Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



  • DST 48.63km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 15.20km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 901m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed siebie po Tatrach

Wtorek, 9 sierpnia 2011 • dodano: 12.08.2011 | Komentarze 24


magneticlife.eu because life is magnetic

Zrobiła się piękna pogoda. Jak zwykle po dniu deszczu, na następny dzień jest piękna widoczność. Trzeba to wykorzystać. Ela proponuje trasę do Murowańca, jest tam ścieżka rowerowa. Zapowiada się ciekawie. Ela chce "dotknąć" góry.



Do Murzasichla jedziemy przez Majerczykówkę. Droga jest zdecydowanie trudniejsza. Podjazdy są bardzo mocne, ale w porównaniu z normalną drogą z Poronina do Murzasichla są tu przepiękne widoki. Podjazd jest trudny, ale nie uciążliwy, co chwilę stajemy by zrobić foty:)

Pierwszy mocny podjazd pokonany © Kajman


Zaraz na początku zaczynają się widoki © Kajman


Co kawałek stajemy i robimy foty © Kajman


Pięknie prezentuje się Giewont © Kajman


Widoczek © Kajman


Kozi Wierch i Kościelec, tam mamy dojechać © Kajman


Widoczek © Kajman


Gubałówkę widać jak na dłoni © Kajman


Widoczek © Kajman


Pokazał się Hawrań, góra która jak się później okazało prezentowała nam się z wielu stron © Kajman


Docieramy do Murzasichla i skręcamy na Brzeziny © Kajman


W Brzezinach wjeżdżamy do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Ela kupuje bilety. Początkowo droga nie wydaje się straszna. Ruszamy powoli pod górę. Po chwili to już nie jest droga. To jest pas najeżony wystającymi kamolami. Słyszę jak mój biedny aparat telepie się w bagażniku:(

Początek nie wygląda tragicznie © Kajman


Zatrzymuję się przy pierwszym mostku. Widzę, że Ela pcha rower. Dalsza jazda nie ma sensu. Tu można przejechać na fulu a nie na trekkingu. Pchanie roweru przez następnych pięć kilometrów by później prawie całą drogę go sprowadzać? Zjazd skończyłby się niewątpliwie "dotykaniem gór" w pełnym tego słowa znaczeniu a byłoby to niewątpliwie bardzo bolesne.

Pierwszy mostek © Kajman


Następuje wymiana zdań. Ja chcę się wycofać. Ela z trudnością podejmuje taką samą decyzję. Zawracamy i jedziemy do Łysej Polany. Tam chcę przejechać kawałek po słowackiej stronie.

Znów pokazuje się Hawrań, tym razem w towarzystwie Murania © Kajman


Pokazują się Rysy © Kajman


Jesteśmy na moście granicznym © Kajman


W Łysej Polanie po słowackiej stronie zatrzymujemy się na obiad. Jemy w tej samej knajpie co ostatnio. Jest to najgorszy i najdroższy szynk w jakim byłem na Słowacji. Ela boi się, że dalej może nic nie być do jedzenia. Okazuje się, że w Jaworzynie Tatrzańskiej jest fajna restauracja, ale my jesteśmy już po "obiedzie".

Hawrań z Muraniem będą nam długo towarzyszyli © Kajman


W Jaworzynie Tatrzańskej zatrzymujemy się przy drewnianym kościele © Kajman


Jest trochę inny niż te po polskiej stronie © Kajman


Wnętrze © Kajman


Widoczek z pod kościoła © Kajman


W Podspadach skręcamy w stronę Polski © Kajman


Hawrań z Muraniem zaprezentowali się z innej strony © Kajman


Droga jest całkowicie pusta © Kajman


Hawrań Murań i ja © Kajman


Ten widok będę długo pamiętał © Kajman


Zbliżam się do Polski © Kajman


Ela już jest w Polsce © Kajman


Po polskiej stronie widoki też są piękne © Kajman


Co chwielę stajemy i cieszymy się panoramą Tatr © Kajman


Spotykamy przemiłych Słowaków, też co chwilę stają i focą © Kajman


Przed Jurgowem jest sporo bacówek © Kajman


Znów musiałem stanąć © Kajman


Hawrań z Muraniem cały czas nam towarzyszy © Kajman


Tablica © Kajman


W Jurgowie jest Sołtysówka znajdująca się na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Z Jurgowa wybieramy drogę na Brzegi. Jest to masakryczny i długi podjazd © Kajman


W Brzegach jest drewniany kościół © Kajman


Jest na szlaku góralskim © Kajman


Witraż © Kajman


Wnętrze © Kajman


Wyjeżdżamy na Kucówkę by pożegnać Hawrania © Kajman


Widok na Podhale © Kajman


W końcu docieramy do Bukowiny Tatrzańskiej © Kajman


Tu panorama Tatr jest przecudna © Kajman


Tam mieliśmy dotrzeć © Kajman


Ostatni rzut oka na Tatry i spadamy na camping © Kajman




  • DST 52.19km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Podjazdy 491m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podhalański Szlak Architektury Drewnianej

Niedziela, 7 sierpnia 2011 • dodano: 10.08.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

W niedzielę należy unikać ruchliwych szlaków turystycznych w Tatrach. Postanowiliśmy z Elą zwiedzić obiekty na Szlaku Architektury Drewnianej będące w pobliżu campingu.
Wybieramy się do Bukowiny Tatrzańskiej, Białki Tatrzańskiej i Łopusznej. Przy okazji chcemy zobaczyć przełom rzeki Białki.

