Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

No to setka

Dystans całkowity:3225.09 km (w terenie 167.00 km; 5.18%)
Czas w ruchu:190:34
Średnia prędkość:16.92 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:17005 m
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:115.18 km i 6h 48m
Więcej statystyk
  • DST 133.08km
  • Teren 9.00km
  • Czas 08:02
  • VAVG 16.57km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 1611m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazurskie wioski, staroobrzędowcy i pruskie plemię

Piątek, 3 sierpnia 2012 • dodano: 05.08.2012 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj jest w planie Leśniczówka Pranie:)
Ładnie mi się zrymowało, ale nic z tego nie wyszło. Prognozy pogody z jednej strony są dobre, ale śmierdzi burzą od rana. Po ostatnich przeżyciach jakoś nie możemy przestać patrzeć na chmury. Skoro świt wyruszamy w kierunku Rucianego Nidy.

Na tronie króla Galindii © Kajman


Ela jak zwykle fajnie zaplanowała trasę. Mamy sporo atrakcji przed sobą. Pierwszy postój w Mikołajkach. Na szczęście jest na tyle wcześnie, że jeszcze nie wypełzł tłum lansowiczów. Promenada w Mikołajkach to tak jak w zimie Krupówki:(
Nie lubię takich miejsc. Szybkie foty, zakup bułek i dalej w drogę:)

W Mikołajkach Król Sielaw jest wszędzie © Kajman


Kolejny Król Sielaw, było nie było symbol miasta © Kajman


Port jachtowy © Kajman


Coś dla rowerzystów, wodny Kross © Kajman


Tym mistem jedziemy do Rucianego © Kajman


Jedziemy do Kadzidłowa, tam w maleńkiej wiosce schowanej w lesie, do której jedzie się piaszczystą drogą, są dwie fajne atrakcje. Park dzikich zwierząt i prywatny mini skansen. Zwiedzanie zaczynamy od tego drugiego ciesząc się przy okazji świetnym zimnym mazurskim piwem:)

Mazurska chata podcieniowa © Kajman


Gospoda pod psem © Kajman


Wreszcie na Mazurach zwiedzamy coś drewnianego. Mini skansen to prywatna inicjatywa ludzi chcących ratować zanikającą mazurską zabudowę. Składa się z siedmiu budynków. W gospodzie można zjeść coś dobrego i napić się zimnego mazurskiego piwa. Gatunki w naszych okolicach zupełnie nie znane, ale trzeba przyznać, że świetne:)

Izba w mazurskiej chacie © Kajman


Pokój dziadków © Kajman


Obraz wykonany z rybich łusek © Kajman


W dwóch pomieszczeniach odtworzona jest sala lekcyjna z początku XX wieku i pokój nauczyciela. Na biurku honorowe miejsce zajmuje oczywiście trzcinka do temperowania niesfornych uczniów. Czasami takie narzędzie wychowawcze przydałoby się w dzisiejszej szkole:)

Sala lekcyjna © Kajman


Tam sziedział pan "rechtor" © Kajman


Sześć budynków zostało przeniesionych z okolicznych wsi. Patrząc na zdjęcia w jakim były stanie przed przeniesieniem, był to ostatni moment. Budynki zostały pieczołowicie odtworzone.

Bania czyli sauna © Kajman


Tu chyba mieszkają gospodarze © Kajman


Chcemy w Kadzidłowie zwiedzić jeszcze park dzikich zwierząt. Są rysie, łosie, wilki, czarne bociany i sporo innych. Niestety nie da się wejść z rowerami a nie zabraliśmy zamknięcia. Zwiedzanie trwa około 1,5 godziny a po posiedzeniu w gospodzie zaczyna nam brakować czasu. Robimy fotę stworzeniom w pobliżu i w drogę.

Jest daniel © Kajman


Gospoda dla łosi © Kajman


Dojeżdżamy do Ukty. Tutaj rozpoczynają się spływy kajakowe Krutynią. Jakoś nigdy nie mogłem tego do końca zrozumieć. Po co pływać wąską, być może malowniczą rzeką kiedy w okolicy tyle pięknych jezior. Ale co kto lubi:)

Kajaki na brzegu a ludzie w wodzie © Kajman


I tak ciągle © Kajman


Zmieniamy plany. Ele odechciało się jeżdżenie po szutrach i Leśniczówki Pranie nie odwiedzimy. Jedziemy za to do Wojnowa. W 1830 roku powstała tutaj czyli na terenach ówczesnych Prus kolonia staroobrzędowców. Zainteresowała mnie ich historia więc zmiana kierunku została natychmiast zaakceptowana:)

Cerkiew w Wojnowie © Kajman


Wnętrze © Kajman


Po reformach w kościele prawosławnym w XVII wieku, które wprowadził patriarcha Nikon (nie mylić z aparatem), część wiernych się zaparła i ni w ząb nie chciała się podporządkować. Tak powstali staroobrzędowcy. Wiadomo, że czyja władza tego religia. Staroobrzędowcy jak zwykle w takich wypadkach mocno byli podpadnięci.

Cmentarz w Wojnowie © Kajman


Cerkiew z innej strony © Kajman


Fikanie carowi i patriarsze moskiewskiemu nigdy dobrze się nie kończyło. Trzeba było się zwijać. Wielu staroobrzędowców trafiło do puszczy piskiej na początku XIX wieku. Wybudowali kilka wsi, kilka cerkwi i kilka klasztorów. Cały czas utrzymywali swoją kulturę i wyznanie. Do czasu.

Stary dom w Wojnowie © Kajman


I jeszcze jeden © Kajman


Co ciekawe. Po roku 1852 nasiliły się represje w Rosji. Nastąpiła druga spora fala emigracji. Wielu emigrantów trafiło do klasztoru w Wojnowie, który powstał w 1836 roku. Wtedy igumenem był niejaki Paweł Pruski. Dobrze im się powodziło skoro w Piszu założyli drukarnię.

Cerkiew w stylu pruskim © Kajman


Jedyny w Europie zachowany klasztor staroobrzędowców © Kajman


Co zrobił szefuńcio Paweł? W 1867 pojechał do Moskwy i się nawrócił. Całą wspólnotę szlak trafił. Nastąpił ostry kryzys, klasztor chyli się ku upadkowi i staje się własnością jednego z zamożnych staroobrzędowców. Wielu odchodzi i powraca do cerkwi.

Brama do klasztoru © Kajman


Wnętrze © Kajman


Podjęto przeciwdziałania. Z Moskwy przyjechała zakonnica i przejęła klasztor. Wokół niej zgromadziło się sporo innych zakonnic staroobrzędowych i klasztor przetrwał do 2006 roku kiedy zmarła ostatnia zakonnica.
Ponieważ jest to jedyny w Europie taki obiekt, dzisiaj można go zwiedzać a nawet wynająć sobie pokój:)

Ikona © Kajman


Ta też jest piękna © Kajman


Zaczyna być bardzo ciężkie powietrze, burza wisi na włosku. Zawracamy, ale nie możemy odpuścić sobie Galindii, to wioska pruskiego plemienia Galindów, o którym pisali już starożytni Rzymianie. Oczywiście jest to luźna wizja jej budowniczych. Jest to też dobrej klasy hotel i pole campingowe. Warto ją zwiedzić bo drugiego takiego obiektu w Polsce nie ma.

Wjeżdżamy na tereny Galindów © Kajman


Wejścia pilnują strażnicy © Kajman


Ela idzie z nimi pogadać czy nas wpuszczą, nie ma sprawy dycha od łba i można wchodzić:) © Kajman


W krzachorach stoją odwody © Kajman


Wierzchowce zostawiamy pod chatą króla i idziemy zwiedzać © Kajman


Zwiedzanie zaczynamy oczywiście od baru. To coś dla Benaska. Dwadzieścia gatunków wyśmienitego lokalnego piwa. O takich gatunkach w życiu nawet nie słyszałem. Mam spory problem co wybrać a zamówić możemy po jednym. Jeszcze sporo kilometrów przed nami:(
Tak, w tym miejscu można zakotwiczyć na dłużej:)

Zaczynamy od baru. Co tu wybrać z 20 gatunków nieznanago piwa © Kajman


Trafny wybór © Kajman


Zwiedzanie Galindii zaczynamy od zobaczenia świetnego filmu o Galindach. Fajnie się siedzi i ogląda, później wybieramy się do podziemnych grot. Jest co oglądać, kuchnie Galindów, miejsca kultu, restauracja też jest:)

Tu można zobaczyć film i zwiedzić podziemia © Kajman


Miejsce kultu © Kajman


Na terenie wioski można zobaczyć sporo ciekawych miejsc. Miejsca pogrzebowe, miejsca kultu i inne miejsca, których przeznaczenia nie znam. Jest też port ze statkiem Galindów. Wszystkiego strzegą woje i bogowie. Obsługa obiektu jest w strojach z epoki i trzeba uważać by nie użyli maczugi:)

Statek Galindów © Kajman


Portu pilnują woje © Kajman


Uroczysty pochówek © Kajman


Totem © Kajman


Gdy siedliśmy na tronie króla Galindów, chyba wkurzyliśmy lokalnych bogów bo usłyszeliśmy potężny grzmot. Trzeba było skrócić zwiedzanie i spadać. Telefon do sąsiadów na campingu wykonuję natychmiast bo chmury wyglądają nie ciekawie.

