Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Jesienne góry

Poniedziałek, 7 listopada 2011 • dodano: 07.11.2011 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Październik okazał się wielką klęską rowerową. Pomimo przepięknej pogody los sprawił, że o rowerowaniu mogliśmy zapomnieć. Na początku miesiąca moja mama wylądowała w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Miałem w związku z tym prawie codziennie wycieczkę do Katowic gdzie leżała. Fakt, najeździłem się, ale autem, prawie 6 000 km w miesiącu to sporo.
Gdy mamę postawiono na nogi jakiś dioboł wszedł Eli w kręgosłup, mówią na to postrzał, ale nikt do niej nie strzelał a i tak bardzo bolało:(

Jesienne góry © Kajman


Wszystkim dzwoniącym i piszącym dziękujemy bardzo za wsparcie duchowe. Było nam bardzo miło, że pomimo naszej absencji na BS nie zapomnieliście o nas:)

Ela miała zwolnienie lekarskie do piątku. Brak ruchu bardzo dawał nam się we znaki. Trzeba było coś wymyślić. Zastanawialiśmy się nad Tatrami, Małą lub Dużą Fatrą i Beskidem.

Galeria rzeźby w Żabnicy © Kajman


Znaleźliśmy rozwiązanie łączące wszystkie wymienione pasma górskie. Drogę z Żabnicy przez Rysiankę na halę Boraczą i powrót do Żabnicy. Z Rysianki na halę Boraczą można jeździć rowerem, ale górskim i to dobrym. Z pewnością nie da się tego zrobić na trekkingu i po chorobie. Dlatego wyruszyliśmy z buta.

Hala Rysianki © Kajman


Ela trenowała na steperze, więc poszła jak małe auto. Ze mną było gorzej. 16 km po górach pokazało spore braki kondycyjne. Było warto, widoki cudne.
Na rower wrócimy wkrótce. W czwartek wybieramy się do Krościenka na zakończenie sezonu carawaningowego. Rowery zabieramy ze sobą więc pewnie trochę pojeździmy:)

Widoczek © Kajman


Tatry niestety zamglone © Kajman


Wpis dzisiejszy jest co prawda zerowy, ale myślę, że zamieszczenie kilku fotek powinno znaleźć się na blogu. To tak dla pamięci, żeby za jakiś czas nie zastanawiać się dlaczego w październiku nie jeździliśmy. Mam nadzieję, że wybaczycie mi zaśmiecanie blogu rowerowego zdjęciami z pieszej wycieczki:)

Ale się pofałdowało © Kajman


Hala Rysianka © Kajman


Widoczek © Kajman


Leśna droga © Kajman


Znów Tatry na horyzoncie © Kajman


Fantastyczna gra światła © Kajman


Liści pozostało już niewiele © Kajman


Widoczek © Kajman


Widoczek © Kajman


By pamiętać o rowerze polazłem w kurtce rowerowej © Kajman


Słońce chyli się ku zachodowi © Kajman


  • DST 11.48km
  • Teren 11.48km
  • Czas 00:53
  • VAVG 13.00km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolory jesiennej Jury

Niedziela, 2 października 2011 • dodano: 03.10.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano otworzyłem oko i popatrzyłem przez okno w dachu przyczepy. Widok nie był zachęcający. Zobaczyłem czarne chmury przewijające się nisko nad ziemią. Na szczęście szybko się przewinęły i wyszło piękne słońce.
Postanowiliśmy z Elą odwiedzić zamek Bąkowiec w Morsku.

Jest pięknie © Kajman


Wczoraj, gdy jeździliśmy z Anwi i Krzarą byłem pod wielkim wrażeniem jurajskich ścieżek rowerowych. Wszystko jest takie dopieszczone. Ostatnio na campingu w Podlesicach byliśmy pięć lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Powstały specjalne miejsca do odpoczynku dla rowerzystów, jest mnóstwo tablic informacyjnych z bardzo ciekawymi opisami. Ścieżek jest bardzo dużo i są doskonale oznaczone:)

Parking dla rowerzystów © Kajman


Tablica informacyjna © Kajman


Wiele nowo powstałych ścieżek jest pięknie wysypana szutrem, jedzie się wspaniale. Niestety jest też sporo takich, które prowadzą po piachu. Taka jest właśnie droga do Morska. Wiedziałem po czym będę jeździł więc wymieniłem koła na terenowe, ale to nic nie pomogło. Jak jest piach, koła się zapadają:(

Jurajska jesień © Kajman


Nie trzeba się śpieszyć bo widoki są piękne © Kajman


Docieramy na zamek Bąkowiec w Morsku.
Początki zamku nie mają udokumentowanej historii. Być może pierwszą drewnianą warownie wznieśli w XIV wieku. Toporczykowie którzy od nazwy dóbr Morsko przybrali nazwisko Morskich. Prawdopodobnie byli rycerzami rabusiami za co Król Władysław Łokietek odebrał im Morsko i oddał wieś w 1327 roku klasztorowi w Mstowie.

Zamek Bąkowiec w Morsku © Kajman


W dokumentach z tego okresu nie wspomina się czy w Morsku istniał zamek jednak przez analogię można przyjąć, że w czasach Kazimierza Wielkiego wzniesiono strażnicę w ramach umocnień na pograniczu Śląska i Małopolski. Możliwe jest również że zamek zbudował książę Władysław Opolczyk który pod koniec XIV wieku przez krótki czas był panem tych okolic.

Zamek z innej strony © Kajman


Wzmianka o zamku Bąkowcu i jego dziedzicu Mikołaju Strzale pochodzi z 1390 r. Wiadomo, że następnie burgrabią zamku był Piotr herbu Lis, a w latach 1413-1434 klucz bąkowiecki należał do Jana z Sieciechowic. W 1435 roku zamek wraz z przynależnymi dobrami przejął kasztelan sądecki Krystyn z Koziegłów i jego potomni.

Nie można wejść do środka, ale można obejść zamek dookoła © Kajman


Na przełomie XV i XVI wieku Morsko posiadali Włodkowie i im przypisuje się wybudowanie nowego murowanego zamku. Wspomina o nim dokument z 1531 roku, kiedy jego właścicielem był Piotr Zborowski. Następnie przeszedł w posiadanie rodziny Brzeskich, a po nich w ręce rodu Giebułtowskich.