Tablica © Kajman


Bukowina Tatrzańska, kościół © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


Białka Tatrzańska, kościół na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Niestety był zamknięty © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Dojeżdżamy do przełomu rzeki Białki, tu robimy sobie piknik © Kajman


Piknik pod wiszącą ścianą © Kajman


Cały przełom to kilka skałek po obu stronach rzeki © Kajman


Wiele osób wybrało się nad rzekę © Kajman


Była też spora grupa wspinaczy © Kajman


Jak jest skała, trzeba wleźć © Kajman


Generalnie bardzo urokliwe miejsce © Kajman


W Nowej Białej atrakcją miały być zabytkowe stodoły © Kajman


Jaka to atrakcja każdy widzi © Kajman


Droga do Łopusznej wygląda bardzo swojsko, jak bym był w domu © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Łopusznej na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Wnętrze kościoła jest wyjątkowo piękne © Kajman


Wszędzie widać dbałość o szczegóły © Kajman


Drugim obiektem jest dworek Tetmajerów w Łopusznaj © Kajman


Chcemy zostawić rowery przy recepcji i spokojnie zwiedzić. Niestety na to nam nie pozwolono. Zwiedzamy prowadząc rowery © Kajman


Salonik w dworku © Kajman


Dworska kuchnia © Kajman


Prowadzimy rowery i zwiedzamy. Chata chłopska © Kajman


Wnętrze chaty © Kajman


Całość kompleksu to filia muzeum tatrzańskiego © Kajman


Wstęp 6 zł od osoby, prowadzenie rowerów gratis © Kajman


Dawny kościół parafialny w Borze © Kajman


Zwiedzamy rynek w Szaflarach © Kajman


Podobno zabytkowy © Kajman


W Szflarach jest bardzo ciekawy krzyż © Kajman


Napis głosi, że ziemi na której stoi krzyż nie wolno sprzedać ani wydzierżawić © Kajman




  • DST 42.15km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 14.79km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 752m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Białej Wody

Sobota, 6 sierpnia 2011 • dodano: 09.08.2011 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Bardzo lubię jeździć po dolinkach tatrzańskich. Większość z nich przejechałem na rowerze kilka razy i z przyjemnością do nich wracam. Niestety gmina Zakopane nie lubi rowerzystów i zamknęła wjazd do doliny Kościeliskiej i Morskiego Oka. Ela proponuje Dolinę Białej Wody.

Dolina Białej Wody © Kajman


Dolina Białej Wody znajduje się na Słowacji, ale tuż przy granicy z Polską. Trzeba dojechać do Łysej Polany, przekroczyć most graniczny i zaraz za mostem skręcić w prawo. Jedziemy tam pierwszy raz. Jestem bardzo ciekawy jak tam jest.

Jedziemy do Łysej Polany © Kajman


Ela lubi focić tłumy © Kajman


Przez Murzasichle docieramy do Łysej Polany. Jak zwykle w polskich Tatrach jest sporo ludzi. Po stronie słowackiej cisza i spokój. Dolina Białej Wody mnie nie zawiodła. Może dlatego, że jestem w niej pierwszy raz, może dlatego, że jest naprawdę piękna. Dla mnie to najpiękniejsza dolina w Tatrach.

Most graniczny © Kajman


Jesteśmy na Słowacji © Kajman


Początkowo droga wiedzie lasem © Kajman


Czasami, gdy droga dochodzi do rzeki pojawiają się piękne widoki © Kajman


Szum rzeki słychać cały czas © Kajman


Czym dalej wjeżdżamy w dolinę, tym widoki piękniejsze © Kajman


Czasami widać osuwiska skalne i miejsca gdzie schodzą lawiny © Kajman


Wyłania się piękna panorama Tatr © Kajman


Dolina Białej Wody © Kajman


Widoczki są po obu stronach doliny © Kajman


Docieramy do polany gdzie widok zatyka dech © Kajman


Po przejechaniu 4 km dalej rowerami jechać nie można, wielka szkoda © Kajman


Cisza i spokój, tylko góry i my © Kajman


Będziemy tutaj wracać częściej © Kajman


Tutaj można siedzieć godzinami:) © Kajman


Będąc na Słowacji, obowiązkowo należy zaopatrzyć się w piwo. Wypada też zjeść nasze ulubione haluszki. Piwo zostało zakupione, bagażnik wypchany do granic możliwości, będzie ciężko jechać pod górę:)

Obowiązkowe zakupy © Kajman


W knajpce przy granicy haluszków nie ma:( Musimy zadowolić się wyprażenym syrem, trudno, dobre i to. Na camping wracamy przez Bukowinę Tatrzańską. Zaraz po przekroczeniu polskiej granicy znów spory ruch.

Został tylko wyprażeny syr © Kajman




  • DST 78.20km
  • Teren 12.00km
  • Czas 05:11
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 1336m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Chochołowska

Piątek, 5 sierpnia 2011 • dodano: 07.08.2011 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

W Zakopanem trwa kolejny etap wyścigu Tour de Pologne. Miasto patrząc na tłumy ludzi stojących w korku będzie całkowicie zblokowane. Trzeba wymyślić taką wycieczkę by dało się jechać i było w miarę pusto. Ela proponuje Dolinę Chochołowską.

Dolina Chochołowska © Kajman


Wybieramy trasę z Poronina w kierunku Czerwiennego. Tą trasą będzie jechał wyścig, ale trochę później. Policja oczywiście zamyka drogi dla samochodów więc mamy pełny lajcik:)

Ela na trasie Tour de Pologne © Kajman


Po Podhalu rowerem jeszcze nie jeździłem. Zza kierownicy auta wydaje się, że jest tam w miarę płasko. Cóż, nie jest. Podjazdy są długie i mocne. Dwa z nich szczególnie dają popalić, nachylenie sięga 28%. Przełożenie jeden na jeden i wjeżdżamy na górę.

Ela na podjeździe © Kajman


Pokonałem najtrudniejszy podjazd © Kajman


Obok naszej przyczepy rozbiło namiot dwóch chłopaków z Warszawy. Startowali w tym etapie wyścigu dla amatorów. Gdy rozmawialiśmy później o tym podjeździe, jeden z nich powiedział, że 75% ludzi biorących udział w wyścigu w tym miejscu zsiadło i podprowadzali rowery. Cieszył się bardzo, że jemu udało się podjechać:)

Podhale © Kajman


Pomyślałem sobie wtedy, kurcze, my na naszych trekkingach z wyładowanymi bagażnikami tam wjechaliśmy? Może taż na jakiś Tour trzeba będzie się wybrać. Myśl ta szybko jednak uleciała. Nie mamy zacięcia sportowego.
Ludzie jadący w wyścigu przemierzali piękne okolice, ale chyba nic nie widzieli:(

Wjeżdżamy do Witowa © Kajman


Trochę pobłądziliśmy z powodu pięknego zjazdu, na którym nie chciało mi się hamować. Przeleciałem obok skrętu i nie chciało mi się wracać. Trochę terenu i w końcu docieramy do Witowa. Wioska ma typową zabudowę spotykaną tylko na Podhalu i na Orawie. Domy budowane w L, wąską częścią do drogi. Jeden obok drugiego.

