Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Nu, to dwie setki

Dystans całkowity:432.76 km (w terenie 40.00 km; 9.24%)
Czas w ruchu:26:45
Średnia prędkość:16.18 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:1387 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:216.38 km i 13h 22m
Więcej statystyk
  • DST 230.10km
  • Teren 32.00km
  • Czas 15:06
  • VAVG 15.24km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 1387m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwusetka Szlakiem Orlich Gniazd

Sobota, 26 czerwca 2010 • dodano: 27.06.2010 | Komentarze 35


magneticlife.eu because life is magnetic

W zeszłym tygodniu w środkach masowego rażenia pojawiła się informacja, że w Ogrodzieńcu został otwarty park miniatur zamków jury krakowsko częstochowskiej. Miniatury zamków są w skali 1:25, brzmi zachęcająco.
Postanowiliśmy z Elą wybrać się tam. Ponieważ przynajmniej raz w sezonie wypadałoby pokonać 200 kilometrów więc i ten cel można zrealizować.

Park Zamków Jurajskich w Ogrodzieńcu © Kajman


Ostatnio pojawiły się nowe wersje automapy i garminowskiej mapy GPTopo. Automapy używam w samochodzie na co dzień. Jej nowa wersja 6.5 jest bardzo dobra. Zawarto w niej mnóstwo punktów POI z atrakcjami turystycznymi, działa to świetnie. Byłem bardzo ciekaw nowej mapy Garmina.

Kiedyś Hose pokazał to miejsce na swoim blogu © Kajman


Po wielu perturbacjach z zainstalowaniem map w końcu się to udało.
Zaplanowałem wycieczkę używając nowej garminowskiej mapy GPTopo. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to bardzo słabo opracowane punkty POI z atrakcjami turystycznymi a w zasadzie ich brak. W porównaniu z automapą to jest kompletna żenada!!!

W chełmku jest takich wiele © Kajman


Przecież Garmin, a w szczególności jego mapy topo są robione pod kątem turystyki. Ma co prawda 13 tys. kilometrów ścieżek rowerowych i 15 tys. kilometrów tras pieszych ale nie ma zaznaczonych ciekawostek na trasie. Fajnie, że wiem jak dojechać w dane miejsce, ale dalej trzeba rozpocząć poszukiwania obiektu, który chciałbym zwiedzić. Przecież jadę w jakieś miejsce żeby coś zobaczyć a nie tylko tam dojechać. Taki garminowski bike orient.

W Sławkowie odkrywam kolejny krzyż z czaszką. © Kajman


Przy planowaniu trasy w garminowskiej mapie można użyć 50 punktów przez, które chcemy przejechać. Wyznaczam dokładnie punkty w miejscach, które znam. W miejscach nieznanych pozwalam mapie wytyczać drogę. Pamiętam jednak jak kiedyś Garmin wyciągał mnie z centrum Bielska po kompletnych zadupiach. Może być ciekawie.

Pierwsza czaszka malowana a nie rzeźbiona. © Kajman


Wiem o tym, że trasa czasami prowadzi terenem. Uprzedzam o tym Elę zdając sobie z tego sprawę, że taki przejazd nie należy do jej ulubionych. Na szczęście wczoraj doszły terenowe opony Schwalbe Marathon Plus Tour i podobno nieprzebijalne dętki Hatchinsona do jej Kellyska. Trasa wyznaczona w komputerze ma równe 200 kilometrów.

Tablica © Kajman


Wstajemy o 3 rano ale wyjeżdżamy dopiero o 4:30. Jest szarówka i lekko mży. Ela zabiera swojego Garmina Oregona. W razie czego będzie nas kontrolował i wspomagał. Do Jaworzna dojeżdżamy bez żadnych problemów. Patrząc na mapę trasy, Vanhelsing będzie wiedział jak szybko i bez ruchu samochodowego dostać się w góry. To raptem 50 kilometrów.

