Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Kategorie
Archiwum bloga
- 2013, Lipiec10 - 76
- 2013, Czerwiec1 - 20
- 2013, Maj4 - 47
- 2013, Kwiecień2 - 31
- 2013, Marzec1 - 19
- 2012, Grudzień1 - 26
- 2012, Październik2 - 41
- 2012, Wrzesień4 - 51
- 2012, Sierpień3 - 49
- 2012, Lipiec11 - 139
- 2012, Czerwiec1 - 9
- 2012, Maj7 - 137
- 2012, Kwiecień3 - 58
- 2012, Marzec2 - 66
- 2012, Luty2 - 44
- 2012, Styczeń4 - 126
- 2011, Grudzień1 - 51
- 2011, Listopad2 - 47
- 2011, Październik2 - 40
- 2011, Wrzesień3 - 54
- 2011, Sierpień11 - 208
- 2011, Lipiec12 - 197
- 2011, Czerwiec8 - 192
- 2011, Maj9 - 203
- 2011, Kwiecień9 - 163
- 2011, Marzec7 - 126
- 2011, Luty2 - 37
- 2011, Styczeń4 - 56
- 2010, Grudzień1 - 8
- 2010, Listopad6 - 96
- 2010, Październik4 - 56
- 2010, Wrzesień9 - 117
- 2010, Sierpień16 - 187
- 2010, Lipiec13 - 171
- 2010, Czerwiec9 - 159
- 2010, Maj16 - 286
- 2010, Kwiecień14 - 265
- 2010, Marzec17 - 331
- 2010, Luty15 - 223
- 2010, Styczeń8 - 142
- 2009, Grudzień6 - 69
- 2009, Listopad10 - 98
- 2009, Październik8 - 53
- 2009, Wrzesień20 - 130
- 2009, Sierpień17 - 56
- 2009, Lipiec20 - 28
- 2009, Czerwiec4 - 13
- 2009, Maj15 - 62
- 2009, Kwiecień13 - 13
Spotkani w realu:
- Alistar
- Amiga
- Angelino
- Aniuta
- Anwi
- Art75
- Autochton
- Blase
- Coda
- Czarna
- Czecho
- Dariusz79
- Djk71
- Dynio
- Este
- Ewcia0706
- Franek810
- Funio
- Futrzak1
- Gibson
- Grace
- Grzybek
- Hose
- Igor03
- Janusz507
- Jazzkoszmar
- Jasiep46
- Jerzyp1956
- Jurek57
- Ilona
- Lysy086
- JPbike
- K4r3l
- Kosma100
- Krzara
- Krzychu60
- Krzysio32
- Lunatryk
- Marcingt
- Marusia
- Mavic
- Meak
- Micor
- Niradhara
- Prazek
- Projektkamczatka
- Rafaello
- Robd
- Robin
- Sebekfireman
- Shem
- Stamper
- Tadzio
- Tomalos
- T0mas82
- Tymoteuszka
- WRK97
- Vanhelsing
- Yacek
- Zachiro
Najpopularniejsze zdjęcia:
Wpisy archiwalne w kategorii
Wycieczki z campingów
Dystans całkowity: | 3650.13 km (w terenie 355.48 km; 9.74%) |
Czas w ruchu: | 223:21 |
Średnia prędkość: | 16.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.00 km/h |
Suma podjazdów: | 38184 m |
Maks. tętno maksymalne: | 55 (0 %) |
Liczba aktywności: | 72 |
Średnio na aktywność: | 50.70 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
- DST 35.14km
- Czas 01:55
- VAVG 18.33km/h
- VMAX 39.00km/h
- Podjazdy 453m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Sentymentalna wycieczka
Sobota, 21 lipca 2012 • dodano: 21.07.2012 | Komentarze 14
Mamy tę przewagę, że sami możemy wybrać sobie termin i miejsce wakacji. Nie grozi nam też plajta biura podróży czy muchy w nosie przewodnika. Robimy co chcemy i jedziemy gdzie chcemy bo zapinamy przyczepkę na hak i w drogę.
W tym roku wybór po długich dyskusjach padł na Mazury. Była rozważana Rumunia, pod uwagę braliśmy Bawarię, ale też i nasze pojezierze łagowskie. Mazury wybraliśmy ze względów sentymentalnych.
Dwanaście godzin jazdy po polskich drogach i jesteśmy na miejscu© Kajman
Na kampingu Echo w Rydzewie byliśmy sześć lat temu. Wtedy zmieniło się wiele w naszym życiu. Był z nami wtedy nasz syn Marcin. Mieliśmy razem pojeździć trochę na rowerach po mazurskich ścieżkach. Tak z głupoty zabraliśmy też trzeci rower, supermarketowego złoma. Nie przypuszczaliśmy pakując go, że Ela zechce gdziekolwiek z nami pojechać.
Rowery gotowe do drogi© Kajman
Długo ją wtedy namawialiśmy na pierwszą wycieczkę, ale się przemogła i powiedziała, że pojedzie z nami do Rydzewa po bułki. Tak właśnie zaczęła się przygoda Eli z rowerem. Gdy dojechaliśmy do Rydzewa dała się przekonać, że może zobaczymy kanał Kula, który jest kawałek dalej a było nie było jest to mazurski równik dzielący Mazury na dwie połowy.
Tu mieliśmy wtedy dojechać© Kajman
Kanał Kula miał być kolejnym etapem© Kajman
Później obiecaliśmy Eli lody w Wilkasach, gdzie stwierdziliśmy, że nie ma sensu wracać tą samą drogą bo równie dobrze możemy przejechać na kamping przez Giżycko bo droga jest taka sama. W ten to sposób Ela zrobiła swoją pierwszą życiówkę objeżdżając jezioro Niegocin i pokonując pierwsze w życiu 35 kilometrów. Dzisiaj życiówka Eli to ponad dwieście kilometrów.
