Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



  • DST 14.13km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:54
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 24.00km/h
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyciszyć się

Niedziela, 25 marca 2012 • dodano: 25.03.2012 | Komentarze 36


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatnie kilka miesięcy był to czas dla mnie bardzo trudny. Choroba mamy, częste wizyty w szpitalu, takie rzeczy nie poprawiają nastroju. Gdy w poprzedni piątek znów zabrało ją pogotowie wiedziałem, że tym razem może to już być jej ostatnia wizyta w szpitalu.

Zrobiło się pusto © Kajman


Przy każdej mojej wizycie lekarze delikatnie starali się przygotować mnie na najgorsze. Widziałem, że gaśnie w oczach. W piątek, gdy zbierałem się do domu, powiedziała mi "już chciałabym odejść"

Teraz jest nam smutno © Kajman


Tak też się stało. W sobotę rano odebrałem telefon ze szpitala. Ważne, że nie cierpiała. Przeżyła swoje lata godnie i pięknie i taka pozostanie w naszej pamięci.

Soła też jest smutna © Kajman


Mimo tego, że wiedziałem co się stanie, jakoś nie mogę sobie znaleźć miejsca. Było nie było najlepszym wyciszeniem jest rower. Postanowiliśmy z Elą odreagować jadąc nad naszą ukochaną Sołę i jak stare dobre małżeństwo posiedzieć sobie w parku lipowym w Kętach.

Wał nad Sołą zaczyna być ścieźką rowerową © Kajman


Park Lipowy w Kętach © Kajman


Tablica © Kajman


Końiki też po wale śmigają © Kajman




  • DST 65.75km
  • Czas 03:46
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Podjazdy 559m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukać czaszkę

Niedziela, 18 marca 2012 • dodano: 18.03.2012 | Komentarze 30


magneticlife.eu because life is magnetic

Od zeszłego roku mam zaplanowane cztery cele wycieczek. Trzy z niech to krzyże z czaszką, które wypatrzyłem podczas jazdy samochodem. Wiem gdzie są, widziałem je, ale by można było je zaliczyć do kolekcji muszę dojechać tam rowerem i zrobić fotkę. Jeden z nich jest w Bulowicach. Tam więc jadę.

Krzyż z czaszką w Bulowicach © Kajman


Ostatnio jakoś życie nas nie rozpieszcza. Moja mama znów trafiła do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Znów codzienne jazdy do Katowic, stres i wszystko co jest z tym związane, między innymi brak czasu na rower.
Dzisiaj podczas wizyty w Centralnym Szpitalu Klinicznym zobaczyłem takie oto ogłoszenie

Ogłoszenie szpitalne © Kajman


Ela była w szpitalu wczoraj. Dzisiaj nie było sensu by jechała znów ze mną. Skoro świt wsiadła na rower i pojechała zwiedzać jezioro imielińskie. Przypadkiem trafiła na kolejny krzyż, który dawno temu wypatrzyłem. Też muszę tam pojechać:)

Przedwiośnie © Kajman


Nim wróciłem z Katowic była już daleko, nie było sensu jej gonić. Pojechałem więc do Bulowic odnaleźć krzyż stojący przy głównej drodze.
Udało się:)

Kolejna czaszka do kolekcji © Kajman


Pomyślałem sobie, że może uda mi się dołączyć do Eli gdy będzie wracała. Pojechałem na azymut w kierunku Oświęcimia. Żeby było ciekawiej skręcałem we wszystkie ulice mające w nazwie "Stara droga". Warunek był jednak, że kierunek powinien być w miarę zachowany.

Modelarz i model © Kajman


Stara droga z natury musi być pusta bo jest z pewnością nowa droga, która powinna być lepsza a co za tym idzie przejąć ruch kołowy. Nie pomyliłem się. Było pusto i cicho. Mogłem się w końcu wyciszyć.
Spotkałem dwóch modelarzy oblatujących swoje samoloty. Stara droga była świetnym pasem startowym. Pogadaliśmy chwilę, podziwiałem akrobacje i walkę w powietrzu. Prawdziwi pasjonaci:)

Niesamowity JAK © Kajman


Dotarłem do Witkowic, gdzie ze zdziwieniem odkryłem potężne molo. Tam zrobiłem sobie odpoczynek i próbowałem nawiązać łączność z Elą. Było ciężko bo to czarna dziura telefoniczna:(

Molo w Witkowicach © Kajman


Pojechałem więc dalej szukając oznak wiosny. Nie ma ich wiele. Prawda, ptaki pięknie śpiewają, ale mimo bardzo ciepłego dnia stawy są jeszcze zamarznięte.

