Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Zamki pałace dwory

Dystans całkowity:3392.43 km (w terenie 312.48 km; 9.21%)
Czas w ruchu:206:09
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:27571 m
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:64.01 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • DST 11.48km
  • Teren 11.48km
  • Czas 00:53
  • VAVG 13.00km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolory jesiennej Jury

Niedziela, 2 października 2011 • dodano: 03.10.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano otworzyłem oko i popatrzyłem przez okno w dachu przyczepy. Widok nie był zachęcający. Zobaczyłem czarne chmury przewijające się nisko nad ziemią. Na szczęście szybko się przewinęły i wyszło piękne słońce.
Postanowiliśmy z Elą odwiedzić zamek Bąkowiec w Morsku.

Jest pięknie © Kajman


Wczoraj, gdy jeździliśmy z Anwi i Krzarą byłem pod wielkim wrażeniem jurajskich ścieżek rowerowych. Wszystko jest takie dopieszczone. Ostatnio na campingu w Podlesicach byliśmy pięć lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Powstały specjalne miejsca do odpoczynku dla rowerzystów, jest mnóstwo tablic informacyjnych z bardzo ciekawymi opisami. Ścieżek jest bardzo dużo i są doskonale oznaczone:)

Parking dla rowerzystów © Kajman


Tablica informacyjna © Kajman


Wiele nowo powstałych ścieżek jest pięknie wysypana szutrem, jedzie się wspaniale. Niestety jest też sporo takich, które prowadzą po piachu. Taka jest właśnie droga do Morska. Wiedziałem po czym będę jeździł więc wymieniłem koła na terenowe, ale to nic nie pomogło. Jak jest piach, koła się zapadają:(

Jurajska jesień © Kajman


Nie trzeba się śpieszyć bo widoki są piękne © Kajman


Docieramy na zamek Bąkowiec w Morsku.
Początki zamku nie mają udokumentowanej historii. Być może pierwszą drewnianą warownie wznieśli w XIV wieku. Toporczykowie którzy od nazwy dóbr Morsko przybrali nazwisko Morskich. Prawdopodobnie byli rycerzami rabusiami za co Król Władysław Łokietek odebrał im Morsko i oddał wieś w 1327 roku klasztorowi w Mstowie.

Zamek Bąkowiec w Morsku © Kajman


W dokumentach z tego okresu nie wspomina się czy w Morsku istniał zamek jednak przez analogię można przyjąć, że w czasach Kazimierza Wielkiego wzniesiono strażnicę w ramach umocnień na pograniczu Śląska i Małopolski. Możliwe jest również że zamek zbudował książę Władysław Opolczyk który pod koniec XIV wieku przez krótki czas był panem tych okolic.

Zamek z innej strony © Kajman


Wzmianka o zamku Bąkowcu i jego dziedzicu Mikołaju Strzale pochodzi z 1390 r. Wiadomo, że następnie burgrabią zamku był Piotr herbu Lis, a w latach 1413-1434 klucz bąkowiecki należał do Jana z Sieciechowic. W 1435 roku zamek wraz z przynależnymi dobrami przejął kasztelan sądecki Krystyn z Koziegłów i jego potomni.

Nie można wejść do środka, ale można obejść zamek dookoła © Kajman


Na przełomie XV i XVI wieku Morsko posiadali Włodkowie i im przypisuje się wybudowanie nowego murowanego zamku. Wspomina o nim dokument z 1531 roku, kiedy jego właścicielem był Piotr Zborowski. Następnie przeszedł w posiadanie rodziny Brzeskich, a po nich w ręce rodu Giebułtowskich.

Koło zamku też jest kolorowo © Kajman


Po zwiedzeniu zamku wracamy na camping. Niestety wybraliśmy nie najlepszą drogę. Mnóstwo piachu i poprzewracane drzewa. Walka z piachem dla mnie była ciekawa, ale dla Eli nie koniecznie. Głośno wyrażała swoje opinie na temat jazdy po takiej ścieżce. Dobrze, że w okolicy nie było żadnych dzieci bo by się strasznie zgorszyły:)

Jest ciekawie © Kajman


Kolejna przeprawa © Kajman


Jedynym mankamentem Jury, który rzuca się mocno w oczy są śmieci. Jest ich bardzo dużo i są wszędzie. Butelki, papiery i co się chce. Większość jest pozostawiona przez turystów, ale można też natrafić na takie, które do lasu zostały dostarczone przez mieszkańców:(

Mieszkaniec Zawiercia walnął posegregowane śmieci w lesie!!! © Kajman


Camping w Podlesicach jest pięknie położony, ma świetną infrastrukturę. Ma też jedną zasadniczą wadę. Na campingu często odbywają się głośne imprezy typu dyskoteka. Wybierając się zapytałem recepcjonistkę czy coś takiego będzie miało miejsce. Powiedziała, że nie. Niestety obok campingu jest też hotel Ostaniec. Właśnie w nim była integracyjna impreza z firmy naszego syna. Dobrze się bawili do trzeciej nad ranem.

Przyjechaliśmy na obiad © Kajman


Po obiedzie dalsze poszukiwanie kolorów jesieni. Tym razem z buta. Wybieramy się na górę Zborów. Tam rowerem dojechać się nie da a koniecznie trzeba to miejsce zaliczyć:)

Cel naszej wycieczki, góra Zborów © Kajman


Rezerwat przyrody Góra Zborów to dwa wzgórza: Góra Zborów i Wzgórze Kołoczek, oba gęsto pokryte wapiennymi ostańcami o wysokości do 30 metrów. Jest to jedno z piękniejszych miejsc w Polsce. Byłem tak zachwycony, że narobiłem zdjęć jak głupi piwa. Tu nic więcej pisać nie trzeba:)

Kolory jesieni © Kajman


Kolorowo jest wszędzie © Kajman


Lubię takie widoki © Kajman


Dotarłem na szczyt Góry Zborów © Kajman


Tam się pasą kozy i barany, dla mnie trawy brakło © Kajman


Gościu patrzący przez lornetkę twierdził, że widzi Kielce © Kajman


Co za widok © Kajman


Wielkie rogi:) © Kajman


Camela © Kajman


Można siedzieć i patrzeć godzinami © Kajman


Bo jest na co:) © Kajman




  • DST 70.33km
  • Teren 8.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 15.75km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 555m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienna Jura

Sobota, 1 października 2011 • dodano: 01.10.2011 | Komentarze 24


magneticlife.eu because life is magnetic

Weekend zapowiadał się pięknie. Być może to ostatni letni weekend tej jesieni więc postanowiliśmy z Elą to wykorzystać i wyruszyliśmy na Jurę, ale tym razem nie w część krakowską tylko w część częstochowską. Wybraliśmy się na camping w Podlesicach.
Tutaj jest sporo do zwiedzenia. Ostatnio byliśmy tu chyba pięć lat temu i od tego czasu wiele się zmieniło:)

Niezła laska © Kajman


Wycieczkę zaczynamy od odwiedzenia zamków w Bobolicach i Mirowie. W ten sposób zrealizujemy założenie zwiedzania zamków piastowskich. Oba bliźniacze zamki wybudował Kazimierz Wielki w celu obrony granic od strony Śląska i ochrony szlaków handlowych.

Odbudowany zamek w Bobolicach © Kajman


Po śmierci Kazimierza i objęciu tronu polskiego przez Ludwika Andegaweńskiego oba zamki wraz z dobrami trafiły w ręce Władysława Opolczyka. To był niezły agent. Mimo, że Piast to jeszcze za życia Kazimierza wysługiwał się Andegawenom. Na imprezę u Wierzynka załapał się, ale w orszaku Ludwika. Robił zawrotną karierę, ale Polski to on zbytnio nie lubił.

