Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Zamki pałace dwory

Dystans całkowity:3392.43 km (w terenie 312.48 km; 9.21%)
Czas w ruchu:206:09
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:27571 m
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:64.01 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • DST 53.60km
  • Czas 03:12
  • VAVG 16.75km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 439m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo siewierskie

Czwartek, 20 września 2012 • dodano: 20.09.2012 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Wczorajszy dzień obfitował w mnóstwo atrakcji. BSorient ma to do siebie, że jest sporo zwiedzania z dodatkiem adrenaliny, trzeba znaleźć punkty kontrolne. Zabawa jest przednia. Dzisiaj będzie równie ciekawie. Integracyjnie jedziemy zwiedzić Księstwo Siewierskie a w zasadzie jego stolicę:)

To my © Kajman


Wyruszamy z kampingu w Błędowie mocną grupą, przewodniczką jest Kosma w związku z czym "całkiem przypadkowo" towarzyszy nam Tomek. Całą trasę przejechała z nami Tymoteuszka a Amiga i Kiri urwali się za trzecim zakrętem.

Awaria? © Kajman


Od dawna chcieliśmy z Elą odwiedzić Księstwo siewierskie. To historycznie bardzo ciekawe miejsce. Ciekawa jest też postać z nim związana czyli Zbigniew Oleśnicki.
Przeciętnemu człowiekowi Siewierz kojarzy się z korkami na A1 i pragnie jedynie pognać dalej. Może ktoś po przeczytaniu naszych relacji zwiedzi Siewierz? Zobaczymy, naprawdę warto:)

Tymoteuszka rozpoczyna paradę strażaków © Kajman


Fotoreporterzy w akcji © Kajman


Ziemia siewierska historycznie leżała na pograniczu Śląska i Małopolski, ale była w granicach Śląska. Po podziale dzielnicowym śląscy książęta piastowscy po kolei stawali się lennikami czeskimi i jakoś do rozdrobnionej a w zasadzie nie istniejącej Polski specjalnie się nie śpieszyli.

Zamek w Siewierzu © Kajman


Samo użycie określenia księstwo przypada na czas władania Piastów cieszyńskich bedących lennikami czeskimi . Wcześniej bowiem jeszcze, książę dzielnicy krakowskiej, Kazimierz II Sprawiedliwy, po zdobyciu władzy w 1177, podarował Mieszkowi Plątonogiemu, księciu raciborskiemu, Siewierz wchodzący w skład kasztelanii bytomskiej i wraz z kasztelanią oświęcimską – w odpłacie za wsparcie go w wewnątrzdynastycznych walkach o władzę w Krakowie.

Tablica © Kajman


Po przejściu we władanie przez dynastię Piastów, początkowo jako kasztelania, ziemia ta była własnością najpierw linii opolsko-raciborskiej. Następnie, od 1281, władanie przejęli Piastowie bytomsko-kozielscy, a od 1337 cieszyńscy. Po raz pierwszy użycie określenia 'księstwo' w odniesieniu do tych terenów datowane jest na rok 1341.

Z innej strony © Kajman


Historia księstwa, jako księstwa biskupiego – rozpoczyna się w pewnym sensie 30 grudnia 1443. Ówczesny kronikarz zanotował „Oto Wacław, książę cieszyński ... znajdował się w kłopotach pieniężnych. A ponieważ w imieniu małoletnich braci zarządzał samoistnem księstewkiem położonym u granic polskich, przeto, nie robiąc sobie żadnych skrupułów, zaproponował sprzedaż biskupowi krakowskiemu”.

Brama wjazdowa © Kajman


Były to czasy, w których wszyscy lali się ze wszystkimi a na drogach panowali rycerze rabusie. To, że księstwo zostało sprzedane Zbigniewowi Oleśnickiemu nie spodobało się wielu piastowskim książątkom. Zaczęła się wojenka. W latach 40-tych XV wieku książę rybnicko – karniowski Mikołaj miewał zatargi z biskupem krakowskim Zbigniewem Oleśnickim. Z tymi zatargami często były związane łupieskie wyprawy na dobra biskupów krakowskich: Siewierz, Chełm, Imielin. Zakończyły się one zajęciem przez księcia Mikołaja Siewierza.

Dziedziniec zamkowy © Kajman


W związku z tym nie obyło się bez zbrojnej interwencji Polaków, którym przewodził starosta sieradzki, Piotr Szafraniec. Cóż, dóbr kościelnych trzeba było bronić. Po zakończeniu sporu w 1453 miasto Siewierz i zamek stały się siedzibą biskupów krakowskich pełniących tutaj rolę książąt siewierskich.

Dziedziniec zamkowy © Kajman


Jako pierwszy formalnego tytułu księcia siewierskiego zaczął używać w 1484 biskup Jan Rzeszowski. Jako ostatni używał go książę kardynał Adam Sapieha (zm. w 1951).
Ziemie księstwa były suwerenne terytorialnie i jurysdykcyjnie.

Lochy zamkowe © Kajman


Biskupi krakowscy w Siewierzu występowali nie jako najwyżsi przedstawiciele hierarchii kościelnej, tylko jako książęta siewierscy - prawni następcy i kontynuatorzy władzy księcia cieszyńsko - siewierskiego Wacława I i jego poprzedników. Księstwo miało własną gospodarkę, skarb, wojsko oraz surowe prawa z przywilejem katowskim włącznie, co odzwierciedla powiedzenie Kradnij, zabijaj, ale Siewierz omijaj.

Widok z wierzy zamkowej © Kajman


Obszar księstwa wynosił 607 km2, a w jego skład wchodziły trzy miasta: Siewierz, Czeladź i Koziegłowy oraz wioski: Gołuchowice, Łagisza, Wojkowice Komorne, Rzeniszów, Nowa Wieś, Strzyżowice, Sączów, Myszkowice, Tąpkowice, Wojkowice Kościelne, Dąbie, Rogoźnik, Twardowice, Sadowie, Winowno, Będusz, Żelisławice, Bobrowniki, Cynków, Chruszczobród, Grodziec i Ożarowice.

Rowery na zamkowym parkingu © Kajman


Całkiem przypadkowo sfociłem Monikę i Tomka, podobno pilnują rowerów © Kajman


Jeszcze w 1518 r. swe pretensje do Siewierza zgłosił książę cieszyński Kazimierz i spór musiał oprzeć się o oblicze i autorytet króla Zygmunta I. Ostatni traktat jaki został zawarty między zaborcami – datowany na 31 stycznia 1797 roku – dotyczył rozgraniczenia terytorium pomiędzy Austrią i Prusami, a przedmiotem sporu były miejscowości księstwa siewierskiego.

Widok z wierzy zamkowej © Kajman


Mieliśmy farta, że mogliśmy zwiedzić zamek. Normalnie trzeba się umawiać by wejść do środka, dzisiaj był otwarty:)
Można go zwiedzać za darmochę, jest pięknie zrobiony jako trwała ruina. Poczuliśmy się w obowiązku i zakupiliśmy kilka świetnych opracowań łączne z dukatem siewierskim:)

Kościół św Michała © Kajman


Po zwiedzeniu zamku jedziemy zobaczyć kościół św Michała Apostoła. Został wzniesiony w XVI wieku nieopodal zamku biskupiego, następnie przebudowany w XVII i XVIII wieku. Świątynię otacza mur z XVIII w. z piękną bramą biskupią. Przyglądam ja się owej bramie i ciśnienie mi skoczyło!!!

Brama biskupia © Kajman


Patrzę na krzyż nad bramą i co widzę? © Kajman


Czacha!!! © Kajman


Kościół jest pięknie zachowany, jako całość robi duże wrażenie. Nad głównym wejściem umieszczony jest namalowany na drewnie okazały herb bp. Kajetana Sołtyka wraz z datą 1783 roku, kiedy to kościół, z jego inicjatywy, został przebudowany w stylu barokowym, aby był ozdobą Księstwa Siewierskiego.

Herb © Kajman


Wnętrze © Kajman


Wpadamy jeszcze na rynek. Kiedyś na środku stał ratusz, dzisiaj jest po nim tylko pamiątkowa tablica. Sam rynek przypomina do złudzenia rynek sandomierski tylko owego ratusza brak.