Ciekawy pieniek© Kajman
W Wilkasach zaczyna się cyklostrada© Kajman
Później przy okazji następnej wycieczki okazało się, że złom miał zaciśnięte szczęki hamulcowe i biedna Ela całą trasę pokonała na hamulcach. Jak się zorientowaliśmy i naprawiliśmy hamulce kobieta poszła jak burza i trudno ją było dogonić. Żeby było ciekawie, owego złomu używa do dzisiaj jeżdżąc nim do pracy.
Przystań w Wilkasach© Kajman
Tłok na kanale© Kajman
Na kampingu Echo powstała też nasza druga pasja to jest kanadyjka. Wtedy pływaliśmy dmuchanym pontonem, mieliśmy co prawda pagaje i kapoki, ale ponton to taki śmieszny sposób poruszania się po mazurskich jeziorach. Na kampingu była kanadyjka, dwuosobowa i bardzo nie wygodna, ale szybka. Ela po powrocie do domu szybko dała się przekonać do zakupu dobrej kanadyjki. Zabieramy ją gdy jedziemy nad jeziora, była w Austrii, na Litwie, na Słowacji. Jest też teraz z nami.
Tu podobno Prusowie zabili św. Brunona© Kajman
Dzisiaj stoi w tym miejscu krzyż i roztacza się piękny widok na jezioro© Kajman
Pięknie widać port w Giżycku© Kajman
i jachty na Niegocinie© Kajman
Podczas tamtych wakacji zamarzyło nam się odwiedzenie Litwy. Chcieliśmy się wtedy wybrać do Wilna i zobaczyć Troki, ale doszliśmy do wniosku, że jest na Litwie tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia, że warto wybrać się tam na dłużej. Udało się to zrealizować kilka lat później a relacja jest na naszych blogach.
Zamek krzyżacki w Giżycku© Kajman
Od tyłu© Kajman
Plac zamkowy© Kajman
Teraz w zamku krzyżackim jest hotel. Fakt, pięknie go odbudowano© Kajman
Zamek od strony mostu przesuwnego© Kajman
Dzisiaj jedziemy na sentymentalną wycieczkę szlakiem tej pierwszej życiowej wyprawy Eli. Przyglądamy się co się przez te sześć lat pozmieniało a zmieniło się sporo. Powstały piękne nowe ścieżki rowerowe. Giżycko wypiękniało, na ukończeniu jest całkiem nowa ulica z pasażem handlowym, powstał piękny most nad kanałem z windą dla niepełnosprawnych. Wygląd miasta nie odbiega od tych w zachodniej części Europy. Zwiedzanie zaczynamy od twierdzy Boyen. Ela w swojej relacji wszystko pięknie opisała więc nie ma sensu bym się powtarzał.
Twierdza Boyen© Kajman
Jedna z największych© Kajman
i najlepiej zachowanych fortyfikacji w Polsce© Kajman
Dalej odwiedzamy okolice portu. Piękny park, wesołe miasteczko, knajpy i mnóstwo ludzi. Tłum i hałas szybko mnie, człowieka mieszkającego na wsi , zaczyna wkurzać. Nie wiem czemu, ale karuzele mnie nie pociągają, stragany też nie specjalnie. Skusiłem się na gofra, bo u nas na wsi tego nie ma, takich cen z resztą też nie ma.
Dalej jechać nie można© Kajman
Tu jest tylko deptak© Kajman
Skąd tu tyle ludzi i co oni tu robią?© Kajman
Molo, ale jakieś inne© Kajman
Na Niegocinie spory ruch© Kajman
Całkiem nowa ulica© Kajman
Do zwiedzenia została jeszcze wieża ciśnień i cerkiew. Na wieżę oczywiście nie wchodzę ze względu na lęk wysokości, ale Ela zawsze na każdą wieżę wejdzie i dobrze bo porobi fotki i, i tak będę wiedział jak to wszystko z góry wygląda.
Wieża Ciśnień© Kajman
Jak jest wieża to Ela na nią musi wejść© Kajman
W końcu wyjeżdżamy z miasta. Kierujemy się na kamping bo pora obiadowa się zbliża. Trzeba też trochę popływać kanadyjką żeby się na nas nie obraziła.
Cerkiew w Giżycku© Kajman
Na Mazurach prócz jezior są też takie widoki© Kajman
Leśną drogą jedziemy na kamping© Kajman
Kategoria Wycieczki z campingów, Mazury, Zamki pałace dwory
- DST 26.25km
- Teren 22.00km
- Czas 01:25
- VAVG 18.53km/h
- VMAX 35.00km/h
- Podjazdy 120m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Dookoła jeziora turawskiego
Niedziela, 8 lipca 2012 • dodano: 18.07.2012 | Komentarze 9
Ostatni dzień pobytu nad jeziorem turawskim. Wszystko już odwiedzone, więcej atrakcji w okolicy brak. Pozostaje więc objechać jezioro dookoła.
Jezioro turawskie to sztuczny zbiornik, który Niemcy wybudowali w 1939 roku na Małej Panwi w celach rekreacyjnych. Mniejsze jeziorka powstały w wyrobiskach. Rowerowo wyjazd był dla nas udany. Trzy dni tam spędzone pozwoliły wszystko zobaczyć i wracać tam nie ma po co.
Czas na wycieczkę© Kajman
Jak zwykle na wycieczkach zlotu karawaningowego wyruszamy w trójkę, Ela, Janusz i ja. Wycieczka typowo rekreacyjna. Zerkniemy na jezioro małe i objedziemy jezioro duże. Pisać nie ma o czym. Można pooglądać:)
Jezioro Turawskie ma tendencję do zakwitu glonów© Kajman
Generalnie to spory zbiornik© Kajman
Trasa prowadzi ładnymi ścieżkami© Kajman
Zahaczamy o Jezioro Małe© Kajman
Tu woda jest czysta© Kajman
Wracamy nad Jezioro Duże© Kajman
Ptasie siedlisko© Kajman
Droga na wale© Kajman
Elektrownia, przejazdu brak© Kajman
Trzeba przebić się przez chaszcze© Kajman
Czego to ludzie sobie na płocie nie postawią© Kajman
Okazja© Kajman
Po drugiej stronie jeziora droga oddala się od jeziora i wiedzie lasem© Kajman
Przedsmak Mazur© Kajman
Kategoria Wycieczki z campingów
- DST 51.20km
- Teren 16.00km
- Czas 03:15
- VAVG 15.75km/h
- VMAX 35.00km/h
- Podjazdy 573m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Kajman u dinozaurów
Sobota, 7 lipca 2012 • dodano: 15.07.2012 | Komentarze 13
W okolicy Turawy atrakcji do zwiedzania jest niewiele. Największą z nich jest niewątpliwie Krasiejów ze swoim muzeum ziemi i leżącym nieopodal parkiem jurajskim. To cel dzisiejszej wycieczki. Jak zwykle w przypadku wycieczek z kampingów ruszamy w trójkę, Ela, Janusz i ja.
