Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kajman z wioski Kobiernice. Mam przejechane 15762.40 kilometrów w tym 1149.69 w terenie. Wlokę się z prędkością średnią 17.10 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.



button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kajman.bikestats.pl


free counters

Najpopularniejsze zdjęcia:



Wpisy archiwalne w kategorii

No to setka

Dystans całkowity:3225.09 km (w terenie 167.00 km; 5.18%)
Czas w ruchu:190:34
Średnia prędkość:16.92 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:17005 m
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:115.18 km i 6h 48m
Więcej statystyk
  • DST 102.45km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:58
  • VAVG 17.17km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Podjazdy 604m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Żmudź

Piątek, 16 lipca 2010 • dodano: 16.07.2010 | Komentarze 13


magneticlife.eu because life is magnetic

Żmudź zawsze kojarzyła mi się z wielkim, brodatym wojem, wyskakującym z lasu i walącym Krzyżaka w łeb ogromną maczugą lub dźgającego nieszczęśnika dzidą. To pewnie po lekturze Sienkiewicza. Znów trzeba zmienić wyobrażenia. Nie spotkałem nikogo brodatego, o dzidach i pałach nie wspomnę. Nie było też lasów.

Na Żmudzi © Kajman


Stolicą Żmudzi jest Kowno o którym pisałem ostatnio. Teraz trzeba zapoznać się z ziemią kowieńską. Jedziemy z Elą do Birsztan. Ponieważ miasteczko jest oddalone od campingu o 70 kilometrów dojeżdżamy autem. Rowery zabieramy na bagażniku.

Kurortas Birsztany © Kajman


Birsztany są drugim najważniejszym kurortem na Litwie. Historia Birsztan zaczyna się w 1382 roku, kiedy to kroniki Krzyżackie odnotowują istnienie grodu. Był tu zamek a później królewski zamek myśliwski. W 1475 roku Kazimierz Jagiellończyk spędził tu zimę wraz z rodziną. Chronił się przed zarazą.

Tu był zamek królewski © Kajman


Po zamku nie pozostał żaden ślad. Oczywiście nie ma też żadnego opisu o wkładzie zdrajców Jagiellonów w rozwój miasteczka. Nie ważne, że ufundowali kościół, Nie ma też znaczenia, że wyznaczyli dochód dla kapelanka, żeby mu się dobrze żyło.

My zwiedzamy górę zamkową a Kellyski cierpliwie czekają © Kajman


Jedyne co jest napisane to o Witoldzie © Kajman


Ze wzgórza zamkowego roztacza się podobno najpiękniejszy widok na zakola Niemna. Fakt, widoki z tego miejsca są piękne. Gdyby nie mali krwiopijcy, pewnie spędzilibyśmy tam więcej czasu.

Zakola Niemna © Kajman


Niemen © Kajman


W Birsztanach są źródła wód mineralnych. W związku z czym powstał tu "kurortas". Pierwsze domy zdrojowe założono w 1840 roku. Kurort cały czas się rozwijał i nawet Ruskim nie udało się go spieprzyć:)

Nowy Tulipan © Kajman


Chociaż część sowieckich sanatoriów przypomina Kozubnik © Kajman


Nad Niemnem prowadzi piękny deptak. Jedziemy sobie wzdłuż rzeki i cieszymy się widokami. Jest pięknie:)

Ja nad Niemnem © Kajman


Ela nad Niemnem © Kajman


Sam Niemen © Kajman


Po zwiedzeniu Birsztan pakujemy rowery na bagażnik i jedziemy do Jezna.
Któż nie zna przysłowia "Wart Pac pałaca a pałac Paca". W Jeźnie jest właśnie ten słynny pałac. Pałac powstał w 1770 roku po ślubie Antoniego Michała Paca z Teresą Radziwiłłówną. Był przepiękny.