Koło zamku też jest kolorowo © Kajman


Po zwiedzeniu zamku wracamy na camping. Niestety wybraliśmy nie najlepszą drogę. Mnóstwo piachu i poprzewracane drzewa. Walka z piachem dla mnie była ciekawa, ale dla Eli nie koniecznie. Głośno wyrażała swoje opinie na temat jazdy po takiej ścieżce. Dobrze, że w okolicy nie było żadnych dzieci bo by się strasznie zgorszyły:)

Jest ciekawie © Kajman


Kolejna przeprawa © Kajman


Jedynym mankamentem Jury, który rzuca się mocno w oczy są śmieci. Jest ich bardzo dużo i są wszędzie. Butelki, papiery i co się chce. Większość jest pozostawiona przez turystów, ale można też natrafić na takie, które do lasu zostały dostarczone przez mieszkańców:(

Mieszkaniec Zawiercia walnął posegregowane śmieci w lesie!!! © Kajman


Camping w Podlesicach jest pięknie położony, ma świetną infrastrukturę. Ma też jedną zasadniczą wadę. Na campingu często odbywają się głośne imprezy typu dyskoteka. Wybierając się zapytałem recepcjonistkę czy coś takiego będzie miało miejsce. Powiedziała, że nie. Niestety obok campingu jest też hotel Ostaniec. Właśnie w nim była integracyjna impreza z firmy naszego syna. Dobrze się bawili do trzeciej nad ranem.

Przyjechaliśmy na obiad © Kajman


Po obiedzie dalsze poszukiwanie kolorów jesieni. Tym razem z buta. Wybieramy się na górę Zborów. Tam rowerem dojechać się nie da a koniecznie trzeba to miejsce zaliczyć:)

Cel naszej wycieczki, góra Zborów © Kajman


Rezerwat przyrody Góra Zborów to dwa wzgórza: Góra Zborów i Wzgórze Kołoczek, oba gęsto pokryte wapiennymi ostańcami o wysokości do 30 metrów. Jest to jedno z piękniejszych miejsc w Polsce. Byłem tak zachwycony, że narobiłem zdjęć jak głupi piwa. Tu nic więcej pisać nie trzeba:)

Kolory jesieni © Kajman


Kolorowo jest wszędzie © Kajman


Lubię takie widoki © Kajman


Dotarłem na szczyt Góry Zborów © Kajman


Tam się pasą kozy i barany, dla mnie trawy brakło © Kajman


Gościu patrzący przez lornetkę twierdził, że widzi Kielce © Kajman


Co za widok © Kajman


Wielkie rogi:) © Kajman


Camela © Kajman


Można siedzieć i patrzeć godzinami © Kajman


Bo jest na co:) © Kajman




  • DST 70.33km
  • Teren 8.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 15.75km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 555m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienna Jura

Sobota, 1 października 2011 • dodano: 01.10.2011 | Komentarze 24


magneticlife.eu because life is magnetic

Weekend zapowiadał się pięknie. Być może to ostatni letni weekend tej jesieni więc postanowiliśmy z Elą to wykorzystać i wyruszyliśmy na Jurę, ale tym razem nie w część krakowską tylko w część częstochowską. Wybraliśmy się na camping w Podlesicach.
Tutaj jest sporo do zwiedzenia. Ostatnio byliśmy tu chyba pięć lat temu i od tego czasu wiele się zmieniło:)

Niezła laska © Kajman


Wycieczkę zaczynamy od odwiedzenia zamków w Bobolicach i Mirowie. W ten sposób zrealizujemy założenie zwiedzania zamków piastowskich. Oba bliźniacze zamki wybudował Kazimierz Wielki w celu obrony granic od strony Śląska i ochrony szlaków handlowych.

Odbudowany zamek w Bobolicach © Kajman


Po śmierci Kazimierza i objęciu tronu polskiego przez Ludwika Andegaweńskiego oba zamki wraz z dobrami trafiły w ręce Władysława Opolczyka. To był niezły agent. Mimo, że Piast to jeszcze za życia Kazimierza wysługiwał się Andegawenom. Na imprezę u Wierzynka załapał się, ale w orszaku Ludwika. Robił zawrotną karierę, ale Polski to on zbytnio nie lubił.

Zamek w Bobolicach z drugiej strony. © Kajman


Opolczyk w nowo pozyskanych zamkach obsadził załogą niemiecko-czeską, która uprawiała liczne rozboje (okradając przejeżdżających kupców).
W 1379 przekazał zamek bobolicki wraz z Ogorzelnikiem i Tomiszowicami w ręce swego węgierskiego dworzanina Andrzeja Schoeny z Barlabas. Ten to dopiero wziął się za gangsterkę. Łupił co się dało!!!

Skalna brama odkopana spod zwałów śmieci © Kajman


Opolczyk robił wszystko by nie dopuścić Jagiełły na tron polski. Wykombinował nawet to, by Czechy, Węgry i Krzyżacy dokonali rozbioru Polski. Nic dziwnego, że Jagiełło po objęciu władzy z dużą satysfakcją spuścił Opolczykowi łomot. By dalej sobie nie fikał kazał pilnować go młodszym braciom, którzy odsunęli go od władzy.

Zamek w Mirowie © Kajman


Jagiełło miał to do siebie, że nigdy nie rozprawiał się z wrogami do końca co w przypadku Krzyżaków odbijało się czkawką do XX wieku, w przypadku Opolczyka spowodowało podporządkowanie się Śląska Czechom. Nasz zbój i drogowy grasant Andrzej od razu poddał zamek Jagielle i w ten sposób uniknął kary.

Zamek w Mirowie © Kajman


W 1394 Władysław Jagiełło wystawił Andrzejowi dokument przenoszący jego dobra bobolickie na prawo niemieckie, tym samym uznając jego własność i traktując ją jako gwarancja lojalności wobec króla.
Andrzej umarł śmiercią naturalną w 1413 roku a po nim zamkiem władała jego córka Anna.

