Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Kategorie
Archiwum bloga
- 2013, Lipiec10 - 76
- 2013, Czerwiec1 - 20
- 2013, Maj4 - 47
- 2013, Kwiecień2 - 31
- 2013, Marzec1 - 19
- 2012, Grudzień1 - 26
- 2012, Październik2 - 41
- 2012, Wrzesień4 - 51
- 2012, Sierpień3 - 49
- 2012, Lipiec11 - 139
- 2012, Czerwiec1 - 9
- 2012, Maj7 - 137
- 2012, Kwiecień3 - 58
- 2012, Marzec2 - 66
- 2012, Luty2 - 44
- 2012, Styczeń4 - 126
- 2011, Grudzień1 - 51
- 2011, Listopad2 - 47
- 2011, Październik2 - 40
- 2011, Wrzesień3 - 54
- 2011, Sierpień11 - 208
- 2011, Lipiec12 - 197
- 2011, Czerwiec8 - 192
- 2011, Maj9 - 203
- 2011, Kwiecień9 - 163
- 2011, Marzec7 - 126
- 2011, Luty2 - 37
- 2011, Styczeń4 - 56
- 2010, Grudzień1 - 8
- 2010, Listopad6 - 96
- 2010, Październik4 - 56
- 2010, Wrzesień9 - 117
- 2010, Sierpień16 - 187
- 2010, Lipiec13 - 171
- 2010, Czerwiec9 - 159
- 2010, Maj16 - 286
- 2010, Kwiecień14 - 265
- 2010, Marzec17 - 331
- 2010, Luty15 - 223
- 2010, Styczeń8 - 142
- 2009, Grudzień6 - 69
- 2009, Listopad10 - 98
- 2009, Październik8 - 53
- 2009, Wrzesień20 - 130
- 2009, Sierpień17 - 56
- 2009, Lipiec20 - 28
- 2009, Czerwiec4 - 13
- 2009, Maj15 - 62
- 2009, Kwiecień13 - 13
Spotkani w realu:
- Alistar
- Amiga
- Angelino
- Aniuta
- Anwi
- Art75
- Autochton
- Blase
- Coda
- Czarna
- Czecho
- Dariusz79
- Djk71
- Dynio
- Este
- Ewcia0706
- Franek810
- Funio
- Futrzak1
- Gibson
- Grace
- Grzybek
- Hose
- Igor03
- Janusz507
- Jazzkoszmar
- Jasiep46
- Jerzyp1956
- Jurek57
- Ilona
- Lysy086
- JPbike
- K4r3l
- Kosma100
- Krzara
- Krzychu60
- Krzysio32
- Lunatryk
- Marcingt
- Marusia
- Mavic
- Meak
- Micor
- Niradhara
- Prazek
- Projektkamczatka
- Rafaello
- Robd
- Robin
- Sebekfireman
- Shem
- Stamper
- Tadzio
- Tomalos
- T0mas82
- Tymoteuszka
- WRK97
- Vanhelsing
- Yacek
- Zachiro
Najpopularniejsze zdjęcia:
Wpisy archiwalne w kategorii
Integracyjnie
Dystans całkowity: | 2596.01 km (w terenie 193.00 km; 7.43%) |
Czas w ruchu: | 154:25 |
Średnia prędkość: | 16.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 15107 m |
Liczba aktywności: | 38 |
Średnio na aktywność: | 68.32 km i 4h 03m |
Więcej statystyk |
- DST 39.40km
- Teren 1.00km
- Czas 02:17
- VAVG 17.26km/h
- VMAX 47.00km/h
- Podjazdy 254m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
The bikestats day
Niedziela, 15 sierpnia 2010 • dodano: 15.08.2010 | Komentarze 7
Wczoraj, gdy przyjechaliśmy do domu w głowie było nam jedynie zimne piwo. Upał dawał się we znaki, więc planowaną wcześniej wycieczkę na ziemię andrychowską przełożyliśmy na dzisiaj. Hose jakoś tak ma, że jak widzi góry to by chętnie wjechał na okoliczne szczyty. Wymyślili nawet z Elą, że wstaną skoro świt, pojadą na jakiś szczyt i będą focić wschód słońca:)
Ekipa bikestats w łupkach wierzchowskich© Kajman
Z porannego focenia nic nie wyszło, w nocy zaczęło lać. Od rana co chwila przechodziły burze jedna za drugą. Józek delikatnie dawał nam do zrozumienia, że on może jeździć nawet w deszczu, ale my po wczorajszym ognisku nic nie rozumieliśmy:(
Około 16 niespodzianka, nie pada chociaż chmury cały czas wiszą nad nami. Ela wykonuje telefon do K4r3l. Kuba jest królem rowerowym ziemi andrychowskiej i wycieczka tam, musi odbyć się w jego towarzystwie:)
Kaskada rzeki Soły. Zapora w Czańcu© Kajman
Jedziemy do Andrychowa trochę okrężną drogą przez Porąbkę. Chcemy Józkowi pokazać zaporę w Czańcu. Okazało się, że wiele razy obok niej przejeżdżał i myślał, że tam jest boisko:)
Spotkanie z Kubą© Kajman
Już w Porąbce zaczyna się powtórka z rozrywki. Zaczyna padać. Cóż, chciał Józek jeździć w deszczu to się jego marzenie spełniło. W Roczynach czeka na nas Kuba. Bardzo miłe powitanie i duża niespodzianka dla nas. Do tej pory my rozdawaliśmy naklejki bikestats, dzisiaj Kuba nas zaskoczył wręczając nam znaczki z logo BS, które można nosić jak identyfikator:) Są świetne, fajny pomysł, dzięki:)
Kaskada rzeki Rzyczanki© Kajman
Wszyscy razem jedziemy do Zagórnika na kaskadę rzeki Rzyczanki. Piękne miejsce, kiedyś już je opisywałem. Dzisiaj, gdy tam przyjechaliśmy, Józek był nim zauroczony do tego stopnia, że mało brakowało by przeskoczył na rowerze z jednego brzegu rzeczki na drugi:)
Hose rusza do akcji© Kajman
Będzie skakał© Kajman
Na szczęście wyczyny kaskaderskie skończyły się bez uszczerbku dla zdrowia. My mieliśmy fajną sesję fotograficzną.
Znów w oddali słychać grzmoty, burza wraca. Wracamy też my. Przed Józkiem jeszcze 60 kilometrów do domu a robi się ciemno.
Wszyscy czają się z aparatami na chlupnięcie Józka do Rzyczanki© Kajman
Weekend z Hose minął bardzo szybko i przyjemnie. Spotkaliśmy się też wreszcie z Kubą i udało nam się razem pojeździć. Dostaliśmy też smsa od JPbika, że właśnie jedzie do nas i powinien dotrzeć późno w nocy a więc atrakcji nastąpi ciąg dalszy:)
Sesja fotograficzna© Kajman
Kategoria Integracyjnie
- DST 73.49km
- Teren 1.00km
- Czas 03:53
- VAVG 18.92km/h
- VMAX 36.00km/h
- Podjazdy 254m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Ognisko z Hose
Sobota, 14 sierpnia 2010 • dodano: 15.08.2010 | Komentarze 7
Od jakiegoś czasu umawialiśmy się z Hose na ognisko. Termin wypadał dzisiaj. Postanowiliśmy z Elą, że wyjedziemy Józkowi naprzeciw. Pierwotnie miejscem spotkania miało być Rajsko koło Oświęcimia.
