Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



  • DST 10.10km
  • Czas 00:38
  • VAVG 15.95km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 114m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sandomierz

Piątek, 22 lipca 2011 • dodano: 22.07.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Od rana mamy pochmurny dzień. Straszy deszczem. Może po południu się rozjaśni. Poszliśmy z Elą zwiedzać sandomierskie muzea. Sandomierz to jedno z najstarszych, najpiękniejszych i najważniejszych historycznie miast Polski. Początki osadnictwa na tym terenie i w jego regionie, sięgają najdawniejszych czasów. Świadczą o tym dokonywane w obrębie miasta i okolic liczne odkrycia archeologiczne.

W tla zamek piastowski © Kajman


Ślady pierwszej obecności człowieka na tym obszarze pochodzą z młodszej epoki kamiennej - neolitu (5200 p.n.e. - 1700 p.n.e.). Usytuowane jest na lessowych wzgórzach. Zachowało się tu ponad 120 zabytków architektury z różnych epok.
Ciekawostką jest Sandomierz podziemny. Pod starym miastem jest ponad 5 kilometrów podziemnych piwnic i korytarzy połączonych ze sobą. Do zwiedzania udostępniono trasę o długości 500 metrów. Od niej zaczynamy.

Podziemny Sandomierz © Kajman


Ponieważ w mieście nie było zbyt dużo miejsca, kupcy by przechowywać towar zaczęli pod domami kopać duże piwnice. Z czasem ich ilość była taka, że powstało podziemne miasto.
Sandomierz cieszył się szczególnymi względami Kazimierza Wielkiego w okresie jego panowania. Na dowód tego często udzielał mieszkańcom szczególnych przywilejów, jak chociażby ten. "Chociaż żadnym kupcom, z jakiemi bądź towarami, udającymi się ku stronie węgierskiej, nie wolno było przechodzić przez Zmigrod, to jednakże na prośbę mieszkańców sandomierskich ten zakaz dla nich usunął.

Labirynt korytarzy © Kajman


W roku 1366 polecił, ażeby sól z kopalni Wieliczki i Bochni, oraz śledzie zkądkolwiekby takowe były sprowadzone, to zawsze skład tego wszystkiego ma być w Sandomierzu. Podobnych składów zabronił robić w Opatowie, pod karą utraty majątku i łaski królewskiej.
Na późniejszy okres XV i XVI stulecia przypada również bardzo ożywiony rozwój miasta we wszystkich dziedzinach życia. Sandomierz w owym czasie liczył już ok. 3500 mieszkańców.

Tu kiedyś przechowywano sól i śledzie © Kajman


Hm, ciekawe kogo, śledzi, mieszkańców, czy tatarów, którzy podobno tu zginęli © Kajman


Po zwiedzeniu podziemi udaliśmy się na zamek. Zamek zbudowano na miejscu pierwotnej warowni istniejącej na wzgórzu co najmniej od X w. Badania archeologiczne potwierdziły istnienie pierwotnego grodu. W 1139 roku kiedy Sandomierz został stolicą księstwa dzielnicowego, a gród rezydencją książęcą i jako taki z pewnością musiał się rozbudowywać. Ówczesny książęcy gród otoczony był drewniano-ziemnym wałem oraz systemem zasieków ze skośnie wbitych pali. Od strony wysoczyzny przekopano fosę.

Zamek książęcy © Kajman


Mieściła się tu kasztelania, a od przełomu XII-XIII wieku - stolica księstwa dzielnicowego. W XIV wieku Kazimierz Wielki wykorzystał miejsce grodu pod budowę murowanego zamku, który prawdopodobnie w tym okresie został połączony z murami miejskimi. Wieża południowo-zachodnia, która króluje nad ulicą Zamkową została wybudowana w 1480 roku.

Zamek z drugiej strony © Kajman


Składał się on z czterech skrzydeł obejmujących kolumnowy dziedziniec. Niestety w 1656 roku został wysadzony w powietrze przez wycofujących się z miasta Szwedów. Ocalało jedynie skrzydło zachodnie. Od połowy XVII wieku w zamku nie rezydowali królowie, ani nawet starostowie sandomierscy. Zamek stał się przede wszystkim budynkiem użyteczności publicznej. Po 1795 roku Austriacy przeznaczyli zamek na sąd i więzienie. Natomiast dziedziniec zamkowy otoczono półkoliście biegnącym murem.

Katedra © Kajman


Po zwiedzeniu zamku udajemy się do domu Jana Długosza. Dom Długosza zbudowany w 1476 r. z fundacji słynnego historyka - jeden z najlepiej zachowanych gotyckich domów mieszkalnych. Wewnątrz mieści bogate zbiory Muzeum Diecezjalnego.

Dom Jana Długosza © Kajman


Ufundowany został w 1476 roku przez historyka Jana Długosza, kanonika sandomierskiego dla księży mansjonarzy, wikariuszy katedry. W 1864 roku dom oddano pod zarząd kapituły katedralnej. Jest to dwukondygnacyjna, ceglana budowla z wysokimi szczytami i dwuspadowym dachem. Nad południowym wejściem znajduje się kamienna tablica erekcyjna z herbem Wieniawa, napisem i datą 1476.

Świątki w ogrodzie przed domem Długosza © Kajman


Układ wnętrz z obszerną sienią pośrodku i belkowanymi stropami, został częściowo zmieniony dla potrzeb muzealnych. Od 1937 roku mieści się tu Muzeum Diecezjalne. Autorem ekspozycji był Karol Estreicher, historyk sztuki z Krakowa. Muzeum posiada bardzo cenne zbiory z zakresu malarstwa, rzeźby sakralnej, tkaniny, drobnej plastyki oraz elementów wystroju architektonicznego, jak również sztuki zdobniczej, ceramiki, kolekcji mebli, numizmatyki i archeologii.

