Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



  • DST 35.20km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Podjazdy 744m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieznana Mała Fatra

Niedziela, 27 maja 2012 • dodano: 05.06.2012 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Masakra! Nowe obowiązki w pracy powodują nie tylko brak czasu na rower, ale nawet nie ma kiedy zrobić wpis. 10 dni po wycieczce, to mi się jeszcze nie zdarzyło:(

Skrzyżowanie tras rowerowych © Kajman


Ela wynajduje trasę, która zapowiada się ciekawie. Wiemy, że będzie pod górkę, wiemy że powinny być widoki. Mała Fatra przecież jest piękna. Wyruszamy na podbój terenu.

Zagubiona wioska © Kajman


Ups, nachylenie 17% © Kajman


Gdy opuszczamy cywilizację zaczynają się mocne podjazdy, całkiem jak u nas na Hrobaczą Łąkę. Docieramy do wioski zagubionej w lesie. Szlak rowerowy prowadzi przez podwórka. Ludzie nie reagują na nasz widok ani na to, że im się po placu szwendamy, pewnie są przyzwyczajeni.

Widoczek © Kajman


Wygląda zachęcająco © Kajman


Aż chce sę jechać:) © Kajman


Urocza leśna droga szybko się kończy. Szlak skręca w las. Widać, że ściągano drewno, koleiny, korzenie i kamole uniemożliwiają jazdę. Wiemy, że szlak w terenie ma jeszcze 8 kilometrów. Niezrażeni przeprowadzamy rowery przez trudny odcinek.

Zaczynają się schody © Kajman


Szlaban © Kajman


Gdy pojawiły się poprzewracane drzewa zaczynamy mieć wątpliwości. Czasu mamy niewiele, trzeba wracać do domu a nie chce nam się wyprowadzać rowerów na spacer. Zapada decyzja zmiany trasy. Zawracamy.

Czyżby tu zsyłali niegrzecznych Pisowców? © Kajman


Znów jedziemy przez zagubione w górach wioski © Kajman


Ela dzielnie walczy z terenem © Kajman


Widoczek © Kajman


Zawaliło się, niech leży © Kajman


W końcu docieramy do asfaltu. Przed nami fantastyczny zjazd. Niewiele brakuje mi do pobicia rekordu prędkości uzyskanego w Czechach na Radhoście a wynoszącego 70km/godz. Nie mam okularów rowerowych i przy prędkości 68km/godz wiatr wyciska taką ilość łez, że trzeba hamować.

Zaczyna się zjazd © Kajman


Tu się śmiga:) © Kajman


Jedziemy w stronę Żyliny. Chcemy dojechać do zalewy na Wagu, ale zauważamy znak do punktu widokowego. Zalew może poczekać, przecież jeszcze Mała Fatrę odwiedzimy kilka razy. Chcemy nacieszyć się widokami a jest co oglądać:)

Jaki miły szuterek © Kajman


W dali widać Żylinę © Kajman


Widoczek © Kajman


Punkt widokowy znajduje się w miejscowości Dolna Tizina. Ciekawe dlaczego dolna jak jedzie się pod górkę? Widoki są super. Widzimy, że szuterkiem można dostać się w góry. Już wiemy gdzie pojedziemy następnym razem.

Dolna Tizina © Kajman


Z innej perspektywy © Kajman


Widoczek © Kajman


Zaczyna się robić późno. Trzeba jeszcze gdzieś wpaść na obiad. Na campingu czeka w lodówce piwo więc musi być też czas na sjestę przed powrotem do Polski. Na Słowacji można mieć 0,0% alkoholu. Cóż, sjesta się należy, przecież znów wkrótce tu przyjedziemy:)

Ela lubi szuter © Kajman


Koniki © Kajman


Na campingu więcej ludzi niż ostatnio © Kajman




Dolne Dziury

Sobota, 26 maja 2012 • dodano: 28.05.2012 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Mała Fatra tak nas zauroczyła, że znów lądujemy na wspaniałym campingu w Niżnych Kamencach. Nauczeni ostatnią wyprawą Eli na zbójnicki szlak, tym razem nie ryzykujemy. Postanowiliśmy zrobić jeden dzień tupany i jeden rowerowy. Dzisiaj jest dzień tupany:)

Początek szlaku © Kajman


Ostatnio w komentarzach wyczytałem, że z moim lękiem wysokości nie nadaję się do łażenia po Dierach czyli dziurach. Pomyślałem wtedy, że boję się przepaści a nie dziur czyli mogę tam potupać. Jedziemy do doliny Stefanowej i ruszamy na szlak:)

Zaraz na początku jest budka z piwem © Kajman


Są miejsca w Małej Fatrze gdzie rowerem wjechać się nie da, ale koniecznie trzeba je zobaczyć. To właśnie takie miejsce. Chcę też je pokazać, może kogoś zachęcę do wybrania się tam. Dlatego sporo fotek i wpis zerowy:)

Wielki Rozsutec © Kajman


Skałki są wszędzie © Kajman


Pierwszy punkt widokowy i tłok © Kajman


Miejscami jest trudno © Kajman


Są też miejsca niebezpieczne © Kajman


Ale widoki są fantastyczne © Kajman


Ktoś podpinkolił poręcze © Kajman


Zaczynają się mostki © Kajman


Doszliśmy do potoczków, które zmajstrowały to fantastyczne miejsce © Kajman


Idziemy wąskim wąwozem © Kajman


Jest miły chłodek mimo upału © Kajman


No i zaczęły się schody © Kajman


Duuuuuuuże schody © Kajman


Nad wodospadami © Kajman


Miejscami trasa się korkuje © Kajman


I znów schody © Kajman


Wyłaniają się skały © Kajman


Na rozwidleniu szlaków © Kajman


Wracamy innym szlakiem © Kajman


Można zatoczyś pentelkę © Kajman


W Nowych Dierach widoki są równie piękne © Kajman


Jest co podziwiać © Kajman


Ela napawa się widokiem © Kajman


Widok, wodospad i schody © Kajman


Jest pięknie © Kajman


Ze schodów na mostek © Kajman


Samotne drzewo © Kajman


Ostatni mostek © Kajman


Tam byliśmy © Kajman


Tam też jest pięknie © Kajman


  • DST 23.42km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 14.79km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 543m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Janosikowa cyklotrasa

Niedziela, 20 maja 2012 • dodano: 22.05.2012 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj miała być długa trasa. Miały być zamki i skansen. Niestety po wczorajszych wyczynach Eli na zbójnickim szlaku, jej stan techniczny można nazwać kiepskim. Nie ma szans by przejechała setkę po górach.
Trzeba zmienić plany, zamki i skansen odwiedzimy następnym razem.