Pierwszy wjazd w teren © Kajman


Trzeba wiedzieć, że Garmin trasę wycieczki rowerowej wyznacza tak, żeby ominąć wszystkie ruchliwe drogi. W pierwszej kolejności naprowadza na ścieżki rowerowe, a jeżeli takich nie ma, to kieruje na drogi 56 kolejności odśnieżania gdzie auto pojawia się raz na kwartał. Byłem bardzo ciekaw jak przeprowadzi nas przez drogę szybkiego ruchu Dąbrowa Górnicza – Kraków.

Dalej terenem © Kajman


Byłem pod wrażeniem. Drogę przekraczaliśmy trzy razy. Pierwszy raz po pasch następnie kładką, gdzie musieliśmy wtaszczyć rowery po schodach i w końcu tunelem pod drogą by wydostać się na kompletne zadupie. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że po wyłączeniu Garmina w miejscu odpoczynku w celu oszczędności baterii, przekalkulował trasę i dorzucił nam 20 kilometrów. Fajnie będzie życiówka.

Magistrala rowerowa © Kajman


Po przejechaniu opłotkami Sosnowca wyjeżdżamy w Sławkowie. Myślę, że nawet ludzie którzy tam mieszkają nie wymyśliliby takiego przejazdu aby nie dostać się na żadną ruchliwą drogę. Docieramy do Dąbrowy Górniczej a w zasadzie na jej obrzeża. Teraz jesteśmy na trasach Kosmicznego Rajdu.

Błędów, tu już kiedyś byliśmy © Kajman


Kierujemy się do miejscowości Rodaki. Jest tam kościół na Szlaku Architektury Drewnianej. Kościół powstał w 1601 roku ale chyba jest najmniej ciekawy z dotąd przez nas odwiedzonych.

Tablica © Kajman


Kościół w Rodakach © Kajman


Dojeżdżamy do Ogrodzieńca. Tu Garmin kieruje nas na ścieżkę rowerową do Podzamcza. To kompletne nieporozumienie. Ścieżka jest piaszczysta i nasze rowery zapadają się co chwilę. Wycofujemy się i asfaltem jedziemy na zamek. Garmin ładnie i bez problemów przyjmuje naszą decyzję weryfikując trasę i doprowadzając nas na miejsce.

Ogrodzieniec © Kajman


Jest 13:30. Jazda terenem i wiele podjazdów mocno zaniża średnią. Cóż trzeba coś zjeść. Do baru Stodoła zostaliśmy wpuszczeni z rowerami. Pyszne pierogi, piwko i trochę odpoczynku stawiają nas na nogi. Na licznikach mamy 107 kilometrów. Trzeba ruszyć tyłek, idziemy zwiedzić Park Zamków Jurajskich.

Pieskowa Skała na tle Ogrodzieńca © Kajman


Dla Dariusza79 zamek w Będzinie © Kajman


Dla Anwi jej ulubiony zamek w Olsztynie © Kajman


Generalnie park miniatur trochę mnie rozczarował. Wstęp kosztuje 10 zł i co za to widzimy? Zamki wyglądają marnie, jakby zostały zrobione z kartonu. W porównaniu z parkiem miniatur w Inwałdzie, który kiedyś zwiedzaliśmy nie wypada to najlepiej.

Nie ma jak oryginał © Kajman


Z Ogrodzieńca kierujemy się do Ryczowa. Jest tam wieża strażnicza na szczycie skały. Problem polega na tym, że wieża jest oddalona od centrum wioski o jakieś 2 kilometry. Garmin nic o wieży nie wie. Pytamy ludzi i jedziemy ją zobaczyć. Droga jest mocno z góry i Ela przelatuje obok z prędkością światła nawet nieszczęsnej wieży nie zauważając. Zatrzymuje się kilometr dalej czekając na mnie zdziwiona co też ja porabiam w tych chaszczach. Jak to co? Robię fotkę.