Muzeum w domu Jana Długosza © Kajman


Muzeum w domu Długosza © Kajman


Pudełko w kształcie książki © Kajman


Czas na obiad. Idziemy do knajpki, gdzie serwowane jest 30 gatunków pierogów. Knajpka się chwali, że na pierogi wpada tam ojciec Mateusz, Możejko i oczywiście aspirant Nocul.

Powiesili sobie nawet ich fotki z autografami © Kajman


Teraz czas na rower. Pogoda wcale się nie poprawiła. Wybieramy się na jazdę po uliczkach Sandomierza. Jeżeli zacznie lać, zawsze zdążymy uciec na camping.

Serialowy komisariat, naprawdę urząd skarbowy © Kajman


Na rynku mocno zachmurzone © Kajman


Pod Bramą Opatowską © Kajman


Tu przemawiał Jan Paweł II © Kajman


Coś ostatnio mam farta do nowożeńców © Kajman


Po honorowym objeździe miasta jedziemy do wąwozu św Jadwigi. Niestety okazuje się, że nie wolno tam wjeżdżać na rowerach. Trudno, w sumie nic ciekawego. Trochę większy rów w piachu.

Stop, do wąwozu wjechać nie można © Kajman


Objeżdżamy znów miasto i kierujemy się w stronę gór pieprzowych. Są to najstarsze góry w Polsce. Jedziemy po nowej pięknej ścieżce rowerowej. Widać, że nowa bo ludziska myślą, że to chodnik. Mimo pustego chodnika lizą po ścieżce.

Nowa ścieżka w Sandomierzu © Kajman


Chmurzy się coraz bardziej. W ostatnim momencie zawracamy. Na camping wjechaliśmy równo z pierwszymi kroplami deszczu.

Panorama Sandomierza © Kajman


Panorama z drugiej strony © Kajman


Zwiewamy przed deszczem © Kajman




Parafia Ojca Mateusza

Czwartek, 21 lipca 2011 • dodano: 21.07.2011 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Po dziesięciu dniach Jura nam się znudziła. No może nie do końca bo wrócimy tam pewnie jesienią, ale prawie 4000 metrów podjazdów na 200 kilometrach zrobiło swoje.
Wpadliśmy na chwilę do domu pozałatwiać najpilniejsze sprawy. Zaczęliśmy się zastanawiać gdzie pojechać.Elachciała po płaskim więc wybieramy parafię ojca Mateusza:)

Na campingu tłoczno © Kajman


Ale jest ładne miejsce na grila © Kajman


Zapięliśmy nasz domek na kółkach, zapakowaliśmy rowery i w drogę. Po niespełna pięciu godzinach stanęliśmy na campingu w Sandomierzu. Tu przywitała nas ulewa.
Trzeba było się schować i przeczekać deszcz.

W końcu przestało padać © Kajman


Już od dawna marzyłem o zwiedzeniu Księstwa Sandomierskiego. Było nie było to kolebka historii. Kiedyś byłem tu przejazdem ale nie było czasu na zwiedzanie. Teraz mamy na to pięć dni.

Sandomierski ratusz © Kajman


Rynek w Sandomierzu © Kajman


Zastanawiałem się też, jak to jest, że ojciec Mateusz tak zasuwa na rowerze i rzadko pedałuje. Teraz już wiem:)
Trochę pojeździmy jego śladem:)

Tu ojciec Mateusz zawsze wyjeżdża © Kajman


A tu spotyka aspiranta Nocula © Kajman


Gdy przestało lać poszliśmy na lody. Jutro pewnie zwiedzanie, zwiedzanie i zwiedzanie a po obiedzie pewnie ruszymy na rowerach na jakąś wycieczkę:)

Sandomierski ratusz od frontu © Kajman


Brama Opatowska © Kajman


Mały rynek © Kajman


Dom Długosza © Kajman


  • DST 49.82km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:27
  • VAVG 14.44km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Podjazdy 757m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dalej po Jurze

Niedziela, 17 lipca 2011 • dodano: 17.07.2011 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj wybór trasy padł na dolinki podkrakowskie. Dolinkę Będkowską i Kobylańską znamy. Są piękne. Nigdy nie byliśmy pod Bramą Bolechowicką. Trzeba ją zobaczyć. Ela jak zwykle wytycza trasę. Jazda w okolicach Ojcowskiego Parku Narodowego kojarzy mi się z notorycznym podjazdem. Fakt, ilość zjazdów równa się ilości podjazdów, ale te pierwsze pokonuje się bardzo szybko, podjazdy ciągną się w nieskończoność!
Nic to, ważne że jest pięknie:)

Chyba mam dość © Kajman


Jedni jadą, inni prowadzą © Kajman


Widoczek z trasy © Kajman


W Bolechowicach jest festyn © Kajman


Udało nam się znaleźć dworek © Kajman


Docieramy do Bramy Bolechowickiej © Kajman


Tu robimy sobie piknik © Kajman


Skała w Bramie Bolechowickiej © Kajman


Jak jest skała, to jest ktoś, kto włazi:) © Kajman


Brama Bolechowicka w całej krasie © Kajman


Weekend, to niewątpliwie nie jest najlepszy czas na zwiedzanie Jury. Czasami mam wrażenie, że cały Kraków i pół Śląska tu przyjechało. Ilość samochodów przy wjeździe do Dolinki Kobylańskiej skutecznie zniechęca nas do jej przejechania. Odpuszczamy i jedziemy do Będkowskiej.

