Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Zamki pałace dwory

Dystans całkowity:3392.43 km (w terenie 312.48 km; 9.21%)
Czas w ruchu:206:09
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:27571 m
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:64.01 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • DST 10.10km
  • Czas 00:38
  • VAVG 15.95km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 114m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sandomierz

Piątek, 22 lipca 2011 • dodano: 22.07.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Od rana mamy pochmurny dzień. Straszy deszczem. Może po południu się rozjaśni. Poszliśmy z Elą zwiedzać sandomierskie muzea. Sandomierz to jedno z najstarszych, najpiękniejszych i najważniejszych historycznie miast Polski. Początki osadnictwa na tym terenie i w jego regionie, sięgają najdawniejszych czasów. Świadczą o tym dokonywane w obrębie miasta i okolic liczne odkrycia archeologiczne.

W tla zamek piastowski © Kajman


Ślady pierwszej obecności człowieka na tym obszarze pochodzą z młodszej epoki kamiennej - neolitu (5200 p.n.e. - 1700 p.n.e.). Usytuowane jest na lessowych wzgórzach. Zachowało się tu ponad 120 zabytków architektury z różnych epok.
Ciekawostką jest Sandomierz podziemny. Pod starym miastem jest ponad 5 kilometrów podziemnych piwnic i korytarzy połączonych ze sobą. Do zwiedzania udostępniono trasę o długości 500 metrów. Od niej zaczynamy.

Podziemny Sandomierz © Kajman


Ponieważ w mieście nie było zbyt dużo miejsca, kupcy by przechowywać towar zaczęli pod domami kopać duże piwnice. Z czasem ich ilość była taka, że powstało podziemne miasto.
Sandomierz cieszył się szczególnymi względami Kazimierza Wielkiego w okresie jego panowania. Na dowód tego często udzielał mieszkańcom szczególnych przywilejów, jak chociażby ten. "Chociaż żadnym kupcom, z jakiemi bądź towarami, udającymi się ku stronie węgierskiej, nie wolno było przechodzić przez Zmigrod, to jednakże na prośbę mieszkańców sandomierskich ten zakaz dla nich usunął.

Labirynt korytarzy © Kajman


W roku 1366 polecił, ażeby sól z kopalni Wieliczki i Bochni, oraz śledzie zkądkolwiekby takowe były sprowadzone, to zawsze skład tego wszystkiego ma być w Sandomierzu. Podobnych składów zabronił robić w Opatowie, pod karą utraty majątku i łaski królewskiej.
Na późniejszy okres XV i XVI stulecia przypada również bardzo ożywiony rozwój miasta we wszystkich dziedzinach życia. Sandomierz w owym czasie liczył już ok. 3500 mieszkańców.

Tu kiedyś przechowywano sól i śledzie © Kajman


Hm, ciekawe kogo, śledzi, mieszkańców, czy tatarów, którzy podobno tu zginęli © Kajman


Po zwiedzeniu podziemi udaliśmy się na zamek. Zamek zbudowano na miejscu pierwotnej warowni istniejącej na wzgórzu co najmniej od X w. Badania archeologiczne potwierdziły istnienie pierwotnego grodu. W 1139 roku kiedy Sandomierz został stolicą księstwa dzielnicowego, a gród rezydencją książęcą i jako taki z pewnością musiał się rozbudowywać. Ówczesny książęcy gród otoczony był drewniano-ziemnym wałem oraz systemem zasieków ze skośnie wbitych pali. Od strony wysoczyzny przekopano fosę.

Zamek książęcy © Kajman


Mieściła się tu kasztelania, a od przełomu XII-XIII wieku - stolica księstwa dzielnicowego. W XIV wieku Kazimierz Wielki wykorzystał miejsce grodu pod budowę murowanego zamku, który prawdopodobnie w tym okresie został połączony z murami miejskimi. Wieża południowo-zachodnia, która króluje nad ulicą Zamkową została wybudowana w 1480 roku.

Zamek z drugiej strony © Kajman


Składał się on z czterech skrzydeł obejmujących kolumnowy dziedziniec. Niestety w 1656 roku został wysadzony w powietrze przez wycofujących się z miasta Szwedów. Ocalało jedynie skrzydło zachodnie. Od połowy XVII wieku w zamku nie rezydowali królowie, ani nawet starostowie sandomierscy. Zamek stał się przede wszystkim budynkiem użyteczności publicznej. Po 1795 roku Austriacy przeznaczyli zamek na sąd i więzienie. Natomiast dziedziniec zamkowy otoczono półkoliście biegnącym murem.

Katedra © Kajman


Po zwiedzeniu zamku udajemy się do domu Jana Długosza. Dom Długosza zbudowany w 1476 r. z fundacji słynnego historyka - jeden z najlepiej zachowanych gotyckich domów mieszkalnych. Wewnątrz mieści bogate zbiory Muzeum Diecezjalnego.

Dom Jana Długosza © Kajman


Ufundowany został w 1476 roku przez historyka Jana Długosza, kanonika sandomierskiego dla księży mansjonarzy, wikariuszy katedry. W 1864 roku dom oddano pod zarząd kapituły katedralnej. Jest to dwukondygnacyjna, ceglana budowla z wysokimi szczytami i dwuspadowym dachem. Nad południowym wejściem znajduje się kamienna tablica erekcyjna z herbem Wieniawa, napisem i datą 1476.

Świątki w ogrodzie przed domem Długosza © Kajman


Układ wnętrz z obszerną sienią pośrodku i belkowanymi stropami, został częściowo zmieniony dla potrzeb muzealnych. Od 1937 roku mieści się tu Muzeum Diecezjalne. Autorem ekspozycji był Karol Estreicher, historyk sztuki z Krakowa. Muzeum posiada bardzo cenne zbiory z zakresu malarstwa, rzeźby sakralnej, tkaniny, drobnej plastyki oraz elementów wystroju architektonicznego, jak również sztuki zdobniczej, ceramiki, kolekcji mebli, numizmatyki i archeologii.

Muzeum w domu Jana Długosza © Kajman


Muzeum w domu Długosza © Kajman


Pudełko w kształcie książki © Kajman


Czas na obiad. Idziemy do knajpki, gdzie serwowane jest 30 gatunków pierogów. Knajpka się chwali, że na pierogi wpada tam ojciec Mateusz, Możejko i oczywiście aspirant Nocul.

Powiesili sobie nawet ich fotki z autografami © Kajman


Teraz czas na rower. Pogoda wcale się nie poprawiła. Wybieramy się na jazdę po uliczkach Sandomierza. Jeżeli zacznie lać, zawsze zdążymy uciec na camping.

Serialowy komisariat, naprawdę urząd skarbowy © Kajman


Na rynku mocno zachmurzone © Kajman


Pod Bramą Opatowską © Kajman


Tu przemawiał Jan Paweł II © Kajman


Coś ostatnio mam farta do nowożeńców © Kajman


Po honorowym objeździe miasta jedziemy do wąwozu św Jadwigi. Niestety okazuje się, że nie wolno tam wjeżdżać na rowerach. Trudno, w sumie nic ciekawego. Trochę większy rów w piachu.

Stop, do wąwozu wjechać nie można © Kajman


Objeżdżamy znów miasto i kierujemy się w stronę gór pieprzowych. Są to najstarsze góry w Polsce. Jedziemy po nowej pięknej ścieżce rowerowej. Widać, że nowa bo ludziska myślą, że to chodnik. Mimo pustego chodnika lizą po ścieżce.

Nowa ścieżka w Sandomierzu © Kajman


Chmurzy się coraz bardziej. W ostatnim momencie zawracamy. Na camping wjechaliśmy równo z pierwszymi kroplami deszczu.

Panorama Sandomierza © Kajman


Panorama z drugiej strony © Kajman


Zwiewamy przed deszczem © Kajman




  • DST 56.07km
  • Teren 3.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 13.35km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 730m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urodzinowa wycieczka

Sobota, 16 lipca 2011 • dodano: 16.07.2011 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Dziś są urodziny Eli. Sama zaplanowała jak zwykle trasę. Sama też pilnowała mapy. Dobrała trasę tak by była skałki w Dolinie Szklarki, dwór w Siedlcu, pałac Krzeszowicach, no i też Szlak Architektury Drewnianej. Opisu nie będzie bo wszystko widać na fotkach. Oceńcie sami jak jej się udało zaplanowanie trasy.