Jedziemy z Hose© Kajman
W Rajsku dzwonimy do Józka, okazało się, że on dopiero wyjeżdża z Mysłowic. Jedziemy dalej na spotkanie, tym razem do Bojszów. Ela nastawia GPSa a ten raźno wprowadza nas na ścieżkę R-4. Wjeżdżamy na krótki odcinek terenu.
Testowanie nowych opon© Kajman
Teren co prawda krótki, ale dał możliwość przetestowania nowych opon. Było trochę błota, piasku i trawska. Schwalbe Marathon Dureme zachowały się w takich warunkach świetnie. Na asfalcie opona ma styk z podłożem jedynie trzema wąskimi (3 milimetrowymi) paskami. W terenie paski wchodzą w grunt i do akcji włącza się bieżnik pracując kapitalnie. Nie ma żadnych poślizgów, pełna przyczepność:)
Odkryłem krzyż, trzeba sprawdzić czy jest czaszka© Kajman
Dojechaliśmy do Bojszów i dzwonimy do Józka, wiemy gdzie na nas czeka. Jedziemy na miejsce spotkania. Widok, który zobaczyliśmy nie był ciekawy. Józek stoi nad leżącym zakrwawionym facetem, obok leży rower gościa i stoi auto. Byłem przekonany, że samochód wjechał w rowerzystę. Józek i kierowca auta starają się ściągnąć karetkę, ja wykonuję trzeci telefon na 112.
Po 20 minutach przyjeżdża karetka. Gość odzyskuje przytomność. Jest kompletnie nawalony!!!
Wypadek?© Kajman
Nasza rola ratownicza po przyjeździe karetki się kończy. Chcemy pokazać Józkowi najbardziej bezpieczną drogę w góry. Jedziemy przez Jawiszowice i Wilamowice. Na rynku wilamowickim pamiątkowa fotka.
Wieczorem ognisko i pogaduchy. Lubię takie imprezy:)
Na wilamowickim rynku© Kajman
Osoby zainteresowane wyprawą naszego syna do Hiszpanii informuję:)
Dzień 1. Kobiernice Żylina
Dzień 2. Żylina Bratysława
Dzień 3. Bratysława Węgry
Dzień 4, Węgry Lubliana
Dzień 5 Lubliana Triest
Dzisiaj chłopaki jadą do Wenecji:)
Kategoria Integracyjnie
- DST 138.88km
- Teren 12.00km
- Czas 08:35
- VAVG 16.18km/h
- VMAX 62.00km/h
- Podjazdy 1077m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Księstwo Cieszyńskie pełne atrakcji
Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 17
Po atrakcjach na Litwie trudno było znaleźć cel wycieczki, który byłby satysfakcjonujący. Padały propozycje Tatr, Małej Fatry, Alwerni. Wygrała propozycja Eli, Księstwo Cieszyńskie.
Ponieważ w tej okolicy swoje trasy mają Robd z Iloną, naturalną rzeczą było zaproponowanie im wspólnego kręcenia.
Wróciliśmy po zachodzie słońca© Kajman
Udało się skomunikować wczoraj z Robertem. Jakież było nasze zadowolenie, gdy okazało się, że mają ochotę z nami pojeździć. Kiedyś widzieliśmy się na rynku w Strumieniu, ale wtedy nawet nie rozmawialiśmy. Dzisiaj mamy okazję się poznać:)
Umawiamy się w Skoczowie. Na miejsce spotkania docieramy można powiedzieć jednocześnie.
Spotkaliśmy się w Skoczowie© Kajman
Ela planując trasę wycieczki starała się ująć maksymalną ilość atrakcji. Robert do tego dorzucił swoje wspaniałe trzy grosze:)
Z tego powodu dzisiejszy wpis muszę zrobić tematycznie a nie chronologicznie, w przeciwnym wypadku relacja byłaby mocno zagmatwana.
Gdzieś na trasie© Kajman
Zwiedzaliśmy miasta, zamki, pałace, szlak architektury drewnianej i zrujnowanej też. Były strusie, których nie było, były szlaki i ścieżki rowerowe, jednym słowem wszystko to co najbardziej lubię:)
Ela z Robertem natychmiast znalazła wspólne tematy. Oboje mają takie samo hobby, zdjęcia i rower:)
Ela z Robertem focą, my z Iloną plotkujemy© Kajman
Księstwo Cieszyńskie do najłatwiejszych nie należy pod względem jazdy rowerem. Teren jest bardzo pofałdowany o czym świadczy ilość podjazdów. Trudy jazdy wynagradzają piękne widoki i mnóstwo atrakcji. Co chwilę była sesja zdjęciowa:)
I znów fotki a my czekamy:)© Kajman
Zaplanowana i wprowadzona do GPSa przez Elę trasa w trakcie wycieczki zastała trochę poszerzona pod wpływem sugestii Roberta. Okazała się, że I Ela i Robert odrobili lekcje i dobrze się przygotowali, prócz GPSa były też w użyciu mapy papierowe.
Ustalanie dalszej trasy© Kajman
Strudzeni ilością atrakcji na obiad zawitaliśmy do Kończyc Małych. Tam był czas by przy dobrym jedzeniu i kufelku piwa trochę poplotkować:)
Wspaniała wycieczka, wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą częściej:)
Nasze rumali odpoczywają, a my na piwko© Kajman
Teraz trzeba by opowiedzieć co udało nam się zobaczyć. Zwiedzanie zaczęliśmy od rynku w Skoczowie. Rynek jest uroczy, bardzo przypomina mi rynki w czeskich miasteczkach. Pewnie dlatego, że jest fontanna, gołębie i piękne kamieniczki. Na rynku wypiliśmy kawę i były świetne lody:)
Fontanna i ratusz na rynku w Skoczowie© Kajman
Kamieniczki na skoczowskim rynku© Kajman
Jeżeli ma być wycieczka w pełni udana, powinno się znaleźć coś ze szlaku architektury drewnianej. Dzisiaj były aż trzy obiekty. Kościoły w Bielowicku, Zamarskach i Kończycach Wielkich:)
Tablica© Kajman
Kościół w Bielowicku od frontu© Kajman
Kościół w Bielowickuod strony zadu© Kajman
Kościół w Bielowicku, wnętrze© Kajman
Tablica© Kajman
Kościół w Zamarskach© Kajman
Tablica© Kajman
Kościół w Kończycach Wielkich w pełnej krasie© Kajman
Kościół w Kończycach Wielkich z innej strony© Kajman
Po drodze natknęliśmy się na obiekt o wdzięcznej nazwie "Stusiolandia". Zaintrygowany wszedłem do środka. Wewnątrz był spory staw i szynk z piwem. Pytam barmana gdzie strusie? Odpowiedział mi, że jeden się gdzieś szwenda. Ja widziałem tylko kilka kur, indyków i perliczek w klatkach. Był za to wypchany kogut pod strzechą szynku.