Cel dzisiejszej wycieczka© Kajman
Pierwszy przystanek na trasie to Szczedrzyk z niemiecką nazwą Hitlersee. Jego historię wraz z aferą pięknie opisała Ela. Też żałuję, że nie zrobiłem foty z nazwiskami na tablicy. Mnie zaskoczyło natomiast, że te nazwiska brzmiały czysto polsko. Co prawda zdarzała się pisownia niemiecka ale nazwisko było polskie. Dziwne, bo tereny Księstwa Opolskiego były najpierw pod panowaniem czeskim a później niemieckim przez ponad 500 lat.
Słynny pomnik w Szczedrzyku© Kajman
Dalej jedziemy do Ozimka. Tam jest słynny (podobno) most. Też pisała o nim Ela. Ja doszedłem do wniosku, że na bezrybiu i rak ryba. Mieszkańcy Ozimka są tak dumni ze swojej atrakcji turystycznej, że nawet w parku postawili miniaturę robiącą za kwietnik a wykonaną z prętów zbrojeniowych:)
Most w Ozimku© Kajman
Ale atrakcja© Kajman
Mała Panew© Kajman
Po nacieszeniu oczu atrakcjami Ozimka ruszamy do Krasiejowa. Jako dinozaur cieszę się z wizyty u dinozaurów. Muzeum Paleontologiczne w Krasiejowie otwarte zostało 21 stycznia 2005 r. Jego siedziba mieści się w centrum wsi, w budynku starej szkoły. Obiekty muzealne wystawiane w muzeum pochodzą z Uniwersytetu Opolskiego.
Jeszcze po drodze napatoczyła się taka atrakcja© Kajman
Są kumple© Kajman
Stała wystawa udostępniana zwiedzającym nosi nazwę : Wędrówki z najstarszym dinozaurem. W jej ramach oglądać można szkielety metopozaurów, fitozaurów, innych kręgowców i bezkręgowców. Wszystko fajnie poza tym, że muzeum zamknięte jest na trzy spusty i czekających na otwarcie turystów mają w pięcie!
Jakiś rogacz© Kajman
Nic dziwnego. Wstęp kosztuje 3 zł czyli dochód z nas byłby 9 zł a za taką kasę to szkoda tyłek ruszać. Co prawda na drzwiach pisze, że muzeum otwarte ma być od 14, ale grubo po czasie nikogo tam nie ma. Może też pobalowali?
Te podobno były niebezpieczne© Kajman
Słynny szkielet z plastiku© Kajman
Trudno, jedziemy do Juraparku. Tu można zwiedzać. Zastanowiła mnie grupka ludzi przed kasą i ich rozmowa:
- Widzisz cenę? 36 zł
- K...., za taką kasę mam dobry obiad i rower wodny na dwie godziny!
Jurapark w Krasiejowie© Kajman
Faktem jest, że park jest przygotowany raczej dla dzieci, rodzinnie można tam spędzić cały dzień. Patrząc na parking chętnych nie brakuje. My nie mamy całego dnia, nie interesuje nas jeziorko na terenie parku, filmem 3D też specjalnie zainteresowani nie jesteśmy. My chcieliśmy tylko zobaczyć słynny szkielet, ale nie zapłacimy ponad 70 zł za tę przyjemność. Olać ich! Wracamy na kamping, tam też będą atrakcje:)
I znów lasem na Kamping© Kajman
Kategoria Wycieczki z campingów
- DST 21.23km
- Teren 12.00km
- Czas 01:15
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 34.00km/h
- Podjazdy 68m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeziora turawskie
Piątek, 6 lipca 2012 • dodano: 14.07.2012 | Komentarze 11
Wyczytałem na forum karawaningowym, że fajna ekipa zbiera się nad jeziorem średnim w Turawie. Zapowiada się ciekawie, gitara, śpiewy i takie tam.
Okolice Turawy były już w planach od kilku lat więc ruszamy by je w końcu zobaczyć.
Czas na rowerki© Kajman
Ela wszystko pięknie opisała więc nie będę się powtarzał. Jak to zwykle bywa na zlotach karawaningowych w wycieczkach rowerowych towarzyszy nam Janusz.
Jezioro średnie w Turawie© Kajman
Prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się takiej ilości ludzi nad jeziorami, ale nie ma co się dziwić. Miejscówka strategiczna, z Opola to tylko 20 km, ze Śląska około 70 a Wrocławia około setki. Jeziora ściągają ludzi jak magnes.
Prawie jak na Mazurach© Kajman
Na jeziorze dużym można pożeglować© Kajman
Okolice Turawy faktycznie są fajne dla kogoś, kto lubi zalegać na plaży. Jest tam kilka jezior znajdujących się blisko siebie. Woda w miarę czysta i ciepła. Nie dotyczy to jeziora dużego bo tam często zdarza się zakwit glonów:(
Tablica© Kajman
Szlaki rowerowe© Kajman
Pod względem zwiedzania te rejony są raczej słabe. Atrakcji turystycznych tyle co kot napłakał. Jest za to mnóstwo szlaków rowerowych, ale jak to w tekście piosenki "ode wsi do wsi". Fakt, są pięknie przygotowane miejsca postojowe, ścieżki często wiodą lasami, ale pooglądać tam można głównie las.
