Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki z campingów

Dystans całkowity:3650.13 km (w terenie 355.48 km; 9.74%)
Czas w ruchu:223:21
Średnia prędkość:16.11 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:38184 m
Maks. tętno maksymalne:55 (0 %)
Liczba aktywności:72
Średnio na aktywność:50.70 km i 3h 20m
Więcej statystyk
  • DST 109.58km
  • Teren 24.00km
  • Czas 06:25
  • VAVG 17.08km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 736m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwanie atrakcji

Piątek, 4 maja 2012 • dodano: 08.05.2012 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Na zlot do Białego Brzegu pojechaliśmy zupełnie nie przygotowani pod względem opracowania tras rowerowych. Gdy w styczniu zgłosiłem swój akces Ela opracowała trasę z atrakcjami. Czas mijał i tak naprawdę zapomnieliśmy co mamy zwiedzać.
Po wczorajszej wycieczce wiedzieliśmy, że atrakcji historyczno architektonicznych w okolicy jest niewiele. Ela dostała jakieś folderki od harcerzy, szybkie opracowanie nowej trasy i w drogę:)

Może nie krzyż, ale czacha jest © Kajman


Wyruszamy w trójkę, Ela, nasz zlotowy przyjaciel Janusz i ja. Pogoda piękna, Ela narzuca spore tempo. Nagle widzę św Franciszka i co? Ma czachę u stóp. Robię fotę a ekipa znika. Zaczynam ich gonić lekko wkurzony bo przecież nie wiem gdzie mamy jechać:(

Chyba największa czacha jaką widziałem © Kajman


W końcu doganiam ekipę a tu telefon. Dzwoni Jacek i mówi, że jest pod naszą przyczepką. Umawiamy się na trasie:)
Tereny po których jedziemy mają sporo szlaków rowerowych, ale prowadzących głównie w terenie po pięknych rezerwatach przyrody, których w okolicy jest sporo. My na naszych trekkingach wybieramy asfalt.

Szlaki rowerowe © Kajman


Docieramy do Kurzelowa. Tam atrakcji jest sporo w jednym miejscu. Pierwsze wzmianki o Kurzelowie pochodzą z XII wieku. Miasto lokowane przez na prawie średzkim w 1285 roku przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnkę. Miasto było własnością arcybiskupów gnieźnieńskich. Od XIII wieku siedziba archidiakonatu. Miasto położone było na średniowiecznym trakcie z Torunia przez Przedbórz i Żarnowiec do Krakowa.

Szlak architektury drewnianej © Kajman


Kaplica na szlaku architektury drewnianej © Kajman


W 1360 roku biskup Jarosław Bogoria Skotnicki ufundował tu kolegiatę, przy której powstała szkoła. Kurzelów stał się ośrodkiem nauki i kultury. W 1439 roku odnowiono przywilej lokacyjny. Zniszczone w czasie potopu szwedzkiego miasto podupadło. W 1869 roku, na skutek przeprowadzonej w zaborze rosyjskim reformy administracyjnej, Kurzelów utracił prawa miejskie. Obecnie układ miejski uległ zatarciu.

Kolegiata w Kurzelowie © Kajman


Jest też drewniana dzwonnica © Kajman


W Kurzelowie największą atrakcją jest gotycka kolegiata pw. Wniebowzięcia NMP z 1360 roku. Zastosowano ciekawe rozwiązanie architektoniczne (sklepienie opiera się na jednym filarze). Jest też gotycka chrzcielnica z 1414; obok kościoła drewniana dzwonnica z przełomu XVII i XVIII wieku. Niestety wszystko zamknięte na głucho:(

Grób babki Żeromskiego © Kajman


Aby zwiększyć atrakcyjność turystyczną Kurzelowa, pięknie wyremontowano grób babki ze strony matki Stefana Żeromskiego. Ciekawa inicjatywa, hm, zastanawiam się czy dziadkowi też grób odnowili?
Ruszamy dalej do Maluszyna.

Trwa walka o szkołę © Kajman


Jedziemy częścią "Peta Orbity", którą wyznacza właśnie Krzara. Mają chłopaki zdrowie i samozaparcie. 500 km wokół Częstochowy w jeden dzień!!! Cóż, będę mógł powiedzieć, że też tam jechałem:)

Wielgomłyny, klasztor Paulinów © Kajman


Docieramy do Wielgomłynów. Tam jest klasztor Paulinów. Niestety ze zwiedzania nici bo właśnie trwa msza żałobna. Tu mieliśmy spotkać się z Jackiem. Okazuje się, że dogoni nas w następnej miejscowości. Oglądam więc pomnik poświęcony bohaterom. Takich pomników i tablic w okolicy jest sporo, począwszy od upamiętnienia powstańców styczniowych po II wojnę światową.

Pomnik w Wielgomłynach © Kajman


W Niedośpielinie trafiamy na drewniany kościół. Oczywiście też zamknięty. Nie wiedzieć dlaczego nie jest oznaczony na szlaku architektury drewnianej.

Kościół w Niedośpielinie © Kajman


W Kobielach Wielkich dogania nas Jacek. Ponieważ zna dobrze te tereny podejmuje się roli przewodnika. W Kobielach Wielkich urodził się Reymont. W miejscu gdzie stał jego rodzinny dom teraz jest tablica pamiątkowa.

Tablica upamiętniająca Reymonta © Kajman


Walący się pałac w Kobielach Wielkich © Kajman


Jak jest Jacek to kończy się asfalt i zaczyna teren. Początkowo drogami szutrowymi, ale i piachu nie zabraknie. Jedziemy w miejsca rodzinne Jacka. Widoki są piękne. Niestety zaczyna się chmurzyć i gdzieś w oddali słychać pierwszy grzmot:(

Rzepak musi być a chmury deszczowe się zbierają © Kajman


Krajobraz z krową © Kajman


Zabytki się skończyły, no może poza piecem wapiennym i kolejnymi pomnikami ku czci. Chmur jest coraz więcej a na camping jeszcze mamy 50 kilometrów. Patrzymy na zbierającą się burzę z nadzieją, że może przejdzie bokiem.

Pomnik © Kajman


Wapiennik © Kajman


No i stało się. W miejscowości Kodrąb zaczyna padać. Zwiewamy pod wiatę. Patrząc na chmury możemy sobie tam siedzieć do rana. Zapada decyzja, jedziemy. Nie wiem dlaczego, ale postanowiono ominąć asfalty i na camping jechać bocznymi drogami czyli po piachu.