Zamek w Mirowie z jeszcze innej strony © Kajman


Po śmierc Anny majątkiem podzielili się jej syn z pierwszego małżeństwa Stanisław Szafraniec z Młodziejowic h. Starykoń oraz jej drugi małżonek Mściwój h. Lis z Wierzchowiska wraz z dziećmi, co stało się zarzewiem sporu.
Chłopaki leli się o zamek prawie 20 lat. Andrzej syn Mściwoja z Wierzchowiska wraz z trzydziestką szlachty i setką pomocników wyłamał pewne zapory budowane w zamku i zrabował przyrodniemu bratu zboże i bydło. W końcu Szafrańce wykupili drugą połowę zamku i wojna się skończyła.

Ładny mieli widok z okna © Kajman


Później zamki przechodziły z rąk do rąk. Potop szwedzki sprawił, że oba popadły w ruinę. Obecnie zamek w Bobolicach został odbudowany przez prywatnego inwestora, który jest również właścicielem zamku w Mirowie. Ten ostatni jest zabezpieczany przed dalszym niszczeniem.

Wejście do zamku jest zabronione, ale nie utrudnione © Kajman


Tyle historii. Dalej jedziemy do Złotego Potoku. Jesień na Jurze jest o wiele bardziej widoczna niż w naszych Beskidach. U nas jest jeszcze zielono, tutaj widać sporo kolorów. Jest to chyba spowodowane suszą, która mocno daje się we znaki.

Białe, żółte i czerwone © Kajman


Białe skałki są piękne © Kajman


Kolorowe drzewa też © Kajman


W Złotym Potoku zwiedzamy pałac Raczyńskich i dworek Krasińskich. Oba obiekty powstały długo po czasach piastowskich, więc ich historię w tym wpisie pominę by nie zanudzać czytelników.

Pałac Raczyńskich od frontu © Kajman


Trochę zniszczony © Kajman


Pałac Raczyńskich od strony zadniej © Kajman


Tu uczył się Jan Kiepura © Kajman


Dworek Krasińskich © Kajman


Po zwiedzaniu jedziemy na doskonały obiad. Jesteśmy umówieni z Anwi i Krzarą w alei klonowej. Bardzo się cieszymy na to spotkanie, dawno się nie widzieliśmy a to przecież świetni przewodnicy po okolicznych atrakcjach:)

Ja w Alei Klonowej © Kajman


Ela z Krzyśkiem też są © Kajman


Jest też Iwonka © Kajman


Po przesympatycznym powitaniu ruszamy na zwiedzanie. Byłem pewien, że Iwonka z Krzyśkiem przygotują nam tyle atrakcji, że trudno będzie zapamiętać nazwy odwiedzonych miejsc. Były oczywiście jurajskie jaskinie, były źródełka tryskające prosto z ziemi, były piękne skałki, były legendy o panu Twardowskim, diable i skarbach:)

Pierwsza jaskinia © Kajman


Druga jaskinia © Kajman


Trzecia jaskinia, która ma pięć wejść © Kajman


To jedno z nich nazywane płuca a wygląda jak gardło:) © Kajman


Przypadkowo spotkany pan opowiadał nam legendy jurajskie nad tryskającym źródełkiem:) © Kajman


Jeździliśmy sobie w różne piękne miejsca. Nazwy pewnie poda Iwonka lub Krzysiek. Nie chcę ich wpisywać by czegoś nie poplątać. Atrakcji było mnóstwo a widoki jesiennej Jury piękne:)

Staw © Kajman


Młyn © Kajman


Brama, chyba Twardowskiego © Kajman


Diabelskie Mosty © Kajman


Nasz przewodnik, dziewczyny z tyłu plotkują:) © Kajman


Robi się późno, trzeba się pożegnać:(
Krzysiek jutro startuje w zawodach i powinien wypoczywać. Życzę mu wysokiej pozycji chociaż pewnie nie potrzebnie, on wszystko wygrywa, niezależnie od dyscypliny:)
Wracamy na camping przez Żarki. Tam jeszcze odwiedzamy wielki Kirkut.

Kirkut w Żarkach © Kajman


Robi niesamowite wrażenie, dobrze, że się zachował do naszych czasów:) © Kajman




  • DST 43.89km
  • Czas 02:16
  • VAVG 19.36km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 345m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Intagracyjnie

Niedziela, 25 września 2011 • dodano: 25.09.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Znowuż cały tydzień minął pod znakiem intensywnej pracy. Znowuż nie było czasu na rower. Wczoraj dodatkowo wyskoczyło 800 km do przejechania autem. Wróciłem lekko zmęczony a tu Ela informuje mnie, że rano będziemy mieli gościa.

Fojermany spaliły ekskluzywnego blachosmroda © Kajman


Okazuje się, że odwiedzi nas Janusz, którego poznaliśmy w zeszłym tygodniu na zlocie caravaningowym. Ucieszyłem się bo była motywacja by trochę pojeździć:)
Pewnie gdyby nie ta wizyta, to bym sobie wykombinował, że jestem bardzo zmęczony a pogoda przecież piękna:)

Zapora w Porąbce musi być zfocona:) © Kajman


W górach jeszcze lato © Kajman


Kolejna atrakcja, most w Międzybrodziu Żywieckim © Kajman


Ponieważ Janusz mieszka w Krakowie, postanowiliśmy pokazać mu Kaskadę Soły. Stanęliśmy w Porąbce na zaporze i dalej pojechaliśmy do Tresnej przez Międzybrodzie Żywieckie. Oczywiście trzeba było jeszcze odbić na Zadziele by zobaczyć jezioro z góry i wpaść na piwko:)

W jeziorze znów jest bardzo mało wody © Kajman


Pojawiła się nowa wyspa © Kajman


Taras widokowy z piwkiem na stole © Kajman


Stan wody na Jeziorze Żywieckim jest wyższy, więc nie grozi nam susza w kranach. Jak zwykle w tak piękny dzień odwiedza Kaskadę Soły mnóstwo ludzi. Ruch samochodowy też spory. Na szczęście były też tłumy rowerzystów:)