Typowy dom © Kajman


W Witowie jest też kościół znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej. Kolejny obiekt zostaje zaliczony. Kościół jest co prawda młody, bo wybudowano do początkiem XX wieku, ale jest piękny:)

Tablica © Kajman


Kościól w Witowie od frontu © Kajman


I z boku © Kajman


Wnętrze © Kajman


Ołtarz © Kajman


Wyjeżdżamy z Witowa i mijamy Chochołów. W końcu zaczynają się widoki. Stajemy i robimy sesję zdjęciową:)

Zaczynają się widoki na Tatry © Kajman


Przed nami Kominiarski Wierch © Kajman


Widoczek © Kajman


Dolina Chochołowska ma 8,5 km długości i jest jedyną w polskich Tatrach, po której można jeździć rowerem. Podlega pod gminę Witów, która w przeciwieństwie do gminy Zakopane nie tępi rowerzystów, ludzi z psami i kurzących:)

Wjeżdżamy do Doliny Chochołowskiej © Kajman


Jest gorąco, burza wisi w powietrzu, wiozę zimne piwo a oprócz tego napatrzyłem się na wpisy Sikorskiego, który kąpie się na każdej wycieczce. Postanowiłem pójść w jego ślady:)

Gdzie by się tu wykąpać? © Kajman


Świetne miejsce, ale woda ma jedyne 7 stopni © Kajman


Gdy nogi mi zsiniały a piwo zostało wchłonięte ruszamy w górę doliny. Tłoku specjalnego nie ma. Sporo ludzi wynajmuje rowery i mknie, z reguły na dół. Tutaj pisać nic nie trzeba, niech mówią zdjęcia:)

Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Tablica © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Dolina Chochołowska © Kajman


Bacówki pod dozorem konserwatora zabytków © Kajman


Dotarliśmy do schroniska © Kajman


Schronisko na polanie Chochołowskiej © Kajman


Chmurzy się coraz bardziej. Gdy dotarliśmy do schroniska słychać pierwszy grzmot. Odbija się od gór niesamowitym echem.
Zaczyna się zjazd. Lawirowanie między ludźmi, wyścig z ciuchcią zawalidrogą, jednym słowem wspaniała zabawa.
Wracamy przez Brzyzek (sentymentalne miejsce dla Eli) i Kościelisko. Burza nas goni. W Kościelisku złapała nas po raz pierwszy, uciekliśmy.

Bydzie loło © Kajman


Nad Giewontem też się zaciąga © Kajman


Idzie dysc, idzie dysc, idzie sikawica © Kajman


Uleje usiece © Kajman


Kajmanowe lica © Kajman


Z Brzyzkiem też mam wspomnienia. No nie takie jak Ela, ale w tysiąc dziewięćset.... schowaliśmy się z gazdą w stodole by nas Ela z gaździną nie wypatrzyła i zaczęliśmy naukową dyskusję o budowie bryczki. Po trzeciej flaszce wiedzieliśmy jak ta piekielna machina działa:)

Kościól w Kościelisku © Kajman


Zatrzymujemy się w Kościelisku by zrobić zakupy i machnąć fotę kościoła. Jest otwarty. Na szlaku Architektury go nie ma bo za młody, ale jest na Szlaku Góralskim. Trzeba spadać. Na camping wpadamy z pierwszymi kroplami deszczu.

Wnętrze © Kajman




  • DST 27.57km
  • Czas 01:55
  • VAVG 14.38km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 333m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Pologne w Zakopanem

Czwartek, 4 sierpnia 2011 • dodano: 06.08.2011 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Trzeba było załatwić sprawę połączenia z cywilizacją czyli zakupić antenkę do Wi Fi. W tym celu udajemy się do Zakopanego. Musimy się sprężać bo dzisiaj ulicą obok naszego campingu kolarze będą jechali pięć razy i będą pozamykane drogi.

Tour de Pologne © Kajman


Do Zakopanego jedziemy drogą na Olczę, tędy też będą jechali kolarze. Wszędzie widać przygotowania. Nie zdawałem sobie sprawy, że przejazd wyścigu wymaga tylu przygotowań.

Można się wylansować:) © Kajman


Jakie jest moje zaskoczenie, gdy przy drodze na Olczę widzę krzyż z czaszką. Pierwszy metalowy. Wynika z tego, że można je znaleźć w bardzo niespodziewanych miejscach:)

Krzyż z czaszką w Zakopanem © Kajman


Czaszka © Kajman


W Zakopanem jest dom pod jedlami Witkacego oznaczony na Szlaku Architektury Drewnianej. Trzeba go zobaczyć tym bardziej, że jesteśmy blisko. Okazuje się, że dom jest, ale tablicy szlaku nie ma:(

Dom pod jedlami © Kajman


Tablica jest, ale nie szlaku © Kajman


Eli zachciało się jeszcze zajechać do Kuźnic. Fakt, dawno tam nie byłem, ale wiem, że będzie tam tłum ludzi czekających na wjazd kolejką na Kasprowy. Nie protestuję, na Kasprowy się nie wybieramy. Po drodze jest piękny widok na Nosal no i oczywiście pozostałości pałacu dawnych właścicieli Zakopanego.

Nosal © Kajman


Na Nosalu też widać sporo luda © Kajman


Pałac spłonął pod koniec XIX wieku i już nie został odbudowany. Można zobaczyć stajnie i ciekawe schody do parku.

Pałacowe schody © Kajman


Obrys pałacu zaznaczono murkami © Kajman


Zabudowania gospodarcze pozostały © Kajman


Tłum ludzi jak zwykle zaczyna mnie irytować. Popieprzyło tam wszystkich, sprzedawcy za małą paskudną drożdżówkę chcą trzy złote. Głupawka ogólna!
Gmina Zakopane tępi rowerzystów i ludzi z psami. Dalej jechać się nie da!

Miśki są, rowerzyści, psy i kurzący spadać! © Kajman


Trzeba się z tąd zbierać © Kajman


Jedziemy pod krokiew, tam będzie meta wyścigu. Akurat trwa trening skoczków, chwilę przyglądam się ich poczynaniom.