Strusiolandia© Kajman
I co on zawinił, że go tak potraktowano© Kajman
Ela zaplanowała zobaczenie pałacu w Kończycach Wielkich. Bardzo ciekawy obiekt, nawet nieźle utrzymany. Robert dorzucił Zamek w Kończycach Małych. Zamek obecnie służy jako restauracja, jest też tam izba regionalna.Opis historii zamku można znaleźć po polsku i po angielsku:)
Tablica© Kajman
Pałac od frontu, niestety jest duży i cały nie zmieścił się w kadrze© Kajman
Pałac od tyłu© Kajman
Tablica© Kajman
Całkiem jak w Trokach, do zamku w Kończycach Małych też wchodzi się po moście© Kajman
W zamkowej restauracji można całkiem dobrze zjeść© Kajman
Dzisiejsza wycieczka to pełnia szczęścia. Znalazły się ciekawe ule, ale był też obiekt na szlaku architektury zrujnowanej. Ciekawe czy ktoś potrafi wyjaśnić do czego ten budynek służył?
Ule© Kajman
Co to jest?© Kajman
Ostatnio w Polsce tematem numer jeden znów stał się krzyż. Faktem jest, że z napisów na krzyżach można się wiele dowiedzieć. Dzisiaj np dowiedziałem się, że to Czechy napadły na Polskę w 1919 roku a nie jak to mi się wydawało my na nich. Dowiedziałem się też ilu ludzi z Kończyc Wielkich zginęło na frontach I wojny światowej.
Ciekawe© Kajman
Polegli© Kajman
Powstała ostatnio moda na stawianie krzyży katyńskich. To akurat źle mi się kojarzy pewnie ze względu na rondo katyńskie w Krakowie, na którym spędzam kilka godzin tygodniowo stojąc w korkach:(
Krzyż Katyński© Kajman
Dzisiaj ku mojej wielkiej radości odkryłem w okolicach Pisarzowic kolejny krzyż z czaszką. Już myślałem, że odnalazłem wszystkie a tu proszę, jest, i to jaki!!! Chyba najbogatsza symbolika, czaszka, aniołek i facet z siedmioma mieczami wbitymi w serce!!!
Kolejny krzyż z czaszką© Kajman
Co znaczą te symbole?© Kajman
Na koniec tego przydługiego wpisu parę słów o ścieżkach rowerowych w Księstwie Cieszyńskim.
Są świetnie oznaczone i jest ich dużo. Trasy świetne, mały ruch samochodowy a drogi całkiem fajne. Na terenach przygranicznych (w Kończycach Małych) Znalazłem tablicę również po czesku:)
Najbardziej podobały mi się oznaczenia punktów odpoczynku, zawsze prowadziły do baru z piwem:)
Cyklotrasy© Kajman
Pierwszy odcinek trasy Wisła Gdańsk© Kajman
Lubię takie punkty odpoczynku:)© Kajman
Take widoki czasem nam towarzyszyły. Całkiem jak na Mazurach a to przecież góry:)© Kajman
Dzięki Ilonko, dzięki Robert za wspaniały dzień i do następnego:)
Kategoria Krzyże z czaszką, No to setka, Szlak Architektury Drewnianej, Integracyjnie, Zamki pałace dwory
- DST 109.78km
- Czas 06:33
- VAVG 16.76km/h
- VMAX 47.00km/h
- Podjazdy 369m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyciągnąć Meaka z lasu
Środa, 21 lipca 2010 • dodano: 22.07.2010 | Komentarze 14
Dawno już wiedzieliśmy, że Meak wybiera się na wyprawę po Litwie. Ponieważ Marek jest ze Szczecina a my górale niskopienni mamy tam kawałek, stwierdziliśmy z Elą, że jest to duża szansa poznania przemiłego bikestatowicza. Postanowiliśmy zrobić ustawkę:)
Wyciągneliśmy Meaka z lasu© Kajman
Wiedzieliśmy, że Marek będzie się poruszał szutrami i lasami w okolicach Druskiennik, dlatego wyjazd w te rejony pozostawiliśmy do czasu kiedy tam dotrze. Siedząc w Kiejdanach i pijąc piwo, dostaję smsa, Marek dociera na Litwę. Umawiamy się za dwa dni na wspólną jazdę.
Szukam Marka w lesie© Kajman
Gdy wczoraj zdobywaliśmy najwyższy szczyt na Litwie, dostaję kolejnego smsa od Marka. Okazuje się, że jest szybszy od błyskawicy i już dojechał do Druskiennik. Podaje nam pozycję gdzie nocuje, ale umawiamy się pod kościołem w Kabeliai o 9. Dziura jest mała, jeden kościół, więc trudno będzie się nie znaleźć:)
Spotkaliśmy się z Maekiem© Kajman
Na Litwie czas jest przestawiony o godzinę do przodu. Wskazanie gpsa jest takie, że mamy 3 godziny do celu. Hołowczyc myślał, że pojedziemy szutrem a było asfaltem. Efekt jest taki, że przyjeżdżamy na miejsce godzinę przed czasem. Fakt, że mamy z campingu 150 kilometrów, ale autem po pustych litewskich drogach jedzie się szybko. Cóż, może znajdziemy Marka w lesie. Docieramy na podaną pozycje, ale go tam nie ma.
Jedziemy po Dziukijskim Parku Narodowym© Kajman
Jedziemy więc pod kościół w Kabeliai. Widzimy Marka jak czeka na nas przy okolicznym jeziorku. Też nie mógł spać i wyjechał wcześniej. Pod kościołem zostawiamy auto i wspólnie ruszamy zwiedzać Dziukijski Park Narodowy. Focimy kościół bo jest drewniany a jak czytelnicy wiedzą, drewniane kościoły bardzo lubię. Niestety ten też jest zamknięty:(
W parku jest wszystko, łosie też© Kajman
Marek jest obładowany sakwami, rower pewnie waży z pół tony, my na luziku z torebką na bagażniku. Musimy dla kogoś postronnego wyglądać tak, jak byśmy Marka wykorzystywali.
Ela zdecydowanie preferuje asfalt i tak też dobrała trasę wycieczki. Marek na szczęście decyduje się porzucić chwilowo szutry i leśne dukty. Przed nami piękna wycieczka. Jedziemy do Marcinkowa. Tam też jest drewniany kościół:)
Marek pod bramą kościelną© Kajman
Kościół w Marcinkowicach© Kajman
Sesja zdjęciowa© Kajman
Ela i Marek lubią papierzaste mapy, często sprawdzają gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej. Pod tym względem dobrali się jak w korcu maku:)
Sprawdzają mapy© Kajman
Marek postanawia zmienić swoje plany i jedziemy wspólnie dalej. Celem jest Merecz.
