Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Kategorie
Archiwum bloga
- 2013, Lipiec10 - 76
- 2013, Czerwiec1 - 20
- 2013, Maj4 - 47
- 2013, Kwiecień2 - 31
- 2013, Marzec1 - 19
- 2012, Grudzień1 - 26
- 2012, Październik2 - 41
- 2012, Wrzesień4 - 51
- 2012, Sierpień3 - 49
- 2012, Lipiec11 - 139
- 2012, Czerwiec1 - 9
- 2012, Maj7 - 137
- 2012, Kwiecień3 - 58
- 2012, Marzec2 - 66
- 2012, Luty2 - 44
- 2012, Styczeń4 - 126
- 2011, Grudzień1 - 51
- 2011, Listopad2 - 47
- 2011, Październik2 - 40
- 2011, Wrzesień3 - 54
- 2011, Sierpień11 - 208
- 2011, Lipiec12 - 197
- 2011, Czerwiec8 - 192
- 2011, Maj9 - 203
- 2011, Kwiecień9 - 163
- 2011, Marzec7 - 126
- 2011, Luty2 - 37
- 2011, Styczeń4 - 56
- 2010, Grudzień1 - 8
- 2010, Listopad6 - 96
- 2010, Październik4 - 56
- 2010, Wrzesień9 - 117
- 2010, Sierpień16 - 187
- 2010, Lipiec13 - 171
- 2010, Czerwiec9 - 159
- 2010, Maj16 - 286
- 2010, Kwiecień14 - 265
- 2010, Marzec17 - 331
- 2010, Luty15 - 223
- 2010, Styczeń8 - 142
- 2009, Grudzień6 - 69
- 2009, Listopad10 - 98
- 2009, Październik8 - 53
- 2009, Wrzesień20 - 130
- 2009, Sierpień17 - 56
- 2009, Lipiec20 - 28
- 2009, Czerwiec4 - 13
- 2009, Maj15 - 62
- 2009, Kwiecień13 - 13
Spotkani w realu:
- Alistar
- Amiga
- Angelino
- Aniuta
- Anwi
- Art75
- Autochton
- Blase
- Coda
- Czarna
- Czecho
- Dariusz79
- Djk71
- Dynio
- Este
- Ewcia0706
- Franek810
- Funio
- Futrzak1
- Gibson
- Grace
- Grzybek
- Hose
- Igor03
- Janusz507
- Jazzkoszmar
- Jasiep46
- Jerzyp1956
- Jurek57
- Ilona
- Lysy086
- JPbike
- K4r3l
- Kosma100
- Krzara
- Krzychu60
- Krzysio32
- Lunatryk
- Marcingt
- Marusia
- Mavic
- Meak
- Micor
- Niradhara
- Prazek
- Projektkamczatka
- Rafaello
- Robd
- Robin
- Sebekfireman
- Shem
- Stamper
- Tadzio
- Tomalos
- T0mas82
- Tymoteuszka
- WRK97
- Vanhelsing
- Yacek
- Zachiro
Najpopularniejsze zdjęcia:
- DST 16.80km
- Czas 00:40
- VAVG 25.20km/h
- VMAX 32.00km/h
- Podjazdy 80m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Po nowe kółka
Czwartek, 12 sierpnia 2010 • dodano: 12.08.2010 | Komentarze 4
Dzisiaj po dwóch tygodniach oczekiwania z poznańskiej firmy Cyklotur doszły opony i dętki do nowych kółek budowanych do Accenta. Podczas budowy roweru założyłem, że będzie się on poruszał głównie w terenie leśno-błotnym. Dlatego był wyposażony w opony Continentel Leader. Faktem jest, że jest to świetna opona, ale tylko w teren. Na asfalcie już nie spisuje się tak rewelacyjnie i zauważyłem, że tylna zaczyna się ścierać mimo niewielkiego przebiegu:(
Nowe kółko© Kajman
Trzeba było coś wymyślić. Przed wyjazdem na Litwę zamówiłem koła oparte na obręczach Mavika i piastach Deore. Ponieważ z natury leniwy jestem nie wchodziła w rachubę wymiana opon przed każdym wyjazdem, stąd pomysł na nowe koła. Założenie było takie, że kółka będę używał w zależności od potrzeby. Trzeba było zrobić koła przystosowane do jazdy asfaltem z możliwością pokonania lekkiego terenu.
Z kołami nie było problemu. Gorzej z wyborem opony. Pierwotnie przychylałem się do opon używanych przez Elę, które kupiła do Kellyska z myślą o litewskich szutrach. Schwalbe Marathon Tour sprawdziły się tam wyśmienicie. Niestety okazało się, że w wymiarze 26 cali są tylko z drutem. Accent "przytyłby" o kilogram:(
Schwalbe Marathon Dureme© Kajman
Po długich poszukiwaniach wybór padł na Schwalbe Marathon Dureme. Opona bardzo lekka, antyprzebiciowa nie tylko na bieżniku, ale i po bokach. Do tego dętki Schwalbe ultralight.
Po otrzymaniu paczki wskoczyłem w auto i zawiozłem wszystko do serwisu. Później do domu, na rower i pognałem wymienić kółka. Niestety okazało się, że jedna z dętek jest uszkodzona więc wróciłem tylko z jednym nowym kołem. Nie miałem czasu czekać na wymianę więc jutro skocze po drugie:)
Favorit przed wyprawą© Kajman
Ostatnio Ela pisała na blogu, że nasz syn Marcin pojechał z kolegą rowerem do Hiszpanii. Nieźle chłopakom idzie, w cztery dni dotarli chyba do Słowenii. Wczoraj dostaliśmy smsa, że są na Węgrzech i mają zamiar tam dotrzeć:)
Tak, nie ma zmiłuj, bilet powrotny z Barcelony wykupiony na 7 września.
- DST 138.88km
- Teren 12.00km
- Czas 08:35
- VAVG 16.18km/h
- VMAX 62.00km/h
- Podjazdy 1077m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Księstwo Cieszyńskie pełne atrakcji
Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 17
Po atrakcjach na Litwie trudno było znaleźć cel wycieczki, który byłby satysfakcjonujący. Padały propozycje Tatr, Małej Fatry, Alwerni. Wygrała propozycja Eli, Księstwo Cieszyńskie.
Ponieważ w tej okolicy swoje trasy mają Robd z Iloną, naturalną rzeczą było zaproponowanie im wspólnego kręcenia.
Wróciliśmy po zachodzie słońca© Kajman
Udało się skomunikować wczoraj z Robertem. Jakież było nasze zadowolenie, gdy okazało się, że mają ochotę z nami pojeździć. Kiedyś widzieliśmy się na rynku w Strumieniu, ale wtedy nawet nie rozmawialiśmy. Dzisiaj mamy okazję się poznać:)
Umawiamy się w Skoczowie. Na miejsce spotkania docieramy można powiedzieć jednocześnie.