Janosikowa cyklotrasa © Kajman


Obkupieni w mapy, sztuk trzy w różnej skali, postanawiamy wybrać jakąś lajtową trasę, by kobiety nie zamęczyć. Ruszamy do Tietchowej. Tam zaczynają się trzy szlaki rowerowo piesze, zielony, żółty i niebieski. Nie wiemy jeszcze, który wybierzemy.

Janosik jest wszędzie, to jego kraina © Kajman


W pewnym momencie zauważam oznaczenia do Prirodnej Szkoly. Pomyślałem, że pewnie jakieś ścieżki edukacyjne albo inne atrakcje zobaczymy. Podjeżdżamy, a tu okazuje się, że jest to słowacka zielona szkoła. Nic ciekawego, można jechać dalej.

Zielona szkoła © Kajman


Na naszym campingu jest zlot niemieckiego klubu Yamahy. Najechało się sporo luda. Motorki enduro i off - roadowe. Okazuje się, że faceci jeżdżą po ścieżkach rowerowych. Fakt nie szaleją. Chcą zaznać trochę terenu.

Trzeba wybrać trasę © Kajman


Gdy staliśmy na rozstaju dróg podjeżdżają do nas i pytają czy oznaczenie kolorystyczne szlaków ma znaczenie pod względem trudności. Widać, że są mocno zdezorientowani, zawrócili z żółtego szlaku, który dla nich był nieprzejezdny. Tłumaczymy im, że kolor nie ma znaczenia i sami wybieramy właśnie żółty szlak, czyli Janosikową cyklotrasę.

Padnij powstań........ © Kajman


Jakoś nas ciągnie na zbójnickie ścieżki. Niemiaszki ze współczuciem kiwają głowami a my z dziarskimi minami twierdzimy, że damy radę. Nie za bardzo jarzyłem o co im chodzi, nie tłumaczyli szczegółowo trudności szlaku. Cóż, rower to nie motor, w razie czego można go wziąć na plecy.

Czyżby jakieś osuwisko? © Kajman


Wiemy, że żółty szlak doprowadzi nas do miejsca urodzenia Janosika. Trochę jest to daleko od centrum Tierchowej, ale nic dziwnego. Wieś założona została na prawie wołoskim, które w tym czasie straciło już swe znaczenie etniczne i stawało się jedną z form intensyfikacji gospodarki wiejskiej.

Gdy przekroczyliśmy wysokość 700 m n.p.m zaczynają się widoki © Kajman


Tierchowa była początkowo wsią pasterską, charakteryzującą się rozrzuconym osadnictwem i - początkowo - słabym rozwojem. W 1598 r. miała 19 gospodarstw, a więc tylko o 6 więcej niż 18 lat wcześniej. Na podobnych zasadach w tamtych czasach zakładanych było wiele wsi np. nasza Porąbka.

Tu też jest pięknie © Kajman


Jak to zwykle bywało w miarę rozwoju osady, kolejne zakładane przysiółki przybierały nazwy od nazwiska człowieka, który pierwszy się tam osiedlał. Administracyjnie należał przysiółek do wioski, ale odległości mogły być spore. Takie nazwy są powszechne i u nas w Beskidach czy na Podhalu. Tak też było i w tym przypadku.

Tu urodził się Janosik © Kajman


Tablica © Kajman


Juraj Jánošík był Słowakiem co w naszej świadomości nie do końca jest zapisane. Znana jest jego prawdopodobna data urodzin: 25 stycznia 1688, gdyż zachowała się metryka jego chrztu z 16 maja 1688 roku. Jego rodzicami byli Martin Jánošík i Anna Cesneková.

Widoczek © Kajman


Miał braci: Jana, Martina i Adama oraz młodszą siostrę Barborę. Najprawdopodobniej brał udział w powstaniu antyhabsburskim Franciszka Rakoczego, które wybuchło w 1703 na ziemiach węgierskich. W 1708 wrócił do rodzinnej wsi, aby zająć się gospodarstwem, ale wkrótce potem wstąpił do armii austriackiej.

Zaczynają się niesamowite widoki, żadna fota tego nie odda © Kajman


Podczas służby został przydzielony do oddziału stacjonującego w zamku, w Bytčy, gdzie więziono groźnych przestępców. Tam poznał niejakiego Tomáša Uhorčíka, który był harnasiem zbójników karpackich. Jánošík pomógł mu uciec z więzienia, a sam zdezerterował lub został wykupiony z wojska i przystał do jego zbójeckiej bandy.

Kurcze, kradną górę! © Kajman


W 1711 Tomáš Uhorčík przyjął imię Martin Mravec i odszedł z bandy, a nowym harnasiem został Jánošík. Jánošík ze swoją grupą działał na pograniczu węgiersko-polskim, a ofiarami jego napadów byli głównie kupcy, ale także plebani, posłańcy pocztowi i inne przypadkowe, zamożniejsze osoby. Wbrew legendzie grabił głównie z myślą o sobie i swoich ludziach.

Wielki Rozsutec © Kajman


Wiosną 1713 Jánošík został pojmany w domu Uhorčíka i osadzony w średniowiecznym zamku w Liptowskim Mikułaszu, gdzie 16 i 17 marca 1713 odbył się jego proces. Jego przebieg jest znany dzięki zachowanym protokołom. Juraj na większość pytań odpowiadał niejasno próbując zmylić sąd. Przyznał się do jedynie 11 napadów.

Teraz całe pasmo Rozsutców © Kajman


Osią oskarżenia było zabójstwo plebana z Demanicy, do którego Jánošík się nie przyznał, wskazując jako sprawcę swojego kompana. Wyrok wykonano jeszcze przed wieczorem na miejscowym miejscu kaźni Šibeničky.

W dole widać Tierchową © Kajman


Długo siedzimy i cieszymy się widokami. W końcu ruszamy dalej. Historia się powtarza. Gubimy szlak, ale na szczęście szybko na niego wracamy. Teraz się okazuje dlaczego Niemcy na swoich enduro stwierdzili, że droga jest nieprzejezdna.