Miasteczko było od XI wieku siedzibą myśliwskiej rezydencji książąt litewskich. Było też ulubionym miejscem polowań królów polskich. Tam właśnie Władysław IV w 1648 roku wykitował podczas polowania.
Cerkiew na rynku w Mereczu© Kajman
Cały zespół staromiejski został uznany za zabytek architektury. W Mereczu najcenniejszym zabytkiem jest kościół Wniebowzięcia NMP ufundowany przez Jagiełłę w pierwszej połowie XV wieku. W kościele są aż trzy otoczone kultem obrazy między innymi XVI wieczna Madonna z Merecza.
Kościół ufundowany przez Jagiełłę.© Kajman
Przed kościołem o fundatorach oczywiście nie ma ani słowa. Jest też jak wszystkie inne zamknięty na głucho. Na drzwiach kościoła jednakże jest kartka, że wystarczy wykonać telefon i pojawi się przyjazny duszek by otworzyć podwoje. Mam szczerą ochotę wykonać ten telefon by wejść do środka.
Kościół z innej strony© Kajman
Ela stwierdza, że zwiedzania kościołów ma powyżej dziurek u nosa. Takie diktum zwala mnie z roweru i to dosłownie. Krew zostaje na bruku Mereczkim!!! Teraz Ela twierdzi, że była to typowa SPDowska gleba, ale to brak zainteresowania z jej strony zwalił mnie z nóg!!!
Widok na Niemen w Mereczu© Kajman
W Mereczu jemy obiad. Panienka w knajpie uporczywie usiłuje wmusić w nas kurczaka, ale my mamy ochotę na pierogi. Po krótkich pertraktacjach panienka decyduje się na przyjęcie zamówienia. Podejrzewam, że pierogów nie mieli, ale skoczyli do pobliskiego sklepu i kupili mrożone. Była nas trójka i dostaliśmy wymieszane gatunkowo pierogi. Pewnie w sklepie brakło jednego gatunku.Posileni głównie piwkiem jedziemy dalej.
Kościół w Liszkowie© Kajman
Kolejnym celem jest Liszków. Miasteczko często eksponowane w Litewskich folderach reklamowych. Już w II wieku w Liszkowie istniało grodzisko. Później zaczęto budować zamek. Po wiktorii grunwaldzkiej budowę porzucono. Kurcze ile Litwini zaoszczędzili po Grunwaldzie. Nie musieli kończyć budowy zamku a teraz nie muszą go odbudowywać:)
Tam miał być zamek a zostało wzgórze© Kajman
Bardzo ciekawym obiektem w Liszkowie jest kościół Trójcy Świętej wybudowany w latach 1704-1720. Kościół powstał nieopodal klasztoru Dominikanów. Fundacji klasztoru dokonał w 1694 roku Jerzy Kosiłło a Dominikanów sprowadził z Sejn.
Kościół zerżnięty z warszawskiego kościoła Sakramentek na Rynku Nowego Miasta© Kajman
Mnie najbardziej zaciekawiło to, że po kasacie zakonu, klasztor pełnił funkcję domu demekrytów dla całego Królestwa Polskiego. Demekryci, to tacy księża i zakonnicy, którzy zostali skazani przez sądy kanoniczne na pokutę w odosobnieniu za wykroczenia przeciwko powołaniu kapłańskiemu. Jednym słowem trzymali tam lubieżników i pedofili.
Znów Niemen© Kajman
Po zwiedzeniu Liszkowa jedziemy do Druskiennik. Na granicy miasta rozstajemy się z Meakiem. Przejechaliśmy razem 76 fantastycznych kilometrów. Dzięki Marku za wspaniałą wycieczkę:)
Tablica© Kajman
Druskienniki są najbardziej znanym litewskim kurortasem. Słyną z wód solankowych. Na mnie nie zrobiły żadnego wrażenia. Jest to spore miasteczko, ale nie czuć w nim tego specyficznego klimatu kurortu.
Pensjonat w Druskiennikach© Kajman
W porównaniu z Birsztanami wypadają słabo, ścieżki nad Niemnem są rozkopane, park taki sobie a całość sprawia wrażenie chaosu. Podziwiam ludzi, którzy decydują się spędzić tam urlop.
Widok na Niemen w Druskiewnikach© Kajman
Fontanna na jeziorze w Druskiennikach© Kajman
Ogólnie wycieczka po Dziukijskim Parku Narodowym była bardzo ciekawa. Znów przenieśliśmy się w czasie. Tak jak i inne miejsca na Litwie Park przypomina jeden wielki skansen. Takich miejsc w Europie jest już chyba niewiele. Trzeba się śpieszyć by je zobaczyć.
Przeniesieni w czasie© Kajman
Coś się wali© Kajman
To jest wielki dom, inne są mniejsze, ale w tym samym stylu© Kajman
Jeżdżąc po Dziukijskim Parku Narodowym tak jak i w innych miejscach na Litwie, można się natknąć na wiele ciekawych rzeźb wykonanych głównie z drewna. Oto kilka z wielu z nich.
Kapliczka© Kajman
Rower© Kajman
Gnębienie chłopstwa przez panów i zwierzyny przez chłopstwo© Kajman
Dzięki Marku z cudowną wycieczkę i do zobaczenia w górach:)
Na marginesie zauważę, że właśnie przekroczyłem 4000 kilometrów w tym roku:)
Kategoria Litwa, No to setka, Szlak Architektury Drewnianej, Integracyjnie
- DST 30.10km
- Teren 12.00km
- Czas 02:18
- VAVG 13.09km/h
- VMAX 35.00km/h
- Podjazdy 169m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Na wojnie jak na wojnie
Sobota, 19 czerwca 2010 • dodano: 19.06.2010 | Komentarze 23
Ostatnio Ela odebrała na gg wiadomość, że w Tychach a w zasadzie nieopodal bo w Wyrach dzisiaj będzie wojna. Nadawcą wiadomości była Ewa.
Nie wiemy o jaką wojnę chodzi ale z natury ciekawscy jesteśmy więc jedziemy sprawdzić:)
Na wojnie jak na wojnie© Kajman
Rano u nas lało więc nie odważyliśmy się pojechać do Tychów rowerami. Zapakowaliśmy je i autem docieramy na miejsce. Ewa już na nas czeka bo nam udało się spóźnić całe pół godziny.
Zaczyna się© Kajman
Wyruszamy rowerami do Wyr. Po drodze dowiadujemy się, że jedziemy oglądać rekonstrukcję bitwy, która była na początku II wojny światowej.
Jest to już szósta rekonstrukcja. Ewcia uprzedza nas też, że w zasadzie jeżeli się tam chce coś zobaczyć to trzeba być przynajmniej godzinę wcześniej.
Ups, my mamy spóźnienie i do Wyr 10 kilometrów. Może być ciężko:(
Nasi atakują czołg© Kajman
O tym, że Ewa ma rację przekonujemy się już na leśnej ścieżce prowadzącej na miejsce bitwy. My jedziemy dostojnie a wyprzedzają nas tabuny rowerzystów.
