Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Zamki pałace dwory

Dystans całkowity:3392.43 km (w terenie 312.48 km; 9.21%)
Czas w ruchu:206:09
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:27571 m
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:64.01 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • DST 104.82km
  • Czas 06:32
  • VAVG 16.04km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 949m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka na 104

Sobota, 30 kwietnia 2011 • dodano: 01.05.2011 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Zaplanowałem sobie fajną wycieczkę po płaskim. Miało być kilka atrakcji i miało być lajtowo. Poobijany bok jeszcze daje o sobie znać więc nie chciałem się zbytnio przemęczać. Ela moją propozycję odrzuciła twierdząc, że to nuda. Mówię, wybierz trasę. Wybrała!

Chciałem po płaskim © Kajman


Stwierdziła, że pogoda jest "zdjęciowa" i wykombinowała góry. Jaka zdjęciowa? Jakie góry? Przecież we wszystkich kanałach telewizyjnych prognozy były niekorzystne! Ma padać i mają być burze!

Już grzmi © Kajman


Kurcze, dlaczego ludzie myślą, że telewizja kłamie. Od samego rana na drodze żywieckiej jest niesamowity ruch. "Miastowe" powsadzali tyłki w metalowe puszki i jaaaadą w góry a przecież ma lać!
Trzeba spadać z głównej drogi bo nas rozjadą. Skręcamy na Rychwałd.

Pałac Kępińskich w Moszczanicy © Kajman


W Rychwałdzie Ela robi sesję zdjęciową w Bazylice Matki Boskiej Rychwałdzkiej. Chwila odpoczynku na placu kościelnym. Nie jem, nie piję, nie palę, nie jeżdżę po placu na rowerze. Pamiętam co mi ostatnio zrobił św. Świerad i wolę nie ryzykować, boli do tej pory.

Pałac Kępińskich od tyłu. © Kajman


W oddali słychać pierwsze grzmoty. Ela coś mówi o ewakuacji przez Kocierz. Ani myślę, jak już się tu wdrapaliśmy to jedziemy dalej. Olewamy pałac Komorowskich bo go zwiedzaliśmy i kierujemy się do Żywca. Po drodze jest pałac Kępińskich w Moszczanicy. Klasycystyczny dwór został zbudowany w 1828 roku, a następnie przebudowany w latach 1910 - 1912. Dwór był własnością rodziny Kępińskich.
Po roku 1945 cały majątek został rozparcelowany, a budynek dworu stał się siedzibą szkoły rolniczej. Po wybudowaniu nowego budynku szkoły, która stoi kilkadziesiąt metrów dalej, dwór przeznaczono na cele mieszkalne.
Dzisiaj, mimo iż nie wygląda na zdewastowany, stoi pusty, chyba za wyjątkiem jednego pomieszczenia służącego nadal jako lokal mieszkalny.
Na osiem miesięcy przed śmiercią w tym dworze wypoczywał marszałek Piłsudski.

Cmentarz żołnierzy radzieckich © Kajman


Zaczyna lekko padać, od Słowacji nadciąga burza. W Żywcu mój GPS głupieje od ładunków elektrycznych i najpierw się zawiesza a później pokazuje średnią prędkość 2987 km/godz. Chyba mnie UFO porwało i nie zauważyłem.
Przejeżdżamy przez miasto i znów uciekamy w bok.
Natrafiamy na zbiorowy cmentarz żołnierzy radzieckich. Leży tam 1119 krasnoarmiejców poległych przy wyzwalaniu ziemi żywieckiej.

Cmentarz jest ładnie utrzymany:) © Kajman


Kierujemy się do miejscowości Juszczyna Górna. Na mapie jest tam oznaczony drewniany kościół. Okazuje się, że nie znajduje się on na szlaku architektury drewnianej, ale też jest ciekawy. Mamy farta. Wszystkie kościoły dzisiaj przez nas odwiedzone są otwarte:)

Kościół w Juszczynie Górnej © Kajman


Sesja zdjęciowa © Kajman


wnętrze © Kajman


Do Juszczyny Górney jak sama nazwa wskazuje było sporo podjazdów. Teraz szybki zjazd kierujemy się do Cięciny. Burza przesuwa się nad Żywiec i tylko czasami jesteśmy polewani deszczem. Robi się za to zimno:(

Te chmury nic dobrego nie wróżą © Kajman


W Cięcinie jest kolejny kościół. Tym razem oznaczony na śląskiej części szlaku architektury drewnianej. Mamy farta. Za chwilę ma być ślub. Tę chwilę wykorzystujemy na zwiedzenie wnętrza kościoła:)

Kościół w Cięcinie © Kajman


tablica © Kajman


Wnętrze © Kajman


Wnętrze © Kajman


Dajmler © Kajman


Dalej jedziemy przez rodzinne tereny Autochtona czyli Radziechowy. Tereny bardzo piękne a i podjazdy są równie piękne, można nacieszyć oczy widokami:)

Tradycja w narodzie nie ginie:) © Kajman


Burza idzie w kierunku Bielska © Kajman


Widok na Radziechowy © Kajman


Ciekawe ule © Kajman


Pewnie Michał był w domu, ale nie miałem do niego telefonu więc na osobiste poznanie trzeba będzie jeszcze poczekać.
Jedziemy do Buczkowic obserwując kierunek przemieszczania się burzy. Tam mamy zadecydować w którym kierunku jechać dalej.

Góra Grojec, tam podobno też był zamek © Kajman


Ela walczy na podjazdach © Kajman


Gdy dojechaliśmy do Buczkowic widzimy, że burza w najlepsze urzęduje nad Bielskiem. Tamten kierunek odpada. Skręcamy na Rybarzowice by pojechać wzdłuż jeziora żywieckiego. Tam jest już spokojnie. W Rybarzowicach zatrzymujemy się pod starym dębem. Ma 550 lat i jedną gałąź.

Stary dąb © Kajman


Tablica © Kajman


Wjeżdżamy do Łodygowic. Zatrzymujemy się pod kościołem. Odwiedzaliśmy go już kilka razy, ale zawsze był zamknięty. Tym razem mamy farta, jest otwarty. Fajnie, dziś jest dzień otwartych kościołów:)

Kościół w Łodygowicach © Kajman


Tablica © Kajman


wnętrze © Kajman


wnętrze © Kajman


Dalej jedziemy wzdłuż jeziora żywieckiego. Zaczyna solidnie wiać. Na jezioro spuszczono już rowery wodne. Zaczął się też sezon żeglarski. Pojawiły się pierwsze jachty na wodzie. Trzeba będzie też się wybrać i popływać kanadyjką:)

Pierwsze jachty na jeziorze © Kajman


Ale się dostawili:) © Kajman


Założenie dzisiejszego dnia było takie, że powinienem przejechać 104 kilometry by zaliczyć pierwszy tegoroczny tysiąc jeszcze w kwietniu. Trochę nam na zaporze brakuje. Dokręcamy kółka przez Porąbkę, Kobiernice i Bujaków. Cel w końcu został osiągnięty, ale przecież można było jechać po płaskim:(

Remontowany most w Kobiernicach © Kajman




  • DST 49.65km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 14.60km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 610m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielka moc świętego Świerada

Piątek, 22 kwietnia 2011 • dodano: 23.04.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatnio na portalu Okiem podróżnika ukazał się wywiad z Elą. Takie wydarzenie w pewien sposób nobilituje, ale również wymaga odpowiednio dobranych ciekawych wycieczek.
Piątek mieliśmy wolny. Zaczęliśmy zastanawiać się gdzie pojechać. Rozważane były trzy kraje, Słowacja, Czechy i Polska.

Wyruszamy w drogę © Kajman


W słowackich tatrach leży śnieg, odpada, wielki piątek jest dniem umartwień więc lajtowe Czechy też odpadają. Wybór pada na Polskę a ściślej mówiąc okolice Rożnowa. Tam jest tyle podjazdów, że można się bardzo skutecznie umartwiać:)

Wielogłowy, kościół z 1318 roku © Kajman


Jedziemy do Tęgoborza z zamiarem zostawienia tam auta i objechania dookoła Jeziora Rożnowskiego. Na miejscu okazało się, że ruch TIRów na trasie Kraków - Nowy Sącz jest tak duży, ze grozi to śmiercią plaskatą. Zmieniamy miejscówkę na Wielogłowy.

Dwór w Wielogłowach © Kajman


Tam na Szlaku Architektury drewnianej znajduje się dwór. Modrzewiowy dwór pochodzi z XVII wieku. Budynek wybudowano na rzucie prostokąta o konstrukcji zrębowej z łamanym polskim dachem. Przy narożnikach dworku stoją dwa, z czterech, alkierze przykryte dachem namiotowym. Przed budynkiem stoi figurka Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia sprowadzona z Piekar Śląskich w 1962 roku.

Tablica © Kajman


Jeszcze raz patrzymy na mapę i dochodzimy do wniosku, że dobrym miejscem na rowerowy start będzie wieś Zbyszyce. Odpalamy auto i jedziemy nad jezioro.
Miejscowość, o której wzmianki odnajdujemy w kronikach Jana Długosza, położona na niezwykle urokliwym cyplu i wzgórzu oblanymi z trzech stron wodami Jeziora Rożnowskiego. Zbyszyce, które najpierw były wsią, potem miastem i znowu wsią szczycą się bogatą historią, którą można by obdzielić kilka innych miejscowości.

Kościół roku w Zbyszycach © Kajman


Pierwszym Kościołem jaki istniał w Zbyszycach był zapewne kościół drewniany, niema jednak informacji potwierdzających jego istnienie. Obecny kościół murowany powstał na początku XV w., jego budowa została rozpoczęta za życia Wierzbięty Kępińskiego czyli przed rokiem 1408.W XVI w . kościół znalazł się w rękach arian, którzy rozebrali murowaną wieżę kościoła. Obecna wieża drewniana została zbudowana w XVII w.