Statek wycieczkowy oblegany © Kajman


Janusz w Tresnej © Kajman


Nowy łabądek © Kajman


Kolejna sesja zdjęciowa © Kajman


Zastanawialiśmy się czy przypadkiem nie zorganizować zlotu caravaningowego w Międzybrodziu Bialskim. Pojechaliśmy na lokalne campingi zapytać się o możliwości. Po drodze jak zwykle macham rowerzystom. Nagle jeden z nich zawraca i jedzie tuż za mną. To był dawno nie widziany Krzychu 60:)
Okazuje się, że Krzysiek dalej jeździ, ale obraził się na internet i nie robi wpisów:(

Janusz i Krzysiek nad jeziorem międzybrodzkim © Kajman


Może tu zrobimy zlot caravaningowy? © Kajman


Krzysiek z Międzybrodzia pomknął do Tresnej a my pojechaliśmy do Porąbki na lody. Później szybki obiad i do Kobiernic na pokazy sprawności naszej straży ognistej, która właśnie stała się posiadaczem nowiuśkiego wozu bojowego do ratownictwa medycznego.

Za chwilę z fajnej Skody zrobią cabrioleta:) © Kajman


Wyjęli gościa i zapakowali w śreberko jak świstaki jakieś:) © Kajman


Paczkę przejęła karetka i pomknęła Bóg wie gdzie © Kajman


Sporo luda się przyglądało, teraz balują:) © Kajman


Ela z Januszem pojechali jeszcze wokół jeziora czanieckiego a ja pojechałem szukać nowego akumulatora, bo rozkraczył się w Marcina aucie. Spotkaliśmy się pod domem.
Dzięki Janusz za wizytę:)
Miło było też spotkać Krzyśka:)



  • DST 68.58km
  • Teren 21.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 367m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z wizytą u wąchockiego sołtysa

Sobota, 17 września 2011 • dodano: 18.09.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wrzesień zaczął się bardzo pracowicie. Całkowicie brakło czasu na rower. Postanowiliśmy z Elą odreagować przemęczenie i wybrać się na zlot caravaningu. Z przyczepą jeździmy już wiele lat, ale na takiej imprezie jeszcze nie byliśmy.
Zapakowaliśmy również rowery i w drogę. Jedziemy nad zalew brodzki obok Starachowic:)

My i wąchocki sołtys © Kajman


Na miejsce dotarliśmy już po zmroku. Szybkie ustawienie przyczepy i biegniemy na ognisko. Integracja załóg przebiega na całego. Nikogo nie znamy, ale szybko okazuje się, że przyjechali tam ludzie tak samo zakręceni jak my:)

Stanęliśmy pod wierzbą © Kajman


Poznaliśmy między innymi Janusza z Krakowa. Okazuje się, że to też fanatyk rowerowy. Jeździ na wyprawy z sakwami i ma ochotę wybrać się z nami na wycieczkę. Przestrzegamy go, że nasze tępo usypia każdego cyklistę, nie zniechęcił się i rano ruszamy na wycieczkę do Wąchocka odwiedzić tamtejszego sołtysa.

Z Januszem u bram Wąchocka © Kajman


Typowa świętokrzyska zabudowa © Kajman


Namiastka Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Kto nie zna kawałów o Wąchocku i jego sołtysie? Jeżeli jest taka osoba to niech zajrzy tu. Po głowie chodziła mi jakaś informacja z przed lat, że Wąchock "swojemu" sołtysowi postawił pomnik, ale nie byłem pewien czy coś mi się nie pomieszało. Zastanawiałem się jakie jest ryzyko zapytania miejscowego o ten pomnik. Czy dostanę w pysk? Zaryzykowałem i pytam, pan najpierw parsknął śmiechem a później mi wytłumaczył gdzie stoi pomnik:)

Najsłynniejszy polski sołtys © Kajman


Wąchock to nie tylko słynny sołtys, ale również klasztor cystersów. Klasztor w Wąchocku został zbudowany na przełomie XII i XIII wieku. Jest jednym z najpiękniejszych przykładów architektury romańskiej w Polsce. Fundatorem opactwa był w 1179 roku biskup krakowski Gedeon (Gedko). Klasztor dwukrotnie niszczyły najazdy tatarskie.

Klasztor Cystersów w Wąchocku © Kajman


Wąchock staraniem cystersów w 1454 roku otrzymał prawa miejskie na prawie magdeburskim. Dużą rolę miejscowi cystersi odgrywali w dziedzinie gospodarczej. Zakonnicy zajmowali się hodowlą, młynarstwem, tkactwem, a także górnictwem i hutnictwem. Opactwo wąchockie otrzymało przywilej na poszukiwanie kruszców w księstwie krakowskim i sandomierskim. Dzięki temu budowano własne huty, co dało początek staropolskiemu zagłębiu hutniczemu.

Detal © Kajman


W 1656 roku klasztor najechały wojska księcia Siedmiogrodu Jerzego Rakoczego, spustoszyły miasto i okolicę, a klasztor pozbawiły bogatego archiwum, skarbca i cennych zabytków. Upadek zakonu cystersów w Wąchocku nastąpił w wyniku kasacji w 1818 roku przez władze carskie.

Dworek w Mostkach © Kajman


Z Wąchocka jedziemy do miejscowości Mostki. Jest tam otoczony starymi drzewami dziewiętnastowieczny dworek, dawny budynek zarządu wielkiego pieca. W latach 1816-1826 był jednym z obiektów pierwszej polskiej wyższej szkoły technicznej pod nazwą Szkoła Akademiczno-Górnicza. Nauka w szkole była bezpłatna. Uczniom zamiejscowym przydzielano bezpłatne mieszkania. Dziś zabytkowy biały dworek pełni rolę wiejskiego domu kultury.

We wnętrzu pracują artyści © Kajman


"Artysta" wypoczywający inaczej © Kajman


W Mostkach jest też bardzo ładne jeziorko. Ruszamy w drogę powrotną. Nastawiam GPSa na Kałków. To miejscowość nieopodal campingu. Jest tam Sanktuarium Maryjne.
Droga prowadzi ścieżką rowerową. Niestety okazało się, że sołtys z Wąchocka zwinął na noc asfalt i zapomniał go rano rozłożyć!!!