Ruszamy wałem jeziora dużego© Kajman
Przed nami elektrownia wodna© Kajman
Szukając informacji na temat Turawy można trafić na wzmianki o średniowiecznym zameczku myśliwskim należącym do Piastów opolskich. Do wiadomości tych należy podchodzić bardzo ostrożnie, niestety nie są one poparte badaniami archeologicznymi. Budowę istniejącego do dziś pałacu około 1730 r. rozpoczął Marcin von Löwencron. Właścicielem majątku był on od 1712 r. i możliwe, że wcześniej mieszkał w jakiejś tymczasowej rezydencji.
Pałac w Turawie© Kajman
Pałac w Turawie w 1751 r. rozbudował Anton von Löwencron, dodając do prostokątnego budynku kaplicę, w kształcie wieży. Następnie w 1761 r. wzniesiono skrzydło północne i łącznik z bramą wjazdową. Pałac przekształcono w XIX w. w stylu neobarokowym. W latach 1964-1965 przeprowadzono remont budynku, z adaptacją wnętrz na potrzeby Domu Dziecka.
Z drugiej strony© Kajman
Na pałacu atrakcje Turawy się kończą. Nawet sklepów tam nie ma tylko jakieś słabo zaopatrzone budki. W poszukiwaniu atrakcji jedziemy jeszcze nad jezioro Srebrne.
Nad jeziorem Srebrnym też spory tłum© Kajman
Wszędie słychać gich, gich tarara© Kajman
Łomot dobiegający z barów skutecznie nas odstrasza od dłuższego pobytu w tym miejscu. Postanawiamy wrócić na nasz kamping i przygotować się do imprezy:)
Gdy docieramy na miejsce zrywa się wiatr a za chwilę rozpoczyna ulewa. Siedząc pod daszkiem przyczepy cieszymy się chwilowym ochłodzeniem i ciekawymi widokami:)
Robi się ciemno i zaczyna lać© Kajman
Ciekawie to wygląda a w imprezowaniu nie przeszkadza© Kajman
Kategoria Zamki pałace dwory, Wycieczki z campingów
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Kiepski czerwiec
Piątek, 29 czerwca 2012 • dodano: 12.07.2012 | Komentarze 9
Jakoś tak się składa od kilku lat, że czerwiec rowerowo do najlepszych miesięcy dla mnie nie należy. To rok to już całkowita porażka, nawał zajęć i kiepska pogoda zrobiły swoje. Ten rok też został przez nas przeznaczony na socjalizację psa Funia.
Funio pilnuje domku© Kajman
Chcąc zorganizować MUNKa musimy psiaka oswoić z namiotami i życiem campingowym by stworzenie MUNKowiczom namiotów nie zeżarło. Dlatego w ostatni weekend czerwca zapieliśmy domek i wsadziliśmy szkodnika do auta.
Z duszą na ramieniu pojechaliśmy do Poręby koło Myślenic na zlot carawaningowy.
Sopro luda się zjechało© Kajman
Pies Funio został poinformowany, że jeżeli komuś zeżre namiot lub przyczepę to pójdzie do kotła. Wysłuchał z uwagą. Nie wiem czy zrozumiał, ale nikomu żadnej szkody nie wyrządził. Dla nas było to ważne, bo to sygnał, że w drugiej połowie sierpnia lub pierwszej września można będzie MUNKa zrobić:)
Pies Funio lubi wodę© Kajman
Dla niezorientowanych, MUNK to miting u niezależnych krokodyli czyli zlot bikestatowiczów. Na nadrabianie kilometrów rowerowych przyjdzie czas w lipcu. Szykuje się zlot nad jeziorem Turawskim i wakacje na Mazurach:)
Po wyjściu z wody należy zrobić prysznic© Kajman
Pies błotny© Kajman
Kategoria Wycieczki z campingów
- DST 35.20km
- Teren 6.00km
- Czas 02:12
- VAVG 16.00km/h
- VMAX 68.00km/h
- Podjazdy 744m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Nieznana Mała Fatra
Niedziela, 27 maja 2012 • dodano: 05.06.2012 | Komentarze 20
Masakra! Nowe obowiązki w pracy powodują nie tylko brak czasu na rower, ale nawet nie ma kiedy zrobić wpis. 10 dni po wycieczce, to mi się jeszcze nie zdarzyło:(
Skrzyżowanie tras rowerowych© Kajman
Ela wynajduje trasę, która zapowiada się ciekawie. Wiemy, że będzie pod górkę, wiemy że powinny być widoki. Mała Fatra przecież jest piękna. Wyruszamy na podbój terenu.
Zagubiona wioska© Kajman
Ups, nachylenie 17%© Kajman
Gdy opuszczamy cywilizację zaczynają się mocne podjazdy, całkiem jak u nas na Hrobaczą Łąkę. Docieramy do wioski zagubionej w lesie. Szlak rowerowy prowadzi przez podwórka. Ludzie nie reagują na nasz widok ani na to, że im się po placu szwendamy, pewnie są przyzwyczajeni.
Widoczek© Kajman
Wygląda zachęcająco© Kajman
Aż chce sę jechać:)© Kajman
Urocza leśna droga szybko się kończy. Szlak skręca w las. Widać, że ściągano drewno, koleiny, korzenie i kamole uniemożliwiają jazdę. Wiemy, że szlak w terenie ma jeszcze 8 kilometrów. Niezrażeni przeprowadzamy rowery przez trudny odcinek.
Zaczynają się schody© Kajman
Szlaban© Kajman
Gdy pojawiły się poprzewracane drzewa zaczynamy mieć wątpliwości. Czasu mamy niewiele, trzeba wracać do domu a nie chce nam się wyprowadzać rowerów na spacer. Zapada decyzja zmiany trasy. Zawracamy.