Tyle z niego zostało © Kajman


Pałac o którym krążyły legendy © Kajman


Parkujemy auto pod kościołem w Jeźnie. Kościół też wybudowany przez Paców. W środku jest bardzo ładny, niestety zamknięty. Do wnętrza zaglądamy przez bardzo brudne szybki. Nie da się zrobić zdjęcia:(

Kościół ufundowany przez Paców © Kajman


Zdejmujemy rowery i ruszamy do Rumszyszek. Jest tam skansen a jak wiadomo, skanseny to jest to, co tygrysy lubią najbardziej:)

Przed kościołem jest tablica z historią Jezna. Ani słowa o Pacach:( © Kajman


Przed nami prosty czterdziesto kilometrowy odcinek drogi po ziemi żmudzkiej. Temperatura powietrza dochodzi do 36 stopni. Nie ma żadnego cienia. Jedzie się ciężko i nawet widoki nie rekompensują trudu jazdy. Cały czas pola i pola, jednym słowem totalna nuda:(
Skręcamy na chwilę do miejscowości Kronie. Tam był pałac Ogińskich.

Pałac wygląda tak © Kajman


Jest też kościół ufundowany przez Ogińskich. Niestety kościół stoi na wzgórzu i jest w drzewach, nie da się zrobić fotki. W kościele są groby Ogińskich na których są pisane po polsku a do tego wierszem inskrypcje. Niestety kościół jest zamknięty.

Pałac Ogińskich z drugiej strony © Kajman


Oczywiście żadnej informacji o Ogińskich, ich pałacu i kościele nie ma. Cóż pewnie nie zasługują na wzmiankę czy tablicę informacyjną.

Teraz przed nami droga do Rumszyszek. Miejscowość znana na całej Litwie ze skansenu. Gdy dojechaliśmy do kasy, zastanawialiśmy się, czy pozwolą nam wejść z rowerami. Okazuje się, że chcą od nas 5 litów za parking. Mówię grzecznie "u nas maszyny niet, my priechali na welosipedach". W odpowiedzi słyszę "nu wot, charaszo, pajechali"

Jedziemy po skansenie © Kajman


Rower w skansenie jest zbawieniem. Jest on bardzo rozwleczony, podzielony na rejony Litwy. Z jednego rejonu do drugiego jest kawał drogi. Na piechotę trzeba by tam spędzić cały dzień. Skansen jest ciekawy i niewątpliwie warto go zwiedzić. Pierwszy raz w skansenach widziałem zrekonstruowany rynek.

Na rynku w skansenie © Kajman


Domy są pieczołowicie odrestaurowane. Większość zawiera oryginalne wyposażenie z epoki. Człowiek się czuje jakby przeniósł się w czasie. W obejściach jest gadzina wszelaka. W warsztatach pracują rzemieślnicy. Kupcy mają swoje kramy i sklepiki. Jest też karczma w której można zjeść regionalne dania i napić się piwa, miodu czy innej brendy lub wisky.

Na rynku pod kościołem © Kajman


W sklepiku można kupić wyroby z epoki chociaż świeżo wytworzone © Kajman


Kościół © Kajman


Inny kościół © Kajman


Chata © Kajman


Pierwszy raz widziałem dom kryty oflisami © Kajman


Młyn © Kajman


Polski akcent © Kajman


Ziemianka zesłańców na Sybir © Kajman


Skansen znajduje się nad morzem kowieńskim, które powstało jako sztuczne jezioro na Niemnie. Pięknie to wygląda. Dla mnie zaskoczeniem było, że na terenie skansenu wiele osób obozowało. To coś nowego.

