Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:696.81 km (w terenie 90.00 km; 12.92%)
Czas w ruchu:42:23
Średnia prędkość:16.44 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:4351 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:58.07 km i 3h 31m
Więcej statystyk
  • DST 15.92km
  • Czas 00:56
  • VAVG 17.06km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Litwa, rekonesans

Piątek, 9 lipca 2010 • dodano: 09.07.2010 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Wczoraj po 14 godzinach jazdy autem i pokonaniu 777 km, dotarliśmy do Troków na Litwie. Dzisiaj przyszedł czas na rekonesans. Trzeba zobaczyć jak tu jest i obalić jakieś stereotypy tkwiące w naszym umyśle.
Jedziemy do miasta rozejrzeć się i trochę pozwiedzać:)

Symbol Litwy zmaek w Trokach © Kajman


Na początek kilka informacji ogólnych, acz przydatnych dla osób wybierających się na Litwę.
Na pierwszy rzut oka są bardziej do przodu niż my. Drogi są świetne a ruch mały. Pieniądze można pobrać w bankomatach (za 500 litów 598 zł). Można płacić też kartami kredytowymi, chociaż to jest chyba mniej popularne niż u nas.

Tablica © Kajman


Paliwo na stacji jest tańsze niż w Polsce. Ceny w sklepach są porównywalne, piwo kosztuje 2,66 lita czyli niecałe 3 zł. Obiad w knajpie można zjeść za 12 żł. Okolice Trok, to Wileńszczyzna czyli można spokojnie dogadać się po polsku. W knajpach mówią po polsku, angielsku i niemiecku. Nie jest źle:)

Dawna stolica Litwy © Kajman


W sklepie zapytałem przypadkową panią po polsku, jakie piwo na Litwie jest najlepsze? Pani piękną polszczyzną zareklamowała mi kilka gatunków:)
W informacji turystycznej również można było mówić po polsku, a panie były bardzo uczynne.

Będzie z czego planować wycieczki © Kajman


Camping jest na przyzwoitym poziomie. Toalety czyste, knajpka ekstra, nie ma tłoku. Litwę większość turystów traktuje przelotowo, japoński styl zwiedzania, fotka, zaliczone i dalej. To chyba błąd, wydaje się, że tu można spędzić ciekawe wakacje. O klasie campingu niech świadczy jeszcze fakt, że mogę korzystać z internetu:)
Cena nie jest straszna, 72 zł za wszystko na nas dwoje.

Fajna miejscówka © Kajman


Jedziemy z Elą pozwiedzać Troki. Zamieszkuje tu jeden z najmniejszych narodów świata, Karaimi. Jest ich na całym świecie około 5000, w Trokach kilkuset. Sprowadził ich tu Witold. Zachowali swoją kulturę, religię i język do dziś. Słyną z rewelacyjnej kuchni:)

Najlepsza na świecie restauracja koraimska © Kajman


Na widok menu, a raczej jego treści Ela wpadła w jakiś amok. Faktycznie jedzenie jest wyśmienite. Ilość dań do wyboru oszałamiająca a menu jest napisane między innymi po polsku:)

Pierogi karaimskie © Kajman


Karaimi są narodem pochodzenia tureckiego. Religię mają opartą o Torę ale nie są Żydami. Nawet w czasie okupacji hitlerowskiej, Niemcy się ich nie czepiali. Torę wyznają bardziej ortodoksyjnie niż Żydzi.

Świątynia karaimska © Kajman


Wnętrze i kapłan © Kajman


Zwiedziliśmy muzeum karaimskie. Ja poszedłem pierwszy a Ela pilnowała rowerów. Pani w muzeum zrobiła mi wykład piękną polszczyzną, że tu nie kradną i możemy zwiedzać muzeum razem. Widząc, że nie reaguję, zadeklarowała się popilnować rowerów:)

Muzeum karaimskie © Kajman


W muzeum © Kajman


Do dziś zachował się również charakterystyczny styl zabudowy. Drewniane domki są na ulicy Karaimskiej.