Czyżby tu zsyłali niegrzecznych Pisowców?© Kajman
Znów jedziemy przez zagubione w górach wioski© Kajman
Ela dzielnie walczy z terenem© Kajman
Widoczek© Kajman
Zawaliło się, niech leży© Kajman
W końcu docieramy do asfaltu. Przed nami fantastyczny zjazd. Niewiele brakuje mi do pobicia rekordu prędkości uzyskanego w Czechach na Radhoście a wynoszącego 70km/godz. Nie mam okularów rowerowych i przy prędkości 68km/godz wiatr wyciska taką ilość łez, że trzeba hamować.
Zaczyna się zjazd© Kajman
Tu się śmiga:)© Kajman
Jedziemy w stronę Żyliny. Chcemy dojechać do zalewy na Wagu, ale zauważamy znak do punktu widokowego. Zalew może poczekać, przecież jeszcze Mała Fatrę odwiedzimy kilka razy. Chcemy nacieszyć się widokami a jest co oglądać:)
Jaki miły szuterek© Kajman
W dali widać Żylinę© Kajman
Widoczek© Kajman
Punkt widokowy znajduje się w miejscowości Dolna Tizina. Ciekawe dlaczego dolna jak jedzie się pod górkę? Widoki są super. Widzimy, że szuterkiem można dostać się w góry. Już wiemy gdzie pojedziemy następnym razem.
Dolna Tizina© Kajman
Z innej perspektywy© Kajman
Widoczek© Kajman
Zaczyna się robić późno. Trzeba jeszcze gdzieś wpaść na obiad. Na campingu czeka w lodówce piwo więc musi być też czas na sjestę przed powrotem do Polski. Na Słowacji można mieć 0,0% alkoholu. Cóż, sjesta się należy, przecież znów wkrótce tu przyjedziemy:)
Ela lubi szuter© Kajman
Koniki© Kajman
Na campingu więcej ludzi niż ostatnio© Kajman
Kategoria Słowacja, Wycieczki z campingów
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Dolne Dziury
Sobota, 26 maja 2012 • dodano: 28.05.2012 | Komentarze 20
Mała Fatra tak nas zauroczyła, że znów lądujemy na wspaniałym campingu w Niżnych Kamencach. Nauczeni ostatnią wyprawą Eli na zbójnicki szlak, tym razem nie ryzykujemy. Postanowiliśmy zrobić jeden dzień tupany i jeden rowerowy. Dzisiaj jest dzień tupany:)
Początek szlaku© Kajman
Ostatnio w komentarzach wyczytałem, że z moim lękiem wysokości nie nadaję się do łażenia po Dierach czyli dziurach. Pomyślałem wtedy, że boję się przepaści a nie dziur czyli mogę tam potupać. Jedziemy do doliny Stefanowej i ruszamy na szlak:)
Zaraz na początku jest budka z piwem© Kajman
Są miejsca w Małej Fatrze gdzie rowerem wjechać się nie da, ale koniecznie trzeba je zobaczyć. To właśnie takie miejsce. Chcę też je pokazać, może kogoś zachęcę do wybrania się tam. Dlatego sporo fotek i wpis zerowy:)
Wielki Rozsutec© Kajman
Skałki są wszędzie© Kajman
Pierwszy punkt widokowy i tłok© Kajman
Miejscami jest trudno© Kajman
Są też miejsca niebezpieczne© Kajman
Ale widoki są fantastyczne© Kajman
Ktoś podpinkolił poręcze© Kajman
Zaczynają się mostki© Kajman
Doszliśmy do potoczków, które zmajstrowały to fantastyczne miejsce© Kajman
Idziemy wąskim wąwozem© Kajman
Jest miły chłodek mimo upału© Kajman
No i zaczęły się schody© Kajman
Duuuuuuuże schody© Kajman
Nad wodospadami© Kajman
Miejscami trasa się korkuje© Kajman
I znów schody© Kajman
Wyłaniają się skały© Kajman
Na rozwidleniu szlaków© Kajman
Wracamy innym szlakiem© Kajman
Można zatoczyś pentelkę© Kajman
W Nowych Dierach widoki są równie piękne© Kajman
Jest co podziwiać© Kajman
Ela napawa się widokiem© Kajman
Widok, wodospad i schody© Kajman
Jest pięknie© Kajman
Ze schodów na mostek© Kajman
Samotne drzewo© Kajman
Ostatni mostek© Kajman
Tam byliśmy© Kajman
Tam też jest pięknie© Kajman
Kategoria Słowacja, Wycieczki z campingów
- DST 23.42km
- Teren 5.00km
- Czas 01:35
- VAVG 14.79km/h
- VMAX 62.00km/h
- Podjazdy 543m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Janosikowa cyklotrasa
Niedziela, 20 maja 2012 • dodano: 22.05.2012 | Komentarze 19
Dzisiaj miała być długa trasa. Miały być zamki i skansen. Niestety po wczorajszych wyczynach Eli na zbójnickim szlaku, jej stan techniczny można nazwać kiepskim. Nie ma szans by przejechała setkę po górach.
Trzeba zmienić plany, zamki i skansen odwiedzimy następnym razem.
Janosikowa cyklotrasa© Kajman
Obkupieni w mapy, sztuk trzy w różnej skali, postanawiamy wybrać jakąś lajtową trasę, by kobiety nie zamęczyć. Ruszamy do Tietchowej. Tam zaczynają się trzy szlaki rowerowo piesze, zielony, żółty i niebieski. Nie wiemy jeszcze, który wybierzemy.
Janosik jest wszędzie, to jego kraina© Kajman
W pewnym momencie zauważam oznaczenia do Prirodnej Szkoly. Pomyślałem, że pewnie jakieś ścieżki edukacyjne albo inne atrakcje zobaczymy. Podjeżdżamy, a tu okazuje się, że jest to słowacka zielona szkoła. Nic ciekawego, można jechać dalej.
Zielona szkoła© Kajman
Na naszym campingu jest zlot niemieckiego klubu Yamahy. Najechało się sporo luda. Motorki enduro i off - roadowe. Okazuje się, że faceci jeżdżą po ścieżkach rowerowych. Fakt nie szaleją. Chcą zaznać trochę terenu.