Gdy docieramy na miejsce, tłum przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Trzeba rozejrzeć się za jakimś strategicznym miejscem żeby coś zobaczyć.
Ostro idą© Kajman
Sama rekonstrukcja jest zrobiona bardzo ciekawie. Lektor opowiada przebieg bitwy. Generalnie wyglądała ona tak jak bajka o starym partyzancie. Najpierw Niemcy wygonili naszych z Wyr, później nasi Niemców i tak w kółko. Niestety brakło gajowego.
W poniedziałek Niemcy wygonili nas z Wyr© Kajman
We wtorek przyszły posiłki i my wygoniliśmy Niemców© Kajman
W środę Niemcy dostali posiłki i wygonili na z Wyr© Kajman
W czwartek dołączyły do nas posiłki policji i my wygoniliśmy Niemców© Kajman
W piątek Niemcy dostali posiłki i pogonili nas© Kajman
W sobotę .....© Kajman
Krew się lała, kule świszczały© Kajman
Dobrze, że szpital polowy był na miejscu© Kajman
Rannni i zabici byli po obu stronach© Kajman
Ewcia w tłumie ogląga przebieg bitwy© Kajman
Gdy ustała strzelanina i dymy opadły pojechaliśmy poszukać bunkrów z okresu II wojny światowej, które znajdują się nieopodal. Gdy tam dotarliśmy czekał nas imprezy ciąg dalszy:)
Tablica© Kajman
Tłum wcale nie pojechał do domu ale dzielnie ustawił się do kolejki w celu zwiedzenia bunkra. Wielu też chciało zobaczyć biorące w rekonstrukcji drużyny. Było bardzo ciekawie. Mundury i uzbrojenie z epoki, stanowiska bojowe, mnóstwo bardzo ciekawego sprzętu.
Bunkier i kolejka do niego, chyba ze sto osób© Kajman
Były auta, motocykle, i inne militaria© Kajman
Zdobycz wojenna:)© Kajman
Feldfebel już tego nie zdzierżył© Kajman
Ale skąd tam wzięli się Amerykanie?© Kajman
Chyba trochę Ewcię wykorzystaliśmy, znów pilnuje rowerów© Kajman
Na imprezie można też było podziwiać sprzęt i pokaz patrolu w wykonaniu 18 batalionu komandosów z Bielska ale ludzie raczej skierowali się do szynków.
Były Hammery i nowoczesne działka© Kajman
Zaskoczyła mnie ilość rowerzystów na imprezie. Chyba żadna masa krytyczna jeszcze tylu nie zgromadziła. Większość po zakończeniu poszła na piwo, wielu przyjęło więcej niż jedno.
Nasze rumaki w szynku© Kajman
Imprezę a później szynk czyli festyn, nadzorowała straż miejska, policja i ochrona. całe szczęście, że byli tolerancyjni. Fakt, że co bardziej sztywni prowadzili rowery ale większość spokojnie imprezowała:)
Kolejni rowerzyści© Kajman
To co dobre niestety się szybko kończy. Pięknymi tyskimi ścieżkami rowerowymi udaliśmy się do samochodu.
Dzięki Ewcia za cudowną sobotę, bez Ciebie nie byłoby tak fajnej wycieczki:)
Czas wracać© Kajman
Kategoria Integracyjnie
- DST 65.15km
- Teren 4.00km
- Czas 03:56
- VAVG 16.56km/h
- VMAX 55.00km/h
- Podjazdy 353m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Inspekcja popowodziowa
Niedziela, 13 czerwca 2010 • dodano: 13.06.2010 | Komentarze 8
Od paru dni chciałem sprawdzić co dzieje się w Kaniowie i okolicy, czyli w miejscu, które było bardzo poszkodowane podczas ostatniej powidzi.
Postanowiliśmy z Elą pojechać tam po obiedzie.
Naprawiona droga w Bielanach© Kajman
Przed południem wpadł do nas w odwiedziny Krzychu 60. Jechał z kumplami do Porąbki. Bardzo mi się podoba jego nowy rower, dosłownie piórko:)
Lubię z Krzyśkiem rozmawiać. To co mi opowiada to dla mnie jest jakiś kosmos. Super facet i nauczyć się od niego można wiele:)
Ela waży rower Krzyśka© Kajman
Po 15 wyjeżdżamy. Pierwsze stawy w Kaniowie wyglądają uroczo, jakby nic się nie stało. Przy brzegu siedzi wielu wędkarzy a to znaczy, że nawet ryby nie zwiały:)
Pierwsze stawy w Kaniowie© Kajman
Dalej już nie było tak fajnie. Roje komarów atakowały nieustannie. Pojechaliśmy zobaczyć jak to teraz wygląda. Trzeba porównać ten wpis z poprzednim żeby mieć porównanie.
Dom jest nadal zalany© Kajman
W sadzie jest mniej wody© Kajman
Minęło już ponad trzy tygodnie a nie udało się jeszcze odprowadzić wody. Faktem jest, że jej poziom obniżył się o ponad metr.
Sytuacja odpowiada komarom i ptakom. Te ostatnie drą się niemiłosiernie. Boćkowi też coś się popieprzyło bo na dachu domu zebrało mu się na tańce godowe:)
Szalony bociek© Kajman
Przejeżdża koło nas wielu rowerzystów. To niechybny znak, że ta droga gdzieś dalej prowadzi. Namawiam Elę żebyśmy to sprawdzili. Nigdy tą drogą nie jechaliśmy a ostatnio dalej była zalana.
Najpierw jedziemy drogą jak kiedyś wyglądała autostrada do Berlina.
Prawie autostrada© Kajman
Droga kończy się niespodziewanie i dalej jest trawsko po pas. Tam przejechać się nie da. Zawracany i skręcamy w bitą drogę prowadzącą wałem. Tam właśnie pracują pompy ściągające wodę z Kaniowa. Smród jest niemiłosierny:(
Pompy pompują© Kajman
Droga okazuje się Wiślańską Trasą rowerową. Ciekawe jak z tych chaszczy wcześniej wyjeżdża?
Tutaj wygląda zachęcająco ale Ela ze względu na komary i smród zarządza kategoryczny odwrót do cywilizacji.
Tu wygląda fajnie© Kajman
Myślę, że niedługo tam wrócę, przecież trzeba sprawdzić gdzie ta droga prowadzi:)
Kolejny znaczek trasy pojawia się w Jawiszowicach© Kajman
Kategoria Integracyjnie
- DST 87.54km
- Czas 04:57
- VAVG 17.68km/h
- VMAX 56.00km/h
- Podjazdy 339m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak nie urok to ....
Sobota, 12 czerwca 2010 • dodano: 12.06.2010 | Komentarze 10
Przez ostatnie 5 tygodni lało dzień w dzień. Składałem wtedy reklamację. Przez ostatnie 7 dni temperatura w dzień nie spada poniżej 33 stopni. Komary chcą człowieka zażreć żywcem.
