Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

Szlak Architektury Drewnianej

Dystans całkowity:4500.68 km (w terenie 295.00 km; 6.55%)
Czas w ruchu:274:27
Średnia prędkość:16.40 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:30721 m
Liczba aktywności:55
Średnio na aktywność:81.83 km i 4h 59m
Więcej statystyk
  • DST 47.83km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 14.72km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 820m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skały i błoto

Poniedziałek, 11 lipca 2011 • dodano: 13.07.2011 | Komentarze 15


magneticlife.eu because life is magnetic

W Krakowie na spotkaniu mam być o 18. Mówię Eli by wybrała jakąś lajtową traskę. Wybrała. Jedziemy do doliny Kluczywody. Ma być łatwo i sympatycznie, ma być trochę terenu i zamek do zwiedzenia:)

Jedziemy przez Ojcowski Park Narodowy © Kajman


Kapliczka w grocie © Kajman


Trochę po bruku © Kajman


Wszędzie skały © Kajman


I znów skały © Kajman


Dolina Kluczwody nazywana również Doliną Wierzchówki – dolina pomiędzy wsią Wierzchowie a Bolechowicami na Wyżynie Olkuskiej. Rozciąga się na długości ok. 6 km. Przepływa przez nią potok Kluczwoda, uchodzący dalej do Rudawy. Od niego właśnie wzięła nazwę dolina (Kluczwoda, bo potok kluczy wieloma zakrętami po dolinie).

Skały wyrastają nawet na środku pola © Kajman


Widoczek © Kajman


Szlaki są świetnie oznaczone © Kajman


Jest jedną z 7 dolin wchodzących w skład Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. W górnej części Kluczwody, koło wsi Wierzchowie znajdują się największe na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej jaskinie: Jaskinia Wierzchowska Górna i Mamutowa. Jaskinia Wierzchowska jest obecnie najdłuższą jaskinią na Jurze udostępnioną do zwiedzania.

Wjeżdżamy na Jurajski Pierścień © Kajman


Wzdłuż płynącego przez dolinę potoku Kluczwoda w czasie zaborów przebiegała granica austriacko-rosyjska. Zaraz przy wejściu do górnego końca doliny można zobaczyć odtworzone słupy graniczne ustawione po obu stronach doliny.
Szukamy tych słupów i ich nie znajdujemy. Pierwsza porażka:(
Pociesza mnie jedynie to, że wita mnie pobratymiec wystający ze skały:)

Przytrzasnęło mi brata © Kajman


Jedziemy terenem, początkowo sympatycznie, po chwili zaczyna się błotko. Ścieżka co kawałek przechodzi przez potok. Już podczas pierwszej przeprawy Ela moczy buty. Druga porażka, nogi będą poobcierane:(

I chlup © Kajman


Mnie się udało © Kajman


I znów przeprawa © Kajman


I znów wszedzie skały © Kajman


Na końcu doliny ma być zamek Kluczywoda. Ścieżka się kończy na płocie gospodarstwa. Przedzieramy się przez jakieś głazy, trzeba miejscami nosić rower. W końcu docieramy do drogi. Pytam ludzi gdzie jest zamek. Okazuje się, że by dostać się do zamku trzeba wrócić obok nieszczęsnego płotu i przedrzeć się między skałami. Na samą myśl mam dość. Odpuszczamy zamek. Kolejna porażka:(

Ela się przedziera przez skałki i chaszcze © Kajman


Bym mógł zdążyć spokojnie do pracy powinniśmy wracać. Niestety trochę nam się popieprzyło i zamiast w Białym Kościele lądujemy w Ujeździe. Masakra, zaczyna być cienko z czasem. Z drugiej strony możemy po drodze zerknąć na dworek w Tomaszowicach i zaliczyć kolejny obiekt na Szlaku Architektury Drewnianej:)

Widoczek © Kajman


Dworek w Tomaszowicach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół znajduje się w Modlnicy. Dzieje Modlnicy sięgają początków chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Legenda głosi, że w miejscu zwanym Zagórze, zatrzymał się zdążający do Prus św. Wojciech, którego żegnał lud krakowski. W tzw. Świętym Gaju, pod lipą, miał nawracać poprzez głoszenie ludziom Ewangelii. Na pamiątkę tego wydarzenia wspomnianą wieś Zagórze, od modłów św. Wojciecha, nazwano Modlnica. Pod sławną lipą, która już dziś nie istnieje, znaleziono w ziemi popielnicę i rzymski pieniądz z czasów cesarza Trajana.

Kościół w Modlnicy © Kajman


Kościól w Modlnicy w całej krasie © Kajman


Dzwonnica © Kajman


Drzewo na terenie kościelnym zabezpieczono piorunochronem © Kajman


Dwór w Modlnicy © Kajman


Chcemy trafić na czarny szlak rowerowy wiodący doliną Prądnika. Na chwilkę zatrzymujemy się jeszcze w Giebułtowie. W zasadzie nie interesują mnie kościoły murowane, ale ten jest inny, muszę przyjrzeć się mu bliżej.

Kościół w Giebułtowie © Kajman


Pierwsze ślady osadnictwa na terenie obecnego Giebułtowa pochodzą z neolitu, z lat 4500-1650 przed naszą erą. Inne liczne wykopaliska na terenie dzisiejszego Giebułtowa pochodzą z przełomu I i II w. n.e, a także z IV i XI w.

Detal © Kajman


Z roku 1337 pochodzi pierwsza wzmianka o Piotrze z Giebułtowa. Na przestrzeni wieków właścicielami Giebułtowa byli cystersi z Mogiły, klaryski z Krakowa, a w XVI i XVII wieku - ród Giebułtowskich.

Detal © Kajman


Z tego okresu pochodzi późnorenesansowy, nawiązujący do gotyku, murowany kościół św. Idziego, ufundowany przez Kaspra Giebułtowskiego w latach 1600-1604.
Trafiamy na szlak. Wiedzie szuterkiem osłoniętym krawężnikami. Można się rozpędzić. W pewnym momencie niespodzianka, droga opada pod nachyleniem 45 stopni i wchodzi w ostry zakręt. Mocne hamowanie!!! Uff obyło się bez gleby:)

I znów w Ojcowskim Parku Narodowym © Kajman


Na campingu mieliśmy być najpóźniej o 15 a docieramy o 17. Spotkanie trzeba przełożyć. Tak się pracuje na wakacjach. Na koniec kilka zdjęć z OPN.

Ciekawe ilu głów na skale można się doliczyć? Ja widzę trzy:) © Kajman


Widoczek © Kajman


Piękne skałki © Kajman


Maczuga Herkulesa musi być © Kajman




  • DST 116.43km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:53
  • VAVG 16.91km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 655m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bażantarnia bez bażantów

Sobota, 7 maja 2011 • dodano: 07.05.2011 | Komentarze 14


magneticlife.eu because life is magnetic

Długo się wczoraj zastanawialiśmy gdzie dzisiaj pojechać. W planie były góry czyli Kubalonka. Brana była też pod uwagę Pszczyna. Rano problem rozwiązał się sam. Widok z okna zamglonego Żaru podpowiadał, że w górach widoczność będzie kiepska, pozostaje więc Pszczyna.

Wyruszamy do Pszczyny © Kajman


Ela trasę miała zaplanowaną od dawna. W Pszczynie byliśmy już wiele razy, ale nigdy nie odwiedziliśmy bażanciarni. To jest cel dzisiejszej wycieczki.
Oczywiście planujemy też odwiedzić kościół w Wiśle Małej znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej:)

Ładny asfalt © Kajman


Gdy wyjeżdżaliśmy nie było zbyt ciepło, raptem 12 stopni. Miałem nadzieję, że się ociepli, ale przecież wiadomo, że nadzieja jest matką głupich. W miarę upływu czasu wcale wiele cieplej nie było. Do tego pojawił się zimny wiatr. Powodem był front atmosferyczny, który nadciągał od wschodu:(

Front atmosferyczny © Kajman


Góry juz są pod chmurami © Kajman


Ku mojemu zaskoczeniu na granicy Chybia odkrywam krzyż z czaszką. Czaszka dziwna jakaś, ale jest. Jak mogłem jej do tej pory nie widzieć? Nie wiem, tyle razy tą drogą jechałem.

Krzyż z czaszką © Kajman


Czaszka © Kajman


Dojeżdżamy do Wisły Małej i skręcamy do kościoła. Na pętli pszczyńskiej pozostały nam trzy obiekty, Właśnie ten kościół, dom tkacza w Bielsku i skansen w Pszczynie. Dom tkacza i skansen wymagają osobnych wycieczek, ale kościoły mamy już wszystkie odwiedzone:)

Kościół w Wiśle Małej © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół od tyłu © Kajman


Wnętrze © Kajman


Nietypowa figura przed kościołem © Kajman


Dalej jedziemy wzdłuż jeziora goczałkowickiego, które mimo że duże, jest mało fotogeniczne. Szybko skręcamy w kierunku Wisły Wielkiej i dalej nad jezioro łąckie. To jest fotogeniczne zdecydowane bardziej. Nad brzegiem jeziora zaplanowaliśmy mały piknik.

Jezioro Goczałkowickie © Kajman


Jezioro Łąckie © Kajman


Jezioro Łąckie © Kajman


Piknik © Kajman


Rowery też odpoczywają © Kajman


Ela notorycznie nastawiała GPSa na jakieś punkty a ten wziął chyba za punkt honoru włóczenie nas po szutrach i piachach. Czasami było to fajne bo widoki były ciekawe, ale gdy po raz kolejny chciał nas wciągnąć w błoto, lekko się zbuntowałem. Nie po to dopiero co pięknie umyłem rowery, by je od razu utytłać:(

Tym razem po piachu © Kajman


Żółto wszędzie © Kajman


Teraz trzeba dojechać do bażantarni. Nastawiałem się, że zobaczę tam jakieś ciekawe gatunki bażantów. U nas po ogrodzie biega tego tyle, że pies nawet na nie nie reaguje. Jak tak dalej pójdzie, to będą mu bażanty z miski wyżerały. A w bażantarni co? Nic!!!
Tam teraz są robione imprezy firmowe i komunie. Nie ma ani jednego bażanta:(

Bażantarnia © Kajman


Pomysł założenia w Porębie gospodarstwa zajmującego się hodowlą bażantów powstał stosunkowo wcześnie, bo już w 1770 roku. Wtedy to poczęto czynić starania mające na celu pozyskanie potrzebnych do tego terenów.
Mając gotowe grunty, przystąpiono do realizacji zamysłu gospodarczo-krajobrazowego, którego projekt dostarczył w 1792 roku książęcy architekt W. Pusch.