Zamarznięty staw © Kajman


Kwiatek © Kajman


W końcu udaje mi się dodzwonić do Eli. Okazuje się, że dojeżdża do Brzeszcz. Ja mam tam tylko 10 km więc jadę na spotkanie. Troszkę się szukamy, ale w końcu się udaje. Jestem bardzo zadowolony bo nie wziąłem ze sobą kasy a woda mi się skończyła. Na szczęście Ela miała portmonetkę. Robimy zakupy i wracamy do domu:)

Kopalnia Brzeszcze, charakterystyczny punkt © Kajman


Udało się odnaleźć Elę © Kajman


Wracamy do domu © Kajman




  • DST 37.20km
  • Czas 02:15
  • VAVG 16.53km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wilamowicka kotwica

Niedziela, 26 lutego 2012 • dodano: 26.02.2012 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Każdy z nas ma swoje kotwice i te dobre i te złe. Czasami jest to utwór muzyczny, czasami zdjęcie, czasami zapach a często miejsce. Używamy kotwic podświadomie lub świadomie, ale faktem jest, że mają wielką moc.
Za pomocą kotwic możemy poprawić sobie nastrój lub totalnie zdołować.

Wilamowicka kotwica © Kajman


Cóż to takiego jest ta kotwica? To zapisany w podświadomości impuls związany z jakimś przeżyciem. Może być to piosenka, która kojarzy nam się z jakąś określoną sytuacją i zawsze gdy ją słyszymy wywołuje wspomnienie, wprowadza w nastrój niezależnie czy tego chcemy czy nie.

Gdzie by tu pojechać? © Kajman


Często kotwicą może być miejsce, ale nie takie z przed wielu, wielu lat bo tu z reguły czekają nas rozczarowania i przypomnienie sobie o tym, że nie wchodzi się do tej samej rzeki.
To miejsce, które często odwiedzamy. Wielu ludzi ma swą ulubioną ławkę w parku i gdy na niej usiądą zawsze czują się dobrze:)

Wilamowicki kościół © Kajman


Dla mnie taką dobrą kotwicą jest wilamowicki rynek. Zawsze, nawet gdy jadę przez niego samochodem kotwica się odpala. Zawsze taka sama. Czuję się fajnie i zrelaksowany. Dlaczego? Bo zawsze gdy jedziemy przez Wilamowice robimy sobie tam postój:)

Ela schowała się za znakiem © Kajman


Gdy jedziemy na dłuższą wycieczkę rowerową i usiądę na ławeczce na wilamowickim rynku myślę o tym co fajnego na tej wycieczce mnie spotka. Gdy wracamy z dłuższej wycieczki też się tam zatrzymujemy. Wtedy można trochę odpocząć i wiem, że mam tylko 12 kilometrów do domu.

Moje ulubione miejsce w Bielanach zalane przez roztopy © Kajman


Dlatego nasza trasa standardowa biegnie przez Wilamowice. Dawno ją nie jechaliśmy, ale dzisiaj by się zrelaksować Ela zaproponowała ku mojej radości tę właśnie trasę. Trochę relaksu po ostatnich przeżyciach nam się należy:)

Do wodospadów na Sole nie da się dotrzeć © Kajman


Z wilamowickiego rynku jedziemy w stronę Bielan. Z naprzeciwka ktoś ostro zasuwa pod górkę, machamy do siebie i wtedy go poznaję. To Krzychu60, który pędzi w góry. Czasami się spotykamy w naszych okolicach. Dzisiaj widzieliśmy się dwa razy:)

Zdjęcie z Krzyśkiem musi być:) © Kajman


Pogoda dzisiaj jakaś taka dziwna. Przez chwilę piękne słońce, po chwili śnieżyca. Jakoś nie mogło się zdecydować czy to jeszcze zima czy już wiosna. Krzysiek wracając mówił, że z gór wygoniła go śnieżyca. Fakt na nas też trochę śniegu spadło i co gorsza był dosyć paskudny wiatr.

Trochę śniegu dosypało © Kajman


W zasadzie zima wycofuje się w wyższe partie gór. Tam jest jeszcze sporo śniegu i jeszcze więcej wody płynącej ulicami. Jeżeli ktoś lubi darmowy prysznic to trzeba wybrać się rowerem w góry. Niżej można znaleźć już pierwsze oznaki wiosny:)

Bazie © Kajman


Tak na marginesie, właśnie zauważyłem, że Kellysek dzisiaj przekroczył 9000 kilometrów:)



  • DST 16.84km
  • Czas 01:04
  • VAVG 15.79km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka o życie przyjaciela

Sobota, 25 lutego 2012 • dodano: 25.02.2012 | Komentarze 23


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatnie trzy tygodnie to bardzo ciężki czas dla nas. Nie było czasu na rower, w moim wypadku nawet przez kilka krytycznych dni na pracę.
Dopiero dzisiaj mogliśmy trochę odreagować i wskoczyliśmy z Elą na rowery. Trasa krótka, bo trzeba pracowo nadganiać i brak wolnej soboty.

Kultowy most Funia © Kajman


Pomyślicie pewnie co się stało. Początkowo niby nic. Porostu pies przestał jeść, przestał się załatwiać i generalnie wyglądał na kupkę nieszczęścia.
Sporo osób z BS go zna i wie, że Gero zawsze jest pierwszy do zabawy. Ela wpadła w panikę bo dała psu kość i doszła do wniosku, że pewnie ją za szybko zeżarł i mu brzuszek zatkało. Zaczęły się jazdy do weterynarza.

