Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Krzyże z czaszką

Dystans całkowity:1709.13 km (w terenie 109.00 km; 6.38%)
Czas w ruchu:99:58
Średnia prędkość:16.93 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:8959 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:74.31 km i 4h 32m
Więcej statystyk
  • DST 72.30km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.31km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 567m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy czachy za jednym zamachem

Niedziela, 27 marca 2011 • dodano: 27.03.2011 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiejsza wycieczka przypadkowo kojarzy mi się z panem Podbipiętą. Machnąłem trzy czachy za jednym zamachem. Co prawda taki głupi nie byłem, by składać śluby o czystości, ale i tak się cieszę, że taki owocny był dzień. Co prawda białogłowa chwilowo jest zajęta robieniem wpisu, ale taki wyczyn świętuję wielką czarą grzańca:)

Jedziemy szukać krzyż z czaszką © Kajman


Ale od początku. W zeszłym roku Ela odkryła krzyż z czaszką w okolicach Czechowic Dziedzic. Nie widziałem go na własne oczy więc wycieczkę do tego krzyża planowaliśmy od dawna.
Drogę wybieramy przez Bestwinę gdzie zatrzymujemy się przy pałacu Habsburgów.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Kajman


Historia Bestwiny, pałacu i Arcyksiążąt jest tak niezwykła i ciekawa, że zostawiam ją na jedną z najbliższych wycieczek. To wymaga osobnego wpisu dlatego dzisiaj tylko fotki pałacu.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Kajman


Aby dotrzeć do krzyża musimy przejechać przez Czechowice Dziedzice. Warto je po drodze zwiedzić.
Miasto powstało w 1951 r. pod nazwą Czechowice (do 1958) z połączenia dwóch wsi: Czechowic i Dziedzic, których historia sięga XV wieku i przez wieki była bezpośrednio związana z dziejami niedalekiego Bielska. Dziedzice od końca XIX w. rozwijały się też jako węzeł kolejowy oraz ośrodek przemysłu.

Kościół św Katarzyny © Kajman


Oprócz Czechowic i Dziedzic na współczesne miasto składają się: Lipowiec, Ochodza, Olszyna, Renardowice, Żebracz i kilka innych mniejszych osad. Obszar miasta leży w historycznych granicach Śląska Cieszyńskiego.
Zwiedzanie zaczynamy od kościoła św. Katarzyny.

Przykościelny cmentarz z przełomu XIX i XX wieku © Kajman


Kościół parafialny pw. św. Katarzyny, w latach 1722-1729 ufundowany przez K. Kotulińskiego, późnobarokowy, wieża z 1800 r. Przy plebanii znajdują się pomniki przyrody: 2 dęby o obwodach 460 i 350 cm. Dęby jakieś takie dziwne, mocno przycięte.

Herb na kościele © Kajman


Wnętrze © Kajman


Przed kościołem spotykamy tróje gimnazjalistów szykanowanych przez minister Hall. Biedacy studiują historię kościoła w ramach jakiś programów. O dziwo nie byli tym znudzeni. Ela jako ciało pedagogiczne oczywiście dopadła dzieciaki i wspólnie ustawili się do bardzo pozowanej fotki:)

Wyreżyserowane © Kajman


Dalej jedziemy do pałacu Kotulickich znajdującego się nieopodal kościoła.
Są przypuszczenia, że na terenie gdzie stoi pałac istniał we wczesnym średniowieczu tzw. gródek stożkowy. Ma o tym świadczyć otoczenie terenem mokrym i zabagnionym zagospodarowanym póżniej jako stawy rybne, a także pozostałość fosy grodowej o strony południowo-zachodniej. Niestety nigdy nie przeprowadzono badań archeologicznych, aby to potwierdzić.

Pałac Kotulickich © Kajman


XIV wiek (a może wcześniej) - przed wybudowaniem dworku-spichlerza na jego miejscu stał mały kamienno-drewniany zameczek mieszkalny. Niewielka budowla była siedzibą liczącego sie rodu rycerskiego Czelów.
Połowa XVI wieku - na miejscu zameczku Mikołaj Wilczek stawia dworek. Posiadał wieżę i oparty był na późnogotyckich sklepieniach. W takim stanie był zamieszkiwany przez kolejne 200 lat, aż do przeprowadzki do nowego rokokowego pałacu. Stary dworek z czasem zaczął pełnić funkcję spichlerza stąd obecna nazwa jego ruin.

Trwa remont © Kajman


I połowa XVII - Franz Carl Kotulinsky obok swojego niewielkiego dworku buduje pałac.
Daty rocznej nie można już dziś ustalić, jednak należy przypuszczać, że budowę rozpoczęto po ukończeniu budowy kościoła św. Katarzyny w 1729 roku.
1765 - pałac przechodzi w ręce rodziny Renardów, która została także właścicielami Czechowic.
1856 - właścicielami pałacu zostaje rodzina Zipserów, bielskich fabrykantów pochodzących ze Spisza.

Trzeba przyznać, że dbają o szczególy © Kajman


Obecnie trwa remont pałacu. Będzie luksusowy hotel i restauracja. Park z tyłu pałacu jest już odnowiony, w starej kręgielni jest restauracja. Pałac jest terenem budowy, gdy wlazłem na ów teren z knajpy wybiegła kelnerka i srogo mnie opieprzyła, że się szwendam po budowie. Nie zrażony zrobiłem fotkę od frontu.