Bażantarnia od tyłu © Kajman


Powstały wówczas malownicze, krzyżujące się ze sobą promenady, zabudowania gospodarcze, domek dla opiekuna bażantów i drewniana willa zwana " Żródłem Henryka". Na wzgórzu, nieco na uboczu od alei biegnącej jego grzbietem, Fryderyk Erdmann polecił wznieść zamek letni.

wnętrze © Kajman


Do czasów współczesnych zachował się jedynie sam zamek, zwany później Pałacem "Fasanerie" - Bażantarnia.
Ciekawym epizodem jest okres I wojny światowej, gdy w Pszczynie (określanej w tym czasie jako "mały Berlin") znajdował się Sztab Generalny niemieckich wojsk cesarskich. To w tym czasie Bażantarnia odżyła jako miejsce wizyt cesarza Niemiec i wielu oficjeli, którym miejscowe bażanty smakowały wybornie.

wnętrze © Kajman


Co mi z tego, że w pszczyńskich bażantach rozsmakował się sam cesarz Niemiec. Ja jechałem na rowerze ponad sto kilometrów nie po to by bażanta pożreć, tylko jakiegoś fajnego zobaczyć. Chyba skoczę do Czańca, tam facet hoduje piękne bażanty, a to raptem pięć kilometrów w jedną stronę:)

wnętrze © Kajman


Do domu pojechaliśmy omijając szerokim łukiem Pszczynę. Nie chcieliśmy się wpakować w tłum ludzi. Po drodze zatrzymaliśmy się przy kościele w Studzienicach. Zwykle kościoły murowane nie budzą mojego większego zainteresowania, a tym bardziej współczesne. Tym razem było inaczej. Ten kościół po prostu jest piękny, mimo, że wybudowano go w 1949 roku.

Kościół w Studzienicach © Kajman


Generalnie mimo braku bażantów była to fajna wycieczka. Raz w tygodniu wypada zaliczyć setkę. Tak dla kurażu. Jutro jeżeli pogoda pozwoli pojedziemy do Chudowa. Na zamku mają być pokazy akrobacji rowerowych, a i parę kościołów w okolicy jest do zwiedzenia:)

Studzienice © Kajman




  • DST 80.12km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 17.35km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubię wiedzieć

Poniedziałek, 2 maja 2011 • dodano: 04.05.2011 | Komentarze 21


magneticlife.eu because life is magnetic

Koniec strajku. Photobikestats wróciło do normy więc czas na wpis. Kilka słów wyjaśnienia. Lubię Photobikestats z kilku powodów, po pierwsze mogę spojrzeć na foty innych i jeżeli któraś bardzo mi się podoba mogę ją ocenić.
Prawda jest jednak taka, że zwykle drugi podawany powód jest prawdziwy. Ten drugi jest bardzo egoistyczny:)

Znów wracamy na szlak architektury drewnianej. © Kajman


Pisząc relacje z wycieczek staram się pokazać jak fajnie można spędzić czas na rowerze. Przy okazji jest dla mnie ważne by zaproponować czytelnikom ciekawą trasę. Pokazać miejsca znane i mało znane, wspomnieć coś o historii tych miejsc oraz pokazać na fotkach jak wyglądają.

Już niedługo foty na pbs będą żółte, zaczyna kwitnąć rzepak © Kajman


Lubię wiedzieć, czy moje wysiłki mają jakikolwiek sens. To jest ten drugi prawdziwy powód. O poczytności opisów może świadczyć kilka wskaźników. Pierwszy, ale nie obiektywny to ilość komentarzy, drugi, to ilość wyświetlonych zdjęć. Tu pbs daje pewien obraz. Jestem na 7 miejscu w rankingu i moje zdjęcia wyświetlono ponad 2 mln 800 tys razy. Jest to dla mnie bardzo miłe, dziękuję:)
Dlatego nadal będę umieszczał zdjęcia na photobikestats:)

Kościół w Wilamowicach © Kajman


Trzecim wskaźnikiem jest licznik odwiedzin. Nie wszyscy go mają, ale w moim wypadku ilość osób odwiedzających jest dla mnie szokiem. Kiedyś z własnej głupoty wykasowałem sobie licznik. W poprzedniej wersji najwięcej, bo ponad 500 odwiedzin jednego dnia miałem, gdy opisywałem zeszłomajowy kataklizm. Dzisiaj z wielkim zdziwieniem odkryłem, że wczoraj przy wpisie z zerowym przebiegiem, gdy napisałem, że strajkuję odwiedziło mnie 345 osób. Hm:)))

Co się nie robi, by cyknąć fajną fotkę © Kajman


Zawsze, gdy zaglądam na licznik, zastanawia mnie ilość nowo odwiedzających. Nawet jeżeli nie dodaję nowych wpisów jest ich ponad pięćdziesięciu. Skąd oni się biorą tego nie wiem, ale to też jest miłe bo znaczy, że ktoś to czyta a przynajmniej przegląda.:)

Bardzo duży wróbel © Kajman


Czwartym wskaźnikiem, chyba najbardziej obiektywnym, są słupeczki pod profilem. Tak naprawdę odkryłem je niedawno i przeżyłem kolejny szok. W przypadku Eli jest to 42 395 otwarć. Nie znalazłem nikogo na bikestats kto mógłby się pochwalić lepszym wynikiem. Ja mam trochę ponad 30 000, to też nie jest zły wynik.

A może to duże kury? © Kajman


Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo lubię wiedzieć czy prowadzenie tego typu wpisów ma sens. Może lepiej napisać "Pętelka 80,12 km. Kadencja 640."
Wydaje mi się, że chyba lepiej jednak robić to tak jak do tej pory i tak też będzie:)
Mam cichą nadzieję, że ktoś skorzysta z naszych tras i znajdzie coś miłego dla siebie. Może też uda się kogoś innego zachęcić do tego by wyłączył telewizor i wsiadł na rower:)

Kościół w Górze © Kajman


Wracamy na Szlak Architektury Drewnianej. Przygodę ze szlakiem rozpoczęliśmy 24 maja 2009 roku. Podczas pierwszej wycieczki nie fociłem tablic. Dzisiaj trzeba ten błąd naprawić. Trasa znana i fajna bo w miarę po płaskim. Przed nami cztery kościoły i jeden pałac:)

Tablica © Kajman


W naszym bezpośrednim zasięgu są dwa Szlaki Architektury Drewnianej, śląski i małopolski. Jest też kilka obiektów, które powinny znaleźć się na szlakach a nie wiedzieć czemu, nie są tam umieszczone.

Wnętrze kościoła w Górze © Kajman


Blisko 250 najcenniejszych i najciekawszych zabytkowych obiektów drewnianych tworzy Szlak Architektury Drewnianej w Małopolsce. Na Szlaku znalazły się malownicze kościoły, piękne cerkwie, smukłe dzwonnice, staropolskie dwory, drewniane wille i skanseny, należące do najcenniejszych zabytków ludowej kultury materialnej.

Kościół w Miedźnej © Kajman


Szlak Architektury Drewnianej województwa śląskiego obejmuje łącznie 84 obiekty architektury drewnianej: kościoły, kaplice, dzwonnice, chałupy, karczmy, leśniczówki, pałacyk myśliwski, skanseny i obiekty gospodarcze - młyn wodny i spichlerze.

Tablica © Kajman


Jak widać jest co zwiedzać. Jak do tej pory odwiedziliśmy łącznie 51 obiektów na terenie Polski, Litwy i Słowacji. Na Litwie pięć, na Słowacji dwa, chociaż tak na prawdę Litwa to jeden wielki szlak architektury drewnianej a na słowackiej Orawie też można wiele takich obiektów użytkowanych do dzisiaj spotkać:)

Kościół w Grzawie © Kajman


Jak do tej pory odwiedziliśmy 21 obiektów na małopolskim szlaku i 17 na śląskim czyli mamy jeszcze przynajmniej na kilka lat co zwiedzać. W owych statystykach liczą się tylko te obiekty, do których dojechaliśmy na rowerze. Ogólnie widziałem ich wiele więcej.

Tablica © Kajman


Na rowerze odwiedziliśmy do tej pory 41 kościołów, dwie karczmy, dwa dwory, cztery skanseny i siedem obiektów nie będących na szlakach. Najstarszy był kościół w Głębowicach z 1518 roku, najmłodszy, ostatnio odwiedzony kościół w Juszczynie z lat dwudziestych ubiegłego wieku.

Wnętrze kościoła w Grzawie © Kajman


Podczas dzisiejszej wycieczki przekraczamy magiczny pięćdziesiąty obiekt czyli nasz cel. jest to kościół w Cwiklicach. Niestety nie udało nam się wejść do środka ponieważ obecnie trwa remont. Na fotach udało się za to uwiecznić z czego kiedyś te obiekty budowano:)

Kościół w Ćwiklicach © Kajman


Od frontu © Kajman


Tablica © Kajman


Pierwszy z napisami rzeźbionymi w drewnie © Kajman


Elementy konstrukcyjne © Kajman


Na trasie wycieczki znalazł się również pałac w Rydułtowicach. Ela go jeszcze nie widziała. Ja opisywałem pałac w zeszłym roku. Wtedy widziałem niewidome dzieciaki jeżdżące na rowerach.