Znacie Gera? © Kajman


Całe szczęście, że kilku młodych weterynarzy założyło w Kętach nową klinikę. Chłopaki znają się na robocie a co najważniejsze mają sprzęt. Pierwsza wizyta to USG, rentgen, pobranie krwi do analizy i leki dla psa. Umawiamy się na następny dzień.

Wystąpię do wójta by nazwać ten most "Most przyjaciół z Bikestats" © Kajman


Na drugi dzień słyszymy straszną diagnozę. Rak śledziony w bardzo zaawansowanym stadium. Pozostały godziny życia. Nie ma się nad czym zastanawiać. Musi być natychmiastowa operacja.

Ulubiony motyw Eli © Kajman


Zaczyna się koszmar. Podpisanie zgody na operację to nic. Najgorsze jest to, że nie wiadomo jak będzie wszystko wyglądało po otwarciu brzucha. Nie wiadomo czy są przerzuty. Trzeba podpisać też zgodę na eutanazję gdyby ratunek był niemożliwy. Jest morze łez, ale też dobra wiadomość. To nie kości spowodowały sytuację a Ela się już oskarżała, że zabiła psa:(

Jezioro międzybrodzkie © Kajman


Jak na szpilkach czekamy na wiadomość o wyniku operacji. Wieczorem dowiadujemy się, że pies się wybudza i może jechać do domu:)
Wielka ulga.
Gero na następny dzień zaczyna jeść. Po trochę, wydzielane bo po kilku dniach głodówki zeżarłby konia z kopytami.

Kto wie co to jest? Podpowiem, widać to z zapory:) © Kajman


Niestety kłopoty się nie skończyły. Leki a w zasadzie pochodna morfiny spowodowały to, że pies się zataczał i bał schodzić ze schodów. Przy jednej z prób zejścia wpadł pewnie na śrubę balustrady robiąc sobie potężną i głęboką ranę na szyi:(

Woda w jeziorze opadła ponad dwa metry. Ela podziwia gruby lód © Kajman


Kolejna operacja, szycie przy miejscowym znieczuleniu bo pies jest zbyt słaby by go ponownie uśpić. Kolejna potężna dawka środków przeciwbólowych. Jest dobrze, znów się udało:)

Żar musi być:) © Kajman


Gero dochodzi szybko do siebie, ale nie bez problemów. Umysł psa działa tak jak by nic się nie stało, ciało niestety nie jest tego zdania. Na spacerze się poślizgnął i naciągnął torebkę stawową. Zaczął kuleć. Po konsultacji z weterynarzami dochodzimy do wniosku, że trzeba to przeczekać. Znów środki przeciwbólowe.

Tłoku nie ma © Kajman


Teraz wszystko jest tak jak było kiedyś. No może poza wygolonym brzuchem i szyją. Szokiem dla mnie było to, że Gero koniecznie dwa dni temu chciał wyjść na taras. Kilka minut później Ela przyjechała na rowerze z pracy. Nie mógł jej wyczuć ani usłyszeć. Usiadł na tarasie i patrzył na drogę. Chciał przywitać się z panią:)

Stołówka sikorek © Kajman


Wiem, koszmarny wpis, ale mówi co przeżyliśmy. Czekamy jeszcze na wyniki badań guza. Ponieważ takie badanie jest robione razem z badaniami ludzkimi to trwa około miesiąca. Będziemy wiedzieli co się stanie. Jeżeli rak nie był złośliwy to Gero będzie z nami jeszcze kilka lat. Jeżeli był złośliwy to przerzut na wątrobę załatwi sprawę w przeciągu kilku miesięcy:(

Tu rządzi Czyżyk © Kajman


Teraz trochę weselej. Gdy dopadły nas trzydziestostopniowe mrozy i zima sobie o nas przypomniała, my ruszyliśmy na targ. Pełen bagażnik ptasiego żarełka. Słonecznik, pszenica i kukurydza dla bażantów. Teraz pozostały resztki. Wszystko zeżarły.

Pani bażancica na śniadanku © Kajman


Zleciało się tego tyle, że trzeba było otworzyć dodatkowe punkty dokarmiania w innych miejscach sadu. W najgorszych mrozach działały w naszym ogrodzie trzy punkty stołówkowe oblegane przez chmarę ptaków:)

Kawka broni bułki jak niepodległości, wróble są szybsze:) © Kajman


Mam nadzieję, że ptaszyska się później odwdzięczą i wytępią muchy i komary:)

Dzisiaj można było poczuć wiosnę. Pewnie częściej teraz uda się pojeździć na rowerze:)

Grubodziób zastanawia się co by tu zjeść:) © Kajman




  • DST 14.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 15.85km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Podjazdy 32m
  • Sprzęt Cayman
  • Aktywność Jazda na rowerze