Czas na foty © Kajman


Dolina Szklarki © Kajman


Co chwila pojawiają się piękne skałki © Kajman


Czarne chmury, ale na szczęście nie lało © Kajman


Jak jest skałka ktoś musi wleźć © Kajman


Dwór w Siedlcu przejęty przez zakonnice © Kajman


Krzyż w Krzeszowicach. Nie ma czaszek, ale jest ładny © Kajman


Stary, odnowiony pałac Potockich w Krzeszowicach © Kajman


Nowy pałac Potockich z XIX wieku, mocno zaniedbany © Kajman


Czegoś tak paskudnego dawno nie widziałem. Przypomina fabrykę. © Kajman


Może zabite okna i blacha falista tak go szpecą © Kajman


Jedyne co mi się podobało to smok. Ela ma lepszy aparat, u niej wyszedł lepiej:) © Kajman


W Czernej był odpust. Tłumy ludzi. Źródło św Elizeusza. © Kajman


Czgo to ludzie nie zrobią dla dobrego zdjęcia © Kajman


Kościól w Paczółtowicach na szlaku papieskim © Kajman


Tablica © Kajman


Plac kościelny i dzwonnica © Kajman


Wnętrze zza krat © Kajman


Kościół w Racławicach na Szlaku Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Ciekawa dzwonnica © Kajman


Widoczek z trasy, cały czas góra dół © Kajman


Kościół i trasy rowerowe w Suoszowej © Kajman


Pojechaliśmy niebieskim szlakiem rowerowym © Kajman


Udało się wyjść z błota © Kajman


Uff, wpis zrobiony, czas świętować dalej:)



  • DST 19.09km
  • Czas 01:02
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 282m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Robinem i Tadziem do Ojcowa

Piątek, 15 lipca 2011 • dodano: 16.07.2011 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Poprzedniego dnia był masakryczny upał. Śmierdziało burzą. Gdy zaczyna gdzieś w oddali grzmieć, pan Mirek, właściciel campingu, wyłącza internet. Pewnie ma rację, bo u nas w domu tego nie zrobiliśmy i spalił się ruter.
Pozbawieni dostępu do świata nie wiemy jaka ma być pogoda. Wydaje się, że powinno być ładnie.

Jedziemy z Robinem i Tadziem © Kajman


Rano, podczas w przerwy w opadach, spakowali się nasi campingowi sąsiedzi. Byli na wyprawie rowerowej po Jurze. Pochodzą z Gdańska i muszą dotrzeć do Krakowa na pociąg. Asia zapisała się na BS i może opisze terasę. Chwilę po ich wyjeździe znów zaczyna lać. Jest mi ich żal. Musieli zmoknąć:(

Asia z Markiem się pakują © Kajman


Ruszają do Krakowa © Kajman



Powoli zbieramy się by pojechać zwiedzić zamek w Ojcowie, gdy dzwoni Robin. Mówi, że wybiera się z Tadziem by nas odwiedzić. Umawiamy się na parkingu pod zamkiem. Rozpogodziło się do tego stopnia, że przebrałem się w krótką koszulkę.

Zamek w Ojcowie © Kajman


Ja zostaję na parkingu a Ela pierwsza idzie zwiedzać zamek. Po chwili słychać grzmot i spadają pierwsze krople deszczu. Pakuję rowery pod dach. Zaczyna padać, chwilami mocno:(

Rawery pod dachem © Kajman


Gdy Ela wróciła postanowiłem pojechać na zamek rowerem. Okazało się, że można. Miły pan bileter skasował mnie za wstęp 2,50 i obiecał popilnować rower podczas mojego zwiedzania:)

Rower pod ochroną © Kajman


Zamek w Ojcowie powstał na polecenie Kazimierza Wielkiego w XIV wieku. Został nazwany Ociec na pamiątkę tułaczki Władysława Łokietka. Historię zamku opisała Ela w swoim wpisie ja wstawię kilka fotek:)

Brama zamkowa © Kajman


Plac zamkowy © Kajman


Wieża zamkowa © Kajman


Wieża w środku © Kajman


Widok na mury © Kajman


widoczek © Kajman


widoczek © Kajman


Gdy kończyłem zwiedzanie zamku zadzwoniła Ela, że właśnie Robin pojawił się na parkingu. Fajnie się spotkać po roku. Ostatnio w takim składzie jeździliśmy po Puszczy Niepołomickiej. Znów zaczyna padać, chwilami mocno. Decydujemy się pojechać na camping i przeczekać deszcz:(

Widok na parking © Kajman


Gdy dojechaliśmy lało konkretnie. Nawet, by pójść na obiad trzeba było czekać na osłabienie opadów. Czas miło upływał na pogaduchach:)
Dzięki Robin za odwiedziny:)

Pogaduchy © Kajman




  • DST 51.37km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 15.81km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 672m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamki i dwory wokół Skały

Niedziela, 10 lipca 2011 • dodano: 12.07.2011 | Komentarze 16


magneticlife.eu because life is magnetic

Sobotę spędziliśmy na oczekiwaniu na przesyłkę przedsionka do przyczepy. Generalnie szlak mnie trafiał. Przedsionek miał być w środę, później w czwartek, wyjazd się odwlekał. Umówiłem się, że ma być w sobotę na campingu. Dopiero mała reprymenda spowodowała, że przewoźnik przywiózł go w sobotę prywatnym autem. Sobota w plecy, do tego ostre słońce jak zwykle mnie poparzyło.

Zamek w Pieskowej Skale © Kajman


Na niedzielę mamy ambitne plany. Wstaję o 6 i co? Burza!!! Pozamykałem wszystkie okna i walnąłem się dalej spać. Zwlokłem się o 9, patrzę nie ma internetu. Idę do recepcji robić aferę, patrzę a stoi gość na szosie, myślę kto to? A to Funio. Jedzie w okolice Buska, ale postanowił nas odwiedzić. Po długich prośbach wypił kawę. Pogadaliśmy chwilę i jazda na rower. Tomek w długą podróż a my z Elą jedziemy zwiedzać okoliczne zamki.

Dziedziniec na zamku w Pieskowej Skale © Kajman


Koło zamku na Pieskowej Skale tylko mignęliśmy, ale foty zrobiliśmy wczoraj. Warto parę słów na temat tego zamku powiedzieć. W komentarzach padło pytanie skąd nazwa. Dziwne, ale nazwa pochodzi od drewnianej strażnicy, która stała tu za czasów Łokietka i była nazwana z niemiecka Peskenstein. Masakra, czego ci Niemcy w Polsce nie nazwali!

Mury zamku © Kajman


Od czasów Ludwika Węgierskiego, zamek na Pieskowej Skale należał do rodziny Szafrańców. Tutaj nasuwają mi się dziwne myśli. Piotr Szafraniec zajmował się alchemią i czarną magią. Gość na prośbę Kazimierza Jagiellończyka dowodził pierwszą wypraną na nasz kobiernicki zamek by upolować Kaśkę Włodkową. Ci, którzy czytują moje wypociny wiedzą, że Kaśka była srogim zbójem na pograniczu polsko czeskim.

Dziedziniec jeszcze raz © Kajman


Piotr Szafraniec zamku na Wołku nie zdobył, Kaśka spuściła mu srogi łomot. Niektórzy twierdzą, że naszego zamku bronił sam książę oświęcimski Jan VI. Tak czy owak po lekkim naruszeniu murów Wołka, Szafraniec się wycofał. Dlaczego to piszę? Bo, ów Piotr Szafraniec miał syna Krzysztofa. Ten pewnie nasłuchał się od taty o skarbach Kaśki, bo sam stał się zbójem!

Park zamkowy zawsze mnie zachwyca © Kajman


Nie tylko napadał wszystko co się rusza na szlaku łączącym Kraków ze Śląskiem, ale fikał sobie Kazimierzowi Jagiellończykowi, któremu tak wiernie służył jego ojciec. Kazek w końcu się wpieprzył i kazał niegrzecznego Krzysia ucapić a następnie ściąć w Baszcie Senatorskiej na zamku krakowskim.