Reklamacji nie składam bo ostatnio jak złożyłem, była powódź:(
Teraz gdybym złożył mogłoby nas upiec albo co jeszcze gorsze, ci mali krwiopijcy zamęczyliby nas na amen:(
Vanhelsing i my© Kajman
Na dodatek teraz nad Bielskiem szaleje okropna burza, a nad Bujakowem widać ognie sztuczne strzelane na jakimś weselu. Za oknem co chwilę robi się jasno jak w dzień i słychać huk. Czuję się jak na wojnie!!!
Soła zmieniła koryto© Kajman
Ponieważ nie cierpię upałów wyruszamy z Elą skoro świt czyli przed ósmą. Wybieramy trasę standardową żeby szybko wrócić do domu zanim się zacznie upał. Przy okazji chcemy zobaczyć jak ostatnio narozrabiała Soła.
W starym korycie zostały tylko wykarczowane drzewa© Kajman
Podczas ostatniej powodzi, wielki nurt Soły pustoszył brzegi i rzeka zmieniła koryto. W starym korycie pozostały wyrwane drzewa, które ludzie tną i wywożą na opał. Zostały też zwały piachu, mułu i kamoli.
Wymyty nowy brzeg© Kajman
We wszystkich rozlewiskach woda opada, czasami wydaje się nawet czysta. Zostało też wiele podmokłych łąk. Korzystają z tego komary, mnożą się na potęgę i atakują.
Na wodaspadach też są drzewa© Kajman
Na moim ulubionym parkingu przy Sole w Bielanach doznajemy kolejnego cudu. Z bezchmurnego nieba pada deszcz. Jest jakiś dziwny, taki lepki:(
Trzeba spadać!!!
A taka miła rzeczka się wydaje© Kajman
Dzisiaj mieli do nas przyjechać bardzo mili bikestatowicze. Bardzo się na to spotkanie cieszyłem. Niestety z przyczyn wyższych w ostatnim momencie odwołali przyjazd.Co się odwlecze to nie uciecze:)
Gdy dojeżdżaliśmy do stawów w Malcu, Ela Dostała smsa od Vanhelsinga.
Stawy w Malcu© Kajman
Pisał, że jedzie na Hrobaczą łąkę i ma dla mnie klucze do roweru, które miał mi dowieźć od zimy ale kolano go bolało.
Kurcze, co ma wisieć nie utonie:)
W końcu poznamy Vanhelsinga.
Vanhelsing w Kobiernicach© Kajman
Klucze rewelacja. W końcu Ela nie będzie mówić, że w sakwach wozi narzędzia. Ja też będę woził:)
Piotrek opowiada nam o planach swojej wyprawy w Alpy. Zapowiada się bardzo ciekawie. Podpowiadamy mu kilka dodatkowych wariantów:)
Ciekawe czy skorzysta z sugestii?
Van testuje Accenta© Kajman
Można by gadać do rana ale Piotrek ma sesję i musi wracać do Jaworzna. Jedziemy z nim żeby pokazać najdogodniejszą drogę ze Śląska w góry. Droga omija ruchliwe trasy i jest malownicza:)
Przy okazji zatrzymujemy się przy kładce na Sole i Piotrek może zobaczyć o ile przesunął się brzeg.
Inspekcja kładki© Kajman
Jedziemy wspólnie do Bielan. Dalszą drogę już Piotrek zna. Tutaj się żegnamy i żeby nie jechać tą samą trasą do domu wracamy przez Jawiszowice.
W ten sposób zrobiliśmy dzisiaj dwa kółka:)
Zastanawialiśmy się nad trzecim żeby dobić do stówki ale już nam się nie chciało.
Koryto Sołw widziane z kładki w Kobiernicach© Kajman
Ponieważ były dwie wycieczki, są też dwie mapki. Przy okazji, całkiem przypadkowo dzisiaj przekroczyłem 3 000 km w tym roku:)
Kategoria Integracyjnie
- DST 91.24km
- Teren 3.00km
- Czas 05:15
- VAVG 17.38km/h
- VMAX 45.00km/h
- Podjazdy 327m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Polowanie na Żubra
Sobota, 8 maja 2010 • dodano: 09.05.2010 | Komentarze 18
Rano pogoda jest piękna. Już prawie zapomniałem, że świat może tak ładnie wyglądać. Chcemy przejechać jakąś fajną wycieczkę ale przy tak pięknie świecącym słoneczku, Ela cały czas nadaje, że będzie lało.
Kurcze, naczytała się w internecie jakiś głupich prognoz i teraz kracze:(
Lasy kobiórskie© Kajman
Wkurza mnie to bardzo, przecież jest pięknie a ona cały czas swoje.
W Jawiszowicach w końcu wybieramy trasę.
Jedziemy zapolować na żubry. Ponieważ cel naszej wycieczki jest w pobliżu Tychów, dzwonię do Ewy mówiąc, że możemy się spotkać:)
Znależliśmy rezerwat© Kajman
Wycieczkę zaplanowała jak zwykle Ela. Ma dziewczyna talent i robi to wyśmienicie. Trasa ma mieć ponad 100 km. Jest fajnie.
W Międzyrzeczu Ela sprawdza na mapie gdzie są nasze Żubry.
Rezerwat Żubrowisko© Kajman
Przejeżdża koło nas babcia na rowerze, więc myślę sobie, zapytam. Babcia mówi, że musimy pojechać do Jankowic, mapa mówi Eli coś innego. Moja pani dochodzi do wniosku, że takie babcie wiedzą jedynie jak dojechać do kościoła i jedziemy zgodnie z mapą w las. Babcia patrzy na nas z dużym zdziwieniem.
Z żonami lepiej się nie sprzeczać, jedziemy.
Zaczepianie Żubrów i kobiet grozi śmiercią© Kajman
Jazda w terenie, a szczególnie po rozmokniętych ścieżkach, to nie jest to co Ela lubi najbardziej. Jedziemy lasem a żubrów nie ma. O zagrodzie nie wspomnę. Po chwili zatrzymuje się, patrzy na mapę i mówi "może lepiej jedźmy asfaltem do Jankowic".
Tablica© Kajman
W końcu docieramy do rezerwatu:) Jego rys historyczny Ela pięknie opisała na swoim blogu. Bilet wstępu kosztuje 5 złotych.
Niestety nie wolno po rezerwacie jeździć na rowerach więc rumaki zostają przy recepcji a my ruszamy piechotą upolować żubra.
Żubry© Kajman
Trasa zwiedzania wiedzie ścieżkami wokół zagrody. Jest bardzo mokro, Ela idzie w sandałkach a ja w butach SPD, które przecież mają dziury w podeszwach. Po chwili nogi mamy mokre. Nic to, przecież trzeba upolować żubra. Obeszliśmy już połowę trasy i nie widzieliśmy żadnego:(
Żubry© Kajman
W końcu SĄ. W lesie, między drzewami:) Ela zaczyna robić fotki. Widzę inne miejsce do robienia zdjęć i chcę aparat. Wtedy następuje wymiana zdań na temat obciążenia rowerów i lustrzanki. Żubry nie są zainteresowane naszą dyskusją i mykają w głąb lasu!!! Niech to cholera:(
Żubry© Kajman
Na końcu trasy zwiedzania pokazuje nam się całe stado:) Mamy czas na fotki:)
Trzeba przyznać, że trasa zwiedzania rezerwatu po za tym, że było mokro, jest pięknie przygotowana. Są ławeczki, kosze na śmieci a co najważniejsze mnóstwo tablic poglądowo informacyjnych. Polecam wszystkim zwiedzenie tego miejsca:)
Ale go walnął© Kajman
Z Jankowic jedziemy do Świerczyńca. Tam w barze Skrzat jesteśmy umówieni z Ewą.