Morze kowieńskie © Kajman


Czas opuścić skansen i pojechać do Jezna, gdzie stoi zaparkowany pod kościołem samochód. Okazało się, że nasze auto wzbudziło wśród mieszkańców duże zainteresowanie. Postawili auto pod kościołem, mają takie dziwne na haku, wypytują o Paców i ich pałac, zaglądają do kościoła!!! Bardzo podejrzane. Gdy dojechaliśmy, miejscowa ludność w postaci nawalonego faceta wypytała nas po co tam byliśmy!!! Pace cy co:)

Na Żmudzi zapada noc © Kajman




  • DST 110.28km
  • Teren 7.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 15.98km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Podjazdy 677m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wygrałem Litewski Bike Orient. Wspaniałe nagrody:)

Poniedziałek, 12 lipca 2010 • dodano: 12.07.2010 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

Trzeba dodać, że Ela zdobyła pierwsze miejsce w kategorii kobiet:)
Ale zacznę od początku. W sobotę Ela poszła do punktu informacji turystycznej w Trokach i kupiła mapę Bike Orientu. Impreza kosztowała 25 litów (30 zł od osoby) a organizator zapewniał trzy punkty aprowizacji. Zorganizowano ją z okazji tygodnia obchodów bitwy pod Grunwaldem i miała łączyć akcenty polsko litewskie. Trzeba spróbować:)

Jedziemy po szuterkach © Kajman


Mapa zawierała 31 punktów kontrolnych, ale organizator przewidział też punkty niezaznaczone na mapie. Na trasę rajdu wyruszamy z samego rana. Wybieramy pierwszy punkt kontrolny na mapie oznaczony numerem 4. Jest to grodzisko z VI-XII wieku.

Punkt 4 odnaleziony © Kajman


Mamy z tym punktem sporo kłopotów, przedzieramy się przez las i jakieś chaszcze, masakra. W końcu jest. Po odnalezieniu tego punktu Ela stwierdza, że w dalszej części rajdu pomijamy wszystkie punkty z oznaczeniem "grodzisko".

Tak tam wyglądało © Kajman


Temperatura zaczyna dochodzić do 38 stopni. 7 kilometrów trudnego terenu daje nam się we znaki. Dobrze, że jest trochę ochłody od jezior.

Trochę ochłody © Kajman


Postanawiamy jechać do miejscowości Semeliszkes. Tam jest kolejny punkt. Po drodze mamy niespodziankę:) Znajdujemy pierwszy punkt nieoznaczony na mapie.

Punkt nie oznaczony. Pomnik nad jeziorem © Kajman


Licznik pokazuje mi, że temperatura doszła do 41 stopni. Trzeba coś z tym zrobić. Jedyne wyjście to wskoczyć do jeziora. Trochę pomaga, temperatura wody 25,2 stopnia.

Kąpiel pomogła © Kajman


Siemieliszki, bo tak brzmi polska nazwa miasteczka ma punkt kontrolny oznaczony numerem 13. Jest to jeden z wielu starych domów, tworzących zabytkową część miasteczka. Jest tam też pierwszy punkt aprowizacji. Dostajemy Twixy i wodę.

Punkt odnaleziony i dają wodę © Kajman


Odnajdujemy też drugi nieoznaczony punkt na mapie. Jest to kościół albo cerkiew. Tam też robimy sobie krótki popas:)

Czas coś zjeść © Kajman


Nieoznaczony punkt. Kościół w Siemieliszkach © Kajman


Na trasie rajdu zastanowiła mnie jedna rzecz, mijaliśmy cztery spalone i nieodbudowywane domy:(

Spalony dom © Kajman


Jedziemy dalej. Kolejne punkty znajdują się w miejscowości Aukstatvaris. Polska nazwa miejscowości to Wysoki Dwór. Przy wjeździe do miasteczka znów niespodzianka. Nieoznaczony na mapie już trzeci punkt znajduje się w Zakonie Dominikanów z 1605 roku.

Trzeci nieoznaczony punkt, Klasztor Dominikanów © Kajman


Chwila odpoczynku przed bramą klasztorną © Kajman


Mamy lekki problem z odnalezieniem oznaczonych punktów 17 i 18. Pierwszy w końcu odnajdujemy. Jest to dwór, w którym prawdopodobnie przebywał Adam Mickiewicz.