Gubimy szlak © Kajman


Szlak prowadzi bardzo ostro w dół czymś co przypomina miejsce spływu wody po ulewach. Nic dziwnego, że endurowcy się poddali. My sprowadzamy rowery. Miejsce fajnie widoczne jest na mapce wysokości. Gdyby ktoś chciał przejechać tą trasą, to trzeba zachować kierunek taki jak my. Z przeciwnej strony wypchanie rowerów na szczyt grozi zawałem:(

Szybko jednak na niego wracamy © Kajman


Po dotarciu do asfaltu szybki powrót na camping. Pozostaje niedosyt, ale pewnie wkrótce nadrobimy. Mamy mapy. Wiemy, że jeszcze wiele w Małej Fatrze mamy do zobaczenia. Wiemy też z całą pewnością, że Mała Fatra nie kończy się na dolinie Vratnaj czy Stefanowej.

Widok z campingu, przed sezonemk jeszcze pusto:) © Kajman




  • DST 28.07km
  • Czas 01:44
  • VAVG 16.19km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 778m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mała Fatra

Sobota, 19 maja 2012 • dodano: 20.05.2012 | Komentarze 26


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatni nasz wyjazd rowerowy do Małej Fatry nie był zbyt udany. Tym razem jedziemy z domkiem na haku i rowerami na bagażniku.
Kiedyś byliśmy na Słowacji bardzo często, ale od wprowadzenia euro trochę im się w głowach z cenami poprzestawiało. Teraz wypadałoby się ze Słowacją przeprosić. To tak jak w starym dobrym małżeństwie, można się trochę poobrażać, ale przychodzi też czas na pogodzenie.

Tablica © Kajman


Na owe przeprosiny wybieramy camping Bela w miejscowości Nižné Kamence. Miejsce wydaje się doskonałe do wypadów w Małą Fatrę. Camping zdobył tytuł najlepszego na Słowacji w 2009 i 2011 roku. Wart jest polecenia. Wszystko jest super, kibelki czyściutkie, prąd i woda na miejscu.

Ustawiamu cepkę i w drogę © Kajman


Można przyjechać też z namiotem albo wynająć domek. Nawet knajpka przed sezonem działa. Dla osób z Małopolski czy Śląska to rzut beretem. My mamy raptem 110 km i po 2 godzinach jesteśmy na miejscu.
Zawsze zwiedzaliśmy Małą Fatrę skupiając się na dolinie Vratnej. Było nie było to jedno z piękniejszych miejsc w Europie. Teraz też tam jedziemy.

Zaczyna się © Kajman


Mój ulubiony wielbłąd stoi na miejscu © Kajman


Dioboł ciągle zagląda w okno © Kajman


A w górach jeszcze jest śnieg © Kajman


Pogodę mamy piękną © Kajman


Tym razem postanowiliśmy wjechać też do doliny Stefanowej. Lata tam nie byłem. Widok na Rosutce jest zapierający dech. Dojeżdżamy do granicy Parku Narodowego. Dalej rowerami jechać nie wolno.

Przed nami dolina Stefanowa © Kajman


Vratna zostaje z tyłu, ale za chwilę tu wrócimy © Kajman


Relikt przeszłości © Kajman


Mocny podjazd © Kajman


Koniec drogi © Kajman


Wracamy do doliny Vratnej. Jedziemy tradycyjnie do końca. Po dosyć ciężkim tygodniu marzy mi się trochę campingowania, piwko książka może trochę się zdrzemnąć. Ponieważ jest z górki do Terchowej docieramy w ładnym tempie. Odwiedzamy Janosika, który się tam urodził i ma swój pomnik. Coś więcej o nim napiszę w następnym wpisie.

Wielki Rosutec © Kajman


Około czwartej Eli ewidentnie znudziło się campingowanie i koniecznie chciała wyciągnąć mnie na zadeptywanie Małej Fatry nogami. To dziwne góry, może nie wysokie bo szczyty sięgają 1700 metrów, ale startuje się z poziomu 480 więc jest stromo i skaliście co widać na fotach.

Widoczek © Kajman


Pomyślałem sobie, że na takie skałki z buta raczej się nie wchodzi. Mam lęk wysokości i drabiny, mostki nad przepaścią i inne łańcuchy nie należą do tego co najbardziej lubię. Stwierdziłem, że jestem zmęczony, ale jako uczynny facet zaproponowałem kobiecie podwiezienie autem na początek szlaku. Niech tupie i łazi po linach:)

Widoczek © Kajman


A góry tu są mocne` © Kajman


O piątej Ela rusza na szlak. Pisze, że na szczyt ma godzinkę z haczykiem więc umawiamy się, że ją zbiorę za trzy godziny. Pomyślałem wtedy, że łatwo mi jakoś poszło to wymigiwanie się od zadeptywania gór, ale z drugiej strony miałem jakieś dziwne złe przeczucia:(

Tak lubię © Kajman


Tablica © Kajman


Gdy o umówionej godzinie dojeżdżałem po odbiór małżonki, dzwoni telefon. Słyszę mocno spanikowany głos. Okazuje się, że ukradli szlak i Ele błądziła nad przepaściami a misie zacierały łapki. Byłoby co pochrupać.
Okazuje się, że nie schodzi tą samą drogą tylko zupełnie innym szlakiem. Nie jest dobrze, zaczyna robić się ciemno:(

Pomnik Janosika jest w dwóch częściach, jedna na dole © Kajman


Druga na górze © Kajman


Jadę szukać szlaku, którym Ela ma wyjść z lasu. Po drodze dowiaduję się, że szlaki w Małej Fatrze są zamknięte do 1 czerwca co jak się później okazało nie do końca jest prawdą. Znalazłem miejsce gdzie kobieta powinna wyjść. Dobrze, że wziąłem książkę, dobrze, że na początku szlaku popatrzyłem na czas przejścia, niby 2 i pół godziny, ale z obliczeń wynika, że jeżeli misie jej nie zeżrą to i tak będzie ciemno nim dotrze do cywilizacji!

Wjazd do doliny Vratnej © Kajman


Gdy musiałem zapalić lampkę w aucie by móc czytać dalej, uświadomiłem sobie, że nie jest dobrze. Pomyślałem o wezwaniu pomocy, ale Słowacja grała półfinał w hokeja i ratownicy pewnie by mnie zabili a rachunek pomnożyliby razy dwa. Czekam! W końcu z mroku wyłania się postać. Kurcze, to nie jest misio! To jest Ela:)

Kościól w Terchovej © Kajman


Przyszła całkowicie wyczerpana, trochę przestraszona. Przepraszała nim otwarła drzwi do auta. Po dostarczeniu jej na camping padła jak kawka. Wiele zobaczyła, dużo najadła się strachu, co będę mówił, zerknijcie na jej blog a zobaczycie sami:)
Jedyne co mogę jeszcze powiedzieć, szlak który przeszła nazywał się ZBÓJNICKI!!!