Wnętrze kościoła w Zbyszycach © Kajman


Dwór w Zbyszycach, który można dziś podziwiać to klasycystyczna rezydencja
wzniesiona na znacznie starszych fundamentach. Niegdyś, obok obronnego kościoła w Zbyszycach, na tak zwanej Kępie wznosił się zamek obronny, będący częścią łańcucha strażnic zbrojnych, strzegących szlaku wytyczonego doliną Dunajca.

Dwór w Zbyszycach © Kajman


Zachowany dzisiaj zespół dworski składa się z zabudowań - dawnej kuchni dworskiej i parku, w którym znajduje się malownicza jesionowa aleja, a także rzadko spotykane odmiany sosny. Park otoczony jest częściowo kamiennym murem.

Architektura drewniana do dziś używana © Kajman


Pamiętając drogę dojazdową do Zbyszyc (masakryczny podjazd z równie masakrycznym zjazdem) sugeruję jeszcze jedną zmianę miejscówki. Jedziemy do miejscowości Lipie i tam w końcu przesiadamy się na rowery:)

Piękne widoki © Kajman


Ela wykombinowała, że trzeba wyjechać na jakąś konkretną górkę żeby podziwiać widoki na Jezioro Rożnowskie. Tak właśnie zaczął się dzień umartwień. Startujemy z wysokości 277 m n.p.m. by po dwóch kilometrach wyjechać na wysokość 430 m n.p.m. Takie wyczyny lubi Karla76, ja chcę się tylko wytarabanić na szczyt.

Fajny zjazd © Kajman


Przełożenie 1 na 1 i z astronomiczną prędkością 6 km/godz w końcu docieram do miejsc widokowych. Widoki są warte wysiłku. Zjazd jest lekko stresujący bo tarcze wydają dziwne dźwięki. Zaczynam się zastanawiać w jakim stanie są moje klocki hamulcowe. Kiedyś na Słowacji przy zjeździe ze Zdziarskiej Chaty padły mi oba hamulce, było wesoło:(

Kościół w Rożnowie © Kajman


Dalej jedziemy do Rożnowa. We wsi znajduje się kościół parafialny pw. św. Wojciecha.Kościół ten został wybudowany w 1661 r. w szlacheckich dobrach kasztelana wojnickiego Jana Wielopolskiego, na terenie bardzo wówczas rozległej parafii Tropie. Znajduje się na wyniosłym grzbiecie górskim nad Jeziorem Rożnowskim. Zbudowano go w sąsiedztwie zamku legendarnego Zawiszy Czarnego, w miejscu, gdzie dotąd stała kaplica św. Wojciecha.

Wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


W Rożnowie są też dwa zamki i dwór. Zwiedzanie zaczynamy od zamku górnego. Znaczenie historyczne wsi datuje się od XIII wieku. Rożnów był własnością kolejnych możnych rodów: w XIII wieku Gryfici zbudowali tu strażnicę, która 100 lat później wciąż pozostawała w posiadaniu Rożenów herbu Gryf.

Zamek Zawiszy Czarnego © Kajman


Piotr Rożen około 1350-1370 roku przebudował ją na zamek. Była to kamienna budowla w stylu gotyckim, na planie czworoboku zbliżonym do prostokąta o wymiarach 44 na 20 m. W 1426 roku zamek znalazł się we władaniu sławnego rycerza Zawiszy Czarnego. Zamek ten został zburzony podczas najazdu Macieja Korwina w roku 1474.

Pozostały ruiny © Kajman


Tablica © Kajman


Kolejnym właścicielem jest ród Wydżgów, a następnie w drugiej połowie XV wieku wieś przechodzi w ręce Tarnowskich. Hetman wielki koronny Jan Tarnowski rozpoczął budowę drugiej twierdzy, dlatego w XVI i XVII wieku zamek został opuszczony i popadł w ruinę.

Zamek dolny © Kajman


Nowa budowla, wznoszona w stylu renesansowym przed rokiem 1568, była jedną z pierwszych w Polsce warowni o nowożytnej fortyfikacji obronnej. Jej budowa nie została nigdy ukończona, do dnia dzisiejszego przetrwał beluard oraz mur kurtynowy z bramą wjazdową.

Detal © Kajman


Lochy © Kajman


Tablica © Kajman


Klasycystyczny dwór w Rożnowie został zbudowany w XIX wieku przez rodzinę Stadnickich. Dwór stoi w sąsiedztwie fortyfikacji bastionowych. Po II wojnie światowej był użytkowany jako ośrodek kolonijny, a obecnie znajduje się w prywatnych rękach.

Dwór w Rożnowie © Kajman


Dwór w Rożnowie © Kajman


Zwiedzanie Rożnowa zabiera nam sporo czasu. W końcu jedziemy dalej. Chcemy zwiedzić zamek Tropsztyn. Wszystkie mosty na Dunajcu są obecnie w remoncie. Rower na szczęście ma tą przewagę, że nie jest potrzebna droga asfaltowa.

Dunajec © Kajman


Zamek został wzniesiony w XIII wieku jako warownia broniąca biegnącego tędy szlaku handlowego na Węgry. Pierwszym władcą budowli był Dobrosław Ośmiróg zwany Gierałtem. Zamek często zmieniał swoich właścicieli. W 1574 roku zasiedlili go nawet zbójnicy, którzy rabowali kupców i przepływające Dunajcem tratwy. Właściciele sąsiadującego Rożnowa napadli na zamek zabijając rozbójników i jednocześnie zrujnowali zamek, który zaczął chylić się ku ostatecznemu upadkowi.

Zamek Tropsztyn © Kajman


W XVIII wieku potomek fundatorów zamku w Niedzicy - Sebastian Berzewiczy, wyjechał do Peru. Poślubił Inkaską Indiankę, z którą miał córkę - Uminę. Niestety był to czas najazdu Hiszpanów na Inków. Z królewskiego rodu Inków przy życiu pozostał bratanek naszego rodaka - Andreas Tupac Amaru II. Ożenił się on z jego córką Uminą, po czym cała rodzina uciekła do Europy zabierając ze sobą część królewskiego skarbu Inków.

Zamek Tropsztyn © Kajman


Los ich jednak nie oszczędził i przy życiu został tylko Sebastian i jego wnuk - Unkas, który przyjął polskie imię i nazwisko jako Antoni Benesz. Jego dziadek Sebastian ukrył gdzieś legendarny skarb Inków. Podobno ciąży na nim klątwa, która dotknie każdego, kto będzie chciał go odnaleźć. Zakaz złamał prawnuk Antoniego - Andrzej Benesz, który w Niedzicy w 1946 roku odkrył inkaskie pismo, wiążące skarb z zamkiem w Tropsztynie.

Przeprawa promowa © Kajman


To właśnie on w 1970 roku przejął ruiny zamku (ciekawostką jest to, że był wtedy wicemarszałkiem sejmu). Niestety 6 lat później poszukiwania skarbu przerwała jego tragiczna śmierć w wypadku samochodowym. Czyżby zadziałała klątwa? Dziwne, ale wiele osób związanych z poszukiwaniem skarbu zmarło przedwcześnie.

Kościół w Tropiach © Kajman


Zamek był niestety zamknięty. Skarbów nie znaleźliśmy, ale po drugiej stronie Dunajca pokazał się nam kościół w Tropiu. Aby się do niego dostać musieliśmy skorzystać z promu. Zdziwiłem się bardzo, gdy dowiedziałem się, że przeprawa jest gratis:)

Dojechaliśmy do kościoła w Tropiach © Kajman


Kościół należy do najstarszych w tej części Polski. Miał go fundować około 1045 roku Kazimierz Odnowiciel, a poświęcać ok. 1073 r. św. Stanisław. Mówi o tym pochodząca znad Dunajca tradycja, którą zanotował w 1620 r. włoski żywotopisarz Tomasz Mini.

Wnętrze © Kajman


Na początek kościoła w XI w. wskazuje też romańskie malowidło w prezbiterium. Niektórzy autorzy, uważając, że powstanie kościoła ku czci Świętego Świerada nie mogło nastąpić wcześniej niż jego kanonizacja w roku 1083, jako dolną granicę powstania kościoła wyznaczają czas około około 1090 r.

Wnętrze © Kajman


Jednak wiadomo, że święci Świerad i Benedykt byli otaczani liturgicznym kultem świętych wcześniej, bo wnet po ich śmierci w latach 1031 i 1034, po złożeniu ich ciał w bazylice św. Emmerama w Nitrze. Więc i kościół w Tropiu może mieć wcześniejszy początek.

Wnętrze © Kajman


Z kościołem w Tropiu związany jest św, Świerad a miejsce jest celem wielu pielgrzymek.
Andrzej Świerad urodził się najprawdopodobniej w końcu X wieku w Polsce. Najczęściej żywoty przypisują mu pochodzenie z wieśniaczej rodziny z okolic Krakowa. Późniejszy święty spełniał w klasztorze różnego rodzaju posługi, a po ukończeniu czterdziestu lat poprosił o zgodę na życie pustelnicze.

Figura © Kajman


Zgodnie z regułą zakonu, wraz z uczniem św. Benedyktem, co tydzień udawali się do pustelni oddalonej o pół dnia drogi i wracali na sobotni wieczór i całą niedzielę do wspólnoty. W odosobnieniu zajmowali się karczowaniem lasów. Św. Andrzej umartwiał się w następujący sposób: mimo ciężkiej fizycznej pracy pościł trzy razy w tygodniu (w poniedziałek, środę i piątek), a w czasie Wielkiego Postu jadł jedynie orzechy włoskie i popijał je wodą (dostawał 40 orzechów od opata na okres postu).

