Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2011

Dystans całkowity:380.97 km (w terenie 18.00 km; 4.72%)
Czas w ruchu:21:32
Średnia prędkość:17.69 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:2686 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:54.42 km i 3h 04m
Więcej statystyk
  • DST 102.33km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:14
  • VAVG 19.55km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 584m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny u arcyksięcia Habsburga

Czwartek, 31 marca 2011 • dodano: 31.03.2011 | Komentarze 25


magneticlife.eu because life is magnetic

Wolny dzień, ładna pogoda, trzeba odwiedzić arcyksięcia Leona Karola Habsburga. Przy okazji trzeba znaleźć kolejny krzyż z czaszką, o którym opowiedziała mi Ela, a nie widziałem go na własne oczy. No i oczywiście najważniejsze, przejechać pierwszą tegoroczną setkę. Wielu znajomych ten dystans w tym roku przekroczyło więc czułem się niedowartościowany.Czas to zmienić:)

Krzyż odnaleziony © Kajman


Plan został wykonany w całości a nawet wykonałem pod względem czaszek 250% normy. Dlaczego 250%? Dlatego, że znalazłem trzy krzyże, których nie mam w kolekcji, ale na jednym czachę ktoś uwalił i zostały same piszczle. Dlatego ów egzemplarz traktuję jako połowę.

Znów pałac w Bestwinie © Kajman


Poprzednio obiecałem napisać coś więcej o pałacu w Bestwinie i o Habsburgach, którzy go wybudowali.
Nazwa "Bestwina" pochodzi z początku XIV wieku, ale dzieje gminy mają tysiącletnią przeszłość. Świadczy o tym m.in. fakt istnienia średniowiecznego grodziska Wiślan, pochodzącego z okresu panowania Mieszka I. Do XII wieku ziemie te należały do ziemi krakowskiej, ale administracyjnie podlegały kasztelanii oświęcimskiej. W 1100 roku zbudowano Kościół w Bestwinie.

Obecnie we wnętrzach pałacu jest urząd gminy © Kajman


Co do Habsburgów, to w szkole uczyli, że to takie beboki były. Nic, tylko chcieli opanować polski tron i dzieci nam germanić. Jaja z nimi zaczęły się na dobre w XIV wieku, gdy Jadźkę od Andegawenów zaręczono z Maksem od Habsburgów, oboje byli wtedy dziećmi. Dziewczyna młoda, piękna, a tu kilku możnym się ubzdurało by wydać ją za Jagłę z Litwy. Gościu koło czterdziestki był wtedy a do tego żonaty.

Gdy jechałem do Arcyksięcia zobaczyłem boćka, wróbla też © Kajman


Jadźka ogłupiała i nie wiedziała co zrobić, Maksio piękny i młody a tu chcą zaręczyny zrywać. Maksio wskoczył na koń i w te pędy do Krakowa by jak się to na Śląsku godo Jadźkę wyonacyć czyli małżeństwo skonsumować. Zwolennicy Jagły pilnie cnoty dziewczyny pilnowali. Maksio musiał po linie z okna Jadźki spuszczonej zmykać bo by go usiekli.

Pierwszy krzyż odnaleziony © Kajman


Czy zanim z tej liny skorzystał Jadźce coś zrobił, historia milczy. Jagła, który na chrzcie imię Władek sobie obrał, zastrzeżeń ani reklamacji nie składał.
Później Habsburgowie panny podrzucali. Takiemu Zygmusiowi na przykład. Ból polegał na tym, że jakieś felerne były i Zygmuś je pogonił.

Czaszka © Kajman


Tak się te losy przez wieki przeplatały, że przyszedł czas rozbiorów i część polskich ziem dostała się w ręce Habsburgów. Zaczęli tu budować pałace. W XIX i XX wieku tereny obecnej gminy Bestwina należały właśnie do rodziny Habsburgów. W latach 1824-1826 z inicjatywy arcyksięcia Karola Ludwika Habsburga wybudowano pałac w stylu późnoklasycystycznym, w którym obecnie znajduje się Urząd Gminy.

Drugi krzyż odnaleziony na cmentarzu © Kajman


Od 1933 roku Bestwina należała do Leona Karola Habsburga.
Arcyksiążę Leon Karol Habsburg urodził się 5 lipca 1893 roku, zmarł 28 kwietnia 1939 roku w Bestwinie. W czasie I WŚ był oficerem austriackim, ale co ciekawe, po zakończeniu wojny służył w Wojsku Polskim i w stopniu rotmistrza ułanów brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w okolicach Lwowa.

Czaszka konkretna © Kajman


W roku 1944 wdowa po Arcyksięciu Leonie Habsburgu wraz z dziećmi opuściła Bestwinę i udała się do Wiednia, przedtem jednak cały swój dobytek (meble, obrazy, cenne pamiątki) rozdając służbie dworskiej.

Na drugim cmentarzu kolejny krzyż, ale dziwny © Kajman


Ciekawa historia z tą żywiecką linią Habsburgów - okazuje się, że starszy brat Leona Habsburga, Karol Olbracht Habsburg-Lotaryński, nazywany Karolem Olbrachtem Austriackim, był nie tylko pułkownikiem Wojska Polskiego, bohaterem (podobnie jak brat) wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku (został odznaczony przez Piłsudskiego Krzyżem Walecznych), ale po wybuchu wojny odmówił podpisania volkslisty, przez co został aresztowany i do końca wojny był przetrzymywany w cieszyńskim więzieniu, a jego majątek trafił pod przymusowy zarząd III Rzeszy.