Jak ślub, to fotki na zamku © Kajman


Krzysio do dziś pokutuje. Pojawia się na zamku wysoka postać, odziana w czarną fałdzistą opończę z kapturem. Tupie sobie po komnatach strasząc turystów a co gorsza brzęczy kluczami. Czasami klęczy przy murach zamku, ale gdy pada na niego światło to znika. To samo ma Kaśka, ale ona szwenda się po naszym zamku na Wołku tylko w noc św. Jana:)

Jedziemy przez ojcowski park © Kajman


Szybko przejeżdżamy przez Ojcowski Park Narodowy. Rozkoszujemy się niesamowitymi widokami. Celem jest pierwszy na szlaku orlich gniazd zamek Korzkiew.

Poziomka na szlaku © Kajman


Historia zamku sięga XIV wieku. W 1352 roku Jan z Syrokomli zakupił wzgórze Korzkiew i wybudował na nim wieżę, pełniącą funkcję obronną i mieszkalną. Był to zamek rycerski otoczony murem obwodowym i fosą. Początkowo w rękach P.Krupki, później dość często zmieniał właściciela.
Uszkodzony w okresie potopu szwedzkiego w XVII wieku. Opuszczony w początkach XX wieku popadł w ruinę. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku odbudowany z zamiarem przywrócenia dawnego stanu całej okolicy.

Zamek Korzkiew © Kajman


Kiedyś na zamku w Korzkwi panowało panisko słynne z tego, że dumne i pyszne było jak mało kto. Do tego gnębił poddanych i co gorsza był okrutnie zazdrosny z żonę. Żona była piękna i dobra dla ludu. Panisko wkurzało się, że byle kmieć ma oparcie w jego żonie a co gorsza bezkarnie może się na nią gapić!

Wnętrze © Kajman


Gdy urodziła mu się córka, zabronił wychodzić swoim niewiastom poza mury zamkowe. Rozkazał wybudować most łączący zamek z pobliskim kościołem. Ludziska nie mogli się gapić na jego żonę, a on mógł z góry spoglądać na poddanych. Pech chciał, że z tego mostu spadła jego córka.

Dziedziniec © Kajman


Zginęła na miejscu. Matka zbiegła do dziecka na ratunek. Było za późno. Wypłakała całą rzekę łez. Rzeka płynie do dzisiaj i nazywa się Korzkiewka. Dumne panisko zostało ukarane przez diabła. Od tamtego czasu pojawia się w okolicy, siada o północy na kamiennej ławeczce nieopodal zamku i stuka kopytem w ziemię tak głośno, że słychać go w całej wsi.

Kominek, chyba trochę nie z epoki © Kajman


Tyle legendy. Prwadą historyczną jest natomiast to, że Zaklika z Korzkwi brał udział w bitwie pod Grunwaldem. Obecnie zamek wykupił krakowski architekt i gruntownie go remontuje. Jest tu hotel i restauracja.
Dalej trasa prowadzi przez dworki w Cianowicach, Rzeplinie, Minodze i Tarnawie.
Dworki te opisała Ela w swojej relacji więc nie ma sensu się powtarzać.

Dwór w Cianowicach © Kajman


Dwór w Rzeplinie © Kajman


Dwór w Minodze © Kajman


Dwór w Tarnawie © Kajman


Znaleźliśmy też wspólną mogiłę żołnierzy z czasów I wojny światowej. Trochę zaniedbana zważywszy, że tablica została zamontowana w latach 70 a wygląda jakby miała 200 lat.

Mogiła żołnierzy z I wojny światowej © Kajman


Było też trochę terenu:) © Kajman




  • DST 3.72km
  • Czas 00:14
  • VAVG 15.94km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 102m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoto, wulkany i zamki

Sobota, 25 czerwca 2011 • dodano: 25.06.2011 | Komentarze 29


magneticlife.eu because life is magnetic

Pogoda podczas tego weekendu nas nie rozpieszcza. Jest zimno i leje co chwila. Faktem jest, że planowaliśmy spędzić czas na rowerach, ale ryzyko spędzenia go pod jakąś wiatą wczoraj i dzisiaj było zbyt duże. Na pogórzu kaczawskim do zwiedzania jest tyle atrakcji, że trzeba było zmienić środek transportu i wykorzystać czas na maksa.

Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym © Kajman


Camping w Bolkowie jest rewelacyjnym miejscem wypadowym. Nazywa się Pod Lasem. Standard ma europejski i bardzo dobre ceny. Być może ktoś zechce skorzystać z naszych doświadczeń i tu przyjechać. Szczerze polecam.
Wczoraj byliśmy w Książu i zwiedziliśmy Włodarza, część kompleksu Riese. Jest co poopowiadać a i parę fajnych fotek udało się zrobić.

Meta w Złotoryi © Kajman


Wszystkie atrakcje są w zasięgu wycieczek rowerowych z campingu. Zastanawiałem się czy zrobić z tego wpis z przebiegiem zerowym, ale doszedłem do wniosku, że po powrocie do domu muszę nadrobić ilość przejechanych w tym roku kilometrów. Pewnie zrobię to na trasach standardowych, które już nie raz opisywałem. Wtedy uzupełnię relacje i foty z miejsc zwiedzonych tutaj.

Liderki © Kajman


Dzisiaj obudziła nas ulewa. Plany Eli co do zwiedzania Rudaw Janowickich diabli wzięli. Wsiadamy w auto i jedziemy do kopalni złota w Złotoryi. Tam na głowę nic nam padać nie będzie. Jakie jest nasze zdziwienie, gdy nie możemy wjechać do miasta. Całe jest zablokowane przez policję, na objazdach są niesamowite korki. Okazuje się, że trafiliśmy na Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym.

Peleton © Kajman


O dojeździe do kopalni możemy zapomnieć, szukamy miejsca do zaparkowania. Deszcz leje cały czas. Znajdujemy jakiś daszek i czekamy na panie, które teraz są na trasie. Wyścig jest dookoła Złotoryi więc nastawiamy się na kłopoty komunikacyjne.

Pędzą do mety © Kajman


Jak będziesz dużo trenować, dostaniesz taką bryczkę:) © Kajman


Na szczęście okazało się, że Złotoryja nie zapomniała dzisiaj o swoich atrakcjach. Zwiedzamy Muzeum Złota i basztę. Wszystko za darmochę, jedynie kibel kosztuje 1 zł:)
Dostajemy też trochę złota na pamiątkę, też za friko:)

Płukanie złota © Kajman


Teraz czas na wulkany. Jest ich w okolicy kilka. Jedziemy na Ostrzycę, największy wygasły wulkan w Polsce. W końcu przestaje padać i wychodzi słońce.

Ostrzyca, największy wulkan w Polsce © Kajman


Punkt kontrolny, coś dla Kosmy:) © Kajman


Ela na wulkanie © Kajman


Teraz przychodzi czas na zamek Grodziec. Niesamowity, świetnie zachowany zamek piastowski. Stoi również na wygasłym wulkanie. Historia zamku i jego budowniczych jest bardzo ciekawa. Zwiedzamy wszystko, salę tortur też. Bardziej szczegółowo opiszę to przy najbliższym nabijaniu kilometrów:)

Zamek na wulkanie © Kajman


Łagodny wymiar kary © Kajman


Pogoda się znacznie polepszyła. Jedziemy na camping. Przecież tam czekają rowery i można gdzieś pojechać. Dojazd nie jest prosty. Wszędzie blokady dróg z powodu wyścigu.

Tym razem jadą panowie © Kajman


Po dotarciu na camping jemy obiad. Ela poszła spać, a ja wskakuję na rower i jadę zwiedzić zamek Świny. Jest od campingu rzut beretem, ale jak to zwykle bywa, to co bliskie zostawia się na koniec. Jutro mam nadzieję pojedziemy na rowerach do pałacu cesarza Wilhelma II. Mogłoby nie starczyć czasu na Świny a to byłaby niepowetowana strata.