Powinna dac na mszę © Kajman




  • DST 88.75km
  • Teren 18.00km
  • Czas 05:34
  • VAVG 15.94km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 881m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pojeździć po parkach krajobrazowych, trochę karate i zobaczyć zamek

Sobota, 5 maja 2012 • dodano: 09.05.2012 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Po wczorajszej ulewie wszystkie ubranka i buty były jeszcze mokre. Dobrze, że w przyczepce jest szafa a w niej można wygrzebać coś suchego. Dzisiaj przewodnikiem wycieczki jest Jacek więc oboje z Elą wiemy co nas czeka. Będzie teren, będzie piach:)

Jedziemy szuterkiem © Kajman


Faktycznie tereny parków krajobrazowych w okolicy Przedborza są urokliwe. Już dawno marzyła mi się jazda po płaskim, ale tu też jest sporo podjazdów. Niektóre z nich są takie, jak można spotkać u nas w górach:(
Pierwsza część trasy to Przedborski Park Krajobrazowy.

Jeszcze asfalt © Kajman


Hm, gdzie ten park © Kajman


Tu jest ładnie © Kajman


Kurcze, rąbneli most © Kajman


Dla Eli błotko, Jacek mówi, że dobrze robi na cerę © Kajman


Ostatnio Angelino miał ciekawe przemyślenia na temat zrujnowanej zabudowy tzw ziem odzyskanych. Coś mi się wydaje, że takie ruiny można spotkać wszędzie. Wczoraj zawalony pałac, dzisiaj chata chłopska. Dotyka to wszystkich. Ciekawostką miejscową są murowane piwnice stawiane na zewnątrz. Całkiem jak na Węgrzech:)

Była chata © Kajman


Ciekawe czy w tei piwniczce też przechowują wino? © Kajman


Widoczek z drogi © Kajman


Docieramy do Żeleźnicy. Miejsce ważne w naszej historii, bo tu podczas polowania spadł z konia Kazio zwany Wielkim. Połamał sobie gnaty i zmarło mu się. W ten sposób wygasła królewska linia Piastów. Jagiełło namachał potomków gdy był pod siedemdziesiątkę. Biorąc pod uwagę, że Kazio był jurny mógł się jeszcze wykazać, kto wie, przecież namachał chłopaków, ale na boku:(

Koniec z Piastami królewskimi © Kajman


Jeszcze jeden pomnik, tym razem żołnierzy WIN © Kajman


Jeszcze jeden widoczek © Kajman


Dużą atrakcją okolicy jest DOJO znajdujące się w Starej Wsi. Jest to Japońskie Centrum Sztuk Walki czyli miejsce gdzie można solidnie w dziób przyrobić. Ryzyko ryzykiem, zobaczyć trzeba. W okolicy miejsce słynie z wysokich cen. Podobno herbata kosztuje tam 60 zł a wynajecie domku od 2 do 6 tysięcy zł za dobę. W domkach może się zmieścić do 15 osób, ale cena robi wrażenie.

Tablica © Kajman


DOJO © Kajman


Wejście na teren obiektu kosztuje 5 zł. Jacek pojechał pooglądać domki i sale treningowe a ja do szynku polazłem. Tam machnąłem jakąś fotę gdy zaskoczyła mnie piękna pani recepcjonistka standardowym pytaniem w czym może pomóc i informacją o owej piątce od łba:(

Tablica © Kajman


Nie chcąc dopuścić do sytuacji jak Seksmisji by płakać, że kobieta minie bije, a diabli wiedzą co taka recepcjonistka w takim miejscu potrafi, grzecznie powiedziałem, ze zapytam się żony czy chcemy zwiedzać ośrodek. Pani zaskoczona odrobinkę pozwoliła mi wyjść bez guza a my z Elą postanowiliśmy zaczekać na Jacka za bramą:)

Gablota z Kimonem © Kajman


Od jakiegoś czasu rower Jacka wydawał dziwne odgłosy. Pewnie piasek się gdzieś dostał. Chcąc nie chcąc Jacek musiał obrać kierunek na dom. Żebyśmy dobrze zapamiętali uroki tras terenowo piaszczystych pojechaliśmy skrótem. Było wesoło:)

Fajna droga terenowa © Kajman


Gdy dotarliśmy do cywilizacji musieliśmy się żegnać z Jackiem. On pojechał piachami do domu a my asfaltem do Bąkowej Góry zobaczyć zamek. Dzięki Jacku za wspólne kręcenie. Mnie się podobało:)

Zamek w Bąkowej Górze © Kajman


Uważa się, że dwór wzniósł Zbigniew Bąk herbu Zadora, syn Zbigniew Bąka seniora, który był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Władysława Jagiełły. Zameczek powstał w połowie XV wieku w miejscu starego, drewnianego dworu.

Strażnik © Kajman


Gdy w roku 1489 Zbigniew zmarł, obiekt przeszedł w ręce jego zięciów: Jarosława Łaskiego i Andrzeja, oraz szwagra - Piotra z Bnina, biskupa włocławskiego. W XVI wieku dwór przejęłą rodzina Małachowskich, która nieznacznie odnowiła i przebudowała obiekt.

Z drugiej strony © Kajman


Do XVIII wieku dwór przechodził z rąk do rąk wielokrotnie, kiedy w tym właśnie czasie jego ówcześni właściciele podjęli decyzję o przeprowadzce, być może przez grube mury budynku i małe otwory okienne, przez które wpadało mało światła. W latach 20-tych ubiegłego wieku rodzina Potockich, do których należał wówczas dwór, zaczęła poszukiwania domniemanego skarbu ukrytego w lochach. Nic jednak nie udało się znaleźć, a tylko pogorszył się stan budowli.