Ulica Karaimska © Kajman


Inna część tej samej ulicy © Kajman


Zwiedziliśmy też Cerkiew Narodzenia Matki Boskiej. Cerkiew powstała w XIX wieku. Dla mnie była atrakcją. Jest piękna a ja dawno w cerkwi nie byłem. Zaskoczyła mnie w środku czaszka na grobie:)

Cerkiew w Trokach © Kajman


Wnętrze cerkwi © Kajman



W Trokach są dwa zamki. Dzisiaj zwiedziliśmy starszy z nich. Zamek zburzyli Krzyżacy. Był cały czas w ruinie i tak też jest opisywany w przewodnikach. Teraz Litwini postanowili go odbudować:(
Ciekawe po co?

Wieża zamkowa © Kajman


Plac zamkowy © Kajman


Jakiś piec na placu zamkowym © Kajman


Rekonesans uważam za bardzo udany. Wróciliśmy na camping i postanowiliśmy trochę popływać kanadyjką po jeziorze. Samo jezioro jest niesamowicie czyste. Woda jest w miarę ciepła. To będzie jego atutem jutro bo ma być 35 stopni:)

Nowy zamek z końca XIV wieku © Kajman


Lajcik na jeziorze © Kajman


Pałac Tyszkiewiczów, tam pewnie pojedziemy jutro © Kajman


Kategoria Litwa


  • DST 88.69km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:54
  • VAVG 15.03km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Podjazdy 1202m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orawa i Tatry Zachodnie

Niedziela, 4 lipca 2010 • dodano: 05.07.2010 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj przyszedł czas na realizację dawno planowanej wycieczki do Doliny Rohaczkiej czyli Doliny Rogaczy. Punkt 6 meldujemy się w punkcie wyborczym, głosujemy (jesteśmy pierwsi) i raźno ruszamy do Twardoszyna.

Schronisko w Dolinie Rohaczskiej © Kajman


Do Twardoszyna dojeżdżamy autem. Tam je zostawiamy i już na rowerach przez Trstenę jedziemy do Vitanowej. Ela jedzie na Kellysku a ja tym razem na Accencie. W końcu po to ten rower został stworzony, by jeździć nim po górach. W Vitanowej skręcamy do Orawicy. Tam są dwa baseny termalne.

Nowy basen termalny w Orawicy © Kajman


Nowy basen i piękny wyciąg narciarski, powstały ze znacznym udziałem kapitału zakopiańskiego. Jest rzeczywiście bardzo fajny. Zaraz obok znajduje się drugi stary, ale wyremontowany basen. Oba stanowią cel weekendowych wycieczek mieszkańców Śląska i Małopolski.

Drugi basen © Kajman


W Orawicy tuż nad basenami, znajduje się bardzo przyjemny i niezbyt drogi camping. Można wyjechać drogą koło campingu w górę i zobaczyć piękny Giewont w całej okazałości. Postanowiłem się tam wytelepać żeby zrobić zdjęcie. Przecież jadę Accentem i podjazd po kamoloach nie jest mi straszny:)

Jadę zrobić zdjęcie Giewontu © Kajman


Giewont © Kajman


Z Orawicy jedziemy do Zuberca. Droga mocno pnie się w górę. Kiedyś już po tej drodze jeździliśmy na rowerach, zdychaliśmy wtedy pod każdym większym podjazdem. Wtedy były to inne rowery i inna kondycja. Pamiętam jak podziwiałem ludzi, którzy byli w stanie tam podjechać!!!
Dzisiaj bez większego trudu pokonujemy te podjazdy:)

Pokazuje się Zuberec © Kajman


W Zubercu czas na lody. Dalej jedziemy do Muzeum Ziemi Orawskiej. Jest to chyba najładniejszy skansen jaki widziałem. Zwiedzaliśmy go już kilka razy, więc dzisiaj zatrzymujemy się tam na obiad w uroczej restauracji. Pierogi i bryndzowe haluszki stawiają nas na nogi.

Czas też na piwko © Kajman


Jeżeli będziecie kiedyś w tamtej okolicy, szczerze polecam zwiedzenie skansenu. Jest on pięknie położony nad potokiem. Można zobaczyć kościół, szkołę, domy i uprawy, można też pojeździć bryczką. Robi duże wrażenie.