Bolko Srogi, jeden z najznamienitrzych Piastów © Kajman


Zamek Świny jest pierwszym w Polsce prywatnym zamkiem. Kiedyś było tak, że znamienite rody miały kasztele, ale tylko król lub książę mógł mieć zamek. Chodziło o to by nikt władcy nie fikał. Żeby ród mógł posiadać zamek musiał mieć specjalne zezwolenie a to nie było łatwe. Paniska bały się buntów i sami budowali zamki.

Zamek Świny © Kajman


Z drogi na Jawor zamek w Świnach wygląda jak duży chlewik, ale to bardzo złudnie wrażenie. To potężna twierdza wybudowana w miejscu kasztelu należącego do rodu Świnków od VIII wieku. Z rodu tego wywodził się być może arcybiskup gnieźnieński, Jakub Świnka, który jednak pieczętował się inną odmianą herbu.

Zamek Świny © Kajman


Według jednej wersji ród został osadzony na Świnach przez księcia Bolka Srogiego, według innej był rodem słowiańskich władyków, który po zajęciu Śląska przez Mieszka I podporządkował się Piastom i w nagrodę otrzymał potwierdzenie prawa życia i śmierci nad swymi poddanymi.

Zamek w Świnach © Kajman


Rycerski ród Świnków od dawien dawna znany był z ogromnego zamiłowania do alkoholi, a w szczególności do wina, które kupowano często i w ogromnych ilościach. Wielowiekowa praktyka konsumencka sprawiła, że z pokolenia na pokolenie organizmy Świnków ewoluowały, wytwarzając taką odporność na procenty, o jakiej mógł pomarzyć niejeden polski pijaczek.

Zamek Świny © Kajman


Legendą już obrósł przypadek Jerzego Świnki, który założył się z pewnym polskim szlachcicem, kto więcej wina wypije i pod stół nie padnie. Stawka zakładu wydawała się poważna: ze swej strony Jerzy postawił 1000 dukatów, a ów szlachcic - przepiękną karetę zaprzężoną w sześć wspaniałych koni. Kiedy osuszali dwudziestą butelkę i nasz zawodnik był już mocno wstawiony, Świnka rozkazał, aby przynieść drewniany ceber do pojenia koni i napełniwszy go winem wypił całą zawartość za jednym zamachem. Pod szlachcicem nogi się ugięły. Nie odezwawszy się słowem wyszedł z zamku w asyście odprowadzającego go pewnym krokiem gospodarza.

Zamek Świny © Kajman


Konrad Świnka, który podobno podczas suto zakrapianej uczty, będąc już mocno pijanym, oświadczył głośno, iż nawet sam diabeł nie dałby mu rady, a jeśli ma go porwać, to niech zrobi to tu i teraz. Po tych słowach rozległ się grzmot i pojawił piorun celując prosto w gospodarza ze skutkiem wiadomo jakim. Trzymany przez Świnkę kielich uległ całkowitemu stopieniu i wraz z nim został pochowany.
Czyżby z tych historii wzięło się stare polskie powiedzenie "pijany jak świnia"?

Zamek Świny © Kajman


Urodzony w 1410 r. Gunzel II von Schweinichen (ród używał już wówczas zniemczonego nazwiska) znany jest z rozbicia w 1455 r. raubrittera i stronnika husytów Hansa Czyrn z zamku Niesytno. Pisałem o tym w poprzednim wpisie.
W 1456 r. urodził się matuzalem rodu Burgmann, który zmarł w wieku 110 lat na grypę. Syn tegoż Hans dożył wieku lat 96, ożenił się po raz drugi w wieku lat 80 i spłodził dwóch synów, żeby było śmieszniej jego żona w dniu ślubu miała 15 lat.

Zamek Świny © Kajman


Rodowa legenda wywodzi dzieje Świnków od Biwoja, giermka legendarnej czeskiej księżnej Libuszy, który w 712 r. podarował jej własnoręcznie upolowanego odyńca, za co miał otrzymać nadania wokół Świn, herb Świnka oraz rękę księżniczki Kazi.

Najsławniejszym przedstawicielem rodu był Hans von Schweinichen, żyjący w czasach Zygmunta Augusta, pamiętnikarz i dworzanin książąt legnickich Fryderyka III, Henryka XI oraz Fryderyka IV. Ród liczy sobie obecnie ok. 30 męskich potomków.



  • DST 61.56km
  • Teren 2.00km
  • Czas 04:24
  • VAVG 13.99km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 886m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wygasłe wulkany i zamki

Czwartek, 23 czerwca 2011 • dodano: 23.06.2011 | Komentarze 24


magneticlife.eu because life is magnetic

Ten rok postanowiliśmy z Elą przeznaczyć na zwiedzanie zamków piastowskich. Wpisy robione przez Piotera50 zachęciły mnie do zwiedzenia Księstwa Jaworskiego i krainy wygasłych wulkanów. Znaleźliśmy piękny camping w Bolkowie i z niego wyruszamy na zwiedzanie tej pięknej okolicy.

Camping w Bolkowie © Kajman


Księstwo Jaworskie powstało z podziału Księstwa Legnickiego. Położone jest na Dolnym Śląsku. Ostatnio nasz niewielki wzrostem polityk powiedział, że Ślązacy to opcja niemiecka. Sąd skierował tego polityka na przymusowe badania psychiatryczne. Cóż, może trzeba coś powiedzieć o historii Śląska.

Zamek piastowski w Bolkowie © Kajman


Wszystko zaczęło się od gościa, który miał wrzód na gębie. Był zacnym królem chociaż twarz mu wykrzywiło. Zwano go Bolesławem Krzywoustym. Miał czterech synów. Władka z pierwszej żony i trzech młodszych z drugiej żony. Wykombinował sobie, że Władek będzie seniorem a jak zejdzie po starszeństwie królował będzie następny syn. Zrobił nawet taki testament.

Zamek w Bolkowie odsłona 2 © Kajman


Żeby chłopaki nie czuli się pokrzywdzeni każdemu wyznaczył swoje księstwo. Władek dostał Śląsk, ale jednocześnie miał rządzić Polską z Krakowa. Wszystko byłoby pięknie gdyby młodzież się nie zbuntowała. Pod Poznaniem skopali starszemu bratu tyłek. Musiał uciekać do Niemiec. Miał nadzieję, że niejaki Barbarossa mu pomoże. Przecież był cesarzem, ale ten chciał Ziemię Świętą uwalniać i w sprawy polskie nie za bardzo miał ochotę się mieszać. Tak Władek został wygnańcem. Zmarł w Niemczech, ale jego synowie odzyskali Śląsk.

Widok z baszty © Kajman


Tak właśnie się stało, że wszyscy Piastowie śląscy wywodzą się od owego Władka. Cała historia rozgrywała się w połowie XII wieku. Synowie Władka podzielili Śląsk pomiędzy siebie a następnie pomiędzy swoich synów. W czwartym pokoleniu niejaki Bolek Łysy zwany Rogatką ( to był dopiero agent, może coś o nim jeszcze napiszę ), wydzielił dla swojego syna Księstwo Jaworskie.

Piastów było sporo © Kajman


Księstwo objął Heniek Gruby a posiadał takie miasta jak Jawor, Bolków, Kamienna Góra, Lubawka, Lwówek Śląski i Świerzawa. Było to w roku 1274. W tym też czasie historia zaczyna się komplikować. W Czechach panował Przemysł Ottokar II (ale głupio się facet nazywał). Był na tyle silny, że mały figiel a zostałby cesarzem Nieniec. Z Legnicy do Krakowa było ponad 400 km a do Pragi raptem 190. Byli pod ręką też Niemcy. Książęta Śląscy coraz rzadziej patrzyli na skłócony Kraków.

Dziedziniec zamkowy © Kajman


Inną sprawą był najazd Mongołów. Ci tak spustoszyli Śląsk, że trzeba było szukać gastarbajterów. Tych ściągano z Niemiec. Napływ ludności był spory, ale większość z nich się polonizowała. Jeżeli powstawały wsie zamieszkałe tylko przez Niemców, te zachowywały język. Z biegiem czasu zrobiła się moda na niemieckość. Nawet zacne polskie rody zaczęły używać języka niemieckiego, ale to wcale nie znaczy, że stali się Niemcami.