Trzeba wybrać trasę© Kajman
Gdy staliśmy na rozstaju dróg podjeżdżają do nas i pytają czy oznaczenie kolorystyczne szlaków ma znaczenie pod względem trudności. Widać, że są mocno zdezorientowani, zawrócili z żółtego szlaku, który dla nich był nieprzejezdny. Tłumaczymy im, że kolor nie ma znaczenia i sami wybieramy właśnie żółty szlak, czyli Janosikową cyklotrasę.
Padnij powstań........© Kajman
Jakoś nas ciągnie na zbójnickie ścieżki. Niemiaszki ze współczuciem kiwają głowami a my z dziarskimi minami twierdzimy, że damy radę. Nie za bardzo jarzyłem o co im chodzi, nie tłumaczyli szczegółowo trudności szlaku. Cóż, rower to nie motor, w razie czego można go wziąć na plecy.
Czyżby jakieś osuwisko?© Kajman
Wiemy, że żółty szlak doprowadzi nas do miejsca urodzenia Janosika. Trochę jest to daleko od centrum Tierchowej, ale nic dziwnego. Wieś założona została na prawie wołoskim, które w tym czasie straciło już swe znaczenie etniczne i stawało się jedną z form intensyfikacji gospodarki wiejskiej.
Gdy przekroczyliśmy wysokość 700 m n.p.m zaczynają się widoki© Kajman
Tierchowa była początkowo wsią pasterską, charakteryzującą się rozrzuconym osadnictwem i - początkowo - słabym rozwojem. W 1598 r. miała 19 gospodarstw, a więc tylko o 6 więcej niż 18 lat wcześniej. Na podobnych zasadach w tamtych czasach zakładanych było wiele wsi np. nasza Porąbka.
Tu też jest pięknie© Kajman
Jak to zwykle bywało w miarę rozwoju osady, kolejne zakładane przysiółki przybierały nazwy od nazwiska człowieka, który pierwszy się tam osiedlał. Administracyjnie należał przysiółek do wioski, ale odległości mogły być spore. Takie nazwy są powszechne i u nas w Beskidach czy na Podhalu. Tak też było i w tym przypadku.
Tu urodził się Janosik© Kajman
Tablica© Kajman
Juraj Jánošík był Słowakiem co w naszej świadomości nie do końca jest zapisane. Znana jest jego prawdopodobna data urodzin: 25 stycznia 1688, gdyż zachowała się metryka jego chrztu z 16 maja 1688 roku. Jego rodzicami byli Martin Jánošík i Anna Cesneková.
Widoczek© Kajman
Miał braci: Jana, Martina i Adama oraz młodszą siostrę Barborę. Najprawdopodobniej brał udział w powstaniu antyhabsburskim Franciszka Rakoczego, które wybuchło w 1703 na ziemiach węgierskich. W 1708 wrócił do rodzinnej wsi, aby zająć się gospodarstwem, ale wkrótce potem wstąpił do armii austriackiej.
Zaczynają się niesamowite widoki, żadna fota tego nie odda© Kajman
Podczas służby został przydzielony do oddziału stacjonującego w zamku, w Bytčy, gdzie więziono groźnych przestępców. Tam poznał niejakiego Tomáša Uhorčíka, który był harnasiem zbójników karpackich. Jánošík pomógł mu uciec z więzienia, a sam zdezerterował lub został wykupiony z wojska i przystał do jego zbójeckiej bandy.
Kurcze, kradną górę!© Kajman
W 1711 Tomáš Uhorčík przyjął imię Martin Mravec i odszedł z bandy, a nowym harnasiem został Jánošík. Jánošík ze swoją grupą działał na pograniczu węgiersko-polskim, a ofiarami jego napadów byli głównie kupcy, ale także plebani, posłańcy pocztowi i inne przypadkowe, zamożniejsze osoby. Wbrew legendzie grabił głównie z myślą o sobie i swoich ludziach.
Wielki Rozsutec© Kajman
Wiosną 1713 Jánošík został pojmany w domu Uhorčíka i osadzony w średniowiecznym zamku w Liptowskim Mikułaszu, gdzie 16 i 17 marca 1713 odbył się jego proces. Jego przebieg jest znany dzięki zachowanym protokołom. Juraj na większość pytań odpowiadał niejasno próbując zmylić sąd. Przyznał się do jedynie 11 napadów.
Teraz całe pasmo Rozsutców© Kajman
Osią oskarżenia było zabójstwo plebana z Demanicy, do którego Jánošík się nie przyznał, wskazując jako sprawcę swojego kompana. Wyrok wykonano jeszcze przed wieczorem na miejscowym miejscu kaźni Šibeničky.
W dole widać Tierchową© Kajman
Długo siedzimy i cieszymy się widokami. W końcu ruszamy dalej. Historia się powtarza. Gubimy szlak, ale na szczęście szybko na niego wracamy. Teraz się okazuje dlaczego Niemcy na swoich enduro stwierdzili, że droga jest nieprzejezdna.
Gubimy szlak© Kajman
Szlak prowadzi bardzo ostro w dół czymś co przypomina miejsce spływu wody po ulewach. Nic dziwnego, że endurowcy się poddali. My sprowadzamy rowery. Miejsce fajnie widoczne jest na mapce wysokości. Gdyby ktoś chciał przejechać tą trasą, to trzeba zachować kierunek taki jak my. Z przeciwnej strony wypchanie rowerów na szczyt grozi zawałem:(
Szybko jednak na niego wracamy© Kajman
Po dotarciu do asfaltu szybki powrót na camping. Pozostaje niedosyt, ale pewnie wkrótce nadrobimy. Mamy mapy. Wiemy, że jeszcze wiele w Małej Fatrze mamy do zobaczenia. Wiemy też z całą pewnością, że Mała Fatra nie kończy się na dolinie Vratnaj czy Stefanowej.