Zamek w Bobolicach z drugiej strony. © Kajman


Opolczyk w nowo pozyskanych zamkach obsadził załogą niemiecko-czeską, która uprawiała liczne rozboje (okradając przejeżdżających kupców).
W 1379 przekazał zamek bobolicki wraz z Ogorzelnikiem i Tomiszowicami w ręce swego węgierskiego dworzanina Andrzeja Schoeny z Barlabas. Ten to dopiero wziął się za gangsterkę. Łupił co się dało!!!

Skalna brama odkopana spod zwałów śmieci © Kajman


Opolczyk robił wszystko by nie dopuścić Jagiełły na tron polski. Wykombinował nawet to, by Czechy, Węgry i Krzyżacy dokonali rozbioru Polski. Nic dziwnego, że Jagiełło po objęciu władzy z dużą satysfakcją spuścił Opolczykowi łomot. By dalej sobie nie fikał kazał pilnować go młodszym braciom, którzy odsunęli go od władzy.

Zamek w Mirowie © Kajman


Jagiełło miał to do siebie, że nigdy nie rozprawiał się z wrogami do końca co w przypadku Krzyżaków odbijało się czkawką do XX wieku, w przypadku Opolczyka spowodowało podporządkowanie się Śląska Czechom. Nasz zbój i drogowy grasant Andrzej od razu poddał zamek Jagielle i w ten sposób uniknął kary.

Zamek w Mirowie © Kajman


W 1394 Władysław Jagiełło wystawił Andrzejowi dokument przenoszący jego dobra bobolickie na prawo niemieckie, tym samym uznając jego własność i traktując ją jako gwarancja lojalności wobec króla.
Andrzej umarł śmiercią naturalną w 1413 roku a po nim zamkiem władała jego córka Anna.

Zamek w Mirowie z jeszcze innej strony © Kajman


Po śmierc Anny majątkiem podzielili się jej syn z pierwszego małżeństwa Stanisław Szafraniec z Młodziejowic h. Starykoń oraz jej drugi małżonek Mściwój h. Lis z Wierzchowiska wraz z dziećmi, co stało się zarzewiem sporu.
Chłopaki leli się o zamek prawie 20 lat. Andrzej syn Mściwoja z Wierzchowiska wraz z trzydziestką szlachty i setką pomocników wyłamał pewne zapory budowane w zamku i zrabował przyrodniemu bratu zboże i bydło. W końcu Szafrańce wykupili drugą połowę zamku i wojna się skończyła.

Ładny mieli widok z okna © Kajman


Później zamki przechodziły z rąk do rąk. Potop szwedzki sprawił, że oba popadły w ruinę. Obecnie zamek w Bobolicach został odbudowany przez prywatnego inwestora, który jest również właścicielem zamku w Mirowie. Ten ostatni jest zabezpieczany przed dalszym niszczeniem.

Wejście do zamku jest zabronione, ale nie utrudnione © Kajman


Tyle historii. Dalej jedziemy do Złotego Potoku. Jesień na Jurze jest o wiele bardziej widoczna niż w naszych Beskidach. U nas jest jeszcze zielono, tutaj widać sporo kolorów. Jest to chyba spowodowane suszą, która mocno daje się we znaki.

Białe, żółte i czerwone © Kajman


Białe skałki są piękne © Kajman


Kolorowe drzewa też © Kajman


W Złotym Potoku zwiedzamy pałac Raczyńskich i dworek Krasińskich. Oba obiekty powstały długo po czasach piastowskich, więc ich historię w tym wpisie pominę by nie zanudzać czytelników.

Pałac Raczyńskich od frontu © Kajman


Trochę zniszczony © Kajman


Pałac Raczyńskich od strony zadniej © Kajman


Tu uczył się Jan Kiepura © Kajman


Dworek Krasińskich © Kajman


Po zwiedzaniu jedziemy na doskonały obiad. Jesteśmy umówieni z Anwi i Krzarą w alei klonowej. Bardzo się cieszymy na to spotkanie, dawno się nie widzieliśmy a to przecież świetni przewodnicy po okolicznych atrakcjach:)

Ja w Alei Klonowej © Kajman


Ela z Krzyśkiem też są © Kajman


Jest też Iwonka © Kajman


Po przesympatycznym powitaniu ruszamy na zwiedzanie. Byłem pewien, że Iwonka z Krzyśkiem przygotują nam tyle atrakcji, że trudno będzie zapamiętać nazwy odwiedzonych miejsc. Były oczywiście jurajskie jaskinie, były źródełka tryskające prosto z ziemi, były piękne skałki, były legendy o panu Twardowskim, diable i skarbach:)

Pierwsza jaskinia © Kajman


Druga jaskinia © Kajman


Trzecia jaskinia, która ma pięć wejść © Kajman


To jedno z nich nazywane płuca a wygląda jak gardło:) © Kajman


Przypadkowo spotkany pan opowiadał nam legendy jurajskie nad tryskającym źródełkiem:) © Kajman


Jeździliśmy sobie w różne piękne miejsca. Nazwy pewnie poda Iwonka lub Krzysiek. Nie chcę ich wpisywać by czegoś nie poplątać. Atrakcji było mnóstwo a widoki jesiennej Jury piękne:)

Staw © Kajman


Młyn © Kajman


Brama, chyba Twardowskiego © Kajman


Diabelskie Mosty © Kajman


Nasz przewodnik, dziewczyny z tyłu plotkują:) © Kajman


Robi się późno, trzeba się pożegnać:(
Krzysiek jutro startuje w zawodach i powinien wypoczywać. Życzę mu wysokiej pozycji chociaż pewnie nie potrzebnie, on wszystko wygrywa, niezależnie od dyscypliny:)
Wracamy na camping przez Żarki. Tam jeszcze odwiedzamy wielki Kirkut.

Kirkut w Żarkach © Kajman


Robi niesamowite wrażenie, dobrze, że się zachował do naszych czasów:) © Kajman




  • DST 68.58km
  • Teren 21.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 367m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z wizytą u wąchockiego sołtysa

Sobota, 17 września 2011 • dodano: 18.09.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wrzesień zaczął się bardzo pracowicie. Całkowicie brakło czasu na rower. Postanowiliśmy z Elą odreagować przemęczenie i wybrać się na zlot caravaningu. Z przyczepą jeździmy już wiele lat, ale na takiej imprezie jeszcze nie byliśmy.
Zapakowaliśmy również rowery i w drogę. Jedziemy nad zalew brodzki obok Starachowic:)

My i wąchocki sołtys © Kajman


Na miejsce dotarliśmy już po zmroku. Szybkie ustawienie przyczepy i biegniemy na ognisko. Integracja załóg przebiega na całego. Nikogo nie znamy, ale szybko okazuje się, że przyjechali tam ludzie tak samo zakręceni jak my:)

Stanęliśmy pod wierzbą © Kajman


Poznaliśmy między innymi Janusza z Krakowa. Okazuje się, że to też fanatyk rowerowy. Jeździ na wyprawy z sakwami i ma ochotę wybrać się z nami na wycieczkę. Przestrzegamy go, że nasze tępo usypia każdego cyklistę, nie zniechęcił się i rano ruszamy na wycieczkę do Wąchocka odwiedzić tamtejszego sołtysa.