Sokolicę już widać, będzie piwo:) © Kajman


Ciekawa wystawka w szynku © Kajman


Sokolica w całej okazałości © Kajman


Skałki są wszędzie © Kajman


I w lesie © Kajman


I w polu © Kajman


Dla Tomeckiego Dupa Słonia © Kajman


Wracamy do Ojcowskiego Parku Narodowego © Kajman


Kolejna młoda para postanowiła się utytłać © Kajman


W Pieskowej Skale też tłumy © Kajman


Ludzie nie mają już gdzie parkować:( © Kajman




  • DST 56.07km
  • Teren 3.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 13.35km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 730m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urodzinowa wycieczka

Sobota, 16 lipca 2011 • dodano: 16.07.2011 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Dziś są urodziny Eli. Sama zaplanowała jak zwykle trasę. Sama też pilnowała mapy. Dobrała trasę tak by była skałki w Dolinie Szklarki, dwór w Siedlcu, pałac Krzeszowicach, no i też Szlak Architektury Drewnianej. Opisu nie będzie bo wszystko widać na fotkach. Oceńcie sami jak jej się udało zaplanowanie trasy.

Czas na foty © Kajman


Dolina Szklarki © Kajman


Co chwila pojawiają się piękne skałki © Kajman


Czarne chmury, ale na szczęście nie lało © Kajman


Jak jest skałka ktoś musi wleźć © Kajman


Dwór w Siedlcu przejęty przez zakonnice © Kajman


Krzyż w Krzeszowicach. Nie ma czaszek, ale jest ładny © Kajman


Stary, odnowiony pałac Potockich w Krzeszowicach © Kajman


Nowy pałac Potockich z XIX wieku, mocno zaniedbany © Kajman


Czegoś tak paskudnego dawno nie widziałem. Przypomina fabrykę. © Kajman


Może zabite okna i blacha falista tak go szpecą © Kajman


Jedyne co mi się podobało to smok. Ela ma lepszy aparat, u niej wyszedł lepiej:) © Kajman


W Czernej był odpust. Tłumy ludzi. Źródło św Elizeusza. © Kajman


Czgo to ludzie nie zrobią dla dobrego zdjęcia © Kajman


Kościól w Paczółtowicach na szlaku papieskim © Kajman


Tablica © Kajman


Plac kościelny i dzwonnica © Kajman


Wnętrze zza krat © Kajman


Kościół w Racławicach na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Ciekawa dzwonnica © Kajman


Widoczek z trasy, cały czas góra dół © Kajman


Kościół i trasy rowerowe w Suoszowej © Kajman


Pojechaliśmy niebieskim szlakiem rowerowym © Kajman


Udało się wyjść z błota © Kajman


Uff, wpis zrobiony, czas świętować dalej:)



  • DST 19.09km
  • Czas 01:02
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 282m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Robinem i Tadziem do Ojcowa

Piątek, 15 lipca 2011 • dodano: 16.07.2011 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Poprzedniego dnia był masakryczny upał. Śmierdziało burzą. Gdy zaczyna gdzieś w oddali grzmieć, pan Mirek, właściciel campingu, wyłącza internet. Pewnie ma rację, bo u nas w domu tego nie zrobiliśmy i spalił się ruter.
Pozbawieni dostępu do świata nie wiemy jaka ma być pogoda. Wydaje się, że powinno być ładnie.

Jedziemy z Robinem i Tadziem © Kajman


Rano, podczas w przerwy w opadach, spakowali się nasi campingowi sąsiedzi. Byli na wyprawie rowerowej po Jurze. Pochodzą z Gdańska i muszą dotrzeć do Krakowa na pociąg. Asia zapisała się na BS i może opisze terasę. Chwilę po ich wyjeździe znów zaczyna lać. Jest mi ich żal. Musieli zmoknąć:(

Asia z Markiem się pakują © Kajman


Ruszają do Krakowa © Kajman



Powoli zbieramy się by pojechać zwiedzić zamek w Ojcowie, gdy dzwoni Robin. Mówi, że wybiera się z Tadziem by nas odwiedzić. Umawiamy się na parkingu pod zamkiem. Rozpogodziło się do tego stopnia, że przebrałem się w krótką koszulkę.

Zamek w Ojcowie © Kajman


Ja zostaję na parkingu a Ela pierwsza idzie zwiedzać zamek. Po chwili słychać grzmot i spadają pierwsze krople deszczu. Pakuję rowery pod dach. Zaczyna padać, chwilami mocno:(

Rawery pod dachem © Kajman


Gdy Ela wróciła postanowiłem pojechać na zamek rowerem. Okazało się, że można. Miły pan bileter skasował mnie za wstęp 2,50 i obiecał popilnować rower podczas mojego zwiedzania:)

Rower pod ochroną © Kajman


Zamek w Ojcowie powstał na polecenie Kazimierza Wielkiego w XIV wieku. Został nazwany Ociec na pamiątkę tułaczki Władysława Łokietka. Historię zamku opisała Ela w swoim wpisie ja wstawię kilka fotek:)

Brama zamkowa © Kajman


Plac zamkowy © Kajman


Wieża zamkowa © Kajman


Wieża w środku © Kajman


Widok na mury © Kajman


widoczek © Kajman


widoczek © Kajman


Gdy kończyłem zwiedzanie zamku zadzwoniła Ela, że właśnie Robin pojawił się na parkingu. Fajnie się spotkać po roku. Ostatnio w takim składzie jeździliśmy po Puszczy Niepołomickiej. Znów zaczyna padać, chwilami mocno. Decydujemy się pojechać na camping i przeczekać deszcz:(

Widok na parking © Kajman


Gdy dojechaliśmy lało konkretnie. Nawet, by pójść na obiad trzeba było czekać na osłabienie opadów. Czas miło upływał na pogaduchach:)
Dzięki Robin za odwiedziny:)

Pogaduchy © Kajman




  • DST 24.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 15.43km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Podjazdy 311m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z dziewicami jest przerąbane

Środa, 13 lipca 2011 • dodano: 14.07.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Wstałem rano i do firmy po sprzęt. Gdy wróciłem, byłem trochę padnięty. Trzeba było wymyślić jakąś krótką wycieczkę. Wybór padł na Grodzisko, miejsce nieopodal Skały gdzie żywota swego dokonała błogosławiona Salomea. Historię tej księżnej dziewicy, jej brata i szwagierki opisała Ela.