Szykuje się sesja zdjęciowa na siewierskim rynku © Kajman


Od Siewierza jechał wóz, malowane panny wiózł © Kajman


Pora wracać. W Trzebiesławicach zatrzymujemy się przy pomniku. Mieszkańcy wsi wystawili go w podzięce wyzwolicielom. Chyba niewiele takich się uchowało, zwłaszcza z taką tablicą.
Wpadamy jeszcze do Łośnia. Trzeba zobaczyć pracę Moniki. Pięknie domek wyremontowała. Ela usiłuje zaprzyjaźnić się z Mustą, ale coś czarne koty nie mają do niej zaufania.

Że to się jeszcze uchowało. Napis na tablicy brzmi "Bohaterom Armii Czerwonej Wyzwolicielom Narodu Polskiego" © Kajman


A Musta myk:)))) © Kajman




  • DST 56.46km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 16.29km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 707m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nadwiślańskie ścieżki

Sobota, 8 września 2012 • dodano: 13.09.2012 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Miasto Wisła leży od nas niedaleko, raptem za drugą górą. Nie przepadam jednak za tym miejscem. Od lat kojarzy mi się z tłumem ludzi przyjeżdżających ze śląskich miast tylko po to by połazić po parku, nażreć się, puścić dzieciaki na karuzelę a później opowiadać, że byli w górach:(

Pierwsza pomoc © Kajman


Faktem jest, że Wisła była w naszych planach rowerowych od długiego czasu. By tak dojechać trzeba by jednak przebić się przez Bielsko a wycieczka miałaby grubo ponad setkę. Przewiezienie rowerów autem to stanie w ponad godzinnym korku przy wyjeździe z miasta. Brakowało nam motywacji.

XII Ogólnopolski Zlot Karawaningowy © Kajman


Tym razem motywacja się znalazła. Był nią XII Ogólnopolski Zlot Karawaningowy. Ponieważ wiedzieliśmy, że będzie na zlocie sporo ludzi zapadłą decyzja, że pies Funio zostaje w domu a zabieramy rowery. Trzeba w końcu po naszym Beskidzie pojeździć:)

Na zlotach jest ciekawe towarzystwo © Kajman


Na zlotach karawaningowych zawsze jest tak, że w piątkowy wieczór jest pierwsze ognisko, granie na gitarach, śpiewy no i oczywiście degustacja różnych izotoników. Ponieważ każdy przywozi swoje napoje energetycująco wspomagające, efekt na następny dzień jest do przewidzenia. Dlatego Ela wybiera lajtową trasę nadwiślańskimi ścieżkami. Jak zwykle bywa na zlotach jedzie z nami Janusz.

Pałacyk myśliwski Habsburgów © Kajman


Rowerzystów na zlocie było sporo, ale nikt inny nie chciał z nami jechać. Podobno myśleli, że my jeździmy szybko a przecież sam wyznaję zasadę dojechać a się nie zmęczyć:)
Pierwszym punktem wycieczki jest pałacyk myśliwski Habsburgów znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej.

Tablica © Kajman


Ponieważ Ela jak zwykle ostatnio opisała historię odwiedzanych obiektów nie będę się powtarzał. W pałacyku obecnie znajduje się informacja turystyczna. Wchodzę popatrzyć na mapy. Jest mapa Wisły w skali 1:25 000. Mamy mapę okolicy więc idę zapytać się czy takową zakupić. Ela lubi mapy a ponieważ nasza jest mniej dokładna więc wracam. Tu niespodzianka, pani sprzedaje mi mapę i z ukrytego schowka wyciąga opis z mapą cyklotras Beskidu. Daje mi go w prezencie za to, że wróciłem:)

Wnętrze © Kajman


Ruszamy na nadwiślańskie ścieżki rowerowe. Faktem jest, że są pięknie przygotowane. Tak naprawdę nie różnią się od tych na zachodzie Europy. Jestem pod dużym wrażeniem. Ścieżki są pięknie oznaczone, opisane, są punkty odpoczynku i faktycznie omijają cały ruch samochodowy:)

Tu można jeździć © Kajman


Tak też jest fajnie © Kajman


Można górą i dołem © Kajman


Można też odpocząć © Kajman


Poruszamy się wzdłuż Wisły. Rzeka jeszcze płynie, ale widać największą chyba od dwudziestu lat suszę. W wielu domach mających własne ujęcia od ponad roku nie ma wody. Ludzie łapią wodę jak mogą, nie wygląda to dobrze:(

Wisła jeszcze płynie © Kajman


Ale wody jest bardzo mało © Kajman


Po wielu strumieniach górskich pozostało jedynie wspomnienie © Kajman


Dojeżdżamy do zamku w Grodźcu. To cel naszej wycieczki. Zamek pierwotnie należący do Piastów Cieszyńskich, później do rodziny Grodeckich zachował się w świetnym stanie. Chyba jest trochę pechowy bo kilku jego właścicieli na przestrzeni dziejów zamordowano. Mimo to znalazł się odważny, który go kupił i remontuje:)

Zamek piastowski w Grodźcu © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Tablica © Kajman


Detal © Kajman


Obok zamku, ukryte za czworakami znajdują się ruiny kościoła św Bartłomieja. Ciekawe miejsce.
Pora wracać. Ela wymyśla inną trasę powrotu, ale coś poszło nie tak. Droga się kończy i przedzieramy się przez las. Fajna przygoda, ale trochę męcząca:)

Ruiny kościoła w Grodźcu © Kajman


Tablica © Kajman


W końcu alternatywną ścieżką omijając Ustroń docieramy do Wisły. Tam szybki zakup sporego zapasu oscypków a raczej scypków jak są nazywane by nie naruszyć prawa. Teraz można jechać na camping bo w lodówce chłodzi się coś do owych "scypków" a wieczorem imprezy ciąg dalszy:)

Ela nie lubi tłoku © Kajman




  • DST 114.59km
  • Czas 06:41
  • VAVG 17.15km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 963m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzyżackie zamki i kościoły

Wtorek, 31 lipca 2012 • dodano: 02.08.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj została zaplanowana wycieczka szlakiem krzyżackich zamków i kościołów. W zasadzie pierwszym planem był Kętrzyn. Jakoś tak nam zostało, że po przeżyciach białego szkwału często spoglądamy w niebo i patrzymy na chmury. Co prawda w przyczepie są pozamykane wszystkie okna, ale niepokój pozostaje:(

Bazylika w Kętrzynie, pierwsza krzyżacka budowla na szlaku © Kajman


Pogoda jest w miarę bezpieczna więc Ela proponuje poszukanie większej ilości krzyżackich budowli. Zobaczymy cztery zamki krzyżackie i sporo kościołów. Ela historię budowli opisała na swoim blogu. Nie chcąc się powtarzać napiszę dlaczego na tak małym obszarze powstało tyle potężnych obiektów.

Bazylika w Kętrzynie © Kajman


Przed wejściem © Kajman


Jak powszechnie wiadomo ziemie Warmii i Mazur zamieszkiwały już chyba do VIII wieku plemiona bałtyckie, z których najsilniejsi i najbitniejsi byli Prusowie. Nie dali sobie w kaszę dmuchać. Wszelkie próby wciągnięcia ich bo cywilizacji chrześcijańskiej nie kończyły się dobrze dla cywilizatorów, krótko mówiąc szli do kotła. No może nie dosłownie.

Wnętrze bazyliki w Kętrzynie © Kajman


Płyta nagrobna w bazylice © Kajman


I jeszcze jedna © Kajman


Tak było zarówno w przypadku biskupa praskiego Wojciecha jak i św Brunona. Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Gdyby do nas teraz przyszli muzułmanie i chcieli nas koniecznie nawracać, też miło by nie było.
Drugą sprawą były wyprawy wojenne. Już od pierwszych Piastów próbowano wybierać się na Prusów. Niby chcąc nawracać, ale tak na prawdę były to napady rabunkowe.

Ostatni rzut oka na bazylikę © Kajman


Jedziemy zobaczyć zamek © Kajman


Prusowie jakoś nie chcieli się pogodzić z takim zachowaniem i robili wyprawy odwetowe. I tak w kółko. Odbijało się to na ziemiach Mazowsza, ale i Wielkopolsce też czasami się dostało. Efektem takich zabaw był największy błąd naszej historii czyli sprowadzenie Krzyżaków. Ci zrobili krótką piłkę. Spuścili łomot plemionom bałtyckim i wzięli się za Litwinów i Polaków.

Zamek krzyżacki w Kętrzynie © Kajman


Dziedziniec zamkowy © Kajman


Krzyżacy przyjęli skuteczną metodę podboju. Gdy zdobyli jakiś pruski gród, który zawsze był drewniany, niszczyli grodzisko a przy okazji starszyznę. Nie mordowali wszystkich bo przecież potrzebowali siły roboczej. W miejscu zniszczonego grodu natychmiast budowali potężny murowany zamek.
Taka polityka pozwoliła na skuteczną obronę bo już nikt sobie nie fikał.