Z Januszem u bram Wąchocka © Kajman


Typowa świętokrzyska zabudowa © Kajman


Namiastka Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Kto nie zna kawałów o Wąchocku i jego sołtysie? Jeżeli jest taka osoba to niech zajrzy tu. Po głowie chodziła mi jakaś informacja z przed lat, że Wąchock "swojemu" sołtysowi postawił pomnik, ale nie byłem pewien czy coś mi się nie pomieszało. Zastanawiałem się jakie jest ryzyko zapytania miejscowego o ten pomnik. Czy dostanę w pysk? Zaryzykowałem i pytam, pan najpierw parsknął śmiechem a później mi wytłumaczył gdzie stoi pomnik:)

Najsłynniejszy polski sołtys © Kajman


Wąchock to nie tylko słynny sołtys, ale również klasztor cystersów. Klasztor w Wąchocku został zbudowany na przełomie XII i XIII wieku. Jest jednym z najpiękniejszych przykładów architektury romańskiej w Polsce. Fundatorem opactwa był w 1179 roku biskup krakowski Gedeon (Gedko). Klasztor dwukrotnie niszczyły najazdy tatarskie.

Klasztor Cystersów w Wąchocku © Kajman


Wąchock staraniem cystersów w 1454 roku otrzymał prawa miejskie na prawie magdeburskim. Dużą rolę miejscowi cystersi odgrywali w dziedzinie gospodarczej. Zakonnicy zajmowali się hodowlą, młynarstwem, tkactwem, a także górnictwem i hutnictwem. Opactwo wąchockie otrzymało przywilej na poszukiwanie kruszców w księstwie krakowskim i sandomierskim. Dzięki temu budowano własne huty, co dało początek staropolskiemu zagłębiu hutniczemu.

Detal © Kajman


W 1656 roku klasztor najechały wojska księcia Siedmiogrodu Jerzego Rakoczego, spustoszyły miasto i okolicę, a klasztor pozbawiły bogatego archiwum, skarbca i cennych zabytków. Upadek zakonu cystersów w Wąchocku nastąpił w wyniku kasacji w 1818 roku przez władze carskie.

Dworek w Mostkach © Kajman


Z Wąchocka jedziemy do miejscowości Mostki. Jest tam otoczony starymi drzewami dziewiętnastowieczny dworek, dawny budynek zarządu wielkiego pieca. W latach 1816-1826 był jednym z obiektów pierwszej polskiej wyższej szkoły technicznej pod nazwą Szkoła Akademiczno-Górnicza. Nauka w szkole była bezpłatna. Uczniom zamiejscowym przydzielano bezpłatne mieszkania. Dziś zabytkowy biały dworek pełni rolę wiejskiego domu kultury.

We wnętrzu pracują artyści © Kajman


"Artysta" wypoczywający inaczej © Kajman


W Mostkach jest też bardzo ładne jeziorko. Ruszamy w drogę powrotną. Nastawiam GPSa na Kałków. To miejscowość nieopodal campingu. Jest tam Sanktuarium Maryjne.
Droga prowadzi ścieżką rowerową. Niestety okazało się, że sołtys z Wąchocka zwinął na noc asfalt i zapomniał go rano rozłożyć!!!

Jeziorko w Mostkach © Kajman


Fajna ścieżka rowerowa © Kajman


Kurcze, sołtys zwinął asfalt © Kajman


Ciekawe dla kogo robiłem to zdjęcie? © Kajman


Sanktuarium w Kałkowie jest nowe, wybudowano je w latach siedemdziesiątych XX wieku. Dowiedziałem się tam, że jest to miejsce mocy.

Sanktuarium w Kałkowie © Kajman


Tablica © Kajman


Wracamy na camping. Dalsza integracja przy ognisku, świetnych gitarzystach i kapitalnym śpiewaniu trwa do późna w nocy. Kapitalna impreza. Mieliśmy jeszcze w niedzielę objechać jeziorko dookoła, ale postanowiliśmy pointegrować się dalej:)

Sporo ekipy się zjechało © Kajman


Jeszcze kiedyś pewnie objedziemy jeziorko © Kajman




  • DST 65.47km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 18.71km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 395m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo oświęcimskie

Sobota, 3 września 2011 • dodano: 05.09.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Oświęcim większości ludzi kojarzy się z tragiczną historią II wojny światowej. Powinniśmy jednak pamiętać, że dzieje tej krainy zaczęły się o wiele wcześniej i są bardzo ciekawe. Ziemia oświęcimska jest fantastyczna do jazdy rowerem, często z Elą wybieramy piękne ścieżki rowerowe wyznaczone na terenach księstwa oświęcimskiego. Tak było i tym razem:)

Po lesie © Kajman


We wczesnym średniowieczu ziemia oświęcimska należała do Małopolski. Pomimo upływu ponad dziewięciuset lat resentymenty małopolskie pozostały do dzisiaj.
Przy podziale Polski w 1138 r. na samodzielne księstwa ta część Małopolski pozostaje w księstwie krakowskim. W 1179 r. książę krakowski - Kazimierz Sprawiedliwy - przekazuje w formie darowizny kasztelanię oświęcimską księciu opolskiemu, Mieszkowi i odtąd dzieje tej ziemi związane są ze Śląskiem.

Zamek piastowski w Oświęcimiu © Kajman


W 1290 r. z księstwa opolskiego zostało wyodrębnione księstwo cieszyńsko - oświęcimskie, które otrzymuje książę Mieszko. Około roku 1317 książę Mieszko dzieli to księstwo pomiędzy dwóch synów : Kazimierz zostaje księciem cieszyńskim, a Władysław pierwszym samodzielnym księciem oświęcimskim. W skład tego księstwa wchodzi cała ziemia oświęcimska i żywiecka oraz ziemie śląskie z Gliwicami i Toszkiem.

Zamek z innej strony © Kajman


Są to czasy w których nie ma jeszcze świadomości narodowej. Książęta traktują swe ziemie jak rolnicy dzieląc je na mniejsze i rozdając potomkom. Czechy są w tym czasie potęgą. Polska w tym czasie jest bardzo rozdrobniona. Książęta piastowscy leją się głównie między sobą i mordują nawzajem. Ostatnią szansą pozostania Śląska przy Polsce był Henryk Probus, księże wrocławski.

Zamek od frontu © Kajman


Został nawet na chwilę władcą całej Polski, ale wkrótce wykitował i jego plany zjednoczeniowe diabli wzięli. Łokietek, który wówczas zdobył władzę trochę narozrabiał w efekcie czego Czesi wyłuskiwali księstewka Śląskie jedno po drugim. Dziwne, ale władcy polscy mieli to w pięcie i przyglądali się temu spokojnie.

Najstarszy kościół Dominikanów z XIV wiku © Kajman


W 1327 r. Jan uznaje się wasalem króla czeskiego i od tego czasu księstwo oświęcimskie należy do korony czeskiej, dlatego księgi sądowe były tutaj pisane w języku czeskim. Prawdopodobnie książę Jan buduje zamek na Wołku, (ten tuż nad naszym domem) by w ten sposób zabezpieczyć sobie schronienie na wypadek, gdyby król polski w odwecie za napady skierował wyprawę na księstwo oświęcimskie.

Tutaj są pochowani książęta oświęcimscy © Kajman


Piszę o napadach bo Jasio grasował na szlakach kupieckich wzdłuż Soły zajmując się rozbojem. Napadał na karawany z solą i miedzią kierujące się z Małopolski na Węgry. Był nawet oblegany na zamku na Wołku, ale zdołał się obronić.
Za czasów rządów jego potomka księcia Janusza III, w roku 1445 następuje podział księstwa pomiędzy trzech braci z tym, że wydzielona w ten sposób ziemia oświęcimska pozostaje przy księciu Januszu. W roku 1457 podpisano w Gliwicach ugodę, w myśl której książę Janusz sprzedał królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi księstwo oświęcimskie za 50 000 grzywien szerokich groszy praskich. W akcie sprzedaży wymieniono zamki Oświęcim i Wołek, miasta Oświęcim i Kęty oraz 45 innych wsi położonych pomiędzy Oświęcimiem i Wołkiem.