Kościół w skansenie © Kajman


Chałupa dyrekcji skansenu. Antena satelitarna tam nie pasuje:( © Kajman


Krzyż, tym razem z aniołkami © Kajman


Na Orawie występuje wiele miejscowości o swojsko brzmiących nazwach. Co ciekawe, po polskiej stronie jest miejscowość Zubrzyca, w której też jest skansen:)

Gdzie ja jestem? © Kajman


Pojadłszy i popiwszy co nieco, czas zmierzyć się z jednym z trudniejszych podjazdów na Słowacji. Przed nami 10 kilometrów mocno pod górę. Mamy dostać się na wysokość 1373 m. n.p.m.
Widoki będziemy mieli piękne:)

Widoczek © Kajman


Rohaczska dolina ciągnie się pod Wołowiec. Mamy widok na Rohacze i inne szczyty. Droga jest cały czas asfaltowa, ale jest na niej mnóstwo ludzi. Zaparkowane na poboczu samochody ciągną się kilometrami.

Widoczek © Kajman


Widoczek © Kajman


Przy drodze znajduje się wiele ławeczek i miejsc odpoczynku dla znużonych ciężką drogą turystów. Szlakiem tym można się dostać do Rohaczskich ples. Są to malutkie, ale urocze jeziorka pod szczytami Rohaczy. Jest tam też piękny wodospad.

Jedno z miejsc odpoczynku © Kajman


Robiąc powyższe zdjęcie zatrzymałem się na chwilę. Ela pojechała dalej i zniknęła mi z oczu. Po chwili jadę dalej i dojeżdżam na rozstaje dróg. Eli nie ma. Nie wiem czy pojechała zobaczyć wodospad, czy do schroniska. Wykonuję telefon, ale nie odbiera. Myślę sobie, pewnie pojechała do wodospadu i skręcam w prawo.

Na rozstaju dróg © Kajman


Tam jej nie ma. Zawracam, wjeżdżam w jeszcze jedną drogę, tam też jej nie ma. Jadę więc do schroniska i tam ją odnajduję.
Przy schronisku jest maleńkie jeziorko i piękne widoki.

Jeziorko © Kajman


Widoczek © Kajman


Pora wracać. Przez Zuberec jedziemy do miejscowości Podbiel. Są tam ciekawe ruiny. Kiedyś myślałem, że to jakiś pałac. Później dowiedziałem się, że to huta, ale myślałem, że to huta szkła z, którego produkcji słynęła Orawa. Teraz postawiono tablicę i w końcu dowiedziałem się, że to huta żelaza.

Kto by pomyślał, że to huta żelaza © Kajman


Wielki piec © Kajman


Tablica © Kajman


Orawa jest chyba najbiedniejszą dzielnicą Słowacji. Słowacy mówią, że tam diabeł mówi dobranoc. Kiedyś wioski były budowane tak, że stał dom koło domu. Podwórka były maleńkie. Ten styl zabudowy pozostał do dziś. Można tam znaleźć wiele bardzo starych, walących się, ale zamieszkałych domów.

Tu ogródek jest spory © Kajman


Mam dużą ochotę skręcić z Podbieli do Zamku Orawa. Jest tam 16 kilometrów w jedną stronę, ale Ela mówi, że ma dość na dzisiaj więc wracany do Twardoszyna.

Ratusz w Twardoszynie © Kajman


Okolice Twardoszyna były zasiedlone już w starożytności. W okolicach miasta odkryto liczne pozostałości słowiańskich osad z IX wieku. Już w tych czasach doliną Orawy wiódł szlak handlowy z Węgier do Polski. Prawdopodobnie za króla Andrzeja II w miejscu dzisiejszego miasta powstała węgierska komora celna.

Ratusz od frontu © Kajman


W XII wieku Twardoszyn miał 100-200 mieszkańców. Przywilejem z 15 lipca 1369 król Ludwik I Andegaweński nadał mu prawa miejskie. W XVII wieku doszło do upadku miasta na skutek wojen tureckich i powstań antyhabsburskich. W XVIII wieku miasto się odrodziło, w 1777 stało się nawet siedzibą władz powiatu.

