Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



  • DST 16.80km
  • Czas 00:40
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po nowe kółka

Czwartek, 12 sierpnia 2010 • dodano: 12.08.2010 | Komentarze 4


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj po dwóch tygodniach oczekiwania z poznańskiej firmy Cyklotur doszły opony i dętki do nowych kółek budowanych do Accenta. Podczas budowy roweru założyłem, że będzie się on poruszał głównie w terenie leśno-błotnym. Dlatego był wyposażony w opony Continentel Leader. Faktem jest, że jest to świetna opona, ale tylko w teren. Na asfalcie już nie spisuje się tak rewelacyjnie i zauważyłem, że tylna zaczyna się ścierać mimo niewielkiego przebiegu:(

Nowe kółko © Kajman


Trzeba było coś wymyślić. Przed wyjazdem na Litwę zamówiłem koła oparte na obręczach Mavika i piastach Deore. Ponieważ z natury leniwy jestem nie wchodziła w rachubę wymiana opon przed każdym wyjazdem, stąd pomysł na nowe koła. Założenie było takie, że kółka będę używał w zależności od potrzeby. Trzeba było zrobić koła przystosowane do jazdy asfaltem z możliwością pokonania lekkiego terenu.
Z kołami nie było problemu. Gorzej z wyborem opony. Pierwotnie przychylałem się do opon używanych przez Elę, które kupiła do Kellyska z myślą o litewskich szutrach. Schwalbe Marathon Tour sprawdziły się tam wyśmienicie. Niestety okazało się, że w wymiarze 26 cali są tylko z drutem. Accent "przytyłby" o kilogram:(

Schwalbe Marathon Dureme © Kajman


Po długich poszukiwaniach wybór padł na Schwalbe Marathon Dureme. Opona bardzo lekka, antyprzebiciowa nie tylko na bieżniku, ale i po bokach. Do tego dętki Schwalbe ultralight.
Po otrzymaniu paczki wskoczyłem w auto i zawiozłem wszystko do serwisu. Później do domu, na rower i pognałem wymienić kółka. Niestety okazało się, że jedna z dętek jest uszkodzona więc wróciłem tylko z jednym nowym kołem. Nie miałem czasu czekać na wymianę więc jutro skocze po drugie:)

Favorit przed wyprawą © Kajman


Ostatnio Ela pisała na blogu, że nasz syn Marcin pojechał z kolegą rowerem do Hiszpanii. Nieźle chłopakom idzie, w cztery dni dotarli chyba do Słowenii. Wczoraj dostaliśmy smsa, że są na Węgrzech i mają zamiar tam dotrzeć:)
Tak, nie ma zmiłuj, bilet powrotny z Barcelony wykupiony na 7 września.



  • DST 138.88km
  • Teren 12.00km
  • Czas 08:35
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 1077m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo Cieszyńskie pełne atrakcji

Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Po atrakcjach na Litwie trudno było znaleźć cel wycieczki, który byłby satysfakcjonujący. Padały propozycje Tatr, Małej Fatry, Alwerni. Wygrała propozycja Eli, Księstwo Cieszyńskie.
Ponieważ w tej okolicy swoje trasy mają Robd z Iloną, naturalną rzeczą było zaproponowanie im wspólnego kręcenia.

Wróciliśmy po zachodzie słońca © Kajman


Udało się skomunikować wczoraj z Robertem. Jakież było nasze zadowolenie, gdy okazało się, że mają ochotę z nami pojeździć. Kiedyś widzieliśmy się na rynku w Strumieniu, ale wtedy nawet nie rozmawialiśmy. Dzisiaj mamy okazję się poznać:)
Umawiamy się w Skoczowie. Na miejsce spotkania docieramy można powiedzieć jednocześnie.

Spotkaliśmy się w Skoczowie © Kajman


Ela planując trasę wycieczki starała się ująć maksymalną ilość atrakcji. Robert do tego dorzucił swoje wspaniałe trzy grosze:)
Z tego powodu dzisiejszy wpis muszę zrobić tematycznie a nie chronologicznie, w przeciwnym wypadku relacja byłaby mocno zagmatwana.

Gdzieś na trasie © Kajman


Zwiedzaliśmy miasta, zamki, pałace, szlak architektury drewnianej i zrujnowanej też. Były strusie, których nie było, były szlaki i ścieżki rowerowe, jednym słowem wszystko to co najbardziej lubię:)
Ela z Robertem natychmiast znalazła wspólne tematy. Oboje mają takie samo hobby, zdjęcia i rower:)

Ela z Robertem focą, my z Iloną plotkujemy © Kajman


Księstwo Cieszyńskie do najłatwiejszych nie należy pod względem jazdy rowerem. Teren jest bardzo pofałdowany o czym świadczy ilość podjazdów. Trudy jazdy wynagradzają piękne widoki i mnóstwo atrakcji. Co chwilę była sesja zdjęciowa:)

I znów fotki a my czekamy:) © Kajman


Zaplanowana i wprowadzona do GPSa przez Elę trasa w trakcie wycieczki zastała trochę poszerzona pod wpływem sugestii Roberta. Okazała się, że I Ela i Robert odrobili lekcje i dobrze się przygotowali, prócz GPSa były też w użyciu mapy papierowe.

Ustalanie dalszej trasy © Kajman


Strudzeni ilością atrakcji na obiad zawitaliśmy do Kończyc Małych. Tam był czas by przy dobrym jedzeniu i kufelku piwa trochę poplotkować:)
Wspaniała wycieczka, wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą częściej:)

Nasze rumali odpoczywają, a my na piwko © Kajman


Teraz trzeba by opowiedzieć co udało nam się zobaczyć. Zwiedzanie zaczęliśmy od rynku w Skoczowie. Rynek jest uroczy, bardzo przypomina mi rynki w czeskich miasteczkach. Pewnie dlatego, że jest fontanna, gołębie i piękne kamieniczki. Na rynku wypiliśmy kawę i były świetne lody:)

Fontanna i ratusz na rynku w Skoczowie © Kajman


Kamieniczki na skoczowskim rynku © Kajman


Jeżeli ma być wycieczka w pełni udana, powinno się znaleźć coś ze szlaku architektury drewnianej. Dzisiaj były aż trzy obiekty. Kościoły w Bielowicku, Zamarskach i Kończycach Wielkich:)

Tablica © Kajman


Kościół w Bielowicku od frontu © Kajman


Kościół w Bielowickuod strony zadu © Kajman


Kościół w Bielowicku, wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Zamarskach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich w pełnej krasie © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich z innej strony © Kajman


Po drodze natknęliśmy się na obiekt o wdzięcznej nazwie "Stusiolandia". Zaintrygowany wszedłem do środka. Wewnątrz był spory staw i szynk z piwem. Pytam barmana gdzie strusie? Odpowiedział mi, że jeden się gdzieś szwenda. Ja widziałem tylko kilka kur, indyków i perliczek w klatkach. Był za to wypchany kogut pod strzechą szynku.