Kościół w Tropiu © Kajman


Spał na pniu, wokół którego były zaostrzone kije, gdy przechylał się w jakąś stronę raniły go i budziły. Na głowę zakładał drewnianą koronę z kamieniami, gdy przechylił głowę, jeden z kamieni uderzał go. Nosił na sobie mosiężny łańcuch, który po pewnym czasie wrósł w ciało. Był on przyczyną śmierci świętego, ponieważ skóra oddzielająca ciało od łańcucha pękła i wdała się gangrena. Współbracia dowiedzieli się o łańcuchu, gdy myjąc ciało przed pogrzebem zauważyli klamrę na brzuchu.

Przed kościołem © Kajman


Przed kościołem odpoczęliśmy odrobinę. Zjedliśmy co nieco, był też czas na wypalenie fajki. Droga dojazdowa jak i plac przykościelny są wyłożone kamieniem co widać na fotce. Gdy ruszyliśmy z pod kościoła zdarzył się cud!

Widoczek © Kajman


Jadąc trzymałem kierownicę lewą ręką mając palce na klamce hamulca. Obróciłem się do tyłu by zerknąć na kościół i w tym momencie koło wpadło w jakieś zagłębienie. Odruchowo chciałem mocniej złapać kierownicę, ale jednocześnie nacisnąłem hamulec.
Coś niesamowitego, na prostej drodze przy prędkości 10 km/godz przeleciałem przez kierownicę.

Widoczek © Kajman


Nie ma innego wytłumaczenia jak tylko to, że św. Świerad walnął moją osobą o glebę. Pozbierałem się i zacząłem się zastanawiać co mu takiego zrobiłem, że mnie tak potraktował? Żarcie pod kościołem? Jazda na rowerze na terenie sanktuarium? Palenie koło kościoła? Nie wiem. Wiem jedynie, że św Świerad ma potężną moc!!!

Kościół w Podolu © Kajman


Pozbierałem się szybko, na kasku, który przyjął cały impet upadku nie było ani śladu. Jedynie rozbity łokieć i bolący bok mówiły co się stało.
Ela jechała przodem i w trakcie mojego lotu wymijała się z zakonnicą. Ta zapytała się czy ten z tyłu to kolega? Ela na to, że mąż. Zakonnica na to, "właśnie się przewrócił"

Kościół w Podolu © Kajman


Dobrze, że gdy Ela się odwróciła ja stałem już na nogach. Nieźle by się pewne przeraziła. Później gdy rozmawialiśmy o tym co się stało, Ela twierdziła, że św Świerad mnie ochronił przed poważniejszymi skutkami twardego lądowania. W takim razie kto mną walnął o glebę?

Tablica © Kajman


W drodze powrotnej zahaczyliśmy o kościół w Podolu będący na Szlaku Architektury Drewnianej. Dalej pojechaliśmy na camping w Gródku, na którym kiedyś spędziliśmy z przyczepą majowy weekend. Nic się tam nie zmieniło, to jeden z najgorszych campingów w Polsce. Z przyczepą tam z pewnością nie pojadę:(

Chyba najgorszy camping w Polsce © Kajman


Czasami na mój blog zaglądają osoby z naszej gminy. Na kobiernickim forum trwa dyskusja o ekologi, bardzo szczytna. Dla zainteresowanych dwie fotki brzegów jeziora rożnowskiego. Strach się bać:(

Woda w jeziorze opadła, śmieci pozostały © Kajman


Strach wejść do jeziora © Kajman




  • DST 46.91km
  • Czas 02:24
  • VAVG 19.55km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bez koncepcji

Środa, 20 kwietnia 2011 • dodano: 20.04.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

Zapowiada się piękny dzień. Usiadłem sobie na tarasie i zacząłem się zastanawiać gdzie by tu pojechać. Marcin z kumplem wskoczyli na rowery i pojechali do Sosnowca. Fajna trasa, ponad 100 km, jest krzyż z czaszką do sfocenia w Imielinie. Niestety wycieczka nie dla mnie. Oni mieli średnią 28 km/godz. Ten typ jazdy mi nie odpowiada. Na nic nie ma czasu.

Wielkanocne jajo przed pałacem w Kozach © Kajman


Przypomniałem sobie, że przed pałacem w Kozach postawiono wielkanocne jajo. Myślę sobie, dobra, zobaczę jajo a później się zobaczy.

Osiołek © Kajman


Owieczka © Kajman


Pieronwieco © Kajman


Po nacieszeniu się jajem, pomyślałem, że w Pisarzowicach jest dworek.
Założenie wsi miało miejsce w drugiej połowie XIII wieku za panowania księcia Władysława I Opolskiego, po najazdach tatarskich. Najstarsze wzmianki źródłowe o Pisarzowicach pochodzą z lat 1325-1327. Zawierają je spisy z dziesięciny sześcioletniej oraz wykazy świętopietrza. Nazwa „Pisarzowice” wiąże się z pisarzem. Wieś była wyposażeniem pisarzy księstwa oświęcimskiego, a jej właściciele nosili tytuł pisarza ziemskiego oświęcimskiego.

Dworek w Pisarzowicach © Kajman


Zespół dworsko – parkowy – dwór murowano-drewniany wybudowany w 1706 roku. Dokładną datę odkryto przy remoncie obiektu. W skład zespołu oprócz dworku wchodzą także obory, stajnie, spichlerz murowany oraz park.
Ostatnimi właścicielami Pisarzowic był Jerzy Bulowski.

Dworek w Pisarzowicach © Kajman


Burze dziejowe, które przechodziły przez ziemię oświęcimską, nie omijały również Pisarzowic. Pustoszone były przez oddziały husytów, przez oddziały szwedzkie podczas potopu szwedzkiego. U schyłku XVIII wieku wieś podupadła gospodarczo z powodu zajazdów, dzierżaw i zniszczeń żołnierskich.

Dalej jadę trasą standardową © Kajman


W 1772 roku Pisarzowice po I rozbiorze Polski znalazły się pod zaborem austriackim i nazwane zostały Schreibersdorf. Nie oszczędzały również Pisarzowic szalejące epidemie chorób (1806 rok - umiera 103 mieszkańców, 1837 rok - umiera 409 mieszkańców, lata 1847 - 49 - umiera 508 mieszkańców).
Obecnie Pisarzowice to piękna miejscowość u podnóża Beskidu.

W Bielanach po powodzi jadal jest utrudnione dojście do Soły © Kajman


Po powrocie do domu trzeba było się zabrać za prace wiosenne. Też zrobiłem ładnych parę kilometrów. Dobrze, że traktor ma specjalny uchwyt na piwo a co ważniejsze tu policja mnie nie złapie:)

Jedzie chłop po polu, jedzie na traktorze © Kajman




  • DST 100.93km
  • Teren 7.00km
  • Czas 06:56
  • VAVG 14.56km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 841m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Babia Góra zaśnieżona

Niedziela, 10 kwietnia 2011 • dodano: 10.04.2011 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano słoneczko pięknie świeciło, wydawało się, że będzie piękny dzień. Zapał ostygł po zerknięciu na termometr, który pokazywał raptem 3 stopnie. Jeszcze bardziej mina mi zrzedła, gdy zerknąłem na gałęzie drzew za oknem, mocno nimi wiatr telepał.

Wciągnęło nas w teren © Kajman


W zaistniałej sytuacji pogodowej nastąpiła wymiana poglądów gdzie jedziemy. Ela coś wspominała o okolicach Szczyrku, ja optowałem za od dawna planowaną wycieczką do Barwałdu, gdzie jest drewniany kościół, pod którym nasze rowery jeszcze nie parkowały. O dziwo stanęło na moim.

Widoczek © Kajman


Pierwszym przystankiem jest Zagórnik. Miejscowość nieopodal Andrychowa. Oglądamy stary kościół a raczej kaplicę. Podobny, ale o wiele ładniejszy kościół w Kobiernicach z 1863 roku, nasz proboszcz kilka lat temu kazał zaorać:(

Kościół w Zagórniku © Kajman


W 1811r. wybudowano kaplicę murowaną z drewnianą dzwonnicą. W 1884 r. kaplica została znacznie rozbudowana i uzyskała efektowną wieżyczkę przy fasadzie frontowej. W 1885 r. w ołtarzu głównym został umieszczony obraz Matki Bożej Królowej Nieba i Ziemi, naszkicowany przez słynnego malarza Jana Matejkę.

Kaplica w Zagórniku © Kajman


W Zagórniku trochę rozbawiły mnie, a trochę zszokowały dwa napisy znajdujące się w bliskiej odległości kościoła. Sami oceńcie:)

Reklama dźwignią handlu © Kajman


No to gdzie można © Kajman


Przez góry jedziemy do Inwałdu. Zimny porywisty wiatr daje się mocno we znaki. Zaczynam się zastanawiać czy w takich warunkach wycieczka do Barwałdu ma sens.
Zatrzymujemy się na chwilkę by wykonać fotkę pałacu w Inwałdzie, opisywałem go niedawno. Jest za wielkimi murami i jest to jedyne miejsce, z którego widać go jak na dłoni.

Pałac w Inwałdzie © Kajman


Nie mam odwagi by zaproponować odwrót. Mimo, że ubrałem się prawie jak w zimie, zaczynam marznąć, SPDy nie chronią przed taką lodówą a ochraniacze zostały w domu:(
Ela z pełnym zaangażowaniem planuje dalszą trasę i opowiada co jeszcze zobaczymy.

Planowanie trasy © Kajman


Mijamy dworek Emila Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym. W czasach, kiedy mieszkał tu Emil Zegadłowicz, a szczególnie w latach 20. XX w., dwór był ważnym ośrodkiem życia kulturalnego. Spotykali się w nim pisarze i artyści związani i współpracujący z założoną przez Zegadłowicza grupą poetycką „Czartak”: Edward Kozikowski, Janina Brzostowska, Tadeusz Szantroch, Bolesław Leśmian, Julian Fałat, Wojciech Weiss i wielu innych.
W 1946 r. żona poety i jego córka uporządkowały zbiory i otworzyły we dworze muzeum biograficzne Zegadłowicza.