Za fontanną © Kajman


Dla przypomnienia, Salomea postanowiła być do końca życia dziewicą mimo, że była żoną Kolomana, księcia węgierskiego. Doprowadziło to do wygaśnięcia tej linii książęcej. Była siostrą Bolesława Wstydliwego i spowodowała podstępne sprowadzenie do Polski świętej Kingi by wydać ją za mąż za brata. Tym też odwaliło i mimo, że mieszkali razem na Wawelu, małżeństwa nie skonsumowali pozostając w "czystości" do końca życia. Doprowadziło to do wygaśnięcia linii Piastów Małopolskich.

Tak wyglądają górna powierzchnia skałek © Kajman


Salomea po śmierci Kolomana wstąpiła do zakonu Klarysek w Zawichoście. Było to miejsce mało sprzyjające jej dziewictwu, bo na wycieczki chadzali sobie tam Litwini, a ci gdyby ją dorwali to mieliby uciechę. Brat Bolek fundnął Klaryskom nowy klasztor w Grodzisku, gdzie był zamek zbudowany jeszcze przez Henryka Brodatego.

Widoczek w drugą stronę © Kajman


Ostatnie lata życia Salomea spędza w pustelni nieopodal klasztoru. Na rok przed śmiercią zakłada miasto Skała na prawie niemieckim. Umiera 17 listopada 1268 roku. Dziś w miejscu pustelni jest kościół i domki modlitwy.

Jedziemy sobie © Kajman


Można by pomyśleć, że tamte czasy były jakieś dziwne. Spójrzmy na to z innej strony. Rodzona siostra Kingi, św Jolanta, żona księcia Wielkopolskiego Bolesława Pobożnego, słynęła ze świętobliwości, będąc matką licznego potomstwa. A więc jednak dało się!.
Do historii za to przeszło zdanie św Kingi. "Jakkolwiek niegodna między niewiastami, u męża mego nigdy nic innego nie widziałam prócz rąk samych i twarzy"

Kościół w Grodzisku © Kajman


Od frontu © Kajman


Wnętrze © Kajman


Żeby mieć obraz epoki, warto przytoczyć kilka faktów. Był to czas gdy wprowadzony był celibat księży. W 1257 roku, kanonik poznański Mikołaj zapisał na Kościół wieś Rogalin, zastrzegł jednak na niej dożywocie dla swego syna Jana.

Salomea © Kajman


W 1279 roku, legat papieski zakazał duchownym mieszkać razem z potomstwem. W tym czasie biskupem krakowskim był Paweł z Przemankowa. Utrzymywał cały harem, porwał mniszkę z klasztoru na Skale i uczynił z niej nałożnicę. Może dlatego Salomea mieszkała w pustelni. Ów Paweł zabił człowieka, który spłoszył mu zwierza na łowach!

Bolesław © Kajman


Utrzymywanie haremów przez biskupów w tamtym czasie było raczej powszechne w całej Europie. Biskup Bazylei pozostawił po sobie 20 dzieci. Lepszy do niego był Henryk, biskup Leodium. Pozostawił po sobie 61 sierotek. Gdy go wywalili z godności za rozpustę, zabił swego następcę!

Pustelnie i kolumna z figurą św Klary. © Kajman


Zakonnice z Bambergu z powodu skąpstwa swojej przełożonej płatną miłością zarabiały na chleb codzienny. W Paryżu gdy panienki zaczepiały przechodzących mnichów a ci nie chcieli skorzystać z usług, wrzeszczały za nimi, że są sodomitami. Sodomia była strasznym grzechem i pleniła się po mieście. Zapobiegliwy kapelanek wolał utrzymywać jedną lud dwie nałożnice co było uważane za przyzwoite, niż narazić się na zarzut sodomii.

Słoń, podstawa kolumny niegdyś był fontanną © Kajman


Grota w kościele © Kajman


Wszystko to się działo w jednym czasie. Książęta ze wstrętu do "grzechu?" pozostawali w dziewictwie, biskupi płodzili ile wlezie. Trudno się zresztą dziwić. Antykoncepcja stała na wysokim poziomie. Aby nie zajść w ciążę kobieta musiała stanąć pod krzakiem czarnego bzu i wypowiedzieć zaklęcie. "Ty noś za mnie a ja będę pachnieć za ciebie".

Widoczek z placu kościelnego © Kajman


Widoczek na plac kościelny z dołu © Kajman


Gdy się dobrze przyjrzymy widać dach pustelni © Kajman


Z Grodziska pojechaliśmy do Skały na lody. Sama Skała to raczej bardzo prowincjonalne miasteczko. Ma co prawda nawet dwa bankomaty, ale kartą już nie wszędzie da się płacić. Jest za to czysto. Na rynku przesiaduje sporo nudzących się tubylców.

Rynek w Skale © Kajman


Jedziemy na camping kapitalnym zjazdem i zatrzymujemy się by cyknąć fotę skały na której jest Grodzisko i od której Skała wzięła swoją nazwę. Wtedy zauważyłem, że mój bidon został na rynku. Lubię go, cóż było robić. Trzeba zawrócić i pokonać podjazd do miasta. Kiedyś tam wjeżdżałem na Caymanie i się umęczyłem. Teraz Accentem wjechałem bez wysiłku. Bidon stał na ławce:)

Jest mój bidon © Kajman




  • DST 47.83km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 14.72km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 820m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skały i błoto

Poniedziałek, 11 lipca 2011 • dodano: 13.07.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

W Krakowie na spotkaniu mam być o 18. Mówię Eli by wybrała jakąś lajtową traskę. Wybrała. Jedziemy do doliny Kluczywody. Ma być łatwo i sympatycznie, ma być trochę terenu i zamek do zwiedzenia:)

Jedziemy przez Ojcowski Park Narodowy © Kajman


Kapliczka w grocie © Kajman


Trochę po bruku © Kajman


Wszędzie skały © Kajman


I znów skały © Kajman


Dolina Kluczwody nazywana również Doliną Wierzchówki – dolina pomiędzy wsią Wierzchowie a Bolechowicami na Wyżynie Olkuskiej. Rozciąga się na długości ok. 6 km. Przepływa przez nią potok Kluczwoda, uchodzący dalej do Rudawy. Od niego właśnie wzięła nazwę dolina (Kluczwoda, bo potok kluczy wieloma zakrętami po dolinie).