Narada wojenna © Kajman


Dołożyliśmy sporo kilometrów, kółka w trekingach zapadały się i czasem trzeba było przez piach ciąć z buta. Fajne zdjęcia z tego odcinka są na blogu Jacka:)
Jak przygoda to przygoda, ale gdy byliśmy już przemoczeni do suchej nitki postanowiliśmy przygodę z piachem zakończyć i asfaltem dotarliśmy na camping:)
W przyczepie przyjęliśmy coś na rozgrzewkę, przecież jutro też jest dzień i pewnie gdzieś pojedziemy:)

Piach jest wszędzie © Kajman




  • DST 17.29km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 15.96km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

A jednak rekordowy dystans

Czwartek, 3 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Udało się wyrwać na kolejny zlot caravaningowy. Tym razem w planach są dłuższe wycieczki. Dotarliśmy do Białego Brzegu gdzie w stanicy harcerskiej spotkało się około 150 załóg caravaningowców. Zapowiadało się świetnie. Wielu miało rowery więc może uda się sklecić grupę wycieczkową:)

W Białym Brzegu © Kajman


Po ustawieniu przyczepki i rozstawieniu stolika przyszedł Janusz z gitarą. Po chwili zebrało się sporo osób. Okazało się, że ku naszej radości wielu zagląda na nasze blogi. Zaczęliśmy rozmawiać o rowerach, później zaczęliśmy sobie przy gitarze śpiewać:)

Pilica w całej krasie © Kajman


Aby owe śpiewy nam lepiej wychodziły trzeba było gardełko przepłukać i tu stał się cud. Z flaszeczki, którą wyjąłem z lodówki polewałem cały czas tylko jakoś napisy się na niej zmieniały. Efekt był taki, że na rower można było się wybrać dopiero wieczorkiem, bo łepetyna jakoś dziwnie bolała.

Wyruszamy © Kajman


Umówiliśmy się na wycieczkę terenową nad Pilicę. Wyprawa konkretna, pojechało siedem osób. Po przejechaniu 2,5 km dowiedziałem się, że dotarliśmy na miejsce. Faktycznie było tam uroczo, ale jakoś miałem niedosyt.

Jesteśmy u celu © Kajman


Namówiliśmy ekipę by wybrać się do Przedborza, to całe 7 kilometrów. Było to poważne wyzwanie. W połowie trasy dwie osoby się wycofały i zawróciły. Reszta dzielnie popedałowała dalej. Cel zastał osiągnięty, Janusz zrobił zakupy a Jola miała najdłuższy dystans od wielu lat i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Uwierzyła w siebie, że się da:)

Dotarliśmy do sklepu © Kajman


Od XIII wieku Przedbórz związany był z ziemią sandomierską a od czasu zjednoczenia ziem Polski przez Władysława Łokietka weszło w skład woj. sandomierskiego. Stan taki przetrwał do roku 1795, kiedy to Przedbórz po ostatnim rozbiorze znalazł się w granicach cesarstwa austriackiego. Pilica stała się wtedy rzeką graniczną między państwami Prus i Austrii.

Rynek w Przedborzu © Kajman


Pierwsza historyczna wzmianka o miejscowości nad rzeką Pilicą pochodzi z 1145 roku. W 1239 wymieniany jest tutejszy gród warowny, który w połowie XIV w. Kazimierz Wielki rozbudował na zamek. Ze względu na urodzajność przedborskich lasów częstymi gośćmi zamku byli m.in. Kazimierz Wielki i Władysław Jagiełło. Kazimierz Wielki w 1370 roku nadał miejscowości prawa miejskie, odnowione przez Władysława Jagiełłę w 1405 roku. W 1423 roku właśnie tutaj Władysław Jagiełło nadał prawa miejskie wsi Łodzia (obecnie – Łódź).

Kościół św Aleksego z 1278 roku © Kajman




  • DST 21.72km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 13.72km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oblężenie grodu rycerskiego

Niedziela, 22 kwietnia 2012 • dodano: 25.04.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Drugi dzień oblężenia grodu rycerskiego wita nas pięknym słońcem i niską temperaturą. Mamy do zaliczenia atrakcje, których nie odwiedziliśmy wczoraj. Czasu jest niewiele bo na zakończenie oblężenia ma być zupka rycerska a tego przepuścić nie można:)

Gród w czasie oblężenia © Kajman


Mamy zobaczyć pałac w Kochłowicach, kościół i pałac w Biskupicach, poszukać pałac w Paruszowicach no i oczywiście zwiedzić największą atrakcję okolicy czyli Byczynę. Jedziemy w tym samym składzie, Ela, Janusz i ja. Jestem bardzo ciekaw Byczyny, to piękne miasto i bardzo ważne w naszej historii.

Pałac w Kochłowicach © Kajman


Zabytki okolicy opisała na swoim blogu Ela. Ja skupię się na historii miejsca. Nie wszyscy wiedzą, że pod Byczyną rozegrała się bitwa, która mogła zmienić losy nie tylko Polski, ale całej Europy. Miejsce tak jak Grunwald jest ważne dla naszej historii aczkolwiek zupełnie nie docenione.

Kościół w Biskupicach © Kajman


Maksymilianowie Habsburgowie jakoś nie mieli szczęścia do korony polskiej. Pierwszy został mężem Jadwigi Jagiellonki i gdy chciał skonsumować małżeństwo musiał na linie przez okno uciekać z Wawelu. Drugi ponad 150 lat później obwołany królem Polski chciał zasiąść na królewskim tronie i też mu się nie udało.

Pałac w Biskupicach © Kajman


Byczyna zapisała się w historii jako miejsce triumfu oręża polskiego. Pod jej murami 24 stycznia 1588 r. hetman Jan Zamojski (1542-1605) rozbił wojska pretendenta do tronu polskiego, arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, choć geneza tych wydarzeń leżała daleko poza Byczyną, walka odbyła się właśnie tutaj.

Ela i wielkie wielkie nic © Kajman


Po nieudanych próbach zdobycia Krakowa Maksymilian wycofał swe wojska na Śląsk, w celu ich reorganizacji i uzupełnienia oraz przygotowania nowego ataku. Tutaj, na polach między Roszkowicami, a Byczyną wojska arcyksięcia, liczące około 6 tys. ludzi, zostały zmuszone przez zbliżającą się od strony Sierosławic, równą im liczebnie armię polską do przyjęcia bitwy. Usytuowanie terenu sprzyjało Maksymilianowi, który ulokował swój sztab na pod byczyńskim Wzgórzu Krzyżowym, dominującym nad otoczeniem.

Brama polska w Byczynie © Kajman


Atakujące oddziały polskie zmuszone były kierować się pod górę. Z nastaniem krótkiego, zimowego dnia w niedzielę oddziały obu szykujących się do bitwy stron stanęły naprzeciw siebie: Polacy od wschodu, Austriacy od zachodu, mając za plecami warowne mury Byczyny. Rozpoczął się atak.

O te mury choidzi © Kajman


Przemyślana ze wszystkimi szczegółami przez Zamojskiego taktyka walki oddziałów pod dowództwem Aleksandra Koniecpolskiego i jazdy pod dowództwem Mikołaja Urowieckiego doprowadziła do zdziesiątkowania szeregów austriackich i powstania w nich paniki, która w krótkim czasie przerodziła się w ucieczkę.

Mury obronne Byczyny © Kajman


Widząc przegraną, Maksymilian wraz ze sztabem pośpiesznie opuścił pole bitwy, chroniąc się w obwarowaniach Byczyny. Polacy otoczyli miasto uniemożliwiając opuszczenie go przez Maksymiliana. Ten, osaczony, poddał się 25 stycznia wieczorem, wywieszając białą flagę na znak kapitulacji.