Teren zagrodzony © Kajman


W ramach wendetty powiedziałem pani kelnerce, że ją olewamy i nie zjemy u nich obiadu. Kłamałem. Poszliśmy na całkiem niezły żurek:)
Czas odwiedzić jeszcze jedno miejsce w Czechowicach. Klasztor Jezuitów.
Budowa Domu rekolekcyjnego Księży Jezuitów trwała dwa lata i została zakończona 8 grudnia 1905 roku.

Kalsztor Jezuitów © Kajman


Jako zabytek budynek jest mało ciekawy, ale w klasztorze jest kolega Eli z podstawówki. Mamy ochotę go odwiedzić. Niestety nie było go na miejscu, czyli z odwiedzin nici, może następnym razem:)

Drzwi do klasztoru © Kajman


Czas odnaleźć krzyż. Jest oddalony o siedem kilometrów od klasztoru.

Krzyż z czaszką odnaleziony © Kajman


Co prawda czaszka jest jakaś dziwna i bardziej przypomina ducha, ale Ela upiera się, że to najprawdziwsza czaszka a ponieważ z kobietami się nie dyskutuje, szczególnie podczas wycieczki rowerowej, postanawiam zaliczyć to coś do kategorii Krzyże z czaszką:)

Duch? © Kajman


Czas wracać do domu. Po drodze widzimy sarny i polującego jastrzębia.

Sarenki © Kajman


Dla Anwi, wróbel myszojad © Kajman


Jadąc sobie rozglądałem się dookoła. Jakie było moje zdziwienie, gdy na jednym z remontowanych domów zobaczyłem znak pielgrzymów do Santiago de Compostela, muszelkę. Relację z wyprawy do Santiago umieszcza na swoim blogu Marcin, ale trochę cienko mu to idzie:(

Czyżby znak? © Kajman


Dojeżdżamy z powrotem do Bestwiny. By urozmaicić trasę skręcamy na Janowice. Po chwili szok!!! Jest kolejny krzyż z czaszką:)

Jest kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Tym razem czaszka jak się patrzy © Kajman


Dwieście metrów dalej kolejny krzyż. Jest czaszka:)
Oba powstały w okolicy 1850 roku. Pewnie sąsiad pozazdrościł sąsiadowi prośby o modlitwę i też swój wybudował:)
Tak więc podczas jednej wycieczki odnaleźliśmy trzy krzyże, a już myślałem, że będzie z tym problem. Na szczęście wiem gdzie znajdują się dwa następne:)

Dwieście metrów dalej kolejny © Kajman


Trochę chyba się czaszka wgryzła:) © Kajman




  • DST 31.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 16.46km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kozy

Sobota, 9 października 2010 • dodano: 09.10.2010 | Komentarze 6


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatni tydzień pracowity, więc na rower brakowało czasu. Dzisiaj bowling z chłopakami z firmy nadwyrężył lekko mój nadgarstek i ramię, ale Ela nie dała się zbyć mało wiarygodnymi tłumaczeniami, wręcz przeciwnie, pozwoliła mi wybrać trasę co rzadko się zdarza:)

Odkryłem kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Pomyślałem sobie trudno, nie ma zmiłuj, trzeba wybrać trasę. Przypomniał mi się niedawny wpis Fredziamf o odkrywaniu ciekawych miejsc w najbliższej okolicy. OK. Kozy i nie chodzi o zwierzęta ale o najbardziej zaludnioną wieś w Polsce:)
Kozy jadąc główną drogą są oddalone od nas o 6 kilometrów. Jedziemy więc co nieco dookoła:)

Tablica © Kajman


Na granicy Kęt i Kóz jest szkółka leśna. Pierwszy przystanek obok niej.
Skupię się raczej na samych Kozach bo to w skali całej Polski miejscowość niezwykła.
Kozy są wsią, ale liczą sobie 12 000 mieszkańców. Na terenie wsi działa 1200 zarejestrowanych firm. Jest przedszkole, podstawówka, gimnazjum i jedno z najlepszych na Podbeskidziu liceów.

Ścieżka przyrodnicza © Kajman


Kozy mają drużynę siatkówki kobiet w II lidze, orkiestrę dętą, kryty basen, halę sportową, której duże miasta mogłyby pozazdrościć.
Kiedyś, gdy powstawało Bielsko-Biała, połączono dwa miasta. Bielsko, które było miastem niemieckim i Białą czysto polską. Wtedy padł pomysł, żeby połączyć raczej Białą z Kozami. Problem był w nazwie. Biała Kozy? Nie za bardzo to pasowało Więc powstał twór o nazwie Biała Wieś, który jako powiat istniał do 1954 roku.

Pałac w Kozach © Kajman


Kozianie za żadne skarby świata nie chcieli być mieszczuchami. Połączono Bielsko z Białą, a Kozy zostały gminą i tak jest do dziś:)
Legenda o powstaniu wsi mówi, że na dwóch polanach istniały dwie osady noszące podobną nazwę Kozy Górne i Kozy Dolne. Do końca XVIII w. każda osada miała oddzielnego wójta i innego właściciela, choć stanowiły jedną parafię, wzmiankowana po raz pierwszy w 1326r.

Park pałacowy © Kajman


W wykazie wizytowanych parafii w Polsce istniały jako "Duabuscapris seu Siffridivilla", co znaczy Dwie Kozy - posiadłość Zygfryda. Wieś posiadała już wtedy kościół parafialny i zameczek otoczony wałem i fosą, którego resztki przetrwały do 1935r. Kozy były wsią szlachecką. W okresie 1650-1687 Kozy Dolne należały do rodziny Rejów z Nagłowic. W XVIII w właścicielami Kóz została bogata krakowska rodzina Jordanów.