Widok z campingu, przed sezonemk jeszcze pusto:)© Kajman
Kategoria Wycieczki z campingów, Słowacja
- DST 28.07km
- Czas 01:44
- VAVG 16.19km/h
- VMAX 55.00km/h
- Podjazdy 778m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Mała Fatra
Sobota, 19 maja 2012 • dodano: 20.05.2012 | Komentarze 26
Ostatni nasz wyjazd rowerowy do Małej Fatry nie był zbyt udany. Tym razem jedziemy z domkiem na haku i rowerami na bagażniku.
Kiedyś byliśmy na Słowacji bardzo często, ale od wprowadzenia euro trochę im się w głowach z cenami poprzestawiało. Teraz wypadałoby się ze Słowacją przeprosić. To tak jak w starym dobrym małżeństwie, można się trochę poobrażać, ale przychodzi też czas na pogodzenie.
Tablica© Kajman
Na owe przeprosiny wybieramy camping Bela w miejscowości Nižné Kamence. Miejsce wydaje się doskonałe do wypadów w Małą Fatrę. Camping zdobył tytuł najlepszego na Słowacji w 2009 i 2011 roku. Wart jest polecenia. Wszystko jest super, kibelki czyściutkie, prąd i woda na miejscu.
Ustawiamu cepkę i w drogę© Kajman
Można przyjechać też z namiotem albo wynająć domek. Nawet knajpka przed sezonem działa. Dla osób z Małopolski czy Śląska to rzut beretem. My mamy raptem 110 km i po 2 godzinach jesteśmy na miejscu.
Zawsze zwiedzaliśmy Małą Fatrę skupiając się na dolinie Vratnej. Było nie było to jedno z piękniejszych miejsc w Europie. Teraz też tam jedziemy.
Zaczyna się© Kajman
Mój ulubiony wielbłąd stoi na miejscu© Kajman
Dioboł ciągle zagląda w okno© Kajman
A w górach jeszcze jest śnieg© Kajman
Pogodę mamy piękną© Kajman
Tym razem postanowiliśmy wjechać też do doliny Stefanowej. Lata tam nie byłem. Widok na Rosutce jest zapierający dech. Dojeżdżamy do granicy Parku Narodowego. Dalej rowerami jechać nie wolno.
Przed nami dolina Stefanowa© Kajman
Vratna zostaje z tyłu, ale za chwilę tu wrócimy© Kajman
Relikt przeszłości© Kajman
Mocny podjazd© Kajman
Koniec drogi© Kajman
Wracamy do doliny Vratnej. Jedziemy tradycyjnie do końca. Po dosyć ciężkim tygodniu marzy mi się trochę campingowania, piwko książka może trochę się zdrzemnąć. Ponieważ jest z górki do Terchowej docieramy w ładnym tempie. Odwiedzamy Janosika, który się tam urodził i ma swój pomnik. Coś więcej o nim napiszę w następnym wpisie.
Wielki Rosutec© Kajman
Około czwartej Eli ewidentnie znudziło się campingowanie i koniecznie chciała wyciągnąć mnie na zadeptywanie Małej Fatry nogami. To dziwne góry, może nie wysokie bo szczyty sięgają 1700 metrów, ale startuje się z poziomu 480 więc jest stromo i skaliście co widać na fotach.
Widoczek© Kajman
Pomyślałem sobie, że na takie skałki z buta raczej się nie wchodzi. Mam lęk wysokości i drabiny, mostki nad przepaścią i inne łańcuchy nie należą do tego co najbardziej lubię. Stwierdziłem, że jestem zmęczony, ale jako uczynny facet zaproponowałem kobiecie podwiezienie autem na początek szlaku. Niech tupie i łazi po linach:)
Widoczek© Kajman
A góry tu są mocne`© Kajman
O piątej Ela rusza na szlak. Pisze, że na szczyt ma godzinkę z haczykiem więc umawiamy się, że ją zbiorę za trzy godziny. Pomyślałem wtedy, że łatwo mi jakoś poszło to wymigiwanie się od zadeptywania gór, ale z drugiej strony miałem jakieś dziwne złe przeczucia:(
Tak lubię© Kajman
Tablica© Kajman
Gdy o umówionej godzinie dojeżdżałem po odbiór małżonki, dzwoni telefon. Słyszę mocno spanikowany głos. Okazuje się, że ukradli szlak i Ele błądziła nad przepaściami a misie zacierały łapki. Byłoby co pochrupać.
Okazuje się, że nie schodzi tą samą drogą tylko zupełnie innym szlakiem. Nie jest dobrze, zaczyna robić się ciemno:(
Pomnik Janosika jest w dwóch częściach, jedna na dole© Kajman
Druga na górze© Kajman
Jadę szukać szlaku, którym Ela ma wyjść z lasu. Po drodze dowiaduję się, że szlaki w Małej Fatrze są zamknięte do 1 czerwca co jak się później okazało nie do końca jest prawdą. Znalazłem miejsce gdzie kobieta powinna wyjść. Dobrze, że wziąłem książkę, dobrze, że na początku szlaku popatrzyłem na czas przejścia, niby 2 i pół godziny, ale z obliczeń wynika, że jeżeli misie jej nie zeżrą to i tak będzie ciemno nim dotrze do cywilizacji!
Wjazd do doliny Vratnej© Kajman
Gdy musiałem zapalić lampkę w aucie by móc czytać dalej, uświadomiłem sobie, że nie jest dobrze. Pomyślałem o wezwaniu pomocy, ale Słowacja grała półfinał w hokeja i ratownicy pewnie by mnie zabili a rachunek pomnożyliby razy dwa. Czekam! W końcu z mroku wyłania się postać. Kurcze, to nie jest misio! To jest Ela:)
Kościól w Terchovej© Kajman
Przyszła całkowicie wyczerpana, trochę przestraszona. Przepraszała nim otwarła drzwi do auta. Po dostarczeniu jej na camping padła jak kawka. Wiele zobaczyła, dużo najadła się strachu, co będę mówił, zerknijcie na jej blog a zobaczycie sami:)
Jedyne co mogę jeszcze powiedzieć, szlak który przeszła nazywał się ZBÓJNICKI!!!