Nimfa © Kajman


Bogowie się wkurzyli © Kajman


Nawet modły nie pomogły, może dlatego, że nie wszyscy się zaangażowali © Kajman


Na jeziorze zaczynają świecić lampy alarmowe. Do Galindii może jeszcze kiedyś wrócimy. Teraz jedziemy, ale burza jest szybsza. Znajdujemy przytulny przystanek i przeczekujemy nawałnicę. Na camping wracamy bez przygód po ponad godzinnym przymusowym odpoczynku. Całe szczęście, że na campingu żadnych strat nie zanotowano:)

Latarnie alarmowe świecą © Kajman


Leje © Kajman


Przechodzi © Kajman




  • DST 114.59km
  • Czas 06:41
  • VAVG 17.15km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 963m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzyżackie zamki i kościoły

Wtorek, 31 lipca 2012 • dodano: 02.08.2012 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Dzisiaj została zaplanowana wycieczka szlakiem krzyżackich zamków i kościołów. W zasadzie pierwszym planem był Kętrzyn. Jakoś tak nam zostało, że po przeżyciach białego szkwału często spoglądamy w niebo i patrzymy na chmury. Co prawda w przyczepie są pozamykane wszystkie okna, ale niepokój pozostaje:(

Bazylika w Kętrzynie, pierwsza krzyżacka budowla na szlaku © Kajman


Pogoda jest w miarę bezpieczna więc Ela proponuje poszukanie większej ilości krzyżackich budowli. Zobaczymy cztery zamki krzyżackie i sporo kościołów. Ela historię budowli opisała na swoim blogu. Nie chcąc się powtarzać napiszę dlaczego na tak małym obszarze powstało tyle potężnych obiektów.

Bazylika w Kętrzynie © Kajman


Przed wejściem © Kajman


Jak powszechnie wiadomo ziemie Warmii i Mazur zamieszkiwały już chyba do VIII wieku plemiona bałtyckie, z których najsilniejsi i najbitniejsi byli Prusowie. Nie dali sobie w kaszę dmuchać. Wszelkie próby wciągnięcia ich bo cywilizacji chrześcijańskiej nie kończyły się dobrze dla cywilizatorów, krótko mówiąc szli do kotła. No może nie dosłownie.

Wnętrze bazyliki w Kętrzynie © Kajman


Płyta nagrobna w bazylice © Kajman


I jeszcze jedna © Kajman


Tak było zarówno w przypadku biskupa praskiego Wojciecha jak i św Brunona. Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Gdyby do nas teraz przyszli muzułmanie i chcieli nas koniecznie nawracać, też miło by nie było.
Drugą sprawą były wyprawy wojenne. Już od pierwszych Piastów próbowano wybierać się na Prusów. Niby chcąc nawracać, ale tak na prawdę były to napady rabunkowe.

Ostatni rzut oka na bazylikę © Kajman


Jedziemy zobaczyć zamek © Kajman


Prusowie jakoś nie chcieli się pogodzić z takim zachowaniem i robili wyprawy odwetowe. I tak w kółko. Odbijało się to na ziemiach Mazowsza, ale i Wielkopolsce też czasami się dostało. Efektem takich zabaw był największy błąd naszej historii czyli sprowadzenie Krzyżaków. Ci zrobili krótką piłkę. Spuścili łomot plemionom bałtyckim i wzięli się za Litwinów i Polaków.

Zamek krzyżacki w Kętrzynie © Kajman


Dziedziniec zamkowy © Kajman


Krzyżacy przyjęli skuteczną metodę podboju. Gdy zdobyli jakiś pruski gród, który zawsze był drewniany, niszczyli grodzisko a przy okazji starszyznę. Nie mordowali wszystkich bo przecież potrzebowali siły roboczej. W miejscu zniszczonego grodu natychmiast budowali potężny murowany zamek.
Taka polityka pozwoliła na skuteczną obronę bo już nikt sobie nie fikał.

Brama wjazdowa do zamku © Kajman


Cerkiew w Kętrzynie © Kajman


Co prawda Litwini w ramach wypraw odwetowych kilka zamków zniszczyli, ale nigdy nie pozostawali długo i nie próbowali przyłączyć ziem do swego państwa. Po prosu narozrabiali i w długą. Krzyżacy natychmiast zamki odbudowywali i stawały się one jeszcze potężniejsze.

Wiatrak w Starej Różance © Kajman


Typowy mazurski kościół © Kajman


Krzyżacy chcąc zagospodarować ziemie zaczęli lokować wsie ściągając ludzi z pobliskiego a wówczas biednego Mazowsza. Tak powstała nacja Mazurów. Posługiwali się oni odmianą języka polskiego występującą wówczas na Mazowszu. Język zachował się do dzisiaj, ale na przestrzeni wieków ludzie ci nie mieli łatwo.

Zamek w Barcianach © Kajman


Zanmek z innej strony © Kajman


Sprowadzono również ludność z Niemiec a po wojnach religijnych ściągnięto Holendrów i osadzano na zabagnionych miejscach Mazur i na Żuławach.
Po bitwie pod Grunwaldem, zakon już nigdy nie odzyskał swojej potęgi, kolejna wojna złamała potęgę zakonu do końca.

Zamek w Barcianach to wielka budowla © Kajman


Obecnie jest w prywatnych rękach i podzieli losy zamków w Giżycku i Rynie. Będzie tu hotel. © Kajman


Okres reformacji całkowicie zmienił oblicze Warmii i Mazur. Warmia miała swoje polskie biskupstwo i podlegała Rzeczypospolitej. Reformacja jej nie dotknęła i pozostała katolicka. Inaczej porobiło się na ziemiach zakonu. Ostatni wielki mistrz niejaki Hohenzollern nie mogąc otrzymać pomocy z Watykanu z lekka się wkurzył.

Kościół w Barcianach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Z innej strony © Kajman


Efektem kłótni z Watykanem, który wplątany w wojny religijne na zachodzie Europy nie mógł pomóc zakonowi, było rozwiązanie zakonu na terenie Prus i powołanie księstwa świeckiego. Księciem stał się oczywiście ostatni wielki mistrz czyli ów Hohenzollern. Żeby było bardziej wesoło zmienił wyznanie i przeszedł na luteranizm.

Element architektury drewnianej © Kajman


Dijeżdżamy do Srokowa i podziwiamy piękny ratusz © Kajman


Rynek w Srokowie ma swój klimat © Kajman


To były czasy, gdy ludność przyjmowała wyznanie władcy. W ten sposób Mazury stały się protestanckie a Warmia katolicka. By nie dopuścić do reakcji ze strony Polski odbył się hołd pruski. Tak więc Prusy stały się lennem polskim. Ten układ przetrwał do czasu I rozbioru z mniejszymi lub większymi zawirowaniami.

Kościół w Srokowie, kolejna potężna budowla krzyżacka © Kajman


Wnętrze © Kajman


Po zmianie wyznania, dawne potężne kościoły budowane przez Krzyżaków w XIV wieku stały się luterańskie. Inicjator I rozbioru Wiluś chciał koniecznie uwolnić się z pod panowania Polski a przy okazji zagarnąć Warmię i Pomorze Gdańskie. Rzeczypospolita była słaba i skłócona, Prusy coraz silniejsze no i stało się jak się stało:(

Śluzy kanału Mazurskiego miały połączyć Mazury z Bałtykiem © Kajman


Budowę rozpoczynano dwa razy i zawsze przerywała ją wojna © Kajman


Podczas I wojny światowej na terenie Mazur toczyły się ciężkie walki niemiecko - rosyjskie. Twierdza Boyen w Giżycku spełniła swoje zadanie i skutecznie powstrzymała Rosjan. Pozostało do dziś wiele cmentarzy z tego okresu. Są tu pochowani nie tylko Niemcy i Rosjanie. Można znaleźć każdą nację z rumuńskim cmentarzem włącznie.

Cmentarz żołnierzy radzieckich w Węgorzewie © Kajman


Tu przebiega piękna ścieżka rowerowa © Kajman


W 1920 roku przeprowadzono na Mazurach plebiscyt chcąc je włączyć do Polski. Pomimo tego, że językiem polskim a raczej mazurskim posługiwało się ponad 60% ludności za Polską głosowało raptem 2% obywateli. Może bali się wyniku wojny z bolszewikami, może byli za niemieckim panowaniem? Tego nie wiem. Faktem jest, że Mazury pozostały w Niemczech.

Stara wieża ciśnień w Węgorzewie © Kajman


Po II wojnie ludność mazurska uciekała przed Rosjanami. Uciekali też rodowici Mazurzy. Dla Rosjan było wszystko jedno jakim językiem człowiek mówi. Dla nich były to tereny trofiejne. Po wojnie dla autochtonów nastały ciężkie czasy. Władza ludowa skutecznie ich tępiła. Wielu wyemigrowało do Niemiec. W ich miejsce napłynęła ludność ze wschodu, z Wileńszczyzny a i z centralnej Polski też wiele osób się tu przeniosło. Kościoły luterańskie powróciły do wyznania katolickiego. Wybudowano też wiele cerkwi. To już są dzisiejsze Mazury.

Fajnie się jedzie taką ścieżką © Kajman


Tyle historii. Jadąc i patrząc na dawne zamki krzyżackie, na to jak są odbudowywane, pomyślałem że może jest to przyczyna odbudowy zamków na Litwie. Być może nienajlepsze stosunki polsko - litewskie w ostatnich latach przyśpieszyły odbudowę litewskich zamków? Przecież krzyżackie są już w dobrym stanie, tylko tyle, że przebudowane na hotele i pewnie czekają na inwazję turystów litewskich:)
Ta trasie wycieczki były jeszcze dwa zamki, w Węgorzewie, niestety będący w rękach prywatnych i tak osłonięty, że nawet foty nie dało się zrobić. Drugi był w Giżycku, opisany w innym miejscu.