Pałacyk w którym podobno straszy © Kajman


W Kozach jest też pałacyk w którym podobno straszy. Nikt nie chciał w nim mieszkać więc jest tam teraz filia Polskiej Akademii Nauk.
Do niedawna była też kolejka linowa z kamieniołomów pod Hrobaczą Łąką. Co prawda nie dla ludzi, ale transportu kamienia, rozebrano ją kilka lat temu.
Pod kościołem w Kozach odkrywam kolejny krzyż z czaszką:)

Krzyż z czaszką w Kozach © Kajman


Na parkingu koło krzyża byłem setki razy, ale nigdy przedtem nie zwracałem na niego uwagi. Jakie było moje zaskoczenie gdy zobaczyłem to!!!

Kolejna czaszka © Kajman


Tutaj chyba przekaz jest prosty, narodziny i śmierć. Ale dlaczego kobieta, chyba Matka Boska, ma wbity w ramię miecz? Dlaczego stoi na garnku?
Te krzyże to niezgłębiona studnia zagadek:)

Podpis pod krzyżem © Kajman


Robi się późno i zimno, temperatura spada do 3 stopni. Czas do domu, tym bardziej, że pojechałem Accentem, który nie ma świateł.
Wracamy jeszcze bardziej okrężną drogą. Wpadam jeszcze na chwilkę nad Sołę zobaczyć jak miewa się zerwana kładka. Dalej do sklepu zakupić grzańca i do domu. Trzeba zrobić wpis i grzańcem zabezpieczyć się przed katarem. Jutro też jest dzień:)

Zerwana kładka © Kajman


Soła w stronę gór © Kajman


Soła w stronę nizin © Kajman




  • DST 138.88km
  • Teren 12.00km
  • Czas 08:35
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 1077m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo Cieszyńskie pełne atrakcji

Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Po atrakcjach na Litwie trudno było znaleźć cel wycieczki, który byłby satysfakcjonujący. Padały propozycje Tatr, Małej Fatry, Alwerni. Wygrała propozycja Eli, Księstwo Cieszyńskie.
Ponieważ w tej okolicy swoje trasy mają Robd z Iloną, naturalną rzeczą było zaproponowanie im wspólnego kręcenia.

Wróciliśmy po zachodzie słońca © Kajman


Udało się skomunikować wczoraj z Robertem. Jakież było nasze zadowolenie, gdy okazało się, że mają ochotę z nami pojeździć. Kiedyś widzieliśmy się na rynku w Strumieniu, ale wtedy nawet nie rozmawialiśmy. Dzisiaj mamy okazję się poznać:)
Umawiamy się w Skoczowie. Na miejsce spotkania docieramy można powiedzieć jednocześnie.

Spotkaliśmy się w Skoczowie © Kajman


Ela planując trasę wycieczki starała się ująć maksymalną ilość atrakcji. Robert do tego dorzucił swoje wspaniałe trzy grosze:)
Z tego powodu dzisiejszy wpis muszę zrobić tematycznie a nie chronologicznie, w przeciwnym wypadku relacja byłaby mocno zagmatwana.

Gdzieś na trasie © Kajman


Zwiedzaliśmy miasta, zamki, pałace, szlak architektury drewnianej i zrujnowanej też. Były strusie, których nie było, były szlaki i ścieżki rowerowe, jednym słowem wszystko to co najbardziej lubię:)
Ela z Robertem natychmiast znalazła wspólne tematy. Oboje mają takie samo hobby, zdjęcia i rower:)

Ela z Robertem focą, my z Iloną plotkujemy © Kajman


Księstwo Cieszyńskie do najłatwiejszych nie należy pod względem jazdy rowerem. Teren jest bardzo pofałdowany o czym świadczy ilość podjazdów. Trudy jazdy wynagradzają piękne widoki i mnóstwo atrakcji. Co chwilę była sesja zdjęciowa:)

I znów fotki a my czekamy:) © Kajman


Zaplanowana i wprowadzona do GPSa przez Elę trasa w trakcie wycieczki zastała trochę poszerzona pod wpływem sugestii Roberta. Okazała się, że I Ela i Robert odrobili lekcje i dobrze się przygotowali, prócz GPSa były też w użyciu mapy papierowe.

Ustalanie dalszej trasy © Kajman


Strudzeni ilością atrakcji na obiad zawitaliśmy do Kończyc Małych. Tam był czas by przy dobrym jedzeniu i kufelku piwa trochę poplotkować:)
Wspaniała wycieczka, wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą częściej:)

Nasze rumali odpoczywają, a my na piwko © Kajman


Teraz trzeba by opowiedzieć co udało nam się zobaczyć. Zwiedzanie zaczęliśmy od rynku w Skoczowie. Rynek jest uroczy, bardzo przypomina mi rynki w czeskich miasteczkach. Pewnie dlatego, że jest fontanna, gołębie i piękne kamieniczki. Na rynku wypiliśmy kawę i były świetne lody:)

Fontanna i ratusz na rynku w Skoczowie © Kajman


Kamieniczki na skoczowskim rynku © Kajman


Jeżeli ma być wycieczka w pełni udana, powinno się znaleźć coś ze szlaku architektury drewnianej. Dzisiaj były aż trzy obiekty. Kościoły w Bielowicku, Zamarskach i Kończycach Wielkich:)

Tablica © Kajman


Kościół w Bielowicku od frontu © Kajman


Kościół w Bielowickuod strony zadu © Kajman


Kościół w Bielowicku, wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Zamarskach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich w pełnej krasie © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich z innej strony © Kajman


Po drodze natknęliśmy się na obiekt o wdzięcznej nazwie "Stusiolandia". Zaintrygowany wszedłem do środka. Wewnątrz był spory staw i szynk z piwem. Pytam barmana gdzie strusie? Odpowiedział mi, że jeden się gdzieś szwenda. Ja widziałem tylko kilka kur, indyków i perliczek w klatkach. Był za to wypchany kogut pod strzechą szynku.