Punkt 17 odnaleziony. Dwór. © Kajman


Stary dwór, ciekawe w którym był Mickiewicz © Kajman



Z punktem 18 mamy większy problem. Szukamy go w dworskim parku i w końcu po przedzieraniu się przez chaszcze i pokrzywy, jest, dąb Adama Mickiewicza:)

Punkt 18 odnaleziony. Dąb Adama Mickiewicza © Kajman


Mały nie jest © Kajman


W Aukstadvaris został również zorganizowany drugi punkt aprowizacyjny. Pyszny obiad z regionalnych dań. My walnęliśmy sobie również po piwku. W centrum miasta znajdujemy jeszcze jeden nieoznaczony punkt. Jest to pomnik.

Nieoznaczony punkt. Kamień upamiętniający nadanie praw miejskich © Kajman


Kolejne punkty znajdują się w miejscowości Onyszkis, po polsku Hanuszków. Jedziemy tam a tu po drodze niespodzianka. Przypadkowo znajdujemy punkt 19 oznaczony grodzisko.

Punkt 19 grodzisko © Kajman


Punkt 19 wyglądał tak © Kajman


Nieopodal trafiamy znów na nieoznaczony punkt znajdujący się na starym cmentarzu żydowskim. Ciekawe miejsce.

Nieoznaczony punkt, cmantarz żydowski © Kajman


Stare żydowskie groby © Kajman


Tablice niestety nie do odczytania © Kajman


Przed Hanuszkowem mamy trzeci a za razem ostatni punkt aprowizacji. Tym razem są lody i woda. W Hanuszkowie mamy do odnalezienia dwa punkty, 29 i 30. Punkt 29 znajduje się w zabytkowej zabudowie wioski.

Punkt 29 odnaleziony © Kajman


Punkt 30 jest w pięknym kościele © Kajman


Nie byłbym sobą gdybym tego nie sfocił © Kajman


Z Hanuszkowa jedziemy na linię mety. Niespodziewanie natykamy się na ostatni nieoznaczony punkt. Jest to pomnik żołnierzy okupacyjnej Armii Czerwonej, którzy zginęli w 1948 roku z rąk burżuazyjnych nacjonalistów.
Pewnie dlatego, że odnaleźliśmy tak wiele nieoznaczonych punktów wygraliśmy:)

Pomnik czerwonoarmistów © Kajman


Po dotarciu na linię mety, czekała nas wspaniała nagroda w postaci zimnego piwa, które wyjąłem z lodówki przyczepy. Ela dodatkowo dostała dżin z tonikiem, oczywiście odpowiednio schłodzony:)
Organizatorami oczywiście byliśmy my sami, trudno więc się dziwić, że wygraliśmy. Nikt inny zresztą nie starował. Jakoś mało rowerzystów jeździ po Litwie.
Z punktów oznaczonych na mapie część zaliczyliśmy w sobotę. Teraz trzeba będzie jeździć i inne rejony:)



  • DST 132.05km
  • Czas 08:27
  • VAVG 15.63km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Podjazdy 1780m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Spisz

Sobota, 5 czerwca 2010 • dodano: 07.06.2010 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Rano obudziłem się obolały. Zastanawiałem się czy po wczorajszej glebie będę w stanie jechać na rowerze. Ela zaplanowała piękną wycieczkę, pogoda jest wspaniała, myślę sobie trudno, jadę, jeżeli nie dam rady to zawrócę.

Jedziemy na Spisz © Kajman


Prawdopodobnie w 1001 r. król Polski Bolesław Chrobry przyłączył do swego królestwa większość ziem spiskich, aktualnie należących do Słowacji. Część z nich stracił już w roku 1018. W wyniku naporu Węgier południowa granica Polski przesuwała się stopniowo ku północy. Na tereny Spisza Węgry wkroczyły w II połowie XI w. i od tego czasu przez następne trzy stulecia stopniowo przejmowały dalsze tereny, działając metodą faktów dokonanych: intensywnie je kolonizując i wykonując na nich coraz więcej uprawnień administracyjnych.