Spotkaliśmy się w Skoczowie© Kajman
Ela planując trasę wycieczki starała się ująć maksymalną ilość atrakcji. Robert do tego dorzucił swoje wspaniałe trzy grosze:)
Z tego powodu dzisiejszy wpis muszę zrobić tematycznie a nie chronologicznie, w przeciwnym wypadku relacja byłaby mocno zagmatwana.
Gdzieś na trasie© Kajman
Zwiedzaliśmy miasta, zamki, pałace, szlak architektury drewnianej i zrujnowanej też. Były strusie, których nie było, były szlaki i ścieżki rowerowe, jednym słowem wszystko to co najbardziej lubię:)
Ela z Robertem natychmiast znalazła wspólne tematy. Oboje mają takie samo hobby, zdjęcia i rower:)
Ela z Robertem focą, my z Iloną plotkujemy© Kajman
Księstwo Cieszyńskie do najłatwiejszych nie należy pod względem jazdy rowerem. Teren jest bardzo pofałdowany o czym świadczy ilość podjazdów. Trudy jazdy wynagradzają piękne widoki i mnóstwo atrakcji. Co chwilę była sesja zdjęciowa:)
I znów fotki a my czekamy:)© Kajman
Zaplanowana i wprowadzona do GPSa przez Elę trasa w trakcie wycieczki zastała trochę poszerzona pod wpływem sugestii Roberta. Okazała się, że I Ela i Robert odrobili lekcje i dobrze się przygotowali, prócz GPSa były też w użyciu mapy papierowe.
Ustalanie dalszej trasy© Kajman
Strudzeni ilością atrakcji na obiad zawitaliśmy do Kończyc Małych. Tam był czas by przy dobrym jedzeniu i kufelku piwa trochę poplotkować:)
Wspaniała wycieczka, wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą częściej:)
Nasze rumali odpoczywają, a my na piwko© Kajman
Teraz trzeba by opowiedzieć co udało nam się zobaczyć. Zwiedzanie zaczęliśmy od rynku w Skoczowie. Rynek jest uroczy, bardzo przypomina mi rynki w czeskich miasteczkach. Pewnie dlatego, że jest fontanna, gołębie i piękne kamieniczki. Na rynku wypiliśmy kawę i były świetne lody:)
Fontanna i ratusz na rynku w Skoczowie© Kajman
Kamieniczki na skoczowskim rynku© Kajman
Jeżeli ma być wycieczka w pełni udana, powinno się znaleźć coś ze szlaku architektury drewnianej. Dzisiaj były aż trzy obiekty. Kościoły w Bielowicku, Zamarskach i Kończycach Wielkich:)
Tablica© Kajman
Kościół w Bielowicku od frontu© Kajman
Kościół w Bielowickuod strony zadu© Kajman
Kościół w Bielowicku, wnętrze© Kajman
Tablica© Kajman
Kościół w Zamarskach© Kajman
Tablica© Kajman
Kościół w Kończycach Wielkich w pełnej krasie© Kajman
Kościół w Kończycach Wielkich z innej strony© Kajman
Po drodze natknęliśmy się na obiekt o wdzięcznej nazwie "Stusiolandia". Zaintrygowany wszedłem do środka. Wewnątrz był spory staw i szynk z piwem. Pytam barmana gdzie strusie? Odpowiedział mi, że jeden się gdzieś szwenda. Ja widziałem tylko kilka kur, indyków i perliczek w klatkach. Był za to wypchany kogut pod strzechą szynku.
Strusiolandia© Kajman
I co on zawinił, że go tak potraktowano© Kajman
Ela zaplanowała zobaczenie pałacu w Kończycach Wielkich. Bardzo ciekawy obiekt, nawet nieźle utrzymany. Robert dorzucił Zamek w Kończycach Małych. Zamek obecnie służy jako restauracja, jest też tam izba regionalna.Opis historii zamku można znaleźć po polsku i po angielsku:)
Tablica© Kajman
Pałac od frontu, niestety jest duży i cały nie zmieścił się w kadrze© Kajman
Pałac od tyłu© Kajman
Tablica© Kajman
Całkiem jak w Trokach, do zamku w Kończycach Małych też wchodzi się po moście© Kajman
W zamkowej restauracji można całkiem dobrze zjeść© Kajman
Dzisiejsza wycieczka to pełnia szczęścia. Znalazły się ciekawe ule, ale był też obiekt na szlaku architektury zrujnowanej. Ciekawe czy ktoś potrafi wyjaśnić do czego ten budynek służył?
Ule© Kajman
Co to jest?© Kajman
Ostatnio w Polsce tematem numer jeden znów stał się krzyż. Faktem jest, że z napisów na krzyżach można się wiele dowiedzieć. Dzisiaj np dowiedziałem się, że to Czechy napadły na Polskę w 1919 roku a nie jak to mi się wydawało my na nich. Dowiedziałem się też ilu ludzi z Kończyc Wielkich zginęło na frontach I wojny światowej.
Ciekawe© Kajman
Polegli© Kajman
Powstała ostatnio moda na stawianie krzyży katyńskich. To akurat źle mi się kojarzy pewnie ze względu na rondo katyńskie w Krakowie, na którym spędzam kilka godzin tygodniowo stojąc w korkach:(
Krzyż Katyński© Kajman
Dzisiaj ku mojej wielkiej radości odkryłem w okolicach Pisarzowic kolejny krzyż z czaszką. Już myślałem, że odnalazłem wszystkie a tu proszę, jest, i to jaki!!! Chyba najbogatsza symbolika, czaszka, aniołek i facet z siedmioma mieczami wbitymi w serce!!!
Kolejny krzyż z czaszką© Kajman
Co znaczą te symbole?© Kajman
Na koniec tego przydługiego wpisu parę słów o ścieżkach rowerowych w Księstwie Cieszyńskim.
Są świetnie oznaczone i jest ich dużo. Trasy świetne, mały ruch samochodowy a drogi całkiem fajne. Na terenach przygranicznych (w Kończycach Małych) Znalazłem tablicę również po czesku:)
Najbardziej podobały mi się oznaczenia punktów odpoczynku, zawsze prowadziły do baru z piwem:)
Cyklotrasy© Kajman
Pierwszy odcinek trasy Wisła Gdańsk© Kajman
Lubię takie punkty odpoczynku:)© Kajman
Take widoki czasem nam towarzyszyły. Całkiem jak na Mazurach a to przecież góry:)© Kajman
Dzięki Ilonko, dzięki Robert za wspaniały dzień i do następnego:)
Kategoria Krzyże z czaszką, No to setka, Szlak Architektury Drewnianej, Integracyjnie, Zamki pałace dwory
- DST 23.00km
- Teren 3.00km
- Czas 01:20
- VAVG 17.25km/h
- VMAX 53.00km/h
- Podjazdy 362m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Szwendanie po błocie
Czwartek, 5 sierpnia 2010 • dodano: 05.08.2010 | Komentarze 8
Niby dzień jest długi, ale czasu stale brakuje. Jakoś tak bez przekonania wybraliśmy się z Elą na małą przejażdżkę. Wycieczka lekko spontaniczna więc jako cel wybraliśmy Wielką Puszczę.