Ulice Bolkowa © Kajman


Zwiedzanie dzisiejsze zaczynamy od zamku w Bolkowie. Tu nasuwa mi się refleksja. Mówi się, że Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną. Otóż nie, to Piastowie śląscy na ponad sto lat przed Kazimierzem budowali swoje zamki murowane czego przykładem jest Bolków. Zamek wybudował wspomniany już Rogatka. W rękach Piastów był do 1392 roku kiedy to stał się własnością króla Czech.

Widoczek © Kajman


W 1463 roku z ramienia króla czeskiego panowanie nad zamkiem objął rycerz z Czernej. Był wielkim zbójem, rabował co się dało i w końcu mieszczanie ze Świdnicy i Wrocławia się wkurzyli, zebrali się na wyprawę wojenną, rycerza ucapili i powiesili. Zamek przechodził różne koleje losów, ale przetrwał do dzisiaj. W najbliższą sobotę i niedzielę jak co roku odbędzie się tu turniej rycerski.

Zamek Niesytno w Płoninie © Kajman


Z Bolkowa jedziemy zwiedzić ruiny zamku Niesytno w Płoninie. Zamek jak głosi legenda wybudowali rycerze rabusie nienasyceni kosztowności. Pierwszy zamek w tym miejscu miał istnieć już w XIV wieku, jednak brak na to odpowiednich przekazów historycznych. Pozostałości murów, które oglądamy dzisiaj pochodzą głównie z XV wieku. W latach 1300-1339 jego właścicielem był Albert der Baier von Waltersdorf (Albert pochodzący z Bawarii), a w latach 1385-1406 do Henryka von Czirn.

Baszta © Kajman


Henryk z Czernej to ciekawa postać. Brał udział w bitwie pod Grunwaldem po stronie krzyżackiej. Później przyłączył się do Husytów. Brał udział w husyckich wyprawach łupieskich, do jego siedziby – gniazda rozbójników – przylgnęła nazwa Zakątek Strachu (Angstwinkel). W 1432 roku kres tym praktykom przynosi wyprawa wojsk mieszczan świdnickich na rozkaz biskupa wrocławskiego. Heinrich von Czirn zostaje wygnany, a dwa lata później pojawia się po raz kolejny. Zwabia w pułapkę wodza husytów – Waderaicha i oddaje go w ręce świdniczan.

Zamek Niesytno © Kajman


Hans von Czirna, jako ostatni z tego rodu w Płoninie zostaje w 1455 roku zabity za ołtarzem kaplicy zamkowej przez Gunzela von Schweinichen z pobliskich Świn. Krwawe to były czasy. Przez lata zamek przechodził z rąk do rąk. Był rozbudowywany i przebudowywany. Powstał tu również piękny pałac.

Ruiny pałacu © Kajman


Podczas II wojny światowej w zamku mieścił się ośrodek szkoleniowy Luftwaffe. Z tego okresu pochodzą legendy o rzekomych zakładach zbrojeniowych, sztolniach pod zamkiem, czego przykładem miała być wykuta grota znana już w XIXw

Ruiny pałacu © Kajman


W lipcu 1992 r. pałac spłonął, a przyczyną pożaru było prawdopodobnie celowe podpalenie. Później zginął piękny portal pałacowy wraz z kartuszem herbowym, wiele cennych detali oraz elementów wystroju pałacu.

Spalone wnętrza © Kajman


Zamek wybudowany został na skałach, na stromym wzgórzu w centrum wsi. Zachowała się potężna kamienna wieża w formie ośmioboku o nieregularnym kształcie, a także ruiny kaplicy zamkowej, budynku mieszkalnego oraz murów obwodowych. Obecnie wszystko porośnięte samosiejkami, niedostępne do zwiedzania ze względu na stopień zniszczenia.

Zwiedzamy zamek © Kajman


Fakt, zamek jest ogrodzony, wszędzie są tablice, że grozi zawaleniem. Niezrażeni tym przyjmujemy propozycję faceta mieszkającego obok. Gość oprowadza nas po zamku. Zna go jak własną kieszeń. SPDy ślizgają mi się po kamieniach, ale takie zwiedzanie z opowieściami pana o sztolni w jego piwnicy prowadzącej do zamku zapamiętam długo:)

Jest trochę niebezpiecznie © Kajman


Takie zwiedzanie to niesamowita przygoda. Dalej kierujemy się do Mysłowa gdzie jest pałac należący niegdyś do opatów lubiąskich. powstał około roku 1700.

Pałac w Mysłowie © Kajman


Kolejny cel to zamek w Lipie. Zbudowany został na przełomie XIII i XIV w. Prawdopodobnie powstał z inicjatywy jednego ze śląskich rodów rycerskich i miał pełnić w tamtych czasach rolę strażnicy.

Zamek w Lipie © Kajman


Z chwilą utraty znaczenia wojskowego używano go jako magazyn oraz źródło kamienia budowlanego. W 1821 r. znaczna część budowli zostaje rozebrana, a materiał przeznaczony zostaje na budowę budynków gospodarczych.

Baszta © Kajman


Ostatnia renowacja miała miejsce w latach 70. XX w. wtedy to nieodwracalnie zniszczono wiele elementów budowli. Obecnie nie istnieje już wieża, która kształtem przypominać miała tę z bolkowskiego zamku, nie istnieje też już jaskółczy ogon. Po upaństwowieniu popadł w ruinę. Kamienne portale, gotyckie i renesansowe obramowania okien zostały skradzione.

Wnętrza © Kajman


Piramida przez wielu uważana błędnie za komin kuchenny, stanowi część średniowiecznego zamku, który został wybudowany ok. 1200 roku przez templariuszy. W piramidzie wewnątrz pustej znajdują się na ścianach różne, równo rozmieszczone otwory, na środku piramidy znajduje się tzw. studnia, w dniu letniego przesilenia słońce pada na wprost do wnętrza tzw. studni.

Komin czy piramida © Kajman


Cały czas poruszamy się po pogórzu kaczawskim. Jest to obszar unikatowych w Polsce wygasłych wulkanów. Jedziemy zobaczyć jeden z nich, Czartową Skałę.
Jest to niewielkie powulkaniczne wzniesienie, w kształcie małego, lekko skrzywionego stożka podciętego z dwóch stron wyrobiskami nieczynnych kamieniołomów

Wygasły wulkan Czartowa Skała © Kajman


Jestem zachwycony dzisiejszą wycieczką i terenami przez które jechaliśmy. Zaskoczyła mnie jedynie bardzo mała ilość rowerzystów. Spotkaliśmy ich dosłownie kilku a przecież jest co zwiedzać i widoki też są piękne. Jest sporo podjazdów o czym świadczą przewyższenia, ale warto tu pojeździć:)

Inny wulkan © Kajman


Widoczek © Kajman


Na koniec wpadamy do Jastrowca zobaczyć pałac na wodzie. Dlaczego tak się nazywa nie wiem. Nigdzie wody tam nie ma. Jest to trzykondygnacyjny późnobarokowy budynek, założony na planie prostokąta, z 2. poł. XVIII w.

Pałac w Jastrowcu © Kajman


Czworaki? © Kajman




  • DST 71.19km
  • Teren 3.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 16.30km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 482m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo zatorskie i ostatni Piast

Niedziela, 12 czerwca 2011 • dodano: 12.06.2011 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Powinna być dzisiaj cotygodniowa setka, ale po ostatniej glebie Eli trzeba było raczej skupić się na przełamywaniu oporów przed zjazdami. Cóż, pewnie będzie to wymagało trochę czasu. Tak było po wypadku, ale przeszło. Opory są po ta by je przełamywać więc ruszamy na wycieczkę po księstwie zatorskim.

Jedziemy do Zatora © Kajman


Po księstwie zatorskim jeździliśmy już wiele razy, ale skupialiśmy się na stawach doliny karpia, z których ta ziemia słynie już od czasów rzymskich. Jest nawet karp zatorski, który był przysmakiem na dworze królów polskich.