Zostały tylko piszczele © Kajman


Jego córka Maria Krystyna mieszka do dzisiaj w Żywcu, a jego syn, mieszkający niedaleko Sztokholmu zawarł w 2005 roku ugodę z Browarem Żywiec w sporze o prawo używania herbu rodzinnego Habsburgów.
Ponieważ jak wspomniałem Leon Habsburg jest pochowany w Bestwinie jadę na cmentarz poszukać jego grobu.

Grób arcyksięcia © Kajman


Gdy szwendałem się po cmentarzu szukając grobu arcyksięcia, widzę małżeństwo porządkujące grób. Podchodzę do nich i pytam czy przypadkiem nie wiedzą, gdzie jest pochowany Leon Habsburg? Pan zmierzył mnie wzrokiem i zapytał, "A pan to kto? Ktoś z rodziny?"

Grób arcyksięcia Leona Habsburga © Kajman


Po spenetrowaniu Bestwiny ruszam dalej. Tak przed siebie. Mam jeszcze do przejechania 80 kilometrów. Pogoda piękna, w Jawiszowicach zdejmuję kurtkę i jadę po raz pierwszy w tym roku bez rękawów:)

Traktory kończą prace © Kajman


Po drodze spotykam Bartka. Kiedyś zapisał się na BS, ale nie chce mu się robić wpisów. Ciekawie opowiada o jazdach po Hiszpanii, z której właśnie wrócił. Wpisów pewnie też nie zrobi:(

W lesie zrobiło się sucho © Kajman


I powoli zaczyna robić się zielono © Kajman


Po drodze zahaczam o pałac Radziwiłłów w Grojcu, ale to temat na osobną wycieczkę.
Przy robieniu wpisu korzystałem ze stronki "Eksploratorzy"

Pałac Radziwiłłów w Grojcu © Kajman




  • DST 72.30km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.31km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 567m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy czachy za jednym zamachem

Niedziela, 27 marca 2011 • dodano: 27.03.2011 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiejsza wycieczka przypadkowo kojarzy mi się z panem Podbipiętą. Machnąłem trzy czachy za jednym zamachem. Co prawda taki głupi nie byłem, by składać śluby o czystości, ale i tak się cieszę, że taki owocny był dzień. Co prawda białogłowa chwilowo jest zajęta robieniem wpisu, ale taki wyczyn świętuję wielką czarą grzańca:)

Jedziemy szukać krzyż z czaszką © Kajman


Ale od początku. W zeszłym roku Ela odkryła krzyż z czaszką w okolicach Czechowic Dziedzic. Nie widziałem go na własne oczy więc wycieczkę do tego krzyża planowaliśmy od dawna.
Drogę wybieramy przez Bestwinę gdzie zatrzymujemy się przy pałacu Habsburgów.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Kajman


Historia Bestwiny, pałacu i Arcyksiążąt jest tak niezwykła i ciekawa, że zostawiam ją na jedną z najbliższych wycieczek. To wymaga osobnego wpisu dlatego dzisiaj tylko fotki pałacu.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Kajman


Aby dotrzeć do krzyża musimy przejechać przez Czechowice Dziedzice. Warto je po drodze zwiedzić.
Miasto powstało w 1951 r. pod nazwą Czechowice (do 1958) z połączenia dwóch wsi: Czechowic i Dziedzic, których historia sięga XV wieku i przez wieki była bezpośrednio związana z dziejami niedalekiego Bielska. Dziedzice od końca XIX w. rozwijały się też jako węzeł kolejowy oraz ośrodek przemysłu.

Kościół św Katarzyny © Kajman


Oprócz Czechowic i Dziedzic na współczesne miasto składają się: Lipowiec, Ochodza, Olszyna, Renardowice, Żebracz i kilka innych mniejszych osad. Obszar miasta leży w historycznych granicach Śląska Cieszyńskiego.
Zwiedzanie zaczynamy od kościoła św. Katarzyny.

Przykościelny cmentarz z przełomu XIX i XX wieku © Kajman


Kościół parafialny pw. św. Katarzyny, w latach 1722-1729 ufundowany przez K. Kotulińskiego, późnobarokowy, wieża z 1800 r. Przy plebanii znajdują się pomniki przyrody: 2 dęby o obwodach 460 i 350 cm. Dęby jakieś takie dziwne, mocno przycięte.

Herb na kościele © Kajman


Wnętrze © Kajman


Przed kościołem spotykamy tróje gimnazjalistów szykanowanych przez minister Hall. Biedacy studiują historię kościoła w ramach jakiś programów. O dziwo nie byli tym znudzeni. Ela jako ciało pedagogiczne oczywiście dopadła dzieciaki i wspólnie ustawili się do bardzo pozowanej fotki:)

Wyreżyserowane © Kajman


Dalej jedziemy do pałacu Kotulickich znajdującego się nieopodal kościoła.
Są przypuszczenia, że na terenie gdzie stoi pałac istniał we wczesnym średniowieczu tzw. gródek stożkowy. Ma o tym świadczyć otoczenie terenem mokrym i zabagnionym zagospodarowanym póżniej jako stawy rybne, a także pozostałość fosy grodowej o strony południowo-zachodniej. Niestety nigdy nie przeprowadzono badań archeologicznych, aby to potwierdzić.