Mała krokiew © Kajman


Wielka Krokiew © Kajman


Leci © Kajman


Obok mety wyścigu porozkładane są kramy firm sponsorujących, załapaliśmy się na zestawy darmowej Nutelli. Można sobie kupić rower i ciuchy rowerowe. Podchodzę do stoiska Authora, ceny z kosmosu, o wiele drożej niż w sklepie. Widzę obok następny kram. Pytam o gacie. Okazuje się, że pan to Makaroni, pierwszy raz w życiu w Polsce rozmowę ze sprzedawcą muszę prowadzić po angielsku!

Są rowery © Kajman


Są ciuchy © Kajman


Są TIRy wożące sprzęt ekip © Kajman


Jedziemy do miasta szukać komputerowego. Oscypki można kupić co 20 metrów, ale sklep komputerowy jest jeden. Antenę mają, ale kabelka nie. Tragedia! Mówię sprzedawcy by sprawdził dlaczego nasza antenka nie działa. Wchodzę do stanowiska serwisowego i widzę potrzebny kabelek. Pan twierdzi, że kabelek jest serwisowy a ja, że mój. Wychodzę z potrzebnym zestawem. Mamy dostęp do świata:)

Pomnik © Kajman


Teraz można jechać na camping pooglądać Tour de Pologne. Zdążyliśmy na czas. Wystawiliśmy krzesełka przy drodze, piwo w garść i czekamy na kolarzy:)

Ela zajęła strategiczną pozycję © Kajman


Coś się w końcu zaczyna dziać. Jedzie auto, rozrzucają gadżety dla kibiców. Plakat kalendarz i dmuchaną pałę, ciekawe po co ta pała. Dzieciaki są szczęśliwe, ale nie dla wszystkich starcza.

Mali kibice © Kajman


Słychać sygnały policji, chyba jest cała polska policja na motorach, później samochody sponsorów, dalej auta serwisowe, później kolarze i znów auta serwisowe. Ludzie stoją prawie pod każdym domem i drą się okrutnie. Ogólnie ciekawe doświadczenie:)

Auta sponsorów © Kajman


Auta serwisowe i policja © Kajman


W końcu jest czołówka © Kajman


Jest środek stawki © Kajman


I końcówka peletonu © Kajman


Dalej jedzie serwis © Kajman


Jedzie długo © Kajman


Maruderzy w tunelu © Kajman


I znów serwis © Kajman


Tak było pięć razy. Przy piątym okrążeniu dodatkowo pojawił się helikopter telewizji.



  • DST 28.85km
  • Czas 01:54
  • VAVG 15.18km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 459m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na C i p k i

Środa, 3 sierpnia 2011 • dodano: 04.08.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Tytuł musiałem napisać rozstrzelony bo by mi cenzura wykropkowała. Nic w tym zdrożnego. Miejscowości w okolicy Zakopanego mają nazwy związane z rodzinami, które miały tam ziemię, np Trebunie, Słotowscy czy Jendrole. Są nazwy od rzek jak Biały Dunajec. Są też od przemysłu okolicznego jak Kuźnice. Ciekawe są te, które związane są ze zdarzeniami, np. Ząb czy Cipki.

Za dunajcem zaczynają się Cipki © Kajman


Gdy Ela rano oznajmiła mi, że pojedziemy na Cipki trochę mnie to zaskoczyło. Ja? W moim wieku? No to jeszcze rozumiem, ale dlaczego ona chce jechać na Cipki?
Szybko się to wyjaśniło, Cipki to miejscowość obok Poronina, przez którą jedzie się na Ząb:)

Kościół w Zębie © Kajman


Nazwa Cipki jak wieść niesie, wzięła się z dziewiętnastowiecznych wycieczek ówczesnych właścicieli Zakopanego. Po co tam jeździli tego nie wiem.
Droga ładnie pnie się pod górę i docieramy do miejscowości Ząb. Tu będzie górska premia Tour de Pologne. My jedziemy zobaczyć drewniany kościół:)

Wnętrze © Kajman


W okolicy Zakopanego powstało w latach pięćdziesiątych XX wieku sporo takich kościołów. Są za młode by znaleźć się na Szlaku Architektury Drewnianej, ale stworzono dla nich Szlak Góralski:)
Po zwiedzeniu kościoła jedziemy na Gubałówkę.

Widoczek z Gubałówki © Kajman


Znana góra © Kajman


Widoczek z Gubałówki © Kajman


Na Gubałówce w pierwszej knajpce zatrzymujemy się na piwo. Już mi tu coś śmierdzi. Za dużo ludzi. To dopiero początek. Ludzie oszaleli. Takiego ścisku jeszcze nie widziałem. Na Krupówkach to jest w porównaniu z tym luzik. Ludzie jak w amoku lizą od kramu do kramu. Zachowują się jak na odpuście. Trzeba prowadzić rowery bo by się wielu porozjeżdżało. Towarzystwo jest tak ogłupiałe, że nie reaguje na dzwonek, nawet głośny gwizd jak juhasa na barany nie pomaga!

Wpadliśmy na piwo © Kajman


W dole Zakopane © Kajman


Widoczek © Kajman


Widoczek © Kajman


Po przedarciu się przez nieprzebrany tłum, który kłębił się aż do Butorowego Wierchu zjechaliśmy do Kościeliska. Zjazd fantastyczny a widoki jeszcze lepsze. Nie wiadomo było czy cieszyć się szybkością czy widokami.
Przedarliśmy się też przez zakorkowane Zakopane i pojechaliśmy na camping. Musiałem być wcześniej bo jeszcze czekał mnie wyjazd do pracy.

Tłumy na Gubałówce © Kajman


Tatry © Kajman


Giewont jeszcze raz © Kajman


Tatry © Kajman


Ktoś ładnie mieszka © Kajman


Tatry © Kajman


Pensjonat Górski Zameczek © Kajman


Widoczek na Tatry Zachodnie © Kajman




  • DST 31.92km
  • Czas 02:15
  • VAVG 14.19km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 597m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

W Zakopanem mieście głównym

Wtorek, 2 sierpnia 2011 • dodano: 04.08.2011 | Komentarze 12


magneticlife.eu because life is magnetic

Od czasu gdy wróciliśmy z Sandomierza lało. Uziemiło nas to w domu na amen. W końcu prognozy zaczęły być pomyślne. Postanowiliśmy z Elą odwiedzić stare śmieci, czyli polską stronę Tatr.