Kościół w Spiskim Czwartku © Kajman


Pierwszy etap to Spiski Czwartek. Jedyna miejscowość, której wcześniej nie odwiedziliśmy. Jakże inaczej wyglądają te tereny z siodełka roweru. Jadąc samochodem tak jak kiedyś, traci się wiele uroków ziemi spiskiej.

Witraż w kościele © Kajman


W XV wieku Spiski Czwartek był na krótko siedzibą prowincji 11 miast spiskich, które pozostały przy Węgrzech (pozostałe weszły w skład zastawu spiskiego).Już w XV wieku istniała tutaj szkoła. W dokumentach zachowały się informację, że w 1565 r. miejscowość liczyła 61 domów, ale w 1605 już tylko 30. Poniosła spore straty podczas najazdów tureckich (w 1570 r. zagony tureckie dotarły aż na południowy Spisz), a w XVIII wieku – podczas powstań antyhabsburskich.

Inny witraż © Kajman


Kościół wybudował ród Zapolskich, w świecie bardziej znany jako Zapolya, to z węgierskiego. Był kilka razy powiększany. Część z 1475 roku robi największe wrażenie.

Ołtarz © Kajman


Ziemia spiska obecnie leżąca w granicach Polski i Słowacji, wygląda tak jak okolice naszych Pienin. Jedzie się cały czas góra, dół. Widoki są piękne. Niestety często musimy poruszać się głównymi drogami. Na szczęście mają szerokie pobocza i jazda jest bezpieczna.

Widoczek © Kajman


Jedziemy do Lewoczy. Jest tam kilka atrakcji. Największą w sensie dosłownym jest ołtarz w miejscowym kościele. Wykonał go mistrz Paweł z Lewoczy, uczeń Wita Stwosza. Jest to najwyższy drewniany ołtarz w Europie. Kiedyś go oglądaliśmy, jest piękny, dzisiaj nie bo kościół jest w remoncie:(

Zamknięty kościół © Kajman


Inną atrakcją jest klatka złoczyńców. Niewiele takich zachowało się w Europie.

Klatka złoczyńców © Kajman


Gdy byliśmy w Lewoczy w roku 1996 pod tą klatką podeszła do nas starsza pani. Wyglądała jak wyjęta z dziewiętnastowiecznego obrazu przedstawiającego portrety arystokratów. Zapytała czy mówimy po niemiecku. Powiedziała "Jakie to były piękne czasy za Franca Jozefa, można było jechać od Krakowa do Wiednia bez paszportu".
Minęło kilka lat i marzenie starszej pani się spełniło:)

Kanieniczka w rynku © Kajman


Rynek w Lewoczy jest piękny. Bardzo ciekawe są również mury obronne miasta zachowane do dzisiaj:)

W tle brama wjazdowa do miasta © Kajman


Mury obronne © Kajman


Jedziemy dalej. Celem jest Spiski Hrad. Największe ruiny Środkowej Europy.

Pokazał się zamek © Kajman


W 1412 r. król Władysław Jagiełło pożyczył Zygmuntowi Luksemburskiemu 37 000 kop szerokich groszy praskich (ówcześnie ok. 7 ton czystego srebra). Pożyczkę zabezpieczono zastawem, w którego skład weszły miasta i miasteczka należące wcześniej do ziemi sądeckiej (i później wydzielone jako odrębna jednostka): Lubowla, Podoliniec i Gniazda (w miastach tych utworzono starostwo grodowe z siedzibą w Zamku Lubowelskim) oraz 13 miast spiskich.

Inne ujęcie © Kajman


Zamek Spiski, zabytkowy kompleks zamkowy na Słowacji z przełomu XI i XII wieku, cały kompleks zamkowy zajmuje powierzchnię ok. 4 ha. Obecnie większość zamku jest zrujnowana, część murów obronnych została odbudowana współcześnie.