Dworek Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym © Kajman


Pierwotnie parterowy dwór rozbudowano na przełomie XVIII i XIX w., a w połowie XIX w. nadano mu charakter klasycystyczny: dobudowano kolumnowy ganek i nadbudowano piętro. Generalny remont mocno zniszczonego budynku, przeprowadzony przez Tytusa Zegadłowicza, nie zmienił jego bryły. Dwór pozostał klasycystycznym, piętrowym budynkiem, założonym na planie prostokąta, z czterokolumnowym gankiem od frontu. Z pierwotnego dworu zachowały się sklepienia w trzech salach na parterze; w jednej z nich znajdowała się zapewne kaplica.

Pallotyni w Jaroszowicach © Kajman


Przez Jaroszowice docieramy w końcu do Kleczy Górnej. Znów straszny wiatr, znów masa podjazdów a do tego trochę terenu. Zaczynam czuć nogi a to dopiero w imię ojca:(

Ela walczy z podjazdem © Kajman


Oczom naszym ukazuje się piękna stara szkoła. Stoi obok niej nowa, szkoda, że o starej chyba zapomniano bo wygląda na opuszczoną:(

Stara szkoła w Kleczy Górnej © Kajman


Z boku © Kajman


W końcu docieramy do pałacu w Kleczy Górnej. Rys historyczny miejsca opisała Ela w swoim wpisie. Ja skupię się na czymś innym. jest to drugi ostatnio odwiedzony przez nas pałac otoczony wysokim murem.

Mur ma ponad kilometr © Kajman


Gdy zobaczyłem ten mur, zacząłem się zastanawiać jak zwichniętą psychikę trzeba mieć, by otoczyć się czymś takim. Biedni ludzie, mieszkają jak pawiany w klatce i sami sobie to zgotowali.

Dworek w Kleczy Górnej © Kajman


Zarówno w Inwałdzie jak i w Kleczy Górnej, pałace można zobaczyć tylko z góry. Są to ciekawe obiekty i mają swoją historię. Nie wiem czy sprzedając pałace prywatnym inwestorom, państwo nie powinno zadbać o dostępność obiektów. W takiej formie dziedzictwo narodowe zostało całkowicie utracone dla społeczeństwa:(

Mozna sobie popatrzec z góry. Część lewa. © Kajman


Część prawa © Kajman


Panoramka, ale pałac jest mało widoczny © Kajman


Docieramy do Barwałdu, celu naszej wycieczki. W Barwałdzie jest kościół na Szlaku Architektury Drewnianej. Stoi przy samej drodze łączącej Kraków z Wadowicami. Widzę go kilka razy w tygodniu i zawsze się wkurzam, że rowerem do niego jeszcze nie dojechałem. Teraz sumienie będę miał czyste:)

Barwałd kościół © Kajman


Tablica © Kajman


Barwałd kościół © Kajman


Kolejny obiekt na Szlaku Architektury Drewnianej zaliczony. Na liczniku raptem 40 kilometrów a Ela coś opowiada o jakiejś setce. Fajnie, ale w domu i to może nawet ze dwie, ale grzańca bo zaczyna mnie telepać z zimna, nogi mnie bolą i ten okropny wiatr. Do domu jednak trzeba wrócić.

Kościół w Kleczy Dolnej © Kajman


Jedziemy przez Kleczę Dolną. Moją uwagę przykuwa kościół. Jest Bardzo ładny. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudza kaplica grobowiec znajdująca się po przeciwnej stronie drogi. Nic o nich nie wiem a są ciekawe.

Kaplica grobowiec © Kajman


Jakie jest moje rozczarowanie, gdy po godzinie grzebania w necie dowiedziałem się, że oba obiekty są z początku XX wieku.
Z netu dowiedziałem się, że stary, pamiętający jeszcze książąt oświęcimskich drewniany kościół chylił się ku upadkowi, toteż już zimą 1880 r. ksiądz Bobek chodząc „po kolędzie" rozpoczął zbierania datków na budowę nowego, murowanego kościoła.

Detal z grobowca © Kajman


Ksiądz Bobek w swojej działalności niejednokrotnie ścierał się z dziedzicami obu Kleczy. I tak w lecie 1880 r. w niedzielę przybył od Neumayera posłaniec z żądaniem, aby proboszcz z ambony polecił ludziom po południu grabić siano na polach dziedzica. Oczywiście ksiądz żądania nie spełnił, a w poniedziałek udał się do dworu z wyjaśnieniami. Jak sam pisał: „Był to ten P.Neumayer wiedeńczyk człowiek dobry, ale na gospodarstwie się nie rozumiał - do kościoła wraz z żoną ledwie dwa razy do roka przyszedł a do spowiedzi nigdy. Tak samo Pan Przecław Sławiński z Kleczy Górnej wraz z żoną do kościoła raz do roku a do spowiedzi nigdy.

Dwór Przecława Sławińskiego w Kleczy © Kajman


Po księdzu Bobku był ksiądz Żyła. Za rządów ks. Żyły „dnia 30 września 1913 umarł dziedzic i kolator Przecław ze Sławna Sławiński i ostatni potomek męski z tej rodziny. Dał dużo na kościół, grobowiec na dawnym miejscu starego kościoła postawił. Ganić po śmierci nie wypada. Rażącego w życiu nic nie było, ale i budującego nie wiele. Chorował dwa tygodnie". Spory księdza Żyły z Przecławem Sławińskim sprawiły, że mowę pogrzebową nad trumną dziedzica wygłosił wbrew życzeniom rodziny „bała się rodzina puścić mnie na ambonę".

Zrujnowany dwór © Kajman


Po drodze trafiamy na jeszcze jeden piękny dwór. Niestety na jego temat też net milczy. Wynika z tego, że tak naprawdę go nie ma, bo czego nie ma w necie to podobno nie istnieje.

Przy drodze pusty dwór © Kajman


Dalsza część wycieczki to totalna masakra. Lodowaty wiatr w twarz, siła wiatru taka, że chce zrzucić człowieka z roweru. Dwa razy przy robieniu fotek paskuda wietrzysko, wali Kellyskami o glebę:(

Widoczek © Kajman


Znów zaczynają się podjazdy, a na domiar złego najpierw ukradli asfalt i zaczęły się kamole, później tych tez brakło i została tylko trawa.
Jedyne co nam tę mękę wynagrodziło to przepiękny widok zaśnieżonej Babiej Góry.

Ukradli drogę © Kajman


Rekompensata, zaśnieżona Babia Góra:) © Kajman


Nastawiam GPSa, ma doprowadzić nas do domu. Jedziemy na Przybradz. Tam też jest dworek, o którym więcej napisała Ela. GPS chce prowadzić nas jakimiś manowcami. Mamy dosyć, skręcamy w kierunku znanych nam terenów. Wiatr się wzmaga do tego stopnia, że jedziemy z prędkością około 10 km/godz:(

Dworek w Przybradzu © Kajman


Ciekawy garaż © Kajman


Gdy docieramy do Kobiernic zatrzymujemy się przy sklepie by zaopatrzyć się w solidną porcję grzańca. Do domu mamy tylko kilometr, ale liczniki pokazują, że do setki brakuje jeszcze pięciu. Decydujemy się pojechać pętelkę w kierunku Porąbki. Na wysokości domu mój GPS się zawiesił. Pewnie doszedł do wniosku, że jeżeli ja upadłem na łeb, to on w tym idiotyźmie udziału brał nie będzie. Dlatego na moim wykresie pętelki brak:(



  • DST 131.22km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:23
  • VAVG 15.65km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 722m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak Architektury Drewnianej

Niedziela, 3 kwietnia 2011 • dodano: 04.04.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wracamy na Szlak Architektury Drewnianej. Ostatnio jest z tym pewien problem. Wszystkie obiekty na tzw rzut beretem, a i te trochę dalej położone, zostały zaliczone i opisane. Teraz by dotrzeć do kolejnych wycieczka musi mieć ponad sto kilometrów, cóż da się to zrobić:)

Wracamy na szlak © Kajman


Celem dzisiejszej wycieczki jest drewniany kościół w Pielgrzymowicach. Ela opracowuje trasę i wklepuje ją do gipsa. Problem z tym urządzeniem jest taki, że koniecznie chce wodzić nas na manowce czyli wyprowadzać w teren. Czasami gipsowi się to udaje a czasami się buntujemy i zmieniamy trasę.

Korekta trasy © Kajman


Ciekawe ule © Kajman


Oczywiście chcemy na trasie odwiedzić również pałace i dwory. Pierwszy z nich znajduje się w Rudzicy. Jest w tej miejscowości też fantastyczna Galeria strach polnego, którą już opisywałem. Tym razem szukamy dworu. Znajdujemy go przy ulicy Zamkowej. Niestety mocno nas rozczarował, brak o nim bliższej informacji, co mnie specjalnie nie dziwi.

Dwór przy ulicy Zamkowej w Rudzicy © Kajman


Wjeżdżamy na trasę wiślaną. Trzeba zaliczyć trochę terenu. Sporo rowerzystów korzysta z tej ścieżki. Pogoda piękna więc nie ma się co dziwić:)

Trochę terenu © Kajman


Trasa wiślana © Kajman


Docieramy do Drogomyśla. Jest to wieś w powiecie cieszyńskim. W centrum wsi naprzeciw kościoła zespół parkowo-dworski z początków XVIII wieku. W jego skład wchodzi dwór z dziedzińcem, budynek gospodarczy. Elewacje wszystkich budynków przebudowano w XIX wieku. Wokół dworu rozciąga się park i ogród z cennymi gatunkami drzew i krzewów. Obecnie w dworze mieści się ośrodek opiekuńczo - wychowawczy.

Pałac w Drogomyślu © Kajman


W pierwszej połowie XVIII wieku właścicielami Drogomyśla wraz z przyległymi dobrami została rodzina baronów Kalischów (Krystiana i Elżbiety). Kalischowie władali Drogomyślem do 1798 roku, kiedy to Fryderyk Gotlib sprzedał go księciu Albertowi Sasko-Cieszyńskiemu. Książe przeznaczył pałac na siedzibę Cesarsko-Książęcego Zarządu Ekonomicznego Dominium w Drogomyślu. Po pierwszej wojnie światowej dobra drogomyskie zostały przejęte przez Skarb Państwa Polskiego.