Dworek też tam jest © Kajman


Mapka nie kompletna bo mi w gipsie bateryjka padła:(



  • DST 109.58km
  • Teren 24.00km
  • Czas 06:25
  • VAVG 17.08km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 736m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwanie atrakcji

Piątek, 4 maja 2012 • dodano: 08.05.2012 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Na zlot do Białego Brzegu pojechaliśmy zupełnie nie przygotowani pod względem opracowania tras rowerowych. Gdy w styczniu zgłosiłem swój akces Ela opracowała trasę z atrakcjami. Czas mijał i tak naprawdę zapomnieliśmy co mamy zwiedzać.
Po wczorajszej wycieczce wiedzieliśmy, że atrakcji historyczno architektonicznych w okolicy jest niewiele. Ela dostała jakieś folderki od harcerzy, szybkie opracowanie nowej trasy i w drogę:)

Może nie krzyż, ale czacha jest © Kajman


Wyruszamy w trójkę, Ela, nasz zlotowy przyjaciel Janusz i ja. Pogoda piękna, Ela narzuca spore tempo. Nagle widzę św Franciszka i co? Ma czachę u stóp. Robię fotę a ekipa znika. Zaczynam ich gonić lekko wkurzony bo przecież nie wiem gdzie mamy jechać:(

Chyba największa czacha jaką widziałem © Kajman


W końcu doganiam ekipę a tu telefon. Dzwoni Jacek i mówi, że jest pod naszą przyczepką. Umawiamy się na trasie:)
Tereny po których jedziemy mają sporo szlaków rowerowych, ale prowadzących głównie w terenie po pięknych rezerwatach przyrody, których w okolicy jest sporo. My na naszych trekkingach wybieramy asfalt.

Szlaki rowerowe © Kajman


Docieramy do Kurzelowa. Tam atrakcji jest sporo w jednym miejscu. Pierwsze wzmianki o Kurzelowie pochodzą z XII wieku. Miasto lokowane przez na prawie średzkim w 1285 roku przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnkę. Miasto było własnością arcybiskupów gnieźnieńskich. Od XIII wieku siedziba archidiakonatu. Miasto położone było na średniowiecznym trakcie z Torunia przez Przedbórz i Żarnowiec do Krakowa.

Szlak architektury drewnianej © Kajman


Kaplica na szlaku architektury drewnianej © Kajman


W 1360 roku biskup Jarosław Bogoria Skotnicki ufundował tu kolegiatę, przy której powstała szkoła. Kurzelów stał się ośrodkiem nauki i kultury. W 1439 roku odnowiono przywilej lokacyjny. Zniszczone w czasie potopu szwedzkiego miasto podupadło. W 1869 roku, na skutek przeprowadzonej w zaborze rosyjskim reformy administracyjnej, Kurzelów utracił prawa miejskie. Obecnie układ miejski uległ zatarciu.

Kolegiata w Kurzelowie © Kajman


Jest też drewniana dzwonnica © Kajman


W Kurzelowie największą atrakcją jest gotycka kolegiata pw. Wniebowzięcia NMP z 1360 roku. Zastosowano ciekawe rozwiązanie architektoniczne (sklepienie opiera się na jednym filarze). Jest też gotycka chrzcielnica z 1414; obok kościoła drewniana dzwonnica z przełomu XVII i XVIII wieku. Niestety wszystko zamknięte na głucho:(

Grób babki Żeromskiego © Kajman


Aby zwiększyć atrakcyjność turystyczną Kurzelowa, pięknie wyremontowano grób babki ze strony matki Stefana Żeromskiego. Ciekawa inicjatywa, hm, zastanawiam się czy dziadkowi też grób odnowili?
Ruszamy dalej do Maluszyna.

Trwa walka o szkołę © Kajman


Jedziemy częścią "Peta Orbity", którą wyznacza właśnie Krzara. Mają chłopaki zdrowie i samozaparcie. 500 km wokół Częstochowy w jeden dzień!!! Cóż, będę mógł powiedzieć, że też tam jechałem:)

Wielgomłyny, klasztor Paulinów © Kajman


Docieramy do Wielgomłynów. Tam jest klasztor Paulinów. Niestety ze zwiedzania nici bo właśnie trwa msza żałobna. Tu mieliśmy spotkać się z Jackiem. Okazuje się, że dogoni nas w następnej miejscowości. Oglądam więc pomnik poświęcony bohaterom. Takich pomników i tablic w okolicy jest sporo, począwszy od upamiętnienia powstańców styczniowych po II wojnę światową.

Pomnik w Wielgomłynach © Kajman


W Niedośpielinie trafiamy na drewniany kościół. Oczywiście też zamknięty. Nie wiedzieć dlaczego nie jest oznaczony na szlaku architektury drewnianej.

Kościół w Niedośpielinie © Kajman


W Kobielach Wielkich dogania nas Jacek. Ponieważ zna dobrze te tereny podejmuje się roli przewodnika. W Kobielach Wielkich urodził się Reymont. W miejscu gdzie stał jego rodzinny dom teraz jest tablica pamiątkowa.

Tablica upamiętniająca Reymonta © Kajman


Walący się pałac w Kobielach Wielkich © Kajman


Jak jest Jacek to kończy się asfalt i zaczyna teren. Początkowo drogami szutrowymi, ale i piachu nie zabraknie. Jedziemy w miejsca rodzinne Jacka. Widoki są piękne. Niestety zaczyna się chmurzyć i gdzieś w oddali słychać pierwszy grzmot:(

Rzepak musi być a chmury deszczowe się zbierają © Kajman


Krajobraz z krową © Kajman


Zabytki się skończyły, no może poza piecem wapiennym i kolejnymi pomnikami ku czci. Chmur jest coraz więcej a na camping jeszcze mamy 50 kilometrów. Patrzymy na zbierającą się burzę z nadzieją, że może przejdzie bokiem.

Pomnik © Kajman


Wapiennik © Kajman


No i stało się. W miejscowości Kodrąb zaczyna padać. Zwiewamy pod wiatę. Patrząc na chmury możemy sobie tam siedzieć do rana. Zapada decyzja, jedziemy. Nie wiem dlaczego, ale postanowiono ominąć asfalty i na camping jechać bocznymi drogami czyli po piachu.