Strusiolandia © Kajman


I co on zawinił, że go tak potraktowano © Kajman


Ela zaplanowała zobaczenie pałacu w Kończycach Wielkich. Bardzo ciekawy obiekt, nawet nieźle utrzymany. Robert dorzucił Zamek w Kończycach Małych. Zamek obecnie służy jako restauracja, jest też tam izba regionalna.Opis historii zamku można znaleźć po polsku i po angielsku:)

Tablica © Kajman


Pałac od frontu, niestety jest duży i cały nie zmieścił się w kadrze © Kajman


Pałac od tyłu © Kajman


Tablica © Kajman


Całkiem jak w Trokach, do zamku w Kończycach Małych też wchodzi się po moście © Kajman


W zamkowej restauracji można całkiem dobrze zjeść © Kajman


Dzisiejsza wycieczka to pełnia szczęścia. Znalazły się ciekawe ule, ale był też obiekt na szlaku architektury zrujnowanej. Ciekawe czy ktoś potrafi wyjaśnić do czego ten budynek służył?

Ule © Kajman


Co to jest? © Kajman


Ostatnio w Polsce tematem numer jeden znów stał się krzyż. Faktem jest, że z napisów na krzyżach można się wiele dowiedzieć. Dzisiaj np dowiedziałem się, że to Czechy napadły na Polskę w 1919 roku a nie jak to mi się wydawało my na nich. Dowiedziałem się też ilu ludzi z Kończyc Wielkich zginęło na frontach I wojny światowej.

Ciekawe © Kajman


Polegli © Kajman


Powstała ostatnio moda na stawianie krzyży katyńskich. To akurat źle mi się kojarzy pewnie ze względu na rondo katyńskie w Krakowie, na którym spędzam kilka godzin tygodniowo stojąc w korkach:(

Krzyż Katyński © Kajman


Dzisiaj ku mojej wielkiej radości odkryłem w okolicach Pisarzowic kolejny krzyż z czaszką. Już myślałem, że odnalazłem wszystkie a tu proszę, jest, i to jaki!!! Chyba najbogatsza symbolika, czaszka, aniołek i facet z siedmioma mieczami wbitymi w serce!!!

Kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Co znaczą te symbole? © Kajman


Na koniec tego przydługiego wpisu parę słów o ścieżkach rowerowych w Księstwie Cieszyńskim.
Są świetnie oznaczone i jest ich dużo. Trasy świetne, mały ruch samochodowy a drogi całkiem fajne. Na terenach przygranicznych (w Kończycach Małych) Znalazłem tablicę również po czesku:)
Najbardziej podobały mi się oznaczenia punktów odpoczynku, zawsze prowadziły do baru z piwem:)

Cyklotrasy © Kajman


Pierwszy odcinek trasy Wisła Gdańsk © Kajman


Lubię takie punkty odpoczynku:) © Kajman


Take widoki czasem nam towarzyszyły. Całkiem jak na Mazurach a to przecież góry:) © Kajman


Dzięki Ilonko, dzięki Robert za wspaniały dzień i do następnego:)



  • DST 23.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 17.25km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 362m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szwendanie po błocie

Czwartek, 5 sierpnia 2010 • dodano: 05.08.2010 | Komentarze 8


magneticlife.eu because life is magnetic

Niby dzień jest długi, ale czasu stale brakuje. Jakoś tak bez przekonania wybraliśmy się z Elą na małą przejażdżkę. Wycieczka lekko spontaniczna więc jako cel wybraliśmy Wielką Puszczę.

Fajny zjazd © Kajman


Wszelkie możliwe powodzie notorycznie niszczą drogę do Wielkiej Puszczy. Notorycznie też jest naprawiana. Tym razem remont, a w zasadzie budowa drogi od podstaw dobiega końca. W górnym odcinku jest świetna:)
Po dojechaniu do końca asfaltu, moja pani zaskakuje mnie całkowicie ponieważ chce jechać dalej.

Ela dzielnie walczy z błotem © Kajman


Wszyscy zaglądający na nasze blogi doskonale wiedzą, że dla Eli zjechanie z asfaltu jest wielkim poświęceniem a tu taka niespodzianka, sama chce utaplać się w błocie.
Podejrzewam,że to chęć zrobienia jakiejś fajnej fotki pchnęła ją do tak desperackiego kroku:)

Ela w swoim żywiole © Kajman


Faktem jest, że dolina Wielkiej Puszczy jest bardzo fotogeniczna. Niestety pogoda dzisiaj nie jest najlepsza do robienia zdjęć. Oczywiście w tym względzie Eli nic nie zniechęci. Nie dość, że utaplała rower to jeszcze siebie podczas wspinaczek po skarpach by złapać ciekawy motyw:)
Myślę, że jej się udało co można zobaczyć w jej wpisie:)

Potoczek © Kajman


Po dotarciu na wysokość 570 m. n.p.m. zawracamy. Dzisiaj nie zdobędziemy Kocierzy terenowo. Przecież w Porąbce są świetne lody, które na nas czekają. Czeka też trawsko, które trzeba wykosić no i taka przyziemna sprawa jak to, że trzeba iść do pracy.

Tu zawracamy © Kajman


Accent w swoim żywiole © Kajman


teraz trzeba będzie mnie wymyć © Kajman




  • DST 43.53km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 18.79km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na stawiki

Wtorek, 3 sierpnia 2010 • dodano: 04.08.2010 | Komentarze 9


magneticlife.eu because life is magnetic

Powrót z wakacji powoduje zawsze dziwny stan umysłu. Trzeba wrócić do obowiązków, ale również wykonać czynności, które zostały w czasie wyjazdu zaniedbane. Taką czynnością jest np. koszenie trawy:(
Ciężko się przestawić i wskoczyć na rower. Dzisiaj pomyślałem dość, trzeba się ruszyć.