Fajny zjazd© Kajman
Wszelkie możliwe powodzie notorycznie niszczą drogę do Wielkiej Puszczy. Notorycznie też jest naprawiana. Tym razem remont, a w zasadzie budowa drogi od podstaw dobiega końca. W górnym odcinku jest świetna:)
Po dojechaniu do końca asfaltu, moja pani zaskakuje mnie całkowicie ponieważ chce jechać dalej.
Ela dzielnie walczy z błotem© Kajman
Wszyscy zaglądający na nasze blogi doskonale wiedzą, że dla Eli zjechanie z asfaltu jest wielkim poświęceniem a tu taka niespodzianka, sama chce utaplać się w błocie.
Podejrzewam,że to chęć zrobienia jakiejś fajnej fotki pchnęła ją do tak desperackiego kroku:)
Ela w swoim żywiole© Kajman
Faktem jest, że dolina Wielkiej Puszczy jest bardzo fotogeniczna. Niestety pogoda dzisiaj nie jest najlepsza do robienia zdjęć. Oczywiście w tym względzie Eli nic nie zniechęci. Nie dość, że utaplała rower to jeszcze siebie podczas wspinaczek po skarpach by złapać ciekawy motyw:)
Myślę, że jej się udało co można zobaczyć w jej wpisie:)
Potoczek© Kajman
Po dotarciu na wysokość 570 m. n.p.m. zawracamy. Dzisiaj nie zdobędziemy Kocierzy terenowo. Przecież w Porąbce są świetne lody, które na nas czekają. Czeka też trawsko, które trzeba wykosić no i taka przyziemna sprawa jak to, że trzeba iść do pracy.
Tu zawracamy© Kajman
Accent w swoim żywiole© Kajman
teraz trzeba będzie mnie wymyć© Kajman
- DST 43.53km
- Teren 3.00km
- Czas 02:19
- VAVG 18.79km/h
- VMAX 43.00km/h
- Podjazdy 152m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Na stawiki
Wtorek, 3 sierpnia 2010 • dodano: 04.08.2010 | Komentarze 9
Powrót z wakacji powoduje zawsze dziwny stan umysłu. Trzeba wrócić do obowiązków, ale również wykonać czynności, które zostały w czasie wyjazdu zaniedbane. Taką czynnością jest np. koszenie trawy:(
Ciężko się przestawić i wskoczyć na rower. Dzisiaj pomyślałem dość, trzeba się ruszyć.
Prawie Mazury© Kajman
Udało mi się nawet wyciągnąć Elę na wspólne pedałowanie. Pojechaliśmy najpierw do rowerowego, zobaczyć jaki jest postęp w budowie nowych kół do Accenta. Jest dobrze, teraz tylko czekam na dostawę opon.
Dalej pojechaliśmy na stawy w Osieku i Malcu. Cóż, to taka marna namiastka litewskich jezior.
W tytule dzisiejszej wycieczki popełniłem plagiat, ale się przyznaję. Dałem ulubiony tytuł wpisów Rafaella, mam nadzieję, że mi wybaczy:)
Szkoda, że nie można się kąpać© Kajman
- DST 15.30km
- Teren 3.00km
- Czas 00:56
- VAVG 16.39km/h
- VMAX 39.00km/h
- Podjazdy 76m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostatni zajazd na Litwie i reminiscencje morskie
Niedziela, 25 lipca 2010 • dodano: 25.07.2010 | Komentarze 15
No może nie zajazd, ale wyjazd. Dzisiaj ostatni objazd Trok i trochę wspomnień z przed dwóch dni czyli wyjazdu nad morze.
To się nazywa wyskok© Kajman
Dzisiaj ostatni dzień na Litwie, jutro wracamy i trzeba będzie się pakować. Postanowiliśmy z Elą pojechać do Trok na zakupy i po raz ostatni wpaść do karaimskiej restauracji na chłodnik z ogórkami.
Odkryliśmy ścieżkę rowerową wzdłuż jeziora© Kajman
W Trokach, na targu koło zamku można kupić piękne rzeczy z bursztynu. Ela już w pierwszym dniu kupiła sobie zestawik. Trzeba dzisiaj kupić coś dla córki i jakąś koszulkę dla syna:)
Scieżka jst fajna i długa© Kajman
Wpadamy jeszcze do sklepu po zakupy spożywcze, a następnie jedziemy do naszej ulubionej karaimskiej restauracji na chłodnik z zielonymi ogórkami. Danie pozostanie nam na długo w pamięci. Można je dostać tylko w tej jednej jedynej restauracji:)
W knajpie tłok, holenderscy rowerzyści tez docenili jej walory:)© Kajman
Obładowani zakupami zatrzymujemy się jeszcze na lody w kawiarni pod zamkiem. Siedzi obok nas trzech ruskich i wali gorzałę na stakany. Na ten widok robi mi się trochę słabo, ale za młodych lat w Rosji też tak człowiek poradził, no może nie o 10 rano:(
Na szczęście lody skupiają moją uwagę:)
Do sakw spakowaliśmy pełen kosz zakupów, traeba przyznać, że są świetne:)© Kajman
Aby obraz Litwy był w miarę pełny, należy coś opowiedzieć o części nadmorskiej tego kraju. Przedwczoraj zapowiedziano temperaturę w Trokach na około 36 stopni. Rano wsiedliśmy do auta klima na ful i hajda nad morze. Raptem 320 kilometrów w jedną stronę, ale jest autostrada więc niecałe 3 godziny jazdy:)
Molo w Pałądze wybudowane przez Tyszkiewiczów a wyremontowane ostatnio:)© Kajman
Pierwszym celem jest Pałąga. Kurort na wybrzeżu litewskim. Służy niezaspokojonym Włochom (sporo panienek) i nowym ruskim, których samoloty lądują na pobliskim lotnisku co chwilę.
Pałąga jest tłocznym miasteczkiem, które może się spodobać tylko tym, którzy zabawę przedkładają ponad wszystko. Nas bardzo szybko zaczyna nużyć i męczyć. Kible "na Małysza" przy plaży zwalają nas z nóg:(
Plaża w Pałądze© Kajman
W Pałądze jest Pałac Tyszkiewiczów, w którym obecnie mieści się muzeum bursztynów. Pytam parę osób gdzie to jest. Nikt nic nie wie, zaczynam się głupio czuć zadając przechodniom to pytanie, patrzą na mnie jak na idiotę, facet jest nad morzem a pyta o muzeum.
Informacji turystycznej też nie mogliśmy znaleźć:(
Tam się liczy tylko plaża i zabawa© Kajman
To, że ludzie, nawet miejscowi nic o Tyszkiewiczach nie słyszeli specjalnie mnie nie dziwi, ale o muzeum bursztynu powinni coś wiedzieć.