Pałac Kotulickich © Kajman


XIV wiek (a może wcześniej) - przed wybudowaniem dworku-spichlerza na jego miejscu stał mały kamienno-drewniany zameczek mieszkalny. Niewielka budowla była siedzibą liczącego sie rodu rycerskiego Czelów.
Połowa XVI wieku - na miejscu zameczku Mikołaj Wilczek stawia dworek. Posiadał wieżę i oparty był na późnogotyckich sklepieniach. W takim stanie był zamieszkiwany przez kolejne 200 lat, aż do przeprowadzki do nowego rokokowego pałacu. Stary dworek z czasem zaczął pełnić funkcję spichlerza stąd obecna nazwa jego ruin.

Trwa remont © Kajman


I połowa XVII - Franz Carl Kotulinsky obok swojego niewielkiego dworku buduje pałac.
Daty rocznej nie można już dziś ustalić, jednak należy przypuszczać, że budowę rozpoczęto po ukończeniu budowy kościoła św. Katarzyny w 1729 roku.
1765 - pałac przechodzi w ręce rodziny Renardów, która została także właścicielami Czechowic.
1856 - właścicielami pałacu zostaje rodzina Zipserów, bielskich fabrykantów pochodzących ze Spisza.

Trzeba przyznać, że dbają o szczególy © Kajman


Obecnie trwa remont pałacu. Będzie luksusowy hotel i restauracja. Park z tyłu pałacu jest już odnowiony, w starej kręgielni jest restauracja. Pałac jest terenem budowy, gdy wlazłem na ów teren z knajpy wybiegła kelnerka i srogo mnie opieprzyła, że się szwendam po budowie. Nie zrażony zrobiłem fotkę od frontu.

Teren zagrodzony © Kajman


W ramach wendetty powiedziałem pani kelnerce, że ją olewamy i nie zjemy u nich obiadu. Kłamałem. Poszliśmy na całkiem niezły żurek:)
Czas odwiedzić jeszcze jedno miejsce w Czechowicach. Klasztor Jezuitów.
Budowa Domu rekolekcyjnego Księży Jezuitów trwała dwa lata i została zakończona 8 grudnia 1905 roku.

Kalsztor Jezuitów © Kajman


Jako zabytek budynek jest mało ciekawy, ale w klasztorze jest kolega Eli z podstawówki. Mamy ochotę go odwiedzić. Niestety nie było go na miejscu, czyli z odwiedzin nici, może następnym razem:)

Drzwi do klasztoru © Kajman


Czas odnaleźć krzyż. Jest oddalony o siedem kilometrów od klasztoru.

Krzyż z czaszką odnaleziony © Kajman


Co prawda czaszka jest jakaś dziwna i bardziej przypomina ducha, ale Ela upiera się, że to najprawdziwsza czaszka a ponieważ z kobietami się nie dyskutuje, szczególnie podczas wycieczki rowerowej, postanawiam zaliczyć to coś do kategorii Krzyże z czaszką:)

Duch? © Kajman


Czas wracać do domu. Po drodze widzimy sarny i polującego jastrzębia.

Sarenki © Kajman


Dla Anwi, wróbel myszojad © Kajman


Jadąc sobie rozglądałem się dookoła. Jakie było moje zdziwienie, gdy na jednym z remontowanych domów zobaczyłem znak pielgrzymów do Santiago de Compostela, muszelkę. Relację z wyprawy do Santiago umieszcza na swoim blogu Marcin, ale trochę cienko mu to idzie:(

Czyżby znak? © Kajman


Dojeżdżamy z powrotem do Bestwiny. By urozmaicić trasę skręcamy na Janowice. Po chwili szok!!! Jest kolejny krzyż z czaszką:)

Jest kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Tym razem czaszka jak się patrzy © Kajman


Dwieście metrów dalej kolejny krzyż. Jest czaszka:)
Oba powstały w okolicy 1850 roku. Pewnie sąsiad pozazdrościł sąsiadowi prośby o modlitwę i też swój wybudował:)
Tak więc podczas jednej wycieczki odnaleźliśmy trzy krzyże, a już myślałem, że będzie z tym problem. Na szczęście wiem gdzie znajdują się dwa następne:)

Dwieście metrów dalej kolejny © Kajman


Trochę chyba się czaszka wgryzła:) © Kajman




  • DST 14.66km
  • Czas 00:42
  • VAVG 20.94km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Podjazdy 104m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamknięty most

Czwartek, 24 marca 2011 • dodano: 24.03.2011 | Komentarze 9


magneticlife.eu because life is magnetic

Parę dni temu dostaliśmy smsa od sztabu kryzysowego, że dzisiaj zostanie zamknięty całkowicie most na Sole. Narozrabiało się we wrześniu zeszłego roku gdy Soła pokazała po raz drugi w jednym roku na co ją stać. Całą historię kiedyś opisałem.

Zapora w Porąbce © Kajman


Ponieważ jest to most o strategicznym znaczeniu dla podróżujących z Krakowa do Bielska, również ci, którzy jadą autem osobowym to odczują. Będą objazdy przez Kęty Podlesie i przez zaporę w Porąbce.

Chwilowo na zaporze spokój © Kajman


Pojechałem zobaczyć jak rozwija się sytuacja. Pojechałem trochę dookoła bo przez zaporę w Porąbce. Tam spotkałem miłego pana z patykami, który chciał mi zrobić fotkę a przy okazji również uwiecznić siebie.

Robimy sobie nawzajem fotki © Kajman


Widok z zapory w Porąbce © Kajman


Gdy dotarłem do mostu, ruch samochodowy jeszcze się odbywał. Teraz pewnie już tak nie jest. Most ma zostać zamknięty do 30 czerwca. Będzie możliwa przeprawa piesza więc i pewnie rowerowa. Powstanie chwilowo całkiem sympatyczna ścieżka rowerowa.