Prawie Mazury © Kajman


Udało mi się nawet wyciągnąć Elę na wspólne pedałowanie. Pojechaliśmy najpierw do rowerowego, zobaczyć jaki jest postęp w budowie nowych kół do Accenta. Jest dobrze, teraz tylko czekam na dostawę opon.
Dalej pojechaliśmy na stawy w Osieku i Malcu. Cóż, to taka marna namiastka litewskich jezior.
W tytule dzisiejszej wycieczki popełniłem plagiat, ale się przyznaję. Dałem ulubiony tytuł wpisów Rafaella, mam nadzieję, że mi wybaczy:)

Szkoda, że nie można się kąpać © Kajman




  • DST 15.30km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:56
  • VAVG 16.39km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 76m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatni zajazd na Litwie i reminiscencje morskie

Niedziela, 25 lipca 2010 • dodano: 25.07.2010 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

No może nie zajazd, ale wyjazd. Dzisiaj ostatni objazd Trok i trochę wspomnień z przed dwóch dni czyli wyjazdu nad morze.

To się nazywa wyskok © Kajman


Dzisiaj ostatni dzień na Litwie, jutro wracamy i trzeba będzie się pakować. Postanowiliśmy z Elą pojechać do Trok na zakupy i po raz ostatni wpaść do karaimskiej restauracji na chłodnik z ogórkami.

Odkryliśmy ścieżkę rowerową wzdłuż jeziora © Kajman


W Trokach, na targu koło zamku można kupić piękne rzeczy z bursztynu. Ela już w pierwszym dniu kupiła sobie zestawik. Trzeba dzisiaj kupić coś dla córki i jakąś koszulkę dla syna:)

Scieżka jst fajna i długa © Kajman


Wpadamy jeszcze do sklepu po zakupy spożywcze, a następnie jedziemy do naszej ulubionej karaimskiej restauracji na chłodnik z zielonymi ogórkami. Danie pozostanie nam na długo w pamięci. Można je dostać tylko w tej jednej jedynej restauracji:)

W knajpie tłok, holenderscy rowerzyści tez docenili jej walory:) © Kajman


Obładowani zakupami zatrzymujemy się jeszcze na lody w kawiarni pod zamkiem. Siedzi obok nas trzech ruskich i wali gorzałę na stakany. Na ten widok robi mi się trochę słabo, ale za młodych lat w Rosji też tak człowiek poradził, no może nie o 10 rano:(
Na szczęście lody skupiają moją uwagę:)

Do sakw spakowaliśmy pełen kosz zakupów, traeba przyznać, że są świetne:) © Kajman


Aby obraz Litwy był w miarę pełny, należy coś opowiedzieć o części nadmorskiej tego kraju. Przedwczoraj zapowiedziano temperaturę w Trokach na około 36 stopni. Rano wsiedliśmy do auta klima na ful i hajda nad morze. Raptem 320 kilometrów w jedną stronę, ale jest autostrada więc niecałe 3 godziny jazdy:)

Molo w Pałądze wybudowane przez Tyszkiewiczów a wyremontowane ostatnio:) © Kajman


Pierwszym celem jest Pałąga. Kurort na wybrzeżu litewskim. Służy niezaspokojonym Włochom (sporo panienek) i nowym ruskim, których samoloty lądują na pobliskim lotnisku co chwilę.
Pałąga jest tłocznym miasteczkiem, które może się spodobać tylko tym, którzy zabawę przedkładają ponad wszystko. Nas bardzo szybko zaczyna nużyć i męczyć. Kible "na Małysza" przy plaży zwalają nas z nóg:(

Plaża w Pałądze © Kajman


W Pałądze jest Pałac Tyszkiewiczów, w którym obecnie mieści się muzeum bursztynów. Pytam parę osób gdzie to jest. Nikt nic nie wie, zaczynam się głupio czuć zadając przechodniom to pytanie, patrzą na mnie jak na idiotę, facet jest nad morzem a pyta o muzeum.
Informacji turystycznej też nie mogliśmy znaleźć:(

Tam się liczy tylko plaża i zabawa © Kajman


To, że ludzie, nawet miejscowi nic o Tyszkiewiczach nie słyszeli specjalnie mnie nie dziwi, ale o muzeum bursztynu powinni coś wiedzieć.
Jadąc nad morze przejechaliśmy dwie potężne burze, teraz zbiera się na trzecią. W końcu znajdujemy pałac, ale jest już późno. Postanawiamy sobie go odpuścić:(

Fontanna w Pałądze © Kajman


Pałac znajduje się w potężnym parku. Zwiedzenie go zajęłoby zbyt wiele czasu. Przed nami jeszcze inne atrakcje. Jedziemy do Kłajpedy.

Hotelik w Pałądze © Kajman


Kłajpeda jest trzecim co do wielkości miastem litewskim. Założyli ją Krzyżacy inflanccy w 1252 roku. Wtedy też powstał zamek. Wówczas miasto nazywało się Memel. Miasto przechodziło z rąk do rąk, było krzyżackie, pruskie, szwedzkie, litewskie, rosyjskie i znów pruskie. Trzy lata w okresie międzywojennym zawiadowała nim Liga Narodów.
Wpływy niemieckie są bardzo widoczne do dziś.

Port w Kłajpedzie © Kajman


Na mnie Kłajpeda zrobiła wrażenie najbardziej nowoczesnego miasta Litwy. Co port, to port. Ciekawa jest też starówka. Przypomina zabudową nadmorskie miasta niemieckie.