Tablica © Kajman


Jadę do Eli i mówię, że Garmin nakazuje powrót do wioski bo jesteśmy po za trasą. Tu wyszedł lekki konserwatyzm mojej pani bo wyjęła papierową mapę i chciała mi udowodnić, że tam żadnej drogi do Bydlic nie ma. Nie będę się kłócił a zresztą nie uśmiechał mi się podjazd pod tę górę. Jedziemy tak jak powiedziała Ela. Garmin dokłada kilometry do domu.

Niewidoczna wieża © Kajman


Przyzwyczajony do tego, że automapa po zmyleniu trasy i tak naprowadza nas do celu ignoruję darcie się Garnima o zawracaniu. W pewnym momencie widzę, że Garmn chce skręcić w prawo. Myślę sobie OK, jedziemy. Po paru kilometrach mamy skręcić w lewo, niech ci będzie i tu słyszę jak Ela krzyczy, że tą drogą już jechaliśmy. Pokazał jej to Garmin Oregon, który rejestrował ślad.

Fajny teren ale nie dla trekkinga © Kajman


Ela wyszukała ścieżkę rowerową. Fajna ale dla górala i kogoś kto lubi kąpiele błotne. Mnie się podoba. Mimo bezbieżnikowych opon daję radę. Gorzej z Elą. Bojąc się o lustrzankę część trasy bierze z buta.

Jadę © Kajman


W końcu docieramy do cywilizacji. Garmin nadal chce nas jakoś podejrzanie prowadzić. Przejechaliśmy 10 kilometrów masakrycznymi drogami taplając się w błocie a do domu cały czas pokazuje nam , że mamy 95 kilometrów.

Ścieżka rowerowa. © Kajman


W końcu docieramy do Bydlina. Tu na szczęście szybko odnajdujemy zamek. Robi się późno. Komary atakują jak wściekłe. W pewnym momencie zauważyłem, że stado komarów jest w stanie utrzymać prędkość 20 km/godz na dość sporym odcinku by zaatakować biednego rowerzystę.

Tablica © Kajman


Pod zamkiem w Bydlinie © Kajman


Ela foci © Kajman


Z Bydlina mamy dojechać do Rabsztyna. Garmin jak zwykle wybiera drogę terenem. Widzę, że za moment skończy się to awanturą i decyduję się na dojazd do miejscowości Pazurek i dalej do Rabsztyna główną drogą. Jakoś Ela straciła zaufanie i zapał do jazdy terenowej.

Trasy rowerowe © Kajman


Zamek w Rabsztynie © Kajman


Z Rabsztyna trasa zaplanowana wiodła przez małe miejscowości do Zatora i dalej do domu. Garmin pokazuje, że do domu mamy 80 kilometrów zadupiami. Jest godzina 20. Urządzenie pracuje już 15 godzin. Jest duże prawdopodobieństwo, że wyprowadzi nas gdzieś w las i padnie a wtedy pewnie zginąłbym śmiercią plaskatą. Sprawdzam opcję prowadź do domu, ale ta wersja pokazuje nie 80 a 122 kilometry.

W Trzebini oglądamy zachód słońca © Kajman


Wiem, że z Rabsztyna do domu jadąc samochodem jest 75 kilometrów, ale trzeba przejechać przez Olkusz, Trzebinię, Chrzanów, Libiąż, Oświęcim i Kęty. Nie ma innego wyjścia, trzeba tak jechać. Wyłączam nawigację i jedziemy do domu. Pokonaliśmy 230 kilometrów i prawie 1400 metrów podjazdów. Wycieczka trwała 22 godziny. Rano, gdy się obudziłem, czułem się jakbym wczoraj wychlał flaszkę gorzały, ale było warto!!!
Więcej na temat historii odwiedzonych miejsc znajdziecie we wpisie Eli.