Kościół w Oświęcimiu obecnie w rękach Selezjan © Kajman


Z okolicznych wiosek wymienione są wsie Czaniec, Bujaków, Roczyny, Kozy i Lipnik. W akcie tym nie wymieniono Porąbki ani Kobiemic oraz żadnych miejscowości Żywiecczyzny. Można przypuszczać, że Żywiecczyzna, chociaż formalnie połączona z księstwem oświęcimskim, znajdowała się faktycznie w rękach Skrzyńskich. Tak więc w roku 1457 księstwo oświęcimskie po blisko 300 latach wraca do Korony Polskiej.

Wnętrze © Kajman


Król Kazimierz Jagiellończyk chciał usunąć Skrzyńskich z Żywiecczyzny i dlatego w 1462 roku kieruje przeciw nim wyprawę, w wyniku której wojska królewskie zajmują całą Żywiecczyznę. Ziemie te otrzymuje od króla w dziedziczne posiadanie Piotr Komorowski jako odszkodowanie za dobra na Węgrzech, a zabrane mu przez króla węgierskiego za pomoc królowi polskiemu.

Z innej strony © Kajman


Wtedy właśnie zostaje zburzony zamek na Wołku a historia łączy nasze tereny z rodziną obecnego prezydenta.
W roku 1462 dochodzi też do zawarcia umowy, na mocy której król czeski Jerzy zrzeka się wszelkich praw do księstwa oświęcimskiego. W 1564 r. księstwo oświęcimskie i zatorskie wcielono od Korony Królestwa Polskiego, równocześnie przyłączono je do województwa krakowskiego, jako tzw. powiat śląski.

Stawy adolfińskie © Kajman


Księstwo Oświęcimskie słynęło zawsze z hodowli karpia. Tradycja ta jest aktualna do dnia dzisiejszego. Jeżdżąc po terenach księstwa poruszamy się pomiędzy niezliczoną ilością stawów hodowlanych.

Nasze ulubione miejsce © Kajman


Wycieczka miała być dłuższa, ale dowiedziałem się, że wieczorem muszę iść do pracy. Tuż przed wyjazdem do pracy dzwoni telefon. Jeden z naszych domowych samochodów został skasowany w Kocku. Dobrze, że nikomu nic się nie stało, ale muszę tam pojechać. Plany rowerowe na niedzielę diabli wzięli:(

Kolejne stawy w Osieku © Kajman




  • DST 118.53km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:27
  • VAVG 15.91km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1474m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pięć krain

Niedziela, 14 sierpnia 2011 • dodano: 18.08.2011 | Komentarze 29


magneticlife.eu because life is magnetic

To ostatni dzień naszego pobytu w Poroninie, jutro rano wracamy do domu. Postanowiliśmy z Elą przejechać jakąś dłuższą trasę. Wybór padł na wycieczkę prowadzącą przez Tatry Wysokie, Tatry Bielskie, Spisz, Pieniny i Podhale, czyli przejedziemy przez pięć krain geograficznych. Przy okazji zobaczymy też coś na Szlaku Architektury Drewnianej.

Na takie widoki czekaliśmy © Kajman


Jest to taka wycieczka, którą trudno opowiedzieć słowami. To można tylko pokazać na zdjęciach. Dlatego wpis będzie miał formę komiksową:)

Jedziemy przez Małe Ciche w kierunku Łysej Polany © Kajman


Dwa kilometry przed skrzyżowaniem do Łysej Polany zaczyna się korek. Policja zawraca ludzi chcących jechać do Morskiego Oka © Kajman


W tym dniu Morskie Oko odwiedziło 13 tysięcy ludzi © Kajman


Część kierowców wstawia ściemę policji, że jadą na Słowację. Myślą, że parking jest z gumy. © Kajman


Busiarze mają żer! Przewiozą te tysiące ludzi łamiąc wszystkie przepisy! © Kajman


Przedostajemy się na Słowację a tu cisza i spokój © Kajman


Wjeżdżamy w Tatry Bielskie, jak sama nazwa wskazuje są białe © Kajman


Hawrań pokazał nam się z jeszcze jednej strony © Kajman


Jest bardzo ciepło, trochę podjazdów, ale widoczność jest dobra © Kajman


Pkazuje się piękna panorama Tatr Bielskich © Kajman


Nad górami zaczynają pokazywać się chmury, to dodaje im piękna © Kajman


W Polsce Tatry Bielskie są mniej znane a szkoda © Kajman


Jest tam co prawda mniej atrakcji jak w Tatrach Wysokich, ale za to też mniej ludzi © Kajman


Kierujemy się do Tatrzańskiej Kotliny, to taka miejscowość © Kajman


Czasami są osuwiska © Kajman


Na drodze jest znikomy ruch, jedzie się fantastycznie © Kajman


Tatry Bielskie nie są duże, dojeżdżamy do ich końca © Kajman


Dojechaliśmy do Tatrzańskiej Kotliny, tu można zwiedzić jaskinię © Kajman


My skręcamy w kierunku Sławackiej Wsi © Kajman


Za podjazdem pokazał nam się Spisz © Kajman


Wygląda pięknie, widoczność mamy świetną © Kajman


Szybko przemykamy przez miejscowość zamieszkaną przez Romów © Kajman


Ostatni rzut oka na Tatry Bielskie © Kajman


Tatry Bielskie wyrastają z równiny © Kajman


Wsie na Spiszu są zupełnie inne od naszych podhalańskich © Kajman


Zaczynają się mocne podjazdy © Kajman


Tak bedzie przez najbliższe 6 kilometrów © Kajman


Ten duży wróbel ma pewnie nadzieję, że padniemy! © Kajman


A końca podjazdu nie widać © Kajman


Przeżyliśmy podjazd, pokazał się nam Spisz © Kajman


Za szczytu można patrzeć i patrzeć i ......... © Kajman


Teraz zacznie się fantastyczny zjazd, różnica wysokości przawie 500 metrów © Kajman


Pokazały się Trzy Korony, czyli zahaczamy Pieniny © Kajman


Jak Trzy Korony to za chwilę będziemy w Polsce © Kajman


Znów w kraju, będzie tłok © Kajman


Camping Polana Sosny zatłoczony do granic © Kajman


Tu w zabytkowym dworze zatrzymujemy się na obiad © Kajman


Dwór znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Rzut oka na zamek w Nidzicy © Kajman


Kierujemy się na Łapsze. Pokazują się Tatry Wysokie © Kajman


Wjeżdżamy na Przełęcz Trybską © Kajman


Na Podhalu podjazdów też nie brakuje © Kajman


Kolejny element szlaku, kościół w Trybszu, niestety zamknięty © Kajman


Tablica © Kajman


Przekraczamy Białkę, znaczy że już nie daleko © Kajman


Tatry idą spać © Kajman


Bo słońce zachodzi nad Babią Górą © Kajman


Dotarliśmy na camping © Kajman




  • DST 52.19km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Podjazdy 491m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podhalański Szlak Architektury Drewnianej

Niedziela, 7 sierpnia 2011 • dodano: 10.08.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

W niedzielę należy unikać ruchliwych szlaków turystycznych w Tatrach. Postanowiliśmy z Elą zwiedzić obiekty na Szlaku Architektury Drewnianej będące w pobliżu campingu.
Wybieramy się do Bukowiny Tatrzańskiej, Białki Tatrzańskiej i Łopusznej. Przy okazji chcemy zobaczyć przełom rzeki Białki.