Pałac w Drogomyślu © Kajman


Dojeżdżamy do celu wycieczki, czyli drewnianego kościoła w Pielgrzymowicach. Mamy farta, jest otwarty i można wejść do środka.

Kościół w Pielgrzymowicach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Pielgrzymowicach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Ołtarz w kościele w Pielgrzymowicach © Kajman


Piękne organy © Kajman


Tablica © Kajman


Na liczniku jest 60 kilometrów. Ruszamy do Jastrzębia Zdroju zobaczyć dwór obronny. Dwór ten został zbudowany najprawdopodobniej na początku XVII wieku w stylu późnorenesansowym. W trakcie drugiej wojny światowej dwór został częściowo zburzony, a po wojnie odbudowany. Doprowadziło to do utraty cech stylowych. Budynek usytuowany jest na niewielkim wzniesieniu.

Dwór obronny w Jastrzębiu Zdroju © Kajman


Zbudowany został z cegły i kamienia. Składa się z piwnic i pierwszego piętra. Piwnice są dostępne z zewnątrz. Dwór w całości jest otynkowany. W ryzalicie znajduje się niewielka sień oraz klatka schodowa. W korpusie można znaleźć cztery izby. Na piętrze pomieszczenia przykryte są płaskimi stropami. Dachy są dwuspadowe, pokryte dachówką. Dwór w Bziu jest jedyną zachowaną w tym rejonie budowlą tego rodzaju.

Dwór obronny w Jastrzębiu Zdroju © Kajman


Będąc w Jastrzębiu trzeba zobaczyć kopalnie. Tarabanimy się po polu by pokazała się w całej krasie. Gdy pokonujemy kolejne metry, ze słupów podrywają się dwa jastrzębie. Są piękne. Niestety zanim aparat jest gotowy do strzału, są już daleko. Tak się bawią ze mną kilka razy. Patrząc na jakość zdjęcia, wygrały:(

Kopalnia Pniówek © Kajman


Zwiewający jastrząb © Kajman


W Warszowicach zupełnie nie oczekiwane odkrycie. Krzyż z czaszką. Tego się nie spodziewałem.

Krzyż z czaszką w Warszowicach © Kajman


Ale się wgryzła © Kajman


Dojeżdżamy do Mizerowa gdzie jest kolejny pałac. Dwór w Mizerowie czyli tzw. "Zarządcówka" został zbudowany w połowie XIX wieku przez księcia pszczyńskiego i przeznaczony na siedzibę klucza jego zachodnio-pszczyńskich dóbr.
W roku 1811 dwór był niemym świadkiem powstania chłopów pańszczyźnianych ziemi pszczyńskiej i raciborskiej, które zostało krwawo stłumione przez wojska pruskie.
Po zakończeniu II wojny światowej majątek w Mizerowie rozparcelowano i w większości przydzielono okolicznym chłopom. Resztę zabudowań, w tym dwór, przejęło Państwowe Gospodarstwo Rolne.

Pałac w Mizerowie © Kajman


Teraz kierujemy się do zbiornika Łąka. Zbiornik Łąka został wybudowany na rzece Pszczynka. Zbiornik ten o pojemności 11,2 mln m3, zmniejsza zagrożenie powodziowe w dolinie rzeki w rejonie Pszczyny, wyrównuje przepływy niżówkowe w rzece Pszczynce.

Na zaporze w Łące © Kajman


Tego też się nie spodziewałem. Na zaporze i dalej w kierunku Goczałkowic spotykamy tłumy rowerzystów. Jadą całymi rodzinami.

Zbiornik Łąka © Kajman


W planie były jeszcze dwa kościoły, w Pszczynie Łące i w Ćwiklicach. Zwiedzamy kościół w Łące. Znów mamy farta. Jest otwarty. Ćwiklice odpuszczamy, zostaną celem kolejnej wycieczki. Jest już późno a my jesteśmy strasznie głodni. Jedziemy do Goczałkowic na obiad a później wracamy do domu.

Kościół w Pszczynie Łące © Kajman


Ołtarz © Kajman


Też są piękne organy © Kajman


Tablica © Kajman




  • DST 102.33km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:14
  • VAVG 19.55km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 584m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny u arcyksięcia Habsburga

Czwartek, 31 marca 2011 • dodano: 31.03.2011 | Komentarze 25


magneticlife.eu because life is magnetic

Wolny dzień, ładna pogoda, trzeba odwiedzić arcyksięcia Leona Karola Habsburga. Przy okazji trzeba znaleźć kolejny krzyż z czaszką, o którym opowiedziała mi Ela, a nie widziałem go na własne oczy. No i oczywiście najważniejsze, przejechać pierwszą tegoroczną setkę. Wielu znajomych ten dystans w tym roku przekroczyło więc czułem się niedowartościowany.Czas to zmienić:)

Krzyż odnaleziony © Kajman


Plan został wykonany w całości a nawet wykonałem pod względem czaszek 250% normy. Dlaczego 250%? Dlatego, że znalazłem trzy krzyże, których nie mam w kolekcji, ale na jednym czachę ktoś uwalił i zostały same piszczle. Dlatego ów egzemplarz traktuję jako połowę.

Znów pałac w Bestwinie © Kajman


Poprzednio obiecałem napisać coś więcej o pałacu w Bestwinie i o Habsburgach, którzy go wybudowali.
Nazwa "Bestwina" pochodzi z początku XIV wieku, ale dzieje gminy mają tysiącletnią przeszłość. Świadczy o tym m.in. fakt istnienia średniowiecznego grodziska Wiślan, pochodzącego z okresu panowania Mieszka I. Do XII wieku ziemie te należały do ziemi krakowskiej, ale administracyjnie podlegały kasztelanii oświęcimskiej. W 1100 roku zbudowano Kościół w Bestwinie.

Obecnie we wnętrzach pałacu jest urząd gminy © Kajman


Co do Habsburgów, to w szkole uczyli, że to takie beboki były. Nic, tylko chcieli opanować polski tron i dzieci nam germanić. Jaja z nimi zaczęły się na dobre w XIV wieku, gdy Jadźkę od Andegawenów zaręczono z Maksem od Habsburgów, oboje byli wtedy dziećmi. Dziewczyna młoda, piękna, a tu kilku możnym się ubzdurało by wydać ją za Jagłę z Litwy. Gościu koło czterdziestki był wtedy a do tego żonaty.

Gdy jechałem do Arcyksięcia zobaczyłem boćka, wróbla też © Kajman


Jadźka ogłupiała i nie wiedziała co zrobić, Maksio piękny i młody a tu chcą zaręczyny zrywać. Maksio wskoczył na koń i w te pędy do Krakowa by jak się to na Śląsku godo Jadźkę wyonacyć czyli małżeństwo skonsumować. Zwolennicy Jagły pilnie cnoty dziewczyny pilnowali. Maksio musiał po linie z okna Jadźki spuszczonej zmykać bo by go usiekli.

Pierwszy krzyż odnaleziony © Kajman


Czy zanim z tej liny skorzystał Jadźce coś zrobił, historia milczy. Jagła, który na chrzcie imię Władek sobie obrał, zastrzeżeń ani reklamacji nie składał.
Później Habsburgowie panny podrzucali. Takiemu Zygmusiowi na przykład. Ból polegał na tym, że jakieś felerne były i Zygmuś je pogonił.

Czaszka © Kajman


Tak się te losy przez wieki przeplatały, że przyszedł czas rozbiorów i część polskich ziem dostała się w ręce Habsburgów. Zaczęli tu budować pałace. W XIX i XX wieku tereny obecnej gminy Bestwina należały właśnie do rodziny Habsburgów. W latach 1824-1826 z inicjatywy arcyksięcia Karola Ludwika Habsburga wybudowano pałac w stylu późnoklasycystycznym, w którym obecnie znajduje się Urząd Gminy.

Drugi krzyż odnaleziony na cmentarzu © Kajman


Od 1933 roku Bestwina należała do Leona Karola Habsburga.
Arcyksiążę Leon Karol Habsburg urodził się 5 lipca 1893 roku, zmarł 28 kwietnia 1939 roku w Bestwinie. W czasie I WŚ był oficerem austriackim, ale co ciekawe, po zakończeniu wojny służył w Wojsku Polskim i w stopniu rotmistrza ułanów brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w okolicach Lwowa.

Czaszka konkretna © Kajman


W roku 1944 wdowa po Arcyksięciu Leonie Habsburgu wraz z dziećmi opuściła Bestwinę i udała się do Wiednia, przedtem jednak cały swój dobytek (meble, obrazy, cenne pamiątki) rozdając służbie dworskiej.

Na drugim cmentarzu kolejny krzyż, ale dziwny © Kajman


Ciekawa historia z tą żywiecką linią Habsburgów - okazuje się, że starszy brat Leona Habsburga, Karol Olbracht Habsburg-Lotaryński, nazywany Karolem Olbrachtem Austriackim, był nie tylko pułkownikiem Wojska Polskiego, bohaterem (podobnie jak brat) wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku (został odznaczony przez Piłsudskiego Krzyżem Walecznych), ale po wybuchu wojny odmówił podpisania volkslisty, przez co został aresztowany i do końca wojny był przetrzymywany w cieszyńskim więzieniu, a jego majątek trafił pod przymusowy zarząd III Rzeszy.

Zostały tylko piszczele © Kajman


Jego córka Maria Krystyna mieszka do dzisiaj w Żywcu, a jego syn, mieszkający niedaleko Sztokholmu zawarł w 2005 roku ugodę z Browarem Żywiec w sporze o prawo używania herbu rodzinnego Habsburgów.
Ponieważ jak wspomniałem Leon Habsburg jest pochowany w Bestwinie jadę na cmentarz poszukać jego grobu.