Jeziorko w Mostkach © Kajman


Fajna ścieżka rowerowa © Kajman


Kurcze, sołtys zwinął asfalt © Kajman


Ciekawe dla kogo robiłem to zdjęcie? © Kajman


Sanktuarium w Kałkowie jest nowe, wybudowano je w latach siedemdziesiątych XX wieku. Dowiedziałem się tam, że jest to miejsce mocy.

Sanktuarium w Kałkowie © Kajman


Tablica © Kajman


Wracamy na camping. Dalsza integracja przy ognisku, świetnych gitarzystach i kapitalnym śpiewaniu trwa do późna w nocy. Kapitalna impreza. Mieliśmy jeszcze w niedzielę objechać jeziorko dookoła, ale postanowiliśmy pointegrować się dalej:)

Sporo ekipy się zjechało © Kajman


Jeszcze kiedyś pewnie objedziemy jeziorko © Kajman




  • DST 65.47km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 18.71km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 395m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo oświęcimskie

Sobota, 3 września 2011 • dodano: 05.09.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Oświęcim większości ludzi kojarzy się z tragiczną historią II wojny światowej. Powinniśmy jednak pamiętać, że dzieje tej krainy zaczęły się o wiele wcześniej i są bardzo ciekawe. Ziemia oświęcimska jest fantastyczna do jazdy rowerem, często z Elą wybieramy piękne ścieżki rowerowe wyznaczone na terenach księstwa oświęcimskiego. Tak było i tym razem:)

Po lesie © Kajman


We wczesnym średniowieczu ziemia oświęcimska należała do Małopolski. Pomimo upływu ponad dziewięciuset lat resentymenty małopolskie pozostały do dzisiaj.
Przy podziale Polski w 1138 r. na samodzielne księstwa ta część Małopolski pozostaje w księstwie krakowskim. W 1179 r. książę krakowski - Kazimierz Sprawiedliwy - przekazuje w formie darowizny kasztelanię oświęcimską księciu opolskiemu, Mieszkowi i odtąd dzieje tej ziemi związane są ze Śląskiem.

Zamek piastowski w Oświęcimiu © Kajman


W 1290 r. z księstwa opolskiego zostało wyodrębnione księstwo cieszyńsko - oświęcimskie, które otrzymuje książę Mieszko. Około roku 1317 książę Mieszko dzieli to księstwo pomiędzy dwóch synów : Kazimierz zostaje księciem cieszyńskim, a Władysław pierwszym samodzielnym księciem oświęcimskim. W skład tego księstwa wchodzi cała ziemia oświęcimska i żywiecka oraz ziemie śląskie z Gliwicami i Toszkiem.

Zamek z innej strony © Kajman


Są to czasy w których nie ma jeszcze świadomości narodowej. Książęta traktują swe ziemie jak rolnicy dzieląc je na mniejsze i rozdając potomkom. Czechy są w tym czasie potęgą. Polska w tym czasie jest bardzo rozdrobniona. Książęta piastowscy leją się głównie między sobą i mordują nawzajem. Ostatnią szansą pozostania Śląska przy Polsce był Henryk Probus, księże wrocławski.

Zamek od frontu © Kajman


Został nawet na chwilę władcą całej Polski, ale wkrótce wykitował i jego plany zjednoczeniowe diabli wzięli. Łokietek, który wówczas zdobył władzę trochę narozrabiał w efekcie czego Czesi wyłuskiwali księstewka Śląskie jedno po drugim. Dziwne, ale władcy polscy mieli to w pięcie i przyglądali się temu spokojnie.

Najstarszy kościół Dominikanów z XIV wiku © Kajman


W 1327 r. Jan uznaje się wasalem króla czeskiego i od tego czasu księstwo oświęcimskie należy do korony czeskiej, dlatego księgi sądowe były tutaj pisane w języku czeskim. Prawdopodobnie książę Jan buduje zamek na Wołku, (ten tuż nad naszym domem) by w ten sposób zabezpieczyć sobie schronienie na wypadek, gdyby król polski w odwecie za napady skierował wyprawę na księstwo oświęcimskie.

Tutaj są pochowani książęta oświęcimscy © Kajman


Piszę o napadach bo Jasio grasował na szlakach kupieckich wzdłuż Soły zajmując się rozbojem. Napadał na karawany z solą i miedzią kierujące się z Małopolski na Węgry. Był nawet oblegany na zamku na Wołku, ale zdołał się obronić.
Za czasów rządów jego potomka księcia Janusza III, w roku 1445 następuje podział księstwa pomiędzy trzech braci z tym, że wydzielona w ten sposób ziemia oświęcimska pozostaje przy księciu Januszu. W roku 1457 podpisano w Gliwicach ugodę, w myśl której książę Janusz sprzedał królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi księstwo oświęcimskie za 50 000 grzywien szerokich groszy praskich. W akcie sprzedaży wymieniono zamki Oświęcim i Wołek, miasta Oświęcim i Kęty oraz 45 innych wsi położonych pomiędzy Oświęcimiem i Wołkiem.

Kościół w Oświęcimiu obecnie w rękach Selezjan © Kajman


Z okolicznych wiosek wymienione są wsie Czaniec, Bujaków, Roczyny, Kozy i Lipnik. W akcie tym nie wymieniono Porąbki ani Kobiemic oraz żadnych miejscowości Żywiecczyzny. Można przypuszczać, że Żywiecczyzna, chociaż formalnie połączona z księstwem oświęcimskim, znajdowała się faktycznie w rękach Skrzyńskich. Tak więc w roku 1457 księstwo oświęcimskie po blisko 300 latach wraca do Korony Polskiej.

Wnętrze © Kajman


Król Kazimierz Jagiellończyk chciał usunąć Skrzyńskich z Żywiecczyzny i dlatego w 1462 roku kieruje przeciw nim wyprawę, w wyniku której wojska królewskie zajmują całą Żywiecczyznę. Ziemie te otrzymuje od króla w dziedziczne posiadanie Piotr Komorowski jako odszkodowanie za dobra na Węgrzech, a zabrane mu przez króla węgierskiego za pomoc królowi polskiemu.