Rynek w Kłajpedzie © Kajman


Dla tych, których kusi odwiedzenie wybrzeża litewskiego, może przydać się jedna praktyczna informacja. Jeżeli znacie ceny litewskie, to nad morzem pomnóżcie je razy trzy.
Na obiad zamówiliśmy sobie dla mnie gulasz a dla Eli cukinia z grzybami na patyku a'la szaszłyk, do tego po piwku i rachunek 80 złotych:(

W knajpie jest drogo, ale ładnie © Kajman


Pozostałe ceny też są w podobnej proporcji. Gofr wielkości 1/3 naszego kosztuje 6 złotych, a koszulka, którą kupiłem w Trokach za 30 litów, tam kosztuje 70!!!
To jest rozbój w biały dzień:(

Kłajpeda © Kajman


Szwendamy się troszkę po ulicach starego miasta. Przypominają do złudzenia Kilonię czy Stralsund. Często słychać na ulicy język niemiecki.
Postanowiliśmy znaleźć kominiarza co przynosi szczęście:)

Jest kominiarz na dachu domu © Kajman


Trzeba dotknąć guzika wmurowanego w ścianę domu. Ciekawe o co Ela prosi? © Kajman


Szwendamy się po uliczkach starej Kłajpedy © Kajman


Najstarszy szynk w Kłajpedzie © Kajman


Anusia z Tharau. Niemcy o niej śpiewają piosenki do dziś. © Kajman


Czas wybrać się na Mierzeję Kurońską. To taki ichni półwysep helski, tylko dużo, dużo większy. Żeby tam się dostać, trzeba przepłynąć promem. Długo szukamy wjazdu na prom, oznaczenie jest bardzo kiepskie. W końcu docieramy. Za przeprawę promową zdzierają z nas jakieś spore pieniądze, ale trzeba tam być.

Mewy na tle tęczy © Kajman


Znów zbiera się na burzę. Jedziemy zwiedzić delfinarium i muzeum morskie. Muzeum i delfinarium znajdują się na końcu mierzei. Muzeum mieści się w starym forcie chroniącym wejścia do portu. Tym razem jesteśmy zachwyceni. Muzeum jest piękne, delfinarium też. Oglądając delfiny przeczekujemy burzę. Jest co oglądać, zobaczcie sami:)

Stary fort, w którym jest muzeum morskie © Kajman


Muzeum jest bardzo duże i wszystko przyciąga uwagę © Kajman


Są żywe koralowce © Kajman


Są żółwie mórz południowych, są też ryby bałtyku i zatoki kurońskiej © Kajman


Są gabloty z muszlami, są stare kotwice i różne statki. Jest co oglądać. © Kajman


W delfinarium jest fantastycznie, delfiny w ilości 7 sztuk robią różne sztuczki:) © Kajman


Delfiny skaczą, aportują, malują obrazki farbkami © Kajman


Tańczą też z dziewczynami a później jak to po dyskotece bywa, robią różne bezeceństwa:) © Kajman


Potrafią też świetnie grać w kosza © Kajman


I zawsze trafiają © Kajman


Po występach delfinów prezentują się foki © Kajman


One też potrafią grać w kosza © Kajman


Pierwotnie mieliśmy w planie spędzić tydzień na Mierzei Kurońskiej. Dobrze, że zostaliśmy w Trokach a mierzeję tylko odwiedziliśmy. Jednorazowy wjazd na Mierzeję Kurońską kosztuje 25 zł. Wymyślili sobie, że jest to park narodowy i kasują. Są bramki jak na autostradzie.

Lodzik z widokiem na Zatokę Kurońską © Kajman


Jedziemy do najbliższej miejscowości, czyli Juodkrante. Przed wjazdem do miasteczka na drogę wchodzi olbrzymi łoś. W końcu na Litwie udaje nam się go zobaczyć. Niestety nie ma fotki, bo zanim wyjęliśmy aparat, dostojnie poczłapał do lasu:(

Idę do Finlandii © Kajman


W Joudkrante mierzeja ma raptem dwa kilometry szerokości. Pokonujemy dystans od zatoki do morza pieszo. Jest pięknie.
Na mierzei jest sporo ścieżek rowerowych. Chyba w ogóle lepiej poruszać się tam rowerem niż autem. Jest to wymarzone miejsce do spędzenia wakacji dla kogoś, kto lubi ciszę i spokój.

Wracam z Finlandii © Kajman


Tam można odpocząć, ale raczej o zwiedzaniu nie ma mowy. Każdorazowy wjazd na mierzeję 25 zł, przeprawa promem pięć dych!!!
Tam trzeba siedzieć i napawać się widokami. Fajne, ale nie dla nas.

W drodze na plażę spotkałem kajmana:) © Kajman


Kategoria Litwa


  • DST 2.32km
  • Czas 00:08
  • VAVG 17.40km/h
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Luzik

Sobota, 24 lipca 2010 • dodano: 24.07.2010 | Komentarze 8


magneticlife.eu because life is magnetic

Litewskie wakacje dobiegają końca, w poniedziałek wracamy do domu. Ze względu na temperaturę sięgającą 36 stopni w cieniu, postanowiliśmy odpuścić sobie ostatnią dłuższą planowaną wycieczkę. Przejechanie 130 kilometrów w tej temperaturze nie byłoby przyjemnością. Ela zarządziła luzik.

Ciekawe co też dzieje się na BS © Kajman


Wczoraj przed upałem uciekliśmy nad morze. Coś o tym napiszę jutro. Dzisiaj też postanowiliśmy zająć się głównie mokrym, czyli pływaniem i piciem zimnego piwa.

Więcej dzisiaj przepłynąłem niż przejechałem na rowerze © Kajman


Litewskie jeziora są piękne i takie puste © Kajman


Patrząc na to co dzieje się na campingu, nasz pobyt w tym miejscu trwa niewątpliwie najdłużej. Ludzie wpadają, są jeden, dwa dni i jadą dalej. Nam się to miejsce bardzo spodobało:)

Najlepsze miejsce na campingu © Kajman


Na campingu robi się tłok © Kajman


Coś nam lata nad głową © Kajman


Pomost na campingu © Kajman


Tu można dobrze zjeść © Kajman


A to campingowa plaża poniżej restauracji © Kajman


Na rower wskoczyłem tylko po to by pokazać jak przeciętny Litwin spędza czas nad wodą.

Każde miejsce gdzie nie ma trzcin jest okupowane do granic możliwości © Kajman


Samochody w takich miejscach parkują na poboczach, niejednokrotnie na długości kilometra © Kajman


Dobrze też mieć kumpla, który ma dostęp do jeziora © Kajman


Na campingową plażę też można się dostać nie będąc mieszkańcem campingu, ale trzeba za to zapłacić. W sobotę i niedzielę korzysta z tej możliwości wielu zamożniejszych Litwinów. Reszta szuka darmowego dostępu do wody.

Poniżej mapka tym razem z pływania.