Bar dla rowerzystów "Skrzat"© Kajman
Pierwszy raz trafiłem w takie miejsce. Szynk jest kultowym miejscem dla rowerzystów z okolic Tychów. Wszyscy jadą tam na piwo:)
Oj, policja miałaby co tam robić.
Informacja w barze© Kajman
Niestety w barze nie ma nic do jedzenia. Zamawiamy soczek, prince polo i oczywiście piwo, Tyskie:) Czekamy na Ewę.
Słucham opowieści bikerów przy sąsiednich stolikach. Gość opowiada dziewczynie na jaką poważną wycieczkę się wybrał, przejechał 70 kilometrów i raz było pod górkę:)
Czekając na Ewę© Kajman
Jest Ewa. Dawno się nie widzieliśmy. Przekazujemy nalepki BS dla niej i dla Grzybka. Czas przy piwku szybko mija. Mieliśmy jechać dalej na Paprocany ale na horyzoncie pojawia się pierwsza błyskawica:(
Trzeba się zbierać!!!
Przy piwku© Kajman
Ewa jedzie kawałek z nami i wraca do Tychów a my ruszamy do domu. Po chwili zaczyna lać. Wtedy przypomina mi się jakie fajne budki stoją w lasach kobiórskich, teraz by się taka przydała.
Szlak architektury drewnianej turystycznej© Kajman
Trzeba skrócić trasę, setki nie będzie:(
Ponad trzydzieści kilometrów jedziemy w ulewie. No to Ela wykrakała:(
W butach chlupie woda, gdy zacisnę dłonie z rękawiczek leje się jak z kranu, temperatura spadła do 11 stopni:(
Leje© Kajman
W Wilamowicach przestaje padać. Ukazuje nam się dziwny krajobraz. Całe góry są przykryte chmurami jak kołderką.
Docieramy do domu i ratujemy się herbatą z dużą ilością rumu i gorącym rosołkiem:)
Gdyby Ela nie krakała z tym deszczem byłoby super:)
Ukryta Hrobacza Łąka© Kajman
Kategoria Integracyjnie
- DST 100.97km
- Teren 18.00km
- Czas 04:50
- VAVG 20.89km/h
- VMAX 51.00km/h
- Podjazdy 419m
- Sprzęt Accent El Ninio
- Aktywność Jazda na rowerze
Przed siebie
Czwartek, 29 kwietnia 2010 • dodano: 29.04.2010 | Komentarze 28
Pogada zapowiadała się wyśmienicie. Rano wiedziałem jedynie, że chcę przejechać sto kilometrów Accentem. Gdzie? Tego już nie wiedziałem.
Pojechałem po prostu przed siebie:)
Za zadrowie bikestatowiczów© Kajman
Pomyślałem sobie, że może znajdę jeszcze jakiś krzyż z czaszką do kolekcji. Co prawda krzyża z czaszką nie znalazłem ale był jeden, taki duży:)
Stał na górce w Starej Wsi na środku pola. Miedzą do niego dotarłem i już na miejscu okazało się, że jest do niego dojazd drogą:(
Duży krzyż© Kajman
Podstawa krzyża© Kajman
Ze Starej Wsi pojechałem do Kaniowa. Jakież było moje zaskoczenie gdy na obrzeżach wsi zobaczyłem lotnisko:)
Samoloty pewnie były w hangarach:(
Lotnisko w Kaniowie© Kajman
Jechałem sobie terenem, tak na czuja. Omijałem kopalnię, hałdy i jakieś dziwne miejsca żeby wydostać się na jakieś normalne tereny do jazdy.
Kopalnia© Kajman
Tu zaczynają się schody© Kajman
Widok z mostka© Kajman
Tak przedzierając się przez krzaczory i różne dziwne miejsca docieram do stawów Rontok.
W pobliżu uzdrowiskowej miejscowości Goczałkowice Zdrój, tłumnie odwiedzanej przez turystów i kuracjuszy ośrodka, niedaleko ruchliwej „dwupasmówki”, znajdują się niepozorne, ale jakże interesujące dla przyrodnika i ornitologa stawy.
Stawy Rontok© Kajman
Wśród nich jest jeden, przemysłowy zbiornik, który od lat pełni rolę osadnika słonych wód kopalnianych – Rontok Wielki.
Odprowadzane są do niego wody przemysłowe kopalni „Silesia”, których nadmiar spływa do rzeki Wisły.
Zbiornik jako osadnik jest bardzo zamulony, przy niskim stanie wody ukazują się płycizny, a to wystarczy, by gromadziły się na nich liczne rzesze skrzydlatego bractwa.
Stawy Rontok© Kajman
Tablica© Kajman
Patrząc na tablicę zorientowałem się, że w pobliżu jest pałac. Jadę go zobaczyć:)
Pałac znajduje się we wsi Rudołtowice.
Istniejący pałac powstał, jak się przypuszcza, w drugiej połowie XVII w. być może w miejscu starszego obiektu zniszczonego w czasie wojny 30-letniej, która pociągnęła za sobą znaczne zniszczenia w Pszczynie i okolicach. Inne
źródła podają datę: rok 1752, kiedy to hr. Józef Zborowski na terenie wioski zbudował pałac.
Pałac od frontu© Kajman
Po 1752 roku mieszkańcami pałacu byli kolejni właściciele tutejszych dóbr rycerskich, a na początku XX w. Zarządcy księcia pszczyńskiego. Po akcji parcelacyjnej „Ślązak” obiekt znalazł się w rękach państwa. Początkowo zamierzano przeznaczyć go na cele szpitalne, ale w końcu urządzono w nim hotel dla „Junaków”, którzy pracowali przy regulacji koryta Wisły.
Pałac od drugiej strony© Kajman
Obecnie w pałacu mieści się ośrodek dla dzieci niewidomych i niedowidzących.
Jakie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłem niewidome dzieciaki jeżdżące na rowerach.
Przodem szedł opiekun i mówił "w prawo", "w lewo". Chłopak na rowerze był bardzo szczęśliwy:)
Niewidome dzieci na rowerach© Kajman
Z Rudołtowic pojechałem do Woli i dalej traktem rowerowym Wiedeń Kraków, czyli sławną drogą R4.
Postanowiłem pojechać do Oświęcimia sprawdzić czy jest skradziony niedawno napis.