Jeździmy po Tatrach © Kajman


Ustawiliśmy nasz domek na kółkach w strategicznym miejscu czyli w Poroninie. Na forum karawaningowym polecano camping a w zasadzie agroturystykę o wdzięcznej nazwie Ogród. Miejsce okazało się sympatyczne. Jedyny ból to brak Wi Fi.

Jadę sobie © Kajman


Jak zwykle gdy przyjeżdżamy w jakieś miejsce trzeba zaopatrzyć się w aktualne mapy. Autem jedziemy do Zakopanego dokonać niezbędnych zakupów. Wielki tłum ludzi pętających się bez celu po Krupówkach szybko zaczyna mnie męczyć.

Kościół w Murzasichlu © Kajman


Łażąc po mieście nie wiem dlaczego przyczepiła się do mnie piosenka grana na góralską nutę:

W Zakopanym mieście głównym
Prasneł baca bace gównym
Hej cy go zabił cy nie zabił
Ale go kapecke słabił

Kościół w Murzaischlu wnętrze © Kajman


Na Krupówkach można spotkać na przykład pandę, harnasia z owieczką i bez, no i oczywiście biłego misia. Mnie zesłabiło kompletnie hasło białego misia do rodziców dzieciaka, któremu zrobili zdjęcie. "Za sesję zdjęciową 10 zł"

Kapliczka przy kościele © Kajman


Miałem dosyć. Jeszcze zakup sporej porcji oscypków, wyśmienitych do piwa i zbieramy się na camping. Czas na rower. Wybieramy się przed siebie bez jakiegoś konkretnego celu. Skręcamy na Murzasichle gdzie trafiamy na drewniany kościół.

Widoczek z Murzasichle © Kajman


Z Murzasichle skręcamy w kierunku Łysej Polany. Po drodze zjeżdżamy jeszcze na Zgorzelisko. Tam jest kręcony film. Ekipa czeka aż wyłonią się góry. Chba się dzisiaj nie doczeka. Robimy kilka fotek i dalej w drogę. Przez Bukowinę Tatrzańską wracamy na camping.

Nowoczesna bacówka, ma nawet kibelki © Kajman


Widoczek ze Zgorzeliska © Kajman


I jeszcze jeden © Kajman


Chcą nakręcić film o piekle © Kajman


Góry słabo widoczne, ze zdjęć filmowych pewnie nic nie będzie © Kajman


Droga z Łysej Polany na Bukowinę Tatrzańską © Kajman


Droga z Bukowiny Tatrzańskiej do Poronina © Kajman


Widoczek © Kajman


Widoczek © Kajman


Trzeba się posilić na trasie Tour de Pologne © Kajman




  • DST 118.14km
  • Teren 19.00km
  • Czas 06:49
  • VAVG 17.33km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 767m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzyżtopór

Poniedziałek, 25 lipca 2011 • dodano: 29.07.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

Z Sandomierza do domu wyjechaliśmy na dwie godziny przed oberwaniem chmury, które dokonało tak wielkich zniszczeń w mieście. Jeszcze wieczorem, gdy wracaliśmy na camping i stanęliśmy pod sandomierską skarpą starego miasta, Ela stwierdziła, że większa ulewa może ją obsunąć. Niestety miała rację:(

Zamek Krzyżtopór © Kajman


W dniu wyjazdu mięliśmy jeszcze zwiedzić rowerami gminę Dwikozy. Na szczęście byliśmy na tyle zmęczeni po tej wycieczce, że sobie odpuściliśmy. Gmina Dwikozy też bardzo ucierpiała. Gdybyśmy tam pojechali, utknęlibyśmy w Sandomierzu na amen.

Jedziemy wsród sadów © Kajman


Naszą ostatnią wycieczkę z campingu w Sandomierzu pięknie opisała Ela na swoim blogu. Ujęła rys historyczny i legendy więc ja przedstawię wycieczkę w wersji komiksowej:)
Celem był zamek Krzyżtopór w Ujeździe i Opatów.

Przed Ossolinem w szczerym polu stoi figura z 1779 roku. © Kajman


W Ossolinie jest Kaplica Betlejemska, wygląda jak ziemienka © Kajman


Przed nią też jest bardzo stara figura, napisy zatarł czas © Kajman


Ruiny pałacu Ossolińskich w Ossolinie © Kajman


Wylazłem na górę i tyle tam zobaczyłem © Kajman


Wejść było łatwo, gorzej zejść © Kajman


Kolegiata w Klimontowie, takiego obiektu niepowstydziłoby się duże miasto © Kajman


Kościół ufundowany w 1637 r. przez Jerzego Ossolińskiego © Kajman


Wieże, przedsionek i kopułę ukończono dopiero w XVIII w © Kajman


Wnętrze kolegiaty jest bardzo bogato zdobione © Kajman


Wnętrze kolegiaty w Klimontowie © Kajman


Sporo jest tablic epitafijnych © Kajman


Przed kolegiatą jest pomnik powstańców z 1863 r © Kajman


Inną atrakcją Klimontowa jest klasztor Dominikanów © Kajman


Inny Ossoliński - Jan podjął w 1613 r. decyzję o sprowadzeniu do Klimontowa dominikanów © Kajman


Obecnie w klasztorze trwają prace renowacyjne i nie można wejść do środka © Kajman


Na protesty robotników powiedziałem, "ich nicht fersztejen" i fociłem dalej © Kajman


Prace są zaawansowane, finansowanie, unia i kuria, koszt 2 mln zł © Kajman


Ołtarz w kaplicy przyklasztornej © Kajman


Widoczek z drogi, w takich domkach mieszkają ludzie © Kajman


W końcu docieramy do Ujazdu i zaczynamy zwiedzanie zamku Krzyżtopór © Kajman


Krzyżtopór to najwspanialsza rezydencja wzniesiona w Polsce na początku XVII wieku © Kajman


Do czasu powstania Wersalu, był to największy pałac w Europie © Kajman


Z zewnątrz surowy, pięcioboczny bastion © Kajman


W środku olśniewający swoim przepychem dziedziniec © Kajman


Jak w koloseum © Kajman


Parter © Kajman


Piętro © Kajman


Zamek w zamku © Kajman


W pełnej krasie zamek istniał raptem 11 lat © Kajman


W 1655 r zamek zajęli Szwedzi, podstępem, bez jednego wystrzału © Kajman


Szwedzi zrabowali całe wyposażenie zamku i archiwa Ossolińskich © Kajman


W 1770 roku po walkach konfederacji barskiej zamek zniszczono i od tego czasu pozostaje w ruinie © Kajman