Pomnik © Kajman


Inny pomnik © Kajman


Najstarszym zabytkiem miasta jest drewniany gotycki kościółek z II połowy XV wieku z barokowym ołtarzem z XVIII wieku, zapisany wraz z innymi drewnianymi świątyniami słowackich Karpat na liście światowego dziedzictwa UNESCO w 2008 roku.

Drewniany kościół © Kajman


W 2008 roku Słowacy wpisali drewniane kościoły na listę UNESCO i teraz kasują wszystkich za wejście a nawet za robienie fotek. Było już za późno więc kościół pooglądaliśmy z zewnątrz.
Po zwiedzeniu Twardoszyna zapakowaliśmy rowery na bagażnik i pojechaliśmy do domu.

Trzeba płacić © Kajman


W drodze powrotnej natknęliśmy się na potężny korek. Zaczynał się już daleko przed zaporą w Tresnej. Zawróciłem i pojechałem przez Kocierz. Tam okazało się, że droga jest zamknięta. Znanymi sobie objazdami wydostałem się na przełęcz.
Trzeba będzie sprawdzić co tam się stało.



  • DST 72.47km
  • Teren 22.00km
  • Czas 03:27
  • VAVG 21.01km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Podjazdy 303m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miała być Pszczyna

Czwartek, 1 lipca 2010 • dodano: 01.07.2010 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano pomyślałem sobie, że fajnie byłoby zacząć lipiec jakąś setką. Nie miałem zupełnie koncepcji gdzie by tu pojechać. Wymyśliłem sobie Pszczynę.
Do Rajska zajechałem doskonale znaną sobie drogą. W Rajsku wpisałem w Garmina prowadź do... Pszczyna:)

Gdzieś w okolicy Brzeszcz © Kajman


Starość nie radość. Gdy ustawiłem urządzenie raźno ruszyłem w drogę, jedyne co zapomniałem, to włączyć stoper. Zorientowałem się po 6 kilometrach. Byłem wściekły na siebie, ale wtedy przypomniał mi się dowcip.

Dwóch staruszków, siedząc na ławce w parku zastanawia się co lepiej mieć, Parkinsona czy Alzhajmera? W pewnym momencie jeden z nich rozstrzyga spór. Lepiej rozlać niż zapomnieć wypić!!!

Stawy w okolicach Woli © Kajman


Garmin wprowadza mnie pięknie na drogę rowerową R-4. Od razu zaczyna się teren. Piękna trasa prowadzi mnie wzdłuż stawów, które zaczynają się tuż za Brzezinką. Urządzenie nawiguje pięknie po ścieżkach rowerowych. Jazda lasem to sama radość:)

Stawy © Kajman


Ptaki pięknie śpiewają, mewy okrutnie się drą. Jednym słowem raj i sielanka. Drogi utwardzone, ale zdarzają się odcinki z samą koleiną i trawą na pół metra.

Drące się mewy © Kajman


W pewnym momencie jadąc asfaltem wyprzedzam dziadka jadącego na zacnym rowerze "zdezelowana Ukraina". Jadę sobie z prędkością około 25 km/godz, patrzę a tu dziadek wyprzedza mnie!!! Koniec świata!!! Tak być nie może!!
Naciskam mocniej, wyprzedzam dziadka. Przez około 3 kilometry jadę z prędkością około 40 km/godz.

Kopalnia spuszcza słoną wodę i już atrakcja © Kajman


Jestem pewien, że dziadek został w kurzu i odechciało mu się wyścigów. Droga się rozwidla, skręcam w lewo i wtedy widzę, że dziadek cały czas siedział mi na ogonie!!! Skręcił w prawo.

Objechałem dookoła stawy, zaczyna dochodzić południe, upał zaczyna dawać się we znaki. Wtedy odechciało mi się setki a zachciało zimnego piwa.
Piwo jest w domu, przestawiam nawigację i jadę uzupełnić płyny, Pszczyna może poczekać na kolejną wizytę:)

Gdzieś w Wilamowicach © Kajman