Powinna dac na mszę© Kajman
Kategoria Słowacja, Wycieczki z campingów
- DST 88.75km
- Teren 18.00km
- Czas 05:34
- VAVG 15.94km/h
- VMAX 48.00km/h
- Podjazdy 881m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Pojeździć po parkach krajobrazowych, trochę karate i zobaczyć zamek
Sobota, 5 maja 2012 • dodano: 09.05.2012 | Komentarze 17
Po wczorajszej ulewie wszystkie ubranka i buty były jeszcze mokre. Dobrze, że w przyczepce jest szafa a w niej można wygrzebać coś suchego. Dzisiaj przewodnikiem wycieczki jest Jacek więc oboje z Elą wiemy co nas czeka. Będzie teren, będzie piach:)
Jedziemy szuterkiem© Kajman
Faktycznie tereny parków krajobrazowych w okolicy Przedborza są urokliwe. Już dawno marzyła mi się jazda po płaskim, ale tu też jest sporo podjazdów. Niektóre z nich są takie, jak można spotkać u nas w górach:(
Pierwsza część trasy to Przedborski Park Krajobrazowy.
Jeszcze asfalt© Kajman
Hm, gdzie ten park© Kajman
Tu jest ładnie© Kajman
Kurcze, rąbneli most© Kajman
Dla Eli błotko, Jacek mówi, że dobrze robi na cerę© Kajman
Ostatnio Angelino miał ciekawe przemyślenia na temat zrujnowanej zabudowy tzw ziem odzyskanych. Coś mi się wydaje, że takie ruiny można spotkać wszędzie. Wczoraj zawalony pałac, dzisiaj chata chłopska. Dotyka to wszystkich. Ciekawostką miejscową są murowane piwnice stawiane na zewnątrz. Całkiem jak na Węgrzech:)
Była chata© Kajman
Ciekawe czy w tei piwniczce też przechowują wino?© Kajman
Widoczek z drogi© Kajman
Docieramy do Żeleźnicy. Miejsce ważne w naszej historii, bo tu podczas polowania spadł z konia Kazio zwany Wielkim. Połamał sobie gnaty i zmarło mu się. W ten sposób wygasła królewska linia Piastów. Jagiełło namachał potomków gdy był pod siedemdziesiątkę. Biorąc pod uwagę, że Kazio był jurny mógł się jeszcze wykazać, kto wie, przecież namachał chłopaków, ale na boku:(
Koniec z Piastami królewskimi© Kajman
Jeszcze jeden pomnik, tym razem żołnierzy WIN© Kajman
Jeszcze jeden widoczek© Kajman
Dużą atrakcją okolicy jest DOJO znajdujące się w Starej Wsi. Jest to Japońskie Centrum Sztuk Walki czyli miejsce gdzie można solidnie w dziób przyrobić. Ryzyko ryzykiem, zobaczyć trzeba. W okolicy miejsce słynie z wysokich cen. Podobno herbata kosztuje tam 60 zł a wynajecie domku od 2 do 6 tysięcy zł za dobę. W domkach może się zmieścić do 15 osób, ale cena robi wrażenie.
Tablica© Kajman
DOJO© Kajman
Wejście na teren obiektu kosztuje 5 zł. Jacek pojechał pooglądać domki i sale treningowe a ja do szynku polazłem. Tam machnąłem jakąś fotę gdy zaskoczyła mnie piękna pani recepcjonistka standardowym pytaniem w czym może pomóc i informacją o owej piątce od łba:(
Tablica© Kajman
Nie chcąc dopuścić do sytuacji jak Seksmisji by płakać, że kobieta minie bije, a diabli wiedzą co taka recepcjonistka w takim miejscu potrafi, grzecznie powiedziałem, ze zapytam się żony czy chcemy zwiedzać ośrodek. Pani zaskoczona odrobinkę pozwoliła mi wyjść bez guza a my z Elą postanowiliśmy zaczekać na Jacka za bramą:)
Gablota z Kimonem© Kajman
Od jakiegoś czasu rower Jacka wydawał dziwne odgłosy. Pewnie piasek się gdzieś dostał. Chcąc nie chcąc Jacek musiał obrać kierunek na dom. Żebyśmy dobrze zapamiętali uroki tras terenowo piaszczystych pojechaliśmy skrótem. Było wesoło:)
Fajna droga terenowa© Kajman
Gdy dotarliśmy do cywilizacji musieliśmy się żegnać z Jackiem. On pojechał piachami do domu a my asfaltem do Bąkowej Góry zobaczyć zamek. Dzięki Jacku za wspólne kręcenie. Mnie się podobało:)
Zamek w Bąkowej Górze© Kajman
Uważa się, że dwór wzniósł Zbigniew Bąk herbu Zadora, syn Zbigniew Bąka seniora, który był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Władysława Jagiełły. Zameczek powstał w połowie XV wieku w miejscu starego, drewnianego dworu.
Strażnik© Kajman
Gdy w roku 1489 Zbigniew zmarł, obiekt przeszedł w ręce jego zięciów: Jarosława Łaskiego i Andrzeja, oraz szwagra - Piotra z Bnina, biskupa włocławskiego. W XVI wieku dwór przejęłą rodzina Małachowskich, która nieznacznie odnowiła i przebudowała obiekt.
Z drugiej strony© Kajman
Do XVIII wieku dwór przechodził z rąk do rąk wielokrotnie, kiedy w tym właśnie czasie jego ówcześni właściciele podjęli decyzję o przeprowadzce, być może przez grube mury budynku i małe otwory okienne, przez które wpadało mało światła. W latach 20-tych ubiegłego wieku rodzina Potockich, do których należał wówczas dwór, zaczęła poszukiwania domniemanego skarbu ukrytego w lochach. Nic jednak nie udało się znaleźć, a tylko pogorszył się stan budowli.
Dworek też tam jest© Kajman
Mapka nie kompletna bo mi w gipsie bateryjka padła:(
Kategoria Wycieczki z campingów, Zamki pałace dwory, Integracyjnie