O cześć wam panowie magnaci

Niedziela, 29 stycznia 2012 • dodano: 29.01.2012 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Wczoraj byłem pod dużym wrażeniem wpisu Grigora86, który wstał by zobaczyć wschód słońca i przejechał w temperaturze - 10 stopni ponad 60 km. Hm, takim bohaterem to ja nie jestem.
Fakt, wyczekałem aż się ociepli do - 10 stopni. Fakt, mam buty Alpinusa, które Ela kazała kupić by zadeptywać góry i są świetne na rower o tej porze roku. Fakt, kupiłem w Lidlu rękawice na wyprawy podbiegunowe a wczoraj w Decathlonie zaopatrzyłem się w dwuwarstwową czapkę, ale i tak okulary przymarzły mi do nosa i po 14 km miałem dosyć:(

Dworek w Kobiernicach © Kajman


Wybieramy z Elą taką trasę by w każdym momencie można było myknąć do domu. Ela jak na kobietę przystało jest bardziej wytrzymała więc przejechała trochę więcej. Ja stwierdziłem, że mam przymarznięte do nosa okulary a i palce u rąk z powodu focenia zacząłem dolegliwie odczuwać, więc pomyślałem o herbatce z rumem, która takie dolegliwości szybko usuwa:)

Soła zaczyna zamarzać © Kajman


Gdy tak sobie jechałem najpierw zacząłem się zastanawiać co ja robię tu, później przypomniały mi się komentarze do naszych wczorajszych wpisów dotyczących sprawy ACTA a stąd już krótka droga do przemyśleń o sposobach sprawowania władzy.

Dojechaliśmy na zaporę w Czańcu © Kajman


Mówi się, że historia lubi się powtarzać, mówi się też, że historia kołem się toczy. Coś w tym jest. Wszystkie konflikty w dziejach miały tak naprawdę trzy podłoża. Kobiety, kasa i władza. Sposoby rozwiązywania sporów były różne, ale prawie zawsze w tyłek dostał prosty człowiek.

Jezioro czanieckie zaczyna zamarzać © Kajman


Do wyjątków należą konflikty gdy ucierpieli władcy osobiście. Henrykowi Pobożnemu ucięto głowę pod Legnicą, ale on bronił swojej ziemi i władzy. Czekał na pomoc Niemców, ale się nie doczekał.

Mieszka II gdy uciekł do Czech tamtejszy książę Udalryk wykastrował. To tak dla pewności żeby się nie rozmnażał bo pretendentów do władzy by przybyło.

Zimno © Kajman


Skuteczne też były porwania. Henryk III Głogowski kazał porwać Henryka V Brzuchatego i wsadził go do klatki. Ówczesny kronikarz zapisał:

Ten (Henryk Głogowski) odebrał go sam, odprowadził do Głogowa i zamknął w straszliwym więzieniu; chcąc go zmusić do uległości, rozkazał zrobić jakby skrzynię, z żelazną kratą, przez którą mógł oddychać i przyjmować pożywienie,drugi zaś podobnie dobrze zabezpieczony otwór pozostawił, żeby mógł przez niego wypróżniać się i trzymał go tak w więzieniu najokropniej przez prawie sześć miesięcy, że z jego ud i pleców wypełzła masa robactwa, zwłaszcza, że nie mógł ani stać, ani siedzieć i ani nawet leżeć, umieszczony tak w ciasnocie. A po to był nękany tymi cierpieniami, żeby przez ból wymusić od niego miasta z ich okolicami, to znaczy: Namysłów, Bierutów,Oleśnica, Kluczbork, Byczynę, Wołczyn, Olesno, Chojnów i Bolesławiec rozdzielone przez granice swoje w pobliżu Legnicy na moście nad czarną wodą. Niezależnie od tego żądano dodania trzydziestu tysięcy marek, jeśli z tejże niewoli miał być wypuszczony.

Most w Porąbce © Kajman


Bolesław Rogatka porwał Henryka Probusa. Dostał co chciał więc porwał biskupa wrocławskiego Tomasza. Też dostał kasę, ale przy okazji go wyklęli.
Takie zabawy były na porządku dziennym w średniowieczu. W czasach bliższych rozstrzygały armie, ale powód był dalej ten sam, kobiety, władza i kasa!

Gdzieś w lesie © Kajman


Podczas powstania wielkopolskiego i powstań śląskich głos zabierali ludzie, którzy nie mieli pojęcia co dla społeczności jest dobre i patrzyli przez pryzmat kasy tak jak lord Curzon.
Dalej mamy Busha Iraku i Afganistanie. Wszystko kasa. Dostajemy w tyłek za emisję CO2. Ameryka nie płaci bo nie podpisała protokołu z Kioto, Chny też.
Teraz mamy ACTĘ, która jest skierowana przeciwko nam, czyli zwykłym użytkownikom internetu. Też i w tym wypadku chodzi tylko o kasę, którą wielkie korporacje chcą z naszej kieszeni wyciągnąć.