Brama niemiecka w Byczynie © Kajman


Zamojski bawił w Byczynie jeszcze kilka dni, kiedy opuszczał miasto jako triumfator, za nim w powozie zaprzężonym w dwa białe konie jechał w żałosnym nastroju Maksymilian, a dalej ciągnęli inni jeńcy. Maksymilian spędził w honorowej niewoli niecały rok, po czym został wypuszczony na wolność. Przedtem jednak musiał się wyrzec pretensji do tronu polskiego, co też uczynił.

Wieża piastowska w Byczynie © Kajman


Choć w bitwie pod Byczyną brała udział przede wszystkim jazda i trwała ona bardzo krótko (ok. 1-2 godz.), to zginęło w niej ponad 3000 ludzi, a szkody jakie ponieśli mieszkańcy w jej wyniku i wznieconych pożarów oszacowano na 168 392 talary. Miejsce walki do dziś nazywane jest przez okoliczną ludność - piekłem.

W kilku miejscach zrobiono w murach przejścia © Kajman


W ten sposób Zamojski zrealizował swój plan i osadził na tronie polskim Zygmunta Wazę, którego koronacji dokonano w Krakowie 27 grudnia 1587 r.
Był to początek końca Rzeczypospolitej. Osadzenie na tronie Zygmunta było powodem potopu szwedzkiego i wszystkich późniejszych jego konsekwencji.

Ratusz w Byczynie © Kajman


Maksymilian zastosował metodę, która prawie dwa wieki później udała się Sasom. Zwiedzając Byczynę zastanawiałem się co by się stało gdyby wtedy wygrał Habsburg. Przecież miał w Polsce spore poparcie. Z całą pewnością stolicą Polski byłby dzisiaj Kraków. Pewnie nie byłoby rozbiorów. Czesi i Węgrzy byli pod panowaniem Habsburgów i całkiem nieźle na tym wyszli. Habsburgowie i tak są w Polsce do dzisiaj czego najlepszym przykładem jest Żywiec.

Dziewiętnastowieczy spichleż © Kajman


Dziwne są losy naszego narodu. Jedna bitwa a Europa byłaby inna.
Wracamy do grodu. Trzeba zrobić jakieś foty by uwiecznić oblężenie, które przez trzy dni zrobili caravaningowcy. Trzeba też pokazać jakie atrakcje są w samym grodzie. Tu wystarczą same foty:)

Oblegamy gród od strony lasu © Kajman


Oblegamy też od strony jeziora © Kajman


Jeziorko jest urocze, są też rowery wodne © Kajman


Dziedziniec grodu © Kajman


Zbrojownia © Kajman


Sala rycerska © Kajman


Broń można kupić na miejscu © Kajman


Zakonnik i koń © Kajman


Średniowieczna łaźnia © Kajman


Średniowieczny barometr © Kajman


Znów mieliśmy farta. Do grodu dotarliśmy w momencie gdy rycerze zaczęli podawać zupkę. Do wybory była rycerska fasolowa i rycerska grochówka. Trzeba przyznać, że smakowały wyśmienicie.
Wielkie podziękowania należą się organizatorowi zlotu. Mnóstwo pracy z jego strony przyniosło wspaniały efekt. Chciałoby się więcej takich imprez. Dzięki Bodzio:)

Głodomory © Kajman




  • DST 65.01km
  • Teren 23.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 465m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

W średniowiecznym grodzie

Sobota, 21 kwietnia 2012 • dodano: 23.04.2012 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Gdy w zimie zobaczyłem na forum carawaningowym, że będzie zlot w grodzie rycerskim bardzo się ucieszyłem. Ucieszyłem się dlatego, że to fajne miejsce taki gród, ucieszyłem się też dlatego, że gród znajduje się w powiecie kluczborskim w okolicy Byczyny a tam na rowerach jeszcze nie jeździliśmy.
Ucieszyłem się też dlatego, że zlot organizował bardzo ciekawy człowiek, z którym na forum carawaningowym zdarzało mi się ciekawie dyskutować i bardzo chciałem poznać go osobiście. Fakt, zlot zorganizował perfekcyjnie:)

U bram grodu © Kajman


W piątek zapięliśmy nasz domek na kółkach i ruszamy do grodu. Dobrze, że udało się wcześnie dojechać bo ludzi było sporo i to z całej Polski, od Szczecina po Bielsko. Trochę żałowałem, że nikt nie wziął gitary, ale z drugiej strony mogliśmy odespać nocne harce Funia i nie skacowani ruszyć rano na wycieczkę rowerową:)

Ludzi tłum:) © Kajman


Na stronie grodu znalazłem wypis ciekawych miejsc w okolicy. Dobrze, że w domu wydrukowaliśmy mapkę z miejscami, które chcemy odwiedzić bo map tego terenu nie udało nam się kupić. Wiemy gdzie jechać więc ruszamy w trójkę, Ela, Janusz i ja:)

Kościół w Jakubowicach z XVI wieku © Kajman


Przed nami sporo atrakcji, kilka kościołów drewnianych, kilka pałaców i jakieś dworki. Niestety nigdzie nie ma tablic informacyjnych. Szkoda, trzeba będzie się dowiedzieć po fakcie z netu co widzieliśmy. Ela w swojej relacji napisała trochę więcej o tych obiektach.

Oryginalne wnętrze z XVI wieku © Kajman


Byłem pod wielkim wrażeniem, to jeden z najstarszych kościołów jakie zwiedzaliśmy © Kajman


Jedziemy całkiem jak na biegu na orientację, różnica jest taka, że szukamy obiektów a nie punktów kontrolnych. Ela nastawia gipsa i pomykamy ode wsi do wsi. Garmin z lubością ciągnie nas po polnych drogach. Błotka nie brakowało.

Pałac w Proślicach © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Herby też są © Kajman


Mamy farta. Wykorzystujemy to, że trwa sprzątanie kościołów i możemy wejść i zwiedzić wnętrza. Szkoda, że kościółki są małe i ludzie się uwijają z robotą bo udało nam się wejść i zwiedzić tylko dwa.

Kościół w Proślicach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Klucze do kościoła © Kajman


Ciekawa jest historia terenów po których jeździmy. To od zawsze było pogranicze i tak zastało do dziś. Za Piastów było to pogranicze Śląska, później pogranicze Dolnego i Górnego Śląska, później pogranicze państwa Habsburgów, jeszcze później pogranicze Prus, w końcu pogranicze Niemiec a dzisiaj pogranicze województwa opolskiego.

Jedziemy polnymi drogami © Kajman


Takie położenie ma swoje konsekwencje. Tereny te były zamieszkane jeszcze przed powstaniem Polski. W okresie podziału dzielnicowego weszły w skład księstwa Opolskiego i przechodziły z rąk do rąk. Raz były zdobywane, innym razem sprzedawane, to znów zastawiane. W efekcie co chwilę był nowy pan i nowe prawo.