Skały wyrastają nawet na środku pola © Kajman


Widoczek © Kajman


Szlaki są świetnie oznaczone © Kajman


Jest jedną z 7 dolin wchodzących w skład Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. W górnej części Kluczwody, koło wsi Wierzchowie znajdują się największe na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej jaskinie: Jaskinia Wierzchowska Górna i Mamutowa. Jaskinia Wierzchowska jest obecnie najdłuższą jaskinią na Jurze udostępnioną do zwiedzania.

Wjeżdżamy na Jurajski Pierścień © Kajman


Wzdłuż płynącego przez dolinę potoku Kluczwoda w czasie zaborów przebiegała granica austriacko-rosyjska. Zaraz przy wejściu do górnego końca doliny można zobaczyć odtworzone słupy graniczne ustawione po obu stronach doliny.
Szukamy tych słupów i ich nie znajdujemy. Pierwsza porażka:(
Pociesza mnie jedynie to, że wita mnie pobratymiec wystający ze skały:)

Przytrzasnęło mi brata © Kajman


Jedziemy terenem, początkowo sympatycznie, po chwili zaczyna się błotko. Ścieżka co kawałek przechodzi przez potok. Już podczas pierwszej przeprawy Ela moczy buty. Druga porażka, nogi będą poobcierane:(

I chlup © Kajman


Mnie się udało © Kajman


I znów przeprawa © Kajman


I znów wszedzie skały © Kajman


Na końcu doliny ma być zamek Kluczywoda. Ścieżka się kończy na płocie gospodarstwa. Przedzieramy się przez jakieś głazy, trzeba miejscami nosić rower. W końcu docieramy do drogi. Pytam ludzi gdzie jest zamek. Okazuje się, że by dostać się do zamku trzeba wrócić obok nieszczęsnego płotu i przedrzeć się między skałami. Na samą myśl mam dość. Odpuszczamy zamek. Kolejna porażka:(

Ela się przedziera przez skałki i chaszcze © Kajman


Bym mógł zdążyć spokojnie do pracy powinniśmy wracać. Niestety trochę nam się popieprzyło i zamiast w Białym Kościele lądujemy w Ujeździe. Masakra, zaczyna być cienko z czasem. Z drugiej strony możemy po drodze zerknąć na dworek w Tomaszowicach i zaliczyć kolejny obiekt na Szlaku Architektury Drewnianej:)

Widoczek © Kajman


Dworek w Tomaszowicach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół znajduje się w Modlnicy. Dzieje Modlnicy sięgają początków chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Legenda głosi, że w miejscu zwanym Zagórze, zatrzymał się zdążający do Prus św. Wojciech, którego żegnał lud krakowski. W tzw. Świętym Gaju, pod lipą, miał nawracać poprzez głoszenie ludziom Ewangelii. Na pamiątkę tego wydarzenia wspomnianą wieś Zagórze, od modłów św. Wojciecha, nazwano Modlnica. Pod sławną lipą, która już dziś nie istnieje, znaleziono w ziemi popielnicę i rzymski pieniądz z czasów cesarza Trajana.

Kościół w Modlnicy © Kajman


Kościól w Modlnicy w całej krasie © Kajman


Dzwonnica © Kajman


Drzewo na terenie kościelnym zabezpieczono piorunochronem © Kajman


Dwór w Modlnicy © Kajman


Chcemy trafić na czarny szlak rowerowy wiodący doliną Prądnika. Na chwilkę zatrzymujemy się jeszcze w Giebułtowie. W zasadzie nie interesują mnie kościoły murowane, ale ten jest inny, muszę przyjrzeć się mu bliżej.

Kościół w Giebułtowie © Kajman


Pierwsze ślady osadnictwa na terenie obecnego Giebułtowa pochodzą z neolitu, z lat 4500-1650 przed naszą erą. Inne liczne wykopaliska na terenie dzisiejszego Giebułtowa pochodzą z przełomu I i II w. n.e, a także z IV i XI w.

Detal © Kajman


Z roku 1337 pochodzi pierwsza wzmianka o Piotrze z Giebułtowa. Na przestrzeni wieków właścicielami Giebułtowa byli cystersi z Mogiły, klaryski z Krakowa, a w XVI i XVII wieku - ród Giebułtowskich.

Detal © Kajman


Z tego okresu pochodzi późnorenesansowy, nawiązujący do gotyku, murowany kościół św. Idziego, ufundowany przez Kaspra Giebułtowskiego w latach 1600-1604.
Trafiamy na szlak. Wiedzie szuterkiem osłoniętym krawężnikami. Można się rozpędzić. W pewnym momencie niespodzianka, droga opada pod nachyleniem 45 stopni i wchodzi w ostry zakręt. Mocne hamowanie!!! Uff obyło się bez gleby:)

I znów w Ojcowskim Parku Narodowym © Kajman


Na campingu mieliśmy być najpóźniej o 15 a docieramy o 17. Spotkanie trzeba przełożyć. Tak się pracuje na wakacjach. Na koniec kilka zdjęć z OPN.

Ciekawe ilu głów na skale można się doliczyć? Ja widzę trzy:) © Kajman


Widoczek © Kajman


Piękne skałki © Kajman


Maczuga Herkulesa musi być © Kajman




  • DST 51.37km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 15.81km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 672m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamki i dwory wokół Skały

Niedziela, 10 lipca 2011 • dodano: 12.07.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Sobotę spędziliśmy na oczekiwaniu na przesyłkę przedsionka do przyczepy. Generalnie szlak mnie trafiał. Przedsionek miał być w środę, później w czwartek, wyjazd się odwlekał. Umówiłem się, że ma być w sobotę na campingu. Dopiero mała reprymenda spowodowała, że przewoźnik przywiózł go w sobotę prywatnym autem. Sobota w plecy, do tego ostre słońce jak zwykle mnie poparzyło.