Obiekt monitorowany, ruch ograniczony. ACTA © Kajman


To nie te czasy, że władców wykastrują czy zamkną w klatce, ale władcy muszą pamiętać cały czas kto posadził ich na tronie.
Pioter 50, Anwi i pewnie sporo innych bikestatowiczów brała udział w wydażeniach z przed 30 lat.
Sam w 80 roku byłem przewodniczącym komitetu strajkowego na Politechnice Śląskiej w Katowicach. Nie uważam, że tamte działania były bez sensu. Żyjemy teraz w innym świecie, internetowym i o wolność tego świata teraz trzeba walczyć:)



  • DST 10.78km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:37
  • VAVG 17.48km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 45m
  • Sprzęt Cayman
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lodowa pustynia

Sobota, 28 stycznia 2012 • dodano: 28.01.2012 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Jakoś ostatnio wiele spraw mnie zmroziło. Temperatura za oknem szczególnie w nocy robi wrażenie, ale to zima i można było się tego spodziewać.
Jeszcze bardziej zmroził mnie zamach na naszą wolność. Chcą nam sprawdzać skrzynki mejlowe, jeżeli ściągniemy jakiś plik to można się będzie spodziewać wizyty smutnych panów. Kurcze, to jak w stanie wojennym!
Rząd wydał wojnę społeczeństwu, I Światową Wojnę Internetową. Może trzeba będzie się ukrywać? Jedziemy z Elą poszukać jakiś ustronnych miejsc.

Ucieczka od cywilizacji © Kajman


Byłem wstrząśnięty jakiś czas temu gdy rząd bezkarnie ukradł nam emerytury. Wtedy przeszło to bez echa. Dzisiaj szykuje się kolejny zamach. Będą nam mówili gdzie mamy kupować i co kupować. Trzydzieści lat temu ludzie walczyli o wolność, dzisiaj chcą nam ją odebrać.

Nawet Sołę zmroziło © Kajman


Trzydzieści lat temu na kopertach otwartych listów była pieczątka "ocenzurowano". Po podniesieniu słuchawki telefonu słyszało się "rozmowa kontrolowana". Dzisiaj może byc tak, ze po otwarciu skrzynki mejlowej nic nie wyskoczy, ale zawartość skrzynki może być sprawdzona bez nakazu sądu!

Lodowa pustynia © Kajman


Jakoś nie wierzę w dobre intencje ludzi w rządzie a tym bardziej w dobre intencje wielkich korporacji. Jedyna nadzieja w referendum. Już jest zebranych ponad dwieście tysięcy podpisów a to dopiero kilka dni. Zachęcam wszystkich do wypełnienia ankietki w tej sprawie, może w końcu do kogoś dotrze, że suwerenem jest naród!

Ciekawe co Ela tam znalazła © Kajman


Z takimi dziwnymi myślami jechałem dzisiaj. Zmrożony świat jakoś nie uspokoił myśli a przecież zaczynają się ferie. Ela ma wolne więc może uda się trochę razem pojeździć.

Tak jakoś pusto © Kajman


Wszędzie zima © Kajman
tml]
Ciekawe czy znajdzie tam kryjówkę © Kajman
[/url]






  • DST 5.40km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:23
  • VAVG 14.09km/h
  • Sprzęt Cayman
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ekologiczny test Caimana

Środa, 25 stycznia 2012 • dodano: 25.01.2012 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Caiman, czyli moja zimówka w zeszłym roku służył Marcinowi w Krakowie do dojazdów do pracy, po tym jak ukradziono mu Krosa. Trzeba przyznać, że ma chłopak talent bo zajechał go na amen. Biedny Caiman jedyne co miał sprawne to potężnego U-loca.
Hamulców nie stwierdzono, napęd ledwo się ruszał a amorek stał się sztywniakiem. Konieczny był serwis.

Caiman nad stawami w Kobiernicach © Kajman


Faktem jest, że bidulinek Caiman trafił z serwisu kilka dni temu. Dzisiaj nadszedł czas by sprawdzić czy działa. Hamulce są OK. Amor dalej jest sztywniakiem, trudno. Sztyca została na ustawieniu dla Marcina i ani drgnie mimo odkręcenia mocowania czyli jadę jak na kozie z podgiętymi nogami:(

Kobiernickie stawy © Kajman


Wycieczka miała być dłuższa,ale nie była. Okazało się, że nowy łańcuch jakoś nie do końca zaprzyjaźnił się z kasetą. Każde mocniejsze naciśnięcie pedałów powodowało włączenie systemu ESP czyli robiło się dziwne trrrryt, pedałki się obracały, ale koło nie wpadało w poślizg. Nie myślałem, że tak zaawansowaną technologię będę miał w Caimanie.
Zapomniałem też założyć błotnik więc d... misia była mokra:(

Kobiernickie stawy © Kajman


W tej sytuacji postanowiłem pojechać na stawy kobiernickie.
Przy ostatnim moim wpisie jak to określił Funio pojawiła się rekordowa ilość komentarzy. Fakt, jest ich sporo, fakt, sporo też usunąłem bo były żenujące. Wynikało to z akcji "nietoperz" czyli frontalnego ataku ekologów na BS.
Obiecałem sobie, że w tym roku pokażę trochę ekologii w ludzkim wydaniu.