Strusiolandia © Kajman


I co on zawinił, że go tak potraktowano © Kajman


Ela zaplanowała zobaczenie pałacu w Kończycach Wielkich. Bardzo ciekawy obiekt, nawet nieźle utrzymany. Robert dorzucił Zamek w Kończycach Małych. Zamek obecnie służy jako restauracja, jest też tam izba regionalna.Opis historii zamku można znaleźć po polsku i po angielsku:)

Tablica © Kajman


Pałac od frontu, niestety jest duży i cały nie zmieścił się w kadrze © Kajman


Pałac od tyłu © Kajman


Tablica © Kajman


Całkiem jak w Trokach, do zamku w Kończycach Małych też wchodzi się po moście © Kajman


W zamkowej restauracji można całkiem dobrze zjeść © Kajman


Dzisiejsza wycieczka to pełnia szczęścia. Znalazły się ciekawe ule, ale był też obiekt na szlaku architektury zrujnowanej. Ciekawe czy ktoś potrafi wyjaśnić do czego ten budynek służył?

Ule © Kajman


Co to jest? © Kajman


Ostatnio w Polsce tematem numer jeden znów stał się krzyż. Faktem jest, że z napisów na krzyżach można się wiele dowiedzieć. Dzisiaj np dowiedziałem się, że to Czechy napadły na Polskę w 1919 roku a nie jak to mi się wydawało my na nich. Dowiedziałem się też ilu ludzi z Kończyc Wielkich zginęło na frontach I wojny światowej.

Ciekawe © Kajman


Polegli © Kajman


Powstała ostatnio moda na stawianie krzyży katyńskich. To akurat źle mi się kojarzy pewnie ze względu na rondo katyńskie w Krakowie, na którym spędzam kilka godzin tygodniowo stojąc w korkach:(

Krzyż Katyński © Kajman


Dzisiaj ku mojej wielkiej radości odkryłem w okolicach Pisarzowic kolejny krzyż z czaszką. Już myślałem, że odnalazłem wszystkie a tu proszę, jest, i to jaki!!! Chyba najbogatsza symbolika, czaszka, aniołek i facet z siedmioma mieczami wbitymi w serce!!!

Kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Co znaczą te symbole? © Kajman


Na koniec tego przydługiego wpisu parę słów o ścieżkach rowerowych w Księstwie Cieszyńskim.
Są świetnie oznaczone i jest ich dużo. Trasy świetne, mały ruch samochodowy a drogi całkiem fajne. Na terenach przygranicznych (w Kończycach Małych) Znalazłem tablicę również po czesku:)
Najbardziej podobały mi się oznaczenia punktów odpoczynku, zawsze prowadziły do baru z piwem:)

Cyklotrasy © Kajman


Pierwszy odcinek trasy Wisła Gdańsk © Kajman


Lubię takie punkty odpoczynku:) © Kajman


Take widoki czasem nam towarzyszyły. Całkiem jak na Mazurach a to przecież góry:) © Kajman


Dzięki Ilonko, dzięki Robert za wspaniały dzień i do następnego:)



  • DST 230.10km
  • Teren 32.00km
  • Czas 15:06
  • VAVG 15.24km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 1387m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwusetka Szlakiem Orlich Gniazd

Sobota, 26 czerwca 2010 • dodano: 27.06.2010 | Komentarze 35


magneticlife.eu because life is magnetic

W zeszłym tygodniu w środkach masowego rażenia pojawiła się informacja, że w Ogrodzieńcu został otwarty park miniatur zamków jury krakowsko częstochowskiej. Miniatury zamków są w skali 1:25, brzmi zachęcająco.
Postanowiliśmy z Elą wybrać się tam. Ponieważ przynajmniej raz w sezonie wypadałoby pokonać 200 kilometrów więc i ten cel można zrealizować.

Park Zamków Jurajskich w Ogrodzieńcu © Kajman


Ostatnio pojawiły się nowe wersje automapy i garminowskiej mapy GPTopo. Automapy używam w samochodzie na co dzień. Jej nowa wersja 6.5 jest bardzo dobra. Zawarto w niej mnóstwo punktów POI z atrakcjami turystycznymi, działa to świetnie. Byłem bardzo ciekaw nowej mapy Garmina.

Kiedyś Hose pokazał to miejsce na swoim blogu © Kajman


Po wielu perturbacjach z zainstalowaniem map w końcu się to udało.
Zaplanowałem wycieczkę używając nowej garminowskiej mapy GPTopo. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to bardzo słabo opracowane punkty POI z atrakcjami turystycznymi a w zasadzie ich brak. W porównaniu z automapą to jest kompletna żenada!!!