Zamek w Pieskowej Skale © Kajman


Na niedzielę mamy ambitne plany. Wstaję o 6 i co? Burza!!! Pozamykałem wszystkie okna i walnąłem się dalej spać. Zwlokłem się o 9, patrzę nie ma internetu. Idę do recepcji robić aferę, patrzę a stoi gość na szosie, myślę kto to? A to Funio. Jedzie w okolice Buska, ale postanowił nas odwiedzić. Po długich prośbach wypił kawę. Pogadaliśmy chwilę i jazda na rower. Tomek w długą podróż a my z Elą jedziemy zwiedzać okoliczne zamki.

Dziedziniec na zamku w Pieskowej Skale © Kajman


Koło zamku na Pieskowej Skale tylko mignęliśmy, ale foty zrobiliśmy wczoraj. Warto parę słów na temat tego zamku powiedzieć. W komentarzach padło pytanie skąd nazwa. Dziwne, ale nazwa pochodzi od drewnianej strażnicy, która stała tu za czasów Łokietka i była nazwana z niemiecka Peskenstein. Masakra, czego ci Niemcy w Polsce nie nazwali!

Mury zamku © Kajman


Od czasów Ludwika Węgierskiego, zamek na Pieskowej Skale należał do rodziny Szafrańców. Tutaj nasuwają mi się dziwne myśli. Piotr Szafraniec zajmował się alchemią i czarną magią. Gość na prośbę Kazimierza Jagiellończyka dowodził pierwszą wypraną na nasz kobiernicki zamek by upolować Kaśkę Włodkową. Ci, którzy czytują moje wypociny wiedzą, że Kaśka była srogim zbójem na pograniczu polsko czeskim.

Dziedziniec jeszcze raz © Kajman


Piotr Szafraniec zamku na Wołku nie zdobył, Kaśka spuściła mu srogi łomot. Niektórzy twierdzą, że naszego zamku bronił sam książę oświęcimski Jan VI. Tak czy owak po lekkim naruszeniu murów Wołka, Szafraniec się wycofał. Dlaczego to piszę? Bo, ów Piotr Szafraniec miał syna Krzysztofa. Ten pewnie nasłuchał się od taty o skarbach Kaśki, bo sam stał się zbójem!

Park zamkowy zawsze mnie zachwyca © Kajman


Nie tylko napadał wszystko co się rusza na szlaku łączącym Kraków ze Śląskiem, ale fikał sobie Kazimierzowi Jagiellończykowi, któremu tak wiernie służył jego ojciec. Kazek w końcu się wpieprzył i kazał niegrzecznego Krzysia ucapić a następnie ściąć w Baszcie Senatorskiej na zamku krakowskim.

Jak ślub, to fotki na zamku © Kajman


Krzysio do dziś pokutuje. Pojawia się na zamku wysoka postać, odziana w czarną fałdzistą opończę z kapturem. Tupie sobie po komnatach strasząc turystów a co gorsza brzęczy kluczami. Czasami klęczy przy murach zamku, ale gdy pada na niego światło to znika. To samo ma Kaśka, ale ona szwenda się po naszym zamku na Wołku tylko w noc św. Jana:)

Jedziemy przez ojcowski park © Kajman


Szybko przejeżdżamy przez Ojcowski Park Narodowy. Rozkoszujemy się niesamowitymi widokami. Celem jest pierwszy na szlaku orlich gniazd zamek Korzkiew.

Poziomka na szlaku © Kajman


Historia zamku sięga XIV wieku. W 1352 roku Jan z Syrokomli zakupił wzgórze Korzkiew i wybudował na nim wieżę, pełniącą funkcję obronną i mieszkalną. Był to zamek rycerski otoczony murem obwodowym i fosą. Początkowo w rękach P.Krupki, później dość często zmieniał właściciela.
Uszkodzony w okresie potopu szwedzkiego w XVII wieku. Opuszczony w początkach XX wieku popadł w ruinę. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku odbudowany z zamiarem przywrócenia dawnego stanu całej okolicy.

Zamek Korzkiew © Kajman


Kiedyś na zamku w Korzkwi panowało panisko słynne z tego, że dumne i pyszne było jak mało kto. Do tego gnębił poddanych i co gorsza był okrutnie zazdrosny z żonę. Żona była piękna i dobra dla ludu. Panisko wkurzało się, że byle kmieć ma oparcie w jego żonie a co gorsza bezkarnie może się na nią gapić!

Wnętrze © Kajman


Gdy urodziła mu się córka, zabronił wychodzić swoim niewiastom poza mury zamkowe. Rozkazał wybudować most łączący zamek z pobliskim kościołem. Ludziska nie mogli się gapić na jego żonę, a on mógł z góry spoglądać na poddanych. Pech chciał, że z tego mostu spadła jego córka.

Dziedziniec © Kajman


Zginęła na miejscu. Matka zbiegła do dziecka na ratunek. Było za późno. Wypłakała całą rzekę łez. Rzeka płynie do dzisiaj i nazywa się Korzkiewka. Dumne panisko zostało ukarane przez diabła. Od tamtego czasu pojawia się w okolicy, siada o północy na kamiennej ławeczce nieopodal zamku i stuka kopytem w ziemię tak głośno, że słychać go w całej wsi.

Kominek, chyba trochę nie z epoki © Kajman


Tyle legendy. Prwadą historyczną jest natomiast to, że Zaklika z Korzkwi brał udział w bitwie pod Grunwaldem. Obecnie zamek wykupił krakowski architekt i gruntownie go remontuje. Jest tu hotel i restauracja.
Dalej trasa prowadzi przez dworki w Cianowicach, Rzeplinie, Minodze i Tarnawie.
Dworki te opisała Ela w swojej relacji więc nie ma sensu się powtarzać.