Narada wojenna © Kajman


Dołożyliśmy sporo kilometrów, kółka w trekingach zapadały się i czasem trzeba było przez piach ciąć z buta. Fajne zdjęcia z tego odcinka są na blogu Jacka:)
Jak przygoda to przygoda, ale gdy byliśmy już przemoczeni do suchej nitki postanowiliśmy przygodę z piachem zakończyć i asfaltem dotarliśmy na camping:)
W przyczepie przyjęliśmy coś na rozgrzewkę, przecież jutro też jest dzień i pewnie gdzieś pojedziemy:)

Piach jest wszędzie © Kajman




  • DST 17.29km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 15.96km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

A jednak rekordowy dystans

Czwartek, 3 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Udało się wyrwać na kolejny zlot caravaningowy. Tym razem w planach są dłuższe wycieczki. Dotarliśmy do Białego Brzegu gdzie w stanicy harcerskiej spotkało się około 150 załóg caravaningowców. Zapowiadało się świetnie. Wielu miało rowery więc może uda się sklecić grupę wycieczkową:)

W Białym Brzegu © Kajman


Po ustawieniu przyczepki i rozstawieniu stolika przyszedł Janusz z gitarą. Po chwili zebrało się sporo osób. Okazało się, że ku naszej radości wielu zagląda na nasze blogi. Zaczęliśmy rozmawiać o rowerach, później zaczęliśmy sobie przy gitarze śpiewać:)

Pilica w całej krasie © Kajman


Aby owe śpiewy nam lepiej wychodziły trzeba było gardełko przepłukać i tu stał się cud. Z flaszeczki, którą wyjąłem z lodówki polewałem cały czas tylko jakoś napisy się na niej zmieniały. Efekt był taki, że na rower można było się wybrać dopiero wieczorkiem, bo łepetyna jakoś dziwnie bolała.

Wyruszamy © Kajman


Umówiliśmy się na wycieczkę terenową nad Pilicę. Wyprawa konkretna, pojechało siedem osób. Po przejechaniu 2,5 km dowiedziałem się, że dotarliśmy na miejsce. Faktycznie było tam uroczo, ale jakoś miałem niedosyt.

Jesteśmy u celu © Kajman


Namówiliśmy ekipę by wybrać się do Przedborza, to całe 7 kilometrów. Było to poważne wyzwanie. W połowie trasy dwie osoby się wycofały i zawróciły. Reszta dzielnie popedałowała dalej. Cel zastał osiągnięty, Janusz zrobił zakupy a Jola miała najdłuższy dystans od wielu lat i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Uwierzyła w siebie, że się da:)

Dotarliśmy do sklepu © Kajman


Od XIII wieku Przedbórz związany był z ziemią sandomierską a od czasu zjednoczenia ziem Polski przez Władysława Łokietka weszło w skład woj. sandomierskiego. Stan taki przetrwał do roku 1795, kiedy to Przedbórz po ostatnim rozbiorze znalazł się w granicach cesarstwa austriackiego. Pilica stała się wtedy rzeką graniczną między państwami Prus i Austrii.

Rynek w Przedborzu © Kajman


Pierwsza historyczna wzmianka o miejscowości nad rzeką Pilicą pochodzi z 1145 roku. W 1239 wymieniany jest tutejszy gród warowny, który w połowie XIV w. Kazimierz Wielki rozbudował na zamek. Ze względu na urodzajność przedborskich lasów częstymi gośćmi zamku byli m.in. Kazimierz Wielki i Władysław Jagiełło. Kazimierz Wielki w 1370 roku nadał miejscowości prawa miejskie, odnowione przez Władysława Jagiełłę w 1405 roku. W 1423 roku właśnie tutaj Władysław Jagiełło nadał prawa miejskie wsi Łodzia (obecnie – Łódź).

Kościół św Aleksego z 1278 roku © Kajman




  • DST 21.72km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 13.72km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oblężenie grodu rycerskiego

Niedziela, 22 kwietnia 2012 • dodano: 25.04.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Drugi dzień oblężenia grodu rycerskiego wita nas pięknym słońcem i niską temperaturą. Mamy do zaliczenia atrakcje, których nie odwiedziliśmy wczoraj. Czasu jest niewiele bo na zakończenie oblężenia ma być zupka rycerska a tego przepuścić nie można:)

Gród w czasie oblężenia © Kajman


Mamy zobaczyć pałac w Kochłowicach, kościół i pałac w Biskupicach, poszukać pałac w Paruszowicach no i oczywiście zwiedzić największą atrakcję okolicy czyli Byczynę. Jedziemy w tym samym składzie, Ela, Janusz i ja. Jestem bardzo ciekaw Byczyny, to piękne miasto i bardzo ważne w naszej historii.

Pałac w Kochłowicach © Kajman


Zabytki okolicy opisała na swoim blogu Ela. Ja skupię się na historii miejsca. Nie wszyscy wiedzą, że pod Byczyną rozegrała się bitwa, która mogła zmienić losy nie tylko Polski, ale całej Europy. Miejsce tak jak Grunwald jest ważne dla naszej historii aczkolwiek zupełnie nie docenione.

Kościół w Biskupicach © Kajman


Maksymilianowie Habsburgowie jakoś nie mieli szczęścia do korony polskiej. Pierwszy został mężem Jadwigi Jagiellonki i gdy chciał skonsumować małżeństwo musiał na linie przez okno uciekać z Wawelu. Drugi ponad 150 lat później obwołany królem Polski chciał zasiąść na królewskim tronie i też mu się nie udało.

Pałac w Biskupicach © Kajman


Byczyna zapisała się w historii jako miejsce triumfu oręża polskiego. Pod jej murami 24 stycznia 1588 r. hetman Jan Zamojski (1542-1605) rozbił wojska pretendenta do tronu polskiego, arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, choć geneza tych wydarzeń leżała daleko poza Byczyną, walka odbyła się właśnie tutaj.

Ela i wielkie wielkie nic © Kajman


Po nieudanych próbach zdobycia Krakowa Maksymilian wycofał swe wojska na Śląsk, w celu ich reorganizacji i uzupełnienia oraz przygotowania nowego ataku. Tutaj, na polach między Roszkowicami, a Byczyną wojska arcyksięcia, liczące około 6 tys. ludzi, zostały zmuszone przez zbliżającą się od strony Sierosławic, równą im liczebnie armię polską do przyjęcia bitwy. Usytuowanie terenu sprzyjało Maksymilianowi, który ulokował swój sztab na pod byczyńskim Wzgórzu Krzyżowym, dominującym nad otoczeniem.

Brama polska w Byczynie © Kajman


Atakujące oddziały polskie zmuszone były kierować się pod górę. Z nastaniem krótkiego, zimowego dnia w niedzielę oddziały obu szykujących się do bitwy stron stanęły naprzeciw siebie: Polacy od wschodu, Austriacy od zachodu, mając za plecami warowne mury Byczyny. Rozpoczął się atak.