Jedziemy do Opatowa i zwiedzamy kolegiatę © Kajman


Zachowana od XII wieku do naszych czasów © Kajman


Wnętrze kolegiaty zachwyca chociż jest ciemno © Kajman


Zwiedzamy bramę warszawską © Kajman


W Opatowie jest ładny rynek, odpuszczamy sobie zwiedzanie podziemnej trasy © Kajman


Na rynku jest pomnik powstańców z 1863 roku © Kajman


Polami przedzieramy się do Tudorowa, ale GPS myli trasę i dodaje nam jeszcze sporo terenu:( © Kajman


Docieramy do pałacy Karskich we Włostowie © Kajman


Był tu prąd, CO, woda ciepła i zimna, telefon, zniszczył go PGR © Kajman


Ostatnia fota murów pałacu i na camping, leje coraz bardziej © Kajman




  • DST 66.18km
  • Czas 03:32
  • VAVG 18.73km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 362m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo sandomierskie

Niedziela, 24 lipca 2011 • dodano: 26.07.2011 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Będąc w Tarnobrzegu chcieliśmy zwiedzić część księstwa sandomierskiego leżącą po drugiej stronie Wisły, ale ktoś ukradł prom i ze zwiedzania były nici:(
Jest to ważna część księstwa wiec odpuścić jej nie można. Postanowiliśmy z Elą zobaczyć to co nie odwiedzone kosztem lasów janowickich gdzie mieliśmy się wybrać. Wyruszamy do Koprzywnicy:)

Rynek w Koprzywnicy © Kajman


Przebieg trasy opisała Ela, że sady, że można się brzoskwiń najeść (ale ukradkiem), że płasko, to już wiadomo. O zwiedzonych zabytkach też napisała, je skupię się na ogólniejszej historii tych ziem.

Szkoci pilnują pomnika © Kajman


Księstwo sandomierskie jest chyba najśmieszniejszym a zarazem jednym z najważniejszych księstw piastowskich. Powstało w zasadzie na mocy testamentu Bolesława Krzywoustego. Płodny był chłopina. Najstarszemu synowi wyznaczył Śląsk. Coś o tym pisałem przy okazji wycieczek w okolicach Bolkowa. Efekt był taki, że na wieki Śląsk diabli, a w zasadzie najpierw Czesi, później Niemcy wzięli:(

Ulica Salve Regina, identyczna jak wąwóz królowej Jadwigi © Kajman


Z drugą żoną napłodził jak królik. I dosłownie i w przenośni bo zmajstrował 12 sztuk potomstwa z czego w wieku dziecięcym zmarła trójka. Dziewuchy się nie liczą, albo za mąż albo do klasztoru. Chłopaków zostało żywych czterech.

Wisła troche rozlała © Kajman


Najstarszy Bolek Kędzierzawy dostał Mazowsze i Kujawy, Mieszko Stary Wielkopolskę, a z dwoma najmłodszymi zaczęły się jaja, nie było co im zapisać. W końcu Heniowi wydzielono księstwo sandomierskie a najmłodszego Kazka zwanego Sprawiedliwym postanowiono wysłać do klasztoru.

Klasztor Cystersów w Koprzywnicy © Kajman


Dla Henia specjalnie wydzielono księstewko, żeby się nie rzucał, że nic nie dostał. Stało się to kosztem Małopolski, która miała być dzielnicą senioralną. Sandomierszczyzna więc stała się kluczem do królestwa co pokazał mały Władek zwany Łokietkiem 200 lat później.

Kloasztor Cystersów w Koprzywnicy © Kajman


Osoba Henryka pierwszego księcia sandomierskiego pojawia się z reguły tylko przy okazji fundacji na rzecz Kościoła. Co ciekawe z tytułem księcia sandomierskiego występuje sporadycznie, określany jest raczej jako syn Bolesława Krzywoustego, czy brat Bolesława IV Kędzierzawego.

Klasztor Cystersów © Kajman


Najbardziej znanym czynem księcia sandomierskiego jest jednak wyjazd wraz z rycerzami polskimi w 1154 do Ziemi Świętej, gdzie zapragnął bronić Jerozolimy przed Saracenami. Spędził tam zapewne rok, skąd powrócił w nimbie świętości. Przyczepił się ten nimb do sandomierszczyzny mocno. Z tej ziemi pochodzi Bolek Wstydliwy, o którym pisałem przy okazji wycieczek po Ojcowie. Tu mieszkała też Salomea i jakiś czas św Kinga.

Klasztor z zadniej strony © Kajman
.

Henio postanowił nawracać sąsiadów. Wybrał się na Prusów chcąc mieczem i ogniem pokazać im prawdziwą wiarę. Niestety podczas wyprawy zginął bezpotomnie. Wtedy księstwo objął Kazio Sprawiedliwy. Za cholerę nie chciał być księdzem więc został księciem. On dał przykład, że kto włada księstwem sandomierskim, zostaje władcą Małopolski a później może całego państwa polskiego.

Herb Leliwa na ścianie klasztoru © Kajman


Księstwo sandomierskie nie było w zasadzie miejscem walki bratobójczej pomiędzy Piastami. Było za to obiektem pożądania wszystkich Piastów i o nie się lali. Było też pierwszym celem napadów tatarskich. Kilka razy zrównali je z ziemią.

Sanktuarium w Sulisławoicach © Kajman


Co ciekawe, do księstwa sprowadzano zakonników chyba ze wszystkich klasztorów. Prekursorem był Henio, który sprowadził Joannitów do Zagości. Klasztorów ci tutaj dostatek.

Stary kościół w Sulisławicach © Kajman


Koprzywnica jest jedną z najstarszych osad w regionie sandomierskim. Rozwinęła się przy erygowanym w 1183 - 1185 r. opactwie cystersów, do którego należała do końca XVIII w. Położona przy średniowiecznym szlaku z Zachodu przez Śląsk, Kraków na Sandomierz i Ruś, otrzymała prawa miejskie w 1268 r.

Tablica © Kajman


I znów ciekawostka. Mnichów w Koprzywnicy miało być minimum 20. Aby dobrze im się wiodło dostali dziesięcinę z 20 wsi!!! Nic dziwnego, że w księstwie powstawały na totalnym zadupiu obiekty sakralne, których nie powstydziłyby się duże miasta. Widać to do dziś, ja oglądając te obiekty byłem w dużym szoku!