Pałac w Rydułtowicach © Kajman


Ponieważ późno wyjechaliśmy, późno też wracaliśmy. Zaczęło robić się zimno. Temperatura spadła do 6 stopni, ale tę niedogodność z nawiązką rekompensowało piękne światło i widoki:)

Widoczek © Kajman




  • DST 104.82km
  • Czas 06:32
  • VAVG 16.04km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 949m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka na 104

Sobota, 30 kwietnia 2011 • dodano: 01.05.2011 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Zaplanowałem sobie fajną wycieczkę po płaskim. Miało być kilka atrakcji i miało być lajtowo. Poobijany bok jeszcze daje o sobie znać więc nie chciałem się zbytnio przemęczać. Ela moją propozycję odrzuciła twierdząc, że to nuda. Mówię, wybierz trasę. Wybrała!

Chciałem po płaskim © Kajman


Stwierdziła, że pogoda jest "zdjęciowa" i wykombinowała góry. Jaka zdjęciowa? Jakie góry? Przecież we wszystkich kanałach telewizyjnych prognozy były niekorzystne! Ma padać i mają być burze!

Już grzmi © Kajman


Kurcze, dlaczego ludzie myślą, że telewizja kłamie. Od samego rana na drodze żywieckiej jest niesamowity ruch. "Miastowe" powsadzali tyłki w metalowe puszki i jaaaadą w góry a przecież ma lać!
Trzeba spadać z głównej drogi bo nas rozjadą. Skręcamy na Rychwałd.

Pałac Kępińskich w Moszczanicy © Kajman


W Rychwałdzie Ela robi sesję zdjęciową w Bazylice Matki Boskiej Rychwałdzkiej. Chwila odpoczynku na placu kościelnym. Nie jem, nie piję, nie palę, nie jeżdżę po placu na rowerze. Pamiętam co mi ostatnio zrobił św. Świerad i wolę nie ryzykować, boli do tej pory.

Pałac Kępińskich od tyłu. © Kajman


W oddali słychać pierwsze grzmoty. Ela coś mówi o ewakuacji przez Kocierz. Ani myślę, jak już się tu wdrapaliśmy to jedziemy dalej. Olewamy pałac Komorowskich bo go zwiedzaliśmy i kierujemy się do Żywca. Po drodze jest pałac Kępińskich w Moszczanicy. Klasycystyczny dwór został zbudowany w 1828 roku, a następnie przebudowany w latach 1910 - 1912. Dwór był własnością rodziny Kępińskich.
Po roku 1945 cały majątek został rozparcelowany, a budynek dworu stał się siedzibą szkoły rolniczej. Po wybudowaniu nowego budynku szkoły, która stoi kilkadziesiąt metrów dalej, dwór przeznaczono na cele mieszkalne.
Dzisiaj, mimo iż nie wygląda na zdewastowany, stoi pusty, chyba za wyjątkiem jednego pomieszczenia służącego nadal jako lokal mieszkalny.
Na osiem miesięcy przed śmiercią w tym dworze wypoczywał marszałek Piłsudski.

Cmentarz żołnierzy radzieckich © Kajman


Zaczyna lekko padać, od Słowacji nadciąga burza. W Żywcu mój GPS głupieje od ładunków elektrycznych i najpierw się zawiesza a później pokazuje średnią prędkość 2987 km/godz. Chyba mnie UFO porwało i nie zauważyłem.
Przejeżdżamy przez miasto i znów uciekamy w bok.
Natrafiamy na zbiorowy cmentarz żołnierzy radzieckich. Leży tam 1119 krasnoarmiejców poległych przy wyzwalaniu ziemi żywieckiej.

Cmentarz jest ładnie utrzymany:) © Kajman


Kierujemy się do miejscowości Juszczyna Górna. Na mapie jest tam oznaczony drewniany kościół. Okazuje się, że nie znajduje się on na szlaku architektury drewnianej, ale też jest ciekawy. Mamy farta. Wszystkie kościoły dzisiaj przez nas odwiedzone są otwarte:)

Kościół w Juszczynie Górnej © Kajman


Sesja zdjęciowa © Kajman


wnętrze © Kajman


Do Juszczyny Górney jak sama nazwa wskazuje było sporo podjazdów. Teraz szybki zjazd kierujemy się do Cięciny. Burza przesuwa się nad Żywiec i tylko czasami jesteśmy polewani deszczem. Robi się za to zimno:(

Te chmury nic dobrego nie wróżą © Kajman


W Cięcinie jest kolejny kościół. Tym razem oznaczony na śląskiej części szlaku architektury drewnianej. Mamy farta. Za chwilę ma być ślub. Tę chwilę wykorzystujemy na zwiedzenie wnętrza kościoła:)

Kościół w Cięcinie © Kajman


tablica © Kajman


Wnętrze © Kajman


Wnętrze © Kajman


Dajmler © Kajman


Dalej jedziemy przez rodzinne tereny Autochtona czyli Radziechowy. Tereny bardzo piękne a i podjazdy są równie piękne, można nacieszyć oczy widokami:)

Tradycja w narodzie nie ginie:) © Kajman


Burza idzie w kierunku Bielska © Kajman


Widok na Radziechowy © Kajman


Ciekawe ule © Kajman


Pewnie Michał był w domu, ale nie miałem do niego telefonu więc na osobiste poznanie trzeba będzie jeszcze poczekać.
Jedziemy do Buczkowic obserwując kierunek przemieszczania się burzy. Tam mamy zadecydować w którym kierunku jechać dalej.

Góra Grojec, tam podobno też był zamek © Kajman


Ela walczy na podjazdach © Kajman


Gdy dojechaliśmy do Buczkowic widzimy, że burza w najlepsze urzęduje nad Bielskiem. Tamten kierunek odpada. Skręcamy na Rybarzowice by pojechać wzdłuż jeziora żywieckiego. Tam jest już spokojnie. W Rybarzowicach zatrzymujemy się pod starym dębem. Ma 550 lat i jedną gałąź.

Stary dąb © Kajman


Tablica © Kajman


Wjeżdżamy do Łodygowic. Zatrzymujemy się pod kościołem. Odwiedzaliśmy go już kilka razy, ale zawsze był zamknięty. Tym razem mamy farta, jest otwarty. Fajnie, dziś jest dzień otwartych kościołów:)

Kościół w Łodygowicach © Kajman


Tablica © Kajman


wnętrze © Kajman


wnętrze © Kajman


Dalej jedziemy wzdłuż jeziora żywieckiego. Zaczyna solidnie wiać. Na jezioro spuszczono już rowery wodne. Zaczął się też sezon żeglarski. Pojawiły się pierwsze jachty na wodzie. Trzeba będzie też się wybrać i popływać kanadyjką:)

Pierwsze jachty na jeziorze © Kajman


Ale się dostawili:) © Kajman


Założenie dzisiejszego dnia było takie, że powinienem przejechać 104 kilometry by zaliczyć pierwszy tegoroczny tysiąc jeszcze w kwietniu. Trochę nam na zaporze brakuje. Dokręcamy kółka przez Porąbkę, Kobiernice i Bujaków. Cel w końcu został osiągnięty, ale przecież można było jechać po płaskim:(

Remontowany most w Kobiernicach © Kajman




  • DST 49.65km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 14.60km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 610m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielka moc świętego Świerada

Piątek, 22 kwietnia 2011 • dodano: 23.04.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Ostatnio na portalu Okiem podróżnika ukazał się wywiad z Elą. Takie wydarzenie w pewien sposób nobilituje, ale również wymaga odpowiednio dobranych ciekawych wycieczek.
Piątek mieliśmy wolny. Zaczęliśmy zastanawiać się gdzie pojechać. Rozważane były trzy kraje, Słowacja, Czechy i Polska.

Wyruszamy w drogę © Kajman


W słowackich tatrach leży śnieg, odpada, wielki piątek jest dniem umartwień więc lajtowe Czechy też odpadają. Wybór pada na Polskę a ściślej mówiąc okolice Rożnowa. Tam jest tyle podjazdów, że można się bardzo skutecznie umartwiać:)

Wielogłowy, kościół z 1318 roku © Kajman


Jedziemy do Tęgoborza z zamiarem zostawienia tam auta i objechania dookoła Jeziora Rożnowskiego. Na miejscu okazało się, że ruch TIRów na trasie Kraków - Nowy Sącz jest tak duży, ze grozi to śmiercią plaskatą. Zmieniamy miejscówkę na Wielogłowy.

Dwór w Wielogłowach © Kajman


Tam na Szlaku Architektury drewnianej znajduje się dwór. Modrzewiowy dwór pochodzi z XVII wieku. Budynek wybudowano na rzucie prostokąta o konstrukcji zrębowej z łamanym polskim dachem. Przy narożnikach dworku stoją dwa, z czterech, alkierze przykryte dachem namiotowym. Przed budynkiem stoi figurka Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia sprowadzona z Piekar Śląskich w 1962 roku.

Tablica © Kajman


Jeszcze raz patrzymy na mapę i dochodzimy do wniosku, że dobrym miejscem na rowerowy start będzie wieś Zbyszyce. Odpalamy auto i jedziemy nad jezioro.
Miejscowość, o której wzmianki odnajdujemy w kronikach Jana Długosza, położona na niezwykle urokliwym cyplu i wzgórzu oblanymi z trzech stron wodami Jeziora Rożnowskiego. Zbyszyce, które najpierw były wsią, potem miastem i znowu wsią szczycą się bogatą historią, którą można by obdzielić kilka innych miejscowości.

Kościół roku w Zbyszycach © Kajman


Pierwszym Kościołem jaki istniał w Zbyszycach był zapewne kościół drewniany, niema jednak informacji potwierdzających jego istnienie. Obecny kościół murowany powstał na początku XV w., jego budowa została rozpoczęta za życia Wierzbięty Kępińskiego czyli przed rokiem 1408.W XVI w . kościół znalazł się w rękach arian, którzy rozebrali murowaną wieżę kościoła. Obecna wieża drewniana została zbudowana w XVII w.