Żuraw © Kajman


Gdy mijaliśmy jezioro Mamry przypomniała mi się stara żeglarska piosenka.

"Weź na łajbę babę swą
Płyń na Mamry utop ją
Potem krzyknij hej!
O jedną babę mniej"

Kanadyjka naprawiona, jeszcze trochę popływamy:)

Mamry © Kajman




  • DST 118.53km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:27
  • VAVG 15.91km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 1474m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pięć krain

Niedziela, 14 sierpnia 2011 • dodano: 18.08.2011 | Komentarze 29


magneticlife.eu because life is magnetic

To ostatni dzień naszego pobytu w Poroninie, jutro rano wracamy do domu. Postanowiliśmy z Elą przejechać jakąś dłuższą trasę. Wybór padł na wycieczkę prowadzącą przez Tatry Wysokie, Tatry Bielskie, Spisz, Pieniny i Podhale, czyli przejedziemy przez pięć krain geograficznych. Przy okazji zobaczymy też coś na Szlaku Architektury Drewnianej.

Na takie widoki czekaliśmy © Kajman


Jest to taka wycieczka, którą trudno opowiedzieć słowami. To można tylko pokazać na zdjęciach. Dlatego wpis będzie miał formę komiksową:)

Jedziemy przez Małe Ciche w kierunku Łysej Polany © Kajman


Dwa kilometry przed skrzyżowaniem do Łysej Polany zaczyna się korek. Policja zawraca ludzi chcących jechać do Morskiego Oka © Kajman


W tym dniu Morskie Oko odwiedziło 13 tysięcy ludzi © Kajman


Część kierowców wstawia ściemę policji, że jadą na Słowację. Myślą, że parking jest z gumy. © Kajman


Busiarze mają żer! Przewiozą te tysiące ludzi łamiąc wszystkie przepisy! © Kajman


Przedostajemy się na Słowację a tu cisza i spokój © Kajman


Wjeżdżamy w Tatry Bielskie, jak sama nazwa wskazuje są białe © Kajman


Hawrań pokazał nam się z jeszcze jednej strony © Kajman


Jest bardzo ciepło, trochę podjazdów, ale widoczność jest dobra © Kajman


Pkazuje się piękna panorama Tatr Bielskich © Kajman


Nad górami zaczynają pokazywać się chmury, to dodaje im piękna © Kajman


W Polsce Tatry Bielskie są mniej znane a szkoda © Kajman


Jest tam co prawda mniej atrakcji jak w Tatrach Wysokich, ale za to też mniej ludzi © Kajman


Kierujemy się do Tatrzańskiej Kotliny, to taka miejscowość © Kajman


Czasami są osuwiska © Kajman


Na drodze jest znikomy ruch, jedzie się fantastycznie © Kajman


Tatry Bielskie nie są duże, dojeżdżamy do ich końca © Kajman


Dojechaliśmy do Tatrzańskiej Kotliny, tu można zwiedzić jaskinię © Kajman


My skręcamy w kierunku Sławackiej Wsi © Kajman


Za podjazdem pokazał nam się Spisz © Kajman


Wygląda pięknie, widoczność mamy świetną © Kajman


Szybko przemykamy przez miejscowość zamieszkaną przez Romów © Kajman


Ostatni rzut oka na Tatry Bielskie © Kajman


Tatry Bielskie wyrastają z równiny © Kajman


Wsie na Spiszu są zupełnie inne od naszych podhalańskich © Kajman


Zaczynają się mocne podjazdy © Kajman


Tak bedzie przez najbliższe 6 kilometrów © Kajman


Ten duży wróbel ma pewnie nadzieję, że padniemy! © Kajman


A końca podjazdu nie widać © Kajman


Przeżyliśmy podjazd, pokazał się nam Spisz © Kajman


Za szczytu można patrzeć i patrzeć i ......... © Kajman


Teraz zacznie się fantastyczny zjazd, różnica wysokości przawie 500 metrów © Kajman


Pokazały się Trzy Korony, czyli zahaczamy Pieniny © Kajman


Jak Trzy Korony to za chwilę będziemy w Polsce © Kajman


Znów w kraju, będzie tłok © Kajman


Camping Polana Sosny zatłoczony do granic © Kajman


Tu w zabytkowym dworze zatrzymujemy się na obiad © Kajman


Dwór znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Rzut oka na zamek w Nidzicy © Kajman


Kierujemy się na Łapsze. Pokazują się Tatry Wysokie © Kajman


Wjeżdżamy na Przełęcz Trybską © Kajman


Na Podhalu podjazdów też nie brakuje © Kajman


Kolejny element szlaku, kościół w Trybszu, niestety zamknięty © Kajman


Tablica © Kajman


Przekraczamy Białkę, znaczy że już nie daleko © Kajman


Tatry idą spać © Kajman


Bo słońce zachodzi nad Babią Górą © Kajman


Dotarliśmy na camping © Kajman




  • DST 118.14km
  • Teren 19.00km
  • Czas 06:49
  • VAVG 17.33km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 767m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzyżtopór

Poniedziałek, 25 lipca 2011 • dodano: 29.07.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

Z Sandomierza do domu wyjechaliśmy na dwie godziny przed oberwaniem chmury, które dokonało tak wielkich zniszczeń w mieście. Jeszcze wieczorem, gdy wracaliśmy na camping i stanęliśmy pod sandomierską skarpą starego miasta, Ela stwierdziła, że większa ulewa może ją obsunąć. Niestety miała rację:(

Zamek Krzyżtopór © Kajman


W dniu wyjazdu mięliśmy jeszcze zwiedzić rowerami gminę Dwikozy. Na szczęście byliśmy na tyle zmęczeni po tej wycieczce, że sobie odpuściliśmy. Gmina Dwikozy też bardzo ucierpiała. Gdybyśmy tam pojechali, utknęlibyśmy w Sandomierzu na amen.

Jedziemy wsród sadów © Kajman


Naszą ostatnią wycieczkę z campingu w Sandomierzu pięknie opisała Ela na swoim blogu. Ujęła rys historyczny i legendy więc ja przedstawię wycieczkę w wersji komiksowej:)
Celem był zamek Krzyżtopór w Ujeździe i Opatów.

Przed Ossolinem w szczerym polu stoi figura z 1779 roku. © Kajman


W Ossolinie jest Kaplica Betlejemska, wygląda jak ziemienka © Kajman


Przed nią też jest bardzo stara figura, napisy zatarł czas © Kajman


Ruiny pałacu Ossolińskich w Ossolinie © Kajman


Wylazłem na górę i tyle tam zobaczyłem © Kajman


Wejść było łatwo, gorzej zejść © Kajman


Kolegiata w Klimontowie, takiego obiektu niepowstydziłoby się duże miasto © Kajman


Kościół ufundowany w 1637 r. przez Jerzego Ossolińskiego © Kajman


Wieże, przedsionek i kopułę ukończono dopiero w XVIII w © Kajman


Wnętrze kolegiaty jest bardzo bogato zdobione © Kajman


Wnętrze kolegiaty w Klimontowie © Kajman


Sporo jest tablic epitafijnych © Kajman


Przed kolegiatą jest pomnik powstańców z 1863 r © Kajman


Inną atrakcją Klimontowa jest klasztor Dominikanów © Kajman


Inny Ossoliński - Jan podjął w 1613 r. decyzję o sprowadzeniu do Klimontowa dominikanów © Kajman


Obecnie w klasztorze trwają prace renowacyjne i nie można wejść do środka © Kajman


Na protesty robotników powiedziałem, "ich nicht fersztejen" i fociłem dalej © Kajman


Prace są zaawansowane, finansowanie, unia i kuria, koszt 2 mln zł © Kajman


Ołtarz w kaplicy przyklasztornej © Kajman


Widoczek z drogi, w takich domkach mieszkają ludzie © Kajman


W końcu docieramy do Ujazdu i zaczynamy zwiedzanie zamku Krzyżtopór © Kajman


Krzyżtopór to najwspanialsza rezydencja wzniesiona w Polsce na początku XVII wieku © Kajman


Do czasu powstania Wersalu, był to największy pałac w Europie © Kajman


Z zewnątrz surowy, pięcioboczny bastion © Kajman


W środku olśniewający swoim przepychem dziedziniec © Kajman


Jak w koloseum © Kajman


Parter © Kajman


Piętro © Kajman


Zamek w zamku © Kajman


W pełnej krasie zamek istniał raptem 11 lat © Kajman


W 1655 r zamek zajęli Szwedzi, podstępem, bez jednego wystrzału © Kajman


Szwedzi zrabowali całe wyposażenie zamku i archiwa Ossolińskich © Kajman


W 1770 roku po walkach konfederacji barskiej zamek zniszczono i od tego czasu pozostaje w ruinie © Kajman


Jedziemy do Opatowa i zwiedzamy kolegiatę © Kajman


Zachowana od XII wieku do naszych czasów © Kajman


Wnętrze kolegiaty zachwyca chociż jest ciemno © Kajman


Zwiedzamy bramę warszawską © Kajman


W Opatowie jest ładny rynek, odpuszczamy sobie zwiedzanie podziemnej trasy © Kajman


Na rynku jest pomnik powstańców z 1863 roku © Kajman


Polami przedzieramy się do Tudorowa, ale GPS myli trasę i dodaje nam jeszcze sporo terenu:( © Kajman


Docieramy do pałacy Karskich we Włostowie © Kajman


Był tu prąd, CO, woda ciepła i zimna, telefon, zniszczył go PGR © Kajman


Ostatnia fota murów pałacu i na camping, leje coraz bardziej © Kajman




  • DST 100.93km
  • Teren 7.00km
  • Czas 06:56
  • VAVG 14.56km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 841m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Babia Góra zaśnieżona

Niedziela, 10 kwietnia 2011 • dodano: 10.04.2011 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano słoneczko pięknie świeciło, wydawało się, że będzie piękny dzień. Zapał ostygł po zerknięciu na termometr, który pokazywał raptem 3 stopnie. Jeszcze bardziej mina mi zrzedła, gdy zerknąłem na gałęzie drzew za oknem, mocno nimi wiatr telepał.