Jeszcze jeżdżą © Kajman


Trzeba zastąpić deski czymś solidniejszym © Kajman


Ekipa remontowa już się sprowadziła © Kajman


Zaczęli działac z jednej strony mostu © Kajman


Z drugiej strony też © Kajman


A Soła się przygląda © Kajman




  • DST 60.80km
  • Czas 03:19
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 325m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pałac z baśni tysiąca i jednej nocy

Wtorek, 22 marca 2011 • dodano: 22.03.2011 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Zaczęła się wiosna. Wczoraj niestety praca nie pozwoliła na jazdę. Dzisiaj trzeba to nadrobić. Skończyły się tłumaczenia, że zimno, że brzydka pogoda. Statystyki mówią same za siebie. Opieprzaliście się zimą panie Kajman!!!
Powstała nowa kategoria "Zamki, pałace, dwory", tak więc jadę do bajkowego pałacu:)

Bajkowy pałac © Kajman


Parę dni temu nasz syn Marcin postanowił w końcu zapisać się na bikestats. Umieścił nawet wpis z wjazdu na Żar. Ciekawe czy uzupełni zeszłoroczną wyprawę do Hiszpanii? Zobaczymy, twierdzi że tak, a jest co oglądać.
Patrząc na zaśnieżone góry doszedłem do wniosku, że mogą na mnie jeszcze trochę poczekać:)

W górach śnieg © Kajman


Jadąc do bajkowego pałacu, który znajduje się w Osieku, postanowiłem sprawdzić jak mają się boćki, które podobno są już w Polsce. Niestety w Starej Wsi i w Osieku gniazda nadal są puste.

Puste gniazdo © Kajman


Po głowie chodziła mi jakaś setka, której w tym roku jeszcze nie zaliczyłem, ale opinkalanie się zimą, czyli brak kondycji skutecznie dały znać o sobie. Troszkę jeszcze potrenuję i może w weekend?
Kurcze, większość znajomych ma w tym roku już setkę na koncie a ja co?

Są stokrotki © Kajman


Wracamy do Osieka. Pierwsza wzmianka o wsi Osiek, datowana na 1278 r., znajduje się w dokumencie Bolesława Wstydliwego. Przez kolejne stulecia osada należała m.in. do Kazimierza Jagiellończyka i rodziny Porębskich. Następnie właścicielami ziem osieckich byli Braniccy, na czele z Ksawerym, zdrajcą narodowym i targowiczaninem. Za ich czasów Osiek podupadł.

Pałac w Osieku © Kajman


Okryty złą sławą majątek odkupił śląski szlachcic Karol Wacław Larisch, który wzniósł tu pierwszą rodową rezydencję. Jej obecny kształt jest efektem przebudowy, jakiej dokonał syn Wacława, Karol Józef prawdopodobnie już przed 1840 r. Wtedy w Osieku stanął jedyny w swoim rodzaju pałac mauretański, według projektu włoskiego architekta Franciszka Marii Lanciego.

Pałac w Osieku © Kajman


Lanci dodał piętro, dwie wieże kryte cebulastymi hełmami, dobudował wschodnie skrzydło i zmienił kształt okien. Wejścia do pałacu broniły dwa potężne posągi gryfów. Wnętrza zaczęły przypominać sztychy przedstawiające zamki z Baśni z tysiąca i jednej nocy. Misternymi malowidłami i mozaikami utrzymanymi w tonacji błękitno-białej pokryto każdy skrawek ścian i sufitów.

[IMG=http://img130.imageshack.us/img130/5954/91404284.jpg][/IMG]

Gdzieniegdzie do dnia dzisiejszego zachowały się napisy w językach arabskich, m.in. Allah Akbar (Bóg Wszechmocny). Atrakcją jest balowa Sala Mauretańska z pięknymi arabeskami i wejściem zamkniętym łukiem, ozdobionym motywem muszli. Baśniowy pałac był w posiadaniu Larischów do końca XIX w

Pałac w Osieku © Kajman


W 1885 r. zaniedbaną i zadłużoną posiadłość wykupił Oskar von Rudziński i przywrócił blask budowli, której sława obiegła już cały kraj. Nowi właściciele prowadzili bogate życie kulturalne, udzielali się również w polityce.

OKNA © Kajman


Na bale i spotkania przyjeżdżali przedstawiciele polskiej elity, m.in. Ignacy Mościcki, Józef Piłsudski i kardynał Sapieha. Inspiracji szukali tu także artyści. Zachowały się listy akwarelisty Juliusza Fałata, zaprzyjaźnionego z Rudzińskimi.

Kopuła z półksiężycem © Kajman


Wybuch II wojny światowej zmusił Rudzińskich do opuszczenia majątku. Po wojnie zakazano im zbliżania się do pałacu na odległość 30 km. Zdewastowaną rezydencję oddano do użytku właścicieli dopiero w 2000 r.

Balkony © Kajman


Obecnie mieszka w niej Maciej Rudziński - ostatni z rodu, wychowany w Osieku. We wnętrzach urządził niewielkie muzeum, po którym sam oprowadza wycieczki, barwnie opowiadając historię rodu i posiadłości. A jest o czym mówić, bo trudno tę budowlę porównać do jakiejkolwiek innej w Polsce.

No to sobie zagospodarowali © Kajman


Majątek w Osieku był potężny. Stawy z karpiem, tartaki, browar, to tylko fragment. Nic dziwnego, że ówczesna władza bojąc się właścicieli i ich popularności wśród mieszkańców wydała im zakaz zbliżania do posiadłości.