Wnętrze kościoła w Zbyszycach © Kajman


Dwór w Zbyszycach, który można dziś podziwiać to klasycystyczna rezydencja
wzniesiona na znacznie starszych fundamentach. Niegdyś, obok obronnego kościoła w Zbyszycach, na tak zwanej Kępie wznosił się zamek obronny, będący częścią łańcucha strażnic zbrojnych, strzegących szlaku wytyczonego doliną Dunajca.

Dwór w Zbyszycach © Kajman


Zachowany dzisiaj zespół dworski składa się z zabudowań - dawnej kuchni dworskiej i parku, w którym znajduje się malownicza jesionowa aleja, a także rzadko spotykane odmiany sosny. Park otoczony jest częściowo kamiennym murem.

Architektura drewniana do dziś używana © Kajman


Pamiętając drogę dojazdową do Zbyszyc (masakryczny podjazd z równie masakrycznym zjazdem) sugeruję jeszcze jedną zmianę miejscówki. Jedziemy do miejscowości Lipie i tam w końcu przesiadamy się na rowery:)

Piękne widoki © Kajman


Ela wykombinowała, że trzeba wyjechać na jakąś konkretną górkę żeby podziwiać widoki na Jezioro Rożnowskie. Tak właśnie zaczął się dzień umartwień. Startujemy z wysokości 277 m n.p.m. by po dwóch kilometrach wyjechać na wysokość 430 m n.p.m. Takie wyczyny lubi Karla76, ja chcę się tylko wytarabanić na szczyt.

Fajny zjazd © Kajman


Przełożenie 1 na 1 i z astronomiczną prędkością 6 km/godz w końcu docieram do miejsc widokowych. Widoki są warte wysiłku. Zjazd jest lekko stresujący bo tarcze wydają dziwne dźwięki. Zaczynam się zastanawiać w jakim stanie są moje klocki hamulcowe. Kiedyś na Słowacji przy zjeździe ze Zdziarskiej Chaty padły mi oba hamulce, było wesoło:(

Kościół w Rożnowie © Kajman


Dalej jedziemy do Rożnowa. We wsi znajduje się kościół parafialny pw. św. Wojciecha.Kościół ten został wybudowany w 1661 r. w szlacheckich dobrach kasztelana wojnickiego Jana Wielopolskiego, na terenie bardzo wówczas rozległej parafii Tropie. Znajduje się na wyniosłym grzbiecie górskim nad Jeziorem Rożnowskim. Zbudowano go w sąsiedztwie zamku legendarnego Zawiszy Czarnego, w miejscu, gdzie dotąd stała kaplica św. Wojciecha.

Wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


W Rożnowie są też dwa zamki i dwór. Zwiedzanie zaczynamy od zamku górnego. Znaczenie historyczne wsi datuje się od XIII wieku. Rożnów był własnością kolejnych możnych rodów: w XIII wieku Gryfici zbudowali tu strażnicę, która 100 lat później wciąż pozostawała w posiadaniu Rożenów herbu Gryf.

Zamek Zawiszy Czarnego © Kajman


Piotr Rożen około 1350-1370 roku przebudował ją na zamek. Była to kamienna budowla w stylu gotyckim, na planie czworoboku zbliżonym do prostokąta o wymiarach 44 na 20 m. W 1426 roku zamek znalazł się we władaniu sławnego rycerza Zawiszy Czarnego. Zamek ten został zburzony podczas najazdu Macieja Korwina w roku 1474.

Pozostały ruiny © Kajman


Tablica © Kajman


Kolejnym właścicielem jest ród Wydżgów, a następnie w drugiej połowie XV wieku wieś przechodzi w ręce Tarnowskich. Hetman wielki koronny Jan Tarnowski rozpoczął budowę drugiej twierdzy, dlatego w XVI i XVII wieku zamek został opuszczony i popadł w ruinę.

Zamek dolny © Kajman


Nowa budowla, wznoszona w stylu renesansowym przed rokiem 1568, była jedną z pierwszych w Polsce warowni o nowożytnej fortyfikacji obronnej. Jej budowa nie została nigdy ukończona, do dnia dzisiejszego przetrwał beluard oraz mur kurtynowy z bramą wjazdową.

Detal © Kajman


Lochy © Kajman


Tablica © Kajman


Klasycystyczny dwór w Rożnowie został zbudowany w XIX wieku przez rodzinę Stadnickich. Dwór stoi w sąsiedztwie fortyfikacji bastionowych. Po II wojnie światowej był użytkowany jako ośrodek kolonijny, a obecnie znajduje się w prywatnych rękach.

Dwór w Rożnowie © Kajman


Dwór w Rożnowie © Kajman


Zwiedzanie Rożnowa zabiera nam sporo czasu. W końcu jedziemy dalej. Chcemy zwiedzić zamek Tropsztyn. Wszystkie mosty na Dunajcu są obecnie w remoncie. Rower na szczęście ma tą przewagę, że nie jest potrzebna droga asfaltowa.

Dunajec © Kajman


Zamek został wzniesiony w XIII wieku jako warownia broniąca biegnącego tędy szlaku handlowego na Węgry. Pierwszym władcą budowli był Dobrosław Ośmiróg zwany Gierałtem. Zamek często zmieniał swoich właścicieli. W 1574 roku zasiedlili go nawet zbójnicy, którzy rabowali kupców i przepływające Dunajcem tratwy. Właściciele sąsiadującego Rożnowa napadli na zamek zabijając rozbójników i jednocześnie zrujnowali zamek, który zaczął chylić się ku ostatecznemu upadkowi.

Zamek Tropsztyn © Kajman


W XVIII wieku potomek fundatorów zamku w Niedzicy - Sebastian Berzewiczy, wyjechał do Peru. Poślubił Inkaską Indiankę, z którą miał córkę - Uminę. Niestety był to czas najazdu Hiszpanów na Inków. Z królewskiego rodu Inków przy życiu pozostał bratanek naszego rodaka - Andreas Tupac Amaru II. Ożenił się on z jego córką Uminą, po czym cała rodzina uciekła do Europy zabierając ze sobą część królewskiego skarbu Inków.

Zamek Tropsztyn © Kajman


Los ich jednak nie oszczędził i przy życiu został tylko Sebastian i jego wnuk - Unkas, który przyjął polskie imię i nazwisko jako Antoni Benesz. Jego dziadek Sebastian ukrył gdzieś legendarny skarb Inków. Podobno ciąży na nim klątwa, która dotknie każdego, kto będzie chciał go odnaleźć. Zakaz złamał prawnuk Antoniego - Andrzej Benesz, który w Niedzicy w 1946 roku odkrył inkaskie pismo, wiążące skarb z zamkiem w Tropsztynie.

Przeprawa promowa © Kajman


To właśnie on w 1970 roku przejął ruiny zamku (ciekawostką jest to, że był wtedy wicemarszałkiem sejmu). Niestety 6 lat później poszukiwania skarbu przerwała jego tragiczna śmierć w wypadku samochodowym. Czyżby zadziałała klątwa? Dziwne, ale wiele osób związanych z poszukiwaniem skarbu zmarło przedwcześnie.

Kościół w Tropiach © Kajman


Zamek był niestety zamknięty. Skarbów nie znaleźliśmy, ale po drugiej stronie Dunajca pokazał się nam kościół w Tropiu. Aby się do niego dostać musieliśmy skorzystać z promu. Zdziwiłem się bardzo, gdy dowiedziałem się, że przeprawa jest gratis:)

Dojechaliśmy do kościoła w Tropiach © Kajman


Kościół należy do najstarszych w tej części Polski. Miał go fundować około 1045 roku Kazimierz Odnowiciel, a poświęcać ok. 1073 r. św. Stanisław. Mówi o tym pochodząca znad Dunajca tradycja, którą zanotował w 1620 r. włoski żywotopisarz Tomasz Mini.

Wnętrze © Kajman


Na początek kościoła w XI w. wskazuje też romańskie malowidło w prezbiterium. Niektórzy autorzy, uważając, że powstanie kościoła ku czci Świętego Świerada nie mogło nastąpić wcześniej niż jego kanonizacja w roku 1083, jako dolną granicę powstania kościoła wyznaczają czas około około 1090 r.

Wnętrze © Kajman


Jednak wiadomo, że święci Świerad i Benedykt byli otaczani liturgicznym kultem świętych wcześniej, bo wnet po ich śmierci w latach 1031 i 1034, po złożeniu ich ciał w bazylice św. Emmerama w Nitrze. Więc i kościół w Tropiu może mieć wcześniejszy początek.

Wnętrze © Kajman


Z kościołem w Tropiu związany jest św, Świerad a miejsce jest celem wielu pielgrzymek.
Andrzej Świerad urodził się najprawdopodobniej w końcu X wieku w Polsce. Najczęściej żywoty przypisują mu pochodzenie z wieśniaczej rodziny z okolic Krakowa. Późniejszy święty spełniał w klasztorze różnego rodzaju posługi, a po ukończeniu czterdziestu lat poprosił o zgodę na życie pustelnicze.

Figura © Kajman


Zgodnie z regułą zakonu, wraz z uczniem św. Benedyktem, co tydzień udawali się do pustelni oddalonej o pół dnia drogi i wracali na sobotni wieczór i całą niedzielę do wspólnoty. W odosobnieniu zajmowali się karczowaniem lasów. Św. Andrzej umartwiał się w następujący sposób: mimo ciężkiej fizycznej pracy pościł trzy razy w tygodniu (w poniedziałek, środę i piątek), a w czasie Wielkiego Postu jadł jedynie orzechy włoskie i popijał je wodą (dostawał 40 orzechów od opata na okres postu).