Pozostałości po pruskich bałerach © Kajman


Autochtoni to byli Polacy, chociaż trudno tak ich nazwać. W tamtych czasach nie mówiło się o narodowości. Byli to ludzie, którzy posługiwali się językiem polskim. Księstwa śląskie dążyły do podległości rzeszy czeskiej. tak też stało się z księstwem opolskim. Napływ ludności niemieckojęzycznej był spory.

Wiele z tych gospodarstw dzisiaj jest w całkowitej ruinie © Kajman


Pierwsza połowa XIX wieku to czas przebudowy wsi - reforma uwłaszczeniowa i dążenie chłopów do ostatecznej likwidacji pańszczyzny oraz innych powinności feudalnych. Pretensje i żądania chłopów na tym tle doprowadziły do wprowadzenia na terenie powiatu kluczborskiego stanu wyjątkowego. Obwieszczenie władz o tym fakcie ukazało się w języku polskim, co świadczyło niezbicie, że obszar ten zamieszkiwany był przez Polaków.

Znów jedziemy polami © Kajman


Tak więc język polski utrzymywał się mimo że od chwili zaboru Śląska przez Prusy czynniki urzędowe dokładały wszelkich starań, by szerzyć niemczyznę na obszarach zamieszkiwanych przez ludność polską. Od początku XIX wieku wyłącznym językiem nauczania w szkołach elementarnych był język niemiecki.

Kościół w Miechowej © Kajman


Statystyki jakie prowadzono w okresie daleko posuniętej germanizacji mówią także o uczniach posługujących się wyłącznie językiem polskim i uczniach dwujęzycznych, którzy niemieckim posługiwali się w szkole, a polski wyniesiony z domu stosowali na własny użytek.

Z drugiej strony © Kajman


Tuż po zakończeniu I wojny światowej na Śląsku zaczęły powstawać polskie rady ludowe podporządkowane Naczelnej Radzie Ludowej w Poznaniu. Zaczęto rozważać kierunki polityki Polaków zamieszkałych w zaborze pruskim zmierzające do oderwania Górnego Śląska od Rzeszy. W tej sytuacji władze niemieckie podjęły szereg przedsięwzięć utrudniających taką działalność aż do ogłoszenia na terenie rejencji opolskiej w styczniu 1919 roku stanu wyjątkowego.

Ruiny pałacu w Miechowej © Kajman


Kiedyś musiał być piękny © Kajman


W nadzwyczaj trudnych warunkach odbył się 20 marca 1921 roku plebiscyt, który wypadł niekorzystnie dla Polski na całej ziemi kluczborskiej. Przyczyny takiego stanu rzeczy były wielorakie. Tak więc ziemia kluczborska wraz z Byczyną pozostała po 1922 roku w granicach Niemiec.

Kościół w Gołkowicach © Kajman


Za czasów pruskich a później niemieckich zaczęto zmieniać typ zabudowy. Domy drewniane zastąpiono murowanymi. Powstało też wiele rezydencji i dworów. Niestety dzisiaj po użytkowaniu przez PGRy są w opłakanym stanie.

Pałac w Gołkowicach © Kajman


Pałac w Roszkowicach © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Część przeszła w ręce prywatne, niektóre zamieniono na gospodarstwa agroturystyczne, ale wiele pięknych obiektów niszczeje czekając na nowego właściciela. Sprawia to trochę przygnębiające wrażenie. Nie tylko pałace są zaniedbane. Wiele starych gospodarstw również wygląda tak jakby front przechodził wczoraj.

Dwór w Gosławiu © Kajman


Dzisiejsza część trasy została zrealizowana. Wracamy do grodu. Tam czeka na nas atrakcja dnia, udźce pieczone na ogniu. Pychotka. Zdążyliśmy na czas. Jutro dalsza część zwiedzania:)

Mięsko się grzeje © Kajman


Wszyscy czekają z niecierpliwością © Kajman


Sprawnie nam to idzie © Kajman




Carawaningowe Pieniny

Niedziela, 13 listopada 2011 • dodano: 13.11.2011 | Komentarze 25


magneticlife.eu because life is magnetic

Właśnie wróciliśmy ze zlotu carawaningowego w Krościenku nad Dunajcem. Miały pojechać z nami rowery, ale niestety nie pojechały. Powody były dwa, pierwszy niedoleczony "postrzał" Eli, drugi powód to nasza córka, która po długim pobycie w Edynburgu zmienia pracę i wraca do Polski. Bardzo rzadko ją widujemy i chcieliśmy ten czas spędzić wspólnie:)

Pieniny © Kajman


To był nasz drugi zlot. Do tej pory Niradhara jako osoba niezależna unikała tego typu imprez. Szwendaliśmy się sami. Po MUNKu jakoś udało mi się ją namówić do integracji carawaningowej. Udało się:)
Pierwszy raz jej się spodobał, teraz trochę marudziła, że w listopadzie z przyczepą, że źle się czuje i ją boli, ale Dagna stwierdziła, że chce pojechać do Krościenka i zobaczyć gdzie jeździliśmy na rowerach i poznać świat carawaningu:)

Było zimno, ale ludzie świetnie się bawili © Kajman


Na zlocie był Janusz, jako osoba niezniszczalna miał rower i jeździł, później pięknie grał na gitarze. Niestety jak znam życie wpisu nie zrobi bo podobno nie ma czasu:(
Tym razem autem zrobiliśmy trasy uprzednio pokonywane rowerem. Była Tokarnia, Czerwony Klasztor, Nidzica i Czorsztyn. Jadąc autem podjazdy nie są takie straszne, ale na pewno nie jest to TO.

Przełom Dunajca © Kajman


Tatry za mgłą © Kajman


Widok z Tokarni jest niezapomniany © Kajman


Widoczek © Kajman


I jeszcze jeden © Kajman


Podczas drugiej nocy mieliśmy przygodę. Na zewnątrz było - 6 stopni a nam się w przyczepie skończył gaz. Zaczęło robić się zimno. O 4 nad ranem zacząłem się zastanawiać czy nie obudzić sprzedawcy gazu, który mieszkał nieopodal. Na szczęście nie zrobiłem tego. Po nocnym balowaniu i przyjmowaniu napojów rozgrzewających jazda autem byłaby idiotyzmem a sprzedawca wyrwany ze snu mógłby wezwać policję.
O 8 rano było w przyczepie 4 stopnie. Po tej przygodzie nasza córka stwierdziła, że zapisze się na fecebooku do grupy "Nie lubię carawaningu":(

Trochę przymarzło © Kajman


Na szczęście rano udało się wymienić butlę i sytuacja wróciła do normy, czyli stało się ciepło.
Pojechaliśmy jeszcze zwiedzić zamek w Czorsztynie i w Nidzicy. Ostatnio na rowerach podziwialiśmy tylko ich piękno z zewnątrz. teraz był czas na zwiedzanie:)

Zamek w Czorsztynie © Kajman


Zamek w Nidzicy © Kajman


Plac zamku dolnego w Nidzicy © Kajman


Wnętrze © Kajman


Impreza mimo, że bez rowerów bardzo udana. Podczas nocnych śpiewów we wspaniałym towarzystwie Eli przeszły wszelkie bóle. Zastanawiam się czy to te śpiewy czy też medykamenty polewane obficie przy ognisku tak jej pomogły?
Najważniejsze jest to, że wydobrzała. Teraz trzeba będzie znaleźć czas na rower:)

Widok z zamku w Nidzicy na zaporę © Kajman


Tatry w oddali © Kajman


  • DST 11.48km
  • Teren 11.48km
  • Czas 00:53
  • VAVG 13.00km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolory jesiennej Jury

Niedziela, 2 października 2011 • dodano: 03.10.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano otworzyłem oko i popatrzyłem przez okno w dachu przyczepy. Widok nie był zachęcający. Zobaczyłem czarne chmury przewijające się nisko nad ziemią. Na szczęście szybko się przewinęły i wyszło piękne słońce.
Postanowiliśmy z Elą odwiedzić zamek Bąkowiec w Morsku.