Czasami trzena trochę poczekać © Kajman


Dzisiaj wypada w końcu opowiedzieć historię tej ziemi i ostatnich Piastów.
Historia o tyle ciekawa, że bardzo współczesna. Wiele jej elementów można znaleźć w sytuacji dzisiejszych rodzin. Zawiera również znamiona ekonomiczne, które w dzisiejszych czasach uważane są za nowość!

Jedziemy po górkach © Kajman


Historia zaczyna się w roku 1179 gdy na pograniczu Śląska i Małopolski powstał gródek graniczny gdzie pobierano myto, czyli taką dawną opłatę za korzystanie z drogi. Dzisiaj na autostradzie nazywa się to bramka, wtedy nazywano to zator.

I większych górkach © Kajman


Inną częścią historii są dzieci. Tak jak i w dzisiejszych czasach mają prawo do dziedziczenia. Kiedyś ważny był syn. Córki były towarem handlowym, trzeba było dać im wiano, czyli posag, ale można było coś za to wytargować. Dotyczyło to wszystkich. Kmieć mógł połączyć morgi a raczej łany, książę kombinował jakie sojusze wytargować.

Gdzieś w księstwie zatorskim © Kajman


Z synami było inaczej. Super jak był jeden i to zdrowy, gorzej jak ich było kilku. Wówczas wyjścia były dwa, albo najsilniejszy pozbył się braci np. przez otrucie, wykastrowanie albo utopienie w balii w czym Piastowie byli mistrzami, albo trzeba było włości dzielić.

Kościół wybudowany przez Piastów © Kajman


Ta ostatnia wersja miała miejsce przy powstaniu księstwa zatorskiego. Księstwo opolskie podzielono z wyodrębnieniem księstwa cieszyńskiego. Te z kolei podzielono z wyodrębnieniem księstwa oświęcimskiego. To podzielono wyodrębniając księstwo zatorskie. Tak więc Piastowie z potężnych książąt stali się z czasem tacy trochę małorolni.

Kościół w Zatorze © Kajman


Zator stolicą księstwa stał się w 1445 roku i jako stolica występował do 1564. Wcześniej, bo w 1292 roku Mieszko, książę cieszyński nadał mu prawa miejskie. Księstwo wtedy odziedziczył Wacław I. Miał wybór, mógł złożyć hołd lenny Czechom jak to robiła większość Piastów lub Polsce. Wybrał Polskę.

Wnętrze kościoła © Kajman


Wacław miał czterech synów. Tu zaczynają się kłopoty bo jako książę małorolny nie miał za bardzo co dzielić. Wacław rozbudował miasto i fortyfikacje. Przystąpił też do budowy zamku. Koszt wyniósł 9600 groszy praskich a każdy poddany został zobowiązany do odpracowania dwóch dni w tygodniu przy budowie rezydencji książęcej.

Tablica w kościele © Kajman


Jan V był trzecim pod względem starszeństwa synem księcia zatorskiego Wacława I. W chwili śmierci ojca Wacława Jan był prawdopodobnie jeszcze małoletni, pomimo tego objął razem ze starszymi braćmi Kazimierzem i Wacławem II rządy w księstwie zatorskim. Wspólne rządy trwały do 1474, kiedy w wyniku podziały malutkiego księstwa Jan otrzymał wraz z młodszym Władysławem połowę Zatoru wraz z terytoriami na zachód od rzeki Skawy.

Tablica w kościele © Kajman


Pomieszczenia zamku również zostały podzielone pomiędzy braci. Na parterze zamku znajdowała się wtedy wielka kuchnia. Na piętrze 4 duże izby i 3 większe komnaty oraz kilka mniejszych po bokach. Na drugim piętrze wielka sala reprezentacyjna i 4 komnaty.

Tablica w kościele © Kajman


Jasiek przeżył braci i znów zjednoczył włości. Dziwnym trafem żaden z braci Jaśka nie miał męskiego potomka a sam Jasiek machnął sobie jednego, ale na boku. Nie mógł mu przekazać księstwa. Wtedy wymyślił niekiepski plan.

Tablica w kościele © Kajman


Wymyślił odwróconą hipotekę, czyli opylił księstwo Kazimierzowi Jagiellończykowi za 80 000 florenów. Paniskiem był nadal bo nie zapomniał złożyć hołdu lennego Aleksandrowi a później Zygmuntowi Staremu.

Zamek w Zatorze © Kajman


Koniec Jaśka był taki trochę w stylu Kargula i Pawlaka. W 1508 r. Wawrzyniec Myszkowski zakupił od dziedzica Laskowej wodę do stawu w tejże miejscowości. Mimo że transakcji tej dokonano za zgodą księcia zatorskiego Janusza, książę wodę wstrzymał. Myszkowski odwołał się do Zygmunta Starego, jednakże Janusz nie myślał respektować wyroku królewskiego.

Detal © Kajman


17 sierpnia 1513 r. podczas przypadkowego spotkania zwaśnionych stron w Spytkowicach doszło do sprzeczki, w wyniku której Wawrzyniec rozpłatał jadącego na koniu księcia Janusza. Po tym wydarzeniu Myszkowski zbiegł do Moskwy, a wyróżniwszy się bohaterstwem w bitwie po Orszą w 1514 r. uzyskał przebaczenie królewskie. Wawrzyńcowi pozwolono wrócić do kraju, gdzie wkrótce objął funkcję kasztelana bieckiego, a następnie sądeckiego.

Zamek w Zatorze od strony zadu © Kajman


Tak dokonał żywota jeden z ostatnich Piastów. Jan V został pochowany w Zatorze, choć nie wiemy w którym z kościołów parafialnych.
Ostateczne przejęcie księstwa zatorskiego przez Polskę nastąpiło 26 października 1513, kiedy starosta oświęcimski Andrzej Kościelecki odebrał od miejscowej szlachty przysięgę na wierność królowi polskiemu.

Detal © Kajman


W 1564 roku następuje podpisanie oficjalnego aktu inkorporacji księstwa zatorskiego i oświęcimskiego na sejmie w Warszawie do województwa krakowskiego, jako tzw. powiat śląski. W praktyce używano jednak nazw nadal obu księstw.

Widoczek © Kajman


Dalsze losy ziemi zatorskiej powiązane są z możnymi rodami Myszkowskich, Duninów, Poniatowskich, Tyszkiewiczów, Wąsowiczów by w końcu trafić w ręce Potockich. Ci ostatni byli właścicielami do II wojny światowej. Od 10 lat trwa proces o odzyskanie majątku.

Widoczek © Kajman


Ciekawostką jest to, że po rozbiorach ziemia zatorska przypadła w udziale Austrii. Cesarze austriaccy wśród swoich tytułów używali tytułu księcia zatorskiego. Nawet Franz Josef nazywał siebie księciem zatorskim.

Widoczek © Kajman


Od 1 do 3 lipca na zamku w Zatorze będzie się odbywało święto karpia. Wtedy będzie można zwiedzać zamek w środku. Podobno warto. Myślę, że się tam wtedy też wybierzemy. Mają być pokazy rycerskie:)

Widoczek © Kajman


Teraz zastanawiamy się nad długim weekendem. Rozważamy Sandomierz, Słowację i Dolny Śląsk. Chwilowo przewagę ma Dolny Śląsk a ściślej mówiąc okolice zamku Książ. Dodrze byłoby zwiedzić też kompleks olbrzyma. Musimy wynaleźć jakiś fajny camping bo patrząc na wpisy Toompa czy Piotera50 jest co zwiedzać:)

Widzieliśmy primicje i panienki w ludowych strojach © Kajman


Mam nadzieję, że do tego czasu Ela zapomni o zagrożeniach czyhających na rowerzystę. Dzisiaj było fajnie, trzeba jeszcze trochę potrenować:)

Na moście w Kobiernicach malują poręcze © Kajman




  • DST 52.58km
  • Czas 03:01
  • VAVG 17.43km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed siebie