Wciągnęło nas w teren © Kajman


W zaistniałej sytuacji pogodowej nastąpiła wymiana poglądów gdzie jedziemy. Ela coś wspominała o okolicach Szczyrku, ja optowałem za od dawna planowaną wycieczką do Barwałdu, gdzie jest drewniany kościół, pod którym nasze rowery jeszcze nie parkowały. O dziwo stanęło na moim.

Widoczek © Kajman


Pierwszym przystankiem jest Zagórnik. Miejscowość nieopodal Andrychowa. Oglądamy stary kościół a raczej kaplicę. Podobny, ale o wiele ładniejszy kościół w Kobiernicach z 1863 roku, nasz proboszcz kilka lat temu kazał zaorać:(

Kościół w Zagórniku © Kajman


W 1811r. wybudowano kaplicę murowaną z drewnianą dzwonnicą. W 1884 r. kaplica została znacznie rozbudowana i uzyskała efektowną wieżyczkę przy fasadzie frontowej. W 1885 r. w ołtarzu głównym został umieszczony obraz Matki Bożej Królowej Nieba i Ziemi, naszkicowany przez słynnego malarza Jana Matejkę.

Kaplica w Zagórniku © Kajman


W Zagórniku trochę rozbawiły mnie, a trochę zszokowały dwa napisy znajdujące się w bliskiej odległości kościoła. Sami oceńcie:)

Reklama dźwignią handlu © Kajman


No to gdzie można © Kajman


Przez góry jedziemy do Inwałdu. Zimny porywisty wiatr daje się mocno we znaki. Zaczynam się zastanawiać czy w takich warunkach wycieczka do Barwałdu ma sens.
Zatrzymujemy się na chwilkę by wykonać fotkę pałacu w Inwałdzie, opisywałem go niedawno. Jest za wielkimi murami i jest to jedyne miejsce, z którego widać go jak na dłoni.

Pałac w Inwałdzie © Kajman


Nie mam odwagi by zaproponować odwrót. Mimo, że ubrałem się prawie jak w zimie, zaczynam marznąć, SPDy nie chronią przed taką lodówą a ochraniacze zostały w domu:(
Ela z pełnym zaangażowaniem planuje dalszą trasę i opowiada co jeszcze zobaczymy.

Planowanie trasy © Kajman


Mijamy dworek Emila Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym. W czasach, kiedy mieszkał tu Emil Zegadłowicz, a szczególnie w latach 20. XX w., dwór był ważnym ośrodkiem życia kulturalnego. Spotykali się w nim pisarze i artyści związani i współpracujący z założoną przez Zegadłowicza grupą poetycką „Czartak”: Edward Kozikowski, Janina Brzostowska, Tadeusz Szantroch, Bolesław Leśmian, Julian Fałat, Wojciech Weiss i wielu innych.
W 1946 r. żona poety i jego córka uporządkowały zbiory i otworzyły we dworze muzeum biograficzne Zegadłowicza.

Dworek Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym © Kajman


Pierwotnie parterowy dwór rozbudowano na przełomie XVIII i XIX w., a w połowie XIX w. nadano mu charakter klasycystyczny: dobudowano kolumnowy ganek i nadbudowano piętro. Generalny remont mocno zniszczonego budynku, przeprowadzony przez Tytusa Zegadłowicza, nie zmienił jego bryły. Dwór pozostał klasycystycznym, piętrowym budynkiem, założonym na planie prostokąta, z czterokolumnowym gankiem od frontu. Z pierwotnego dworu zachowały się sklepienia w trzech salach na parterze; w jednej z nich znajdowała się zapewne kaplica.

Pallotyni w Jaroszowicach © Kajman


Przez Jaroszowice docieramy w końcu do Kleczy Górnej. Znów straszny wiatr, znów masa podjazdów a do tego trochę terenu. Zaczynam czuć nogi a to dopiero w imię ojca:(

Ela walczy z podjazdem © Kajman


Oczom naszym ukazuje się piękna stara szkoła. Stoi obok niej nowa, szkoda, że o starej chyba zapomniano bo wygląda na opuszczoną:(

Stara szkoła w Kleczy Górnej © Kajman


Z boku © Kajman


W końcu docieramy do pałacu w Kleczy Górnej. Rys historyczny miejsca opisała Ela w swoim wpisie. Ja skupię się na czymś innym. jest to drugi ostatnio odwiedzony przez nas pałac otoczony wysokim murem.

Mur ma ponad kilometr © Kajman


Gdy zobaczyłem ten mur, zacząłem się zastanawiać jak zwichniętą psychikę trzeba mieć, by otoczyć się czymś takim. Biedni ludzie, mieszkają jak pawiany w klatce i sami sobie to zgotowali.

Dworek w Kleczy Górnej © Kajman


Zarówno w Inwałdzie jak i w Kleczy Górnej, pałace można zobaczyć tylko z góry. Są to ciekawe obiekty i mają swoją historię. Nie wiem czy sprzedając pałace prywatnym inwestorom, państwo nie powinno zadbać o dostępność obiektów. W takiej formie dziedzictwo narodowe zostało całkowicie utracone dla społeczeństwa:(

Mozna sobie popatrzec z góry. Część lewa. © Kajman


Część prawa © Kajman


Panoramka, ale pałac jest mało widoczny © Kajman


Docieramy do Barwałdu, celu naszej wycieczki. W Barwałdzie jest kościół na Szlaku Architektury Drewnianej. Stoi przy samej drodze łączącej Kraków z Wadowicami. Widzę go kilka razy w tygodniu i zawsze się wkurzam, że rowerem do niego jeszcze nie dojechałem. Teraz sumienie będę miał czyste:)

Barwałd kościół © Kajman


Tablica © Kajman


Barwałd kościół © Kajman


Kolejny obiekt na Szlaku Architektury Drewnianej zaliczony. Na liczniku raptem 40 kilometrów a Ela coś opowiada o jakiejś setce. Fajnie, ale w domu i to może nawet ze dwie, ale grzańca bo zaczyna mnie telepać z zimna, nogi mnie bolą i ten okropny wiatr. Do domu jednak trzeba wrócić.

Kościół w Kleczy Dolnej © Kajman


Jedziemy przez Kleczę Dolną. Moją uwagę przykuwa kościół. Jest Bardzo ładny. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudza kaplica grobowiec znajdująca się po przeciwnej stronie drogi. Nic o nich nie wiem a są ciekawe.

Kaplica grobowiec © Kajman


Jakie jest moje rozczarowanie, gdy po godzinie grzebania w necie dowiedziałem się, że oba obiekty są z początku XX wieku.
Z netu dowiedziałem się, że stary, pamiętający jeszcze książąt oświęcimskich drewniany kościół chylił się ku upadkowi, toteż już zimą 1880 r. ksiądz Bobek chodząc „po kolędzie" rozpoczął zbierania datków na budowę nowego, murowanego kościoła.

Detal z grobowca © Kajman


Ksiądz Bobek w swojej działalności niejednokrotnie ścierał się z dziedzicami obu Kleczy. I tak w lecie 1880 r. w niedzielę przybył od Neumayera posłaniec z żądaniem, aby proboszcz z ambony polecił ludziom po południu grabić siano na polach dziedzica. Oczywiście ksiądz żądania nie spełnił, a w poniedziałek udał się do dworu z wyjaśnieniami. Jak sam pisał: „Był to ten P.Neumayer wiedeńczyk człowiek dobry, ale na gospodarstwie się nie rozumiał - do kościoła wraz z żoną ledwie dwa razy do roka przyszedł a do spowiedzi nigdy. Tak samo Pan Przecław Sławiński z Kleczy Górnej wraz z żoną do kościoła raz do roku a do spowiedzi nigdy.

Dwór Przecława Sławińskiego w Kleczy © Kajman


Po księdzu Bobku był ksiądz Żyła. Za rządów ks. Żyły „dnia 30 września 1913 umarł dziedzic i kolator Przecław ze Sławna Sławiński i ostatni potomek męski z tej rodziny. Dał dużo na kościół, grobowiec na dawnym miejscu starego kościoła postawił. Ganić po śmierci nie wypada. Rażącego w życiu nic nie było, ale i budującego nie wiele. Chorował dwa tygodnie". Spory księdza Żyły z Przecławem Sławińskim sprawiły, że mowę pogrzebową nad trumną dziedzica wygłosił wbrew życzeniom rodziny „bała się rodzina puścić mnie na ambonę".

Zrujnowany dwór © Kajman


Po drodze trafiamy na jeszcze jeden piękny dwór. Niestety na jego temat też net milczy. Wynika z tego, że tak naprawdę go nie ma, bo czego nie ma w necie to podobno nie istnieje.