Stawy kobiernickie © Kajman


Ponieważ mój system ESP nie pozwolił na dalszą jazdę postanowiłem pokazać ekologom szczytny cel działania, czyli stawy kobiernickie.
System stawów rybnych ciągnących się od Cieszyna po Zator powstawał już w średniowieczu. W tym systemie zaistniały również stawy w Kobiernicach. Jest ich kilka i są urocze co mam nadzieję widać na fotkach.

Stawy kobiernickie © Kajman


Kiedyś stawy należały do dworu. Po wojnie zostały znacjonalizowane. Po transformacji sprzedane. Co zrobił nowy właściciel? Wyciął wszystkie ponad stuletnie dęby. Już się inwestycja zwróciła! Co robili ekolodzy? Pilnowali pewnie snu nietoperza:(

Stawy kobiernickie © Kajman


O hodowli ryb szybko właściciel zapomniał. O ochronie środowiska również. Na terenie stawów usiłowano zrobić wysypisko odpadów łącznie z odpadami z rzeźni! Ostoja bociana czarnego jest zagrożona, innych ptaków również.

Stawy kobiernickie © Kajman


Co wykombinował właściciel obecnie? A no to, że można by w ty miejscu zrobić kopalnię żwiru. Dostał stosowne zezwolenia z urzędu w Katowicach i zrobił odwierty. Co w tej sprawie robią ekolodzy? Zagrożony bocian czarny, wiele rzadkich gatunków ptaków i oczywiście żaby a ekolodzy śpią albo pilnują dalej snu nietoperza!

Trzeba się ogrzać © Kajman


Na szczęście Rada Sołecka i jeden z radnych gminnych trzymają rękę na pulsie i będą walczyć o stawy. Ekolodzy mogą dalej zajmować się snem nietoperza.

Pokazałem kobiernickie stawy i trzeba było wracać do domu. W najbliższym czasie muszę zlikwidować ekskluzywny system ESP w Caimanie czyli następna wycieczka do serwisu po kasetę.
Wracając do ekologii. W naszym sadzie, bażanty mają coroczną stołówkę. Nie zbieramy spadów jabłek i wszelkie ptactwo się z tego powodu cieszy:)

Bażancia stołówka © Kajman


Chwilowo nie odblokuję możliwości komentowania dla osób nie będących na BS. Ekolodzy jak chcą to niech się zapiszą. Jazda na rowerze też jest ekologiczna:)


  • DST 18.14km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 17.28km/h
  • VMAX 26.00km/h
  • Podjazdy 69m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczęśliwego Nowego Roku

Niedziela, 1 stycznia 2012 • dodano: 01.01.2012 | Komentarze 72


magneticlife.eu because life is magnetic

Zaczął się właśnie nowy 2012 rok. Chciałbym wszystkim przyjaciołom i zaglądającym złożyć życzenia.
Wszystkiego dobrego w tym nowym roku, spełnienia marzeń i dobrej kondycji:)

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku © Kajman


Wypadałoby podsumować ubiegły rok. Pod względem przejechanych kilometrów połowa zamierzonego planu, wycieczek też nie za wiele. Cóż takie życie.
Udało się za to pojeździć trochę po piastowskim szlaku. Udało się co najważniejsze zorganizować MUNKa:)

Fajerwerki na Żarze © Kajman


Fajerwerki na Żarze © Kajman


W tym roku postanowiłem nie mieć postanowień, tych noworocznych oczywiście. Zauważyłem taką dziwną zależność, że jeżeli coś zaplanuję to zawsze coś się wydarzy, że te moje plany pokrzyżuje. Dlatego nie będzie postanowień i tego będę się trzymał bo od razu się udaje:)

Fajerwerki na Żarze © Kajman


Fajerwerki na Żarze © Kajman


Brak postanowień nie oznacza braku marzeń. Marzy mi się kolejny MUNK z tą samą lub większą ekipą. Termin można będzie dobrać do pogody bo pewnie tym razem nie będą nas trzymały żadne bilety czy rezerwacje wejść. Zasady będą pewnie te same co w zeszłym roku. Mam nadzieję, że frekwencja będzie dobra:)

Fajerwerki na Żarze © Kajman


Fajerwerki na Żarze © Kajman


Chciałbym w tym roku kontynuować szlak piastowski. Tyle zostało jeszcze do zwiedzenia. Śląsk opolski, Górny Śląsk i Dolny Śląsk, Małopolska oczywiście też. Tyle jest miejsc związanych z historią i tyle opowiastek. To będę starał się pokazać we wpisach:)

Fajerwerki na Żarze © Kajman


Fajerwerki na Żarze © Kajman


Chciałbym też wziąć udział w kilku zlotach caravaningowych. Odbywają się w ciekawych miejscach. Na zloty będziemy zabierali rowery więc pewnie też kilka ciekawych miejsc się pojawi:)

Fajerwerki na Żarze © Kajman


Fajerwerki na Żarze © Kajman


Wiem też czego nie chcę robić. Nie chcę jeździć na wycieczki pod presją przejechanych kilometrów. Wycieczka powinna dawać radość i coś ciekawego wnosić. Chcę się cieszyć jazdą na rowerze. Nie oznacza to, że rezygnuję z dłuższych wyjazdów. Parę setek pewnie się pojawi, ale setka nie będzie celem.