Z innej strony © Kajman


Wtedy właśnie zostaje zburzony zamek na Wołku a historia łączy nasze tereny z rodziną obecnego prezydenta.
W roku 1462 dochodzi też do zawarcia umowy, na mocy której król czeski Jerzy zrzeka się wszelkich praw do księstwa oświęcimskiego. W 1564 r. księstwo oświęcimskie i zatorskie wcielono od Korony Królestwa Polskiego, równocześnie przyłączono je do województwa krakowskiego, jako tzw. powiat śląski.

Stawy adolfińskie © Kajman


Księstwo Oświęcimskie słynęło zawsze z hodowli karpia. Tradycja ta jest aktualna do dnia dzisiejszego. Jeżdżąc po terenach księstwa poruszamy się pomiędzy niezliczoną ilością stawów hodowlanych.

Nasze ulubione miejsce © Kajman


Wycieczka miała być dłuższa, ale dowiedziałem się, że wieczorem muszę iść do pracy. Tuż przed wyjazdem do pracy dzwoni telefon. Jeden z naszych domowych samochodów został skasowany w Kocku. Dobrze, że nikomu nic się nie stało, ale muszę tam pojechać. Plany rowerowe na niedzielę diabli wzięli:(

Kolejne stawy w Osieku © Kajman




  • DST 24.58km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 23.04km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Podjazdy 136m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót do rzeczywistości

Środa, 31 sierpnia 2011 • dodano: 31.08.2011 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Powrót do rzeczywistości bywa trudny. Po prawie siedmiu tygodniach, które z małymi przerwami spędziliśmy po za domem trzeba się trochę przyzwyczaić. Trzeba również ogarnąć wszystkie zaległości, które w tym czasie się nawarstwiły. Ogród, a szczególnie trawa jakoś nie przyjęły do wiadomości, że mają sobie odpocząć bo nas nie ma.

Rozpoczął się remont kładki łączącej Kobiernice z Kętami © Kajman


Ela jak to zwykle bywa po 15 sierpnia wpadła w wir pracy. Wspólne jazdy odpadły nawet w weekendy ponieważ ja źle znoszę upały, które nas nawiedziły. Cóż, tym razem rowery dostały urlop, albo lepiej może to nazwać, że poszły na postojowe.

Ciężki sprzęt stara się przywrócić stare koryto Soły © Kajman


W końcu po dwóch tygodniach przerwy czas się ogarnąć. Tym bardziej, że nasza nieobecność wpisowa na BS zaniepokoiła Tadzia. Zadzwonił do mnie wieczorem i naprostował mi poglądy. Trzeba w końcu się ruszyć.

Soła udaje, że to nie ona w zeszłym roku tak narozrabiała © Kajman


W planie była góra Żar, ale Ela dała mi misję do wykonania w Kętach więc zamiast autem pojechałem tam rowerem. Przy okazji chciałem sprawdzić co się dzieje na kładce w Kobiernicach. To ostatni relikt zniszczeń po zeszłorocznej powodzi, który nadal straszy i utrudnia ludziom życie. Na szczęście prace się rozpoczęły:)

Rynek w Kętach jest rozwalony od ponad roku! © Kajman


Ponieważ temperatury zaczynają być dla mnie znośne, postaram się w końcu coś pojeździć. Dwa tygodnie postojowego wystarczy. Co się rowery mają byczyć, to przecież porządny urlop:)

Nad Jeziorem Międzybrodzkim jeszcze pełnia lata:) © Kajman




  • DST 118.53km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:27
  • VAVG 15.91km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1474m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pięć krain

Niedziela, 14 sierpnia 2011 • dodano: 18.08.2011 | Komentarze 29


magneticlife.eu because life is magnetic

To ostatni dzień naszego pobytu w Poroninie, jutro rano wracamy do domu. Postanowiliśmy z Elą przejechać jakąś dłuższą trasę. Wybór padł na wycieczkę prowadzącą przez Tatry Wysokie, Tatry Bielskie, Spisz, Pieniny i Podhale, czyli przejedziemy przez pięć krain geograficznych. Przy okazji zobaczymy też coś na Szlaku Architektury Drewnianej.

Na takie widoki czekaliśmy © Kajman


Jest to taka wycieczka, którą trudno opowiedzieć słowami. To można tylko pokazać na zdjęciach. Dlatego wpis będzie miał formę komiksową:)

Jedziemy przez Małe Ciche w kierunku Łysej Polany © Kajman


Dwa kilometry przed skrzyżowaniem do Łysej Polany zaczyna się korek. Policja zawraca ludzi chcących jechać do Morskiego Oka © Kajman


W tym dniu Morskie Oko odwiedziło 13 tysięcy ludzi © Kajman


Część kierowców wstawia ściemę policji, że jadą na Słowację. Myślą, że parking jest z gumy. © Kajman


Busiarze mają żer! Przewiozą te tysiące ludzi łamiąc wszystkie przepisy! © Kajman


Przedostajemy się na Słowację a tu cisza i spokój © Kajman


Wjeżdżamy w Tatry Bielskie, jak sama nazwa wskazuje są białe © Kajman


Hawrań pokazał nam się z jeszcze jednej strony © Kajman


Jest bardzo ciepło, trochę podjazdów, ale widoczność jest dobra © Kajman


Pkazuje się piękna panorama Tatr Bielskich © Kajman


Nad górami zaczynają pokazywać się chmury, to dodaje im piękna © Kajman


W Polsce Tatry Bielskie są mniej znane a szkoda © Kajman


Jest tam co prawda mniej atrakcji jak w Tatrach Wysokich, ale za to też mniej ludzi © Kajman