Dwór w Cianowicach © Kajman


Dwór w Rzeplinie © Kajman


Dwór w Minodze © Kajman


Dwór w Tarnawie © Kajman


Znaleźliśmy też wspólną mogiłę żołnierzy z czasów I wojny światowej. Trochę zaniedbana zważywszy, że tablica została zamontowana w latach 70 a wygląda jakby miała 200 lat.

Mogiła żołnierzy z I wojny światowej © Kajman


Było też trochę terenu:) © Kajman




  • DST 20.88km
  • Czas 01:11
  • VAVG 17.65km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pieskowa Skała rekonesans

Piątek, 8 lipca 2011 • dodano: 08.07.2011 | Komentarze 31


magneticlife.eu because life is magnetic

Postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym, to znaczy wyjechać na wakacje a jednocześnie trochę popracować. Prawie codziennie bywam w Krakowie przejeżdżając autem 180 kilometrów. Pomyślałem sobie, że mogę do Krakowa przejeżdżać 30 w jedną stronę. Wystarczy znaleźć miejsce, które będzie fajne na wycieczki rowerowe.

Jedziemy do Ojcowa © Kajman


Wybór padł na gospodarstwo agroturystyczne, które ma małe pole campingowe. Znajduje się w Pieskowej Skale na ulicy Podzamcze 2. Co prawda miejsca dla przyczep campingowych dopiero powstają, ale jest nieźle a w przyszłości będzie jeszcze lepiej. Najważniejsze, że jest internet w przyczepie:)

Jest gdzie postawić przyczepę © Kajman


Namiot też można postawić © Kajman


Gdy przyjechaliśmy było bardzo parno, człowiek nic nie robił a pot lał się strumieniami. Podczas ustawiania przyczepy łapie nas pierwszy deszcz. Po chwili zaczyna lać mocno i kończy się oberwaniem chmury. Nie pozostaje nam nic innego jak zjeść obiad, wypić piwo i położyć się spać.

Pieskowa Skała, zamek © Kajman


Zamek w całej okazałości © Kajman


W końcu przestaje padać. Budzę Elę i proponuję krótką wycieczkę do Ojcowa. Mija trochę czasu zanim moja pani zdąży się rozbudzić. W końcu wyruszamy. Widoki jak zwykle w Ojcowskim Parku Narodowym przepiękne. Trochę fotek udało się zrobić. Pewnie kilka dni tu postoimy. Jest co zwiedzać w okolicy:)

Ela i Maczuga Herkulesa © Kajman


Skałki © Kajman


Znów skałki © Kajman


Zrujnowana chatka dalej stoi © Kajman


Zabudowa Ojcowa © Kajman


W kapliczce była msza © Kajman


I jeszcze jedne skałki © Kajman


Brama Krakowska © Kajman


Ciekawe dlaczego podpierają skałe kijkami? © Kajman


Jeszcze jedna skała © Kajman


Symbol Jury © Kajman




  • DST 3.72km
  • Czas 00:14
  • VAVG 15.94km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 102m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoto, wulkany i zamki

Sobota, 25 czerwca 2011 • dodano: 25.06.2011 | Komentarze 29


magneticlife.eu because life is magnetic

Pogoda podczas tego weekendu nas nie rozpieszcza. Jest zimno i leje co chwila. Faktem jest, że planowaliśmy spędzić czas na rowerach, ale ryzyko spędzenia go pod jakąś wiatą wczoraj i dzisiaj było zbyt duże. Na pogórzu kaczawskim do zwiedzania jest tyle atrakcji, że trzeba było zmienić środek transportu i wykorzystać czas na maksa.

Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym © Kajman


Camping w Bolkowie jest rewelacyjnym miejscem wypadowym. Nazywa się Pod Lasem. Standard ma europejski i bardzo dobre ceny. Być może ktoś zechce skorzystać z naszych doświadczeń i tu przyjechać. Szczerze polecam.
Wczoraj byliśmy w Książu i zwiedziliśmy Włodarza, część kompleksu Riese. Jest co poopowiadać a i parę fajnych fotek udało się zrobić.

Meta w Złotoryi © Kajman


Wszystkie atrakcje są w zasięgu wycieczek rowerowych z campingu. Zastanawiałem się czy zrobić z tego wpis z przebiegiem zerowym, ale doszedłem do wniosku, że po powrocie do domu muszę nadrobić ilość przejechanych w tym roku kilometrów. Pewnie zrobię to na trasach standardowych, które już nie raz opisywałem. Wtedy uzupełnię relacje i foty z miejsc zwiedzonych tutaj.

Liderki © Kajman


Dzisiaj obudziła nas ulewa. Plany Eli co do zwiedzania Rudaw Janowickich diabli wzięli. Wsiadamy w auto i jedziemy do kopalni złota w Złotoryi. Tam na głowę nic nam padać nie będzie. Jakie jest nasze zdziwienie, gdy nie możemy wjechać do miasta. Całe jest zablokowane przez policję, na objazdach są niesamowite korki. Okazuje się, że trafiliśmy na Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym.

Peleton © Kajman


O dojeździe do kopalni możemy zapomnieć, szukamy miejsca do zaparkowania. Deszcz leje cały czas. Znajdujemy jakiś daszek i czekamy na panie, które teraz są na trasie. Wyścig jest dookoła Złotoryi więc nastawiamy się na kłopoty komunikacyjne.

Pędzą do mety © Kajman


Jak będziesz dużo trenować, dostaniesz taką bryczkę:) © Kajman


Na szczęście okazało się, że Złotoryja nie zapomniała dzisiaj o swoich atrakcjach. Zwiedzamy Muzeum Złota i basztę. Wszystko za darmochę, jedynie kibel kosztuje 1 zł:)
Dostajemy też trochę złota na pamiątkę, też za friko:)

Płukanie złota © Kajman


Teraz czas na wulkany. Jest ich w okolicy kilka. Jedziemy na Ostrzycę, największy wygasły wulkan w Polsce. W końcu przestaje padać i wychodzi słońce.