Fajerwerki na Żarze © Kajman


Nowy Rok powitaliśmy z Elą na górze Żar a właściwie przy dolnej stacji kolejki. Mojej Pani od kilku lat marzyło się takie powitanie nowego roku.
Mieliśmy jechać na rowerach, ale w końcu ze względu na ból w moich plecach pojechaliśmy autem mimo, że rowery były przygotowane.

Magiczna Góra Żar © Kajman


Dobrze się stało bo droga była oblodzona. Kawałek za dolną stacją ktoś zabuksował i wielki sznur aut stanął. Było pozamiatane. Droga całkowicie zamarznięta, ESP pracowało jak głupie, ale bez rezultatu. Trzeba było się wycofać na parking przy dolnej stacji. Widok był przepiękny. Warto było:)

Północ © Kajman


Gdy wracaliśmy z Żaru przy zjeździe do domu, naszym oczom ukazało się mnóstwo kogutów. Najpierw myślałem, że jakiś wypadek bo mimo oblodzonej drogi było sporo takich kierowców, którzy dawali ostro.
Okazało się, że nie. Palił się sklep. Straży zjechało się co niemiara. Spłonęło całe wnętrze. Dobrze, że nie wybuchły butle z gazem znajdujące się przy wejściu.

O pólnocy spłonął sklep © Kajman


Nie dla wszystkich rok dobrze się zaczął © Kajman


Rano, gdy się trochę ociepliło wskoczyliśmy na rowery. Pojechaliśmy zobaczyć wyremontowaną kładkę łączącą Kobiernice z Kętami. Kładka była zniszczona podczas powodzi w 2010 roku. Długo mieliśmy piękne molo w Kobiernicach. Teraz jest OK. Duży skrót do Kęt:)

Wyremontowana Kładka © Kajman


W 2011 roku Soła była spokojna © Kajman


Zwiedziliśmy też wyremontowany rynek w Kętach. Remont kosztował majątek. Kiedyś na rynku były piękne drzewa. Teraz beton trochę straszy.
Mnie nie zachwyca. Przedtem był bardziej nastrojowy.

Rynek w Kętach © Kajman


Z Kęt pojechaliśmy do Porąbki. Jest tam szopka, którą trzeba zobaczyć. Kiedyś były żywe zwierzęta, ale uciekły. Afera była nie z tej ziemi. Teraz zwierzęta też są, ale wypchane.
Wycieczka krótka, ale sezon został rozpoczęty:)

Ela jedzie do Porąbki © Kajman


Szopka w Porąbce © Kajman


W szopce są wypchane kaczki bo żywe baranki kiedyś zwiały © Kajman




30 lat

Niedziela, 11 grudnia 2011 • dodano: 11.12.2011 | Komentarze 51


magneticlife.eu because life is magnetic

Jutro mija trzydzieści lat jak powiedzieliśmy sobie tak. Dzień to wyjątkowy bo nawet w skali prawa to dożywocie. Taki dzień trzeba uczcić.
Miał byc rower, ale nasze pojazdy nie są przygotowane do zimy. Jeszcze nie:(
Stoją sobie w garażu czekając na lepsze czasy, muszę się za nie zabrać:)

Podróż poślubna © Kajman


Ela ma wiele pasji. Rower, carawaning i zadeptywanie gór to podstawowe. Lubi się uczyć (ostatnio grac na gitarze) i lubi postawić na swoim.
Trzydziestą rocznicę ślubu powinno się spędzić tak by ją zapamiętać. Trudno w zimie (bez kondycji) wybrać się na taką wycieczkę rowerową by ją długo i pozytywnie zapamiętać. Z przyczepy płyny spuszczone więc też odpada.

Widok na Bielsko © Kajman


Pozostaje zatem trzecia pasja Eli czyli zadeptywanie gór. Sam za taką formą aktywności nie specjalnie przepadam, ale pomyślałem, że to miła forma prezentu. Dostałem również kiedyś buty do łażenia po górach więc nie było sensu się wymigiwać.

Idziemy w góry © Kajman


Wejście na Czupel to i tak niewielkie zadośćuczynienie za trzydzieści lat męczarni ze mną. Dzielnie człapałem 14 kilometrów starając się nie odstawać zbytnio. Byłem dumny. Udało się, zalazłem i nawet mi się podobało:)

Pierwszy widok Żaru © Kajman


Podoba mi się © Kajman


Kiedy tak sobie lazłem i rozglądałem się dookoła, zastanawiałem się nad upływem czasu. Wiele małżeństw z takim stażem ma kłopoty. Ludzie się jedynie tolerują, inni nie dotrwali i się rozeszli.
Myślę, że nas łączą zamiłowania. Gdy razem gdzieś się wybieramy troski dnia codziennego zostają gdzieś z boku.