Brama wjazdowa do zamku © Kajman


Cerkiew w Kętrzynie © Kajman


Co prawda Litwini w ramach wypraw odwetowych kilka zamków zniszczyli, ale nigdy nie pozostawali długo i nie próbowali przyłączyć ziem do swego państwa. Po prosu narozrabiali i w długą. Krzyżacy natychmiast zamki odbudowywali i stawały się one jeszcze potężniejsze.

Wiatrak w Starej Różance © Kajman


Typowy mazurski kościół © Kajman


Krzyżacy chcąc zagospodarować ziemie zaczęli lokować wsie ściągając ludzi z pobliskiego a wówczas biednego Mazowsza. Tak powstała nacja Mazurów. Posługiwali się oni odmianą języka polskiego występującą wówczas na Mazowszu. Język zachował się do dzisiaj, ale na przestrzeni wieków ludzie ci nie mieli łatwo.

Zamek w Barcianach © Kajman


Zanmek z innej strony © Kajman


Sprowadzono również ludność z Niemiec a po wojnach religijnych ściągnięto Holendrów i osadzano na zabagnionych miejscach Mazur i na Żuławach.
Po bitwie pod Grunwaldem, zakon już nigdy nie odzyskał swojej potęgi, kolejna wojna złamała potęgę zakonu do końca.

Zamek w Barcianach to wielka budowla © Kajman


Obecnie jest w prywatnych rękach i podzieli losy zamków w Giżycku i Rynie. Będzie tu hotel. © Kajman


Okres reformacji całkowicie zmienił oblicze Warmii i Mazur. Warmia miała swoje polskie biskupstwo i podlegała Rzeczypospolitej. Reformacja jej nie dotknęła i pozostała katolicka. Inaczej porobiło się na ziemiach zakonu. Ostatni wielki mistrz niejaki Hohenzollern nie mogąc otrzymać pomocy z Watykanu z lekka się wkurzył.

Kościół w Barcianach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Z innej strony © Kajman


Efektem kłótni z Watykanem, który wplątany w wojny religijne na zachodzie Europy nie mógł pomóc zakonowi, było rozwiązanie zakonu na terenie Prus i powołanie księstwa świeckiego. Księciem stał się oczywiście ostatni wielki mistrz czyli ów Hohenzollern. Żeby było bardziej wesoło zmienił wyznanie i przeszedł na luteranizm.

Element architektury drewnianej © Kajman


Dijeżdżamy do Srokowa i podziwiamy piękny ratusz © Kajman


Rynek w Srokowie ma swój klimat © Kajman


To były czasy, gdy ludność przyjmowała wyznanie władcy. W ten sposób Mazury stały się protestanckie a Warmia katolicka. By nie dopuścić do reakcji ze strony Polski odbył się hołd pruski. Tak więc Prusy stały się lennem polskim. Ten układ przetrwał do czasu I rozbioru z mniejszymi lub większymi zawirowaniami.

Kościół w Srokowie, kolejna potężna budowla krzyżacka © Kajman


Wnętrze © Kajman


Po zmianie wyznania, dawne potężne kościoły budowane przez Krzyżaków w XIV wieku stały się luterańskie. Inicjator I rozbioru Wiluś chciał koniecznie uwolnić się z pod panowania Polski a przy okazji zagarnąć Warmię i Pomorze Gdańskie. Rzeczypospolita była słaba i skłócona, Prusy coraz silniejsze no i stało się jak się stało:(

Śluzy kanału Mazurskiego miały połączyć Mazury z Bałtykiem © Kajman


Budowę rozpoczynano dwa razy i zawsze przerywała ją wojna © Kajman


Podczas I wojny światowej na terenie Mazur toczyły się ciężkie walki niemiecko - rosyjskie. Twierdza Boyen w Giżycku spełniła swoje zadanie i skutecznie powstrzymała Rosjan. Pozostało do dziś wiele cmentarzy z tego okresu. Są tu pochowani nie tylko Niemcy i Rosjanie. Można znaleźć każdą nację z rumuńskim cmentarzem włącznie.

Cmentarz żołnierzy radzieckich w Węgorzewie © Kajman


Tu przebiega piękna ścieżka rowerowa © Kajman


W 1920 roku przeprowadzono na Mazurach plebiscyt chcąc je włączyć do Polski. Pomimo tego, że językiem polskim a raczej mazurskim posługiwało się ponad 60% ludności za Polską głosowało raptem 2% obywateli. Może bali się wyniku wojny z bolszewikami, może byli za niemieckim panowaniem? Tego nie wiem. Faktem jest, że Mazury pozostały w Niemczech.

Stara wieża ciśnień w Węgorzewie © Kajman


Po II wojnie ludność mazurska uciekała przed Rosjanami. Uciekali też rodowici Mazurzy. Dla Rosjan było wszystko jedno jakim językiem człowiek mówi. Dla nich były to tereny trofiejne. Po wojnie dla autochtonów nastały ciężkie czasy. Władza ludowa skutecznie ich tępiła. Wielu wyemigrowało do Niemiec. W ich miejsce napłynęła ludność ze wschodu, z Wileńszczyzny a i z centralnej Polski też wiele osób się tu przeniosło. Kościoły luterańskie powróciły do wyznania katolickiego. Wybudowano też wiele cerkwi. To już są dzisiejsze Mazury.

Fajnie się jedzie taką ścieżką © Kajman


Tyle historii. Jadąc i patrząc na dawne zamki krzyżackie, na to jak są odbudowywane, pomyślałem że może jest to przyczyna odbudowy zamków na Litwie. Być może nienajlepsze stosunki polsko - litewskie w ostatnich latach przyśpieszyły odbudowę litewskich zamków? Przecież krzyżackie są już w dobrym stanie, tylko tyle, że przebudowane na hotele i pewnie czekają na inwazję turystów litewskich:)
Ta trasie wycieczki były jeszcze dwa zamki, w Węgorzewie, niestety będący w rękach prywatnych i tak osłonięty, że nawet foty nie dało się zrobić. Drugi był w Giżycku, opisany w innym miejscu.

Żuraw © Kajman


Gdy mijaliśmy jezioro Mamry przypomniała mi się stara żeglarska piosenka.

"Weź na łajbę babę swą
Płyń na Mamry utop ją
Potem krzyknij hej!
O jedną babę mniej"

Kanadyjka naprawiona, jeszcze trochę popływamy:)

Mamry © Kajman




  • DST 68.78km
  • Teren 21.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 16.25km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 791m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Indianie i szanty

Piątek, 27 lipca 2012 • dodano: 28.07.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

W przewodnikach po Mazurach wyczytałem o indiańskiej wiosce w Spytkowie. To rzut beretem od Giżycka trzeba więc odwiedzić czerwonych braci. Początkowo był bunt na pokładzie,bo gdy zjechaliśmy z asfaltowej drogi na mazurskie piachy, zaatakowały nas stada much końskich wielkości małego samolotu! Chciały beskursyje ogniste wypić całą naszą krew pewnie dlatego, że w niej jeszcze jakaś zawartość Kasztelana była.

Wioska indiańska w Spytkowie © Kajman


Głowa bizona jest:) © Kajman


Ela wdała się w wojnę z potworami, nie było wiadomo czy jedzie czy morduje stworzenia, czym więcej ich zatłukła tym więcej zdążyło zaatakować kolejnych. Co przy tym Ela mówiła strach napisać, bo mogą jakieś dzieci czytać.

Stroje męskie Siuksów © Kajman


A to stroje ich squaw © Kajman


Wioska a w zasadzie muzeum Indian składa się z dwóch części. Pierwsza to zamknięta ekspozycja po której oprowadza miła przewodniczka bardzo ciekawie opowiadając. Są tam oryginalne eksponaty, jest też sporo wyrobów współczesnych produkowanych przez Indian dla turystów. Trzeba przyznać że zbiory są bardzo ciekawe:)

Idziemy do wioski © Kajman


Jest totem © Kajman


To pewnie szaman © Kajman


Druga część to sama wioska. Można pooglądać tipi i wejść do środka. Jeżeli ktoś ma ochotę można postrzelać z łuku, karabinu lub porzucał toporkiem czy włócznią. Te zabawy nas jakoś nie pociągały chociaż nieopodal pasło się stado krów, które od biedy można było uznać za bizony. Pewnie utemperował nas szaman w postaci boćka, który pilnie nas obserwował.