Tablica © Kajman


Bukowina Tatrzańska, kościół © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


Białka Tatrzańska, kościół na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Niestety był zamknięty © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Dojeżdżamy do przełomu rzeki Białki, tu robimy sobie piknik © Kajman


Piknik pod wiszącą ścianą © Kajman


Cały przełom to kilka skałek po obu stronach rzeki © Kajman


Wiele osób wybrało się nad rzekę © Kajman


Była też spora grupa wspinaczy © Kajman


Jak jest skała, trzeba wleźć © Kajman


Generalnie bardzo urokliwe miejsce © Kajman


W Nowej Białej atrakcją miały być zabytkowe stodoły © Kajman


Jaka to atrakcja każdy widzi © Kajman


Droga do Łopusznej wygląda bardzo swojsko, jak bym był w domu © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Łopusznej na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Wnętrze kościoła jest wyjątkowo piękne © Kajman


Wszędzie widać dbałość o szczegóły © Kajman


Drugim obiektem jest dworek Tetmajerów w Łopusznaj © Kajman


Chcemy zostawić rowery przy recepcji i spokojnie zwiedzić. Niestety na to nam nie pozwolono. Zwiedzamy prowadząc rowery © Kajman


Salonik w dworku © Kajman


Dworska kuchnia © Kajman


Prowadzimy rowery i zwiedzamy. Chata chłopska © Kajman


Wnętrze chaty © Kajman


Całość kompleksu to filia muzeum tatrzańskiego © Kajman


Wstęp 6 zł od osoby, prowadzenie rowerów gratis © Kajman


Dawny kościół parafialny w Borze © Kajman


Zwiedzamy rynek w Szaflarach © Kajman


Podobno zabytkowy © Kajman


W Szflarach jest bardzo ciekawy krzyż © Kajman


Napis głosi, że ziemi na której stoi krzyż nie wolno sprzedać ani wydzierżawić © Kajman




  • DST 27.57km
  • Czas 01:55
  • VAVG 14.38km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 333m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Pologne w Zakopanem

Czwartek, 4 sierpnia 2011 • dodano: 06.08.2011 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Trzeba było załatwić sprawę połączenia z cywilizacją czyli zakupić antenkę do Wi Fi. W tym celu udajemy się do Zakopanego. Musimy się sprężać bo dzisiaj ulicą obok naszego campingu kolarze będą jechali pięć razy i będą pozamykane drogi.

Tour de Pologne © Kajman


Do Zakopanego jedziemy drogą na Olczę, tędy też będą jechali kolarze. Wszędzie widać przygotowania. Nie zdawałem sobie sprawy, że przejazd wyścigu wymaga tylu przygotowań.

Można się wylansować:) © Kajman


Jakie jest moje zaskoczenie, gdy przy drodze na Olczę widzę krzyż z czaszką. Pierwszy metalowy. Wynika z tego, że można je znaleźć w bardzo niespodziewanych miejscach:)

Krzyż z czaszką w Zakopanem © Kajman


Czaszka © Kajman


W Zakopanem jest dom pod jedlami Witkacego oznaczony na Szlaku Architektury Drewnianej. Trzeba go zobaczyć tym bardziej, że jesteśmy blisko. Okazuje się, że dom jest, ale tablicy szlaku nie ma:(

Dom pod jedlami © Kajman


Tablica jest, ale nie szlaku © Kajman


Eli zachciało się jeszcze zajechać do Kuźnic. Fakt, dawno tam nie byłem, ale wiem, że będzie tam tłum ludzi czekających na wjazd kolejką na Kasprowy. Nie protestuję, na Kasprowy się nie wybieramy. Po drodze jest piękny widok na Nosal no i oczywiście pozostałości pałacu dawnych właścicieli Zakopanego.

Nosal © Kajman


Na Nosalu też widać sporo luda © Kajman


Pałac spłonął pod koniec XIX wieku i już nie został odbudowany. Można zobaczyć stajnie i ciekawe schody do parku.

Pałacowe schody © Kajman


Obrys pałacu zaznaczono murkami © Kajman


Zabudowania gospodarcze pozostały © Kajman


Tłum ludzi jak zwykle zaczyna mnie irytować. Popieprzyło tam wszystkich, sprzedawcy za małą paskudną drożdżówkę chcą trzy złote. Głupawka ogólna!
Gmina Zakopane tępi rowerzystów i ludzi z psami. Dalej jechać się nie da!

Miśki są, rowerzyści, psy i kurzący spadać! © Kajman


Trzeba się z tąd zbierać © Kajman


Jedziemy pod krokiew, tam będzie meta wyścigu. Akurat trwa trening skoczków, chwilę przyglądam się ich poczynaniom.

Mała krokiew © Kajman


Wielka Krokiew © Kajman


Leci © Kajman


Obok mety wyścigu porozkładane są kramy firm sponsorujących, załapaliśmy się na zestawy darmowej Nutelli. Można sobie kupić rower i ciuchy rowerowe. Podchodzę do stoiska Authora, ceny z kosmosu, o wiele drożej niż w sklepie. Widzę obok następny kram. Pytam o gacie. Okazuje się, że pan to Makaroni, pierwszy raz w życiu w Polsce rozmowę ze sprzedawcą muszę prowadzić po angielsku!

Są rowery © Kajman


Są ciuchy © Kajman


Są TIRy wożące sprzęt ekip © Kajman


Jedziemy do miasta szukać komputerowego. Oscypki można kupić co 20 metrów, ale sklep komputerowy jest jeden. Antenę mają, ale kabelka nie. Tragedia! Mówię sprzedawcy by sprawdził dlaczego nasza antenka nie działa. Wchodzę do stanowiska serwisowego i widzę potrzebny kabelek. Pan twierdzi, że kabelek jest serwisowy a ja, że mój. Wychodzę z potrzebnym zestawem. Mamy dostęp do świata:)

Pomnik © Kajman


Teraz można jechać na camping pooglądać Tour de Pologne. Zdążyliśmy na czas. Wystawiliśmy krzesełka przy drodze, piwo w garść i czekamy na kolarzy:)

Ela zajęła strategiczną pozycję © Kajman


Coś się w końcu zaczyna dziać. Jedzie auto, rozrzucają gadżety dla kibiców. Plakat kalendarz i dmuchaną pałę, ciekawe po co ta pała. Dzieciaki są szczęśliwe, ale nie dla wszystkich starcza.

Mali kibice © Kajman


Słychać sygnały policji, chyba jest cała polska policja na motorach, później samochody sponsorów, dalej auta serwisowe, później kolarze i znów auta serwisowe. Ludzie stoją prawie pod każdym domem i drą się okrutnie. Ogólnie ciekawe doświadczenie:)

Auta sponsorów © Kajman


Auta serwisowe i policja © Kajman


W końcu jest czołówka © Kajman


Jest środek stawki © Kajman


I końcówka peletonu © Kajman


Dalej jedzie serwis © Kajman


Jedzie długo © Kajman


Maruderzy w tunelu © Kajman


I znów serwis © Kajman


Tak było pięć razy. Przy piątym okrążeniu dodatkowo pojawił się helikopter telewizji.