Jadąc nad morze przejechaliśmy dwie potężne burze, teraz zbiera się na trzecią. W końcu znajdujemy pałac, ale jest już późno. Postanawiamy sobie go odpuścić:(
Fontanna w Pałądze© Kajman
Pałac znajduje się w potężnym parku. Zwiedzenie go zajęłoby zbyt wiele czasu. Przed nami jeszcze inne atrakcje. Jedziemy do Kłajpedy.
Hotelik w Pałądze© Kajman
Kłajpeda jest trzecim co do wielkości miastem litewskim. Założyli ją Krzyżacy inflanccy w 1252 roku. Wtedy też powstał zamek. Wówczas miasto nazywało się Memel. Miasto przechodziło z rąk do rąk, było krzyżackie, pruskie, szwedzkie, litewskie, rosyjskie i znów pruskie. Trzy lata w okresie międzywojennym zawiadowała nim Liga Narodów.
Wpływy niemieckie są bardzo widoczne do dziś.
Port w Kłajpedzie© Kajman
Na mnie Kłajpeda zrobiła wrażenie najbardziej nowoczesnego miasta Litwy. Co port, to port. Ciekawa jest też starówka. Przypomina zabudową nadmorskie miasta niemieckie.
Rynek w Kłajpedzie© Kajman
Dla tych, których kusi odwiedzenie wybrzeża litewskiego, może przydać się jedna praktyczna informacja. Jeżeli znacie ceny litewskie, to nad morzem pomnóżcie je razy trzy.
Na obiad zamówiliśmy sobie dla mnie gulasz a dla Eli cukinia z grzybami na patyku a'la szaszłyk, do tego po piwku i rachunek 80 złotych:(
W knajpie jest drogo, ale ładnie© Kajman
Pozostałe ceny też są w podobnej proporcji. Gofr wielkości 1/3 naszego kosztuje 6 złotych, a koszulka, którą kupiłem w Trokach za 30 litów, tam kosztuje 70!!!
To jest rozbój w biały dzień:(
Kłajpeda© Kajman
Szwendamy się troszkę po ulicach starego miasta. Przypominają do złudzenia Kilonię czy Stralsund. Często słychać na ulicy język niemiecki.
Postanowiliśmy znaleźć kominiarza co przynosi szczęście:)
Jest kominiarz na dachu domu© Kajman
Trzeba dotknąć guzika wmurowanego w ścianę domu. Ciekawe o co Ela prosi?© Kajman
Szwendamy się po uliczkach starej Kłajpedy© Kajman
Najstarszy szynk w Kłajpedzie© Kajman
Anusia z Tharau. Niemcy o niej śpiewają piosenki do dziś.© Kajman
Czas wybrać się na Mierzeję Kurońską. To taki ichni półwysep helski, tylko dużo, dużo większy. Żeby tam się dostać, trzeba przepłynąć promem. Długo szukamy wjazdu na prom, oznaczenie jest bardzo kiepskie. W końcu docieramy. Za przeprawę promową zdzierają z nas jakieś spore pieniądze, ale trzeba tam być.
Mewy na tle tęczy© Kajman
Znów zbiera się na burzę. Jedziemy zwiedzić delfinarium i muzeum morskie. Muzeum i delfinarium znajdują się na końcu mierzei. Muzeum mieści się w starym forcie chroniącym wejścia do portu. Tym razem jesteśmy zachwyceni. Muzeum jest piękne, delfinarium też. Oglądając delfiny przeczekujemy burzę. Jest co oglądać, zobaczcie sami:)
Stary fort, w którym jest muzeum morskie© Kajman
Muzeum jest bardzo duże i wszystko przyciąga uwagę© Kajman
Są żywe koralowce© Kajman
Są żółwie mórz południowych, są też ryby bałtyku i zatoki kurońskiej© Kajman
Są gabloty z muszlami, są stare kotwice i różne statki. Jest co oglądać.© Kajman
W delfinarium jest fantastycznie, delfiny w ilości 7 sztuk robią różne sztuczki:)© Kajman
Delfiny skaczą, aportują, malują obrazki farbkami© Kajman
Tańczą też z dziewczynami a później jak to po dyskotece bywa, robią różne bezeceństwa:)© Kajman
Potrafią też świetnie grać w kosza© Kajman
I zawsze trafiają© Kajman
Po występach delfinów prezentują się foki© Kajman
One też potrafią grać w kosza© Kajman
Pierwotnie mieliśmy w planie spędzić tydzień na Mierzei Kurońskiej. Dobrze, że zostaliśmy w Trokach a mierzeję tylko odwiedziliśmy. Jednorazowy wjazd na Mierzeję Kurońską kosztuje 25 zł. Wymyślili sobie, że jest to park narodowy i kasują. Są bramki jak na autostradzie.
Lodzik z widokiem na Zatokę Kurońską© Kajman
Jedziemy do najbliższej miejscowości, czyli Juodkrante. Przed wjazdem do miasteczka na drogę wchodzi olbrzymi łoś. W końcu na Litwie udaje nam się go zobaczyć. Niestety nie ma fotki, bo zanim wyjęliśmy aparat, dostojnie poczłapał do lasu:(
Idę do Finlandii© Kajman
W Joudkrante mierzeja ma raptem dwa kilometry szerokości. Pokonujemy dystans od zatoki do morza pieszo. Jest pięknie.
Na mierzei jest sporo ścieżek rowerowych. Chyba w ogóle lepiej poruszać się tam rowerem niż autem. Jest to wymarzone miejsce do spędzenia wakacji dla kogoś, kto lubi ciszę i spokój.
Wracam z Finlandii© Kajman
Tam można odpocząć, ale raczej o zwiedzaniu nie ma mowy. Każdorazowy wjazd na mierzeję 25 zł, przeprawa promem pięć dych!!!
Tam trzeba siedzieć i napawać się widokami. Fajne, ale nie dla nas.
W drodze na plażę spotkałem kajmana:)© Kajman
Kategoria Litwa
- DST 2.32km
- Czas 00:08
- VAVG 17.40km/h
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Luzik
Sobota, 24 lipca 2010 • dodano: 24.07.2010 | Komentarze 8
Litewskie wakacje dobiegają końca, w poniedziałek wracamy do domu. Ze względu na temperaturę sięgającą 36 stopni w cieniu, postanowiliśmy odpuścić sobie ostatnią dłuższą planowaną wycieczkę. Przejechanie 130 kilometrów w tej temperaturze nie byłoby przyjemnością. Ela zarządziła luzik.
Ciekawe co też dzieje się na BS© Kajman
Wczoraj przed upałem uciekliśmy nad morze. Coś o tym napiszę jutro. Dzisiaj też postanowiliśmy zająć się głównie mokrym, czyli pływaniem i piciem zimnego piwa.