Grób arcyksięcia © Kajman


Gdy szwendałem się po cmentarzu szukając grobu arcyksięcia, widzę małżeństwo porządkujące grób. Podchodzę do nich i pytam czy przypadkiem nie wiedzą, gdzie jest pochowany Leon Habsburg? Pan zmierzył mnie wzrokiem i zapytał, "A pan to kto? Ktoś z rodziny?"

Grób arcyksięcia Leona Habsburga © Kajman


Po spenetrowaniu Bestwiny ruszam dalej. Tak przed siebie. Mam jeszcze do przejechania 80 kilometrów. Pogoda piękna, w Jawiszowicach zdejmuję kurtkę i jadę po raz pierwszy w tym roku bez rękawów:)

Traktory kończą prace © Kajman


Po drodze spotykam Bartka. Kiedyś zapisał się na BS, ale nie chce mu się robić wpisów. Ciekawie opowiada o jazdach po Hiszpanii, z której właśnie wrócił. Wpisów pewnie też nie zrobi:(

W lesie zrobiło się sucho © Kajman


I powoli zaczyna robić się zielono © Kajman


Po drodze zahaczam o pałac Radziwiłłów w Grojcu, ale to temat na osobną wycieczkę.
Przy robieniu wpisu korzystałem ze stronki "Eksploratorzy"

Pałac Radziwiłłów w Grojcu © Kajman




  • DST 72.30km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.31km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 567m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy czachy za jednym zamachem

Niedziela, 27 marca 2011 • dodano: 27.03.2011 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiejsza wycieczka przypadkowo kojarzy mi się z panem Podbipiętą. Machnąłem trzy czachy za jednym zamachem. Co prawda taki głupi nie byłem, by składać śluby o czystości, ale i tak się cieszę, że taki owocny był dzień. Co prawda białogłowa chwilowo jest zajęta robieniem wpisu, ale taki wyczyn świętuję wielką czarą grzańca:)

Jedziemy szukać krzyż z czaszką © Kajman


Ale od początku. W zeszłym roku Ela odkryła krzyż z czaszką w okolicach Czechowic Dziedzic. Nie widziałem go na własne oczy więc wycieczkę do tego krzyża planowaliśmy od dawna.
Drogę wybieramy przez Bestwinę gdzie zatrzymujemy się przy pałacu Habsburgów.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Kajman


Historia Bestwiny, pałacu i Arcyksiążąt jest tak niezwykła i ciekawa, że zostawiam ją na jedną z najbliższych wycieczek. To wymaga osobnego wpisu dlatego dzisiaj tylko fotki pałacu.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Kajman


Aby dotrzeć do krzyża musimy przejechać przez Czechowice Dziedzice. Warto je po drodze zwiedzić.
Miasto powstało w 1951 r. pod nazwą Czechowice (do 1958) z połączenia dwóch wsi: Czechowic i Dziedzic, których historia sięga XV wieku i przez wieki była bezpośrednio związana z dziejami niedalekiego Bielska. Dziedzice od końca XIX w. rozwijały się też jako węzeł kolejowy oraz ośrodek przemysłu.

Kościół św Katarzyny © Kajman


Oprócz Czechowic i Dziedzic na współczesne miasto składają się: Lipowiec, Ochodza, Olszyna, Renardowice, Żebracz i kilka innych mniejszych osad. Obszar miasta leży w historycznych granicach Śląska Cieszyńskiego.
Zwiedzanie zaczynamy od kościoła św. Katarzyny.

Przykościelny cmentarz z przełomu XIX i XX wieku © Kajman


Kościół parafialny pw. św. Katarzyny, w latach 1722-1729 ufundowany przez K. Kotulińskiego, późnobarokowy, wieża z 1800 r. Przy plebanii znajdują się pomniki przyrody: 2 dęby o obwodach 460 i 350 cm. Dęby jakieś takie dziwne, mocno przycięte.

Herb na kościele © Kajman


Wnętrze © Kajman


Przed kościołem spotykamy tróje gimnazjalistów szykanowanych przez minister Hall. Biedacy studiują historię kościoła w ramach jakiś programów. O dziwo nie byli tym znudzeni. Ela jako ciało pedagogiczne oczywiście dopadła dzieciaki i wspólnie ustawili się do bardzo pozowanej fotki:)

Wyreżyserowane © Kajman


Dalej jedziemy do pałacu Kotulickich znajdującego się nieopodal kościoła.
Są przypuszczenia, że na terenie gdzie stoi pałac istniał we wczesnym średniowieczu tzw. gródek stożkowy. Ma o tym świadczyć otoczenie terenem mokrym i zabagnionym zagospodarowanym póżniej jako stawy rybne, a także pozostałość fosy grodowej o strony południowo-zachodniej. Niestety nigdy nie przeprowadzono badań archeologicznych, aby to potwierdzić.

Pałac Kotulickich © Kajman


XIV wiek (a może wcześniej) - przed wybudowaniem dworku-spichlerza na jego miejscu stał mały kamienno-drewniany zameczek mieszkalny. Niewielka budowla była siedzibą liczącego sie rodu rycerskiego Czelów.
Połowa XVI wieku - na miejscu zameczku Mikołaj Wilczek stawia dworek. Posiadał wieżę i oparty był na późnogotyckich sklepieniach. W takim stanie był zamieszkiwany przez kolejne 200 lat, aż do przeprowadzki do nowego rokokowego pałacu. Stary dworek z czasem zaczął pełnić funkcję spichlerza stąd obecna nazwa jego ruin.

Trwa remont © Kajman


I połowa XVII - Franz Carl Kotulinsky obok swojego niewielkiego dworku buduje pałac.
Daty rocznej nie można już dziś ustalić, jednak należy przypuszczać, że budowę rozpoczęto po ukończeniu budowy kościoła św. Katarzyny w 1729 roku.
1765 - pałac przechodzi w ręce rodziny Renardów, która została także właścicielami Czechowic.
1856 - właścicielami pałacu zostaje rodzina Zipserów, bielskich fabrykantów pochodzących ze Spisza.

Trzeba przyznać, że dbają o szczególy © Kajman


Obecnie trwa remont pałacu. Będzie luksusowy hotel i restauracja. Park z tyłu pałacu jest już odnowiony, w starej kręgielni jest restauracja. Pałac jest terenem budowy, gdy wlazłem na ów teren z knajpy wybiegła kelnerka i srogo mnie opieprzyła, że się szwendam po budowie. Nie zrażony zrobiłem fotkę od frontu.

Teren zagrodzony © Kajman


W ramach wendetty powiedziałem pani kelnerce, że ją olewamy i nie zjemy u nich obiadu. Kłamałem. Poszliśmy na całkiem niezły żurek:)
Czas odwiedzić jeszcze jedno miejsce w Czechowicach. Klasztor Jezuitów.
Budowa Domu rekolekcyjnego Księży Jezuitów trwała dwa lata i została zakończona 8 grudnia 1905 roku.

Kalsztor Jezuitów © Kajman


Jako zabytek budynek jest mało ciekawy, ale w klasztorze jest kolega Eli z podstawówki. Mamy ochotę go odwiedzić. Niestety nie było go na miejscu, czyli z odwiedzin nici, może następnym razem:)

Drzwi do klasztoru © Kajman


Czas odnaleźć krzyż. Jest oddalony o siedem kilometrów od klasztoru.

Krzyż z czaszką odnaleziony © Kajman


Co prawda czaszka jest jakaś dziwna i bardziej przypomina ducha, ale Ela upiera się, że to najprawdziwsza czaszka a ponieważ z kobietami się nie dyskutuje, szczególnie podczas wycieczki rowerowej, postanawiam zaliczyć to coś do kategorii Krzyże z czaszką:)

Duch? © Kajman


Czas wracać do domu. Po drodze widzimy sarny i polującego jastrzębia.

Sarenki © Kajman


Dla Anwi, wróbel myszojad © Kajman


Jadąc sobie rozglądałem się dookoła. Jakie było moje zdziwienie, gdy na jednym z remontowanych domów zobaczyłem znak pielgrzymów do Santiago de Compostela, muszelkę. Relację z wyprawy do Santiago umieszcza na swoim blogu Marcin, ale trochę cienko mu to idzie:(

Czyżby znak? © Kajman


Dojeżdżamy z powrotem do Bestwiny. By urozmaicić trasę skręcamy na Janowice. Po chwili szok!!! Jest kolejny krzyż z czaszką:)

Jest kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Tym razem czaszka jak się patrzy © Kajman


Dwieście metrów dalej kolejny krzyż. Jest czaszka:)
Oba powstały w okolicy 1850 roku. Pewnie sąsiad pozazdrościł sąsiadowi prośby o modlitwę i też swój wybudował:)
Tak więc podczas jednej wycieczki odnaleźliśmy trzy krzyże, a już myślałem, że będzie z tym problem. Na szczęście wiem gdzie znajdują się dwa następne:)

Dwieście metrów dalej kolejny © Kajman


Trochę chyba się czaszka wgryzła:) © Kajman




  • DST 60.80km
  • Czas 03:19
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 325m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pałac z baśni tysiąca i jednej nocy

Wtorek, 22 marca 2011 • dodano: 22.03.2011 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Zaczęła się wiosna. Wczoraj niestety praca nie pozwoliła na jazdę. Dzisiaj trzeba to nadrobić. Skończyły się tłumaczenia, że zimno, że brzydka pogoda. Statystyki mówią same za siebie. Opieprzaliście się zimą panie Kajman!!!
Powstała nowa kategoria "Zamki, pałace, dwory", tak więc jadę do bajkowego pałacu:)

Bajkowy pałac © Kajman


Parę dni temu nasz syn Marcin postanowił w końcu zapisać się na bikestats. Umieścił nawet wpis z wjazdu na Żar. Ciekawe czy uzupełni zeszłoroczną wyprawę do Hiszpanii? Zobaczymy, twierdzi że tak, a jest co oglądać.
Patrząc na zaśnieżone góry doszedłem do wniosku, że mogą na mnie jeszcze trochę poczekać:)

W górach śnieg © Kajman


Jadąc do bajkowego pałacu, który znajduje się w Osieku, postanowiłem sprawdzić jak mają się boćki, które podobno są już w Polsce. Niestety w Starej Wsi i w Osieku gniazda nadal są puste.