Niedziela, 29 maja 2011 • dodano: 29.05.2011 | Komentarze 27


magneticlife.eu because life is magnetic

Wczoraj aura postanowiła podlać nam ogród. Robiła to bardzo skutecznie bo cały dzień. Dzisiaj jakoś nie mieliśmy koncepcji gdzie pojechać więc pojechaliśmy przed siebie:)

Wybraliśmy górki © Kajman


Zaczęliśmy od kaskady Rzyczanki, później pętla wokół Zagórnika z masakrycznym podjazdem. Na GPSie pojawiło się 27%. Całe szczęście, że na szczycie jest kapliczka z ławeczkami gdzie można przeczekać stan przedzawałowy:)

Kaskada Rzyczanki © Kajman


Lubię to miejsce © Kajman


Miejsce ratujące przed zejściem © Kajman


Podjazdy masakryczne © Kajman


Ale widoki zacne:) © Kajman


Ela czeka na słońce © Kajman


Po objechaniu Zagórnika padło pytanie gdzie jedziemy dalej. Jakoś Ela nie wyraziła entuzjazmu na mój pomysł zdobywania Beskidka, więc pojechaliśmy zobaczyć co zmieniło się w Andrychowie a zmieniło się sporo:)

Nowy pomnik św Floriana © Kajman


Nowa fontanna © Kajman


Stara motopompa © Kajman


I kamień upamiętniający nie wiadomo co bo podpieprzyli tablicę © Kajman


Przypomniałem sobie o Nidku a właściwie o pałacu Bobrowskich z przełomu XVIII i XIX wieku. Nie miałem fotki tego obiektu. Trzeba to nadrobić.
Lokalizacja wsi nastąpiła przypuszczalnie w XIII wieku. W źródłach pisanych wzmiankowana jest w spisach świętopietrza w latach 1325 – 1327 jako „ecclesiae de Nidek”. Parafia w Nidku założona została w 1313 roku.

Niecodzienny widok © Kajman


W 1548 roku wieś przejęli Nideccy herbu Kornicz, którzy przybrali nazwisko od nazwy miejscowości. Na mapie księstwa oświęcimsko-zatorskiego Nidek pojawił się w 1563r. Na przełomie XVIII i XIX wieku Bobrowscy wybudowali w Nidku dwór murowany otoczony ogrodem krajobrazowym.

Dwór w Nidku © Kajman


Jakoś nie mieliśmy ochoty na pokonywanie dzisiaj jakiś dłuższych dystansów. Postanowiliśmy wracać do domu na piwko czekające w lodówce. Po drodze wpadliśmy na chwilkę zerknąć na rynek w Kętach. Chwilowo masakra i końca nie widać:(

Widoczek z drogi © Kajman


Przejazd przez rynek w Kętach można zaliczyć do terenu:( © Kajman




  • DST 116.43km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:53
  • VAVG 16.91km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 655m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bażantarnia bez bażantów

Sobota, 7 maja 2011 • dodano: 07.05.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Długo się wczoraj zastanawialiśmy gdzie dzisiaj pojechać. W planie były góry czyli Kubalonka. Brana była też pod uwagę Pszczyna. Rano problem rozwiązał się sam. Widok z okna zamglonego Żaru podpowiadał, że w górach widoczność będzie kiepska, pozostaje więc Pszczyna.

Wyruszamy do Pszczyny © Kajman


Ela trasę miała zaplanowaną od dawna. W Pszczynie byliśmy już wiele razy, ale nigdy nie odwiedziliśmy bażanciarni. To jest cel dzisiejszej wycieczki.
Oczywiście planujemy też odwiedzić kościół w Wiśle Małej znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej:)

Ładny asfalt © Kajman


Gdy wyjeżdżaliśmy nie było zbyt ciepło, raptem 12 stopni. Miałem nadzieję, że się ociepli, ale przecież wiadomo, że nadzieja jest matką głupich. W miarę upływu czasu wcale wiele cieplej nie było. Do tego pojawił się zimny wiatr. Powodem był front atmosferyczny, który nadciągał od wschodu:(

Front atmosferyczny © Kajman


Góry juz są pod chmurami © Kajman


Ku mojemu zaskoczeniu na granicy Chybia odkrywam krzyż z czaszką. Czaszka dziwna jakaś, ale jest. Jak mogłem jej do tej pory nie widzieć? Nie wiem, tyle razy tą drogą jechałem.

Krzyż z czaszką © Kajman


Czaszka © Kajman


Dojeżdżamy do Wisły Małej i skręcamy do kościoła. Na pętli pszczyńskiej pozostały nam trzy obiekty, Właśnie ten kościół, dom tkacza w Bielsku i skansen w Pszczynie. Dom tkacza i skansen wymagają osobnych wycieczek, ale kościoły mamy już wszystkie odwiedzone:)

Kościół w Wiśle Małej © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół od tyłu © Kajman


Wnętrze © Kajman


Nietypowa figura przed kościołem © Kajman


Dalej jedziemy wzdłuż jeziora goczałkowickiego, które mimo że duże, jest mało fotogeniczne. Szybko skręcamy w kierunku Wisły Wielkiej i dalej nad jezioro łąckie. To jest fotogeniczne zdecydowane bardziej. Nad brzegiem jeziora zaplanowaliśmy mały piknik.

Jezioro Goczałkowickie © Kajman


Jezioro Łąckie © Kajman


Jezioro Łąckie © Kajman


Piknik © Kajman


Rowery też odpoczywają © Kajman


Ela notorycznie nastawiała GPSa na jakieś punkty a ten wziął chyba za punkt honoru włóczenie nas po szutrach i piachach. Czasami było to fajne bo widoki były ciekawe, ale gdy po raz kolejny chciał nas wciągnąć w błoto, lekko się zbuntowałem. Nie po to dopiero co pięknie umyłem rowery, by je od razu utytłać:(

Tym razem po piachu © Kajman


Żółto wszędzie © Kajman


Teraz trzeba dojechać do bażantarni. Nastawiałem się, że zobaczę tam jakieś ciekawe gatunki bażantów. U nas po ogrodzie biega tego tyle, że pies nawet na nie nie reaguje. Jak tak dalej pójdzie, to będą mu bażanty z miski wyżerały. A w bażantarni co? Nic!!!
Tam teraz są robione imprezy firmowe i komunie. Nie ma ani jednego bażanta:(

Bażantarnia © Kajman


Pomysł założenia w Porębie gospodarstwa zajmującego się hodowlą bażantów powstał stosunkowo wcześnie, bo już w 1770 roku. Wtedy to poczęto czynić starania mające na celu pozyskanie potrzebnych do tego terenów.
Mając gotowe grunty, przystąpiono do realizacji zamysłu gospodarczo-krajobrazowego, którego projekt dostarczył w 1792 roku książęcy architekt W. Pusch.

Bażantarnia od tyłu © Kajman


Powstały wówczas malownicze, krzyżujące się ze sobą promenady, zabudowania gospodarcze, domek dla opiekuna bażantów i drewniana willa zwana " Żródłem Henryka". Na wzgórzu, nieco na uboczu od alei biegnącej jego grzbietem, Fryderyk Erdmann polecił wznieść zamek letni.

wnętrze © Kajman


Do czasów współczesnych zachował się jedynie sam zamek, zwany później Pałacem "Fasanerie" - Bażantarnia.
Ciekawym epizodem jest okres I wojny światowej, gdy w Pszczynie (określanej w tym czasie jako "mały Berlin") znajdował się Sztab Generalny niemieckich wojsk cesarskich. To w tym czasie Bażantarnia odżyła jako miejsce wizyt cesarza Niemiec i wielu oficjeli, którym miejscowe bażanty smakowały wybornie.

wnętrze © Kajman


Co mi z tego, że w pszczyńskich bażantach rozsmakował się sam cesarz Niemiec. Ja jechałem na rowerze ponad sto kilometrów nie po to by bażanta pożreć, tylko jakiegoś fajnego zobaczyć. Chyba skoczę do Czańca, tam facet hoduje piękne bażanty, a to raptem pięć kilometrów w jedną stronę:)

wnętrze © Kajman


Do domu pojechaliśmy omijając szerokim łukiem Pszczynę. Nie chcieliśmy się wpakować w tłum ludzi. Po drodze zatrzymaliśmy się przy kościele w Studzienicach. Zwykle kościoły murowane nie budzą mojego większego zainteresowania, a tym bardziej współczesne. Tym razem było inaczej. Ten kościół po prostu jest piękny, mimo, że wybudowano go w 1949 roku.