Tych kamoli pod zamkiem kiedyś nie było © Kajman


Zamek już kiedyś kilka razy zwiedzaliśmy. Obecnie wstęp kosztuje 5 euro. Robimy przerwę na papu, Ela robi wiele zdjęć. Ruszamy dalej. Kolejne miasto na trasie to Spiskie Włochy.

Mały rynek i trzy kościoły przy nim © Kajman


Rejon miasta od X wieku do I połowy XI w. znajdował się w granicach Polski, zapewne na terenie kasztelanii spiskiej wzmiankowanej w dokumentach polskich i węgierskich. Później, w II połowie XI wieku obszar ten zajęli Węgrzy. Miejscowość ta wzmiankowana jest po raz pierwszy w 1243 w dokumencie króla węgierskiego Beli IV. Nazwa miejscowości związana jest z działalnością Walonów z pogranicza Belgii i Francji, a nie jak często mylnie się sądzi Wołochów.

Tablice nagrobne przy kościele © Kajman


W jednym z kościołów znajduje się rzeźba mistrza Pawła z Lewoczy. Niestety kościół też jest zamknięty. Coś dzisiaj nie mamy szczęścia do mistrza Pawła:(
Jedziemy do Markuszowców.

Zamek w Markuszowcach © Kajman


W Markuszowcach jest zamek, pałac, kolejna klatka złoczyńców i piękny park. Stajemy na małe co nieco. Pałac można zwiedzać.

Pałac od strony zadu © Kajman


W dawnej stajni jest bar © Kajman


Na Słowacji też jest powódź. Policja zamknęła wjazd do Kieżmarku. Koszyce znajdują się pod wodą. Park w Markuszowcach też jest zalany:(

Park w Markuszowcach © Kajman


Na obrzeżach wielu słowackich miasteczek powstają slamsy Romów. Widok jest przerażający. Jakby nie z tego świata. Walące się domy, chaty sklecone z byle czego. Smród. Mnóstwo Romskich dzieci wszędzie. Bieda nie do opisania. Ludzie są izolowani od społeczeństwa. Istnieje wiele konfliktów.
Strach koło nich się poruszać, zdjęcie robimy ukradkiem, na więcej nie mamy odwagi bo mogłoby się to skończyć tragicznie:(

Slamsy © Kajman


Dojeżdżamy do Spiskiej Nowej Wsi. Tam późny obiad i jedziemy na camping.
Świetna wycieczka, mnóstwo zwiedzania, fajny dystans i całkiem spore podjazdy.

Główna ulica w Spiskiej Nowej Wsi © Kajman


Niestety GPS 15 kilometrów przed campingiem nam się zawiesił. Powrót tą samą trasą z małym naddatkiem.



  • DST 129.71km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:25
  • VAVG 17.49km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 945m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mnóstwo atrakcji

Sobota, 29 maja 2010 • dodano: 29.05.2010 | Komentarze 24


magneticlife.eu because life is magnetic

Tak naprawdę do końca nie wiedzieliśmy gdzie pojedziemy. Wszystko zależy od pogody. Jest co prawda nieco niebo zachmurzone ale ma nie padać.
Wybór trasy pada na Woźniki. Wyruszamy z Elą na szlak architektury drewnianej.

Szlak architektury drewnianej © Kajman


1 atrakcja

Kościół w Woźnikach. Kościół na szlaku architektury drewnianej do tej pory przez nas nie odwiedzony. W okolicy zostało takich nieodwiedzonych kościołów już niewiele.

Kościół w Woźnikach © Kajman


Kościół parafialny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny pochodzi z I. poł. XVI w. W 1959 r. na skutek podpalenia spłonęły dachy, uszkodzeniu uległy stropy i ściany, spaliła się wieża i część wyposażenia kościoła. Świątynia została odbudowana w latach 1962–1964.