Kategoria Litwa


  • DST 109.78km
  • Czas 06:33
  • VAVG 16.76km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyciągnąć Meaka z lasu

Środa, 21 lipca 2010 • dodano: 22.07.2010 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Dawno już wiedzieliśmy, że Meak wybiera się na wyprawę po Litwie. Ponieważ Marek jest ze Szczecina a my górale niskopienni mamy tam kawałek, stwierdziliśmy z Elą, że jest to duża szansa poznania przemiłego bikestatowicza. Postanowiliśmy zrobić ustawkę:)

Wyciągneliśmy Meaka z lasu © Kajman


Wiedzieliśmy, że Marek będzie się poruszał szutrami i lasami w okolicach Druskiennik, dlatego wyjazd w te rejony pozostawiliśmy do czasu kiedy tam dotrze. Siedząc w Kiejdanach i pijąc piwo, dostaję smsa, Marek dociera na Litwę. Umawiamy się za dwa dni na wspólną jazdę.

Szukam Marka w lesie © Kajman


Gdy wczoraj zdobywaliśmy najwyższy szczyt na Litwie, dostaję kolejnego smsa od Marka. Okazuje się, że jest szybszy od błyskawicy i już dojechał do Druskiennik. Podaje nam pozycję gdzie nocuje, ale umawiamy się pod kościołem w Kabeliai o 9. Dziura jest mała, jeden kościół, więc trudno będzie się nie znaleźć:)

Spotkaliśmy się z Maekiem © Kajman


Na Litwie czas jest przestawiony o godzinę do przodu. Wskazanie gpsa jest takie, że mamy 3 godziny do celu. Hołowczyc myślał, że pojedziemy szutrem a było asfaltem. Efekt jest taki, że przyjeżdżamy na miejsce godzinę przed czasem. Fakt, że mamy z campingu 150 kilometrów, ale autem po pustych litewskich drogach jedzie się szybko. Cóż, może znajdziemy Marka w lesie. Docieramy na podaną pozycje, ale go tam nie ma.

Jedziemy po Dziukijskim Parku Narodowym © Kajman


Jedziemy więc pod kościół w Kabeliai. Widzimy Marka jak czeka na nas przy okolicznym jeziorku. Też nie mógł spać i wyjechał wcześniej. Pod kościołem zostawiamy auto i wspólnie ruszamy zwiedzać Dziukijski Park Narodowy. Focimy kościół bo jest drewniany a jak czytelnicy wiedzą, drewniane kościoły bardzo lubię. Niestety ten też jest zamknięty:(

W parku jest wszystko, łosie też © Kajman


Marek jest obładowany sakwami, rower pewnie waży z pół tony, my na luziku z torebką na bagażniku. Musimy dla kogoś postronnego wyglądać tak, jak byśmy Marka wykorzystywali.
Ela zdecydowanie preferuje asfalt i tak też dobrała trasę wycieczki. Marek na szczęście decyduje się porzucić chwilowo szutry i leśne dukty. Przed nami piękna wycieczka. Jedziemy do Marcinkowa. Tam też jest drewniany kościół:)

Marek pod bramą kościelną © Kajman


Kościół w Marcinkowicach © Kajman


Sesja zdjęciowa © Kajman


Ela i Marek lubią papierzaste mapy, często sprawdzają gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej. Pod tym względem dobrali się jak w korcu maku:)

Sprawdzają mapy © Kajman


Marek postanawia zmienić swoje plany i jedziemy wspólnie dalej. Celem jest Merecz.
Miasteczko było od XI wieku siedzibą myśliwskiej rezydencji książąt litewskich. Było też ulubionym miejscem polowań królów polskich. Tam właśnie Władysław IV w 1648 roku wykitował podczas polowania.

Cerkiew na rynku w Mereczu © Kajman


Cały zespół staromiejski został uznany za zabytek architektury. W Mereczu najcenniejszym zabytkiem jest kościół Wniebowzięcia NMP ufundowany przez Jagiełłę w pierwszej połowie XV wieku. W kościele są aż trzy otoczone kultem obrazy między innymi XVI wieczna Madonna z Merecza.

Kościół ufundowany przez Jagiełłę. © Kajman


Przed kościołem o fundatorach oczywiście nie ma ani słowa. Jest też jak wszystkie inne zamknięty na głucho. Na drzwiach kościoła jednakże jest kartka, że wystarczy wykonać telefon i pojawi się przyjazny duszek by otworzyć podwoje. Mam szczerą ochotę wykonać ten telefon by wejść do środka.

Kościół z innej strony © Kajman


Ela stwierdza, że zwiedzania kościołów ma powyżej dziurek u nosa. Takie diktum zwala mnie z roweru i to dosłownie. Krew zostaje na bruku Mereczkim!!! Teraz Ela twierdzi, że była to typowa SPDowska gleba, ale to brak zainteresowania z jej strony zwalił mnie z nóg!!!

Widok na Niemen w Mereczu © Kajman


W Mereczu jemy obiad. Panienka w knajpie uporczywie usiłuje wmusić w nas kurczaka, ale my mamy ochotę na pierogi. Po krótkich pertraktacjach panienka decyduje się na przyjęcie zamówienia. Podejrzewam, że pierogów nie mieli, ale skoczyli do pobliskiego sklepu i kupili mrożone. Była nas trójka i dostaliśmy wymieszane gatunkowo pierogi. Pewnie w sklepie brakło jednego gatunku.Posileni głównie piwkiem jedziemy dalej.

Kościół w Liszkowie © Kajman


Kolejnym celem jest Liszków. Miasteczko często eksponowane w Litewskich folderach reklamowych. Już w II wieku w Liszkowie istniało grodzisko. Później zaczęto budować zamek. Po wiktorii grunwaldzkiej budowę porzucono. Kurcze ile Litwini zaoszczędzili po Grunwaldzie. Nie musieli kończyć budowy zamku a teraz nie muszą go odbudowywać:)

Tam miał być zamek a zostało wzgórze © Kajman


Bardzo ciekawym obiektem w Liszkowie jest kościół Trójcy Świętej wybudowany w latach 1704-1720. Kościół powstał nieopodal klasztoru Dominikanów. Fundacji klasztoru dokonał w 1694 roku Jerzy Kosiłło a Dominikanów sprowadził z Sejn.

Kościół zerżnięty z warszawskiego kościoła Sakramentek na Rynku Nowego Miasta © Kajman


Mnie najbardziej zaciekawiło to, że po kasacie zakonu, klasztor pełnił funkcję domu demekrytów dla całego Królestwa Polskiego. Demekryci, to tacy księża i zakonnicy, którzy zostali skazani przez sądy kanoniczne na pokutę w odosobnieniu za wykroczenia przeciwko powołaniu kapłańskiemu. Jednym słowem trzymali tam lubieżników i pedofili.