Więcej dzisiaj przepłynąłem niż przejechałem na rowerze© Kajman
Litewskie jeziora są piękne i takie puste© Kajman
Patrząc na to co dzieje się na campingu, nasz pobyt w tym miejscu trwa niewątpliwie najdłużej. Ludzie wpadają, są jeden, dwa dni i jadą dalej. Nam się to miejsce bardzo spodobało:)
Najlepsze miejsce na campingu© Kajman
Na campingu robi się tłok© Kajman
Coś nam lata nad głową© Kajman
Pomost na campingu© Kajman
Tu można dobrze zjeść© Kajman
A to campingowa plaża poniżej restauracji© Kajman
Na rower wskoczyłem tylko po to by pokazać jak przeciętny Litwin spędza czas nad wodą.
Każde miejsce gdzie nie ma trzcin jest okupowane do granic możliwości© Kajman
Samochody w takich miejscach parkują na poboczach, niejednokrotnie na długości kilometra© Kajman
Dobrze też mieć kumpla, który ma dostęp do jeziora© Kajman
Na campingową plażę też można się dostać nie będąc mieszkańcem campingu, ale trzeba za to zapłacić. W sobotę i niedzielę korzysta z tej możliwości wielu zamożniejszych Litwinów. Reszta szuka darmowego dostępu do wody.
Poniżej mapka tym razem z pływania.
Kategoria Litwa
- DST 109.78km
- Czas 06:33
- VAVG 16.76km/h
- VMAX 47.00km/h
- Podjazdy 369m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyciągnąć Meaka z lasu
Środa, 21 lipca 2010 • dodano: 22.07.2010 | Komentarze 14
Dawno już wiedzieliśmy, że Meak wybiera się na wyprawę po Litwie. Ponieważ Marek jest ze Szczecina a my górale niskopienni mamy tam kawałek, stwierdziliśmy z Elą, że jest to duża szansa poznania przemiłego bikestatowicza. Postanowiliśmy zrobić ustawkę:)
Wyciągneliśmy Meaka z lasu© Kajman
Wiedzieliśmy, że Marek będzie się poruszał szutrami i lasami w okolicach Druskiennik, dlatego wyjazd w te rejony pozostawiliśmy do czasu kiedy tam dotrze. Siedząc w Kiejdanach i pijąc piwo, dostaję smsa, Marek dociera na Litwę. Umawiamy się za dwa dni na wspólną jazdę.
Szukam Marka w lesie© Kajman
Gdy wczoraj zdobywaliśmy najwyższy szczyt na Litwie, dostaję kolejnego smsa od Marka. Okazuje się, że jest szybszy od błyskawicy i już dojechał do Druskiennik. Podaje nam pozycję gdzie nocuje, ale umawiamy się pod kościołem w Kabeliai o 9. Dziura jest mała, jeden kościół, więc trudno będzie się nie znaleźć:)
Spotkaliśmy się z Maekiem© Kajman
Na Litwie czas jest przestawiony o godzinę do przodu. Wskazanie gpsa jest takie, że mamy 3 godziny do celu. Hołowczyc myślał, że pojedziemy szutrem a było asfaltem. Efekt jest taki, że przyjeżdżamy na miejsce godzinę przed czasem. Fakt, że mamy z campingu 150 kilometrów, ale autem po pustych litewskich drogach jedzie się szybko. Cóż, może znajdziemy Marka w lesie. Docieramy na podaną pozycje, ale go tam nie ma.
Jedziemy po Dziukijskim Parku Narodowym© Kajman
Jedziemy więc pod kościół w Kabeliai. Widzimy Marka jak czeka na nas przy okolicznym jeziorku. Też nie mógł spać i wyjechał wcześniej. Pod kościołem zostawiamy auto i wspólnie ruszamy zwiedzać Dziukijski Park Narodowy. Focimy kościół bo jest drewniany a jak czytelnicy wiedzą, drewniane kościoły bardzo lubię. Niestety ten też jest zamknięty:(
W parku jest wszystko, łosie też© Kajman
Marek jest obładowany sakwami, rower pewnie waży z pół tony, my na luziku z torebką na bagażniku. Musimy dla kogoś postronnego wyglądać tak, jak byśmy Marka wykorzystywali.
Ela zdecydowanie preferuje asfalt i tak też dobrała trasę wycieczki. Marek na szczęście decyduje się porzucić chwilowo szutry i leśne dukty. Przed nami piękna wycieczka. Jedziemy do Marcinkowa. Tam też jest drewniany kościół:)
Marek pod bramą kościelną© Kajman
Kościół w Marcinkowicach© Kajman
Sesja zdjęciowa© Kajman
Ela i Marek lubią papierzaste mapy, często sprawdzają gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej. Pod tym względem dobrali się jak w korcu maku:)
Sprawdzają mapy© Kajman
Marek postanawia zmienić swoje plany i jedziemy wspólnie dalej. Celem jest Merecz.
Miasteczko było od XI wieku siedzibą myśliwskiej rezydencji książąt litewskich. Było też ulubionym miejscem polowań królów polskich. Tam właśnie Władysław IV w 1648 roku wykitował podczas polowania.
Cerkiew na rynku w Mereczu© Kajman
Cały zespół staromiejski został uznany za zabytek architektury. W Mereczu najcenniejszym zabytkiem jest kościół Wniebowzięcia NMP ufundowany przez Jagiełłę w pierwszej połowie XV wieku. W kościele są aż trzy otoczone kultem obrazy między innymi XVI wieczna Madonna z Merecza.
Kościół ufundowany przez Jagiełłę.© Kajman
Przed kościołem o fundatorach oczywiście nie ma ani słowa. Jest też jak wszystkie inne zamknięty na głucho. Na drzwiach kościoła jednakże jest kartka, że wystarczy wykonać telefon i pojawi się przyjazny duszek by otworzyć podwoje. Mam szczerą ochotę wykonać ten telefon by wejść do środka.
Kościół z innej strony© Kajman
Ela stwierdza, że zwiedzania kościołów ma powyżej dziurek u nosa. Takie diktum zwala mnie z roweru i to dosłownie. Krew zostaje na bruku Mereczkim!!! Teraz Ela twierdzi, że była to typowa SPDowska gleba, ale to brak zainteresowania z jej strony zwalił mnie z nóg!!!
Widok na Niemen w Mereczu© Kajman
W Mereczu jemy obiad. Panienka w knajpie uporczywie usiłuje wmusić w nas kurczaka, ale my mamy ochotę na pierogi. Po krótkich pertraktacjach panienka decyduje się na przyjęcie zamówienia. Podejrzewam, że pierogów nie mieli, ale skoczyli do pobliskiego sklepu i kupili mrożone. Była nas trójka i dostaliśmy wymieszane gatunkowo pierogi. Pewnie w sklepie brakło jednego gatunku.Posileni głównie piwkiem jedziemy dalej.