Jest pięknie © Kajman


Wczoraj, gdy jeździliśmy z Anwi i Krzarą byłem pod wielkim wrażeniem jurajskich ścieżek rowerowych. Wszystko jest takie dopieszczone. Ostatnio na campingu w Podlesicach byliśmy pięć lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Powstały specjalne miejsca do odpoczynku dla rowerzystów, jest mnóstwo tablic informacyjnych z bardzo ciekawymi opisami. Ścieżek jest bardzo dużo i są doskonale oznaczone:)

Parking dla rowerzystów © Kajman


Tablica informacyjna © Kajman


Wiele nowo powstałych ścieżek jest pięknie wysypana szutrem, jedzie się wspaniale. Niestety jest też sporo takich, które prowadzą po piachu. Taka jest właśnie droga do Morska. Wiedziałem po czym będę jeździł więc wymieniłem koła na terenowe, ale to nic nie pomogło. Jak jest piach, koła się zapadają:(

Jurajska jesień © Kajman


Nie trzeba się śpieszyć bo widoki są piękne © Kajman


Docieramy na zamek Bąkowiec w Morsku.
Początki zamku nie mają udokumentowanej historii. Być może pierwszą drewnianą warownie wznieśli w XIV wieku. Toporczykowie którzy od nazwy dóbr Morsko przybrali nazwisko Morskich. Prawdopodobnie byli rycerzami rabusiami za co Król Władysław Łokietek odebrał im Morsko i oddał wieś w 1327 roku klasztorowi w Mstowie.

Zamek Bąkowiec w Morsku © Kajman


W dokumentach z tego okresu nie wspomina się czy w Morsku istniał zamek jednak przez analogię można przyjąć, że w czasach Kazimierza Wielkiego wzniesiono strażnicę w ramach umocnień na pograniczu Śląska i Małopolski. Możliwe jest również że zamek zbudował książę Władysław Opolczyk który pod koniec XIV wieku przez krótki czas był panem tych okolic.

Zamek z innej strony © Kajman


Wzmianka o zamku Bąkowcu i jego dziedzicu Mikołaju Strzale pochodzi z 1390 r. Wiadomo, że następnie burgrabią zamku był Piotr herbu Lis, a w latach 1413-1434 klucz bąkowiecki należał do Jana z Sieciechowic. W 1435 roku zamek wraz z przynależnymi dobrami przejął kasztelan sądecki Krystyn z Koziegłów i jego potomni.

Nie można wejść do środka, ale można obejść zamek dookoła © Kajman


Na przełomie XV i XVI wieku Morsko posiadali Włodkowie i im przypisuje się wybudowanie nowego murowanego zamku. Wspomina o nim dokument z 1531 roku, kiedy jego właścicielem był Piotr Zborowski. Następnie przeszedł w posiadanie rodziny Brzeskich, a po nich w ręce rodu Giebułtowskich.

Koło zamku też jest kolorowo © Kajman


Po zwiedzeniu zamku wracamy na camping. Niestety wybraliśmy nie najlepszą drogę. Mnóstwo piachu i poprzewracane drzewa. Walka z piachem dla mnie była ciekawa, ale dla Eli nie koniecznie. Głośno wyrażała swoje opinie na temat jazdy po takiej ścieżce. Dobrze, że w okolicy nie było żadnych dzieci bo by się strasznie zgorszyły:)

Jest ciekawie © Kajman


Kolejna przeprawa © Kajman


Jedynym mankamentem Jury, który rzuca się mocno w oczy są śmieci. Jest ich bardzo dużo i są wszędzie. Butelki, papiery i co się chce. Większość jest pozostawiona przez turystów, ale można też natrafić na takie, które do lasu zostały dostarczone przez mieszkańców:(

Mieszkaniec Zawiercia walnął posegregowane śmieci w lesie!!! © Kajman


Camping w Podlesicach jest pięknie położony, ma świetną infrastrukturę. Ma też jedną zasadniczą wadę. Na campingu często odbywają się głośne imprezy typu dyskoteka. Wybierając się zapytałem recepcjonistkę czy coś takiego będzie miało miejsce. Powiedziała, że nie. Niestety obok campingu jest też hotel Ostaniec. Właśnie w nim była integracyjna impreza z firmy naszego syna. Dobrze się bawili do trzeciej nad ranem.

Przyjechaliśmy na obiad © Kajman


Po obiedzie dalsze poszukiwanie kolorów jesieni. Tym razem z buta. Wybieramy się na górę Zborów. Tam rowerem dojechać się nie da a koniecznie trzeba to miejsce zaliczyć:)

Cel naszej wycieczki, góra Zborów © Kajman


Rezerwat przyrody Góra Zborów to dwa wzgórza: Góra Zborów i Wzgórze Kołoczek, oba gęsto pokryte wapiennymi ostańcami o wysokości do 30 metrów. Jest to jedno z piękniejszych miejsc w Polsce. Byłem tak zachwycony, że narobiłem zdjęć jak głupi piwa. Tu nic więcej pisać nie trzeba:)

Kolory jesieni © Kajman


Kolorowo jest wszędzie © Kajman


Lubię takie widoki © Kajman


Dotarłem na szczyt Góry Zborów © Kajman


Tam się pasą kozy i barany, dla mnie trawy brakło © Kajman


Gościu patrzący przez lornetkę twierdził, że widzi Kielce © Kajman


Co za widok © Kajman


Wielkie rogi:) © Kajman


Camela © Kajman


Można siedzieć i patrzeć godzinami © Kajman


Bo jest na co:) © Kajman




  • DST 70.33km
  • Teren 8.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 15.75km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 555m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienna Jura

Sobota, 1 października 2011 • dodano: 01.10.2011 | Komentarze 24


magneticlife.eu because life is magnetic

Weekend zapowiadał się pięknie. Być może to ostatni letni weekend tej jesieni więc postanowiliśmy z Elą to wykorzystać i wyruszyliśmy na Jurę, ale tym razem nie w część krakowską tylko w część częstochowską. Wybraliśmy się na camping w Podlesicach.
Tutaj jest sporo do zwiedzenia. Ostatnio byliśmy tu chyba pięć lat temu i od tego czasu wiele się zmieniło:)

Niezła laska © Kajman


Wycieczkę zaczynamy od odwiedzenia zamków w Bobolicach i Mirowie. W ten sposób zrealizujemy założenie zwiedzania zamków piastowskich. Oba bliźniacze zamki wybudował Kazimierz Wielki w celu obrony granic od strony Śląska i ochrony szlaków handlowych.