Zima w górach © Kajman


Zima jeszcze raz © Kajman


Wspólne zainteresowania pozwalają na to, że mimo naszych różnic w charakterach potrafimy się cieszyć tym co robimy. Przez tak długi czas można się też dopasować. Może dlatego razem lubimy rowery i carawaning?
Pewnie tak. Pewnie w ramach tego dopasowywania na stare lata polubię deptanie gór?

Widok na Hrobaczą © Kajman


Zbiornik na Żarze © Kajman


Ważne jest to, że nie staliśmy się osobnikami kanapowymi. Dziwne, ale nie wiemy co się dzieje w "M jak miłość". Nie wiemy nawet jacy aktorzy tam grają. Czasami innym ludziom trudno to zrozumieć. Pewnie patrzą na nas jak na kosmitów, ale nam z tym dobrze:)

Na szczycie Czupla © Kajman


Ela na Czuplu © Kajman


Z okazji tak okrągłej rocznicy, życzę nam obojgu byśmy takimi kosmitami pozostali na zawsze. By nasze wspólne wycieczki rowerowe i wyjazdy z przyczepą dawały nam tyle radości co do tej pory. I zyczę sobie by mnie buty nie obcierały jak już te góry zadeptuję:)
I żeby życie było tak piękne jak widoki z Czupla:)

Widok z Czupla na Żar © Kajman


Widok z Czupla na kaskadę Soły © Kajman


Widok z czupla na Tatry © Kajman


A do rowerowania pewnie wkrótce wrócimy:)


Carawaningowe Pieniny

Niedziela, 13 listopada 2011 • dodano: 13.11.2011 | Komentarze 25


magneticlife.eu because life is magnetic

Właśnie wróciliśmy ze zlotu carawaningowego w Krościenku nad Dunajcem. Miały pojechać z nami rowery, ale niestety nie pojechały. Powody były dwa, pierwszy niedoleczony "postrzał" Eli, drugi powód to nasza córka, która po długim pobycie w Edynburgu zmienia pracę i wraca do Polski. Bardzo rzadko ją widujemy i chcieliśmy ten czas spędzić wspólnie:)

Pieniny © Kajman


To był nasz drugi zlot. Do tej pory Niradhara jako osoba niezależna unikała tego typu imprez. Szwendaliśmy się sami. Po MUNKu jakoś udało mi się ją namówić do integracji carawaningowej. Udało się:)
Pierwszy raz jej się spodobał, teraz trochę marudziła, że w listopadzie z przyczepą, że źle się czuje i ją boli, ale Dagna stwierdziła, że chce pojechać do Krościenka i zobaczyć gdzie jeździliśmy na rowerach i poznać świat carawaningu:)

Było zimno, ale ludzie świetnie się bawili © Kajman


Na zlocie był Janusz, jako osoba niezniszczalna miał rower i jeździł, później pięknie grał na gitarze. Niestety jak znam życie wpisu nie zrobi bo podobno nie ma czasu:(
Tym razem autem zrobiliśmy trasy uprzednio pokonywane rowerem. Była Tokarnia, Czerwony Klasztor, Nidzica i Czorsztyn. Jadąc autem podjazdy nie są takie straszne, ale na pewno nie jest to TO.

Przełom Dunajca © Kajman


Tatry za mgłą © Kajman


Widok z Tokarni jest niezapomniany © Kajman


Widoczek © Kajman


I jeszcze jeden © Kajman


Podczas drugiej nocy mieliśmy przygodę. Na zewnątrz było - 6 stopni a nam się w przyczepie skończył gaz. Zaczęło robić się zimno. O 4 nad ranem zacząłem się zastanawiać czy nie obudzić sprzedawcy gazu, który mieszkał nieopodal. Na szczęście nie zrobiłem tego. Po nocnym balowaniu i przyjmowaniu napojów rozgrzewających jazda autem byłaby idiotyzmem a sprzedawca wyrwany ze snu mógłby wezwać policję.
O 8 rano było w przyczepie 4 stopnie. Po tej przygodzie nasza córka stwierdziła, że zapisze się na fecebooku do grupy "Nie lubię carawaningu":(

Trochę przymarzło © Kajman


Na szczęście rano udało się wymienić butlę i sytuacja wróciła do normy, czyli stało się ciepło.
Pojechaliśmy jeszcze zwiedzić zamek w Czorsztynie i w Nidzicy. Ostatnio na rowerach podziwialiśmy tylko ich piękno z zewnątrz. teraz był czas na zwiedzanie:)

Zamek w Czorsztynie © Kajman


Zamek w Nidzicy © Kajman


Plac zamku dolnego w Nidzicy © Kajman


Wnętrze © Kajman


Impreza mimo, że bez rowerów bardzo udana. Podczas nocnych śpiewów we wspaniałym towarzystwie Eli przeszły wszelkie bóle. Zastanawiam się czy to te śpiewy czy też medykamenty polewane obficie przy ognisku tak jej pomogły?
Najważniejsze jest to, że wydobrzała. Teraz trzeba będzie znaleźć czas na rower:)

Widok z zamku w Nidzicy na zaporę © Kajman


Tatry w oddali © Kajman