Kościół w Tropiu © Kajman


Spał na pniu, wokół którego były zaostrzone kije, gdy przechylał się w jakąś stronę raniły go i budziły. Na głowę zakładał drewnianą koronę z kamieniami, gdy przechylił głowę, jeden z kamieni uderzał go. Nosił na sobie mosiężny łańcuch, który po pewnym czasie wrósł w ciało. Był on przyczyną śmierci świętego, ponieważ skóra oddzielająca ciało od łańcucha pękła i wdała się gangrena. Współbracia dowiedzieli się o łańcuchu, gdy myjąc ciało przed pogrzebem zauważyli klamrę na brzuchu.

Przed kościołem © Kajman


Przed kościołem odpoczęliśmy odrobinę. Zjedliśmy co nieco, był też czas na wypalenie fajki. Droga dojazdowa jak i plac przykościelny są wyłożone kamieniem co widać na fotce. Gdy ruszyliśmy z pod kościoła zdarzył się cud!

Widoczek © Kajman


Jadąc trzymałem kierownicę lewą ręką mając palce na klamce hamulca. Obróciłem się do tyłu by zerknąć na kościół i w tym momencie koło wpadło w jakieś zagłębienie. Odruchowo chciałem mocniej złapać kierownicę, ale jednocześnie nacisnąłem hamulec.
Coś niesamowitego, na prostej drodze przy prędkości 10 km/godz przeleciałem przez kierownicę.

Widoczek © Kajman


Nie ma innego wytłumaczenia jak tylko to, że św. Świerad walnął moją osobą o glebę. Pozbierałem się i zacząłem się zastanawiać co mu takiego zrobiłem, że mnie tak potraktował? Żarcie pod kościołem? Jazda na rowerze na terenie sanktuarium? Palenie koło kościoła? Nie wiem. Wiem jedynie, że św Świerad ma potężną moc!!!

Kościół w Podolu © Kajman


Pozbierałem się szybko, na kasku, który przyjął cały impet upadku nie było ani śladu. Jedynie rozbity łokieć i bolący bok mówiły co się stało.
Ela jechała przodem i w trakcie mojego lotu wymijała się z zakonnicą. Ta zapytała się czy ten z tyłu to kolega? Ela na to, że mąż. Zakonnica na to, "właśnie się przewrócił"

Kościół w Podolu © Kajman


Dobrze, że gdy Ela się odwróciła ja stałem już na nogach. Nieźle by się pewne przeraziła. Później gdy rozmawialiśmy o tym co się stało, Ela twierdziła, że św Świerad mnie ochronił przed poważniejszymi skutkami twardego lądowania. W takim razie kto mną walnął o glebę?

Tablica © Kajman


W drodze powrotnej zahaczyliśmy o kościół w Podolu będący na Szlaku Architektury Drewnianej. Dalej pojechaliśmy na camping w Gródku, na którym kiedyś spędziliśmy z przyczepą majowy weekend. Nic się tam nie zmieniło, to jeden z najgorszych campingów w Polsce. Z przyczepą tam z pewnością nie pojadę:(

Chyba najgorszy camping w Polsce © Kajman


Czasami na mój blog zaglądają osoby z naszej gminy. Na kobiernickim forum trwa dyskusja o ekologi, bardzo szczytna. Dla zainteresowanych dwie fotki brzegów jeziora rożnowskiego. Strach się bać:(

Woda w jeziorze opadła, śmieci pozostały © Kajman


Strach wejść do jeziora © Kajman




  • DST 100.93km
  • Teren 7.00km
  • Czas 06:56
  • VAVG 14.56km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 841m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Babia Góra zaśnieżona

Niedziela, 10 kwietnia 2011 • dodano: 10.04.2011 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano słoneczko pięknie świeciło, wydawało się, że będzie piękny dzień. Zapał ostygł po zerknięciu na termometr, który pokazywał raptem 3 stopnie. Jeszcze bardziej mina mi zrzedła, gdy zerknąłem na gałęzie drzew za oknem, mocno nimi wiatr telepał.

Wciągnęło nas w teren © Kajman


W zaistniałej sytuacji pogodowej nastąpiła wymiana poglądów gdzie jedziemy. Ela coś wspominała o okolicach Szczyrku, ja optowałem za od dawna planowaną wycieczką do Barwałdu, gdzie jest drewniany kościół, pod którym nasze rowery jeszcze nie parkowały. O dziwo stanęło na moim.

Widoczek © Kajman


Pierwszym przystankiem jest Zagórnik. Miejscowość nieopodal Andrychowa. Oglądamy stary kościół a raczej kaplicę. Podobny, ale o wiele ładniejszy kościół w Kobiernicach z 1863 roku, nasz proboszcz kilka lat temu kazał zaorać:(

Kościół w Zagórniku © Kajman


W 1811r. wybudowano kaplicę murowaną z drewnianą dzwonnicą. W 1884 r. kaplica została znacznie rozbudowana i uzyskała efektowną wieżyczkę przy fasadzie frontowej. W 1885 r. w ołtarzu głównym został umieszczony obraz Matki Bożej Królowej Nieba i Ziemi, naszkicowany przez słynnego malarza Jana Matejkę.

Kaplica w Zagórniku © Kajman


W Zagórniku trochę rozbawiły mnie, a trochę zszokowały dwa napisy znajdujące się w bliskiej odległości kościoła. Sami oceńcie:)

Reklama dźwignią handlu © Kajman


No to gdzie można © Kajman


Przez góry jedziemy do Inwałdu. Zimny porywisty wiatr daje się mocno we znaki. Zaczynam się zastanawiać czy w takich warunkach wycieczka do Barwałdu ma sens.
Zatrzymujemy się na chwilkę by wykonać fotkę pałacu w Inwałdzie, opisywałem go niedawno. Jest za wielkimi murami i jest to jedyne miejsce, z którego widać go jak na dłoni.

Pałac w Inwałdzie © Kajman


Nie mam odwagi by zaproponować odwrót. Mimo, że ubrałem się prawie jak w zimie, zaczynam marznąć, SPDy nie chronią przed taką lodówą a ochraniacze zostały w domu:(
Ela z pełnym zaangażowaniem planuje dalszą trasę i opowiada co jeszcze zobaczymy.

Planowanie trasy © Kajman


Mijamy dworek Emila Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym. W czasach, kiedy mieszkał tu Emil Zegadłowicz, a szczególnie w latach 20. XX w., dwór był ważnym ośrodkiem życia kulturalnego. Spotykali się w nim pisarze i artyści związani i współpracujący z założoną przez Zegadłowicza grupą poetycką „Czartak”: Edward Kozikowski, Janina Brzostowska, Tadeusz Szantroch, Bolesław Leśmian, Julian Fałat, Wojciech Weiss i wielu innych.
W 1946 r. żona poety i jego córka uporządkowały zbiory i otworzyły we dworze muzeum biograficzne Zegadłowicza.

Dworek Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym © Kajman


Pierwotnie parterowy dwór rozbudowano na przełomie XVIII i XIX w., a w połowie XIX w. nadano mu charakter klasycystyczny: dobudowano kolumnowy ganek i nadbudowano piętro. Generalny remont mocno zniszczonego budynku, przeprowadzony przez Tytusa Zegadłowicza, nie zmienił jego bryły. Dwór pozostał klasycystycznym, piętrowym budynkiem, założonym na planie prostokąta, z czterokolumnowym gankiem od frontu. Z pierwotnego dworu zachowały się sklepienia w trzech salach na parterze; w jednej z nich znajdowała się zapewne kaplica.

Pallotyni w Jaroszowicach © Kajman


Przez Jaroszowice docieramy w końcu do Kleczy Górnej. Znów straszny wiatr, znów masa podjazdów a do tego trochę terenu. Zaczynam czuć nogi a to dopiero w imię ojca:(

Ela walczy z podjazdem © Kajman


Oczom naszym ukazuje się piękna stara szkoła. Stoi obok niej nowa, szkoda, że o starej chyba zapomniano bo wygląda na opuszczoną:(

Stara szkoła w Kleczy Górnej © Kajman


Z boku © Kajman


W końcu docieramy do pałacu w Kleczy Górnej. Rys historyczny miejsca opisała Ela w swoim wpisie. Ja skupię się na czymś innym. jest to drugi ostatnio odwiedzony przez nas pałac otoczony wysokim murem.

Mur ma ponad kilometr © Kajman


Gdy zobaczyłem ten mur, zacząłem się zastanawiać jak zwichniętą psychikę trzeba mieć, by otoczyć się czymś takim. Biedni ludzie, mieszkają jak pawiany w klatce i sami sobie to zgotowali.

Dworek w Kleczy Górnej © Kajman


Zarówno w Inwałdzie jak i w Kleczy Górnej, pałace można zobaczyć tylko z góry. Są to ciekawe obiekty i mają swoją historię. Nie wiem czy sprzedając pałace prywatnym inwestorom, państwo nie powinno zadbać o dostępność obiektów. W takiej formie dziedzictwo narodowe zostało całkowicie utracone dla społeczeństwa:(

Mozna sobie popatrzec z góry. Część lewa. © Kajman


Część prawa © Kajman


Panoramka, ale pałac jest mało widoczny © Kajman


Docieramy do Barwałdu, celu naszej wycieczki. W Barwałdzie jest kościół na Szlaku Architektury Drewnianej. Stoi przy samej drodze łączącej Kraków z Wadowicami. Widzę go kilka razy w tygodniu i zawsze się wkurzam, że rowerem do niego jeszcze nie dojechałem. Teraz sumienie będę miał czyste:)

Barwałd kościół © Kajman


Tablica © Kajman


Barwałd kościół © Kajman


Kolejny obiekt na Szlaku Architektury Drewnianej zaliczony. Na liczniku raptem 40 kilometrów a Ela coś opowiada o jakiejś setce. Fajnie, ale w domu i to może nawet ze dwie, ale grzańca bo zaczyna mnie telepać z zimna, nogi mnie bolą i ten okropny wiatr. Do domu jednak trzeba wrócić.

Kościół w Kleczy Dolnej © Kajman


Jedziemy przez Kleczę Dolną. Moją uwagę przykuwa kościół. Jest Bardzo ładny. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudza kaplica grobowiec znajdująca się po przeciwnej stronie drogi. Nic o nich nie wiem a są ciekawe.