W chełmku jest takich wiele © Kajman


Przecież Garmin, a w szczególności jego mapy topo są robione pod kątem turystyki. Ma co prawda 13 tys. kilometrów ścieżek rowerowych i 15 tys. kilometrów tras pieszych ale nie ma zaznaczonych ciekawostek na trasie. Fajnie, że wiem jak dojechać w dane miejsce, ale dalej trzeba rozpocząć poszukiwania obiektu, który chciałbym zwiedzić. Przecież jadę w jakieś miejsce żeby coś zobaczyć a nie tylko tam dojechać. Taki garminowski bike orient.

W Sławkowie odkrywam kolejny krzyż z czaszką. © Kajman


Przy planowaniu trasy w garminowskiej mapie można użyć 50 punktów przez, które chcemy przejechać. Wyznaczam dokładnie punkty w miejscach, które znam. W miejscach nieznanych pozwalam mapie wytyczać drogę. Pamiętam jednak jak kiedyś Garmin wyciągał mnie z centrum Bielska po kompletnych zadupiach. Może być ciekawie.

Pierwsza czaszka malowana a nie rzeźbiona. © Kajman


Wiem o tym, że trasa czasami prowadzi terenem. Uprzedzam o tym Elę zdając sobie z tego sprawę, że taki przejazd nie należy do jej ulubionych. Na szczęście wczoraj doszły terenowe opony Schwalbe Marathon Plus Tour i podobno nieprzebijalne dętki Hatchinsona do jej Kellyska. Trasa wyznaczona w komputerze ma równe 200 kilometrów.

Tablica © Kajman


Wstajemy o 3 rano ale wyjeżdżamy dopiero o 4:30. Jest szarówka i lekko mży. Ela zabiera swojego Garmina Oregona. W razie czego będzie nas kontrolował i wspomagał. Do Jaworzna dojeżdżamy bez żadnych problemów. Patrząc na mapę trasy, Vanhelsing będzie wiedział jak szybko i bez ruchu samochodowego dostać się w góry. To raptem 50 kilometrów.

Pierwszy wjazd w teren © Kajman


Trzeba wiedzieć, że Garmin trasę wycieczki rowerowej wyznacza tak, żeby ominąć wszystkie ruchliwe drogi. W pierwszej kolejności naprowadza na ścieżki rowerowe, a jeżeli takich nie ma, to kieruje na drogi 56 kolejności odśnieżania gdzie auto pojawia się raz na kwartał. Byłem bardzo ciekaw jak przeprowadzi nas przez drogę szybkiego ruchu Dąbrowa Górnicza – Kraków.

Dalej terenem © Kajman


Byłem pod wrażeniem. Drogę przekraczaliśmy trzy razy. Pierwszy raz po pasch następnie kładką, gdzie musieliśmy wtaszczyć rowery po schodach i w końcu tunelem pod drogą by wydostać się na kompletne zadupie. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że po wyłączeniu Garmina w miejscu odpoczynku w celu oszczędności baterii, przekalkulował trasę i dorzucił nam 20 kilometrów. Fajnie będzie życiówka.

Magistrala rowerowa © Kajman


Po przejechaniu opłotkami Sosnowca wyjeżdżamy w Sławkowie. Myślę, że nawet ludzie którzy tam mieszkają nie wymyśliliby takiego przejazdu aby nie dostać się na żadną ruchliwą drogę. Docieramy do Dąbrowy Górniczej a w zasadzie na jej obrzeża. Teraz jesteśmy na trasach Kosmicznego Rajdu.

Błędów, tu już kiedyś byliśmy © Kajman


Kierujemy się do miejscowości Rodaki. Jest tam kościół na Szlaku Architektury Drewnianej. Kościół powstał w 1601 roku ale chyba jest najmniej ciekawy z dotąd przez nas odwiedzonych.

Tablica © Kajman


Kościół w Rodakach © Kajman


Dojeżdżamy do Ogrodzieńca. Tu Garmin kieruje nas na ścieżkę rowerową do Podzamcza. To kompletne nieporozumienie. Ścieżka jest piaszczysta i nasze rowery zapadają się co chwilę. Wycofujemy się i asfaltem jedziemy na zamek. Garmin ładnie i bez problemów przyjmuje naszą decyzję weryfikując trasę i doprowadzając nas na miejsce.

Ogrodzieniec © Kajman


Jest 13:30. Jazda terenem i wiele podjazdów mocno zaniża średnią. Cóż trzeba coś zjeść. Do baru Stodoła zostaliśmy wpuszczeni z rowerami. Pyszne pierogi, piwko i trochę odpoczynku stawiają nas na nogi. Na licznikach mamy 107 kilometrów. Trzeba ruszyć tyłek, idziemy zwiedzić Park Zamków Jurajskich.

Pieskowa Skała na tle Ogrodzieńca © Kajman


Dla Dariusza79 zamek w Będzinie © Kajman


Dla Anwi jej ulubiony zamek w Olsztynie © Kajman


Generalnie park miniatur trochę mnie rozczarował. Wstęp kosztuje 10 zł i co za to widzimy? Zamki wyglądają marnie, jakby zostały zrobione z kartonu. W porównaniu z parkiem miniatur w Inwałdzie, który kiedyś zwiedzaliśmy nie wypada to najlepiej.