Kierujemy się do Tatrzańskiej Kotliny, to taka miejscowość © Kajman


Czasami są osuwiska © Kajman


Na drodze jest znikomy ruch, jedzie się fantastycznie © Kajman


Tatry Bielskie nie są duże, dojeżdżamy do ich końca © Kajman


Dojechaliśmy do Tatrzańskiej Kotliny, tu można zwiedzić jaskinię © Kajman


My skręcamy w kierunku Sławackiej Wsi © Kajman


Za podjazdem pokazał nam się Spisz © Kajman


Wygląda pięknie, widoczność mamy świetną © Kajman


Szybko przemykamy przez miejscowość zamieszkaną przez Romów © Kajman


Ostatni rzut oka na Tatry Bielskie © Kajman


Tatry Bielskie wyrastają z równiny © Kajman


Wsie na Spiszu są zupełnie inne od naszych podhalańskich © Kajman


Zaczynają się mocne podjazdy © Kajman


Tak bedzie przez najbliższe 6 kilometrów © Kajman


Ten duży wróbel ma pewnie nadzieję, że padniemy! © Kajman


A końca podjazdu nie widać © Kajman


Przeżyliśmy podjazd, pokazał się nam Spisz © Kajman


Za szczytu można patrzeć i patrzeć i ......... © Kajman


Teraz zacznie się fantastyczny zjazd, różnica wysokości przawie 500 metrów © Kajman


Pokazały się Trzy Korony, czyli zahaczamy Pieniny © Kajman


Jak Trzy Korony to za chwilę będziemy w Polsce © Kajman


Znów w kraju, będzie tłok © Kajman


Camping Polana Sosny zatłoczony do granic © Kajman


Tu w zabytkowym dworze zatrzymujemy się na obiad © Kajman


Dwór znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Rzut oka na zamek w Nidzicy © Kajman


Kierujemy się na Łapsze. Pokazują się Tatry Wysokie © Kajman


Wjeżdżamy na Przełęcz Trybską © Kajman


Na Podhalu podjazdów też nie brakuje © Kajman


Kolejny element szlaku, kościół w Trybszu, niestety zamknięty © Kajman


Tablica © Kajman


Przekraczamy Białkę, znaczy że już nie daleko © Kajman


Tatry idą spać © Kajman


Bo słońce zachodzi nad Babią Górą © Kajman


Dotarliśmy na camping © Kajman




  • DST 21.18km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 15.69km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 364m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe Ciche i Dolina Kościeliska

Sobota, 13 sierpnia 2011 • dodano: 16.08.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wycieczka krótka, bardziej rozpoznawcza. Pojechaliśmy do Małego Cichego. To taka mała fajna wioska w kotlince. Jest tam drewniany kościół znajdujący się na Góralskim szlaku, czyli nowy. Miejscowość urokliwa, bo znajduje się na uboczu i nie ma tam aż tak dużo "stonki" pseudo turystycznej:)

Zjazd przez Majerczykówkę © Kajman


W zasadzie powinienem zacząć od tego na czym skończyłem ostatni wpis czyli rewanżu a można by nawet powiedzieć zemście na Eli. Otóż gdy zlazłem ostatnio z Czarnego Stawu Gąsienicowego, nogi bolały mnie masakrycznie, jedno krwawe obtarcie i jeden bąbel. Niby nie wiele, ale każdy krok na końcu trasy sprawiał ból:(

Dolina Kościeliska © Kajman


Wymyśliłem, że najlepszą zemstą będzie kupienie Eli takich samych butów i wybranie się na kolejną pieszą wycieczkę. Prosto po zejściu pojechaliśmy do Nowego Targu i kupiliśmy takie buty dla Eli. Tu trzeba powiedzieć, że buty są rewelacyjne, ale najpierw trzeba je rozchodzić.

Panoramka Doliny Kościeliskiej © Kajman


Na owo rozchodzenie wybraliśmy Dolinę Kościeliską. Tam rowerem wjechać się nie da. Ela miała fory bo trasa zdecydowanie łatwiejsza i krótsza. Poczuła też efekty "rozchodzenia" i stwierdziła, że jutro jedzie ze mną na długą rowerową wycieczkę, a tupanie po górach zostawi na następny raz:)

W Dolinie Kościeliskiej jest mnóstwo jaskiń © Kajman


Poprzedniego dnia na camping przyjechało małżeństwo w wieku trochę ponad czterdzieści lat. Przyjechali wieczorem, wielkim wypasionym autem. Wpadli w Tatry na długi weekend. Rozłożyli namiot i rano też wyruszyli do Doliny Kościeliskiej.

W schronisku jak zwykle tłumy © Kajman


Niestety gościu miał nadciśnienie i w Dolinie Kościeliskiej dostał udar mózgu. Gdy przyleciał helikopter gość już nie żył.
To bardzo smutne. Dla nas był to szok, ale często tak jest, że ludzie bardzo intensywnie pracujący chcą podczas krótkich wypadów w góry nadrobić całe wakacje. Często kończy się to tragicznie.

Gdy dotarliśmy do schroniska, zaczął padać deszcz © Kajman


Inną sprawą jest, że jeżeli ktoś ma nadciśnienie to nie powinien wybierać się w góry. Jest to szok dla organizmu. Gość, który zmarł właśnie chorował na nadciśnienie.

Wkładamy rowerowe ciuszki przeciw deszczowe i idziemy dalej © Kajman


Moja kurtka na deszczu świetnie się sprawdza © Kajman


Smocza jama, albo inna jaskinia © Kajman


Dolina Kościeliska © Kajman


Po powrocie na camping musieliśmy odreagować smutną wiadomość o śmierci sąsiada.
Przestaje w końcu padać więc wsiadamy na rowery i jedziemy do wioski Małe Ciche. Oprócz kościoła, który należy sfocić chcemy sprawdzić czy da się przejechać tamtędy do drogi na Łysą Polanę. Jutro odpadł by nam podjazd pod Murzasichle a podjazdów i tak będziemy mieli sporo:)

Kościół, Małe Ciche © Kajman


Wnętrze © Kajman


Okazało się, że można dojechać przez Małe Ciche do drogi na Łysą Polanę. To dobrze, bo jutro zaoszczędzi nam to sporo wysiłku. Na camping wracamy przez Murzasichle i Majerczykówkę. Droga znana i piękna widokowo. Dzisiaj dodatkową atrakcją są chmury przelewające się przez Tatrzańskie szczyty:)