Wnętrze kościoła © Kajman


Do najcenniejszych zabytków należy gotycki krucyfiks z XIV w. umieszczony na belce tęczowej. W ołtarzu głównym, obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem z XIX w. oraz organy w obudowie z XVIII w.

Ciekawy malowany sufit © Kajman


W pobliżu kościoła usytuowana jest drewniana dzwonnica.
Świątynia jest przykładem udanej rekonstrukcji konserwatorskiej po zniszczeniach.
Zaskoczyło mnie to, ze przed kościołem są dwie tablice informacyjne. Do tej pory zawsze była jedna.

tablice © Kajman


Po zwiedzeniu kościoła zaczynamy się zastanawiać gdzie pojechać dalej. Postanowiliśmy zwiedzać po kolei wszystkie atrakcje zaznaczone na mapie.

2 atrakcja

Kiedyś Pete wspominał na blogu o pomniku żołnierzy amerykańskich. Prosiłem o zdjęcie ale się nie doczekałem. Trzeba to zobaczyć na własne oczy:)

Pomnik żołnierzy amerykańskich © Kajman


Pomnik znajduje się tuż za miejscowością Wyźrał.
W czasie II wojny światowej ( 1944r.) na granicy Wyźrału i Zygodowic został zestrzelony samolot USA. Pomnik poległych sześciu amerykańskich lotników znajduje się na skraju Zygodowic.

Polegli © Kajman


3 atrakcja

Jedziemy do miejscowości Tłuczań. Tam jest tajny kościół na szlaku architektury. Gdy dojechałem do Tłuczania bardzo się zdziwiłem.

To jest to? © Kajman


Okazało się, ze kościół który nas interesuje znajduje się nieopodal. Nie jest w żaden sposób oznaczony do niego dojazd a co więcej, w zasadzie nie ma do niego drogi. Dojazd można zaliczyć do terenu.

Kościół znaleziony © Kajman


Drewniany kościół Nawiedzenia NMP (1664, 1846) został zbudowany w 1664 r. na miejscu wcześniejszej świątyni, istniejącej już w 1513 r. Świątynia była odnawiana w 1846 i 1966 r. Niestety, wyposażenie drewnianego kościółka zostało w większości ukradzione bądź zniszczone przez nieznanych bandytów w 1999 r.

Jakoś dziwnie krzyż zamocowany © Kajman


Koniecznie chcę zajrzeć do środka. Wszystko jest pozamykane na głucho. Przez okna nic nie widać. Obchodzę kościół dookoła i w końcu jest możliwość zrobienia fotki wnętrza:)

Dziura w drzwiach © Kajman


Cykam fotkę © Kajman


Wnętrze © Kajman


4 atrakcja

Jedziemy przez most w Łączanach na drugą stronę Wisły. Celem jest miejscowość Kamień.
W Kamieniu znajduje się bardzo ciekawy kompleks zabytkowy, który tworzą, zespół kościelno-parafialny z plebanią (druga polowa XIX w.) założenie folwarczno-ogrodowe (XVIII-XIX w.) w którym na szczególną uwagę zasługują kilkusetletnie lipy, lamus i wspaniała drewniana studnia. Kościół pw. Opieki Matki Bożej został wybudowany w 1928 roku

Kościół w Kamieniu © Kajman


Na placu plebani pan kościelny bardzo ciekawie opowiada nam o drzewach tam rosnących i ich mieszkańcach czyli sowach. Tych ostatnich nie udało nam się zobaczyć.

Drzewko i zabytkowa studnia © Kajman


Tablica © Kajman


5 atrakcja

Na naszą stronę Wisły postanowiliśmy przepłynąć promem.

Jest prom © Kajman


Chyba zapomnieliśmy o powodzi. Tam już chyba nikt nigdy nie przepłynie:(

Był prom © Kajman


6 atrakcja

Nie ma promu, trudno. Następny most jest koło Zatora. Jedziemy wzdłuż Wisły i kolejnym celem jest miejscowość Poręba Żegoty. Jest tam pałac Szemberków a raczej to co z niego pozostało.