Stawy w Osieku © Kajman


Obok pałacu jest budynek, który kiedyś do niego należał. Pogadałem chwilę z mieszkańcami wypytując o historię obiektu. Była tam kiedyś stajnia, później oranżeria. Po nacjonalizacji są mieszkania. Według moich rozmówców budynek trzeba zburzyć a miejsce po nim zaorać bo wilgoć w domu mają!!!

Budynek obok pałacu należący do posiadłości © Kajman


Detale © Kajman


Do środka pałacu nie wchodziłem, może następnym razem z wspólnie z Elą go zwiedzimy bo podobno piękny jest w środku. Do domu pojechałem też drogą okrężną. Miałem ochotę nabić trochę kilometrów, ale z powodu paskudnego wiatru i braku kondycji mi przeszło:(

Sarny © Kajman


Gdy byłem niedaleko domu, spotkałem drugą zmianę czyli Elę, która po powrocie z pracy postanowiła gdzieś się wybrać a przy okazji cyknęła mi fotkę:)

Wracam do domu a tu Ela © Kajman




  • DST 66.16km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 15.27km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 542m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwania pałacu

Sobota, 12 marca 2011 • dodano: 12.03.2011 | Komentarze 27


magneticlife.eu because life is magnetic

Katar leczony trwa siedem dni, nieleczony tydzień. Tydzień walki z cieknącym nosem właśnie minął. Ela skoro świt wsiadła na rower by walnąć kolejną setkę.
Myślę sobie, luz blues,jadę rekreacyjnie do Rzyk. Po chwili drzwi się otwierają i Ela mówi, że nie naładowała baterii w aparacie i jedziemy razem jak aparat będzie miała sprawny:)

Zaczęło się, a miał być luzik © Kajman


Początkowo Ela chętnie akceptuje mój plan, przecież jestem świeżo po chorobie. Coś wspomina o pałacu w Inwałdzie. Taki pomysł mi pasuje. Ela wgrywa mapę do GPSa (wcześniej zaplanowana trasa), i ruszamy. Tylko dlaczego nie po w miarę równym, tylko po najpaskudniejszych podjazdach?

Ciekawa dzwonnica w Sułkowicach © Kajman


W Sułkowicach dzwonię do Kuby. Mam cichą nadzieję, że wyciągniemy go na pierwszą w tym roku wycieczkę. Kuba chętnie się zgadza i umawiamy się nad kaskadą Rzyczanki. Jak dobrze, że z nami pojechał. Raz, że fenomenalne towarzystwo, dwa, okazało się później.

Lodowy wodospad nad Rzyczanką © Kajman


Kaskada Rzyczanki © Kajman


Jedzie Kuba © Kajman


Razem ruszamy do Inwałdu. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1318r.
W średniowieczu miejscowość wchodziła w skład księstwa oświęcimskiego, zarządzonego przez jedną z linii Piastów Śląskich. Po 1457 r. wraz z resztą księstwa Inwałd przeszedł pod władzę królów Polski. Data znamienna bo po pierwsze znalazł się w królestwie wcześniej niż Warszawa a po drugie bezkrwawo. Było to za Kazimierza Jagiellończyka, ale do tego jeszcze wrócimy.

Inwałd © Kajman


Obecnie Inwałd znany jest głównie z parku miniatur i dinolandu. Opisywałem kiedyś te atrakcje, zresztą nie tylko ja. Faktem jest, że kompleks się dynamicznie rozwija.

Nowy wielki zamek powstaje w Parku Miniatur © Kajman


Tym razem Park Miniatur nas nie interesuje. Jedziemy do pałacu, ale wcześniej trzeba zwiedzić kościół. Automapa zawsze przypomina mi o tej atrakcji turystycznej gdy jadę do Krakowa.

Kościół w Inwałdzie © Kajman


Tablica © Kajman


W XVIII w. majątek w Inwałdzie należał do rodziny Szwarcenberg – Czerny. Około 1747 r. Franciszek Szwarcenberg – Czerny (zm. 1764 r.), kasztelan wojnicki, ufundował w miejscowości murowany, późnobarokowy kościół parafialny.

Detal, Hereb Urwana Nóżka © Kajman


Święty © Kajman


Świątynia utrzymana jest w stylu późnego baroku, a jej kształt architektoniczny oraz wystrój artystyczny mają wyjątkowy charakter. Jest to budowla jednonawowa o trzech przęsłach, przy czym przęsło środkowe zostało wydłużone i poszerzone wewnątrz i na zewnątrz, a jego narożniki zaokrąglone są na kształt płaskich apsyd.

Letnia wersja kościoła © Kajman


Na placu kościelnym jest grobowiec rodziny Romerów, ostatnich właścicieli Inwałdu. Ciekawe dlaczego, gdy podchodziłem do grobowca rzucił mi się napis. Z daleka przeczytałem Rowerów i zastanawiałem się o co chodzi:)

Grobowiec Romerów © Kajman


Tablica © Kajman


Historię pałacu w Inwałdzie opisała Ela. Obecnie pałac w Inwałdzie jest własnością prywatną. Budynek wyremontowany, w dobrym stanie technicznym, jednak trudno z tego powodu odczuwać jakąś specjalną satysfakcję.
Radość ze stanu zabytku, burzy obecny właściciel pałacu, który lubuje się w wysokich kamiennych murach, drzewach iglastych i kamerach. Obiektu właściwie nie można zobaczyć nawet z dużej odległości.