Nie ma jak oryginał © Kajman


Z Ogrodzieńca kierujemy się do Ryczowa. Jest tam wieża strażnicza na szczycie skały. Problem polega na tym, że wieża jest oddalona od centrum wioski o jakieś 2 kilometry. Garmin nic o wieży nie wie. Pytamy ludzi i jedziemy ją zobaczyć. Droga jest mocno z góry i Ela przelatuje obok z prędkością światła nawet nieszczęsnej wieży nie zauważając. Zatrzymuje się kilometr dalej czekając na mnie zdziwiona co też ja porabiam w tych chaszczach. Jak to co? Robię fotkę.

Tablica © Kajman


Jadę do Eli i mówię, że Garmin nakazuje powrót do wioski bo jesteśmy po za trasą. Tu wyszedł lekki konserwatyzm mojej pani bo wyjęła papierową mapę i chciała mi udowodnić, że tam żadnej drogi do Bydlic nie ma. Nie będę się kłócił a zresztą nie uśmiechał mi się podjazd pod tę górę. Jedziemy tak jak powiedziała Ela. Garmin dokłada kilometry do domu.

Niewidoczna wieża © Kajman


Przyzwyczajony do tego, że automapa po zmyleniu trasy i tak naprowadza nas do celu ignoruję darcie się Garnima o zawracaniu. W pewnym momencie widzę, że Garmn chce skręcić w prawo. Myślę sobie OK, jedziemy. Po paru kilometrach mamy skręcić w lewo, niech ci będzie i tu słyszę jak Ela krzyczy, że tą drogą już jechaliśmy. Pokazał jej to Garmin Oregon, który rejestrował ślad.

Fajny teren ale nie dla trekkinga © Kajman


Ela wyszukała ścieżkę rowerową. Fajna ale dla górala i kogoś kto lubi kąpiele błotne. Mnie się podoba. Mimo bezbieżnikowych opon daję radę. Gorzej z Elą. Bojąc się o lustrzankę część trasy bierze z buta.

Jadę © Kajman


W końcu docieramy do cywilizacji. Garmin nadal chce nas jakoś podejrzanie prowadzić. Przejechaliśmy 10 kilometrów masakrycznymi drogami taplając się w błocie a do domu cały czas pokazuje nam , że mamy 95 kilometrów.

Ścieżka rowerowa. © Kajman


W końcu docieramy do Bydlina. Tu na szczęście szybko odnajdujemy zamek. Robi się późno. Komary atakują jak wściekłe. W pewnym momencie zauważyłem, że stado komarów jest w stanie utrzymać prędkość 20 km/godz na dość sporym odcinku by zaatakować biednego rowerzystę.

Tablica © Kajman


Pod zamkiem w Bydlinie © Kajman


Ela foci © Kajman


Z Bydlina mamy dojechać do Rabsztyna. Garmin jak zwykle wybiera drogę terenem. Widzę, że za moment skończy się to awanturą i decyduję się na dojazd do miejscowości Pazurek i dalej do Rabsztyna główną drogą. Jakoś Ela straciła zaufanie i zapał do jazdy terenowej.

Trasy rowerowe © Kajman


Zamek w Rabsztynie © Kajman


Z Rabsztyna trasa zaplanowana wiodła przez małe miejscowości do Zatora i dalej do domu. Garmin pokazuje, że do domu mamy 80 kilometrów zadupiami. Jest godzina 20. Urządzenie pracuje już 15 godzin. Jest duże prawdopodobieństwo, że wyprowadzi nas gdzieś w las i padnie a wtedy pewnie zginąłbym śmiercią plaskatą. Sprawdzam opcję prowadź do domu, ale ta wersja pokazuje nie 80 a 122 kilometry.

W Trzebini oglądamy zachód słońca © Kajman


Wiem, że z Rabsztyna do domu jadąc samochodem jest 75 kilometrów, ale trzeba przejechać przez Olkusz, Trzebinię, Chrzanów, Libiąż, Oświęcim i Kęty. Nie ma innego wyjścia, trzeba tak jechać. Wyłączam nawigację i jedziemy do domu. Pokonaliśmy 230 kilometrów i prawie 1400 metrów podjazdów. Wycieczka trwała 22 godziny. Rano, gdy się obudziłem, czułem się jakbym wczoraj wychlał flaszkę gorzały, ale było warto!!!
Więcej na temat historii odwiedzonych miejsc znajdziecie we wpisie Eli.

Nocny rynek w Oświęcimiu © Kajman


Cała ta przygoda z nawigowaniem przez Garmina nauczyła mnie jednego. Trasy układa pięknie, ale nie na takie dystanse. Trudno było nam utrzymać prędkość większą w czasami bardzo trudnym terenie i przy takiej ilości podjazdów jadąc na obładowanych rowerach trekkingowych. Jedno co wiem na pewno to to, że gdy Garmin będzie mi pisał zawróć gdy będzie to możliwe potraktuję to serio!!! Wyczołgaj się!!! Choćby na kolanach!!!