Patrzył czy nie rozrabiamy © Kajman


Wnętrze tipi © Kajman


Trzeba pożegnać czerwonych braci i wyruszyć w kierunku Sztynortu. Znów jedziemy piaszczystymi mazurskimi drogami. Czasami zdarzy się kawałek drogi litewskiej czyli fajny szuterek. Zaczyna się totalny upał, termometr w moim liczniku pokazuje 40 stopni. Powietrze aż się klei, nawet potwory sobie odpuściły i nie atakują:)

Włócznia Siedzącego Byka, kto ją wyciągnie podbije Amerykę © Kajman


Gorąco © Kajman


W Harszach podziwiamy potężny głaz narzutowy. Z tymi kamolami to jest jakoś tak, że te nie opisane same pod koła się pchają, tych opisanych za diabła nie można znaleźć.
Nad jeziorem Harsz robimy sobie postój i włączamy klimatyzację:)

Kamyk © Kajman


Docieramy nad jezioro Harsz © Kajman


Klimatyzacja włączona:) © Kajman


Docieramy nad Kirsajty, to przesmyk łączący Mamry z Darginem. Do Sztynortu raptem 3 kilometry. W Sztynorcie odwiedzamy pałac Lehndorffów. Dzisiaj to jest waląca się ruina. Do zabudowań gospodarczych nie można podchodzić bo grozi oberwaniem cegłą. Sam pałac pokryto papą aby się nie zawalił.

Przejście na Mamry © Kajman


Pałac w Sztynorcie © Kajman


Może go uratują © Kajman


Park i okolice pałacu wykupiło biuro deweloperskie. Może uratują pałac? Warto by było. Hrabia Lehndorff został zamordowany za udział w zamachu na Hitlera. Jego córki bardzo aktywnie działają w pojednaniu polsko niemieckim. Jakieś muzeum poświęcone pojednaniu w tym pałacu miałoby świetne miejsce:)

Najbardziej kultowa knajpa na Mazurach © Kajman


Na terenie wykupionym przez deweloperów jest najbardziej kultowa knajpa na Mazurach. Zęzę znają wszyscy żeglarze. Zawsze wieczorem zbiera się ekipa i pięknie wyje szanty do samego rana. Zęza jest zagrożona, miejmy nadzieję, że zostanie na swoim miejscu i inwestorzy zajmą się pałacem a nie miejscem kultowym dla braci żeglarskiej.
W Zęzie z godnością konsumujemy zupę chmielową słuchając szant z głośników.

Darmowy masaż, tyrpie lepiej niż najdroższe Spa © Kajman


Ciekawe dlaczego Ela tego nie docenia © Kajman


Dla odmiany piach i tak cały czas © Kajman


Jedziemy w kierunku kampingu okrążając jezioro Dobskie, ale w pewnej odległości.
Droga, którą się poruszamy łączyła kiedyś kwaterę czyli bunkier Himlera z Wilczym Szańcem. Jak na starą niemiecką drogę przystało, zrobiona była z kocich łbów i taka została do dzisiaj.
Gdy siedzieliśmy w Zęzie obok nas siedziała ekipa, która leciała równo łaciną, nawet częściej używali k..... niż wymaga tego interpunkcja. Ela jako fanatyczny belfer przywołała ich do porządku. Oj gdyby młodzieniaszki posłuchali co mówiła na tej drodze wiele by mogli od ciała pedagogicznego się nauczyć:)

W Dobie docieramy nad jezioro Dobskie, z jednej strony bezmiar wody © Kajman


Z drugiej strony też bezmiar © Kajman


Wiele jest na Mazurach cmentarzy wojennych głównie z okresu I wojny światowej. W wielu miejscowościach są też pomniki na których wypisano nazwiska poległych. Jest tu sporo nazwisk o polskim brzmieniu. Ciekawe dlaczego podczas plebiscytu w 1920 roku do Polski chciało 2% ludności? Ciekawe dlaczego po II wojnie potraktowano Mazurów mówiących gwarą polską jako Niemców? Większość uciekła przed ruskimi, resztę traktowano tak by się wynieśli:(

Cmentarz z okresu I wojny światowej © Kajman


Pomnik ku czci ofiar I wojny światowej w Kamionkach © Kajman




  • DST 82.03km
  • Teren 16.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 16.30km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Podjazdy 898m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamek, pałac i czworaki

Niedziela, 22 lipca 2012 • dodano: 23.07.2012 | Komentarze 12


magneticlife.eu because life is magnetic

Kamping Echo w Rydzewie a w zasadzie internet na kampingu zaczyna mnie wkurzać. Musiałem czekać aż Ela zrobi wpis bo antenkę mamy jedną. Mój wpis skończyłem przed drugą w nocy klnąc w żywy kamień na prędkość łącza. Efekt był taki, że rano wstać mi się nie chciało. Trzeba było zmienić zaplanowaną trasę o obrać kierunek na Ryn.

Mijamy jezioro Jagodne © Kajman


Jezioro Jagodne zza krzaczorów © Kajman


Ela opisała historię obiektów. Ja skupię się na czymś innym. Jadąc i patrząc na mijaną okolicę żywcem przypominającą Litwę, myślałem o ludziach tu mieszkających. Drogi tutaj jak na Litwie, trochę asfaltu, ale też są miejscowości, do których jedzie się piaszczystą drogą i żywego ducha nie widać!

Kościół w Szymonce © Kajman


Wzgórza morenowe, góry w mini skali © Kajman


Ładna droga © Kajman


Gdy dojechaliśmy do Rynu i naszym oczom ukazał się zamek krzyżacki przerobiony tak jak w Giżycku na hotel, wcale się nie zdziwiłem. W sumie dobrze, że te zamki uratowano bo patrząc na zdjęcia z przed kilku lat zamki były w całkowitej ruinie. Dzisiaj są aż za nowe.

Zamek w Rynie © Kajman


Z innej strony © Kajman


Oba zamki są duże chociaż giżycki był tylko prokuratorią i broniło go raptem 15 rycerzy a ryński był komturiom. Krzyżacy dosyć dziwnie postępowali z miejscową ludnością. Czasami przy zdobywaniu ziem wycinali Prusów w pień, czasami i to było częściej starali się ich asymilować z dość dobrym skutkiem. W końcu ktoś musiał na nich "ubogich braciszków" pracować.

Dziedziniec zamkowy © Kajman


Posadzka w zamkowym wejściu © Kajman


Widok z zamku na jezioro © Kajman


Dziwną rzeczą jest to, że książęta piastowscy na Śląsku chcąc zaludnić swoje ziemie lokowali wioski ściągając osadników z Niemiec. Krzyżacy robili w zasadzie to samo a tą różnicą, że ściągali osadników z Mazowsza. Dziwną rzeczą jest również to, że na Śląsku szybko się ludzie miejscowi germanizowali łącznie z Piastami a w Prusach mowa polska przetrwała.

Stary młyn wodny w Rynie przerobiony na restaurację © Kajman


Młyn od frontu © Kajman


Kiedy w 1920 roku robiono na Mazurach plebiscyt, mową polską posługiwało się 2/3 ludności, ale byli to lojalni poddani cesarza Wilusia bo np. w Rynie za Polską głosowała jedna osoba. Dziwne są te koleje losu. Po wojnie zrobił się totalny misz masz. Przesiedlono tu ludność z ziem utraconych a i z samej Polski też sporo osób się tu przeniosło. Co zrobiła miejscowa ludność mówiąca po polsku? W większości wyjechała do Niemiec!

Jezioro Ryńskie © Kajman


Widok na zamek z portu © Kajman


Z Rynu jedziemy do chyba najciekawszego miejsca na dzisiejszej wycieczce a mianowicie do miejscowości Nakomiady. Atrakcji tu co nie miara. Począwszy od afery, przez piękny pałac a skończywszy na niesamowitej manufakturze.

Kościół w Nakomiadach © Kajman



Zacznijmy od afery. Ostatnio będąc w Szczedrzyku koło Turawy pisaliśmy o aferze z pomnikiem ku czci poległych na frontach wojen światowych. W Szczedrzyku była tablica którą po wojnie zamurowano a niedawno odsłonięto. Na tablicy była dawna nazwa Szczedrzyka, Hitlersee i sprawa była głośna. W Nakomadach też była afera. W chaszczach koło kościoła odkryto kamień a na nim napis ku czci Bismarcka. I w Szczedrzyku i w Nakomiadach napisy usunięto.