Ostrzyca, największy wulkan w Polsce © Kajman


Punkt kontrolny, coś dla Kosmy:) © Kajman


Ela na wulkanie © Kajman


Teraz przychodzi czas na zamek Grodziec. Niesamowity, świetnie zachowany zamek piastowski. Stoi również na wygasłym wulkanie. Historia zamku i jego budowniczych jest bardzo ciekawa. Zwiedzamy wszystko, salę tortur też. Bardziej szczegółowo opiszę to przy najbliższym nabijaniu kilometrów:)

Zamek na wulkanie © Kajman


Łagodny wymiar kary © Kajman


Pogoda się znacznie polepszyła. Jedziemy na camping. Przecież tam czekają rowery i można gdzieś pojechać. Dojazd nie jest prosty. Wszędzie blokady dróg z powodu wyścigu.

Tym razem jadą panowie © Kajman


Po dotarciu na camping jemy obiad. Ela poszła spać, a ja wskakuję na rower i jadę zwiedzić zamek Świny. Jest od campingu rzut beretem, ale jak to zwykle bywa, to co bliskie zostawia się na koniec. Jutro mam nadzieję pojedziemy na rowerach do pałacu cesarza Wilhelma II. Mogłoby nie starczyć czasu na Świny a to byłaby niepowetowana strata.

Bolko Srogi, jeden z najznamienitrzych Piastów © Kajman


Zamek Świny jest pierwszym w Polsce prywatnym zamkiem. Kiedyś było tak, że znamienite rody miały kasztele, ale tylko król lub książę mógł mieć zamek. Chodziło o to by nikt władcy nie fikał. Żeby ród mógł posiadać zamek musiał mieć specjalne zezwolenie a to nie było łatwe. Paniska bały się buntów i sami budowali zamki.

Zamek Świny © Kajman


Z drogi na Jawor zamek w Świnach wygląda jak duży chlewik, ale to bardzo złudnie wrażenie. To potężna twierdza wybudowana w miejscu kasztelu należącego do rodu Świnków od VIII wieku. Z rodu tego wywodził się być może arcybiskup gnieźnieński, Jakub Świnka, który jednak pieczętował się inną odmianą herbu.

Zamek Świny © Kajman


Według jednej wersji ród został osadzony na Świnach przez księcia Bolka Srogiego, według innej był rodem słowiańskich władyków, który po zajęciu Śląska przez Mieszka I podporządkował się Piastom i w nagrodę otrzymał potwierdzenie prawa życia i śmierci nad swymi poddanymi.

Zamek w Świnach © Kajman


Rycerski ród Świnków od dawien dawna znany był z ogromnego zamiłowania do alkoholi, a w szczególności do wina, które kupowano często i w ogromnych ilościach. Wielowiekowa praktyka konsumencka sprawiła, że z pokolenia na pokolenie organizmy Świnków ewoluowały, wytwarzając taką odporność na procenty, o jakiej mógł pomarzyć niejeden polski pijaczek.

Zamek Świny © Kajman


Legendą już obrósł przypadek Jerzego Świnki, który założył się z pewnym polskim szlachcicem, kto więcej wina wypije i pod stół nie padnie. Stawka zakładu wydawała się poważna: ze swej strony Jerzy postawił 1000 dukatów, a ów szlachcic - przepiękną karetę zaprzężoną w sześć wspaniałych koni. Kiedy osuszali dwudziestą butelkę i nasz zawodnik był już mocno wstawiony, Świnka rozkazał, aby przynieść drewniany ceber do pojenia koni i napełniwszy go winem wypił całą zawartość za jednym zamachem. Pod szlachcicem nogi się ugięły. Nie odezwawszy się słowem wyszedł z zamku w asyście odprowadzającego go pewnym krokiem gospodarza.

Zamek Świny © Kajman


Konrad Świnka, który podobno podczas suto zakrapianej uczty, będąc już mocno pijanym, oświadczył głośno, iż nawet sam diabeł nie dałby mu rady, a jeśli ma go porwać, to niech zrobi to tu i teraz. Po tych słowach rozległ się grzmot i pojawił piorun celując prosto w gospodarza ze skutkiem wiadomo jakim. Trzymany przez Świnkę kielich uległ całkowitemu stopieniu i wraz z nim został pochowany.
Czyżby z tych historii wzięło się stare polskie powiedzenie "pijany jak świnia"?

Zamek Świny © Kajman


Urodzony w 1410 r. Gunzel II von Schweinichen (ród używał już wówczas zniemczonego nazwiska) znany jest z rozbicia w 1455 r. raubrittera i stronnika husytów Hansa Czyrn z zamku Niesytno. Pisałem o tym w poprzednim wpisie.
W 1456 r. urodził się matuzalem rodu Burgmann, który zmarł w wieku 110 lat na grypę. Syn tegoż Hans dożył wieku lat 96, ożenił się po raz drugi w wieku lat 80 i spłodził dwóch synów, żeby było śmieszniej jego żona w dniu ślubu miała 15 lat.

Zamek Świny © Kajman


Rodowa legenda wywodzi dzieje Świnków od Biwoja, giermka legendarnej czeskiej księżnej Libuszy, który w 712 r. podarował jej własnoręcznie upolowanego odyńca, za co miał otrzymać nadania wokół Świn, herb Świnka oraz rękę księżniczki Kazi.

Najsławniejszym przedstawicielem rodu był Hans von Schweinichen, żyjący w czasach Zygmunta Augusta, pamiętnikarz i dworzanin książąt legnickich Fryderyka III, Henryka XI oraz Fryderyka IV. Ród liczy sobie obecnie ok. 30 męskich potomków.