O te mury choidzi © Kajman


Przemyślana ze wszystkimi szczegółami przez Zamojskiego taktyka walki oddziałów pod dowództwem Aleksandra Koniecpolskiego i jazdy pod dowództwem Mikołaja Urowieckiego doprowadziła do zdziesiątkowania szeregów austriackich i powstania w nich paniki, która w krótkim czasie przerodziła się w ucieczkę.

Mury obronne Byczyny © Kajman


Widząc przegraną, Maksymilian wraz ze sztabem pośpiesznie opuścił pole bitwy, chroniąc się w obwarowaniach Byczyny. Polacy otoczyli miasto uniemożliwiając opuszczenie go przez Maksymiliana. Ten, osaczony, poddał się 25 stycznia wieczorem, wywieszając białą flagę na znak kapitulacji.

Brama niemiecka w Byczynie © Kajman


Zamojski bawił w Byczynie jeszcze kilka dni, kiedy opuszczał miasto jako triumfator, za nim w powozie zaprzężonym w dwa białe konie jechał w żałosnym nastroju Maksymilian, a dalej ciągnęli inni jeńcy. Maksymilian spędził w honorowej niewoli niecały rok, po czym został wypuszczony na wolność. Przedtem jednak musiał się wyrzec pretensji do tronu polskiego, co też uczynił.

Wieża piastowska w Byczynie © Kajman


Choć w bitwie pod Byczyną brała udział przede wszystkim jazda i trwała ona bardzo krótko (ok. 1-2 godz.), to zginęło w niej ponad 3000 ludzi, a szkody jakie ponieśli mieszkańcy w jej wyniku i wznieconych pożarów oszacowano na 168 392 talary. Miejsce walki do dziś nazywane jest przez okoliczną ludność - piekłem.

W kilku miejscach zrobiono w murach przejścia © Kajman


W ten sposób Zamojski zrealizował swój plan i osadził na tronie polskim Zygmunta Wazę, którego koronacji dokonano w Krakowie 27 grudnia 1587 r.
Był to początek końca Rzeczypospolitej. Osadzenie na tronie Zygmunta było powodem potopu szwedzkiego i wszystkich późniejszych jego konsekwencji.

Ratusz w Byczynie © Kajman


Maksymilian zastosował metodę, która prawie dwa wieki później udała się Sasom. Zwiedzając Byczynę zastanawiałem się co by się stało gdyby wtedy wygrał Habsburg. Przecież miał w Polsce spore poparcie. Z całą pewnością stolicą Polski byłby dzisiaj Kraków. Pewnie nie byłoby rozbiorów. Czesi i Węgrzy byli pod panowaniem Habsburgów i całkiem nieźle na tym wyszli. Habsburgowie i tak są w Polsce do dzisiaj czego najlepszym przykładem jest Żywiec.

Dziewiętnastowieczy spichleż © Kajman


Dziwne są losy naszego narodu. Jedna bitwa a Europa byłaby inna.
Wracamy do grodu. Trzeba zrobić jakieś foty by uwiecznić oblężenie, które przez trzy dni zrobili caravaningowcy. Trzeba też pokazać jakie atrakcje są w samym grodzie. Tu wystarczą same foty:)

Oblegamy gród od strony lasu © Kajman


Oblegamy też od strony jeziora © Kajman


Jeziorko jest urocze, są też rowery wodne © Kajman


Dziedziniec grodu © Kajman


Zbrojownia © Kajman


Sala rycerska © Kajman


Broń można kupić na miejscu © Kajman


Zakonnik i koń © Kajman


Średniowieczna łaźnia © Kajman


Średniowieczny barometr © Kajman


Znów mieliśmy farta. Do grodu dotarliśmy w momencie gdy rycerze zaczęli podawać zupkę. Do wybory była rycerska fasolowa i rycerska grochówka. Trzeba przyznać, że smakowały wyśmienicie.
Wielkie podziękowania należą się organizatorowi zlotu. Mnóstwo pracy z jego strony przyniosło wspaniały efekt. Chciałoby się więcej takich imprez. Dzięki Bodzio:)

Głodomory © Kajman




  • DST 65.01km
  • Teren 23.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 465m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

W średniowiecznym grodzie

Sobota, 21 kwietnia 2012 • dodano: 23.04.2012 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Gdy w zimie zobaczyłem na forum carawaningowym, że będzie zlot w grodzie rycerskim bardzo się ucieszyłem. Ucieszyłem się dlatego, że to fajne miejsce taki gród, ucieszyłem się też dlatego, że gród znajduje się w powiecie kluczborskim w okolicy Byczyny a tam na rowerach jeszcze nie jeździliśmy.
Ucieszyłem się też dlatego, że zlot organizował bardzo ciekawy człowiek, z którym na forum carawaningowym zdarzało mi się ciekawie dyskutować i bardzo chciałem poznać go osobiście. Fakt, zlot zorganizował perfekcyjnie:)

U bram grodu © Kajman


W piątek zapięliśmy nasz domek na kółkach i ruszamy do grodu. Dobrze, że udało się wcześnie dojechać bo ludzi było sporo i to z całej Polski, od Szczecina po Bielsko. Trochę żałowałem, że nikt nie wziął gitary, ale z drugiej strony mogliśmy odespać nocne harce Funia i nie skacowani ruszyć rano na wycieczkę rowerową:)

Ludzi tłum:) © Kajman


Na stronie grodu znalazłem wypis ciekawych miejsc w okolicy. Dobrze, że w domu wydrukowaliśmy mapkę z miejscami, które chcemy odwiedzić bo map tego terenu nie udało nam się kupić. Wiemy gdzie jechać więc ruszamy w trójkę, Ela, Janusz i ja:)

Kościół w Jakubowicach z XVI wieku © Kajman


Przed nami sporo atrakcji, kilka kościołów drewnianych, kilka pałaców i jakieś dworki. Niestety nigdzie nie ma tablic informacyjnych. Szkoda, trzeba będzie się dowiedzieć po fakcie z netu co widzieliśmy. Ela w swojej relacji napisała trochę więcej o tych obiektach.

Oryginalne wnętrze z XVI wieku © Kajman


Byłem pod wielkim wrażeniem, to jeden z najstarszych kościołów jakie zwiedzaliśmy © Kajman


Jedziemy całkiem jak na biegu na orientację, różnica jest taka, że szukamy obiektów a nie punktów kontrolnych. Ela nastawia gipsa i pomykamy ode wsi do wsi. Garmin z lubością ciągnie nas po polnych drogach. Błotka nie brakowało.