Kaplica grobowiec © Kajman


Jakie jest moje rozczarowanie, gdy po godzinie grzebania w necie dowiedziałem się, że oba obiekty są z początku XX wieku.
Z netu dowiedziałem się, że stary, pamiętający jeszcze książąt oświęcimskich drewniany kościół chylił się ku upadkowi, toteż już zimą 1880 r. ksiądz Bobek chodząc „po kolędzie" rozpoczął zbierania datków na budowę nowego, murowanego kościoła.

Detal z grobowca © Kajman


Ksiądz Bobek w swojej działalności niejednokrotnie ścierał się z dziedzicami obu Kleczy. I tak w lecie 1880 r. w niedzielę przybył od Neumayera posłaniec z żądaniem, aby proboszcz z ambony polecił ludziom po południu grabić siano na polach dziedzica. Oczywiście ksiądz żądania nie spełnił, a w poniedziałek udał się do dworu z wyjaśnieniami. Jak sam pisał: „Był to ten P.Neumayer wiedeńczyk człowiek dobry, ale na gospodarstwie się nie rozumiał - do kościoła wraz z żoną ledwie dwa razy do roka przyszedł a do spowiedzi nigdy. Tak samo Pan Przecław Sławiński z Kleczy Górnej wraz z żoną do kościoła raz do roku a do spowiedzi nigdy.

Dwór Przecława Sławińskiego w Kleczy © Kajman


Po księdzu Bobku był ksiądz Żyła. Za rządów ks. Żyły „dnia 30 września 1913 umarł dziedzic i kolator Przecław ze Sławna Sławiński i ostatni potomek męski z tej rodziny. Dał dużo na kościół, grobowiec na dawnym miejscu starego kościoła postawił. Ganić po śmierci nie wypada. Rażącego w życiu nic nie było, ale i budującego nie wiele. Chorował dwa tygodnie". Spory księdza Żyły z Przecławem Sławińskim sprawiły, że mowę pogrzebową nad trumną dziedzica wygłosił wbrew życzeniom rodziny „bała się rodzina puścić mnie na ambonę".

Zrujnowany dwór © Kajman


Po drodze trafiamy na jeszcze jeden piękny dwór. Niestety na jego temat też net milczy. Wynika z tego, że tak naprawdę go nie ma, bo czego nie ma w necie to podobno nie istnieje.

Przy drodze pusty dwór © Kajman


Dalsza część wycieczki to totalna masakra. Lodowaty wiatr w twarz, siła wiatru taka, że chce zrzucić człowieka z roweru. Dwa razy przy robieniu fotek paskuda wietrzysko, wali Kellyskami o glebę:(

Widoczek © Kajman


Znów zaczynają się podjazdy, a na domiar złego najpierw ukradli asfalt i zaczęły się kamole, później tych tez brakło i została tylko trawa.
Jedyne co nam tę mękę wynagrodziło to przepiękny widok zaśnieżonej Babiej Góry.

Ukradli drogę © Kajman


Rekompensata, zaśnieżona Babia Góra:) © Kajman


Nastawiam GPSa, ma doprowadzić nas do domu. Jedziemy na Przybradz. Tam też jest dworek, o którym więcej napisała Ela. GPS chce prowadzić nas jakimiś manowcami. Mamy dosyć, skręcamy w kierunku znanych nam terenów. Wiatr się wzmaga do tego stopnia, że jedziemy z prędkością około 10 km/godz:(

Dworek w Przybradzu © Kajman


Ciekawy garaż © Kajman


Gdy docieramy do Kobiernic zatrzymujemy się przy sklepie by zaopatrzyć się w solidną porcję grzańca. Do domu mamy tylko kilometr, ale liczniki pokazują, że do setki brakuje jeszcze pięciu. Decydujemy się pojechać pętelkę w kierunku Porąbki. Na wysokości domu mój GPS się zawiesił. Pewnie doszedł do wniosku, że jeżeli ja upadłem na łeb, to on w tym idiotyźmie udziału brał nie będzie. Dlatego na moim wykresie pętelki brak:(



  • DST 131.22km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:23
  • VAVG 15.65km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 722m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlak Architektury Drewnianej

Niedziela, 3 kwietnia 2011 • dodano: 04.04.2011 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Wracamy na Szlak Architektury Drewnianej. Ostatnio jest z tym pewien problem. Wszystkie obiekty na tzw rzut beretem, a i te trochę dalej położone, zostały zaliczone i opisane. Teraz by dotrzeć do kolejnych wycieczka musi mieć ponad sto kilometrów, cóż da się to zrobić:)

Wracamy na szlak © Kajman


Celem dzisiejszej wycieczki jest drewniany kościół w Pielgrzymowicach. Ela opracowuje trasę i wklepuje ją do gipsa. Problem z tym urządzeniem jest taki, że koniecznie chce wodzić nas na manowce czyli wyprowadzać w teren. Czasami gipsowi się to udaje a czasami się buntujemy i zmieniamy trasę.

Korekta trasy © Kajman


Ciekawe ule © Kajman


Oczywiście chcemy na trasie odwiedzić również pałace i dwory. Pierwszy z nich znajduje się w Rudzicy. Jest w tej miejscowości też fantastyczna Galeria strach polnego, którą już opisywałem. Tym razem szukamy dworu. Znajdujemy go przy ulicy Zamkowej. Niestety mocno nas rozczarował, brak o nim bliższej informacji, co mnie specjalnie nie dziwi.

Dwór przy ulicy Zamkowej w Rudzicy © Kajman


Wjeżdżamy na trasę wiślaną. Trzeba zaliczyć trochę terenu. Sporo rowerzystów korzysta z tej ścieżki. Pogoda piękna więc nie ma się co dziwić:)

Trochę terenu © Kajman


Trasa wiślana © Kajman


Docieramy do Drogomyśla. Jest to wieś w powiecie cieszyńskim. W centrum wsi naprzeciw kościoła zespół parkowo-dworski z początków XVIII wieku. W jego skład wchodzi dwór z dziedzińcem, budynek gospodarczy. Elewacje wszystkich budynków przebudowano w XIX wieku. Wokół dworu rozciąga się park i ogród z cennymi gatunkami drzew i krzewów. Obecnie w dworze mieści się ośrodek opiekuńczo - wychowawczy.

Pałac w Drogomyślu © Kajman


W pierwszej połowie XVIII wieku właścicielami Drogomyśla wraz z przyległymi dobrami została rodzina baronów Kalischów (Krystiana i Elżbiety). Kalischowie władali Drogomyślem do 1798 roku, kiedy to Fryderyk Gotlib sprzedał go księciu Albertowi Sasko-Cieszyńskiemu. Książe przeznaczył pałac na siedzibę Cesarsko-Książęcego Zarządu Ekonomicznego Dominium w Drogomyślu. Po pierwszej wojnie światowej dobra drogomyskie zostały przejęte przez Skarb Państwa Polskiego.

Pałac w Drogomyślu © Kajman


Dojeżdżamy do celu wycieczki, czyli drewnianego kościoła w Pielgrzymowicach. Mamy farta, jest otwarty i można wejść do środka.

Kościół w Pielgrzymowicach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Pielgrzymowicach © Kajman


Wnętrze © Kajman


Ołtarz w kościele w Pielgrzymowicach © Kajman


Piękne organy © Kajman


Tablica © Kajman


Na liczniku jest 60 kilometrów. Ruszamy do Jastrzębia Zdroju zobaczyć dwór obronny. Dwór ten został zbudowany najprawdopodobniej na początku XVII wieku w stylu późnorenesansowym. W trakcie drugiej wojny światowej dwór został częściowo zburzony, a po wojnie odbudowany. Doprowadziło to do utraty cech stylowych. Budynek usytuowany jest na niewielkim wzniesieniu.

Dwór obronny w Jastrzębiu Zdroju © Kajman


Zbudowany został z cegły i kamienia. Składa się z piwnic i pierwszego piętra. Piwnice są dostępne z zewnątrz. Dwór w całości jest otynkowany. W ryzalicie znajduje się niewielka sień oraz klatka schodowa. W korpusie można znaleźć cztery izby. Na piętrze pomieszczenia przykryte są płaskimi stropami. Dachy są dwuspadowe, pokryte dachówką. Dwór w Bziu jest jedyną zachowaną w tym rejonie budowlą tego rodzaju.

Dwór obronny w Jastrzębiu Zdroju © Kajman


Będąc w Jastrzębiu trzeba zobaczyć kopalnie. Tarabanimy się po polu by pokazała się w całej krasie. Gdy pokonujemy kolejne metry, ze słupów podrywają się dwa jastrzębie. Są piękne. Niestety zanim aparat jest gotowy do strzału, są już daleko. Tak się bawią ze mną kilka razy. Patrząc na jakość zdjęcia, wygrały:(

Kopalnia Pniówek © Kajman


Zwiewający jastrząb © Kajman


W Warszowicach zupełnie nie oczekiwane odkrycie. Krzyż z czaszką. Tego się nie spodziewałem.

Krzyż z czaszką w Warszowicach © Kajman


Ale się wgryzła © Kajman


Dojeżdżamy do Mizerowa gdzie jest kolejny pałac. Dwór w Mizerowie czyli tzw. "Zarządcówka" został zbudowany w połowie XIX wieku przez księcia pszczyńskiego i przeznaczony na siedzibę klucza jego zachodnio-pszczyńskich dóbr.
W roku 1811 dwór był niemym świadkiem powstania chłopów pańszczyźnianych ziemi pszczyńskiej i raciborskiej, które zostało krwawo stłumione przez wojska pruskie.
Po zakończeniu II wojny światowej majątek w Mizerowie rozparcelowano i w większości przydzielono okolicznym chłopom. Resztę zabudowań, w tym dwór, przejęło Państwowe Gospodarstwo Rolne.