Przegwizdany kamień Bismarcka © Kajman



Jedziemy odwiedzić manufakturę ceramiczną powstałą w XVIII wieku i działającą do dnia dzisiejszego. Trudo opisać jakie cacuszka tam robią. Ceny mają równie piękne jak wyroby, ale biorąc pod uwagę ilość rekonstruowanych zabytkowych obiektów zbyt mają zapewniony. Niejeden nowobogacki też załapie się na ich piec lub kominek. Miniaturka kosztuje 150 zł więc nie pytałem ile kosztuje normalny.

Manfaktura ceramiczna © Kajman


Miniaturka pieca za 150 zł © Kajman


To ile kosztuje taki kafel? © Kajman


Ceramiczne jajo też kosztuje 150 zł © Kajman


Płacąc 10 zł od osoby za wejście do manufaktury w promocji dostaje się możliwość połażenia po parku pałacu. Historię pałacu opisała Ela. Pałac jest pięknie odrestaurowany i na chyba jedyny w swoim rodzaju ogród. Przy pałacach ogrody są w stylu angielskim czy francuskim. Tak czy owak toną w kwiatach i pięknych chaszczach. W Nakomiadach ogród tonie w kapuście, marchewce i innych warzywach pięknie rosnących przy spacerowych alejkach:)

Pałac w Nakomiadach od frontu © Kajman


Od zadu też jest © Kajman


Pałacowa kapliczka © Kajman


Stary płot pałacowy © Kajman

Rajski ogród warzywny © Kajman


Dalej jedziemy do Owczarni. Wioska zagubiona w lesie ma dwie drogi dojazdowe, obie piaszczyste. W Owczarni jest Muzeum Ziemi Mazurskiej utworzone przez miejscowego pasjonata. To jest perełka. To trzeba zobaczyć i posłuchać opowieści przewodnika bo opisać się tego na blogu nie da. Muzeum umieszczone jest w czworakach nieistniejącego dworu. Obok jest mała knajpka, w której jest pyszne ciasto drożdżowe i sękacze. Jest też piwko i oczywiście mazurskie pierogi
Leśna droga do Owczarni © Kajman


Muzeum w dawnych czworakach © Kajman


Wiluś wisiał w wielu domach © Kajman


Portret przodka © Kajman


Meble wsi mazurskiej © Kajman


Karabin pod ręką powinien być © Kajman


a i panzerfaust może się przydać © Kajman


A za wszystko pani z lewej kasuje dyszkę od łebka © Kajman


Przed nami jeszcze jedna atrakcja do zwiedzenia. Bunkier, który w idealnym stanie zachował się do dzisiaj dlatego, że w odpowiednim momencie obudowano go stodołą. Gospodarze i wtedy i dzisiaj mieli łeb. Kiedyś, bo w stodółce mieli ekstra piwnicę, dzisiaj bo za wejście kasują 3 zł od osoby.

Bunkier był w stodole © Kajman


Wnętrze © Kajman


Oryginalne napisy © Kajman


Koniec atrakcji do zwiedzania. Przed nami droga powrotna w znacznej części podobna do tych na Litwie. Nie myślałem, że w Polsce jeszcze można takie miejsca zobaczyć. Widać to na fotkach Eli. Po powrocie na kamping niemiła niespodzianka, ale o tym jutro.

Wracamy nad jezioro Jagodno © Kajman


Bociek © Kajman




  • DST 35.14km
  • Czas 01:55
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 453m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sentymentalna wycieczka

Sobota, 21 lipca 2012 • dodano: 21.07.2012 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Mamy tę przewagę, że sami możemy wybrać sobie termin i miejsce wakacji. Nie grozi nam też plajta biura podróży czy muchy w nosie przewodnika. Robimy co chcemy i jedziemy gdzie chcemy bo zapinamy przyczepkę na hak i w drogę.
W tym roku wybór po długich dyskusjach padł na Mazury. Była rozważana Rumunia, pod uwagę braliśmy Bawarię, ale też i nasze pojezierze łagowskie. Mazury wybraliśmy ze względów sentymentalnych.

Dwanaście godzin jazdy po polskich drogach i jesteśmy na miejscu © Kajman


Na kampingu Echo w Rydzewie byliśmy sześć lat temu. Wtedy zmieniło się wiele w naszym życiu. Był z nami wtedy nasz syn Marcin. Mieliśmy razem pojeździć trochę na rowerach po mazurskich ścieżkach. Tak z głupoty zabraliśmy też trzeci rower, supermarketowego złoma. Nie przypuszczaliśmy pakując go, że Ela zechce gdziekolwiek z nami pojechać.

Rowery gotowe do drogi © Kajman


Długo ją wtedy namawialiśmy na pierwszą wycieczkę, ale się przemogła i powiedziała, że pojedzie z nami do Rydzewa po bułki. Tak właśnie zaczęła się przygoda Eli z rowerem. Gdy dojechaliśmy do Rydzewa dała się przekonać, że może zobaczymy kanał Kula, który jest kawałek dalej a było nie było jest to mazurski równik dzielący Mazury na dwie połowy.
Tu mieliśmy wtedy dojechać © Kajman


Kanał Kula miał być kolejnym etapem © Kajman


Później obiecaliśmy Eli lody w Wilkasach, gdzie stwierdziliśmy, że nie ma sensu wracać tą samą drogą bo równie dobrze możemy przejechać na kamping przez Giżycko bo droga jest taka sama. W ten to sposób Ela zrobiła swoją pierwszą życiówkę objeżdżając jezioro Niegocin i pokonując pierwsze w życiu 35 kilometrów. Dzisiaj życiówka Eli to ponad dwieście kilometrów.

Ciekawy pieniek © Kajman


W Wilkasach zaczyna się cyklostrada © Kajman


Później przy okazji następnej wycieczki okazało się, że złom miał zaciśnięte szczęki hamulcowe i biedna Ela całą trasę pokonała na hamulcach. Jak się zorientowaliśmy i naprawiliśmy hamulce kobieta poszła jak burza i trudno ją było dogonić. Żeby było ciekawie, owego złomu używa do dzisiaj jeżdżąc nim do pracy.

Przystań w Wilkasach © Kajman


Tłok na kanale © Kajman


Na kampingu Echo powstała też nasza druga pasja to jest kanadyjka. Wtedy pływaliśmy dmuchanym pontonem, mieliśmy co prawda pagaje i kapoki, ale ponton to taki śmieszny sposób poruszania się po mazurskich jeziorach. Na kampingu była kanadyjka, dwuosobowa i bardzo nie wygodna, ale szybka. Ela po powrocie do domu szybko dała się przekonać do zakupu dobrej kanadyjki. Zabieramy ją gdy jedziemy nad jeziora, była w Austrii, na Litwie, na Słowacji. Jest też teraz z nami.

Tu podobno Prusowie zabili św. Brunona © Kajman


Dzisiaj stoi w tym miejscu krzyż i roztacza się piękny widok na jezioro © Kajman


Pięknie widać port w Giżycku © Kajman


i jachty na Niegocinie © Kajman


Podczas tamtych wakacji zamarzyło nam się odwiedzenie Litwy. Chcieliśmy się wtedy wybrać do Wilna i zobaczyć Troki, ale doszliśmy do wniosku, że jest na Litwie tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia, że warto wybrać się tam na dłużej. Udało się to zrealizować kilka lat później a relacja jest na naszych blogach.

Zamek krzyżacki w Giżycku © Kajman


Od tyłu © Kajman


Plac zamkowy © Kajman


Teraz w zamku krzyżackim jest hotel. Fakt, pięknie go odbudowano © Kajman


Zamek od strony mostu przesuwnego © Kajman


Dzisiaj jedziemy na sentymentalną wycieczkę szlakiem tej pierwszej życiowej wyprawy Eli. Przyglądamy się co się przez te sześć lat pozmieniało a zmieniło się sporo. Powstały piękne nowe ścieżki rowerowe. Giżycko wypiękniało, na ukończeniu jest całkiem nowa ulica z pasażem handlowym, powstał piękny most nad kanałem z windą dla niepełnosprawnych. Wygląd miasta nie odbiega od tych w zachodniej części Europy. Zwiedzanie zaczynamy od twierdzy Boyen. Ela w swojej relacji wszystko pięknie opisała więc nie ma sensu bym się powtarzał.