Kościół w Liszkowie© Kajman
Kolejnym celem jest Liszków. Miasteczko często eksponowane w Litewskich folderach reklamowych. Już w II wieku w Liszkowie istniało grodzisko. Później zaczęto budować zamek. Po wiktorii grunwaldzkiej budowę porzucono. Kurcze ile Litwini zaoszczędzili po Grunwaldzie. Nie musieli kończyć budowy zamku a teraz nie muszą go odbudowywać:)
Tam miał być zamek a zostało wzgórze© Kajman
Bardzo ciekawym obiektem w Liszkowie jest kościół Trójcy Świętej wybudowany w latach 1704-1720. Kościół powstał nieopodal klasztoru Dominikanów. Fundacji klasztoru dokonał w 1694 roku Jerzy Kosiłło a Dominikanów sprowadził z Sejn.
Kościół zerżnięty z warszawskiego kościoła Sakramentek na Rynku Nowego Miasta© Kajman
Mnie najbardziej zaciekawiło to, że po kasacie zakonu, klasztor pełnił funkcję domu demekrytów dla całego Królestwa Polskiego. Demekryci, to tacy księża i zakonnicy, którzy zostali skazani przez sądy kanoniczne na pokutę w odosobnieniu za wykroczenia przeciwko powołaniu kapłańskiemu. Jednym słowem trzymali tam lubieżników i pedofili.
Znów Niemen© Kajman
Po zwiedzeniu Liszkowa jedziemy do Druskiennik. Na granicy miasta rozstajemy się z Meakiem. Przejechaliśmy razem 76 fantastycznych kilometrów. Dzięki Marku za wspaniałą wycieczkę:)
Tablica© Kajman
Druskienniki są najbardziej znanym litewskim kurortasem. Słyną z wód solankowych. Na mnie nie zrobiły żadnego wrażenia. Jest to spore miasteczko, ale nie czuć w nim tego specyficznego klimatu kurortu.
Pensjonat w Druskiennikach© Kajman
W porównaniu z Birsztanami wypadają słabo, ścieżki nad Niemnem są rozkopane, park taki sobie a całość sprawia wrażenie chaosu. Podziwiam ludzi, którzy decydują się spędzić tam urlop.
Widok na Niemen w Druskiewnikach© Kajman
Fontanna na jeziorze w Druskiennikach© Kajman
Ogólnie wycieczka po Dziukijskim Parku Narodowym była bardzo ciekawa. Znów przenieśliśmy się w czasie. Tak jak i inne miejsca na Litwie Park przypomina jeden wielki skansen. Takich miejsc w Europie jest już chyba niewiele. Trzeba się śpieszyć by je zobaczyć.
Przeniesieni w czasie© Kajman
Coś się wali© Kajman
To jest wielki dom, inne są mniejsze, ale w tym samym stylu© Kajman
Jeżdżąc po Dziukijskim Parku Narodowym tak jak i w innych miejscach na Litwie, można się natknąć na wiele ciekawych rzeźb wykonanych głównie z drewna. Oto kilka z wielu z nich.
Kapliczka© Kajman
Rower© Kajman
Gnębienie chłopstwa przez panów i zwierzyny przez chłopstwo© Kajman
Dzięki Marku z cudowną wycieczkę i do zobaczenia w górach:)
Na marginesie zauważę, że właśnie przekroczyłem 4000 kilometrów w tym roku:)
Kategoria Litwa, No to setka, Szlak Architektury Drewnianej, Integracyjnie
- DST 60.45km
- Teren 23.00km
- Czas 03:48
- VAVG 15.91km/h
- VMAX 48.00km/h
- Podjazdy 307m
- Aktywność Jazda na rowerze
Najwyższy szczyt Litwy zdoby
Wtorek, 20 lipca 2010 • dodano: 20.07.2010 | Komentarze 10
Pewnie to nie jest jakiś wyczyn, ale zawsze. Zdobyliśmy najwyższe wzniesienie na Litwie, całe 294 m n.p.m. Ale od początku. Rano rowery zapakowane na bagażnik i jedziemy do Rukainiai, miejscowości leżącej za Wilnem w kierunku białoruskiej granicy.
Zdobyliśmy najwyższe mejsce na Litwie© Kajman
Na mapie Wileńszczyzny, Rukainiai jest oznaczone jako atrakcja turystyczna. Jest tam pomnik Chrystusa. Na zdjęciu wygląda przynajmniej jak ten w Buenos Aires. Koniecznie chcę go zobaczyć. Trochę się zdziwiłem gdy tam dotarliśmy:(
Chyba trochę mniejszy od argentyńskiego© Kajman
Zaplanowaliśmy z Elą wycieczkę tak, by zobaczyć nieznaną szerzej Wileńszczyznę i oczywiście wjechać na najwyżej położone miejsce na Litwie. Kierujemy się do Miednik Królewskich.
Miedniki Królewskie© Kajman
Miedniki są miejscowością, w której 80% ludności stanowią Polacy, ale polską nazwę musieli sobie wystrugać sobie z deseczek. W miejscowości znajduje się zamek założony przez Olgierda,
Zamek w Miednikach© Kajman
Po ataku krzyżackim w 1402 roku, Witold wybudował największą murowaną fortecę w Wielkim Księstwie. Często bywali tu też Jagiellonowie. W zamku były przechowywane w latach 1484 - 1636 zwłoki św Kazimierza, patrona Litwy.
Budują zamek© Kajman
Obecnie zamek jest odbudowywany. Majster nie chciał nas wpuścić do środka, więc zdjęcie trzeba było robić z bramy wjazdowej.
Tu mozna się zatrzymać© Kajman
W Miednikach jest też drewniany kościół. Zatrzymujemy się żeby go zwiedzić. Niestety też jest zamknięty, ale widać na nim polskie akcenty.
Kościół Trójcy Świętej w Miednikach© Kajman
Dzwonnica© Kajman
Polski akcent© Kajman
Koło kościoła pytam gościa jadącego furmanką, gdzie jest ten słynny najwyższy punkt Litwy? Facet mówi "panie, tam nic nie ma, tylko jeden kamień". Może i tak, ale chcemy ten kamień zobaczyć. Zgodnie ze wskazówkami, trafiamy na miejsce.
Najwyższe miejsce na Litwie© Kajman
Miejsce nazywa się Góra Józefowa. Nie ma tam żadnych oficjalnych oznaczeń dojazdu. Na szczęście jakaś troskliwa osoba ustawiła drogowskazy, jeden wypisany na desce inny na metalowej tablicy.
Góra Józefowa jest chyba miejscem pikników, leżała nawet puszka po Tyskim© Kajman
Teraz przed nami jest droga przez prawdziwą Wileńszczyznę, jedziemy do Szumska. Zaczyna się szuter i krajobrazy jak z "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej. Miejscowości wyglądają tak, jakby czas się tam zatrzymał dawno, dawno temu.