Znów Niemen © Kajman


Po zwiedzeniu Liszkowa jedziemy do Druskiennik. Na granicy miasta rozstajemy się z Meakiem. Przejechaliśmy razem 76 fantastycznych kilometrów. Dzięki Marku za wspaniałą wycieczkę:)

Tablica © Kajman


Druskienniki są najbardziej znanym litewskim kurortasem. Słyną z wód solankowych. Na mnie nie zrobiły żadnego wrażenia. Jest to spore miasteczko, ale nie czuć w nim tego specyficznego klimatu kurortu.

Pensjonat w Druskiennikach © Kajman


W porównaniu z Birsztanami wypadają słabo, ścieżki nad Niemnem są rozkopane, park taki sobie a całość sprawia wrażenie chaosu. Podziwiam ludzi, którzy decydują się spędzić tam urlop.

Widok na Niemen w Druskiewnikach © Kajman


Fontanna na jeziorze w Druskiennikach © Kajman


Ogólnie wycieczka po Dziukijskim Parku Narodowym była bardzo ciekawa. Znów przenieśliśmy się w czasie. Tak jak i inne miejsca na Litwie Park przypomina jeden wielki skansen. Takich miejsc w Europie jest już chyba niewiele. Trzeba się śpieszyć by je zobaczyć.

Przeniesieni w czasie © Kajman


Coś się wali © Kajman


To jest wielki dom, inne są mniejsze, ale w tym samym stylu © Kajman


Jeżdżąc po Dziukijskim Parku Narodowym tak jak i w innych miejscach na Litwie, można się natknąć na wiele ciekawych rzeźb wykonanych głównie z drewna. Oto kilka z wielu z nich.

Kapliczka © Kajman


Rower © Kajman


Gnębienie chłopstwa przez panów i zwierzyny przez chłopstwo © Kajman


Dzięki Marku z cudowną wycieczkę i do zobaczenia w górach:)

Na marginesie zauważę, że właśnie przekroczyłem 4000 kilometrów w tym roku:)



  • DST 60.45km
  • Teren 23.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 15.91km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 307m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Najwyższy szczyt Litwy zdoby

Wtorek, 20 lipca 2010 • dodano: 20.07.2010 | Komentarze 10


magneticlife.eu because life is magnetic

Pewnie to nie jest jakiś wyczyn, ale zawsze. Zdobyliśmy najwyższe wzniesienie na Litwie, całe 294 m n.p.m. Ale od początku. Rano rowery zapakowane na bagażnik i jedziemy do Rukainiai, miejscowości leżącej za Wilnem w kierunku białoruskiej granicy.

Zdobyliśmy najwyższe mejsce na Litwie © Kajman


Na mapie Wileńszczyzny, Rukainiai jest oznaczone jako atrakcja turystyczna. Jest tam pomnik Chrystusa. Na zdjęciu wygląda przynajmniej jak ten w Buenos Aires. Koniecznie chcę go zobaczyć. Trochę się zdziwiłem gdy tam dotarliśmy:(

Chyba trochę mniejszy od argentyńskiego © Kajman


Zaplanowaliśmy z Elą wycieczkę tak, by zobaczyć nieznaną szerzej Wileńszczyznę i oczywiście wjechać na najwyżej położone miejsce na Litwie. Kierujemy się do Miednik Królewskich.

Miedniki Królewskie © Kajman


Miedniki są miejscowością, w której 80% ludności stanowią Polacy, ale polską nazwę musieli sobie wystrugać sobie z deseczek. W miejscowości znajduje się zamek założony przez Olgierda,

Zamek w Miednikach © Kajman


Po ataku krzyżackim w 1402 roku, Witold wybudował największą murowaną fortecę w Wielkim Księstwie. Często bywali tu też Jagiellonowie. W zamku były przechowywane w latach 1484 - 1636 zwłoki św Kazimierza, patrona Litwy.

Budują zamek © Kajman


Obecnie zamek jest odbudowywany. Majster nie chciał nas wpuścić do środka, więc zdjęcie trzeba było robić z bramy wjazdowej.

Tu mozna się zatrzymać © Kajman


W Miednikach jest też drewniany kościół. Zatrzymujemy się żeby go zwiedzić. Niestety też jest zamknięty, ale widać na nim polskie akcenty.

Kościół Trójcy Świętej w Miednikach © Kajman


Dzwonnica © Kajman


Polski akcent © Kajman


Koło kościoła pytam gościa jadącego furmanką, gdzie jest ten słynny najwyższy punkt Litwy? Facet mówi "panie, tam nic nie ma, tylko jeden kamień". Może i tak, ale chcemy ten kamień zobaczyć. Zgodnie ze wskazówkami, trafiamy na miejsce.

Najwyższe miejsce na Litwie © Kajman


Miejsce nazywa się Góra Józefowa. Nie ma tam żadnych oficjalnych oznaczeń dojazdu. Na szczęście jakaś troskliwa osoba ustawiła drogowskazy, jeden wypisany na desce inny na metalowej tablicy.

Góra Józefowa jest chyba miejscem pikników, leżała nawet puszka po Tyskim © Kajman


Teraz przed nami jest droga przez prawdziwą Wileńszczyznę, jedziemy do Szumska. Zaczyna się szuter i krajobrazy jak z "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej. Miejscowości wyglądają tak, jakby czas się tam zatrzymał dawno, dawno temu.

Zaczyna się szuter © Kajman


Prawdziwa Wileńszcyzna © Kajman


Na rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał © Kajman


Opuszczony dom © Kajman


Widoczek © Kajman


W drodze do Szumska zjeżdżamy na granicę białoruską. Chciałem zobaczyć jak wygląda prawdziwa granica z celnikami, otwieraniem bagażników i odprawą graniczną.

Granica Litwy z Białorusią © Kajman


W końcu docieramy do Szumska. Miejscowość wzięła nazwę od niejakiego Szumskiego, który wybudował tam swój dworek. Ufundował też bardzo ciekawy kościół.

Kościół w Szumsku © Kajman


Tu udało nam się wejść, chyba ze wzglęgu na prace remontowe © Kajman


Wnętrze © Kajman


Na placu kościelnym jest kilka polskich akcentów. Jest też kaplica i kilka grobów z polskimi napisami.