  • DST 71.77km
  • Czas 03:55
  • VAVG 18.32km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 378m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedwiośnie pod wiatr

Czwartek, 18 marca 2010 • dodano: 18.03.2010 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Jesienią zauważyłem kolejny krzyż z czaszką w Bestwince. Wtedy Ela miała aparat i jakoś mi uciekła więc nie miałem możliwości cyknąć fotki. Dzisiaj postanowiłem to nadrobić:)

Krzyż z czaszką w Bestwince © Kajman


Sama czaszka © Kajman


Jechałem w zasadzie tak, przed siebie. Miałem nadzieję, że uda się przejechać setkę. Niestety wiatr, który przyniósł ciepło, powodował znaczne utrudnienia w jeździe:(
Postanowiłem pojechać dalej tak, żeby przejechać jak najwięcej kilometrów i zrobić dużą ilość podjazdów:)

Mijam kopalnię © Kajman


Wczoraj napisałem, że w marcu chciałbym zdobyć Himalaje. Będzie to trudne bo przekroczyłem dopiero 6000m więc jestem dopiero w połowie Pamiru. A tak w ogóle to cienki Bolek pod tym względem jestem:(
Miciu zbliża się już do 12000!!! Jest więc na poziomie samolotów wojskowych i jak tak dalej pójdzie to w tym roku wyleci w kosmos:)

Stadko futrzaków © Kajman


Jadąc, natknąłem się na hodowlę Danieli. Ewidentnie idzie wiosna bo hormony im zaczynają buzować. Inną sprawą może być, że lały się z nudów:(

Rogami go, rogami!!! Panie Hrabio:) © Kajman


Przypomniał mi się stary dowcip:)
Pan Hrabia wchodzi do alkowy i widzi żonę z jakimś gachem w łożnicy. Zirytowany łapie się za bok, szabli nie ma!!! Łapie się za drugi, giwerę też gdzieś zostawił!!!
Jan zza pleców woła. Rogami go Panie Hrabio!!! Rogami!!!

Ostro idą © Kajman


W Witkowicach natknąłem się na ciekawą ulicę. KANADA. Czego to ludzie nie wymyślą. Inwencja w doborze nazw ulic nie zna granic:)

Ulica Kanada © Kajman


A tak wygląda sama ulica © Kajman


Na koniec ciekawostka. Na moment zanikł sygnał z satelitów. Mój GPS pokazał wówczas prędkość maksymalną 240 km/godz!!! Pewnie porwało mnie UFO!!!

Kto rozwinie taką prędkość na rowerze? © Kajman


Wszystkich zaglądających serdecznie zachęcam do zajrzenia tutaj i przyłączenia się do akcji Bikestatowiczów:)




  • DST 48.39km
  • Czas 02:49
  • VAVG 17.18km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na letniaka:)

Środa, 24 lutego 2010 • dodano: 24.02.2010 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Wczorajszy halny powiedział zimie: pani już dziękujemy:) Śnieg stopniał, strumyki wezbrały i pewnie powódź będzie w Krakowie. Cała nadzieja w zaporach.
Ponieważ ładnie się zrobiło, postanowiliśmy z Elą uruchomić letnie rowery.
Najpierw pojechaliśmy do serwisu wymienić w Eli Kellysku pedały. Pełne SPD zostało zastąpione SPD/platforma.
Po wykonaniu tej operacji pojechaliśmy testować Accenta i przypomnieć sobie jak się jeździ w SPD:)

Stara Wieś © Kajman


W Starej Wsi odkryłem jeszcze jeden krzyż z czaszką. Co ciekawe są na nim też wyrzeźbione narzędzia. Pewnie fundatorem był kowal. Niestety napisu na krzyżu nie odkryłem:(

Kolejny krzyż © Kajman


Czyżby fundatorem był kowal? © Kajman


Ela z nowych pedałków jest bardzo zadowolona. Zwiększyło to podobno jej bezpieczeństwo:) Cieszę się z tego.
Ja skupiałem się na testach Accenta. Przeszkadzało mi niestety to, że rzepy w ochraniaczach postanowiły strajkować i notorycznie się rozpinały:(

Następnym razem użyję agrafkę!!! © Kajman


Zacząłem się też zastanawiać, czy lekkie tyrpanie przedniego hamulca jest spowodowane tym, że jest jeszcze nie dotarty, czy też tym, że tarcza rzeczywiście jest za duża. Hm, czas pokaże:)
Dużą niedogodnością jest oczywiście brak nóżki na którą brakło kasy:(
Trzeba szukać drzew żeby zaparkować. W Kętach zaparkowałem pod latarnią co Ela nie omieszkała skomentować dosadnie. Nie powtórzę, bo się czerwienię!!!

Brak nóżki uciążliwy jest:( © Kajman


Jadąc rozglądałem się oczywiście za jakimś ptactwem. Zrobiło się ciepło i gospodarze otwarli jakieś szopy i co? Jest!!!
Wróbel Domowy zwany potocznie Jajcarzem:)
Nie mam farta, bo jak mnie stadko zobaczyło, to poszło w długą:(

Wróbel Domowy (Passer Domestikus) © Kajman


Wszystkich zaglądających serdecznie zachęcam do zajrzenia tutaj i przyłączenia się do akcji Bikestatowiczów:)



  • DST 25.50km
  • Czas 01:50
  • VAVG 13.91km/h
  • Podjazdy 312m
  • Sprzęt Cayman
  • Aktywność Jazda na rowerze

Droga na Przegibek

Niedziela, 17 stycznia 2010 • dodano: 17.01.2010 | Komentarze 22


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano włączyłem TV z prognozą pogody, a tu mówią, że w Bielsku ma być 0 stopni. Patrzę na termometr, jest - 8. Myślę, poczekamy, zaraz będzie ciepło i wyjdzie słoneczko to pojedziemy dookoła Jeziora Żywieckiego. Jednak Matka Natura tej prognozy nie oglądała.