Pałac w Inwałdzie © Kajman


W końcu znalazłem miejsce gdzie było widać co nie co, ale zanim wlazłem na płot szybko go dotknąłem. Mógł być skubany pod prądem!

Kopnie czy nie kopnie? © Kajman


Ruszamy dalej do Gierałtowic szukać dworu widma. Po drodze niestety przykra niespodzianka. Opony, które miały być nieprzebijalne przegrały starcie z wielkim gwoździem. Coś zaczęło stukać. Jechałem dalej, po kilkuset metrach dźwięk mnie zaczął denerwować. Stanąłem, i wyjąłem drania. Wtedy usłyszałem psssssss.

Niespodzianka © Kajman


Ela zrobiła mi wykład, że jak się znajdzie kogoś z nożem w sercu, to się noża nie wyciąga. Pewnie w przypadku mojej opony też tak trzeba. Dobrze, że Kuba miał zapasową dętkę. Wielkie dzięki za ratunek:)

Święty w krzaczorach © Kajman


Dojechaliśmy do Gierałtowic. Dworu w miejscu gdzie miał być wg opisu nie ma. Ela z Kubą szukają pozostałości po krzaczorach a ja pytam przechodzące panienki o dwór. Mówią mi gdzie jest. Dwór z XVIII w. zbudowany na owalnej platformie otoczonej fosą, dawniej napełnioną wodą, przez którą prowadziły dwa zwodzone mosty. Obronność dworu zwiększało kolano Wieprzówki, oblewające dwór od północnego wschodu i północnego zachodu.

Dwór w Gierałtowicach © Kajman


Wchodzę na teren dworu. W aucie siedzi facet. Pytam czy to jest dwór a on chce mnie przesłuchać po co mi ta informacja. W domu przeczytałem w necie, że dwór ma być sprzedany. Oj, czy ja wyglądałem na inwestora?
Dalej jedziemy do Gierałtowiczek szukać kolejnego dworu.

Dwór w Gierałtowiczkach © Kajman


Zespół dworsko-parkowy w Gierałtowiczkach powstał w latach 1855-1880. Znajduje się we wschodniej części wsi. To ciekawe miejsce ma urozmaiconą konfigurację, z wyraźną kulminacją na północny i obniżeniem w okolicy stawów. W części północnej znajdują się pozostałości dawnego parku krajobrazowego

Z innej strony © Kajman


Najciekawsze jednak przed nami. Jedziemy do Głębowic. Jest tam pałac a raczej jego ruiny. Do II wojny należał do rodziny Duninów Herbu Łabędź.
Kiedyś, gdy na szlaku architektury drewnianej zwiedzaliśmy pobliski kościół, ksiądz bardzo ciepło się o niech wyrażał.

Spalony pałac © Kajman


Ela w swoim wpisie opisała historię pałacu. Ja znalazłem inną wersję, która zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu:)

Od strony zadu © Kajman


Na stronie zamki.net pisze, że pierwotny dwór założył niejaki Głębocki, zbój lokalny. Od niego kupili go Skrzyńscy herbu Łabędź. Było to w XV wieku. Reszta historii się zgadza.

Prosimy na pokoje © Kajman


Dlaczego ta wersja mnie tak poruszyła? Otóż Skrzyńscy byli właścicielami zamku Wołek, który znajduje się nieopodal naszej chałupy. Czym się zajmowali? Byli zbójami, którzy łupili wszystko co się ruszało w okolicy. Obok przechodził szlak kupiecki na Wiedeń więc ofiar nie brakowało.

Jeszcze jedno ujęcie © Kajman


Był to okres kiedy toczyły się negocjacje o wcieleniu Księstwa Oświęcimskiego do Krony. Wnerwieni kupcy poskarżyli się Księciu Oświęcimskiemu. Główną winowajczynią była Kaśka Skrzyńska. Książę nie chcąc tracić punktów u Kazka Jagiellończyka postanowił skopać tyłek Kaśce.

Pozostałości ogrodu © Kajman


Stało się inaczej. Kaśka skopała tyłek Księciu. Ten poskarżył się Kazimierzowi i poszła następna wyprawa. Z wojskami królewskimi Kaśka wielkich szans nie miała. Podobno wsadzili ją do beczki nabitej gwoździami i puścili wolno ze zbocza zamkowego. Sam zamek wtedy został zepchnięty do fosy. Od tamtej pory ludzie szukają skarbów ukrytych w ruinach zamku. Dlaczego nie znaleźli? Bo Skrzyńscy kupili dwór w Głębowicach od innego zbója.

Herb Łabędzi © Kajman


Nie wiem czy herb, który się zachował oznacza Skrzyńskich czy Duninów. Jedna i druga rodzina była herbu Łabądź, ale historia ze Skrzyńskimi by pasowała:)

Tak więc rozpoczynamy nową kategorię wpisów "Zamki, pałace i dwory". Jest co zwiedzać a dowiedzieć się można wielu ciekawych rzeczy:)

Na koniec wróbel wojskowy po studiach © Kajman




  • DST 44.02km
  • Czas 02:20
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kasa z Unii na ratowanie zabytków

Sobota, 5 marca 2011 • dodano: 05.03.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Jakoś ostatnio mam farta do pracy w soboty, tak jest i dziś. Nie ma co narzekać z tego powodu, jedyny mankament to to, że znów musieliśmy jechać osobno. Ela chce wykorzystać pogodę i pewnie to, że wczoraj odebrała Kellyska z serwisu. Już o 9 rano gdzieś wydarła i wcale nie zdziwiłbym się gdyby walnęła setkę, mam na myśli oczywiście kilometry:)

To ja w kęckim parku © Kajman


Ja rano przygotowałem sobie wszystko do pracy i o 11 wskakuję na rower. Pierwszy raz w tym roku w SPDach i na rowerowo co mnie bardzo ucieszyło. Zastanawiałem się gdzie pojechać. Wybór padł na Kozy.