Kapliczka © Kajman


Napis na kapliczce © Kajman


Kościół znaleźć jest łatwo bo jest duży. Gorzej z dworkiem. Pytam jakąś kobietę jak dojechać. Jest całkowicie pijana, zatacza się na kierownicę mojego roweru. Mówi "a to tam gdzie żeńszcziny mieszkaly, priamo" No tak dwa kilometry szutrem.

Znaleźliśmy dworek © Kajman


Widzę pierwsze zabudowania dworu. Idzie następna kobita, tym razem trzeźwa. Zostaje naszą przewodniczką po majątku Szumskich. Kiedyś pracowała w kołchozie, którego dyrekcja była w dworku. Wtedy wszystko było piękne. Ludzie mieli pracę, trawa była wykoszona a majątek ładnie utrzymany. Dzisiaj nie ma pracy, ludzie dostają 370 litów (400 zł) zasiłku i to nie wszyscy a majątek wygląda tak.

Zrujnowany dwór © Kajman


Był kiedyś taki film z Kondratem, nie pamiętam tytułu. Założyli fabrykę wina. Tu wygląda tak samo. Ludzie żyją ze zbierania jagód i grzybów.
Na przystanku autobusowym widziałem parę, która obalała z gwinta 0,7 gorzały. Ci ludzie są całkowicie zagubieni.

A kiedyś było pięknie © Kajman


Dzisiaj Szumsk wygląda tak. Główna ulica © Kajman


Wiem, że wpis wyjdzie nieco przydługi, ale nie mogę się oprzeć aby nie dodać kilku zdjęć i przemyśleń z dnia wczorajszego.
Wczoraj pojechaliśmy najpierw na cmentarz na Rossie. Podczas ostatniej wizyty w Wilnie nie zdążyliśmy go zwiedzić.

Tu leży serce Piłsudskiego © Kajman


Cmentarz na Rossie zrobił na mnie duże wrażenie. Jeszcze większe wrażenie wywarło jego otoczenia. Pomijam pseudo przewodników, którzy za parę złotych chcą oprowadzać wycieczki po cmentarzu. My chcieliśmy w skupieniu zobaczyć go sami.

Cmentarz na Rossie © Kajman


Pierwszym szokiem była tablica przy wejściu na cmentarz. Pisze na niej po Litewsku i Angielsku, że jest to cmentarz Litewski na którym leży kilku znanych Polaków. Szok!!!

Cmentarz na Rossie © Kajman


Na zdjęciu powyżej jest grób Lelewela. Bardzo ciekawe są napisy na nagrobkach. Prawie wszystkie po polsku. Można się wiele dowiedzieć o ludziach, ich wartościach i sposobie patrzenia na świat.

Grób ojca Juliusza Słowackiego © Kajman


Uważam, że cmentarz jest na tyle ciekawy, że trzeba poświęcić mu sporo czasu, bez żadnych przewodników, którzy pokazują najciekawsze miejsca pomijając perełki, które można odnaleźć samemu.

Cmentarz na Rossie © Kajman


Przed wejściem na cmentarz, kupiłem gazetę o nazwie Kurier Wileński. Gazeta wydawana przez Polaków mieszkających na Litwie. Był tam artykuł o bitwie pod Grunwaldem. Dowiedziałem się z niego, że bitwę wygrali Litwini, Jagiełło cały czas się modlił a Polskie wojsko stało w krzakach. W końcowej fazie bitwy królewski hufiec trochę pomógł Litwinom.

Cmentarz na Rossie © Kajman


Artykuł jest oparty o źródło z jakiegoś kronikarza. Podejrzewam, że był to jeden z tych, którzy uciekając z pod Grunwaldu, o zwycięstwie dowiedzieli się pod Wilnem. Nie przeszkadza to autorowi być dumnym ze swoich przodków.

Cmentarz na Rossie © Kajman


Z gazety dowiedziałem się też, że premier Litwy wraz z niektórymi członkami rządu, jedzie na wyprawę rowerową po Litwie i Białorusi. Zapraszał do wzięcia udziału w wyprawie Putina i Łukaszenkę, ale go olali:(

Cmentarz na Rossie © Kajman


Dawne więzienie, również przy ulicy Rossa © Kajman


Z Wilna pojechaliśmy do Kiejdan. Tam Wołodyjowski spotkał Kmicica. Po pałacu Janusza Radziwiłła nie ma dzisiaj śladu. Na jego miejscu powstał pałac Czapskich, ale i on nie dotrwał do naszych czasów.Jest za to pomnik Janusza na rynku w Kiejdanach:)

Pomnik Janusza Radziwiłła na rynku w Kiejdanach © Kajman


Pomnik od strony zadu © Kajman


I z jeszcze jednej strony © Kajman


Po Radziwiłłach w Kiejdanach pozostał zbór kalwiński i piękna ulica na którą wszyscy przyjeżdżający mieli przynieść jeden kamień, żeby jaśnie pan sobie butków nie upaprał:)

Domy Szkotów o których pisał Sienkiewicz © Kajman


Główna ulica w Kiejdanach © Kajman


Zbór kalwiński załorzony przez Janusza Radziwiłła © Kajman


Przed zborem © Kajman


W Kiejdanach jest też kościół drewniany. Tu poinformuję szanownych czytelników, że kto doczytał do tego miejsca ma u mnie piwo przy najbliższym spotkaniu, oczywiście za cierpliwość i wyrozumiałość:)

Drewniany kościół w Kiejdanach © Kajman


Z Kiejdan pojechaliśmy do Czerwonego Dworu. Miasteczko znajduje się nieopodal Kowna. Jest tam zamek, który podarował Zygmunt August Barbarze Radziwiłłównie. Później zamek był r różnych rękach, aż trafił we władanie Tyszkiewiczów.