Nocny rynek w Oświęcimiu © Kajman


Cała ta przygoda z nawigowaniem przez Garmina nauczyła mnie jednego. Trasy układa pięknie, ale nie na takie dystanse. Trudno było nam utrzymać prędkość większą w czasami bardzo trudnym terenie i przy takiej ilości podjazdów jadąc na obładowanych rowerach trekkingowych. Jedno co wiem na pewno to to, że gdy Garmin będzie mi pisał zawróć gdy będzie to możliwe potraktuję to serio!!! Wyczołgaj się!!! Choćby na kolanach!!!



  • DST 202.66km
  • Teren 8.00km
  • Czas 11:39
  • VAVG 17.40km/h
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pokonać 200 km

Sobota, 15 sierpnia 2009 • dodano: 16.08.2009 | Komentarze 4


magneticlife.eu because life is magnetic

Trasa: Kobiernice –Rajsko – Oświęcim -Imielin – Mysłowice – Sosnowiec – Dąbrowa Górnicza – Pogoria – Ząbkowice – Łosień – Bolesław - Bukowno – Jaworzno – Chełmek- Oświęcim – Rajsko – Wilamowice – Kobiernice.

Od dawna Ela marzyła o pokonaniu 200 kilometrów. Ma być ładnie i nie będzie TIR-ów więc pobudka skoro świt i ruszamy.

Na poolach osiadająca mgła przy wschodzie słońca © Kajman


Do pomnika Trzech Cesarzy docieramy jak na nas stosunkowo szybko, średnia około 20 km/godz.

Kamol w chaszczach a spodziewałem się czegoś innego © Kajman


W Sosnowcu mamy się spotkać z Kosmą100 i Gak-bikiem, niestety Grzesiek ma defekt koła i nie może dojechać. Z Kosmą spotykamy się na przedmieściach Sosnowca i jedziemy na mało znany cmentarz żydowski w Mydlicach

Zaczyna robić się ciepło © Kajman


Wspólna fotka i jedziemy na Pogorię

Żydowski cmentarz w Mydlicach © Kajman


Na Pogorii Kosma pokazuje nam ścieżki rowerowe. Jeździmy po piachu, chaszczach i przeprawiamy się przez tory kolejowe. Po ostatniej wypowiedzi Prezydenta Dąbrowy Górniczej w telewizorze, ileż to oni nie robią dla rowerzystów byłem trochę zdziwiony stanem faktycznym. Cóż pewnie to są plany i będzie super:)

Łabądki muszą być © Kajman


Po fajnym rajdzie terenowym idziemy na lody. Pogaduchy i opowieści. Relacja Moniki z wyprawy dookoła Polski budzi mój szczery szacunek. Wspólnie planujemy dalszą część naszej trasy

pochyleni nad mapą © Kajman


Niestety Kosma musi iść do pracy więc dalej jedziemy już sami

Cywilizowana część to znaczy asfalt © Kajman


Pogoria © Kajman


Żeby się nie nazywało, że jedziemy po płaskim i zgodnie z sugestią Kosmy wybieramy trasę przez Łosień na Sławków.

Pomnik żołnierzy radzieckich którym podobno rąbneli gwiazdę © Kajman


W okolicach Sławkowa GPSem sprawdzamy trasę do domu. Mało. Jedziemy do Bukowna.

Ruiny kościoła w Bukownie © Kajman


W Bukownie idziemy na obiad i dokonujemy kolejnego pomiaru trasy powrotnej. Można jechać do domu.

Niepozorna restauracja, pyszne jedzenie © Kajman


Jedziemy do Jaworzna stając nad Zalewam Sosina. Jadąc przez Jaworzno zrozumiałem skąd u Vanhelsinga taka świetna kondycja. W Jaworznie są same podjazdy.

Zalew Sosina © Kajman


Do domu jedziemy przez Chełmek i Oświęcim gdzie zrobiło się ciemno i wpadliśmy w deszcz, deszcz robali które pchały się wszędzie a szczególnie do oczu. Przyjechaliśmy szczęśliwi bo udowodniliśmy sobie, że jednak można!!!
Dzięki Kosma za wszystko, dzięki Elu, że mnie wyciągnęłaś:)