Puste gniazdo © Kajman


Po głowie chodziła mi jakaś setka, której w tym roku jeszcze nie zaliczyłem, ale opinkalanie się zimą, czyli brak kondycji skutecznie dały znać o sobie. Troszkę jeszcze potrenuję i może w weekend?
Kurcze, większość znajomych ma w tym roku już setkę na koncie a ja co?

Są stokrotki © Kajman


Wracamy do Osieka. Pierwsza wzmianka o wsi Osiek, datowana na 1278 r., znajduje się w dokumencie Bolesława Wstydliwego. Przez kolejne stulecia osada należała m.in. do Kazimierza Jagiellończyka i rodziny Porębskich. Następnie właścicielami ziem osieckich byli Braniccy, na czele z Ksawerym, zdrajcą narodowym i targowiczaninem. Za ich czasów Osiek podupadł.

Pałac w Osieku © Kajman


Okryty złą sławą majątek odkupił śląski szlachcic Karol Wacław Larisch, który wzniósł tu pierwszą rodową rezydencję. Jej obecny kształt jest efektem przebudowy, jakiej dokonał syn Wacława, Karol Józef prawdopodobnie już przed 1840 r. Wtedy w Osieku stanął jedyny w swoim rodzaju pałac mauretański, według projektu włoskiego architekta Franciszka Marii Lanciego.

Pałac w Osieku © Kajman


Lanci dodał piętro, dwie wieże kryte cebulastymi hełmami, dobudował wschodnie skrzydło i zmienił kształt okien. Wejścia do pałacu broniły dwa potężne posągi gryfów. Wnętrza zaczęły przypominać sztychy przedstawiające zamki z Baśni z tysiąca i jednej nocy. Misternymi malowidłami i mozaikami utrzymanymi w tonacji błękitno-białej pokryto każdy skrawek ścian i sufitów.

[IMG=http://img130.imageshack.us/img130/5954/91404284.jpg][/IMG]

Gdzieniegdzie do dnia dzisiejszego zachowały się napisy w językach arabskich, m.in. Allah Akbar (Bóg Wszechmocny). Atrakcją jest balowa Sala Mauretańska z pięknymi arabeskami i wejściem zamkniętym łukiem, ozdobionym motywem muszli. Baśniowy pałac był w posiadaniu Larischów do końca XIX w

Pałac w Osieku © Kajman


W 1885 r. zaniedbaną i zadłużoną posiadłość wykupił Oskar von Rudziński i przywrócił blask budowli, której sława obiegła już cały kraj. Nowi właściciele prowadzili bogate życie kulturalne, udzielali się również w polityce.

OKNA © Kajman


Na bale i spotkania przyjeżdżali przedstawiciele polskiej elity, m.in. Ignacy Mościcki, Józef Piłsudski i kardynał Sapieha. Inspiracji szukali tu także artyści. Zachowały się listy akwarelisty Juliusza Fałata, zaprzyjaźnionego z Rudzińskimi.

Kopuła z półksiężycem © Kajman


Wybuch II wojny światowej zmusił Rudzińskich do opuszczenia majątku. Po wojnie zakazano im zbliżania się do pałacu na odległość 30 km. Zdewastowaną rezydencję oddano do użytku właścicieli dopiero w 2000 r.

Balkony © Kajman


Obecnie mieszka w niej Maciej Rudziński - ostatni z rodu, wychowany w Osieku. We wnętrzach urządził niewielkie muzeum, po którym sam oprowadza wycieczki, barwnie opowiadając historię rodu i posiadłości. A jest o czym mówić, bo trudno tę budowlę porównać do jakiejkolwiek innej w Polsce.

No to sobie zagospodarowali © Kajman


Majątek w Osieku był potężny. Stawy z karpiem, tartaki, browar, to tylko fragment. Nic dziwnego, że ówczesna władza bojąc się właścicieli i ich popularności wśród mieszkańców wydała im zakaz zbliżania do posiadłości.

Stawy w Osieku © Kajman


Obok pałacu jest budynek, który kiedyś do niego należał. Pogadałem chwilę z mieszkańcami wypytując o historię obiektu. Była tam kiedyś stajnia, później oranżeria. Po nacjonalizacji są mieszkania. Według moich rozmówców budynek trzeba zburzyć a miejsce po nim zaorać bo wilgoć w domu mają!!!

Budynek obok pałacu należący do posiadłości © Kajman


Detale © Kajman


Do środka pałacu nie wchodziłem, może następnym razem z wspólnie z Elą go zwiedzimy bo podobno piękny jest w środku. Do domu pojechałem też drogą okrężną. Miałem ochotę nabić trochę kilometrów, ale z powodu paskudnego wiatru i braku kondycji mi przeszło:(

Sarny © Kajman


Gdy byłem niedaleko domu, spotkałem drugą zmianę czyli Elę, która po powrocie z pracy postanowiła gdzieś się wybrać a przy okazji cyknęła mi fotkę:)

Wracam do domu a tu Ela © Kajman




  • DST 66.16km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 15.27km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 542m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwania pałacu

Sobota, 12 marca 2011 • dodano: 12.03.2011 | Komentarze 27


magneticlife.eu because life is magnetic

Katar leczony trwa siedem dni, nieleczony tydzień. Tydzień walki z cieknącym nosem właśnie minął. Ela skoro świt wsiadła na rower by walnąć kolejną setkę.
Myślę sobie, luz blues,jadę rekreacyjnie do Rzyk. Po chwili drzwi się otwierają i Ela mówi, że nie naładowała baterii w aparacie i jedziemy razem jak aparat będzie miała sprawny:)

Zaczęło się, a miał być luzik © Kajman


Początkowo Ela chętnie akceptuje mój plan, przecież jestem świeżo po chorobie. Coś wspomina o pałacu w Inwałdzie. Taki pomysł mi pasuje. Ela wgrywa mapę do GPSa (wcześniej zaplanowana trasa), i ruszamy. Tylko dlaczego nie po w miarę równym, tylko po najpaskudniejszych podjazdach?

Ciekawa dzwonnica w Sułkowicach © Kajman


W Sułkowicach dzwonię do Kuby. Mam cichą nadzieję, że wyciągniemy go na pierwszą w tym roku wycieczkę. Kuba chętnie się zgadza i umawiamy się nad kaskadą Rzyczanki. Jak dobrze, że z nami pojechał. Raz, że fenomenalne towarzystwo, dwa, okazało się później.

Lodowy wodospad nad Rzyczanką © Kajman


Kaskada Rzyczanki © Kajman


Jedzie Kuba © Kajman


Razem ruszamy do Inwałdu. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1318r.
W średniowieczu miejscowość wchodziła w skład księstwa oświęcimskiego, zarządzonego przez jedną z linii Piastów Śląskich. Po 1457 r. wraz z resztą księstwa Inwałd przeszedł pod władzę królów Polski. Data znamienna bo po pierwsze znalazł się w królestwie wcześniej niż Warszawa a po drugie bezkrwawo. Było to za Kazimierza Jagiellończyka, ale do tego jeszcze wrócimy.

Inwałd © Kajman


Obecnie Inwałd znany jest głównie z parku miniatur i dinolandu. Opisywałem kiedyś te atrakcje, zresztą nie tylko ja. Faktem jest, że kompleks się dynamicznie rozwija.

Nowy wielki zamek powstaje w Parku Miniatur © Kajman


Tym razem Park Miniatur nas nie interesuje. Jedziemy do pałacu, ale wcześniej trzeba zwiedzić kościół. Automapa zawsze przypomina mi o tej atrakcji turystycznej gdy jadę do Krakowa.

Kościół w Inwałdzie © Kajman


Tablica © Kajman


W XVIII w. majątek w Inwałdzie należał do rodziny Szwarcenberg – Czerny. Około 1747 r. Franciszek Szwarcenberg – Czerny (zm. 1764 r.), kasztelan wojnicki, ufundował w miejscowości murowany, późnobarokowy kościół parafialny.

Detal, Hereb Urwana Nóżka © Kajman


Święty © Kajman


Świątynia utrzymana jest w stylu późnego baroku, a jej kształt architektoniczny oraz wystrój artystyczny mają wyjątkowy charakter. Jest to budowla jednonawowa o trzech przęsłach, przy czym przęsło środkowe zostało wydłużone i poszerzone wewnątrz i na zewnątrz, a jego narożniki zaokrąglone są na kształt płaskich apsyd.

Letnia wersja kościoła © Kajman


Na placu kościelnym jest grobowiec rodziny Romerów, ostatnich właścicieli Inwałdu. Ciekawe dlaczego, gdy podchodziłem do grobowca rzucił mi się napis. Z daleka przeczytałem Rowerów i zastanawiałem się o co chodzi:)

Grobowiec Romerów © Kajman


Tablica © Kajman


Historię pałacu w Inwałdzie opisała Ela. Obecnie pałac w Inwałdzie jest własnością prywatną. Budynek wyremontowany, w dobrym stanie technicznym, jednak trudno z tego powodu odczuwać jakąś specjalną satysfakcję.
Radość ze stanu zabytku, burzy obecny właściciel pałacu, który lubuje się w wysokich kamiennych murach, drzewach iglastych i kamerach. Obiektu właściwie nie można zobaczyć nawet z dużej odległości.

Pałac w Inwałdzie © Kajman


W końcu znalazłem miejsce gdzie było widać co nie co, ale zanim wlazłem na płot szybko go dotknąłem. Mógł być skubany pod prądem!