Slisławice Sanktuarium © Kajman


Najsławniejszym i najbardziej żywotnym obecnie Sanktuarium Maryjnym w diecezji sandomierskiej są Sulisławice. Sanktuarium tworzy zabytkowy zespół dwóch kościołów. Stary, mniejszy rozmiarami, zachował późnoromańskie detale architektoniczne. Nowy, neogotycki z II poł. XIX w. powstał wskutek rozwoju sanktuarium.

Wnętrze © Kajman


I jest ściezka rowerowa © Kajman


Zwiedzając księstwo wpadliśmy jeszcze do Łoniowa gdzie znajduje się pałac Moszyńskich. Rodzina wywodzi się od nieślubnej córki króla Augusta II Mocnego i Hrabiny Cosel. Pałacyk jest przepiękny:)

Czasmi dobrze być nieślubną córką:) © Kajman


Ponieważ wyjechaliśmy późno, do Sandomierza dotarliśmy przed zmrokiem. Szybko przebraliśmy się w cywilne ciuszki i myk na rynek. Trzeba zrobić kilka nocnych fotek.

Na Wiśle pojawił się statek © Kajman


Jesteśmy blisko, widać zamek © Kajman


Pierwsze kroki skierowaliśmy do Zielonej Budki gdzie są przepyszne lody. Niestety zaczyna kropić. Trzeba się schronić pod jakimś dużym parasolem. Gdy tylko usiedliśmy, natychmiast pojawiła się pani kelnerka, cóż trzeba się trochę poalkoholizować:)

Chciał nie chciał trzeba pić:) © Kajman


Ela zamawia Czerwonego Kapturka, w którym miał być gin a był głównie sok malinowy. Tak podejrzewałem. Zastanawiam się nad miodami sandomierskimi. Do wyboru są dwa. Jeden nazywa się Nocna Straż i ma być miód z korzeniami, drugi to Duch Strażnika. W składzie tego cuda pisze, że to miód z sokiem z lornetki.

Nocny rynek w Sandomierzu © Kajman


Pytam przemiłą panią kelnerkę jak z lornetki wyciskają sok i jaki jest on w smaku. Nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć więc nie chcąc ryzykować wybieram Nocną Straż. Trzeba przyznać, że wyśmienita:)

Sandomierski rynek nocą © Kajman


Tu wyjeżdża Ojciec Mateusz gdy jedzie na rynek © Kajman


Tam są pyszne lody © Kajman


Ratusz i pomnik, który rano pilnowali Szkoci © Kajman


Trzeba wracać do naszego domku na kółkach i zrobić jakiś porządny gin z tonikiem bo te wymyślne drinki tylko człowieka rozochocą:)

Idziemy do domu © Kajman


Zrobiliśmy też zakupy pamiątek z ziemi sandomierskiej. Krówki sandomierskie pakowane w papierki z wizerunkami zabytków Sandomierza, krówki Ojca Mateusza (ale jaja), krówki opatowskie i co najważniejsze butle słynnego miodu sandomierskiego:)

Pamiątki © Kajman


Zdjęcie poniżej zrobiliśmy dzisiaj dla WrocNama bo pytał o kotwicę na rynku w Sandomierzu. Nocne zdjęcie niestety nie wyszło.

Dla WrocNama kotwica © Kajman




  • DST 86.85km
  • Czas 04:52
  • VAVG 17.85km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Baranów i dziwny Tarnobrzeg

Sobota, 23 lipca 2011 • dodano: 24.07.2011 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Jest w Polsce niepowtarzalny zamek. Pamiętałem go z dzieciństwa gdy byłem tam z rodzicami na wycieczce. Wtedy zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Trzeba zweryfikować wspomnienia z rzeczywistością. Jedziemy z Elą do Baranowa Sandomierskiego:)

Rynek w Baranowie © Kajman


Wyjeżdżamy z Sandomierza, pogoda jest piękna. Gdy wyjechaliśmy z miasta pierwszy szok. Nie pamiętam wycieczki, abym przejechał 40 kilometrów i nie zrobił żadnego zdjęcia. Tu na trasie nie ma co focić, albo pole, albo wioska niezbyt ciekawa, albo las.

Wisła w Sandomierzu © Kajman


W końcu docieramy do Baranowa. Zamek jest jeszcze piękniejszy niż go zapamiętałem. Wrażenie psuje jednak wielki namiot rozstawiony na dziedzińcu, w którym robione są jakieś przyjęcia:(

Droga do zamku © Kajman


Rezydencję w Baranowie Sandomierskim wzniesiono w drugiej połowie XVI w. z inicjatywy starosty radziejowskiego Rafała V Leszczyńskiego herbu Wieniawa. Początkowo był tu dwór renesansowy a w zamek rozbudował go jego syn - wojewoda brzeski Andrzej Leszczyński.

Najstarsze skrzydło © Kajman


Wcześniej, bo jeszcze w XIV w. znajdowała się tu gotycki dwór obronny lub wieża obronno-mieszkalna Baranowskich herbu Grzymała o której pisał Jan Długosz. Jej szczątki odkryli archeolodzy pod dziedzińcem zamkowym. Po Baranowskich jej właścicielami byli Kurozwęccy, Tarnowscy i Górkowie.

Brama czyli skrzydło frontowe © Kajman


Starsze dzieje Baranowa opisuje dziejopis osady Antoni Schneider, który przypisuje budowę pierwotnego obiektu obronnego Bogusławowi Jaksycowi herbu Gryf jeszcze w XII w. Potem miał on należeć do rodu Gozdawów, którzy podejmowali tu Kazimierza Wielkiego. Po śmierci Pawła Gozdawy podczas wyprawy na Ruś Czerwoną, ten sam król przekazał jego majątek Pietraszowi z Małachowa herbu Grzymała, który uratował mu życie. Od Pietrasza wywodzą się Baranowscy.