Zaczyna się szuter© Kajman
Prawdziwa Wileńszcyzna© Kajman
Na rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał© Kajman
Opuszczony dom© Kajman
Widoczek© Kajman
W drodze do Szumska zjeżdżamy na granicę białoruską. Chciałem zobaczyć jak wygląda prawdziwa granica z celnikami, otwieraniem bagażników i odprawą graniczną.
Granica Litwy z Białorusią© Kajman
W końcu docieramy do Szumska. Miejscowość wzięła nazwę od niejakiego Szumskiego, który wybudował tam swój dworek. Ufundował też bardzo ciekawy kościół.
Kościół w Szumsku© Kajman
Tu udało nam się wejść, chyba ze wzglęgu na prace remontowe© Kajman
Wnętrze© Kajman
Na placu kościelnym jest kilka polskich akcentów. Jest też kaplica i kilka grobów z polskimi napisami.
Kapliczka© Kajman
Napis na kapliczce© Kajman
Kościół znaleźć jest łatwo bo jest duży. Gorzej z dworkiem. Pytam jakąś kobietę jak dojechać. Jest całkowicie pijana, zatacza się na kierownicę mojego roweru. Mówi "a to tam gdzie żeńszcziny mieszkaly, priamo" No tak dwa kilometry szutrem.
Znaleźliśmy dworek© Kajman
Widzę pierwsze zabudowania dworu. Idzie następna kobita, tym razem trzeźwa. Zostaje naszą przewodniczką po majątku Szumskich. Kiedyś pracowała w kołchozie, którego dyrekcja była w dworku. Wtedy wszystko było piękne. Ludzie mieli pracę, trawa była wykoszona a majątek ładnie utrzymany. Dzisiaj nie ma pracy, ludzie dostają 370 litów (400 zł) zasiłku i to nie wszyscy a majątek wygląda tak.
Zrujnowany dwór© Kajman
Był kiedyś taki film z Kondratem, nie pamiętam tytułu. Założyli fabrykę wina. Tu wygląda tak samo. Ludzie żyją ze zbierania jagód i grzybów.
Na przystanku autobusowym widziałem parę, która obalała z gwinta 0,7 gorzały. Ci ludzie są całkowicie zagubieni.
A kiedyś było pięknie© Kajman
Dzisiaj Szumsk wygląda tak. Główna ulica© Kajman
Wiem, że wpis wyjdzie nieco przydługi, ale nie mogę się oprzeć aby nie dodać kilku zdjęć i przemyśleń z dnia wczorajszego.
Wczoraj pojechaliśmy najpierw na cmentarz na Rossie. Podczas ostatniej wizyty w Wilnie nie zdążyliśmy go zwiedzić.
Tu leży serce Piłsudskiego© Kajman
Cmentarz na Rossie zrobił na mnie duże wrażenie. Jeszcze większe wrażenie wywarło jego otoczenia. Pomijam pseudo przewodników, którzy za parę złotych chcą oprowadzać wycieczki po cmentarzu. My chcieliśmy w skupieniu zobaczyć go sami.
Cmentarz na Rossie© Kajman
Pierwszym szokiem była tablica przy wejściu na cmentarz. Pisze na niej po Litewsku i Angielsku, że jest to cmentarz Litewski na którym leży kilku znanych Polaków. Szok!!!
Cmentarz na Rossie© Kajman
Na zdjęciu powyżej jest grób Lelewela. Bardzo ciekawe są napisy na nagrobkach. Prawie wszystkie po polsku. Można się wiele dowiedzieć o ludziach, ich wartościach i sposobie patrzenia na świat.
Grób ojca Juliusza Słowackiego© Kajman
Uważam, że cmentarz jest na tyle ciekawy, że trzeba poświęcić mu sporo czasu, bez żadnych przewodników, którzy pokazują najciekawsze miejsca pomijając perełki, które można odnaleźć samemu.
Cmentarz na Rossie© Kajman
Przed wejściem na cmentarz, kupiłem gazetę o nazwie Kurier Wileński. Gazeta wydawana przez Polaków mieszkających na Litwie. Był tam artykuł o bitwie pod Grunwaldem. Dowiedziałem się z niego, że bitwę wygrali Litwini, Jagiełło cały czas się modlił a Polskie wojsko stało w krzakach. W końcowej fazie bitwy królewski hufiec trochę pomógł Litwinom.
Cmentarz na Rossie© Kajman
Artykuł jest oparty o źródło z jakiegoś kronikarza. Podejrzewam, że był to jeden z tych, którzy uciekając z pod Grunwaldu, o zwycięstwie dowiedzieli się pod Wilnem. Nie przeszkadza to autorowi być dumnym ze swoich przodków.
Cmentarz na Rossie© Kajman
Z gazety dowiedziałem się też, że premier Litwy wraz z niektórymi członkami rządu, jedzie na wyprawę rowerową po Litwie i Białorusi. Zapraszał do wzięcia udziału w wyprawie Putina i Łukaszenkę, ale go olali:(
Cmentarz na Rossie© Kajman
Dawne więzienie, również przy ulicy Rossa© Kajman
Z Wilna pojechaliśmy do Kiejdan. Tam Wołodyjowski spotkał Kmicica. Po pałacu Janusza Radziwiłła nie ma dzisiaj śladu. Na jego miejscu powstał pałac Czapskich, ale i on nie dotrwał do naszych czasów.Jest za to pomnik Janusza na rynku w Kiejdanach:)
Pomnik Janusza Radziwiłła na rynku w Kiejdanach© Kajman
Pomnik od strony zadu© Kajman
I z jeszcze jednej strony© Kajman
Po Radziwiłłach w Kiejdanach pozostał zbór kalwiński i piękna ulica na którą wszyscy przyjeżdżający mieli przynieść jeden kamień, żeby jaśnie pan sobie butków nie upaprał:)
Domy Szkotów o których pisał Sienkiewicz© Kajman
Główna ulica w Kiejdanach© Kajman
Zbór kalwiński załorzony przez Janusza Radziwiłła© Kajman
Przed zborem© Kajman
W Kiejdanach jest też kościół drewniany. Tu poinformuję szanownych czytelników, że kto doczytał do tego miejsca ma u mnie piwo przy najbliższym spotkaniu, oczywiście za cierpliwość i wyrozumiałość:)
Drewniany kościół w Kiejdanach© Kajman
Z Kiejdan pojechaliśmy do Czerwonego Dworu. Miasteczko znajduje się nieopodal Kowna. Jest tam zamek, który podarował Zygmunt August Barbarze Radziwiłłównie. Później zamek był r różnych rękach, aż trafił we władanie Tyszkiewiczów.