Kopnie czy nie kopnie? © Kajman


Ruszamy dalej do Gierałtowic szukać dworu widma. Po drodze niestety przykra niespodzianka. Opony, które miały być nieprzebijalne przegrały starcie z wielkim gwoździem. Coś zaczęło stukać. Jechałem dalej, po kilkuset metrach dźwięk mnie zaczął denerwować. Stanąłem, i wyjąłem drania. Wtedy usłyszałem psssssss.

Niespodzianka © Kajman


Ela zrobiła mi wykład, że jak się znajdzie kogoś z nożem w sercu, to się noża nie wyciąga. Pewnie w przypadku mojej opony też tak trzeba. Dobrze, że Kuba miał zapasową dętkę. Wielkie dzięki za ratunek:)

Święty w krzaczorach © Kajman


Dojechaliśmy do Gierałtowic. Dworu w miejscu gdzie miał być wg opisu nie ma. Ela z Kubą szukają pozostałości po krzaczorach a ja pytam przechodzące panienki o dwór. Mówią mi gdzie jest. Dwór z XVIII w. zbudowany na owalnej platformie otoczonej fosą, dawniej napełnioną wodą, przez którą prowadziły dwa zwodzone mosty. Obronność dworu zwiększało kolano Wieprzówki, oblewające dwór od północnego wschodu i północnego zachodu.

Dwór w Gierałtowicach © Kajman


Wchodzę na teren dworu. W aucie siedzi facet. Pytam czy to jest dwór a on chce mnie przesłuchać po co mi ta informacja. W domu przeczytałem w necie, że dwór ma być sprzedany. Oj, czy ja wyglądałem na inwestora?
Dalej jedziemy do Gierałtowiczek szukać kolejnego dworu.

Dwór w Gierałtowiczkach © Kajman


Zespół dworsko-parkowy w Gierałtowiczkach powstał w latach 1855-1880. Znajduje się we wschodniej części wsi. To ciekawe miejsce ma urozmaiconą konfigurację, z wyraźną kulminacją na północny i obniżeniem w okolicy stawów. W części północnej znajdują się pozostałości dawnego parku krajobrazowego

Z innej strony © Kajman


Najciekawsze jednak przed nami. Jedziemy do Głębowic. Jest tam pałac a raczej jego ruiny. Do II wojny należał do rodziny Duninów Herbu Łabędź.
Kiedyś, gdy na szlaku architektury drewnianej zwiedzaliśmy pobliski kościół, ksiądz bardzo ciepło się o niech wyrażał.

Spalony pałac © Kajman


Ela w swoim wpisie opisała historię pałacu. Ja znalazłem inną wersję, która zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu:)

Od strony zadu © Kajman


Na stronie zamki.net pisze, że pierwotny dwór założył niejaki Głębocki, zbój lokalny. Od niego kupili go Skrzyńscy herbu Łabędź. Było to w XV wieku. Reszta historii się zgadza.

Prosimy na pokoje © Kajman


Dlaczego ta wersja mnie tak poruszyła? Otóż Skrzyńscy byli właścicielami zamku Wołek, który znajduje się nieopodal naszej chałupy. Czym się zajmowali? Byli zbójami, którzy łupili wszystko co się ruszało w okolicy. Obok przechodził szlak kupiecki na Wiedeń więc ofiar nie brakowało.

Jeszcze jedno ujęcie © Kajman


Był to okres kiedy toczyły się negocjacje o wcieleniu Księstwa Oświęcimskiego do Krony. Wnerwieni kupcy poskarżyli się Księciu Oświęcimskiemu. Główną winowajczynią była Kaśka Skrzyńska. Książę nie chcąc tracić punktów u Kazka Jagiellończyka postanowił skopać tyłek Kaśce.

Pozostałości ogrodu © Kajman


Stało się inaczej. Kaśka skopała tyłek Księciu. Ten poskarżył się Kazimierzowi i poszła następna wyprawa. Z wojskami królewskimi Kaśka wielkich szans nie miała. Podobno wsadzili ją do beczki nabitej gwoździami i puścili wolno ze zbocza zamkowego. Sam zamek wtedy został zepchnięty do fosy. Od tamtej pory ludzie szukają skarbów ukrytych w ruinach zamku. Dlaczego nie znaleźli? Bo Skrzyńscy kupili dwór w Głębowicach od innego zbója.

Herb Łabędzi © Kajman


Nie wiem czy herb, który się zachował oznacza Skrzyńskich czy Duninów. Jedna i druga rodzina była herbu Łabądź, ale historia ze Skrzyńskimi by pasowała:)

Tak więc rozpoczynamy nową kategorię wpisów "Zamki, pałace i dwory". Jest co zwiedzać a dowiedzieć się można wielu ciekawych rzeczy:)

Na koniec wróbel wojskowy po studiach © Kajman




  • DST 44.02km
  • Czas 02:20
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kasa z Unii na ratowanie zabytków

Sobota, 5 marca 2011 • dodano: 05.03.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Jakoś ostatnio mam farta do pracy w soboty, tak jest i dziś. Nie ma co narzekać z tego powodu, jedyny mankament to to, że znów musieliśmy jechać osobno. Ela chce wykorzystać pogodę i pewnie to, że wczoraj odebrała Kellyska z serwisu. Już o 9 rano gdzieś wydarła i wcale nie zdziwiłbym się gdyby walnęła setkę, mam na myśli oczywiście kilometry:)

To ja w kęckim parku © Kajman


Ja rano przygotowałem sobie wszystko do pracy i o 11 wskakuję na rower. Pierwszy raz w tym roku w SPDach i na rowerowo co mnie bardzo ucieszyło. Zastanawiałem się gdzie pojechać. Wybór padł na Kozy.

Trzy flagi i herb © Kajman


O historii Kóz już kiedyś pisałem. Tym razem zainteresował mnie pałac. W XIX w. Kozami władali Kluccy, a następnie baronowie Czecz de Lindenwald. Ostatni właściciele pochodzą z podkrakowskiego Bieżanowa. Rodzina swoje korzenie ma chyba w XIV wieku. Obecnie mieszka w Krakowie ostatni jej przedstawiciel.

Kozy dom kultury przerobiły na zamek © Kajman


Jaśnie wielmożny pan baron Stanisław Czecz, przekazał swój dwór w Bieżanowie na rzecz miasta, to samo zrobił z pałacem w Kozach. Takie podejście daje władzom samorządowym podstawy do działania. Trzeba coś z tymi zabytkami zrobić.
Ponieważ w kampanii wyborczej obecny wójt Kóz obiecywał mieszkańcom nowe rondo i remont pałacu, teraz wziął się do działania:)

Walnęli sobie nawet wieżę zegarową © Kajman


Wyczytałem na naszym kobiernickim forum, że unia sypnie kasą na remont pałacu. Mogliśmy podobno tę kasę odstać my, na remont kobiernickiego dworku. Postanowiłem sprawę zbadać na miejscu.

Chodzi o ten pałac © Kajman


"Sala koncertowa, biblioteka z czytelnią, siedziba Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Kóz - to plany zagospodarowania dworu byłych właścicieli Kóz z XVIII w. Dwór Czeczów, jeden z najciekawszych zabytków w tej miejscowości zostanie odrestaurowany i przeznaczony na działalność kulturalną. Dzięki polsko-słowackiej współpracy pozyskano na ten cel milion euro." To wypowiedź z radia Bielsko.

Pałac z zadniej strony © Kajman


Współpraca jest z Żylińskim Krajem Samorządowym w celu realizacji projektu pod nazwą "Tworzenie przestrzeni dla kultury i sztuki bez granic - remont teatru w Żylinie oraz pałacu w Kozach" min. uzyskanie środków z Funduszy Europejskich (Program Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolta Polska - Republika Słowacka 2007-2013) w kwocie 1mln. Euro na remont pałacu. Koszt remontu pałacu wg Planu Odnowy ... wyniósłby około 11 mln. złotych (pełne koszty modernizacji, wyposażenia, parku itd).

Tablica © Kajman


I tu się wójt Kóz jorgnoł. Jedenaście dużych baniek trzeba wydać a na stole jedna, co prawda w euro. Tak czy owak, aby coś zdziałać samorząd musi wyłożyć trzy duże bańki złotówek. Chłopaki zaczęli kombinować co by tu zrobić by z projektu się mignąć, a tu się nie da. Teatr w Żylinie swoją kasę musi dostać.
Nie wiem czy nasz wójt przewidział sytuację, ale po rozmowie ze Słowakami sprawa upadła. Dworek w Kobiernicach będzie remontowany z innych środków.

Zaczyna się budowa ronda w Kozach © Kajman


W Bieżanowie sprawa chyba wygląda podobnie. Może Shem to sprawdzi bo historyk z niego zacny a i w Krakowie zakochany:)
Tymczasem zaczęła się w Kozach budowa ronda. Ruch jest wahadłowy. Jest to trasa Bielsko Kraków. Zaczyna się trudno jeździć. Będzie jeszcze weselej bo lada dzień zostanie na pół roku zamknięty most w Kobiernicach uszkodzony w zeszłorocznej powodzi. Zrobi się ciasno, bo przepraw przez Sołę jest niewiele.

Most w Bielanach, pewnie przejmie część ruchu © Kajman


Droga przez Sołę? © Kajman


Po objechaniu Kóz zacząłem się zastanawiać gdzie ustrzelić dla Anwi jakiegoś wróbla. Wymyśliłem stawy maleckie. Tam tego zawsze było pełno. Niestety stawy nadal są zamarznięte i żadnych wróbli nie było. Przeniosły się skubańce pewnie nad jezioro czanieckie.

Stawy w Malcu nadal zamarznięte © Kajman


Rozglądałem się, szukałem tych potomków dinozaurów a tu nic. Jak już się jakiś pojawił, to nim zdążyłem sięgnąć po aparat, zdążył myknąć:(
Z braku laku strzeliłem parkę wróbli jajcarzy:(

Wróble jajcarze © Kajman