Przy drodze pusty dwór © Kajman


Dalsza część wycieczki to totalna masakra. Lodowaty wiatr w twarz, siła wiatru taka, że chce zrzucić człowieka z roweru. Dwa razy przy robieniu fotek paskuda wietrzysko, wali Kellyskami o glebę:(

Widoczek © Kajman


Znów zaczynają się podjazdy, a na domiar złego najpierw ukradli asfalt i zaczęły się kamole, później tych tez brakło i została tylko trawa.
Jedyne co nam tę mękę wynagrodziło to przepiękny widok zaśnieżonej Babiej Góry.

Ukradli drogę © Kajman


Rekompensata, zaśnieżona Babia Góra:) © Kajman


Nastawiam GPSa, ma doprowadzić nas do domu. Jedziemy na Przybradz. Tam też jest dworek, o którym więcej napisała Ela. GPS chce prowadzić nas jakimiś manowcami. Mamy dosyć, skręcamy w kierunku znanych nam terenów. Wiatr się wzmaga do tego stopnia, że jedziemy z prędkością około 10 km/godz:(

Dworek w Przybradzu © Kajman


Ciekawy garaż © Kajman


Gdy docieramy do Kobiernic zatrzymujemy się przy sklepie by zaopatrzyć się w solidną porcję grzańca. Do domu mamy tylko kilometr, ale liczniki pokazują, że do setki brakuje jeszcze pięciu. Decydujemy się pojechać pętelkę w kierunku Porąbki. Na wysokości domu mój GPS się zawiesił. Pewnie doszedł do wniosku, że jeżeli ja upadłem na łeb, to on w tym idiotyźmie udziału brał nie będzie. Dlatego na moim wykresie pętelki brak:(



  • DST 131.22km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:23
  • VAVG 15.65km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 722m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak Architektury Drewnianej

Niedziela, 3 kwietnia 2011 • dodano: 04.04.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wracamy na Szlak Architektury Drewnianej. Ostatnio jest z tym pewien problem. Wszystkie obiekty na tzw rzut beretem, a i te trochę dalej położone, zostały zaliczone i opisane. Teraz by dotrzeć do kolejnych wycieczka musi mieć ponad sto kilometrów, cóż da się to zrobić:)

Wracamy na szlak © Kajman


Celem dzisiejszej wycieczki jest drewniany kościół w Pielgrzymowicach. Ela opracowuje trasę i wklepuje ją do gipsa. Problem z tym urządzeniem jest taki, że koniecznie chce wodzić nas na manowce czyli wyprowadzać w teren. Czasami gipsowi się to udaje a czasami się buntujemy i zmieniamy trasę.

Korekta trasy © Kajman


Ciekawe ule © Kajman


Oczywiście chcemy na trasie odwiedzić również pałace i dwory. Pierwszy z nich znajduje się w Rudzicy. Jest w tej miejscowości też fantastyczna Galeria strach polnego, którą już opisywałem. Tym razem szukamy dworu. Znajdujemy go przy ulicy Zamkowej. Niestety mocno nas rozczarował, brak o nim bliższej informacji, co mnie specjalnie nie dziwi.

Dwór przy ulicy Zamkowej w Rudzicy © Kajman


Wjeżdżamy na trasę wiślaną. Trzeba zaliczyć trochę terenu. Sporo rowerzystów korzysta z tej ścieżki. Pogoda piękna więc nie ma się co dziwić:)

Trochę terenu © Kajman


Trasa wiślana © Kajman


Docieramy do Drogomyśla. Jest to wieś w powiecie cieszyńskim. W centrum wsi naprzeciw kościoła zespół parkowo-dworski z początków XVIII wieku. W jego skład wchodzi dwór z dziedzińcem, budynek gospodarczy. Elewacje wszystkich budynków przebudowano w XIX wieku. Wokół dworu rozciąga się park i ogród z cennymi gatunkami drzew i krzewów. Obecnie w dworze mieści się ośrodek opiekuńczo - wychowawczy.

Pałac w Drogomyślu © Kajman


W pierwszej połowie XVIII wieku właścicielami Drogomyśla wraz z przyległymi dobrami została rodzina baronów Kalischów (Krystiana i Elżbiety). Kalischowie władali Drogomyślem do 1798 roku, kiedy to Fryderyk Gotlib sprzedał go księciu Albertowi Sasko-Cieszyńskiemu. Książe przeznaczył pałac na siedzibę Cesarsko-Książęcego Zarządu Ekonomicznego Dominium w Drogomyślu. Po pierwszej wojnie światowej dobra drogomyskie zostały przejęte przez Skarb Państwa Polskiego.

Pałac w Drogomyślu © Kajman


Dojeżdżamy do celu wycieczki, czyli drewnianego kościoła w Pielgrzymowicach. Mamy farta, jest otwarty i można wejść do środka.

Kościół w Pielgrzymowicach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Pielgrzymowicach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Ołtarz w kościele w Pielgrzymowicach © Kajman


Piękne organy © Kajman


Tablica © Kajman


Na liczniku jest 60 kilometrów. Ruszamy do Jastrzębia Zdroju zobaczyć dwór obronny. Dwór ten został zbudowany najprawdopodobniej na początku XVII wieku w stylu późnorenesansowym. W trakcie drugiej wojny światowej dwór został częściowo zburzony, a po wojnie odbudowany. Doprowadziło to do utraty cech stylowych. Budynek usytuowany jest na niewielkim wzniesieniu.

Dwór obronny w Jastrzębiu Zdroju © Kajman


Zbudowany został z cegły i kamienia. Składa się z piwnic i pierwszego piętra. Piwnice są dostępne z zewnątrz. Dwór w całości jest otynkowany. W ryzalicie znajduje się niewielka sień oraz klatka schodowa. W korpusie można znaleźć cztery izby. Na piętrze pomieszczenia przykryte są płaskimi stropami. Dachy są dwuspadowe, pokryte dachówką. Dwór w Bziu jest jedyną zachowaną w tym rejonie budowlą tego rodzaju.

Dwór obronny w Jastrzębiu Zdroju © Kajman


Będąc w Jastrzębiu trzeba zobaczyć kopalnie. Tarabanimy się po polu by pokazała się w całej krasie. Gdy pokonujemy kolejne metry, ze słupów podrywają się dwa jastrzębie. Są piękne. Niestety zanim aparat jest gotowy do strzału, są już daleko. Tak się bawią ze mną kilka razy. Patrząc na jakość zdjęcia, wygrały:(

Kopalnia Pniówek © Kajman


Zwiewający jastrząb © Kajman


W Warszowicach zupełnie nie oczekiwane odkrycie. Krzyż z czaszką. Tego się nie spodziewałem.

Krzyż z czaszką w Warszowicach © Kajman


Ale się wgryzła © Kajman


Dojeżdżamy do Mizerowa gdzie jest kolejny pałac. Dwór w Mizerowie czyli tzw. "Zarządcówka" został zbudowany w połowie XIX wieku przez księcia pszczyńskiego i przeznaczony na siedzibę klucza jego zachodnio-pszczyńskich dóbr.
W roku 1811 dwór był niemym świadkiem powstania chłopów pańszczyźnianych ziemi pszczyńskiej i raciborskiej, które zostało krwawo stłumione przez wojska pruskie.
Po zakończeniu II wojny światowej majątek w Mizerowie rozparcelowano i w większości przydzielono okolicznym chłopom. Resztę zabudowań, w tym dwór, przejęło Państwowe Gospodarstwo Rolne.

Pałac w Mizerowie © Kajman


Teraz kierujemy się do zbiornika Łąka. Zbiornik Łąka został wybudowany na rzece Pszczynka. Zbiornik ten o pojemności 11,2 mln m3, zmniejsza zagrożenie powodziowe w dolinie rzeki w rejonie Pszczyny, wyrównuje przepływy niżówkowe w rzece Pszczynce.

Na zaporze w Łące © Kajman


Tego też się nie spodziewałem. Na zaporze i dalej w kierunku Goczałkowic spotykamy tłumy rowerzystów. Jadą całymi rodzinami.

Zbiornik Łąka © Kajman


W planie były jeszcze dwa kościoły, w Pszczynie Łące i w Ćwiklicach. Zwiedzamy kościół w Łące. Znów mamy farta. Jest otwarty. Ćwiklice odpuszczamy, zostaną celem kolejnej wycieczki. Jest już późno a my jesteśmy strasznie głodni. Jedziemy do Goczałkowic na obiad a później wracamy do domu.

Kościół w Pszczynie Łące © Kajman


Ołtarz © Kajman


Też są piękne organy © Kajman


Tablica © Kajman




  • DST 102.33km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:14
  • VAVG 19.55km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Podjazdy 584m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny u arcyksięcia Habsburga

Czwartek, 31 marca 2011 • dodano: 31.03.2011 | Komentarze 25


magneticlife.eu because life is magnetic

Wolny dzień, ładna pogoda, trzeba odwiedzić arcyksięcia Leona Karola Habsburga. Przy okazji trzeba znaleźć kolejny krzyż z czaszką, o którym opowiedziała mi Ela, a nie widziałem go na własne oczy. No i oczywiście najważniejsze, przejechać pierwszą tegoroczną setkę. Wielu znajomych ten dystans w tym roku przekroczyło więc czułem się niedowartościowany.Czas to zmienić:)

Krzyż odnaleziony © Kajman


Plan został wykonany w całości a nawet wykonałem pod względem czaszek 250% normy. Dlaczego 250%? Dlatego, że znalazłem trzy krzyże, których nie mam w kolekcji, ale na jednym czachę ktoś uwalił i zostały same piszczle. Dlatego ów egzemplarz traktuję jako połowę.