Pałac w Proślicach © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Herby też są © Kajman


Mamy farta. Wykorzystujemy to, że trwa sprzątanie kościołów i możemy wejść i zwiedzić wnętrza. Szkoda, że kościółki są małe i ludzie się uwijają z robotą bo udało nam się wejść i zwiedzić tylko dwa.

Kościół w Proślicach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Klucze do kościoła © Kajman


Ciekawa jest historia terenów po których jeździmy. To od zawsze było pogranicze i tak zastało do dziś. Za Piastów było to pogranicze Śląska, później pogranicze Dolnego i Górnego Śląska, później pogranicze państwa Habsburgów, jeszcze później pogranicze Prus, w końcu pogranicze Niemiec a dzisiaj pogranicze województwa opolskiego.

Jedziemy polnymi drogami © Kajman


Takie położenie ma swoje konsekwencje. Tereny te były zamieszkane jeszcze przed powstaniem Polski. W okresie podziału dzielnicowego weszły w skład księstwa Opolskiego i przechodziły z rąk do rąk. Raz były zdobywane, innym razem sprzedawane, to znów zastawiane. W efekcie co chwilę był nowy pan i nowe prawo.

Pozostałości po pruskich bałerach © Kajman


Autochtoni to byli Polacy, chociaż trudno tak ich nazwać. W tamtych czasach nie mówiło się o narodowości. Byli to ludzie, którzy posługiwali się językiem polskim. Księstwa śląskie dążyły do podległości rzeszy czeskiej. tak też stało się z księstwem opolskim. Napływ ludności niemieckojęzycznej był spory.

Wiele z tych gospodarstw dzisiaj jest w całkowitej ruinie © Kajman


Pierwsza połowa XIX wieku to czas przebudowy wsi - reforma uwłaszczeniowa i dążenie chłopów do ostatecznej likwidacji pańszczyzny oraz innych powinności feudalnych. Pretensje i żądania chłopów na tym tle doprowadziły do wprowadzenia na terenie powiatu kluczborskiego stanu wyjątkowego. Obwieszczenie władz o tym fakcie ukazało się w języku polskim, co świadczyło niezbicie, że obszar ten zamieszkiwany był przez Polaków.

Znów jedziemy polami © Kajman


Tak więc język polski utrzymywał się mimo że od chwili zaboru Śląska przez Prusy czynniki urzędowe dokładały wszelkich starań, by szerzyć niemczyznę na obszarach zamieszkiwanych przez ludność polską. Od początku XIX wieku wyłącznym językiem nauczania w szkołach elementarnych był język niemiecki.

Kościół w Miechowej © Kajman


Statystyki jakie prowadzono w okresie daleko posuniętej germanizacji mówią także o uczniach posługujących się wyłącznie językiem polskim i uczniach dwujęzycznych, którzy niemieckim posługiwali się w szkole, a polski wyniesiony z domu stosowali na własny użytek.

Z drugiej strony © Kajman


Tuż po zakończeniu I wojny światowej na Śląsku zaczęły powstawać polskie rady ludowe podporządkowane Naczelnej Radzie Ludowej w Poznaniu. Zaczęto rozważać kierunki polityki Polaków zamieszkałych w zaborze pruskim zmierzające do oderwania Górnego Śląska od Rzeszy. W tej sytuacji władze niemieckie podjęły szereg przedsięwzięć utrudniających taką działalność aż do ogłoszenia na terenie rejencji opolskiej w styczniu 1919 roku stanu wyjątkowego.

Ruiny pałacu w Miechowej © Kajman


Kiedyś musiał być piękny © Kajman


W nadzwyczaj trudnych warunkach odbył się 20 marca 1921 roku plebiscyt, który wypadł niekorzystnie dla Polski na całej ziemi kluczborskiej. Przyczyny takiego stanu rzeczy były wielorakie. Tak więc ziemia kluczborska wraz z Byczyną pozostała po 1922 roku w granicach Niemiec.

Kościół w Gołkowicach © Kajman


Za czasów pruskich a później niemieckich zaczęto zmieniać typ zabudowy. Domy drewniane zastąpiono murowanymi. Powstało też wiele rezydencji i dworów. Niestety dzisiaj po użytkowaniu przez PGRy są w opłakanym stanie.

Pałac w Gołkowicach © Kajman


Pałac w Roszkowicach © Kajman


Z drugiej strony © Kajman


Część przeszła w ręce prywatne, niektóre zamieniono na gospodarstwa agroturystyczne, ale wiele pięknych obiektów niszczeje czekając na nowego właściciela. Sprawia to trochę przygnębiające wrażenie. Nie tylko pałace są zaniedbane. Wiele starych gospodarstw również wygląda tak jakby front przechodził wczoraj.

Dwór w Gosławiu © Kajman


Dzisiejsza część trasy została zrealizowana. Wracamy do grodu. Tam czeka na nas atrakcja dnia, udźce pieczone na ogniu. Pychotka. Zdążyliśmy na czas. Jutro dalsza część zwiedzania:)

Mięsko się grzeje © Kajman


Wszyscy czekają z niecierpliwością © Kajman


Sprawnie nam to idzie © Kajman




Wizyta Ojca Chrzestnego

Środa, 4 kwietnia 2012 • dodano: 04.04.2012 | Komentarze 25


magneticlife.eu because life is magnetic

Człowiek wie o tym, że dotkną go trudne sytuacje. Czasami one się nawarstwiają, czasami przychodzą nagle. Nas w ciągu tygodnia dotknęło całe zło, które gdzieś tam czyhało. Był to bardzo trudny czas. Dziękuję za słowa wsparcia.

Ojca chrzestnego trzeba wycałować © Kajman


Kiedy kończy się jakaś epoka musi zacząć się nowa. Pojawił się w domu nowy członek rodziny. Był konkurs na imię. Ojcem chrzestnym został Tomek:)

Było czochranie futra © Kajman


Dzisiaj ojciec chrzestny Funio odwiedził chrześniaka Funia. Ale było radości, a jaka fajna zabawa. Małe Funio siedziało nawet na wspaniałej Meridce dużego Funia. Szkoda, że pani przy tym nie było, ale co się odwlecze to nie uciecze:)

Funio kocha Funia:) © Kajman