Giewont musi być © Kajman


Ela walczy na podjeździe © Kajman


Tatry są zachmurzone © Kajman


Ale widoki też są piękne © Kajman


Chmury wylewają się zza szczytów i płyną w dół © Kajman


To niesamowity widok © Kajman




"Dotknąć" gór

Czwartek, 11 sierpnia 2011 • dodano: 13.08.2011 | Komentarze 27


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatnie "dotykanie" gór zakończyło się klęską. Opisałem to w poprzednim wpisie. To ja chciałem się wycofać i nie uśmiechało mi się wpychanie roweru na Murowaniec. Atmosfera po takiej rejteradzie mocno się zagęściła. Ela postanowiła kupić mi buty do łażenia po górach abym nie miał wymówki, że nie mam w czym iść:)

Tu ostatnio dojechaliśmy © Kajman


Cóż, czasami trzeba negocjować warunki poddania. Pojechaliśmy do Nowego Targu szukać butów. Pojechaliśmy autem bo cel był jasny, wędrówka po sklepach. Początkowo miałem nadzieję, że trochę pomarudzę, że nie takie, że przemakające, że śliskie, wymyślić można sporo. Niestety albo stety trafiliśmy do sklepu Alpinusa.

Ze trzy razy przekracza się potoczek © Kajman


Myślę sobie, nie ma sprawy, tam będzie drogo. I tu się mocno zdziwiłem. Mieli promocje. Buty, które w Bielsku kosztowały ponad pięć stów były za niecałe trzy. Usłyszałem jedynie od Eli "bez butów z tego sklepu nie wyjdziesz!"
OK, myślę sobie. Buty są świetne do jazdy rowerem w zimie. Moje stare są w stanie przedagonalnym. Tak właśnie stałem się szczęśliwym posiadaczem butów.

Jedyna atrakcja na trasie, osuwisko © Kajman


Dzisiaj już trzeba wziąć rewanż na Murowańcu. Właściciel campingu, gość obeznany bo dużo po górach chodzi (na rowerze też jeździ), stwierdził autorytatywnie, że w nowych butach w góry, a szczególnie na dalszą wycieczkę się nie idzie. Wiem, że ma rację, ale ja nie za bardzo mam wyjście. Trzeba iść.

Schronisko w Murowańcu © Kajman


Droga na Murowaniec prowadzi przez las po wspominanych poprzednio kamolach. Idzie się dwie godziny i jedyna atrakcja na trasie to trzy mostki, przez które się przechodzi i jedno osuwisko. Wszystkie atrakcje znajdują się na samym początku. Dalej jest tylko las, kamole i tak dwie godziny!
Fakt, na trasie widziałem dwóch rowerzystów, ale oni jechali na fulach:)

Coś ostatnio mamy farta do nowożeńców w dziwnych miejzcach:) © Kajman


Gdy dotarliśmy do schroniska czekała nas kolejna atrakcja. Tłum ludzi i nasz kobiernicki proboszcz wśród nich. Miłe spotkanie, dawno go nie widzieliśmy. Pogadaliśmy sobie miło, wypiliśmy piwo i poszliśmy w swoją stronę a ksiądz w swoją. Wątek kościelny wycieczki został przypadkowo zaliczony:)

Kawałek za schroniskiem pojawia się pierwszy widok © Kajman


Fakt, jest ładnie © Kajman


Kościelce © Kajman


Widok na Podhale © Kajman


Bilans zysków i strat jak do tej pory. Straty, jeden obtarty palec, zyski, ładny widok po dwóch godzinach tupania.
Idziemy do Czarnego Stawu Gąsienicowego. To już czysty zysk, bo rowerem wjechać się tam absolutnie nie da ze względu na tłum ludzi. Idzie się w kolejce, jeden za drugim.

Żółta Turnia © Kajman


Granaty © Kajman


Panoramka © Kajman


To co w tej chwili napiszę dla wielu może wydać się herezją. Całą drogę tam i z powrotem zastanawiałem się jaki jest sens w "dotykaniu" gór. Mam lęk wysokości, więc na żadne przepaście właził nie będę. Widoki faktycznie ładne, ale aby je zobaczyć trzeba tupać łącznie cztery godziny przez las. Na wszystkich ścieżkach jest kolejka ludzi. Jeżeli ktoś mi powie, że to obcowanie z przyrodą to umrę ze śmiechu.

Kozi Wierch © Kajman


Mały Kościelec © Kajman


Ładnie zaprezentowały się Granaty © Kajman


Porównajcie oba wpisy, ten i poprzedni. Tu chodziliśmy nogami, tam był dystans na rowerze. Tu i tu były ładne widoki, ale podczas jazdy na rowerze jakby kapkę więcej zobaczyliśmy. Oceńcie sami, czy mój pogląd, że góry są najpiękniejsze z siodełka roweru nie jest słuszny? Czy koniecznie trzeba je zadeptywać?
O kosztach finansowych nie wspomnę, 15 zł za parking i 8 zł za dwie osoby ze wejście do parku:(

Idziemy w rządku, jak kaczki! © Kajman


Idą ludziska, idą © Kajman


Końca nie widać © Kajman


Z takimi przemyśleniami dotarłem nad Czarny Staw Gąsienicowy © Kajman


Jedyne co mi pozostało to otworzyć Kasztelana, którego dzielnie tu niosłem:) © Kajman


Ela zadowoliła się izotonikiem © Kajman


Miałem takie dziwne wrażenie, że ludzie tam przyszli żeby się najeść © Kajman


Jedynie kaczki mają tam trochę luzu, ale nie wolno je karmić © Kajman


To co lubię, góry z daleka © Kajman


Nawet odrobina śniegu się uchowała © Kajman


A ludzie znów idą i idą © Kajman


I znów końca nie widać © Kajman


A kolejka jak za komuny do mięsnego przed Wielkanocą © Kajman


Łatwo było w nowych bytach wejść, gorzej zejść. Pan na campingu miał rację, w nowych butach takich tras się nie robi. Trudno, przeżyję. Generalnie mi się podobało. Czego to człowiek nie zrobi by mieć fajne byty na rower do jazdy w zimie:)

Oprócz tego jak lazłem przez ten las to obmyśliłem rewanż na Eli. Dlaczego tylko można wziąć rewanż na Murowańcu? Ale o tym w następnym wpisie:)