Twierdza Boyen © Kajman


Jedna z największych © Kajman


i najlepiej zachowanych fortyfikacji w Polsce © Kajman


Dalej odwiedzamy okolice portu. Piękny park, wesołe miasteczko, knajpy i mnóstwo ludzi. Tłum i hałas szybko mnie, człowieka mieszkającego na wsi , zaczyna wkurzać. Nie wiem czemu, ale karuzele mnie nie pociągają, stragany też nie specjalnie. Skusiłem się na gofra, bo u nas na wsi tego nie ma, takich cen z resztą też nie ma.
Dalej jechać nie można © Kajman


Tu jest tylko deptak © Kajman


Skąd tu tyle ludzi i co oni tu robią? © Kajman


Molo, ale jakieś inne © Kajman


Na Niegocinie spory ruch © Kajman


Całkiem nowa ulica © Kajman


Do zwiedzenia została jeszcze wieża ciśnień i cerkiew. Na wieżę oczywiście nie wchodzę ze względu na lęk wysokości, ale Ela zawsze na każdą wieżę wejdzie i dobrze bo porobi fotki i, i tak będę wiedział jak to wszystko z góry wygląda.

Wieża Ciśnień © Kajman


Jak jest wieża to Ela na nią musi wejść © Kajman


W końcu wyjeżdżamy z miasta. Kierujemy się na kamping bo pora obiadowa się zbliża. Trzeba też trochę popływać kanadyjką żeby się na nas nie obraziła.

Cerkiew w Giżycku © Kajman


Na Mazurach prócz jezior są też takie widoki © Kajman


Leśną drogą jedziemy na kamping © Kajman




  • DST 21.23km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 16.98km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 68m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeziora turawskie

Piątek, 6 lipca 2012 • dodano: 14.07.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Wyczytałem na forum karawaningowym, że fajna ekipa zbiera się nad jeziorem średnim w Turawie. Zapowiada się ciekawie, gitara, śpiewy i takie tam.
Okolice Turawy były już w planach od kilku lat więc ruszamy by je w końcu zobaczyć.

Czas na rowerki © Kajman


Ela wszystko pięknie opisała więc nie będę się powtarzał. Jak to zwykle bywa na zlotach karawaningowych w wycieczkach rowerowych towarzyszy nam Janusz.

Jezioro średnie w Turawie © Kajman


Prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się takiej ilości ludzi nad jeziorami, ale nie ma co się dziwić. Miejscówka strategiczna, z Opola to tylko 20 km, ze Śląska około 70 a Wrocławia około setki. Jeziora ściągają ludzi jak magnes.

Prawie jak na Mazurach © Kajman


Na jeziorze dużym można pożeglować © Kajman


Okolice Turawy faktycznie są fajne dla kogoś, kto lubi zalegać na plaży. Jest tam kilka jezior znajdujących się blisko siebie. Woda w miarę czysta i ciepła. Nie dotyczy to jeziora dużego bo tam często zdarza się zakwit glonów:(

Tablica © Kajman


Szlaki rowerowe © Kajman


Pod względem zwiedzania te rejony są raczej słabe. Atrakcji turystycznych tyle co kot napłakał. Jest za to mnóstwo szlaków rowerowych, ale jak to w tekście piosenki "ode wsi do wsi". Fakt, są pięknie przygotowane miejsca postojowe, ścieżki często wiodą lasami, ale pooglądać tam można głównie las.

Ruszamy wałem jeziora dużego © Kajman


Przed nami elektrownia wodna © Kajman


Szukając informacji na temat Turawy można trafić na wzmianki o średniowiecznym zameczku myśliwskim należącym do Piastów opolskich. Do wiadomości tych należy podchodzić bardzo ostrożnie, niestety nie są one poparte badaniami archeologicznymi. Budowę istniejącego do dziś pałacu około 1730 r. rozpoczął Marcin von Löwencron. Właścicielem majątku był on od 1712 r. i możliwe, że wcześniej mieszkał w jakiejś tymczasowej rezydencji.

Pałac w Turawie © Kajman


Pałac w Turawie w 1751 r. rozbudował Anton von Löwencron, dodając do prostokątnego budynku kaplicę, w kształcie wieży. Następnie w 1761 r. wzniesiono skrzydło północne i łącznik z bramą wjazdową. Pałac przekształcono w XIX w. w stylu neobarokowym. W latach 1964-1965 przeprowadzono remont budynku, z adaptacją wnętrz na potrzeby Domu Dziecka.

Z drugiej strony © Kajman


Na pałacu atrakcje Turawy się kończą. Nawet sklepów tam nie ma tylko jakieś słabo zaopatrzone budki. W poszukiwaniu atrakcji jedziemy jeszcze nad jezioro Srebrne.

Nad jeziorem Srebrnym też spory tłum © Kajman


Wszędie słychać gich, gich tarara © Kajman


Łomot dobiegający z barów skutecznie nas odstrasza od dłuższego pobytu w tym miejscu. Postanawiamy wrócić na nasz kamping i przygotować się do imprezy:)
Gdy docieramy na miejsce zrywa się wiatr a za chwilę rozpoczyna ulewa. Siedząc pod daszkiem przyczepy cieszymy się chwilowym ochłodzeniem i ciekawymi widokami:)

Robi się ciemno i zaczyna lać © Kajman


Ciekawie to wygląda a w imprezowaniu nie przeszkadza © Kajman




  • DST 88.75km
  • Teren 18.00km
  • Czas 05:34
  • VAVG 15.94km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 881m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pojeździć po parkach krajobrazowych, trochę karate i zobaczyć zamek

Sobota, 5 maja 2012 • dodano: 09.05.2012 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Po wczorajszej ulewie wszystkie ubranka i buty były jeszcze mokre. Dobrze, że w przyczepce jest szafa a w niej można wygrzebać coś suchego. Dzisiaj przewodnikiem wycieczki jest Jacek więc oboje z Elą wiemy co nas czeka. Będzie teren, będzie piach:)

Jedziemy szuterkiem © Kajman


Faktycznie tereny parków krajobrazowych w okolicy Przedborza są urokliwe. Już dawno marzyła mi się jazda po płaskim, ale tu też jest sporo podjazdów. Niektóre z nich są takie, jak można spotkać u nas w górach:(
Pierwsza część trasy to Przedborski Park Krajobrazowy.

Jeszcze asfalt © Kajman


Hm, gdzie ten park © Kajman


Tu jest ładnie © Kajman


Kurcze, rąbneli most © Kajman


Dla Eli błotko, Jacek mówi, że dobrze robi na cerę © Kajman


Ostatnio Angelino miał ciekawe przemyślenia na temat zrujnowanej zabudowy tzw ziem odzyskanych. Coś mi się wydaje, że takie ruiny można spotkać wszędzie. Wczoraj zawalony pałac, dzisiaj chata chłopska. Dotyka to wszystkich. Ciekawostką miejscową są murowane piwnice stawiane na zewnątrz. Całkiem jak na Węgrzech:)

Była chata © Kajman


Ciekawe czy w tei piwniczce też przechowują wino? © Kajman


Widoczek z drogi © Kajman


Docieramy do Żeleźnicy. Miejsce ważne w naszej historii, bo tu podczas polowania spadł z konia Kazio zwany Wielkim. Połamał sobie gnaty i zmarło mu się. W ten sposób wygasła królewska linia Piastów. Jagiełło namachał potomków gdy był pod siedemdziesiątkę. Biorąc pod uwagę, że Kazio był jurny mógł się jeszcze wykazać, kto wie, przecież namachał chłopaków, ale na boku:(

Koniec z Piastami królewskimi © Kajman


Jeszcze jeden pomnik, tym razem żołnierzy WIN © Kajman


Jeszcze jeden widoczek © Kajman


Dużą atrakcją okolicy jest DOJO znajdujące się w Starej Wsi. Jest to Japońskie Centrum Sztuk Walki czyli miejsce gdzie można solidnie w dziób przyrobić. Ryzyko ryzykiem, zobaczyć trzeba. W okolicy miejsce słynie z wysokich cen. Podobno herbata kosztuje tam 60 zł a wynajecie domku od 2 do 6 tysięcy zł za dobę. W domkach może się zmieścić do 15 osób, ale cena robi wrażenie.