Odbudowany zamek w Bobolicach © Kajman


Po śmierci Kazimierza i objęciu tronu polskiego przez Ludwika Andegaweńskiego oba zamki wraz z dobrami trafiły w ręce Władysława Opolczyka. To był niezły agent. Mimo, że Piast to jeszcze za życia Kazimierza wysługiwał się Andegawenom. Na imprezę u Wierzynka załapał się, ale w orszaku Ludwika. Robił zawrotną karierę, ale Polski to on zbytnio nie lubił.

Zamek w Bobolicach z drugiej strony. © Kajman


Opolczyk w nowo pozyskanych zamkach obsadził załogą niemiecko-czeską, która uprawiała liczne rozboje (okradając przejeżdżających kupców).
W 1379 przekazał zamek bobolicki wraz z Ogorzelnikiem i Tomiszowicami w ręce swego węgierskiego dworzanina Andrzeja Schoeny z Barlabas. Ten to dopiero wziął się za gangsterkę. Łupił co się dało!!!

Skalna brama odkopana spod zwałów śmieci © Kajman


Opolczyk robił wszystko by nie dopuścić Jagiełły na tron polski. Wykombinował nawet to, by Czechy, Węgry i Krzyżacy dokonali rozbioru Polski. Nic dziwnego, że Jagiełło po objęciu władzy z dużą satysfakcją spuścił Opolczykowi łomot. By dalej sobie nie fikał kazał pilnować go młodszym braciom, którzy odsunęli go od władzy.

Zamek w Mirowie © Kajman


Jagiełło miał to do siebie, że nigdy nie rozprawiał się z wrogami do końca co w przypadku Krzyżaków odbijało się czkawką do XX wieku, w przypadku Opolczyka spowodowało podporządkowanie się Śląska Czechom. Nasz zbój i drogowy grasant Andrzej od razu poddał zamek Jagielle i w ten sposób uniknął kary.

Zamek w Mirowie © Kajman


W 1394 Władysław Jagiełło wystawił Andrzejowi dokument przenoszący jego dobra bobolickie na prawo niemieckie, tym samym uznając jego własność i traktując ją jako gwarancja lojalności wobec króla.
Andrzej umarł śmiercią naturalną w 1413 roku a po nim zamkiem władała jego córka Anna.

Zamek w Mirowie z jeszcze innej strony © Kajman


Po śmierc Anny majątkiem podzielili się jej syn z pierwszego małżeństwa Stanisław Szafraniec z Młodziejowic h. Starykoń oraz jej drugi małżonek Mściwój h. Lis z Wierzchowiska wraz z dziećmi, co stało się zarzewiem sporu.
Chłopaki leli się o zamek prawie 20 lat. Andrzej syn Mściwoja z Wierzchowiska wraz z trzydziestką szlachty i setką pomocników wyłamał pewne zapory budowane w zamku i zrabował przyrodniemu bratu zboże i bydło. W końcu Szafrańce wykupili drugą połowę zamku i wojna się skończyła.

Ładny mieli widok z okna © Kajman


Później zamki przechodziły z rąk do rąk. Potop szwedzki sprawił, że oba popadły w ruinę. Obecnie zamek w Bobolicach został odbudowany przez prywatnego inwestora, który jest również właścicielem zamku w Mirowie. Ten ostatni jest zabezpieczany przed dalszym niszczeniem.

Wejście do zamku jest zabronione, ale nie utrudnione © Kajman


Tyle historii. Dalej jedziemy do Złotego Potoku. Jesień na Jurze jest o wiele bardziej widoczna niż w naszych Beskidach. U nas jest jeszcze zielono, tutaj widać sporo kolorów. Jest to chyba spowodowane suszą, która mocno daje się we znaki.

Białe, żółte i czerwone © Kajman


Białe skałki są piękne © Kajman


Kolorowe drzewa też © Kajman


W Złotym Potoku zwiedzamy pałac Raczyńskich i dworek Krasińskich. Oba obiekty powstały długo po czasach piastowskich, więc ich historię w tym wpisie pominę by nie zanudzać czytelników.

Pałac Raczyńskich od frontu © Kajman


Trochę zniszczony © Kajman


Pałac Raczyńskich od strony zadniej © Kajman


Tu uczył się Jan Kiepura © Kajman


Dworek Krasińskich © Kajman


Po zwiedzaniu jedziemy na doskonały obiad. Jesteśmy umówieni z Anwi i Krzarą w alei klonowej. Bardzo się cieszymy na to spotkanie, dawno się nie widzieliśmy a to przecież świetni przewodnicy po okolicznych atrakcjach:)

Ja w Alei Klonowej © Kajman


Ela z Krzyśkiem też są © Kajman


Jest też Iwonka © Kajman


Po przesympatycznym powitaniu ruszamy na zwiedzanie. Byłem pewien, że Iwonka z Krzyśkiem przygotują nam tyle atrakcji, że trudno będzie zapamiętać nazwy odwiedzonych miejsc. Były oczywiście jurajskie jaskinie, były źródełka tryskające prosto z ziemi, były piękne skałki, były legendy o panu Twardowskim, diable i skarbach:)

Pierwsza jaskinia © Kajman


Druga jaskinia © Kajman


Trzecia jaskinia, która ma pięć wejść © Kajman


To jedno z nich nazywane płuca a wygląda jak gardło:) © Kajman


Przypadkowo spotkany pan opowiadał nam legendy jurajskie nad tryskającym źródełkiem:) © Kajman


Jeździliśmy sobie w różne piękne miejsca. Nazwy pewnie poda Iwonka lub Krzysiek. Nie chcę ich wpisywać by czegoś nie poplątać. Atrakcji było mnóstwo a widoki jesiennej Jury piękne:)

Staw © Kajman


Młyn © Kajman


Brama, chyba Twardowskiego © Kajman


Diabelskie Mosty © Kajman


Nasz przewodnik, dziewczyny z tyłu plotkują:) © Kajman


Robi się późno, trzeba się pożegnać:(
Krzysiek jutro startuje w zawodach i powinien wypoczywać. Życzę mu wysokiej pozycji chociaż pewnie nie potrzebnie, on wszystko wygrywa, niezależnie od dyscypliny:)
Wracamy na camping przez Żarki. Tam jeszcze odwiedzamy wielki Kirkut.