Znów pałac w Bestwinie © Kajman


Poprzednio obiecałem napisać coś więcej o pałacu w Bestwinie i o Habsburgach, którzy go wybudowali.
Nazwa "Bestwina" pochodzi z początku XIV wieku, ale dzieje gminy mają tysiącletnią przeszłość. Świadczy o tym m.in. fakt istnienia średniowiecznego grodziska Wiślan, pochodzącego z okresu panowania Mieszka I. Do XII wieku ziemie te należały do ziemi krakowskiej, ale administracyjnie podlegały kasztelanii oświęcimskiej. W 1100 roku zbudowano Kościół w Bestwinie.

Obecnie we wnętrzach pałacu jest urząd gminy © Kajman


Co do Habsburgów, to w szkole uczyli, że to takie beboki były. Nic, tylko chcieli opanować polski tron i dzieci nam germanić. Jaja z nimi zaczęły się na dobre w XIV wieku, gdy Jadźkę od Andegawenów zaręczono z Maksem od Habsburgów, oboje byli wtedy dziećmi. Dziewczyna młoda, piękna, a tu kilku możnym się ubzdurało by wydać ją za Jagłę z Litwy. Gościu koło czterdziestki był wtedy a do tego żonaty.

Gdy jechałem do Arcyksięcia zobaczyłem boćka, wróbla też © Kajman


Jadźka ogłupiała i nie wiedziała co zrobić, Maksio piękny i młody a tu chcą zaręczyny zrywać. Maksio wskoczył na koń i w te pędy do Krakowa by jak się to na Śląsku godo Jadźkę wyonacyć czyli małżeństwo skonsumować. Zwolennicy Jagły pilnie cnoty dziewczyny pilnowali. Maksio musiał po linie z okna Jadźki spuszczonej zmykać bo by go usiekli.

Pierwszy krzyż odnaleziony © Kajman


Czy zanim z tej liny skorzystał Jadźce coś zrobił, historia milczy. Jagła, który na chrzcie imię Władek sobie obrał, zastrzeżeń ani reklamacji nie składał.
Później Habsburgowie panny podrzucali. Takiemu Zygmusiowi na przykład. Ból polegał na tym, że jakieś felerne były i Zygmuś je pogonił.

Czaszka © Kajman


Tak się te losy przez wieki przeplatały, że przyszedł czas rozbiorów i część polskich ziem dostała się w ręce Habsburgów. Zaczęli tu budować pałace. W XIX i XX wieku tereny obecnej gminy Bestwina należały właśnie do rodziny Habsburgów. W latach 1824-1826 z inicjatywy arcyksięcia Karola Ludwika Habsburga wybudowano pałac w stylu późnoklasycystycznym, w którym obecnie znajduje się Urząd Gminy.

Drugi krzyż odnaleziony na cmentarzu © Kajman


Od 1933 roku Bestwina należała do Leona Karola Habsburga.
Arcyksiążę Leon Karol Habsburg urodził się 5 lipca 1893 roku, zmarł 28 kwietnia 1939 roku w Bestwinie. W czasie I WŚ był oficerem austriackim, ale co ciekawe, po zakończeniu wojny służył w Wojsku Polskim i w stopniu rotmistrza ułanów brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w okolicach Lwowa.

Czaszka konkretna © Kajman


W roku 1944 wdowa po Arcyksięciu Leonie Habsburgu wraz z dziećmi opuściła Bestwinę i udała się do Wiednia, przedtem jednak cały swój dobytek (meble, obrazy, cenne pamiątki) rozdając służbie dworskiej.

Na drugim cmentarzu kolejny krzyż, ale dziwny © Kajman


Ciekawa historia z tą żywiecką linią Habsburgów - okazuje się, że starszy brat Leona Habsburga, Karol Olbracht Habsburg-Lotaryński, nazywany Karolem Olbrachtem Austriackim, był nie tylko pułkownikiem Wojska Polskiego, bohaterem (podobnie jak brat) wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku (został odznaczony przez Piłsudskiego Krzyżem Walecznych), ale po wybuchu wojny odmówił podpisania volkslisty, przez co został aresztowany i do końca wojny był przetrzymywany w cieszyńskim więzieniu, a jego majątek trafił pod przymusowy zarząd III Rzeszy.

Zostały tylko piszczele © Kajman


Jego córka Maria Krystyna mieszka do dzisiaj w Żywcu, a jego syn, mieszkający niedaleko Sztokholmu zawarł w 2005 roku ugodę z Browarem Żywiec w sporze o prawo używania herbu rodzinnego Habsburgów.
Ponieważ jak wspomniałem Leon Habsburg jest pochowany w Bestwinie jadę na cmentarz poszukać jego grobu.

Grób arcyksięcia © Kajman


Gdy szwendałem się po cmentarzu szukając grobu arcyksięcia, widzę małżeństwo porządkujące grób. Podchodzę do nich i pytam czy przypadkiem nie wiedzą, gdzie jest pochowany Leon Habsburg? Pan zmierzył mnie wzrokiem i zapytał, "A pan to kto? Ktoś z rodziny?"

Grób arcyksięcia Leona Habsburga © Kajman


Po spenetrowaniu Bestwiny ruszam dalej. Tak przed siebie. Mam jeszcze do przejechania 80 kilometrów. Pogoda piękna, w Jawiszowicach zdejmuję kurtkę i jadę po raz pierwszy w tym roku bez rękawów:)

Traktory kończą prace © Kajman


Po drodze spotykam Bartka. Kiedyś zapisał się na BS, ale nie chce mu się robić wpisów. Ciekawie opowiada o jazdach po Hiszpanii, z której właśnie wrócił. Wpisów pewnie też nie zrobi:(

W lesie zrobiło się sucho © Kajman


I powoli zaczyna robić się zielono © Kajman


Po drodze zahaczam o pałac Radziwiłłów w Grojcu, ale to temat na osobną wycieczkę.
Przy robieniu wpisu korzystałem ze stronki "Eksploratorzy"

Pałac Radziwiłłów w Grojcu © Kajman




  • DST 100.87km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 749m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Godnie uczcić 10 000 km na bikestats

Sobota, 4 września 2010 • dodano: 04.09.2010 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Zadanie to trudne, tym bardziej, że Ela od tygodnia jest chora, czyli muszę jechać sam. Plany były piękne, ale na wspólną wycieczkę. Niestety muszę improwizować. Chcę zawrzeć wszystko, co dla mnie jest ważne w wycieczkach rowerowych.

Wybrałem się do Jeleśni © Kajman


Z dystansem wycieczki nie ma problemu. Wystarczy jechać przed siebie i dystans wyjdzie. Gorzej z tym, co chcę zwiedzić.
Zaczynam od części reporterskiej. Wczoraj wieczorem straż ognista jeździła cały czas. Wyły straże w Kobiernicach i Porąbce. Jadę sprawdzić co się działo.

Wójt i ludzie na wałach © Kajman


Okazało się, że Soła cały czas jest w natarciu. Po zniszczeniu kobiernickich stawów postanowiła rozprawić się z wałem i zniszczyć Kobiernice. Jak wczoraj pisałem utworzyła, a w zasadzie powróciła do starego koryta. Rozbiła wszystko po drodze tworząc wyspy. Wczoraj był przesmyk, dzisiaj frontalny atak. Soła przesunęła się o kilkaset metrów niszcząc wszystko:(

Atak na wały © Kajman


Tego na fotkach nie widać, ale została zniszczona droga na stawy i one same. Wały ratował kto żyw. Soła nigdy do tego miejsca nie doszła. Przy okazji wykarczowała kawał lasu i zabrała go ze sobą. Drzewa oparły się o most kolejowy w Kętach, to jest 7 kilometrów dalej.

Tego najstarsi górale nie pamiętają © Kajman


PKP się może zdziwić jak most wpadnie do Soły © Kajman


Po zlustrowaniu zniszczeń postanowiłem się jakoś pocieszyć. Przez Kęty jadę do Czańca. Tam jest dwór obrony, który przez lata niszczał. Kiedyś w salonie tego dworu, spółdzielnia rolnicza składowała gnój!!! Teraz przeszedł w prywatne ręce i znów jest piękny:)

Dwór obronny w Czańcu © Kajman


Dwór obronny w Czańcu został zbudowany na początku XVII wieku przez rodzinę Stokłowskich herbu Drzewica. Jest to budynek założony na planie prostokąta wymurowany z cegły, jednopiętrowy, podpiwniczony. Całość jest otoczona kamiennym murkiem z małymi basztami w narożach, które zachowały się w szczątkowym stanie. W 1822 roku dwór staje się własnością Habsburgów.
W 1918 roku Karol Stefan Habsburg przekazał cały majątek w Czańcu wraz z dworem Polskiej Akademii Umiejętności.