Kościół w Studzienicach © Kajman


Generalnie mimo braku bażantów była to fajna wycieczka. Raz w tygodniu wypada zaliczyć setkę. Tak dla kurażu. Jutro jeżeli pogoda pozwoli pojedziemy do Chudowa. Na zamku mają być pokazy akrobacji rowerowych, a i parę kościołów w okolicy jest do zwiedzenia:)

Studzienice © Kajman




  • DST 80.12km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 17.35km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubię wiedzieć

Poniedziałek, 2 maja 2011 • dodano: 04.05.2011 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Koniec strajku. Photobikestats wróciło do normy więc czas na wpis. Kilka słów wyjaśnienia. Lubię Photobikestats z kilku powodów, po pierwsze mogę spojrzeć na foty innych i jeżeli któraś bardzo mi się podoba mogę ją ocenić.
Prawda jest jednak taka, że zwykle drugi podawany powód jest prawdziwy. Ten drugi jest bardzo egoistyczny:)

Znów wracamy na szlak architektury drewnianej. © Kajman


Pisząc relacje z wycieczek staram się pokazać jak fajnie można spędzić czas na rowerze. Przy okazji jest dla mnie ważne by zaproponować czytelnikom ciekawą trasę. Pokazać miejsca znane i mało znane, wspomnieć coś o historii tych miejsc oraz pokazać na fotkach jak wyglądają.

Już niedługo foty na pbs będą żółte, zaczyna kwitnąć rzepak © Kajman


Lubię wiedzieć, czy moje wysiłki mają jakikolwiek sens. To jest ten drugi prawdziwy powód. O poczytności opisów może świadczyć kilka wskaźników. Pierwszy, ale nie obiektywny to ilość komentarzy, drugi, to ilość wyświetlonych zdjęć. Tu pbs daje pewien obraz. Jestem na 7 miejscu w rankingu i moje zdjęcia wyświetlono ponad 2 mln 800 tys razy. Jest to dla mnie bardzo miłe, dziękuję:)
Dlatego nadal będę umieszczał zdjęcia na photobikestats:)

Kościół w Wilamowicach © Kajman


Trzecim wskaźnikiem jest licznik odwiedzin. Nie wszyscy go mają, ale w moim wypadku ilość osób odwiedzających jest dla mnie szokiem. Kiedyś z własnej głupoty wykasowałem sobie licznik. W poprzedniej wersji najwięcej, bo ponad 500 odwiedzin jednego dnia miałem, gdy opisywałem zeszłomajowy kataklizm. Dzisiaj z wielkim zdziwieniem odkryłem, że wczoraj przy wpisie z zerowym przebiegiem, gdy napisałem, że strajkuję odwiedziło mnie 345 osób. Hm:)))

Co się nie robi, by cyknąć fajną fotkę © Kajman


Zawsze, gdy zaglądam na licznik, zastanawia mnie ilość nowo odwiedzających. Nawet jeżeli nie dodaję nowych wpisów jest ich ponad pięćdziesięciu. Skąd oni się biorą tego nie wiem, ale to też jest miłe bo znaczy, że ktoś to czyta a przynajmniej przegląda.:)

Bardzo duży wróbel © Kajman


Czwartym wskaźnikiem, chyba najbardziej obiektywnym, są słupeczki pod profilem. Tak naprawdę odkryłem je niedawno i przeżyłem kolejny szok. W przypadku Eli jest to 42 395 otwarć. Nie znalazłem nikogo na bikestats kto mógłby się pochwalić lepszym wynikiem. Ja mam trochę ponad 30 000, to też nie jest zły wynik.

A może to duże kury? © Kajman


Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo lubię wiedzieć czy prowadzenie tego typu wpisów ma sens. Może lepiej napisać "Pętelka 80,12 km. Kadencja 640."
Wydaje mi się, że chyba lepiej jednak robić to tak jak do tej pory i tak też będzie:)
Mam cichą nadzieję, że ktoś skorzysta z naszych tras i znajdzie coś miłego dla siebie. Może też uda się kogoś innego zachęcić do tego by wyłączył telewizor i wsiadł na rower:)

Kościół w Górze © Kajman


Wracamy na Szlak Architektury Drewnianej. Przygodę ze szlakiem rozpoczęliśmy 24 maja 2009 roku. Podczas pierwszej wycieczki nie fociłem tablic. Dzisiaj trzeba ten błąd naprawić. Trasa znana i fajna bo w miarę po płaskim. Przed nami cztery kościoły i jeden pałac:)

Tablica © Kajman


W naszym bezpośrednim zasięgu są dwa Szlaki Architektury Drewnianej, śląski i małopolski. Jest też kilka obiektów, które powinny znaleźć się na szlakach a nie wiedzieć czemu, nie są tam umieszczone.

Wnętrze kościoła w Górze © Kajman


Blisko 250 najcenniejszych i najciekawszych zabytkowych obiektów drewnianych tworzy Szlak Architektury Drewnianej w Małopolsce. Na Szlaku znalazły się malownicze kościoły, piękne cerkwie, smukłe dzwonnice, staropolskie dwory, drewniane wille i skanseny, należące do najcenniejszych zabytków ludowej kultury materialnej.

Kościół w Miedźnej © Kajman


Szlak Architektury Drewnianej województwa śląskiego obejmuje łącznie 84 obiekty architektury drewnianej: kościoły, kaplice, dzwonnice, chałupy, karczmy, leśniczówki, pałacyk myśliwski, skanseny i obiekty gospodarcze - młyn wodny i spichlerze.

Tablica © Kajman


Jak widać jest co zwiedzać. Jak do tej pory odwiedziliśmy łącznie 51 obiektów na terenie Polski, Litwy i Słowacji. Na Litwie pięć, na Słowacji dwa, chociaż tak na prawdę Litwa to jeden wielki szlak architektury drewnianej a na słowackiej Orawie też można wiele takich obiektów użytkowanych do dzisiaj spotkać:)

Kościół w Grzawie © Kajman


Jak do tej pory odwiedziliśmy 21 obiektów na małopolskim szlaku i 17 na śląskim czyli mamy jeszcze przynajmniej na kilka lat co zwiedzać. W owych statystykach liczą się tylko te obiekty, do których dojechaliśmy na rowerze. Ogólnie widziałem ich wiele więcej.

Tablica © Kajman


Na rowerze odwiedziliśmy do tej pory 41 kościołów, dwie karczmy, dwa dwory, cztery skanseny i siedem obiektów nie będących na szlakach. Najstarszy był kościół w Głębowicach z 1518 roku, najmłodszy, ostatnio odwiedzony kościół w Juszczynie z lat dwudziestych ubiegłego wieku.

Wnętrze kościoła w Grzawie © Kajman


Podczas dzisiejszej wycieczki przekraczamy magiczny pięćdziesiąty obiekt czyli nasz cel. jest to kościół w Cwiklicach. Niestety nie udało nam się wejść do środka ponieważ obecnie trwa remont. Na fotach udało się za to uwiecznić z czego kiedyś te obiekty budowano:)

Kościół w Ćwiklicach © Kajman


Od frontu © Kajman


Tablica © Kajman


Pierwszy z napisami rzeźbionymi w drewnie © Kajman


Elementy konstrukcyjne © Kajman


Na trasie wycieczki znalazł się również pałac w Rydułtowicach. Ela go jeszcze nie widziała. Ja opisywałem pałac w zeszłym roku. Wtedy widziałem niewidome dzieciaki jeżdżące na rowerach.

Pałac w Rydułtowicach © Kajman


Ponieważ późno wyjechaliśmy, późno też wracaliśmy. Zaczęło robić się zimno. Temperatura spadła do 6 stopni, ale tę niedogodność z nawiązką rekompensowało piękne światło i widoki:)

Widoczek © Kajman