  • DST 118.14km
  • Teren 19.00km
  • Czas 06:49
  • VAVG 17.33km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 767m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzyżtopór

Poniedziałek, 25 lipca 2011 • dodano: 29.07.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

Z Sandomierza do domu wyjechaliśmy na dwie godziny przed oberwaniem chmury, które dokonało tak wielkich zniszczeń w mieście. Jeszcze wieczorem, gdy wracaliśmy na camping i stanęliśmy pod sandomierską skarpą starego miasta, Ela stwierdziła, że większa ulewa może ją obsunąć. Niestety miała rację:(

Zamek Krzyżtopór © Kajman


W dniu wyjazdu mięliśmy jeszcze zwiedzić rowerami gminę Dwikozy. Na szczęście byliśmy na tyle zmęczeni po tej wycieczce, że sobie odpuściliśmy. Gmina Dwikozy też bardzo ucierpiała. Gdybyśmy tam pojechali, utknęlibyśmy w Sandomierzu na amen.

Jedziemy wsród sadów © Kajman


Naszą ostatnią wycieczkę z campingu w Sandomierzu pięknie opisała Ela na swoim blogu. Ujęła rys historyczny i legendy więc ja przedstawię wycieczkę w wersji komiksowej:)
Celem był zamek Krzyżtopór w Ujeździe i Opatów.

Przed Ossolinem w szczerym polu stoi figura z 1779 roku. © Kajman


W Ossolinie jest Kaplica Betlejemska, wygląda jak ziemienka © Kajman


Przed nią też jest bardzo stara figura, napisy zatarł czas © Kajman


Ruiny pałacu Ossolińskich w Ossolinie © Kajman


Wylazłem na górę i tyle tam zobaczyłem © Kajman


Wejść było łatwo, gorzej zejść © Kajman


Kolegiata w Klimontowie, takiego obiektu niepowstydziłoby się duże miasto © Kajman


Kościół ufundowany w 1637 r. przez Jerzego Ossolińskiego © Kajman


Wieże, przedsionek i kopułę ukończono dopiero w XVIII w © Kajman


Wnętrze kolegiaty jest bardzo bogato zdobione © Kajman


Wnętrze kolegiaty w Klimontowie © Kajman


Sporo jest tablic epitafijnych © Kajman


Przed kolegiatą jest pomnik powstańców z 1863 r © Kajman


Inną atrakcją Klimontowa jest klasztor Dominikanów © Kajman


Inny Ossoliński - Jan podjął w 1613 r. decyzję o sprowadzeniu do Klimontowa dominikanów © Kajman


Obecnie w klasztorze trwają prace renowacyjne i nie można wejść do środka © Kajman


Na protesty robotników powiedziałem, "ich nicht fersztejen" i fociłem dalej © Kajman


Prace są zaawansowane, finansowanie, unia i kuria, koszt 2 mln zł © Kajman


Ołtarz w kaplicy przyklasztornej © Kajman


Widoczek z drogi, w takich domkach mieszkają ludzie © Kajman


W końcu docieramy do Ujazdu i zaczynamy zwiedzanie zamku Krzyżtopór © Kajman


Krzyżtopór to najwspanialsza rezydencja wzniesiona w Polsce na początku XVII wieku © Kajman


Do czasu powstania Wersalu, był to największy pałac w Europie © Kajman


Z zewnątrz surowy, pięcioboczny bastion © Kajman


W środku olśniewający swoim przepychem dziedziniec © Kajman


Jak w koloseum © Kajman


Parter © Kajman


Piętro © Kajman


Zamek w zamku © Kajman


W pełnej krasie zamek istniał raptem 11 lat © Kajman


W 1655 r zamek zajęli Szwedzi, podstępem, bez jednego wystrzału © Kajman


Szwedzi zrabowali całe wyposażenie zamku i archiwa Ossolińskich © Kajman


W 1770 roku po walkach konfederacji barskiej zamek zniszczono i od tego czasu pozostaje w ruinie © Kajman


Jedziemy do Opatowa i zwiedzamy kolegiatę © Kajman


Zachowana od XII wieku do naszych czasów © Kajman


Wnętrze kolegiaty zachwyca chociż jest ciemno © Kajman


Zwiedzamy bramę warszawską © Kajman


W Opatowie jest ładny rynek, odpuszczamy sobie zwiedzanie podziemnej trasy © Kajman


Na rynku jest pomnik powstańców z 1863 roku © Kajman


Polami przedzieramy się do Tudorowa, ale GPS myli trasę i dodaje nam jeszcze sporo terenu:( © Kajman


Docieramy do pałacy Karskich we Włostowie © Kajman


Był tu prąd, CO, woda ciepła i zimna, telefon, zniszczył go PGR © Kajman


Ostatnia fota murów pałacu i na camping, leje coraz bardziej © Kajman




  • DST 66.18km
  • Czas 03:32
  • VAVG 18.73km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 362m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo sandomierskie

Niedziela, 24 lipca 2011 • dodano: 26.07.2011 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Będąc w Tarnobrzegu chcieliśmy zwiedzić część księstwa sandomierskiego leżącą po drugiej stronie Wisły, ale ktoś ukradł prom i ze zwiedzania były nici:(
Jest to ważna część księstwa wiec odpuścić jej nie można. Postanowiliśmy z Elą zobaczyć to co nie odwiedzone kosztem lasów janowickich gdzie mieliśmy się wybrać. Wyruszamy do Koprzywnicy:)

Rynek w Koprzywnicy © Kajman


Przebieg trasy opisała Ela, że sady, że można się brzoskwiń najeść (ale ukradkiem), że płasko, to już wiadomo. O zwiedzonych zabytkach też napisała, je skupię się na ogólniejszej historii tych ziem.

Szkoci pilnują pomnika © Kajman


Księstwo sandomierskie jest chyba najśmieszniejszym a zarazem jednym z najważniejszych księstw piastowskich. Powstało w zasadzie na mocy testamentu Bolesława Krzywoustego. Płodny był chłopina. Najstarszemu synowi wyznaczył Śląsk. Coś o tym pisałem przy okazji wycieczek w okolicach Bolkowa. Efekt był taki, że na wieki Śląsk diabli, a w zasadzie najpierw Czesi, później Niemcy wzięli:(

Ulica Salve Regina, identyczna jak wąwóz królowej Jadwigi © Kajman


Z drugą żoną napłodził jak królik. I dosłownie i w przenośni bo zmajstrował 12 sztuk potomstwa z czego w wieku dziecięcym zmarła trójka. Dziewuchy się nie liczą, albo za mąż albo do klasztoru. Chłopaków zostało żywych czterech.

Wisła troche rozlała © Kajman


Najstarszy Bolek Kędzierzawy dostał Mazowsze i Kujawy, Mieszko Stary Wielkopolskę, a z dwoma najmłodszymi zaczęły się jaja, nie było co im zapisać. W końcu Heniowi wydzielono księstwo sandomierskie a najmłodszego Kazka zwanego Sprawiedliwym postanowiono wysłać do klasztoru.

Klasztor Cystersów w Koprzywnicy © Kajman


Dla Henia specjalnie wydzielono księstewko, żeby się nie rzucał, że nic nie dostał. Stało się to kosztem Małopolski, która miała być dzielnicą senioralną. Sandomierszczyzna więc stała się kluczem do królestwa co pokazał mały Władek zwany Łokietkiem 200 lat później.

Kloasztor Cystersów w Koprzywnicy © Kajman


Osoba Henryka pierwszego księcia sandomierskiego pojawia się z reguły tylko przy okazji fundacji na rzecz Kościoła. Co ciekawe z tytułem księcia sandomierskiego występuje sporadycznie, określany jest raczej jako syn Bolesława Krzywoustego, czy brat Bolesława IV Kędzierzawego.