Cieszy, gdy takie obiekty odzyskują blask:) © Kajman


Dalej jadę przez Bulowice, chcę dotrzeć do centrum Czańca i dalej na zapory tworzące kaskadę Soły. Mam zamiar zobaczyć jaki jest poziom wody w zbiornikach.
W Bulowicach zatrzymuję się przy krzyżu. Nie ma na nim czaszki, ale stoi na rozstaju dróg:)

No rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał © Kajman


Zapora w Czańcu, kupa śmieci, ale stan wody pod kontrolą © Kajman


Zapora w Porąbce, woda idzie górą, lekko otwarty przepust boczny © Kajman


Zapora w Tresnej, wodę opuszczono o około dwa metry © Kajman


Z Tresnej jadę do Żywca. Tam przekąska na rynku i podziwianie przejazdu około 100 motocyklistów. Pilotowała ich policja i straż miejska. Przypomniały mi się masy krytyczne. To było podobne, tylko odrobinę huczące:)
W Żywcu jadę jeszcze zobaczyć pałac Habsburgów i ogród. Znów miła niespodzianka. Pałac jest remontowany i wygląda pięknie, nie to co na wiosnę kiedy tam byłem:)

Stragany na żywieckim rynku © Kajman


Wieża na żywieckim rynku © Kajman


Wjeżdżają motocykliści © Kajman


Kto żyw foci, chyba wszyscy mają aparaty © Kajman


Nowy wygląd pałacu Habsburgów w Żywcu © Kajman


Teraz czas na Szlak Architektury Drewnianej. Jadę do Jeleśni.Jest tam Karczma z 1774 roku. Chba najsłynniejsza na Podbeskidziu i Żywecczyźnie. Słynie z wyśmienitej kuchni i tradycji zbójnickich obecnie objawiających się w cenach.

Karczma w Jeleśni © Kajman


Wnętrze © Kajman


Oficjalna tablica © Kajman


Karczemna tablica © Kajman


Jadąc do Jeleśni chciałem trafić na ścieżkę rowerową. Czytałem o niej na którymś z blogów. Niestety nikt o niej nie słyszał a Garmin, którego w Żywcu nastawiłem na nawigację do Jeleśni najpierw chciał mi dołożyć ekstra 15 kilometrów a później wprowadził nie na kompletnie zabłocony brzeg rzeki Koszarawy:(

Rzeka Koszarawa wygląda niezbyt groźnie © Kajman


W Jeleśni zaczyna padać. Do domu mam spory kawałek. Trzeba się zbierać. Dobrze, że do Żywca jest z górki. Jadę z prędkością 35-40 km/godz. Wyprzedzające mnie auta fundują mi darmowy prysznic.
Gdy dotarłem do miasta widzę nową drewnianą karczmę. Pięknie się prezentuje. Obok ze zdziwieniem odkrywam pomnik wybudowany w 500setną rocznicę bitwy pod Grunwaldem.

Pomnik grunwaldzki w Żywcu © Kajman


Nowa karczma w Zywcu © Kajman


Postanowiłem przeczekać deszcz pod dachem karczmy. Niestety nic nie zapowiadało, że może przestać padać. Kurtka Nakamury, którą kupiłem ostatnio spisuje się na medal. Mimo temperatury 10 stopni jest mi ciepło i sucho:)
Ruszam do domu jadąc drugą stroną jeziora. Kurtka wytrzymała do samego domu, chociaż w zasadzie nie jest przeciwdeszczowa:)

Otoczenie Karczmy też jest bardzo ciekawe © Kajman


Deszcz cały czas pada. Gdy jestem pięćset metrów od domu, do setki brakuje mi cztery kilometry:( Cóż było robić. Pojechałem zobaczyć czy most w Kobiernicach został otwarty. Został, oczywiście dla ruchu aut poniżej 3,5 tony:)

Jezioro Żywieckie w deszczu © Kajman




  • DST 138.88km
  • Teren 12.00km
  • Czas 08:35
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 1077m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo Cieszyńskie pełne atrakcji

Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Po atrakcjach na Litwie trudno było znaleźć cel wycieczki, który byłby satysfakcjonujący. Padały propozycje Tatr, Małej Fatry, Alwerni. Wygrała propozycja Eli, Księstwo Cieszyńskie.
Ponieważ w tej okolicy swoje trasy mają Robd z Iloną, naturalną rzeczą było zaproponowanie im wspólnego kręcenia.

Wróciliśmy po zachodzie słońca © Kajman


Udało się skomunikować wczoraj z Robertem. Jakież było nasze zadowolenie, gdy okazało się, że mają ochotę z nami pojeździć. Kiedyś widzieliśmy się na rynku w Strumieniu, ale wtedy nawet nie rozmawialiśmy. Dzisiaj mamy okazję się poznać:)
Umawiamy się w Skoczowie. Na miejsce spotkania docieramy można powiedzieć jednocześnie.

Spotkaliśmy się w Skoczowie © Kajman


Ela planując trasę wycieczki starała się ująć maksymalną ilość atrakcji. Robert do tego dorzucił swoje wspaniałe trzy grosze:)
Z tego powodu dzisiejszy wpis muszę zrobić tematycznie a nie chronologicznie, w przeciwnym wypadku relacja byłaby mocno zagmatwana.

Gdzieś na trasie © Kajman


Zwiedzaliśmy miasta, zamki, pałace, szlak architektury drewnianej i zrujnowanej też. Były strusie, których nie było, były szlaki i ścieżki rowerowe, jednym słowem wszystko to co najbardziej lubię:)
Ela z Robertem natychmiast znalazła wspólne tematy. Oboje mają takie samo hobby, zdjęcia i rower:)

Ela z Robertem focą, my z Iloną plotkujemy © Kajman


Księstwo Cieszyńskie do najłatwiejszych nie należy pod względem jazdy rowerem. Teren jest bardzo pofałdowany o czym świadczy ilość podjazdów. Trudy jazdy wynagradzają piękne widoki i mnóstwo atrakcji. Co chwilę była sesja zdjęciowa:)

I znów fotki a my czekamy:) © Kajman


Zaplanowana i wprowadzona do GPSa przez Elę trasa w trakcie wycieczki zastała trochę poszerzona pod wpływem sugestii Roberta. Okazała się, że I Ela i Robert odrobili lekcje i dobrze się przygotowali, prócz GPSa były też w użyciu mapy papierowe.

Ustalanie dalszej trasy © Kajman


Strudzeni ilością atrakcji na obiad zawitaliśmy do Kończyc Małych. Tam był czas by przy dobrym jedzeniu i kufelku piwa trochę poplotkować:)
Wspaniała wycieczka, wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą częściej:)

Nasze rumali odpoczywają, a my na piwko © Kajman


Teraz trzeba by opowiedzieć co udało nam się zobaczyć. Zwiedzanie zaczęliśmy od rynku w Skoczowie. Rynek jest uroczy, bardzo przypomina mi rynki w czeskich miasteczkach. Pewnie dlatego, że jest fontanna, gołębie i piękne kamieniczki. Na rynku wypiliśmy kawę i były świetne lody:)

Fontanna i ratusz na rynku w Skoczowie © Kajman


Kamieniczki na skoczowskim rynku © Kajman


Jeżeli ma być wycieczka w pełni udana, powinno się znaleźć coś ze szlaku architektury drewnianej. Dzisiaj były aż trzy obiekty. Kościoły w Bielowicku, Zamarskach i Kończycach Wielkich:)

Tablica © Kajman


Kościół w Bielowicku od frontu © Kajman


Kościół w Bielowickuod strony zadu © Kajman


Kościół w Bielowicku, wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Zamarskach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich w pełnej krasie © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich z innej strony © Kajman


Po drodze natknęliśmy się na obiekt o wdzięcznej nazwie "Stusiolandia". Zaintrygowany wszedłem do środka. Wewnątrz był spory staw i szynk z piwem. Pytam barmana gdzie strusie? Odpowiedział mi, że jeden się gdzieś szwenda. Ja widziałem tylko kilka kur, indyków i perliczek w klatkach. Był za to wypchany kogut pod strzechą szynku.

Strusiolandia © Kajman


I co on zawinił, że go tak potraktowano © Kajman


Ela zaplanowała zobaczenie pałacu w Kończycach Wielkich. Bardzo ciekawy obiekt, nawet nieźle utrzymany. Robert dorzucił Zamek w Kończycach Małych. Zamek obecnie służy jako restauracja, jest też tam izba regionalna.Opis historii zamku można znaleźć po polsku i po angielsku:)

Tablica © Kajman


Pałac od frontu, niestety jest duży i cały nie zmieścił się w kadrze © Kajman


Pałac od tyłu © Kajman


Tablica © Kajman


Całkiem jak w Trokach, do zamku w Kończycach Małych też wchodzi się po moście © Kajman


W zamkowej restauracji można całkiem dobrze zjeść © Kajman


Dzisiejsza wycieczka to pełnia szczęścia. Znalazły się ciekawe ule, ale był też obiekt na szlaku architektury zrujnowanej. Ciekawe czy ktoś potrafi wyjaśnić do czego ten budynek służył?

Ule © Kajman


Co to jest? © Kajman


Ostatnio w Polsce tematem numer jeden znów stał się krzyż. Faktem jest, że z napisów na krzyżach można się wiele dowiedzieć. Dzisiaj np dowiedziałem się, że to Czechy napadły na Polskę w 1919 roku a nie jak to mi się wydawało my na nich. Dowiedziałem się też ilu ludzi z Kończyc Wielkich zginęło na frontach I wojny światowej.

Ciekawe © Kajman


Polegli © Kajman


Powstała ostatnio moda na stawianie krzyży katyńskich. To akurat źle mi się kojarzy pewnie ze względu na rondo katyńskie w Krakowie, na którym spędzam kilka godzin tygodniowo stojąc w korkach:(

Krzyż Katyński © Kajman


Dzisiaj ku mojej wielkiej radości odkryłem w okolicach Pisarzowic kolejny krzyż z czaszką. Już myślałem, że odnalazłem wszystkie a tu proszę, jest, i to jaki!!! Chyba najbogatsza symbolika, czaszka, aniołek i facet z siedmioma mieczami wbitymi w serce!!!

Kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Co znaczą te symbole? © Kajman


Na koniec tego przydługiego wpisu parę słów o ścieżkach rowerowych w Księstwie Cieszyńskim.
Są świetnie oznaczone i jest ich dużo. Trasy świetne, mały ruch samochodowy a drogi całkiem fajne. Na terenach przygranicznych (w Kończycach Małych) Znalazłem tablicę również po czesku:)
Najbardziej podobały mi się oznaczenia punktów odpoczynku, zawsze prowadziły do baru z piwem:)

Cyklotrasy © Kajman


Pierwszy odcinek trasy Wisła Gdańsk © Kajman


Lubię takie punkty odpoczynku:) © Kajman


Take widoki czasem nam towarzyszyły. Całkiem jak na Mazurach a to przecież góry:) © Kajman


Dzięki Ilonko, dzięki Robert za wspaniały dzień i do następnego:)



  • DST 109.78km
  • Czas 06:33
  • VAVG 16.76km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyciągnąć Meaka z lasu

Środa, 21 lipca 2010 • dodano: 22.07.2010 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Dawno już wiedzieliśmy, że Meak wybiera się na wyprawę po Litwie. Ponieważ Marek jest ze Szczecina a my górale niskopienni mamy tam kawałek, stwierdziliśmy z Elą, że jest to duża szansa poznania przemiłego bikestatowicza. Postanowiliśmy zrobić ustawkę:)

Wyciągneliśmy Meaka z lasu © Kajman


Wiedzieliśmy, że Marek będzie się poruszał szutrami i lasami w okolicach Druskiennik, dlatego wyjazd w te rejony pozostawiliśmy do czasu kiedy tam dotrze. Siedząc w Kiejdanach i pijąc piwo, dostaję smsa, Marek dociera na Litwę. Umawiamy się za dwa dni na wspólną jazdę.

Szukam Marka w lesie © Kajman


Gdy wczoraj zdobywaliśmy najwyższy szczyt na Litwie, dostaję kolejnego smsa od Marka. Okazuje się, że jest szybszy od błyskawicy i już dojechał do Druskiennik. Podaje nam pozycję gdzie nocuje, ale umawiamy się pod kościołem w Kabeliai o 9. Dziura jest mała, jeden kościół, więc trudno będzie się nie znaleźć:)

Spotkaliśmy się z Maekiem © Kajman


Na Litwie czas jest przestawiony o godzinę do przodu. Wskazanie gpsa jest takie, że mamy 3 godziny do celu. Hołowczyc myślał, że pojedziemy szutrem a było asfaltem. Efekt jest taki, że przyjeżdżamy na miejsce godzinę przed czasem. Fakt, że mamy z campingu 150 kilometrów, ale autem po pustych litewskich drogach jedzie się szybko. Cóż, może znajdziemy Marka w lesie. Docieramy na podaną pozycje, ale go tam nie ma.

Jedziemy po Dziukijskim Parku Narodowym © Kajman


Jedziemy więc pod kościół w Kabeliai. Widzimy Marka jak czeka na nas przy okolicznym jeziorku. Też nie mógł spać i wyjechał wcześniej. Pod kościołem zostawiamy auto i wspólnie ruszamy zwiedzać Dziukijski Park Narodowy. Focimy kościół bo jest drewniany a jak czytelnicy wiedzą, drewniane kościoły bardzo lubię. Niestety ten też jest zamknięty:(

W parku jest wszystko, łosie też © Kajman


Marek jest obładowany sakwami, rower pewnie waży z pół tony, my na luziku z torebką na bagażniku. Musimy dla kogoś postronnego wyglądać tak, jak byśmy Marka wykorzystywali.
Ela zdecydowanie preferuje asfalt i tak też dobrała trasę wycieczki. Marek na szczęście decyduje się porzucić chwilowo szutry i leśne dukty. Przed nami piękna wycieczka. Jedziemy do Marcinkowa. Tam też jest drewniany kościół:)

Marek pod bramą kościelną © Kajman


Kościół w Marcinkowicach © Kajman


Sesja zdjęciowa © Kajman


Ela i Marek lubią papierzaste mapy, często sprawdzają gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej. Pod tym względem dobrali się jak w korcu maku:)

Sprawdzają mapy © Kajman


Marek postanawia zmienić swoje plany i jedziemy wspólnie dalej. Celem jest Merecz.
Miasteczko było od XI wieku siedzibą myśliwskiej rezydencji książąt litewskich. Było też ulubionym miejscem polowań królów polskich. Tam właśnie Władysław IV w 1648 roku wykitował podczas polowania.

Cerkiew na rynku w Mereczu © Kajman


Cały zespół staromiejski został uznany za zabytek architektury. W Mereczu najcenniejszym zabytkiem jest kościół Wniebowzięcia NMP ufundowany przez Jagiełłę w pierwszej połowie XV wieku. W kościele są aż trzy otoczone kultem obrazy między innymi XVI wieczna Madonna z Merecza.

Kościół ufundowany przez Jagiełłę. © Kajman


Przed kościołem o fundatorach oczywiście nie ma ani słowa. Jest też jak wszystkie inne zamknięty na głucho. Na drzwiach kościoła jednakże jest kartka, że wystarczy wykonać telefon i pojawi się przyjazny duszek by otworzyć podwoje. Mam szczerą ochotę wykonać ten telefon by wejść do środka.

Kościół z innej strony © Kajman


Ela stwierdza, że zwiedzania kościołów ma powyżej dziurek u nosa. Takie diktum zwala mnie z roweru i to dosłownie. Krew zostaje na bruku Mereczkim!!! Teraz Ela twierdzi, że była to typowa SPDowska gleba, ale to brak zainteresowania z jej strony zwalił mnie z nóg!!!

Widok na Niemen w Mereczu © Kajman


W Mereczu jemy obiad. Panienka w knajpie uporczywie usiłuje wmusić w nas kurczaka, ale my mamy ochotę na pierogi. Po krótkich pertraktacjach panienka decyduje się na przyjęcie zamówienia. Podejrzewam, że pierogów nie mieli, ale skoczyli do pobliskiego sklepu i kupili mrożone. Była nas trójka i dostaliśmy wymieszane gatunkowo pierogi. Pewnie w sklepie brakło jednego gatunku.Posileni głównie piwkiem jedziemy dalej.

Kościół w Liszkowie © Kajman


Kolejnym celem jest Liszków. Miasteczko często eksponowane w Litewskich folderach reklamowych. Już w II wieku w Liszkowie istniało grodzisko. Później zaczęto budować zamek. Po wiktorii grunwaldzkiej budowę porzucono. Kurcze ile Litwini zaoszczędzili po Grunwaldzie. Nie musieli kończyć budowy zamku a teraz nie muszą go odbudowywać:)

Tam miał być zamek a zostało wzgórze © Kajman


Bardzo ciekawym obiektem w Liszkowie jest kościół Trójcy Świętej wybudowany w latach 1704-1720. Kościół powstał nieopodal klasztoru Dominikanów. Fundacji klasztoru dokonał w 1694 roku Jerzy Kosiłło a Dominikanów sprowadził z Sejn.

Kościół zerżnięty z warszawskiego kościoła Sakramentek na Rynku Nowego Miasta © Kajman


Mnie najbardziej zaciekawiło to, że po kasacie zakonu, klasztor pełnił funkcję domu demekrytów dla całego Królestwa Polskiego. Demekryci, to tacy księża i zakonnicy, którzy zostali skazani przez sądy kanoniczne na pokutę w odosobnieniu za wykroczenia przeciwko powołaniu kapłańskiemu. Jednym słowem trzymali tam lubieżników i pedofili.

Znów Niemen © Kajman


Po zwiedzeniu Liszkowa jedziemy do Druskiennik. Na granicy miasta rozstajemy się z Meakiem. Przejechaliśmy razem 76 fantastycznych kilometrów. Dzięki Marku za wspaniałą wycieczkę:)

Tablica © Kajman


Druskienniki są najbardziej znanym litewskim kurortasem. Słyną z wód solankowych. Na mnie nie zrobiły żadnego wrażenia. Jest to spore miasteczko, ale nie czuć w nim tego specyficznego klimatu kurortu.

Pensjonat w Druskiennikach © Kajman


W porównaniu z Birsztanami wypadają słabo, ścieżki nad Niemnem są rozkopane, park taki sobie a całość sprawia wrażenie chaosu. Podziwiam ludzi, którzy decydują się spędzić tam urlop.

Widok na Niemen w Druskiewnikach © Kajman


Fontanna na jeziorze w Druskiennikach © Kajman


Ogólnie wycieczka po Dziukijskim Parku Narodowym była bardzo ciekawa. Znów przenieśliśmy się w czasie. Tak jak i inne miejsca na Litwie Park przypomina jeden wielki skansen. Takich miejsc w Europie jest już chyba niewiele. Trzeba się śpieszyć by je zobaczyć.

Przeniesieni w czasie © Kajman


Coś się wali © Kajman


To jest wielki dom, inne są mniejsze, ale w tym samym stylu © Kajman


Jeżdżąc po Dziukijskim Parku Narodowym tak jak i w innych miejscach na Litwie, można się natknąć na wiele ciekawych rzeźb wykonanych głównie z drewna. Oto kilka z wielu z nich.

Kapliczka © Kajman


Rower © Kajman


Gnębienie chłopstwa przez panów i zwierzyny przez chłopstwo © Kajman


Dzięki Marku z cudowną wycieczkę i do zobaczenia w górach:)

Na marginesie zauważę, że właśnie przekroczyłem 4000 kilometrów w tym roku:)