Zamek w Czerwonym Dworze© Kajman
W zamku urodził się jakiś Litewski kompozytor. Piszę jakiś, bo nie ma go w internecie więc nie istnieje. Tablica przed zamkiem informuje o jego radosnych narodzinach a nie ma ani słowa o Zygmuncie Auguście, Barbarze Radziwiłłównie, Radziwiłłach którzy zarządzali zamkiem przez kilkaset lat, nie ma też nic o Tyszkiewiczach:(
Oranżeria© Kajman
Stajnie© Kajman
Kategoria Litwa
- DST 44.54km
- Teren 8.00km
- Czas 02:54
- VAVG 15.36km/h
- VMAX 57.00km/h
- Podjazdy 280m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Uciec przed upałem
Niedziela, 18 lipca 2010 • dodano: 18.07.2010 | Komentarze 13
Upał jest niemiłosierny, trzeba coś z tym zrobić. Wileńskie kościoły mamy zaliczone. Gdzie można znaleźć odrobinę ochłody? Oczywiście nad jeziorem a w zasadzie w jeziorze. Ela proponuje Auksztocki Park Narodowy:)
Auksztocki Park Narodowy© Kajman
Park jest oddalony od campingu o 150 kilometrów. Nie ma sprawy, rowery na bagażnik, klima na ful, i jedziemy do Ignalina. Mapę mamy dosyć ogólną. Wiemy, że w parku są bobry i łosie. Mamy nadzieję, że w Ignalinie w informacji turystycznej dostaniemy dokładniejszą mapę parku.
Auksztocki Park Narodowy© Kajman
Żadnego łosia w parku nie spotkałem. Jedynymi łosiami, jak to Ela powiedziała okazaliśmy się my, uwierzyliśmy, że informacja turystyczna może działać w sobotę:(
Auksztocki Park Narodowy to kraina lasów i jezior, powinno być fajnie:)
Kraina lasów i jezior© Kajman
Zaraz na początku, spotykamy sporą grupę Litwinów na rowerach. Chyba chcą pokonać taką samą trasę jak my. W takich grupach kłopot jest z najsłabszym ogniwem. Część z nich puchnie przed pierwszą górką. My jedziemy dalej.
Tablica© Kajman
Zjeżdżamy w szutrową drogę, która szybko przemienia się w piaszczystą drogę. Moje opony do tego się nie nadają, ale dzielnie walczę. W końcu dojeżdżamy do wioski. Pisze teren prywatny, pytam się gościa, czy możemy się wykąpać?
Przeniosło mnie w czasie o 150 lat© Kajman
Jak to dobrze, że kiedyś miałem bardzo wymagających nauczycieli języka rosyjskiego. Dlaczego ja ich wtedy tak nie lubiłem? Dzisiaj ten język bardzo się przydaje:)
Wioska wygląda tak jakbym się przeniósł 150 lat wstecz. Mili ludzie pozwalają na skorzystać ze swojego dostępu do jeziora. Możemy się wykąpać:)
Skansen czy co?© Kajman
Chwilę rozmawiam z naszymi gospodarzami. Okazuje się, że w zimie w wiosce mieszkają tylko 4 osoby. Pozostałe domy zostały wykupione i służą jako dacze. Wioska na mnie robi niesamowite wrażenie. Nic się tam nie zmieniło. Można kręcić filmy z epoki bez dodatkowej charakteryzacji:)
Obowiązujący strój rowerowy na taką temperaturę© Kajman
Gdy wyjeżdżamy z wioski, spotykamy widzianą wcześniej grupę Litwinów. Pytają co tam jest dalej. Grupa jest już mocno przerzedzona. Wyeliminowali słabe ogniwa. Tym razem przydaje się angielski. Przewodniczka grupy ma mapkę, chyba wydrukowaną z internetu. Mimo mapki się zgubili. Na mapce jest szlak rowerowy, którego szukają. Pytają czy nie wiemy gdzie jest. Szlaki są na mapce, ale w terenie nie. Gadamy chwilę i się rozstajemy. Piaszczyste drogi to nie dla nas.
Jeziorko© Kajman
Wracamy do asfaltu. Przy jeziorkach są tablice z napisami co to jest. Jedziemy przed siebie chcąc zatoczyć kółko. Korzystamy z każdej okazji, żeby się zanurzyć dla ochłody:)
Fajny parking© Kajman
Nawet stojąc w jeziorze, można robić fotki© Kajman
Docieramy do jakiejś karczmy, tam piwo ratuje nam życie, no może lody też. Jadąc po parku cały czas mam wrażenie przesunięcia w czasie. Cały ten region jest jednym wielkim żywym skansenem. To niesamowite, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem!!!
Qń, jest ich wiele a łosi nie ma© Kajman
Ela foci lokalny aquapark© Kajman
Ostatnia chata za wsią© Kajman
Trzeba się znów wykąpać© Kajman
Przydrożna kapliczka© Kajman
Znów jeziorko© Kajman
Plaża© Kajman
Tu nawet Chrystus może być frasobliwy© Kajman
Jedynym problemem są muchy końskie i inne latające stworzenia, które postawiły sobie za cel wypić całą naszą krew. Nie jestem w stanie powiedzieć ile takich stworów zatłukłem, w każdym razie bardzo dużo. Część z nich niestety się pożywiła. Obierały strategię zmasowanego ataku, dziesięć zginęło jeden się nażarł:(
Ten będzie stanowił pożywienie dla rybek© Kajman
W drodze powrotnej natykamy się na drewniany kościół z 1750 roku. Kościół jest pod wezwaniem św Józefa. Niestety jak zwykle jest zamknięty. Na placu kościelnym znajduję polskie akcenty:)
Kościół z 1750 roku© Kajman
Coś pięknego, widok przez bramę kościelną© Kajman
Krzyż na placu kościelnym© Kajman
Polski akcent© Kajman
Dojeżdżamy do auta. Droga powrotna jest też bardzo ciekawa. Coś dla osób lubiących podjazdy. Tak było przez ponad 30 Kilomerrów. Przed Wilnem zatrzymujemy się na chwilę, żeby zobaczyć jak wygląda środek Europy:)
Tu można dostać choroby morskiej© Kajman
W środku Europy leży kamień© Kajman
Środek Europy© Kajman
Tablica© Kajman
Jest też pomnik© Kajman
Kategoria Litwa, Szlak Architektury Drewnianej
- DST 15.93km
- Czas 00:54
- VAVG 17.70km/h
- VMAX 48.00km/h
- Podjazdy 90m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Urodzinowy obiad
Piątek, 16 lipca 2010 • dodano: 17.07.2010 | Komentarze 11
Dzisiaj urodziny Eli. Aby je godnie uczcić jedziemy do karaimskiej restauracji na obiad. Po drodze zatrzymujemy się w Trokach, aby pooglądać zabytkowe samochody, które pięknie prezentują się na tle trockiego zamku na wyspie.
To jest niezłe cacko© Kajman
Te też są fajne© Kajman
Jedno z dań obiadowych. Gołąbki w liściach winogron.© Kajman
Ostatnio na campingu pojawiają się wyprawy rowerowe, głównie Czechów. My przy nich prezentujemy się niepozornie.
Wyprawa Czechów© Kajman
Nas jest jakby mniej© Kajman
Kategoria Litwa