Tablica © Kajman


DOJO © Kajman


Wejście na teren obiektu kosztuje 5 zł. Jacek pojechał pooglądać domki i sale treningowe a ja do szynku polazłem. Tam machnąłem jakąś fotę gdy zaskoczyła mnie piękna pani recepcjonistka standardowym pytaniem w czym może pomóc i informacją o owej piątce od łba:(

Tablica © Kajman


Nie chcąc dopuścić do sytuacji jak Seksmisji by płakać, że kobieta minie bije, a diabli wiedzą co taka recepcjonistka w takim miejscu potrafi, grzecznie powiedziałem, ze zapytam się żony czy chcemy zwiedzać ośrodek. Pani zaskoczona odrobinkę pozwoliła mi wyjść bez guza a my z Elą postanowiliśmy zaczekać na Jacka za bramą:)

Gablota z Kimonem © Kajman


Od jakiegoś czasu rower Jacka wydawał dziwne odgłosy. Pewnie piasek się gdzieś dostał. Chcąc nie chcąc Jacek musiał obrać kierunek na dom. Żebyśmy dobrze zapamiętali uroki tras terenowo piaszczystych pojechaliśmy skrótem. Było wesoło:)

Fajna droga terenowa © Kajman


Gdy dotarliśmy do cywilizacji musieliśmy się żegnać z Jackiem. On pojechał piachami do domu a my asfaltem do Bąkowej Góry zobaczyć zamek. Dzięki Jacku za wspólne kręcenie. Mnie się podobało:)

Zamek w Bąkowej Górze © Kajman


Uważa się, że dwór wzniósł Zbigniew Bąk herbu Zadora, syn Zbigniew Bąka seniora, który był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Władysława Jagiełły. Zameczek powstał w połowie XV wieku w miejscu starego, drewnianego dworu.

Strażnik © Kajman


Gdy w roku 1489 Zbigniew zmarł, obiekt przeszedł w ręce jego zięciów: Jarosława Łaskiego i Andrzeja, oraz szwagra - Piotra z Bnina, biskupa włocławskiego. W XVI wieku dwór przejęłą rodzina Małachowskich, która nieznacznie odnowiła i przebudowała obiekt.

Z drugiej strony © Kajman


Do XVIII wieku dwór przechodził z rąk do rąk wielokrotnie, kiedy w tym właśnie czasie jego ówcześni właściciele podjęli decyzję o przeprowadzce, być może przez grube mury budynku i małe otwory okienne, przez które wpadało mało światła. W latach 20-tych ubiegłego wieku rodzina Potockich, do których należał wówczas dwór, zaczęła poszukiwania domniemanego skarbu ukrytego w lochach. Nic jednak nie udało się znaleźć, a tylko pogorszył się stan budowli.

Dworek też tam jest © Kajman


Mapka nie kompletna bo mi w gipsie bateryjka padła:(



  • DST 21.72km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 13.72km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oblężenie grodu rycerskiego

Niedziela, 22 kwietnia 2012 • dodano: 25.04.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Drugi dzień oblężenia grodu rycerskiego wita nas pięknym słońcem i niską temperaturą. Mamy do zaliczenia atrakcje, których nie odwiedziliśmy wczoraj. Czasu jest niewiele bo na zakończenie oblężenia ma być zupka rycerska a tego przepuścić nie można:)

Gród w czasie oblężenia © Kajman


Mamy zobaczyć pałac w Kochłowicach, kościół i pałac w Biskupicach, poszukać pałac w Paruszowicach no i oczywiście zwiedzić największą atrakcję okolicy czyli Byczynę. Jedziemy w tym samym składzie, Ela, Janusz i ja. Jestem bardzo ciekaw Byczyny, to piękne miasto i bardzo ważne w naszej historii.

Pałac w Kochłowicach © Kajman


Zabytki okolicy opisała na swoim blogu Ela. Ja skupię się na historii miejsca. Nie wszyscy wiedzą, że pod Byczyną rozegrała się bitwa, która mogła zmienić losy nie tylko Polski, ale całej Europy. Miejsce tak jak Grunwald jest ważne dla naszej historii aczkolwiek zupełnie nie docenione.

Kościół w Biskupicach © Kajman


Maksymilianowie Habsburgowie jakoś nie mieli szczęścia do korony polskiej. Pierwszy został mężem Jadwigi Jagiellonki i gdy chciał skonsumować małżeństwo musiał na linie przez okno uciekać z Wawelu. Drugi ponad 150 lat później obwołany królem Polski chciał zasiąść na królewskim tronie i też mu się nie udało.

Pałac w Biskupicach © Kajman


Byczyna zapisała się w historii jako miejsce triumfu oręża polskiego. Pod jej murami 24 stycznia 1588 r. hetman Jan Zamojski (1542-1605) rozbił wojska pretendenta do tronu polskiego, arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, choć geneza tych wydarzeń leżała daleko poza Byczyną, walka odbyła się właśnie tutaj.

Ela i wielkie wielkie nic © Kajman


Po nieudanych próbach zdobycia Krakowa Maksymilian wycofał swe wojska na Śląsk, w celu ich reorganizacji i uzupełnienia oraz przygotowania nowego ataku. Tutaj, na polach między Roszkowicami, a Byczyną wojska arcyksięcia, liczące około 6 tys. ludzi, zostały zmuszone przez zbliżającą się od strony Sierosławic, równą im liczebnie armię polską do przyjęcia bitwy. Usytuowanie terenu sprzyjało Maksymilianowi, który ulokował swój sztab na pod byczyńskim Wzgórzu Krzyżowym, dominującym nad otoczeniem.

Brama polska w Byczynie © Kajman


Atakujące oddziały polskie zmuszone były kierować się pod górę. Z nastaniem krótkiego, zimowego dnia w niedzielę oddziały obu szykujących się do bitwy stron stanęły naprzeciw siebie: Polacy od wschodu, Austriacy od zachodu, mając za plecami warowne mury Byczyny. Rozpoczął się atak.

O te mury choidzi © Kajman


Przemyślana ze wszystkimi szczegółami przez Zamojskiego taktyka walki oddziałów pod dowództwem Aleksandra Koniecpolskiego i jazdy pod dowództwem Mikołaja Urowieckiego doprowadziła do zdziesiątkowania szeregów austriackich i powstania w nich paniki, która w krótkim czasie przerodziła się w ucieczkę.

Mury obronne Byczyny © Kajman


Widząc przegraną, Maksymilian wraz ze sztabem pośpiesznie opuścił pole bitwy, chroniąc się w obwarowaniach Byczyny. Polacy otoczyli miasto uniemożliwiając opuszczenie go przez Maksymiliana. Ten, osaczony, poddał się 25 stycznia wieczorem, wywieszając białą flagę na znak kapitulacji.

Brama niemiecka w Byczynie © Kajman


Zamojski bawił w Byczynie jeszcze kilka dni, kiedy opuszczał miasto jako triumfator, za nim w powozie zaprzężonym w dwa białe konie jechał w żałosnym nastroju Maksymilian, a dalej ciągnęli inni jeńcy. Maksymilian spędził w honorowej niewoli niecały rok, po czym został wypuszczony na wolność. Przedtem jednak musiał się wyrzec pretensji do tronu polskiego, co też uczynił.

Wieża piastowska w Byczynie © Kajman


Choć w bitwie pod Byczyną brała udział przede wszystkim jazda i trwała ona bardzo krótko (ok. 1-2 godz.), to zginęło w niej ponad 3000 ludzi, a szkody jakie ponieśli mieszkańcy w jej wyniku i wznieconych pożarów oszacowano na 168 392 talary. Miejsce walki do dziś nazywane jest przez okoliczną ludność - piekłem.

W kilku miejscach zrobiono w murach przejścia © Kajman


W ten sposób Zamojski zrealizował swój plan i osadził na tronie polskim Zygmunta Wazę, którego koronacji dokonano w Krakowie 27 grudnia 1587 r.
Był to początek końca Rzeczypospolitej. Osadzenie na tronie Zygmunta było powodem potopu szwedzkiego i wszystkich późniejszych jego konsekwencji.

Ratusz w Byczynie © Kajman


Maksymilian zastosował metodę, która prawie dwa wieki później udała się Sasom. Zwiedzając Byczynę zastanawiałem się co by się stało gdyby wtedy wygrał Habsburg. Przecież miał w Polsce spore poparcie. Z całą pewnością stolicą Polski byłby dzisiaj Kraków. Pewnie nie byłoby rozbiorów. Czesi i Węgrzy byli pod panowaniem Habsburgów i całkiem nieźle na tym wyszli. Habsburgowie i tak są w Polsce do dzisiaj czego najlepszym przykładem jest Żywiec.