Pałac w Mizerowie © Kajman


Teraz kierujemy się do zbiornika Łąka. Zbiornik Łąka został wybudowany na rzece Pszczynka. Zbiornik ten o pojemności 11,2 mln m3, zmniejsza zagrożenie powodziowe w dolinie rzeki w rejonie Pszczyny, wyrównuje przepływy niżówkowe w rzece Pszczynce.

Na zaporze w Łące © Kajman


Tego też się nie spodziewałem. Na zaporze i dalej w kierunku Goczałkowic spotykamy tłumy rowerzystów. Jadą całymi rodzinami.

Zbiornik Łąka © Kajman


W planie były jeszcze dwa kościoły, w Pszczynie Łące i w Ćwiklicach. Zwiedzamy kościół w Łące. Znów mamy farta. Jest otwarty. Ćwiklice odpuszczamy, zostaną celem kolejnej wycieczki. Jest już późno a my jesteśmy strasznie głodni. Jedziemy do Goczałkowic na obiad a później wracamy do domu.

Kościół w Pszczynie Łące © Kajman


Ołtarz © Kajman


Też są piękne organy © Kajman


Tablica © Kajman




  • DST 42.03km
  • Czas 02:55
  • VAVG 14.41km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 584m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dobra królewskie w Dobczycach

Niedziela, 10 października 2010 • dodano: 10.10.2010 | Komentarze 19


magneticlife.eu because life is magnetic

Podczas wakacji uważnie czytałem wpisy Robina, który spędzał wakacje nad Jeziorem Dobczyckim. Niestety internet wtedy działał Robinowi z prędkością galopującego ślimaka, tak że ja, siedząc pod litewskim drzewem chyba miałem szybciej opis Robinowej trasy, niż on zdążył ją umieścić. Powstał pewien niedosyt spowodowany brakiem fotek.
Dzisiaj postanowiliśmy z Elą osobiście zwiedzić tamte tereny:)

Zdobywam dobczycki zamek © Kajman


Rano pakujemy rowery i jedziemy na opłotki Myślenic. Mamy w planie objechać Jezioro Dobczyckie dookoła. Przy okazji chcemy zwiedzić zamek w Dobczycach i coś ze szlaku architektury drewnianej. Pogoda piękna choć trochę początkowo zimno, ale podjazdy, których jest mnóstwo nas rozgrzały:)

Jezioro Dobczyckie © Kajman


Jesień w pełni, kolory w lesie przepiękne, jedynie duże zawilgocenie powietrza ogranicza nieco widoczność. Droga wokół jeziora to same podjazdy. Zjazdy też są oczywiście, ale zjeżdża się krótko a wjeżdża długo.

Jesień nad jeziorem © Kajman


W końcu dojeżdżamy na zamek. Tam kiełbaska z piwkiem i szarlotka z herbatką. Posileni bierzemy się za zwiedzanie. Rowery pozostają pod czujnym okiem pani kasjerki.
Zamek z zewnątrz nie wygląda zbyt ciekawie, ale ma bardzo interesującą historię.

Dobczycki zamek © Kajman


Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z czasów Mieszka I. Wtedy była tam wieża celna, w której pobierano myto ze szlaku handlowego na Węgry.
Ciekawie było za Władka Małego zwanego Łokietkiem. Otóż wtedy zbuntował się wójt krakowski i zaczął fikać Władkowi. Ten się okrutnie wkurzył. Pojechał do Dobczyc, skrzyknął mieszczan i z nimi poszedł do Krakowa gdzie spuścił łomot wójtowi i jego poplecznikom.

Komnata w zamku dobczyckim © Kajman


Dobra wójta i jego ekipy zostały skonfiskowane a Dobczyce otrzymały dodatkowe prawa.
Historia o tyle ciekawa, że i dziś znalazłby się pewnie jakiś kurdupel, który mieszczan na wójta by poprowadził, no może nie do Krakowa, ale trochę dalej.

Kaplica zamkowa © Kajman


Syn Łokietka, Kazek dla odmiany zwany Wielkim, rozbudował w Dobczycach zamek. Był on zawsze dobrem królewskim, ale znajdował się w rękach dzierżawców. Na zamku mieszkał czas jakiś Janek Długosz. Tam uczył Kazka Jagiellończyka, przyszłego patrona Litwy.

Pokój pana małolepszego © Kajman


Bywał tam Jagiełło z Jadwigą, i wiele znamienitych osób. W końcu zamek trafił w ręce Lubomirskich. Zniszczyli go Szwedzi wraz z wojskami Rakoczego. Wtedy popadł w całkowitą ruinę. Odbudowano go częściowo w latach 60 XX wieku, ale jego wygląd obecny ma się nijak do pierwowzoru.
Zamek dobczycki leży na skalistym wzgórzu nad Rabą. Podobnie jak w Niedzicy i Czorsztynie tuż przy zamku powstała zapora co zmieniło wygląd jego otoczenia.

Zamek i zapora w Dobczycach © Kajman


Widok z zamku na zaporę © Kajman


Mury miejskie w Dobczycach © Kajman


Obok zamku jest mini skansen leżący na szlaku architektury drewnianej. Ciekawe miejsce, tym bardziej, że w cenie biletu na zamek. Oczywiście zwiedzamy. Skansen powstał w miejscu starej karczmy. Resztę obiektów dostawiono:)

Tablica © Kajman


Ela w skansenie © Kajman


Pomieszczenia warsztatowe © Kajman


Tak kiedyś ludzie mieszkali. Patefon jest, TV brak © Kajman


Garaż © Kajman


Jedziemy z powrotem drugą stroną jeziora. Zahaczamy o Zakliczyn. Tam też jest drewniany kościół, Ma swoją historię, ciekawe dlaczego nie został wpisany na szlak?
Niestety nie udaje się go zwiedzić. W Zakliczynie trwa odpust, więc szybko się ewakuujemy.

Kościół w Zakliczynie © Kajman


Objechaliśmy kolejne jezioro. Fajne, warte polecenia. Spora ilość podjazdów spowodowała, że przekroczyłem w tym roku 40 000 metrów w pionie, więc kolejny cel na ten rok został osiągnięty:)



  • DST 100.87km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 749m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Godnie uczcić 10 000 km na bikestats

Sobota, 4 września 2010 • dodano: 04.09.2010 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Zadanie to trudne, tym bardziej, że Ela od tygodnia jest chora, czyli muszę jechać sam. Plany były piękne, ale na wspólną wycieczkę. Niestety muszę improwizować. Chcę zawrzeć wszystko, co dla mnie jest ważne w wycieczkach rowerowych.

Wybrałem się do Jeleśni © Kajman


Z dystansem wycieczki nie ma problemu. Wystarczy jechać przed siebie i dystans wyjdzie. Gorzej z tym, co chcę zwiedzić.
Zaczynam od części reporterskiej. Wczoraj wieczorem straż ognista jeździła cały czas. Wyły straże w Kobiernicach i Porąbce. Jadę sprawdzić co się działo.

Wójt i ludzie na wałach © Kajman


Okazało się, że Soła cały czas jest w natarciu. Po zniszczeniu kobiernickich stawów postanowiła rozprawić się z wałem i zniszczyć Kobiernice. Jak wczoraj pisałem utworzyła, a w zasadzie powróciła do starego koryta. Rozbiła wszystko po drodze tworząc wyspy. Wczoraj był przesmyk, dzisiaj frontalny atak. Soła przesunęła się o kilkaset metrów niszcząc wszystko:(

Atak na wały © Kajman


Tego na fotkach nie widać, ale została zniszczona droga na stawy i one same. Wały ratował kto żyw. Soła nigdy do tego miejsca nie doszła. Przy okazji wykarczowała kawał lasu i zabrała go ze sobą. Drzewa oparły się o most kolejowy w Kętach, to jest 7 kilometrów dalej.

Tego najstarsi górale nie pamiętają © Kajman


PKP się może zdziwić jak most wpadnie do Soły © Kajman


Po zlustrowaniu zniszczeń postanowiłem się jakoś pocieszyć. Przez Kęty jadę do Czańca. Tam jest dwór obrony, który przez lata niszczał. Kiedyś w salonie tego dworu, spółdzielnia rolnicza składowała gnój!!! Teraz przeszedł w prywatne ręce i znów jest piękny:)

Dwór obronny w Czańcu © Kajman


Dwór obronny w Czańcu został zbudowany na początku XVII wieku przez rodzinę Stokłowskich herbu Drzewica. Jest to budynek założony na planie prostokąta wymurowany z cegły, jednopiętrowy, podpiwniczony. Całość jest otoczona kamiennym murkiem z małymi basztami w narożach, które zachowały się w szczątkowym stanie. W 1822 roku dwór staje się własnością Habsburgów.
W 1918 roku Karol Stefan Habsburg przekazał cały majątek w Czańcu wraz z dworem Polskiej Akademii Umiejętności.

Cieszy, gdy takie obiekty odzyskują blask:) © Kajman


Dalej jadę przez Bulowice, chcę dotrzeć do centrum Czańca i dalej na zapory tworzące kaskadę Soły. Mam zamiar zobaczyć jaki jest poziom wody w zbiornikach.
W Bulowicach zatrzymuję się przy krzyżu. Nie ma na nim czaszki, ale stoi na rozstaju dróg:)

No rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał © Kajman


Zapora w Czańcu, kupa śmieci, ale stan wody pod kontrolą © Kajman


Zapora w Porąbce, woda idzie górą, lekko otwarty przepust boczny © Kajman


Zapora w Tresnej, wodę opuszczono o około dwa metry © Kajman


Z Tresnej jadę do Żywca. Tam przekąska na rynku i podziwianie przejazdu około 100 motocyklistów. Pilotowała ich policja i straż miejska. Przypomniały mi się masy krytyczne. To było podobne, tylko odrobinę huczące:)
W Żywcu jadę jeszcze zobaczyć pałac Habsburgów i ogród. Znów miła niespodzianka. Pałac jest remontowany i wygląda pięknie, nie to co na wiosnę kiedy tam byłem:)

Stragany na żywieckim rynku © Kajman


Wieża na żywieckim rynku © Kajman


Wjeżdżają motocykliści © Kajman


Kto żyw foci, chyba wszyscy mają aparaty © Kajman


Nowy wygląd pałacu Habsburgów w Żywcu © Kajman


Teraz czas na Szlak Architektury Drewnianej. Jadę do Jeleśni.Jest tam Karczma z 1774 roku. Chba najsłynniejsza na Podbeskidziu i Żywecczyźnie. Słynie z wyśmienitej kuchni i tradycji zbójnickich obecnie objawiających się w cenach.