Droga R4© Kajman
Obóz Zagłady w Brzezince© Kajman
Tablica jest, złodzieje zwiali© Kajman
Dalej jadę dobrze znanymi drogami w kierunku Osieka. Tutaj odbieram telefon od Krzycha60. Jest w naszej okolicy. Umawiamy się na piwko u nas w domu.
Fajnie się gadało. Dzięki Krzysiek, że wpadłeś:)
Prawie równo dojechaliśmy© Kajman
Rower Krzyśka został naznaczony:)© Kajman
Kategoria No to setka, Integracyjnie
- DST 110.34km
- Teren 2.00km
- Czas 06:54
- VAVG 15.99km/h
- VMAX 58.00km/h
- Podjazdy 1015m
- Sprzęt Kellys Aeron
- Aktywność Jazda na rowerze
Dookoła Beskidu Małego
Sobota, 24 kwietnia 2010 • dodano: 25.04.2010 | Komentarze 20
Wycieczka do Suchej Beskidzkiej chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Bardzo się ucieszyłem kiedy zobaczyłem, że Shem wybiera się na trzy przełęcze i będzie jechał przez Suchą. Nawiązaliśmy kontakt i umówiliśmy się pod karczmą Rzym.
Ela opracowała trasę i skoro świt ruszamy.
Krzyż milenijny na Wierchu Koconia© Kajman
Założeniach Eli były takie żeby zminimalizować ilość podjazdów. Przecież jeszcze po wypadku boli ją kręgosłup. Wszystko było OK dopóki nie zaczął się podjazd na Wierch Koconia. Nachylenie wynosiło około 12 stopni.
Dalej już jest z górki.
Dojeżdżamy do Suchej mając jeszcze trochę czasu do spotkania. Czas ten bardzo aktywnie wykorzystujemy na opieprzanie ludzi szwendających się po ścieżce rowerowej. Ela nawet napisała liścik do buraka parkującego w poprzek ścieżki.
Tak to już jest jak ludzie ze wsi do miasta przyjadą. Nie ma zmiłuj:)))
Makieta zamku w Suchej Beskidzkiej© Kajman
Sucha Beskidzka w całym kraju słynie z jedynej i prawdziwej Karczmy Rzym. Znany jest też zamek, którym się miasto szczyci i na wszelkie sposoby stara się go propagować.
Dojeżdżamy do karczmy i wkrótce również wjeżdża ekipa z Krakowa. Wszyscy jesteśmy bardzo punktualni zważywszy dystans jaki musieliśmy pokonać:)
Chłopaki jadą© Kajman
Na spotkanie przyjeżdża Przemek, Mateusz i Hubert który nie jest zarejestrowany na BS.
Przy posiłku można sobie fajnie pogadać:)
Hubert widząc z jakim uczuciem mówimy o portalu obiecuje natychmiast po powrocie do Krakowa się zarejestrować. Zobaczymy czy dotrzyma słowa.
Czas na pogaduchach szybko mija ale trzeba jechać dalej. Ela przekazuje naklejki BS dla znajomych z Krakowa i chłopaki ruszają na trzy przełęcze a my przystępujemy do zwiedzania:)
Pamiątkowa fotka© Kajman
Najbardziej znana karczma w Polsce to właśnie Rzym. To tutaj Pan Twardowski walczył o duszę.
Karczma jest też centralnym punktem Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce.
Ta karczma Rzym się nazywa© Kajman
Tablica© Kajman
Tutaj pan Twardowski robił w konia diabła© Kajman
Ileż można siedzieć w karczmie, nawet jeżeli Rzym się nazywa:)
Jedziemy zwiedzić zamek.
Zamek w Suchej Beskidzkiej© Kajman
Na dziedzińcu zamku ja pilnuję rowerów a Ela szaleje z aparatem fotograficznym robiąc dziesiątki zdjęć.
Wtedy podchodzi do mnie pani z muzeum i mówi, że zamek uzyskał certyfikat "Zamek przyjazny rowerzystom" . Pani proponuje abyśmy zaparkowali nasze rumaki wewnątrz muzeum i je zwiedzili:)
Jesteśmy zaskoczeni i chętnie korzystamy z propozycji:)
Rowery w muzeum© Kajman
Jakież jest nasze zdziwienie gdy po zapłaceniu 14 zł od osoby, dostajemy bardzo miłą przewodniczkę, która oprowadza nas po zamku i trzech wystawach. Zwiedzamy wystawę malarstwa młodopolskiego malarza, rysownika i grafika – Wojciecha Weissa, galerię portretów Habsburgów i wystawę monet.
Portrety Habsburgów© Kajman
Zwiedzanie wystaw i rozmowa z przemiłą przewodniczką zajmuje nam sporo czasu. Jeszcze krótki pobyt w parku zamkowym i trzeba ruszać w góry:)
Zamek w Suchej Beskidzkiej© Kajman
Chcemy objechać Beskid Mały dookoła. Kierujemy się do Krzeszowa. Tam jest Księża Studnia, która bardzo nas rozczarowała. Cóż, nie wszystkie atrakcje warte są zwiedzenia.
Zawód w postaci studni rekompensują widoki. Jest pięknie:)))
Krzeszów z Babią Górą w tle© Kajman
Jedziemy do Mucharza. Droga cały czas prowadzi na wysokości ponad 400 m n.p.m. i jest jak sinusoida. Nie wiem ile razy drapaliśmy się na wysokość ponad 500 m ale dużo. Kąt nachylenia przy podjazdach wynosił ponad 12 stopni. Jest pięknie ale zaczynamy marzyć o bardziej płaskiej drodze.
Góra dół© Kajman
Jest co oglądać. Ruch na drodze znikomy. Przy szybkich zjazdach w otwartej przestrzeni, widokach zapierających dech, ogarnia mnie takie dziwne uczucie wolności i oderwania od realnego świata:)
Architektura drewniana ładna© Kajman
W końcu docieramy do Świnnej Poręby. Od lat budowana jest tam zapora na rzece Skawie. Ślimaczy się to nieprawdopodobnie ale jak powstanie będzie to bardzo ciekawe miejsce wypoczynkowe:)
Tablica poglądowa jak to kiedyś będzie© Kajman
Budowa zapory w Świnnej Porębie© Kajman
Zostaje nam jeszcze do zwiedzenia znajdujący się w Gorzeniu Górnym dworek Emila Zegadłowicza. W necie pisze, że dworek otacza piękny park a ja myślę, że to same chaszcze. Wszystko sprawa wrażenie zaniedbanego i podupadającego:(
Dworek Emila Zegadłowicza© Kajman
Zaczyna zapadać zmrok gdy dojeżdżamy do domu. Wycieczka dała nam popalić:)
Sto dziesięć kilometrów i suma podjazdów ponad tysiąc metrów.
Bardzo podziwiam Elę, że dała po wypadku radę.
Dzień pełen wrażeń. Dzięki Przemku, że zainspirowałeś nas do tak pięknej wycieczki:)
Dzień żegna nas pięknym zachodem© Kajman
Kategoria No to setka, Szlak Architektury Drewnianej, Integracyjnie