Trzy flagi i herb © Kajman


O historii Kóz już kiedyś pisałem. Tym razem zainteresował mnie pałac. W XIX w. Kozami władali Kluccy, a następnie baronowie Czecz de Lindenwald. Ostatni właściciele pochodzą z podkrakowskiego Bieżanowa. Rodzina swoje korzenie ma chyba w XIV wieku. Obecnie mieszka w Krakowie ostatni jej przedstawiciel.

Kozy dom kultury przerobiły na zamek © Kajman


Jaśnie wielmożny pan baron Stanisław Czecz, przekazał swój dwór w Bieżanowie na rzecz miasta, to samo zrobił z pałacem w Kozach. Takie podejście daje władzom samorządowym podstawy do działania. Trzeba coś z tymi zabytkami zrobić.
Ponieważ w kampanii wyborczej obecny wójt Kóz obiecywał mieszkańcom nowe rondo i remont pałacu, teraz wziął się do działania:)

Walnęli sobie nawet wieżę zegarową © Kajman


Wyczytałem na naszym kobiernickim forum, że unia sypnie kasą na remont pałacu. Mogliśmy podobno tę kasę odstać my, na remont kobiernickiego dworku. Postanowiłem sprawę zbadać na miejscu.

Chodzi o ten pałac © Kajman


"Sala koncertowa, biblioteka z czytelnią, siedziba Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Kóz - to plany zagospodarowania dworu byłych właścicieli Kóz z XVIII w. Dwór Czeczów, jeden z najciekawszych zabytków w tej miejscowości zostanie odrestaurowany i przeznaczony na działalność kulturalną. Dzięki polsko-słowackiej współpracy pozyskano na ten cel milion euro." To wypowiedź z radia Bielsko.

Pałac z zadniej strony © Kajman


Współpraca jest z Żylińskim Krajem Samorządowym w celu realizacji projektu pod nazwą "Tworzenie przestrzeni dla kultury i sztuki bez granic - remont teatru w Żylinie oraz pałacu w Kozach" min. uzyskanie środków z Funduszy Europejskich (Program Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolta Polska - Republika Słowacka 2007-2013) w kwocie 1mln. Euro na remont pałacu. Koszt remontu pałacu wg Planu Odnowy ... wyniósłby około 11 mln. złotych (pełne koszty modernizacji, wyposażenia, parku itd).

Tablica © Kajman


I tu się wójt Kóz jorgnoł. Jedenaście dużych baniek trzeba wydać a na stole jedna, co prawda w euro. Tak czy owak, aby coś zdziałać samorząd musi wyłożyć trzy duże bańki złotówek. Chłopaki zaczęli kombinować co by tu zrobić by z projektu się mignąć, a tu się nie da. Teatr w Żylinie swoją kasę musi dostać.
Nie wiem czy nasz wójt przewidział sytuację, ale po rozmowie ze Słowakami sprawa upadła. Dworek w Kobiernicach będzie remontowany z innych środków.

Zaczyna się budowa ronda w Kozach © Kajman


W Bieżanowie sprawa chyba wygląda podobnie. Może Shem to sprawdzi bo historyk z niego zacny a i w Krakowie zakochany:)
Tymczasem zaczęła się w Kozach budowa ronda. Ruch jest wahadłowy. Jest to trasa Bielsko Kraków. Zaczyna się trudno jeździć. Będzie jeszcze weselej bo lada dzień zostanie na pół roku zamknięty most w Kobiernicach uszkodzony w zeszłorocznej powodzi. Zrobi się ciasno, bo przepraw przez Sołę jest niewiele.

Most w Bielanach, pewnie przejmie część ruchu © Kajman


Droga przez Sołę? © Kajman


Po objechaniu Kóz zacząłem się zastanawiać gdzie ustrzelić dla Anwi jakiegoś wróbla. Wymyśliłem stawy maleckie. Tam tego zawsze było pełno. Niestety stawy nadal są zamarznięte i żadnych wróbli nie było. Przeniosły się skubańce pewnie nad jezioro czanieckie.

Stawy w Malcu nadal zamarznięte © Kajman


Rozglądałem się, szukałem tych potomków dinozaurów a tu nic. Jak już się jakiś pojawił, to nim zdążyłem sięgnąć po aparat, zdążył myknąć:(
Z braku laku strzeliłem parkę wróbli jajcarzy:(

Wróble jajcarze © Kajman




  • DST 20.70km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:11
  • VAVG 17.49km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt Cayman
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukać partyzantów

Czwartek, 3 marca 2011 • dodano: 03.03.2011 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Zeszłej jesieni, gdy szwendaliśmy się po Wielkiej Puszczy, Ela po powrocie do domu powiedziała mi, że 500 metrów od miejsca w którym byliśmy jest grób partyzantów. Dzisiaj postanowiłem go odszukać.

Grób partyzantów © Kajman


Gdy się trochę ociepliło jadę do Wielkiej Puszczy szukać owego grobu. Pierwsze co mnie zaskoczyło to to, że po lewej stronie miałem wiosnę a po prawej zimę. Trzy zdjęcia poniżej są zrobione w tym samym miejscu a jakże różne światy.