Karczma w Jeleśni © Kajman


Wnętrze © Kajman


Oficjalna tablica © Kajman


Karczemna tablica © Kajman


Jadąc do Jeleśni chciałem trafić na ścieżkę rowerową. Czytałem o niej na którymś z blogów. Niestety nikt o niej nie słyszał a Garmin, którego w Żywcu nastawiłem na nawigację do Jeleśni najpierw chciał mi dołożyć ekstra 15 kilometrów a później wprowadził nie na kompletnie zabłocony brzeg rzeki Koszarawy:(

Rzeka Koszarawa wygląda niezbyt groźnie © Kajman


W Jeleśni zaczyna padać. Do domu mam spory kawałek. Trzeba się zbierać. Dobrze, że do Żywca jest z górki. Jadę z prędkością 35-40 km/godz. Wyprzedzające mnie auta fundują mi darmowy prysznic.
Gdy dotarłem do miasta widzę nową drewnianą karczmę. Pięknie się prezentuje. Obok ze zdziwieniem odkrywam pomnik wybudowany w 500setną rocznicę bitwy pod Grunwaldem.

Pomnik grunwaldzki w Żywcu © Kajman


Nowa karczma w Zywcu © Kajman


Postanowiłem przeczekać deszcz pod dachem karczmy. Niestety nic nie zapowiadało, że może przestać padać. Kurtka Nakamury, którą kupiłem ostatnio spisuje się na medal. Mimo temperatury 10 stopni jest mi ciepło i sucho:)
Ruszam do domu jadąc drugą stroną jeziora. Kurtka wytrzymała do samego domu, chociaż w zasadzie nie jest przeciwdeszczowa:)

Otoczenie Karczmy też jest bardzo ciekawe © Kajman


Deszcz cały czas pada. Gdy jestem pięćset metrów od domu, do setki brakuje mi cztery kilometry:( Cóż było robić. Pojechałem zobaczyć czy most w Kobiernicach został otwarty. Został, oczywiście dla ruchu aut poniżej 3,5 tony:)

Jezioro Żywieckie w deszczu © Kajman




  • DST 138.88km
  • Teren 12.00km
  • Czas 08:35
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 1077m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo Cieszyńskie pełne atrakcji

Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Po atrakcjach na Litwie trudno było znaleźć cel wycieczki, który byłby satysfakcjonujący. Padały propozycje Tatr, Małej Fatry, Alwerni. Wygrała propozycja Eli, Księstwo Cieszyńskie.
Ponieważ w tej okolicy swoje trasy mają Robd z Iloną, naturalną rzeczą było zaproponowanie im wspólnego kręcenia.

Wróciliśmy po zachodzie słońca © Kajman


Udało się skomunikować wczoraj z Robertem. Jakież było nasze zadowolenie, gdy okazało się, że mają ochotę z nami pojeździć. Kiedyś widzieliśmy się na rynku w Strumieniu, ale wtedy nawet nie rozmawialiśmy. Dzisiaj mamy okazję się poznać:)
Umawiamy się w Skoczowie. Na miejsce spotkania docieramy można powiedzieć jednocześnie.

Spotkaliśmy się w Skoczowie © Kajman


Ela planując trasę wycieczki starała się ująć maksymalną ilość atrakcji. Robert do tego dorzucił swoje wspaniałe trzy grosze:)
Z tego powodu dzisiejszy wpis muszę zrobić tematycznie a nie chronologicznie, w przeciwnym wypadku relacja byłaby mocno zagmatwana.

Gdzieś na trasie © Kajman


Zwiedzaliśmy miasta, zamki, pałace, szlak architektury drewnianej i zrujnowanej też. Były strusie, których nie było, były szlaki i ścieżki rowerowe, jednym słowem wszystko to co najbardziej lubię:)
Ela z Robertem natychmiast znalazła wspólne tematy. Oboje mają takie samo hobby, zdjęcia i rower:)

Ela z Robertem focą, my z Iloną plotkujemy © Kajman


Księstwo Cieszyńskie do najłatwiejszych nie należy pod względem jazdy rowerem. Teren jest bardzo pofałdowany o czym świadczy ilość podjazdów. Trudy jazdy wynagradzają piękne widoki i mnóstwo atrakcji. Co chwilę była sesja zdjęciowa:)

I znów fotki a my czekamy:) © Kajman


Zaplanowana i wprowadzona do GPSa przez Elę trasa w trakcie wycieczki zastała trochę poszerzona pod wpływem sugestii Roberta. Okazała się, że I Ela i Robert odrobili lekcje i dobrze się przygotowali, prócz GPSa były też w użyciu mapy papierowe.

Ustalanie dalszej trasy © Kajman


Strudzeni ilością atrakcji na obiad zawitaliśmy do Kończyc Małych. Tam był czas by przy dobrym jedzeniu i kufelku piwa trochę poplotkować:)
Wspaniała wycieczka, wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą częściej:)

Nasze rumali odpoczywają, a my na piwko © Kajman


Teraz trzeba by opowiedzieć co udało nam się zobaczyć. Zwiedzanie zaczęliśmy od rynku w Skoczowie. Rynek jest uroczy, bardzo przypomina mi rynki w czeskich miasteczkach. Pewnie dlatego, że jest fontanna, gołębie i piękne kamieniczki. Na rynku wypiliśmy kawę i były świetne lody:)

Fontanna i ratusz na rynku w Skoczowie © Kajman


Kamieniczki na skoczowskim rynku © Kajman


Jeżeli ma być wycieczka w pełni udana, powinno się znaleźć coś ze szlaku architektury drewnianej. Dzisiaj były aż trzy obiekty. Kościoły w Bielowicku, Zamarskach i Kończycach Wielkich:)

Tablica © Kajman


Kościół w Bielowicku od frontu © Kajman


Kościół w Bielowickuod strony zadu © Kajman


Kościół w Bielowicku, wnętrze © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Zamarskach © Kajman


Tablica © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich w pełnej krasie © Kajman


Kościół w Kończycach Wielkich z innej strony © Kajman


Po drodze natknęliśmy się na obiekt o wdzięcznej nazwie "Stusiolandia". Zaintrygowany wszedłem do środka. Wewnątrz był spory staw i szynk z piwem. Pytam barmana gdzie strusie? Odpowiedział mi, że jeden się gdzieś szwenda. Ja widziałem tylko kilka kur, indyków i perliczek w klatkach. Był za to wypchany kogut pod strzechą szynku.

Strusiolandia © Kajman


I co on zawinił, że go tak potraktowano © Kajman


Ela zaplanowała zobaczenie pałacu w Kończycach Wielkich. Bardzo ciekawy obiekt, nawet nieźle utrzymany. Robert dorzucił Zamek w Kończycach Małych. Zamek obecnie służy jako restauracja, jest też tam izba regionalna.Opis historii zamku można znaleźć po polsku i po angielsku:)

Tablica © Kajman


Pałac od frontu, niestety jest duży i cały nie zmieścił się w kadrze © Kajman


Pałac od tyłu © Kajman


Tablica © Kajman


Całkiem jak w Trokach, do zamku w Kończycach Małych też wchodzi się po moście © Kajman


W zamkowej restauracji można całkiem dobrze zjeść © Kajman


Dzisiejsza wycieczka to pełnia szczęścia. Znalazły się ciekawe ule, ale był też obiekt na szlaku architektury zrujnowanej. Ciekawe czy ktoś potrafi wyjaśnić do czego ten budynek służył?

Ule © Kajman


Co to jest? © Kajman


Ostatnio w Polsce tematem numer jeden znów stał się krzyż. Faktem jest, że z napisów na krzyżach można się wiele dowiedzieć. Dzisiaj np dowiedziałem się, że to Czechy napadły na Polskę w 1919 roku a nie jak to mi się wydawało my na nich. Dowiedziałem się też ilu ludzi z Kończyc Wielkich zginęło na frontach I wojny światowej.

Ciekawe © Kajman


Polegli © Kajman


Powstała ostatnio moda na stawianie krzyży katyńskich. To akurat źle mi się kojarzy pewnie ze względu na rondo katyńskie w Krakowie, na którym spędzam kilka godzin tygodniowo stojąc w korkach:(

Krzyż Katyński © Kajman


Dzisiaj ku mojej wielkiej radości odkryłem w okolicach Pisarzowic kolejny krzyż z czaszką. Już myślałem, że odnalazłem wszystkie a tu proszę, jest, i to jaki!!! Chyba najbogatsza symbolika, czaszka, aniołek i facet z siedmioma mieczami wbitymi w serce!!!

Kolejny krzyż z czaszką © Kajman


Co znaczą te symbole? © Kajman


Na koniec tego przydługiego wpisu parę słów o ścieżkach rowerowych w Księstwie Cieszyńskim.
Są świetnie oznaczone i jest ich dużo. Trasy świetne, mały ruch samochodowy a drogi całkiem fajne. Na terenach przygranicznych (w Kończycach Małych) Znalazłem tablicę również po czesku:)
Najbardziej podobały mi się oznaczenia punktów odpoczynku, zawsze prowadziły do baru z piwem:)

Cyklotrasy © Kajman


Pierwszy odcinek trasy Wisła Gdańsk © Kajman


Lubię takie punkty odpoczynku:) © Kajman


Take widoki czasem nam towarzyszyły. Całkiem jak na Mazurach a to przecież góry:) © Kajman


Dzięki Ilonko, dzięki Robert za wspaniały dzień i do następnego:)