Klasztor Cystersów © Kajman


Najbardziej znanym czynem księcia sandomierskiego jest jednak wyjazd wraz z rycerzami polskimi w 1154 do Ziemi Świętej, gdzie zapragnął bronić Jerozolimy przed Saracenami. Spędził tam zapewne rok, skąd powrócił w nimbie świętości. Przyczepił się ten nimb do sandomierszczyzny mocno. Z tej ziemi pochodzi Bolek Wstydliwy, o którym pisałem przy okazji wycieczek po Ojcowie. Tu mieszkała też Salomea i jakiś czas św Kinga.

Klasztor z zadniej strony © Kajman
.

Henio postanowił nawracać sąsiadów. Wybrał się na Prusów chcąc mieczem i ogniem pokazać im prawdziwą wiarę. Niestety podczas wyprawy zginął bezpotomnie. Wtedy księstwo objął Kazio Sprawiedliwy. Za cholerę nie chciał być księdzem więc został księciem. On dał przykład, że kto włada księstwem sandomierskim, zostaje władcą Małopolski a później może całego państwa polskiego.

Herb Leliwa na ścianie klasztoru © Kajman


Księstwo sandomierskie nie było w zasadzie miejscem walki bratobójczej pomiędzy Piastami. Było za to obiektem pożądania wszystkich Piastów i o nie się lali. Było też pierwszym celem napadów tatarskich. Kilka razy zrównali je z ziemią.

Sanktuarium w Sulisławoicach © Kajman


Co ciekawe, do księstwa sprowadzano zakonników chyba ze wszystkich klasztorów. Prekursorem był Henio, który sprowadził Joannitów do Zagości. Klasztorów ci tutaj dostatek.

Stary kościół w Sulisławicach © Kajman


Koprzywnica jest jedną z najstarszych osad w regionie sandomierskim. Rozwinęła się przy erygowanym w 1183 - 1185 r. opactwie cystersów, do którego należała do końca XVIII w. Położona przy średniowiecznym szlaku z Zachodu przez Śląsk, Kraków na Sandomierz i Ruś, otrzymała prawa miejskie w 1268 r.

Tablica © Kajman


I znów ciekawostka. Mnichów w Koprzywnicy miało być minimum 20. Aby dobrze im się wiodło dostali dziesięcinę z 20 wsi!!! Nic dziwnego, że w księstwie powstawały na totalnym zadupiu obiekty sakralne, których nie powstydziłyby się duże miasta. Widać to do dziś, ja oglądając te obiekty byłem w dużym szoku!

Slisławice Sanktuarium © Kajman


Najsławniejszym i najbardziej żywotnym obecnie Sanktuarium Maryjnym w diecezji sandomierskiej są Sulisławice. Sanktuarium tworzy zabytkowy zespół dwóch kościołów. Stary, mniejszy rozmiarami, zachował późnoromańskie detale architektoniczne. Nowy, neogotycki z II poł. XIX w. powstał wskutek rozwoju sanktuarium.

Wnętrze © Kajman


I jest ściezka rowerowa © Kajman


Zwiedzając księstwo wpadliśmy jeszcze do Łoniowa gdzie znajduje się pałac Moszyńskich. Rodzina wywodzi się od nieślubnej córki króla Augusta II Mocnego i Hrabiny Cosel. Pałacyk jest przepiękny:)

Czasmi dobrze być nieślubną córką:) © Kajman


Ponieważ wyjechaliśmy późno, do Sandomierza dotarliśmy przed zmrokiem. Szybko przebraliśmy się w cywilne ciuszki i myk na rynek. Trzeba zrobić kilka nocnych fotek.

Na Wiśle pojawił się statek © Kajman


Jesteśmy blisko, widać zamek © Kajman


Pierwsze kroki skierowaliśmy do Zielonej Budki gdzie są przepyszne lody. Niestety zaczyna kropić. Trzeba się schronić pod jakimś dużym parasolem. Gdy tylko usiedliśmy, natychmiast pojawiła się pani kelnerka, cóż trzeba się trochę poalkoholizować:)

Chciał nie chciał trzeba pić:) © Kajman


Ela zamawia Czerwonego Kapturka, w którym miał być gin a był głównie sok malinowy. Tak podejrzewałem. Zastanawiam się nad miodami sandomierskimi. Do wyboru są dwa. Jeden nazywa się Nocna Straż i ma być miód z korzeniami, drugi to Duch Strażnika. W składzie tego cuda pisze, że to miód z sokiem z lornetki.

Nocny rynek w Sandomierzu © Kajman


Pytam przemiłą panią kelnerkę jak z lornetki wyciskają sok i jaki jest on w smaku. Nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć więc nie chcąc ryzykować wybieram Nocną Straż. Trzeba przyznać, że wyśmienita:)

Sandomierski rynek nocą © Kajman


Tu wyjeżdża Ojciec Mateusz gdy jedzie na rynek © Kajman


Tam są pyszne lody © Kajman


Ratusz i pomnik, który rano pilnowali Szkoci © Kajman


Trzeba wracać do naszego domku na kółkach i zrobić jakiś porządny gin z tonikiem bo te wymyślne drinki tylko człowieka rozochocą:)

Idziemy do domu © Kajman


Zrobiliśmy też zakupy pamiątek z ziemi sandomierskiej. Krówki sandomierskie pakowane w papierki z wizerunkami zabytków Sandomierza, krówki Ojca Mateusza (ale jaja), krówki opatowskie i co najważniejsze butle słynnego miodu sandomierskiego:)

Pamiątki © Kajman


Zdjęcie poniżej zrobiliśmy dzisiaj dla WrocNama bo pytał o kotwicę na rynku w Sandomierzu. Nocne zdjęcie niestety nie wyszło.

Dla WrocNama kotwica © Kajman




  • DST 86.85km
  • Czas 04:52
  • VAVG 17.85km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Baranów i dziwny Tarnobrzeg

Sobota, 23 lipca 2011 • dodano: 24.07.2011 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Jest w Polsce niepowtarzalny zamek. Pamiętałem go z dzieciństwa gdy byłem tam z rodzicami na wycieczce. Wtedy zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Trzeba zweryfikować wspomnienia z rzeczywistością. Jedziemy z Elą do Baranowa Sandomierskiego:)

Rynek w Baranowie © Kajman


Wyjeżdżamy z Sandomierza, pogoda jest piękna. Gdy wyjechaliśmy z miasta pierwszy szok. Nie pamiętam wycieczki, abym przejechał 40 kilometrów i nie zrobił żadnego zdjęcia. Tu na trasie nie ma co focić, albo pole, albo wioska niezbyt ciekawa, albo las.

Wisła w Sandomierzu © Kajman


W końcu docieramy do Baranowa. Zamek jest jeszcze piękniejszy niż go zapamiętałem. Wrażenie psuje jednak wielki namiot rozstawiony na dziedzińcu, w którym robione są jakieś przyjęcia:(

Droga do zamku © Kajman


Rezydencję w Baranowie Sandomierskim wzniesiono w drugiej połowie XVI w. z inicjatywy starosty radziejowskiego Rafała V Leszczyńskiego herbu Wieniawa. Początkowo był tu dwór renesansowy a w zamek rozbudował go jego syn - wojewoda brzeski Andrzej Leszczyński.