Zamek w Czerwonym Dworze © Kajman


W zamku urodził się jakiś Litewski kompozytor. Piszę jakiś, bo nie ma go w internecie więc nie istnieje. Tablica przed zamkiem informuje o jego radosnych narodzinach a nie ma ani słowa o Zygmuncie Auguście, Barbarze Radziwiłłównie, Radziwiłłach którzy zarządzali zamkiem przez kilkaset lat, nie ma też nic o Tyszkiewiczach:(

Oranżeria © Kajman


Stajnie © Kajman


Kategoria Litwa


  • DST 44.54km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 15.36km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 280m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uciec przed upałem

Niedziela, 18 lipca 2010 • dodano: 18.07.2010 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Upał jest niemiłosierny, trzeba coś z tym zrobić. Wileńskie kościoły mamy zaliczone. Gdzie można znaleźć odrobinę ochłody? Oczywiście nad jeziorem a w zasadzie w jeziorze. Ela proponuje Auksztocki Park Narodowy:)

Auksztocki Park Narodowy © Kajman


Park jest oddalony od campingu o 150 kilometrów. Nie ma sprawy, rowery na bagażnik, klima na ful, i jedziemy do Ignalina. Mapę mamy dosyć ogólną. Wiemy, że w parku są bobry i łosie. Mamy nadzieję, że w Ignalinie w informacji turystycznej dostaniemy dokładniejszą mapę parku.

Auksztocki Park Narodowy © Kajman


Żadnego łosia w parku nie spotkałem. Jedynymi łosiami, jak to Ela powiedziała okazaliśmy się my, uwierzyliśmy, że informacja turystyczna może działać w sobotę:(
Auksztocki Park Narodowy to kraina lasów i jezior, powinno być fajnie:)

Kraina lasów i jezior © Kajman


Zaraz na początku, spotykamy sporą grupę Litwinów na rowerach. Chyba chcą pokonać taką samą trasę jak my. W takich grupach kłopot jest z najsłabszym ogniwem. Część z nich puchnie przed pierwszą górką. My jedziemy dalej.

Tablica © Kajman


Zjeżdżamy w szutrową drogę, która szybko przemienia się w piaszczystą drogę. Moje opony do tego się nie nadają, ale dzielnie walczę. W końcu dojeżdżamy do wioski. Pisze teren prywatny, pytam się gościa, czy możemy się wykąpać?

Przeniosło mnie w czasie o 150 lat © Kajman


Jak to dobrze, że kiedyś miałem bardzo wymagających nauczycieli języka rosyjskiego. Dlaczego ja ich wtedy tak nie lubiłem? Dzisiaj ten język bardzo się przydaje:)
Wioska wygląda tak jakbym się przeniósł 150 lat wstecz. Mili ludzie pozwalają na skorzystać ze swojego dostępu do jeziora. Możemy się wykąpać:)

Skansen czy co? © Kajman


Chwilę rozmawiam z naszymi gospodarzami. Okazuje się, że w zimie w wiosce mieszkają tylko 4 osoby. Pozostałe domy zostały wykupione i służą jako dacze. Wioska na mnie robi niesamowite wrażenie. Nic się tam nie zmieniło. Można kręcić filmy z epoki bez dodatkowej charakteryzacji:)

Obowiązujący strój rowerowy na taką temperaturę © Kajman


Gdy wyjeżdżamy z wioski, spotykamy widzianą wcześniej grupę Litwinów. Pytają co tam jest dalej. Grupa jest już mocno przerzedzona. Wyeliminowali słabe ogniwa. Tym razem przydaje się angielski. Przewodniczka grupy ma mapkę, chyba wydrukowaną z internetu. Mimo mapki się zgubili. Na mapce jest szlak rowerowy, którego szukają. Pytają czy nie wiemy gdzie jest. Szlaki są na mapce, ale w terenie nie. Gadamy chwilę i się rozstajemy. Piaszczyste drogi to nie dla nas.

Jeziorko © Kajman


Wracamy do asfaltu. Przy jeziorkach są tablice z napisami co to jest. Jedziemy przed siebie chcąc zatoczyć kółko. Korzystamy z każdej okazji, żeby się zanurzyć dla ochłody:)

Fajny parking © Kajman


Nawet stojąc w jeziorze, można robić fotki © Kajman


Docieramy do jakiejś karczmy, tam piwo ratuje nam życie, no może lody też. Jadąc po parku cały czas mam wrażenie przesunięcia w czasie. Cały ten region jest jednym wielkim żywym skansenem. To niesamowite, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem!!!

Qń, jest ich wiele a łosi nie ma © Kajman


Ela foci lokalny aquapark © Kajman


Ostatnia chata za wsią © Kajman


Trzeba się znów wykąpać © Kajman


Przydrożna kapliczka © Kajman


Znów jeziorko © Kajman


Plaża © Kajman


Tu nawet Chrystus może być frasobliwy © Kajman


Jedynym problemem są muchy końskie i inne latające stworzenia, które postawiły sobie za cel wypić całą naszą krew. Nie jestem w stanie powiedzieć ile takich stworów zatłukłem, w każdym razie bardzo dużo. Część z nich niestety się pożywiła. Obierały strategię zmasowanego ataku, dziesięć zginęło jeden się nażarł:(

Ten będzie stanowił pożywienie dla rybek © Kajman


W drodze powrotnej natykamy się na drewniany kościół z 1750 roku. Kościół jest pod wezwaniem św Józefa. Niestety jak zwykle jest zamknięty. Na placu kościelnym znajduję polskie akcenty:)

Kościół z 1750 roku © Kajman


Coś pięknego, widok przez bramę kościelną © Kajman


Krzyż na placu kościelnym © Kajman


Polski akcent © Kajman


Dojeżdżamy do auta. Droga powrotna jest też bardzo ciekawa. Coś dla osób lubiących podjazdy. Tak było przez ponad 30 Kilomerrów. Przed Wilnem zatrzymujemy się na chwilę, żeby zobaczyć jak wygląda środek Europy:)

Tu można dostać choroby morskiej © Kajman


W środku Europy leży kamień © Kajman


Środek Europy © Kajman


Tablica © Kajman


Jest też pomnik © Kajman




  • DST 15.93km
  • Czas 00:54
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 90m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urodzinowy obiad

Piątek, 16 lipca 2010 • dodano: 17.07.2010 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj urodziny Eli. Aby je godnie uczcić jedziemy do karaimskiej restauracji na obiad. Po drodze zatrzymujemy się w Trokach, aby pooglądać zabytkowe samochody, które pięknie prezentują się na tle trockiego zamku na wyspie.

To jest niezłe cacko © Kajman


Te też są fajne © Kajman


Jedno z dań obiadowych. Gołąbki w liściach winogron. © Kajman


Ostatnio na campingu pojawiają się wyprawy rowerowe, głównie Czechów. My przy nich prezentujemy się niepozornie.

Wyprawa Czechów © Kajman


Nas jest jakby mniej © Kajman


Kategoria Litwa