Kirkut w Żarkach © Kajman


Robi niesamowite wrażenie, dobrze, że się zachował do naszych czasów:) © Kajman




  • DST 68.58km
  • Teren 21.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 367m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z wizytą u wąchockiego sołtysa

Sobota, 17 września 2011 • dodano: 18.09.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wrzesień zaczął się bardzo pracowicie. Całkowicie brakło czasu na rower. Postanowiliśmy z Elą odreagować przemęczenie i wybrać się na zlot caravaningu. Z przyczepą jeździmy już wiele lat, ale na takiej imprezie jeszcze nie byliśmy.
Zapakowaliśmy również rowery i w drogę. Jedziemy nad zalew brodzki obok Starachowic:)

My i wąchocki sołtys © Kajman


Na miejsce dotarliśmy już po zmroku. Szybkie ustawienie przyczepy i biegniemy na ognisko. Integracja załóg przebiega na całego. Nikogo nie znamy, ale szybko okazuje się, że przyjechali tam ludzie tak samo zakręceni jak my:)

Stanęliśmy pod wierzbą © Kajman


Poznaliśmy między innymi Janusza z Krakowa. Okazuje się, że to też fanatyk rowerowy. Jeździ na wyprawy z sakwami i ma ochotę wybrać się z nami na wycieczkę. Przestrzegamy go, że nasze tępo usypia każdego cyklistę, nie zniechęcił się i rano ruszamy na wycieczkę do Wąchocka odwiedzić tamtejszego sołtysa.

Z Januszem u bram Wąchocka © Kajman


Typowa świętokrzyska zabudowa © Kajman


Namiastka Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Kto nie zna kawałów o Wąchocku i jego sołtysie? Jeżeli jest taka osoba to niech zajrzy tu. Po głowie chodziła mi jakaś informacja z przed lat, że Wąchock "swojemu" sołtysowi postawił pomnik, ale nie byłem pewien czy coś mi się nie pomieszało. Zastanawiałem się jakie jest ryzyko zapytania miejscowego o ten pomnik. Czy dostanę w pysk? Zaryzykowałem i pytam, pan najpierw parsknął śmiechem a później mi wytłumaczył gdzie stoi pomnik:)

Najsłynniejszy polski sołtys © Kajman


Wąchock to nie tylko słynny sołtys, ale również klasztor cystersów. Klasztor w Wąchocku został zbudowany na przełomie XII i XIII wieku. Jest jednym z najpiękniejszych przykładów architektury romańskiej w Polsce. Fundatorem opactwa był w 1179 roku biskup krakowski Gedeon (Gedko). Klasztor dwukrotnie niszczyły najazdy tatarskie.

Klasztor Cystersów w Wąchocku © Kajman


Wąchock staraniem cystersów w 1454 roku otrzymał prawa miejskie na prawie magdeburskim. Dużą rolę miejscowi cystersi odgrywali w dziedzinie gospodarczej. Zakonnicy zajmowali się hodowlą, młynarstwem, tkactwem, a także górnictwem i hutnictwem. Opactwo wąchockie otrzymało przywilej na poszukiwanie kruszców w księstwie krakowskim i sandomierskim. Dzięki temu budowano własne huty, co dało początek staropolskiemu zagłębiu hutniczemu.

Detal © Kajman


W 1656 roku klasztor najechały wojska księcia Siedmiogrodu Jerzego Rakoczego, spustoszyły miasto i okolicę, a klasztor pozbawiły bogatego archiwum, skarbca i cennych zabytków. Upadek zakonu cystersów w Wąchocku nastąpił w wyniku kasacji w 1818 roku przez władze carskie.

Dworek w Mostkach © Kajman


Z Wąchocka jedziemy do miejscowości Mostki. Jest tam otoczony starymi drzewami dziewiętnastowieczny dworek, dawny budynek zarządu wielkiego pieca. W latach 1816-1826 był jednym z obiektów pierwszej polskiej wyższej szkoły technicznej pod nazwą Szkoła Akademiczno-Górnicza. Nauka w szkole była bezpłatna. Uczniom zamiejscowym przydzielano bezpłatne mieszkania. Dziś zabytkowy biały dworek pełni rolę wiejskiego domu kultury.

We wnętrzu pracują artyści © Kajman


"Artysta" wypoczywający inaczej © Kajman


W Mostkach jest też bardzo ładne jeziorko. Ruszamy w drogę powrotną. Nastawiam GPSa na Kałków. To miejscowość nieopodal campingu. Jest tam Sanktuarium Maryjne.
Droga prowadzi ścieżką rowerową. Niestety okazało się, że sołtys z Wąchocka zwinął na noc asfalt i zapomniał go rano rozłożyć!!!

Jeziorko w Mostkach © Kajman


Fajna ścieżka rowerowa © Kajman


Kurcze, sołtys zwinął asfalt © Kajman


Ciekawe dla kogo robiłem to zdjęcie? © Kajman


Sanktuarium w Kałkowie jest nowe, wybudowano je w latach siedemdziesiątych XX wieku. Dowiedziałem się tam, że jest to miejsce mocy.

Sanktuarium w Kałkowie © Kajman


Tablica © Kajman


Wracamy na camping. Dalsza integracja przy ognisku, świetnych gitarzystach i kapitalnym śpiewaniu trwa do późna w nocy. Kapitalna impreza. Mieliśmy jeszcze w niedzielę objechać jeziorko dookoła, ale postanowiliśmy pointegrować się dalej:)

Sporo ekipy się zjechało © Kajman


Jeszcze kiedyś pewnie objedziemy jeziorko © Kajman




  • DST 118.53km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:27
  • VAVG 15.91km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1474m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pięć krain

Niedziela, 14 sierpnia 2011 • dodano: 18.08.2011 | Komentarze 29


magneticlife.eu because life is magnetic

To ostatni dzień naszego pobytu w Poroninie, jutro rano wracamy do domu. Postanowiliśmy z Elą przejechać jakąś dłuższą trasę. Wybór padł na wycieczkę prowadzącą przez Tatry Wysokie, Tatry Bielskie, Spisz, Pieniny i Podhale, czyli przejedziemy przez pięć krain geograficznych. Przy okazji zobaczymy też coś na Szlaku Architektury Drewnianej.

Na takie widoki czekaliśmy © Kajman


Jest to taka wycieczka, którą trudno opowiedzieć słowami. To można tylko pokazać na zdjęciach. Dlatego wpis będzie miał formę komiksową:)

Jedziemy przez Małe Ciche w kierunku Łysej Polany © Kajman


Dwa kilometry przed skrzyżowaniem do Łysej Polany zaczyna się korek. Policja zawraca ludzi chcących jechać do Morskiego Oka © Kajman


W tym dniu Morskie Oko odwiedziło 13 tysięcy ludzi © Kajman


Część kierowców wstawia ściemę policji, że jadą na Słowację. Myślą, że parking jest z gumy. © Kajman


Busiarze mają żer! Przewiozą te tysiące ludzi łamiąc wszystkie przepisy! © Kajman