Dolina Ponikwi zacieniona © Kajman


Dochodzimy z Elą do wniosku, że trzeba zmienić trasę. Wybieramy drogę na Przegibek z zastrzeżeniem, że jak zmarzniemy to wracamy.
W Międzybrodziu dostrzegam ciekawe zjawisko. Przy temperaturze - 5 stopni coś mocno bulka:)

Gejzery? © Kajman


Skręcamy na Ponikiew, czyli drogę którą można przejechać z Międzybrodzia, górami przez Przegibek do Bielska. O dziwo jest czarna. Jedzie się dobrze pomimo tego, że droga cały czas pnie się w górę.
Myślałem, że z moim starym napędem wytrzymam do wiosny. Wygląda na to, że się to nie uda. Suport co chwilę strzela niemiłosiernie.
Zastanawiam się co zrobić. Wymienić sam suport czy już teraz wstawić docelowy nowy napęd.

Skrzyżowanie w Międzybrodziu © Kajman


Jadę sobie, słucham odgłosów szczerkającego napędu, rozmyślam co zrobić, a tu patrzę dziw!!! Krzyż z czaszką sobie stoi. Do tej pory myślałem, że do domena okolic Wilamowic, a tu proszę, Ziemia Żywiecka i też jest:)

Kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Czaszka trochę ośnieżona, ale jest:) © Kajman


Dotarliśmy prawie do miejsca gdzie zaczynają się serpentyny i Ela zarządziła odwrót. W samą porę. Zjazd cudowny, ale prędkość (max 45) robi swoje. Patce mimo narciarskich rękawic zaczynają boleć:(
Był to odpowiedni dystans dla nas w tych warunkach.

Jeszcze trochę podjazdu, a później sama radość:) © Kajman




  • DST 36.81km
  • Czas 02:05
  • VAVG 17.67km/h
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Same niespodzianki

Niedziela, 15 listopada 2009 • dodano: 15.11.2009 | Komentarze 6


magneticlife.eu because life is magnetic

Pierwsza niespodzianka była skoro świt. Miało być pięknie i plany były piękne. Padający deszcz szybko je zweryfikował. Po obiedzie rozpogodziło się na tyle, że można było przejechać trasą standardową ze świadomością, że wrócimy po zmroku. Drugą niespodzianką był kolejny krzyż z czaszką i to w Hecznarowicach gdzie jeżdżę bardzo często i do tej pory go nie wypatrzyłem

Ciekawe ile jeszcze takich czaszek znajdę © Kajman


Kolejną niespodzianką był kompletnie zalany mój ulubiony parking i bardzo wysoki poziom Soły w Bielanach. Pewnie znów będzie Kraków zalewało:(

Ulubiony parking został zatopiony:( © Kajman


Całą drogę towarzyszyło nam dwóch motoparalotniarzy którzy cały czas gdzieś nad głową nam latali i to była ostatnia niespodzianka bo oni zawsze latali bardziej nad górami. To, że jak wróciliśmy było ciemno już niespodzianką nie było, ale mamy dobre lampki:)

Facet z motorkiem w d... © Kajman


  • DST 60.96km
  • Czas 03:32
  • VAVG 17.25km/h
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mgła, nic nie widać

Niedziela, 8 listopada 2009 • dodano: 08.11.2009 | Komentarze 9


magneticlife.eu because life is magnetic

Ruszamy rano w nicość, to znaczy w mgłę która skutecznie zasłoniła nie tylko Beskidy ale wszelakie widoki. Dobrze, że nie padało. Trasa, poszerzony standard.

Widzę wszędzie mleko:( © Kajman


Jazda we mgle zawsze rodzi mieszane uczucia. U mnie objawiały się świadomością popołudniowej jazdy autem do Nowego Sącza i z powrotem. Nie napawało mnie to szczególną radością, chociaż jak się później okazało nie było tak źle, mimo mgły i deszczu.

Znikający punkt © Kajman


Ela uparła się zrobić fotkę mistyczną:) Wypatrywała wszelkich drzew i innych miejsc tonących w mgle. Poświęcała się do granic możliwości stając co chwilę. Była nawet skłonna włazić w jakieś oranki dla dobrego ujęcia więc czas mieliśmy niezbyt dobry:(

Mistyczne zdjęcie © Kajman


Oto efekt poświęceń © Kajman


Jadąc przez Bestwinę w kierunku Kaniowa zlokalizowałem dwa kolejne krzyże z czaszką. Sfociłem jeden drugi zostawiając na następny raz. Ciekawe co Oni w tej okolicy mają z tymi czaszkami? Nie mogę do tego dojść:(

Krzyż z czaszką w Bestwinie © Kajman


  • DST 54.21km
  • Czas 02:33
  • VAVG 21.26km/h
  • VMAX 46.41km/h
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Porównanie

Czwartek, 1 października 2009 • dodano: 01.10.2009 | Komentarze 5


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj przejechałem dokładnie tą samą trasę co wczoraj. Cele miałem dwa. Pierwszym z nich był kolejny krzyż z czaszką w Dankowicach, który wypatrzyłem wczoraj, ale nie chciałem stawać aby dodatkowo nie stresować Eli:)

Kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Drugim celem było porównanie jak szybko można przejechać tę trasę nie myśląc o SPD i glebach a wykorzystując SPD. Cały czas się tego uczę i myślę, że idzie mi coraz lepiej:)

Czaszka nad aniołkiem © Kajman


Porównanie nie jest najlepsze, bo dzisiaj cały czas bardzo mocno i nieprzyjemnie wiało. Wczoraj warunki były prawie idealne. Tak czy owak trasę przejechałem o 24 minuty szybciej:)

Napis pod krzyżem © Kajman