Dziewiętnastowieczy spichleż © Kajman


Dziwne są losy naszego narodu. Jedna bitwa a Europa byłaby inna.
Wracamy do grodu. Trzeba zrobić jakieś foty by uwiecznić oblężenie, które przez trzy dni zrobili caravaningowcy. Trzeba też pokazać jakie atrakcje są w samym grodzie. Tu wystarczą same foty:)

Oblegamy gród od strony lasu © Kajman


Oblegamy też od strony jeziora © Kajman


Jeziorko jest urocze, są też rowery wodne © Kajman


Dziedziniec grodu © Kajman


Zbrojownia © Kajman


Sala rycerska © Kajman


Broń można kupić na miejscu © Kajman


Zakonnik i koń © Kajman


Średniowieczna łaźnia © Kajman


Średniowieczny barometr © Kajman


Znów mieliśmy farta. Do grodu dotarliśmy w momencie gdy rycerze zaczęli podawać zupkę. Do wybory była rycerska fasolowa i rycerska grochówka. Trzeba przyznać, że smakowały wyśmienicie.
Wielkie podziękowania należą się organizatorowi zlotu. Mnóstwo pracy z jego strony przyniosło wspaniały efekt. Chciałoby się więcej takich imprez. Dzięki Bodzio:)

Głodomory © Kajman




  • DST 65.01km
  • Teren 23.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 465m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

W średniowiecznym grodzie

Sobota, 21 kwietnia 2012 • dodano: 23.04.2012 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Gdy w zimie zobaczyłem na forum carawaningowym, że będzie zlot w grodzie rycerskim bardzo się ucieszyłem. Ucieszyłem się dlatego, że to fajne miejsce taki gród, ucieszyłem się też dlatego, że gród znajduje się w powiecie kluczborskim w okolicy Byczyny a tam na rowerach jeszcze nie jeździliśmy.
Ucieszyłem się też dlatego, że zlot organizował bardzo ciekawy człowiek, z którym na forum carawaningowym zdarzało mi się ciekawie dyskutować i bardzo chciałem poznać go osobiście. Fakt, zlot zorganizował perfekcyjnie:)

U bram grodu © Kajman


W piątek zapięliśmy nasz domek na kółkach i ruszamy do grodu. Dobrze, że udało się wcześnie dojechać bo ludzi było sporo i to z całej Polski, od Szczecina po Bielsko. Trochę żałowałem, że nikt nie wziął gitary, ale z drugiej strony mogliśmy odespać nocne harce Funia i nie skacowani ruszyć rano na wycieczkę rowerową:)

Ludzi tłum:) © Kajman


Na stronie grodu znalazłem wypis ciekawych miejsc w okolicy. Dobrze, że w domu wydrukowaliśmy mapkę z miejscami, które chcemy odwiedzić bo map tego terenu nie udało nam się kupić. Wiemy gdzie jechać więc ruszamy w trójkę, Ela, Janusz i ja:)

Kościół w Jakubowicach z XVI wieku © Kajman


Przed nami sporo atrakcji, kilka kościołów drewnianych, kilka pałaców i jakieś dworki. Niestety nigdzie nie ma tablic informacyjnych. Szkoda, trzeba będzie się dowiedzieć po fakcie z netu co widzieliśmy. Ela w swojej relacji napisała trochę więcej o tych obiektach.

Oryginalne wnętrze z XVI wieku © Kajman


Byłem pod wielkim wrażeniem, to jeden z najstarszych kościołów jakie zwiedzaliśmy © Kajman


Jedziemy całkiem jak na biegu na orientację, różnica jest taka, że szukamy obiektów a nie punktów kontrolnych. Ela nastawia gipsa i pomykamy ode wsi do wsi. Garmin z lubością ciągnie nas po polnych drogach. Błotka nie brakowało.

Pałac w Proślicach © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Herby też są © Kajman


Mamy farta. Wykorzystujemy to, że trwa sprzątanie kościołów i możemy wejść i zwiedzić wnętrza. Szkoda, że kościółki są małe i ludzie się uwijają z robotą bo udało nam się wejść i zwiedzić tylko dwa.

Kościół w Proślicach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Klucze do kościoła © Kajman


Ciekawa jest historia terenów po których jeździmy. To od zawsze było pogranicze i tak zastało do dziś. Za Piastów było to pogranicze Śląska, później pogranicze Dolnego i Górnego Śląska, później pogranicze państwa Habsburgów, jeszcze później pogranicze Prus, w końcu pogranicze Niemiec a dzisiaj pogranicze województwa opolskiego.

Jedziemy polnymi drogami © Kajman


Takie położenie ma swoje konsekwencje. Tereny te były zamieszkane jeszcze przed powstaniem Polski. W okresie podziału dzielnicowego weszły w skład księstwa Opolskiego i przechodziły z rąk do rąk. Raz były zdobywane, innym razem sprzedawane, to znów zastawiane. W efekcie co chwilę był nowy pan i nowe prawo.

Pozostałości po pruskich bałerach © Kajman


Autochtoni to byli Polacy, chociaż trudno tak ich nazwać. W tamtych czasach nie mówiło się o narodowości. Byli to ludzie, którzy posługiwali się językiem polskim. Księstwa śląskie dążyły do podległości rzeszy czeskiej. tak też stało się z księstwem opolskim. Napływ ludności niemieckojęzycznej był spory.

Wiele z tych gospodarstw dzisiaj jest w całkowitej ruinie © Kajman


Pierwsza połowa XIX wieku to czas przebudowy wsi - reforma uwłaszczeniowa i dążenie chłopów do ostatecznej likwidacji pańszczyzny oraz innych powinności feudalnych. Pretensje i żądania chłopów na tym tle doprowadziły do wprowadzenia na terenie powiatu kluczborskiego stanu wyjątkowego. Obwieszczenie władz o tym fakcie ukazało się w języku polskim, co świadczyło niezbicie, że obszar ten zamieszkiwany był przez Polaków.

Znów jedziemy polami © Kajman


Tak więc język polski utrzymywał się mimo że od chwili zaboru Śląska przez Prusy czynniki urzędowe dokładały wszelkich starań, by szerzyć niemczyznę na obszarach zamieszkiwanych przez ludność polską. Od początku XIX wieku wyłącznym językiem nauczania w szkołach elementarnych był język niemiecki.

Kościół w Miechowej © Kajman


Statystyki jakie prowadzono w okresie daleko posuniętej germanizacji mówią także o uczniach posługujących się wyłącznie językiem polskim i uczniach dwujęzycznych, którzy niemieckim posługiwali się w szkole, a polski wyniesiony z domu stosowali na własny użytek.

Z drugiej strony © Kajman


Tuż po zakończeniu I wojny światowej na Śląsku zaczęły powstawać polskie rady ludowe podporządkowane Naczelnej Radzie Ludowej w Poznaniu. Zaczęto rozważać kierunki polityki Polaków zamieszkałych w zaborze pruskim zmierzające do oderwania Górnego Śląska od Rzeszy. W tej sytuacji władze niemieckie podjęły szereg przedsięwzięć utrudniających taką działalność aż do ogłoszenia na terenie rejencji opolskiej w styczniu 1919 roku stanu wyjątkowego.

Ruiny pałacu w Miechowej © Kajman


Kiedyś musiał być piękny © Kajman


W nadzwyczaj trudnych warunkach odbył się 20 marca 1921 roku plebiscyt, który wypadł niekorzystnie dla Polski na całej ziemi kluczborskiej. Przyczyny takiego stanu rzeczy były wielorakie. Tak więc ziemia kluczborska wraz z Byczyną pozostała po 1922 roku w granicach Niemiec.

Kościół w Gołkowicach © Kajman


Za czasów pruskich a później niemieckich zaczęto zmieniać typ zabudowy. Domy drewniane zastąpiono murowanymi. Powstało też wiele rezydencji i dworów. Niestety dzisiaj po użytkowaniu przez PGRy są w opłakanym stanie.

Pałac w Gołkowicach © Kajman


Pałac w Roszkowicach © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Część przeszła w ręce prywatne, niektóre zamieniono na gospodarstwa agroturystyczne, ale wiele pięknych obiektów niszczeje czekając na nowego właściciela. Sprawia to trochę przygnębiające wrażenie. Nie tylko pałace są zaniedbane. Wiele starych gospodarstw również wygląda tak jakby front przechodził wczoraj.

Dwór w Gosławiu © Kajman


Dzisiejsza część trasy została zrealizowana. Wracamy do grodu. Tam czeka na nas atrakcja dnia, udźce pieczone na ogniu. Pychotka. Zdążyliśmy na czas. Jutro dalsza część zwiedzania:)

Mięsko się grzeje © Kajman


Wszyscy czekają z niecierpliwością © Kajman


Sprawnie nam to idzie © Kajman