Zamku bronią dwie armaty © Kajman


Zamek przechodził z rąk do rąk, ale największy wkład w budowę mieli Leszczyńscy. Ich herb jest wszędzie, Cały czas trwa renowacja zamku a efekty budzą duży szacunek:)
Zwiedzających bardzo zainteresował mały kotek, który upolował ptaszka:(

Kot morderca © Kajman


Z zamkiem związanych jest kilka legend.
Pierwsza z legend baranowskich dotyczy czasów, gdy obecnego zamku jeszcze nie było, a właścicielem osady z dworem obronnym był rycerz Jakszyc. Pragnął on powiększyć swą siedzibę, jednak z względu na słabe zaludnienie okolicy trudno było mu znaleźć siłę roboczą, tym bardziej że był skąpy i oferował bardzo skromną zapłatę.

Herb Leszczyńskich © Kajman


Wysłał więc swych ludzi na daleką Warmię, aby sprowadzili mu jeńców, których będzie można zaciągnąć do pracy prawie za darmo. Wyprawa się udała i wkrótce rozpoczęto budowę nowej rezydencji. Wśród jeńców była piękna kobieta o imieniu Auela, która po pewnym czasie zwróciła uwagę Jakszyca.

Dziedziniec © Kajman


Zaczął traktować ją lepiej niż pozostałych, aż w końcu zaproponował małżeństwo. Auela odrzuciła jednak propozycję co rozsierdzio okrutnego pana na Baranowie. Kazał ją bić i głodzić. Auela namówiła resztę swoich towarzyszy i razem postanowili nie tylko zbiec, ale i dać nauczkę swemu ciemiężycielowi.

Klatka schodowa © Kajman


Gdy pewnego dnia nadarzyła się okazja, wszyscy uciekli uprowadzając także Jakszyca. Odwdzięczyli mu się tym samym - musiał pracować jak niewolnik w grodzie na Warmii. Stopniowo zachodziła w nim przemiana, stawał się coraz lepszym człowiekiem. Wreszcie postanowiono go zwolnić.

I jeszcze raz © Kajman


Gdy po latach wrócił do swego zameczku, ludzie bardzo obawiali się jego gniewu, mógł bowiem oskarżyć ich o umożliwienie porwania. Jakszyc jednak zmienił się nie do poznania i nikogo już w życiu nie skrzywdził.

Ela na zamku © Kajman


Inne podanie ma miejsce w czasie "potopu" szwedzkiego. Była akurat wigilia, więc pan zamku Rafał Leszczyński wyruszył z darami do obozu partyzantów Czarnieckiego stacjonujących w obozie nad Sanem. W zamku pozostała tylko córka Leszczyńskiego i służba zajęta przygotowywaniem wieczerzy.

Ołtarz w kaplicy zamlowej. Malowidło Malczewskiego © Kajman


Wtem ktoś krzyknął: "Szwedzi idą!". Po chwili do zamku zaczęli wbiegać w panice mieszkańcy Baranowa szukający tu schronienia. Młoda Leszczyńska nie ulękła się, rozkazała zaryglować bramę i poszła do baszty, w której znajdował się kaplica.

Witraż w kaplicy © Kajman


Tam zaczęła się żarliwie modlić przed słynącym cudami obrazem Matki Boskiej. Gdy Szwedzi przystąpili do szturmu bramy, nakazała otworzyć tajne przejście łączące zamek w Baranowie z Sandomierzem. Wszyscy udali się do lochu, ale sama Leszczyńska poszła nadal modlić się do kaplicy.

Ciekawy sufit © Kajman


Piękny sufit © Kajman


Wtem w oknie zobaczyła wielką czarną chmurę, która spowiła niebo. Posypał się z niej kamienny grad, który wywołał popłoch wśród Szwedów. Ich zbroje były bowiem za słabe, aby oprzeć się spadającym na nich z potworną siłą kamieniom.

Komnata zamkowa © Kajman


Można zagrać w wista © Kajman


Najeźdzcy rozbiegli się więc w popłochu, a zamek i ukrywający się w nim ludzie zostali uratowani. Podczas pasterki wszyscy uroczyście podziękowali Bogu za ocalenie. Podobno ci co stali najbliżej młodej Leszczyńskiej widzieli otaczający ją obłok, który znikł po nabożeństwie.

Ogrody zamkowe w budowie © Kajman


Zamek od strony ogrodu © Kajman


Z Baranowa jedziemy do Tarnobrzegu. Tam jest pałac Tarnowskich i piękny rynek. Chcemy też przeprawić się promem na drugą stronę Wisły. Zwiedzanie zaczynamy od rynku i klasztoru Dominikanów

Pomnik Bartosza Głowackiego na rynku w Tarnobrzegu © Kajman


Historia klasztoru dominikanów w Tarnobrzegu wiąże się w sposób nierozerwalny z obecnością na tym terenie rodu Tarnowskich, którzy pojawili się tu w połowie XIV wieku. Stanisław Tarnowski, w końcu XVI stulecia podjął starania, najpierw u króla Stefana Batorego, potem Zygmunta III Wazy o zezwolenie na założenie miasta na gruntach Miechocina, na "surowym korzeniu", może niejako celem utworzenia "Nowego Tarnowa", czyli zrekompensowania ostatecznej utraty Tarnowa w 1570 roku.

Klasztor Dominikanów w Tarnobrzegu © Kajman


Kasztelan sandomierski dopiął swego w 1593 roku, kiedy to za zgodą króla Zygmunta III Wazy, aktem lokacyjnym z 28 maja założył miasto prywatne Tarnobrzeg, na prawie magdeburskim, z przywilejem składu wina i dwóch jarmarków w ciągu roku. Z tym okresem, wiązane jest pojawienie się obrazu Matki Bożej.

Wnętrze © Kajman


Ciekawe co nieszczęśnik narozrabiał © Kajman


Jedziemy szukać pałacu Tarnowskich w Tarnobrzegu. Budowa zamku została zapoczątkowana w XV wieku jako wieżowy dwór obronny. W XVII i XVIII wieku został adoptowany przez rodzinę Tarnowskich i przebudowany. Do zamku dodano system fortyfikacji bastionowych. W 1830 roku zamek został ponownie przebudowany na rezydencję.

Pałąc Tarnowskich © Kajman


Teraz czas przeprawić się na drugą stronę Wisły. Tu drugi szok. Długo krążymy po Tarnobrzegu by znaleźć prom. GPS zgłupiał. Co chwilę wjeżdżamy na rynek. Gdy w końcu docieramy na przystań, okazuje się, że prom ukradli. Nie pozostaje nam nic innego jak wracać na camping:(

Ukradli prom © Kajman


Czego to ludzie nie postawią sobie w ogrodzie © Kajman