Droga dzieli pory roku © Kajman


Wiosennie © Kajman


Zimowo © Kajman


Zastanowiło mnie też dlaczego przydrożne kapliczki są obsadzane drzewami, może dlatego by modlący się byli w cieniu?
Zastanowiły mnie też ruiny obiektu nieopodal wodospadu w Wielkiej Puszczy, jechałem tam przecież tyle razy a dopiero dzisiaj je zauważyłem.

Kapliczka © Kajman


Dziwne ruiny © Kajman


W Porąbce było wiosennie, ale grób jest w lesie i to po zimowej stronie drogi.Przy leśniczówce w Wielkiej Puszczy należy skręcić w las i jechać około 2 kilometrów. Droga malowniczo pnie się w górę. Dzisiaj było ciekawie bo podczas podjazdu, w niektórych miejscach na lodzie koło nagle zaczynało się kręcić w miejscu. Bardzo głupie uczucie.

W Porąbce wiosennie © Kajman


W chwili wybuchu wojny 1 września 1939 r., mieszkańców ogarnęła panika i wiele osób uciekło w kierunku Krakowa. Niemcy wkroczyli do Porąbki 4 września od strony Żywca. Przedtem, ażeby powstrzymać marsz wojsk niemieckich, polscy saperzy wysadzili jedno przęsło zapory. W żadnej z naszych wiosek nie było działań wojennych. Niemcy zaraz po wkroczeniu przyłączyli do Rzeszy tereny aż po Sołę i na niej powstała granica, której pilnowali niemieccy żołnierze. Porąbka i Kobiernice zostały więc podzielone. Ten uciążliwy dla mieszkańców stan nie trwał długo, gdyż Niemcy przesunęli granicę Rzeszy na rzekę Skawę.

Zamarznięty wodospad © Kajman


Na naszym terenie istniały organizacje podziemne, a po 1942 r. również organizacje lewicowe. W Porąbce istniała komórka Narodowej Organizacji Wojskowej, której kierownikowi, Janowi Rączce, dostarczano polecenia od łącznika z Kęt. W 1943 r. zabrano dzwony z wszystkich kościołów do przetopienia na cele wojskowe.

Czyżby misiek? © Kajman


Do 1944 r, nie działały na naszym terenie żadne większe grupy partyzanckie. Według niemieckich sprawozdań, w czerwcu 1943 r. w rejonie Magórki było około 30 partyzantów, a w listopadzie 1944 r. zauważono obecność 20 partyzan­tów w Międzybrodziu. Były to oddziały należące do kampanii AK "Garbnik".

Pomnik przy drodze w Wielkiej Puszczy © Kajman


W styczniu 1944 r. żandarmeria zlikwidowała na zboczu Bukowskiego gronia w Czańcu bunkier, a cztery osoby, które tam były, zostały ujęte w obławie. Osoby ujęte w takich obławach były kierowane do obozów w celu wykonania wyroku śmierci, czasem też były mordowane w publicznych egzekucjach.

Tablica © Kajman


Działalność partyzancka na terenie naszej gminy rozwinęła się, gdy w wiosce Kocierz kwaterowała kompania AK "Grabnik" pod dowództwem por. Czesława Świąteckiego ps. "Surma". W skład oddziału wchodziło 21 uciekinierów z Oświęcimia. Po "Surmie" dowództwo oddziału objął w październiku 1944 r. por. Józef Barcikowski "Chiromanta" - uciekinier z Oświęcimia. Oddział "Garbnik" współpracował ściśle z oddziałem "Sosienki", który pod dowództwem por. Jana Wawrzyczka pseudonim "Danuta" kwaterował w lesie jawiszowskim.

Tutaj dojechaliśmy jesienią, grób ma byc 500 metrów dalej © Kajman


Partyzanci z "Sosienek" współpracowali z ruchem oporu w obozie oświęcimskim i przejmowali uciekinierów z obozu, przeprowadzając ich do oddziału "Garbnik". Jesienią 1944 r. w lasach Wielkiej Puszczy było coraz więcej partyzantów z "Garbnika". Miejscowi w miarę możliwości wspomagali partyzantów, narażając się przy tym na represje. W listopadzie 1944 r. "Garbnik" przeniósł się z Kocierza na Długie Łąki w Wielkiej Puszczy.

Jest, nie 500 a 50 metrów dalej © Kajman


Na zakwaterowanie zimowe wykorzystano wybudowany przez osadnika niemieckiego dom letniskowy, przy czym przygotowano odpowiednie zabezpieczające przejścia podziemne. Tam oddział przygotowywał się do nadchodzącej zimy. Na Długich Łąkach kwaterował też por. Wawrzyczek, dowódca "Sosienek". Oddział zdobywał żywność, napadając na kupców niemieckich w okolicznych wsiach m.in. w Kobiernicach i Czańcu. W dalszym ciągu do oddziału przyprowadzano uciekinierów z obozu oświęcimskiego. Wydarzenia tamtych lat upamiętnia pomnik na Długich Łąkach.

Znalazłem grób partyzantów © Kajman


Kiedy w styczniu 1945 r. zbliżał się front, partyzanci chronili zaporę wodną w Porąbce przed żołnierzami niemieckimi, którzy wysadzili jedno z jej przęseł. W latach 1939 - 1945 wielu mieszkańców gminy Porąbka zginęło w obozach koncentracyjnych i na frontach, a także wielu nie wróciło z robót przymusowych.

W drodze powrotnej ustrzeliłem dla Anwi wróble starozakonne:)

Wróble starozakonne © Kajman