Najstarsze skrzydło © Kajman


Wcześniej, bo jeszcze w XIV w. znajdowała się tu gotycki dwór obronny lub wieża obronno-mieszkalna Baranowskich herbu Grzymała o której pisał Jan Długosz. Jej szczątki odkryli archeolodzy pod dziedzińcem zamkowym. Po Baranowskich jej właścicielami byli Kurozwęccy, Tarnowscy i Górkowie.

Brama czyli skrzydło frontowe © Kajman


Starsze dzieje Baranowa opisuje dziejopis osady Antoni Schneider, który przypisuje budowę pierwotnego obiektu obronnego Bogusławowi Jaksycowi herbu Gryf jeszcze w XII w. Potem miał on należeć do rodu Gozdawów, którzy podejmowali tu Kazimierza Wielkiego. Po śmierci Pawła Gozdawy podczas wyprawy na Ruś Czerwoną, ten sam król przekazał jego majątek Pietraszowi z Małachowa herbu Grzymała, który uratował mu życie. Od Pietrasza wywodzą się Baranowscy.

Zamku bronią dwie armaty © Kajman


Zamek przechodził z rąk do rąk, ale największy wkład w budowę mieli Leszczyńscy. Ich herb jest wszędzie, Cały czas trwa renowacja zamku a efekty budzą duży szacunek:)
Zwiedzających bardzo zainteresował mały kotek, który upolował ptaszka:(

Kot morderca © Kajman


Z zamkiem związanych jest kilka legend.
Pierwsza z legend baranowskich dotyczy czasów, gdy obecnego zamku jeszcze nie było, a właścicielem osady z dworem obronnym był rycerz Jakszyc. Pragnął on powiększyć swą siedzibę, jednak z względu na słabe zaludnienie okolicy trudno było mu znaleźć siłę roboczą, tym bardziej że był skąpy i oferował bardzo skromną zapłatę.

Herb Leszczyńskich © Kajman


Wysłał więc swych ludzi na daleką Warmię, aby sprowadzili mu jeńców, których będzie można zaciągnąć do pracy prawie za darmo. Wyprawa się udała i wkrótce rozpoczęto budowę nowej rezydencji. Wśród jeńców była piękna kobieta o imieniu Auela, która po pewnym czasie zwróciła uwagę Jakszyca.

Dziedziniec © Kajman


Zaczął traktować ją lepiej niż pozostałych, aż w końcu zaproponował małżeństwo. Auela odrzuciła jednak propozycję co rozsierdzio okrutnego pana na Baranowie. Kazał ją bić i głodzić. Auela namówiła resztę swoich towarzyszy i razem postanowili nie tylko zbiec, ale i dać nauczkę swemu ciemiężycielowi.

Klatka schodowa © Kajman


Gdy pewnego dnia nadarzyła się okazja, wszyscy uciekli uprowadzając także Jakszyca. Odwdzięczyli mu się tym samym - musiał pracować jak niewolnik w grodzie na Warmii. Stopniowo zachodziła w nim przemiana, stawał się coraz lepszym człowiekiem. Wreszcie postanowiono go zwolnić.

I jeszcze raz © Kajman


Gdy po latach wrócił do swego zameczku, ludzie bardzo obawiali się jego gniewu, mógł bowiem oskarżyć ich o umożliwienie porwania. Jakszyc jednak zmienił się nie do poznania i nikogo już w życiu nie skrzywdził.

Ela na zamku © Kajman


Inne podanie ma miejsce w czasie "potopu" szwedzkiego. Była akurat wigilia, więc pan zamku Rafał Leszczyński wyruszył z darami do obozu partyzantów Czarnieckiego stacjonujących w obozie nad Sanem. W zamku pozostała tylko córka Leszczyńskiego i służba zajęta przygotowywaniem wieczerzy.

Ołtarz w kaplicy zamlowej. Malowidło Malczewskiego © Kajman


Wtem ktoś krzyknął: "Szwedzi idą!". Po chwili do zamku zaczęli wbiegać w panice mieszkańcy Baranowa szukający tu schronienia. Młoda Leszczyńska nie ulękła się, rozkazała zaryglować bramę i poszła do baszty, w której znajdował się kaplica.

Witraż w kaplicy © Kajman


Tam zaczęła się żarliwie modlić przed słynącym cudami obrazem Matki Boskiej. Gdy Szwedzi przystąpili do szturmu bramy, nakazała otworzyć tajne przejście łączące zamek w Baranowie z Sandomierzem. Wszyscy udali się do lochu, ale sama Leszczyńska poszła nadal modlić się do kaplicy.

Ciekawy sufit © Kajman


Piękny sufit © Kajman


Wtem w oknie zobaczyła wielką czarną chmurę, która spowiła niebo. Posypał się z niej kamienny grad, który wywołał popłoch wśród Szwedów. Ich zbroje były bowiem za słabe, aby oprzeć się spadającym na nich z potworną siłą kamieniom.

Komnata zamkowa © Kajman


Można zagrać w wista © Kajman


Najeźdzcy rozbiegli się więc w popłochu, a zamek i ukrywający się w nim ludzie zostali uratowani. Podczas pasterki wszyscy uroczyście podziękowali Bogu za ocalenie. Podobno ci co stali najbliżej młodej Leszczyńskiej widzieli otaczający ją obłok, który znikł po nabożeństwie.

Ogrody zamkowe w budowie © Kajman


Zamek od strony ogrodu © Kajman


Z Baranowa jedziemy do Tarnobrzegu. Tam jest pałac Tarnowskich i piękny rynek. Chcemy też przeprawić się promem na drugą stronę Wisły. Zwiedzanie zaczynamy od rynku i klasztoru Dominikanów

Pomnik Bartosza Głowackiego na rynku w Tarnobrzegu © Kajman


Historia klasztoru dominikanów w Tarnobrzegu wiąże się w sposób nierozerwalny z obecnością na tym terenie rodu Tarnowskich, którzy pojawili się tu w połowie XIV wieku. Stanisław Tarnowski, w końcu XVI stulecia podjął starania, najpierw u króla Stefana Batorego, potem Zygmunta III Wazy o zezwolenie na założenie miasta na gruntach Miechocina, na "surowym korzeniu", może niejako celem utworzenia "Nowego Tarnowa", czyli zrekompensowania ostatecznej utraty Tarnowa w 1570 roku.

Klasztor Dominikanów w Tarnobrzegu © Kajman


Kasztelan sandomierski dopiął swego w 1593 roku, kiedy to za zgodą króla Zygmunta III Wazy, aktem lokacyjnym z 28 maja założył miasto prywatne Tarnobrzeg, na prawie magdeburskim, z przywilejem składu wina i dwóch jarmarków w ciągu roku. Z tym okresem, wiązane jest pojawienie się obrazu Matki Bożej.

Wnętrze © Kajman


Ciekawe co nieszczęśnik narozrabiał © Kajman


Jedziemy szukać pałacu Tarnowskich w Tarnobrzegu. Budowa zamku została zapoczątkowana w XV wieku jako wieżowy dwór obronny. W XVII i XVIII wieku został adoptowany przez rodzinę Tarnowskich i przebudowany. Do zamku dodano system fortyfikacji bastionowych. W 1830 roku zamek został ponownie przebudowany na rezydencję.

Pałąc Tarnowskich © Kajman


Teraz czas przeprawić się na drugą stronę Wisły. Tu drugi szok. Długo krążymy po Tarnobrzegu by znaleźć prom. GPS zgłupiał. Co chwilę wjeżdżamy na rynek. Gdy w końcu docieramy na przystań, okazuje się, że prom ukradli. Nie pozostaje nam nic innego jak wracać na camping:(

Ukradli prom © Kajman


Czego to ludzie nie postawią sobie w ogrodzie © Kajman