Przedostajemy się na Słowację a tu cisza i spokój © Kajman


Wjeżdżamy w Tatry Bielskie, jak sama nazwa wskazuje są białe © Kajman


Hawrań pokazał nam się z jeszcze jednej strony © Kajman


Jest bardzo ciepło, trochę podjazdów, ale widoczność jest dobra © Kajman


Pkazuje się piękna panorama Tatr Bielskich © Kajman


Nad górami zaczynają pokazywać się chmury, to dodaje im piękna © Kajman


W Polsce Tatry Bielskie są mniej znane a szkoda © Kajman


Jest tam co prawda mniej atrakcji jak w Tatrach Wysokich, ale za to też mniej ludzi © Kajman


Kierujemy się do Tatrzańskiej Kotliny, to taka miejscowość © Kajman


Czasami są osuwiska © Kajman


Na drodze jest znikomy ruch, jedzie się fantastycznie © Kajman


Tatry Bielskie nie są duże, dojeżdżamy do ich końca © Kajman


Dojechaliśmy do Tatrzańskiej Kotliny, tu można zwiedzić jaskinię © Kajman


My skręcamy w kierunku Sławackiej Wsi © Kajman


Za podjazdem pokazał nam się Spisz © Kajman


Wygląda pięknie, widoczność mamy świetną © Kajman


Szybko przemykamy przez miejscowość zamieszkaną przez Romów © Kajman


Ostatni rzut oka na Tatry Bielskie © Kajman


Tatry Bielskie wyrastają z równiny © Kajman


Wsie na Spiszu są zupełnie inne od naszych podhalańskich © Kajman


Zaczynają się mocne podjazdy © Kajman


Tak bedzie przez najbliższe 6 kilometrów © Kajman


Ten duży wróbel ma pewnie nadzieję, że padniemy! © Kajman


A końca podjazdu nie widać © Kajman


Przeżyliśmy podjazd, pokazał się nam Spisz © Kajman


Za szczytu można patrzeć i patrzeć i ......... © Kajman


Teraz zacznie się fantastyczny zjazd, różnica wysokości przawie 500 metrów © Kajman


Pokazały się Trzy Korony, czyli zahaczamy Pieniny © Kajman


Jak Trzy Korony to za chwilę będziemy w Polsce © Kajman


Znów w kraju, będzie tłok © Kajman


Camping Polana Sosny zatłoczony do granic © Kajman


Tu w zabytkowym dworze zatrzymujemy się na obiad © Kajman


Dwór znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Rzut oka na zamek w Nidzicy © Kajman


Kierujemy się na Łapsze. Pokazują się Tatry Wysokie © Kajman


Wjeżdżamy na Przełęcz Trybską © Kajman


Na Podhalu podjazdów też nie brakuje © Kajman


Kolejny element szlaku, kościół w Trybszu, niestety zamknięty © Kajman


Tablica © Kajman


Przekraczamy Białkę, znaczy że już nie daleko © Kajman


Tatry idą spać © Kajman


Bo słońce zachodzi nad Babią Górą © Kajman


Dotarliśmy na camping © Kajman




  • DST 21.18km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 15.69km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 364m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe Ciche i Dolina Kościeliska

Sobota, 13 sierpnia 2011 • dodano: 16.08.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wycieczka krótka, bardziej rozpoznawcza. Pojechaliśmy do Małego Cichego. To taka mała fajna wioska w kotlince. Jest tam drewniany kościół znajdujący się na Góralskim szlaku, czyli nowy. Miejscowość urokliwa, bo znajduje się na uboczu i nie ma tam aż tak dużo "stonki" pseudo turystycznej:)

Zjazd przez Majerczykówkę © Kajman


W zasadzie powinienem zacząć od tego na czym skończyłem ostatni wpis czyli rewanżu a można by nawet powiedzieć zemście na Eli. Otóż gdy zlazłem ostatnio z Czarnego Stawu Gąsienicowego, nogi bolały mnie masakrycznie, jedno krwawe obtarcie i jeden bąbel. Niby nie wiele, ale każdy krok na końcu trasy sprawiał ból:(

Dolina Kościeliska © Kajman


Wymyśliłem, że najlepszą zemstą będzie kupienie Eli takich samych butów i wybranie się na kolejną pieszą wycieczkę. Prosto po zejściu pojechaliśmy do Nowego Targu i kupiliśmy takie buty dla Eli. Tu trzeba powiedzieć, że buty są rewelacyjne, ale najpierw trzeba je rozchodzić.

Panoramka Doliny Kościeliskiej © Kajman


Na owo rozchodzenie wybraliśmy Dolinę Kościeliską. Tam rowerem wjechać się nie da. Ela miała fory bo trasa zdecydowanie łatwiejsza i krótsza. Poczuła też efekty "rozchodzenia" i stwierdziła, że jutro jedzie ze mną na długą rowerową wycieczkę, a tupanie po górach zostawi na następny raz:)

W Dolinie Kościeliskiej jest mnóstwo jaskiń © Kajman


Poprzedniego dnia na camping przyjechało małżeństwo w wieku trochę ponad czterdzieści lat. Przyjechali wieczorem, wielkim wypasionym autem. Wpadli w Tatry na długi weekend. Rozłożyli namiot i rano też wyruszyli do Doliny Kościeliskiej.

W schronisku jak zwykle tłumy © Kajman


Niestety gościu miał nadciśnienie i w Dolinie Kościeliskiej dostał udar mózgu. Gdy przyleciał helikopter gość już nie żył.
To bardzo smutne. Dla nas był to szok, ale często tak jest, że ludzie bardzo intensywnie pracujący chcą podczas krótkich wypadów w góry nadrobić całe wakacje. Często kończy się to tragicznie.

Gdy dotarliśmy do schroniska, zaczął padać deszcz © Kajman


Inną sprawą jest, że jeżeli ktoś ma nadciśnienie to nie powinien wybierać się w góry. Jest to szok dla organizmu. Gość, który zmarł właśnie chorował na nadciśnienie.

Wkładamy rowerowe ciuszki przeciw deszczowe i idziemy dalej © Kajman


Moja kurtka na deszczu świetnie się sprawdza © Kajman


Smocza jama, albo inna jaskinia © Kajman


Dolina Kościeliska © Kajman


Po powrocie na camping musieliśmy odreagować smutną wiadomość o śmierci sąsiada.
Przestaje w końcu padać więc wsiadamy na rowery i jedziemy do wioski Małe Ciche. Oprócz kościoła, który należy sfocić chcemy sprawdzić czy da się przejechać tamtędy do drogi na Łysą Polanę. Jutro odpadł by nam podjazd pod Murzasichle a podjazdów i tak będziemy mieli sporo:)

Kościół, Małe Ciche © Kajman


Wnętrze © Kajman


Okazało się, że można dojechać przez Małe Ciche do drogi na Łysą Polanę. To dobrze, bo jutro zaoszczędzi nam to sporo wysiłku. Na camping wracamy przez Murzasichle i Majerczykówkę. Droga znana i piękna widokowo. Dzisiaj dodatkową atrakcją są chmury przelewające się przez Tatrzańskie szczyty:)

Giewont musi być © Kajman


Ela walczy na podjeździe © Kajman


Tatry są zachmurzone © Kajman


Ale widoki też są piękne © Kajman


Chmury wylewają się zza szczytów i płyną w dół © Kajman


To niesamowity widok © Kajman