Przed wejściem © Kajman


Pierwszy dwór powstał w tym miejscu w XVII stuleciu. Obecny pałac powstał w kilku etapach pomiędzy końcem XVII wieku, a początkiem XX wieku, kiedy przebudował go architekt Tadeusz Stryjeński. W pałacu spalonym w 1945 roku i częściowo rozebranym, znajdowała się cenna biblioteka oraz bogate zbiory sztuki.

Prosimy na pokoje © Kajman


Były herby © Kajman


Tablica © Kajman


7 atrakcja

Dalej jedziemy do Babic. Tam jest kilka atrakcji ale o nich już kiedyś pisałem. Tym razem atrakcją jest ciekawa pasieka.

Jedna strona pasieki © Kajman


Pan bartnik czy pszczelarz wyciąga miodek © Kajman


Druga strona pasieki © Kajman


8 atrakcja

To były widoki. Góry pokazuję często. Dziś widoki gór były lekko zamglone więc będzie sielski krajobraz:)

Wsi urocza..... © Kajman


9 atrakcja

Przekroczone w tym roku 20 kilometrów w pionie:)



  • DST 113.52km
  • Teren 3.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 16.82km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 1074m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczyrbskie Pleso czyli Szczerbate Jezioro

Niedziela, 2 maja 2010 • dodano: 04.05.2010 | Komentarze 11


magneticlife.eu because life is magnetic

Dawno, dawno temu bo w XII wieku podnóże Tatr porośnięte było lasami. Wtedy cały ten teren stanowił ziemię niczyją. Król Węgier postanowił to zmienić i nadał jednemu ze swoich zasłużonych wojów całość ziem podtatrzańskich.
Na styku Tatr Wysokich i Tatr Niskich powstaje pierwsza tatrzańska miejscowość Szczerba (Strba).

Szczyrbskie Pleso zdobyte © Kajman


W XVII wieku następuje podział ziem i Pan zostawia sobie pastwiska, chłopom daje lasy i znajdujące się wyżej jezioro, które wzięło nazwę od miejscowości, Szczyrbskie Pleso czyli Szczerbate Jezioro. Ci się strasznie wkurzyli, bo całą powierzchnię jeziora wliczono im do gruntów, a oni chcieli pastwiska.
Zagrozili spuszczeniem wody z jeziora!!!
Pod taką groźbą Pan się ugiął i dał im trochę łąk.
Dobrze, bo dzisiaj nie byłoby jednego z najpiękniejszych jezior tatrzańskich.

Droga Swobody © Kajman


Rano budzi nas deszcz dzwoniący o dach przyczepy. Na szczęście po śniadaniu trochę się przejaśnia.
Ruszamy do Szyrbskiego Plesa.
Pierwszy postój jest w Liptowskim Hradku (Liptowski Gródek)

Kapliczka © Kajman


Na terenie obecnej Liptowskiego Hradka istniała w XIII wieku osada Belsko i znajdowało się tu prehistoryczne cmentarzysko z okresu kultury łużyckiej. Zamek Liptowski Hradok był wzmiankowany od roku 1341 i należał do majątków królewskich. W roku 1433 wzmocnili go husyci. W XV wieku należał do różnych właścicieli, także w kolejnych stuleciach przechodził z rąk do rąk. W XVIII wieku należał do majątków królewskich. W roku 1600 dobudowano do zamku renesansowy pałac. Podczas powstań stanowych w XVII wieku zamek uległ uszkodzeniu, po pożarze w 1803 roku odnowiono jedynie pałac (w roku 1930).

Zamek w Liptowskim Hradku © Kajman


Co ciekawe. Niejaka Magdalena, postanowiła wybudować sobie pałac przylegający do zamku. W tym celu wykorzystała majątki czterech mężów, których pochowała!!!
Z Liptowskiego Hradka ruszamy dalej, przed nami ponad 30 kilometrów nieustającego podjazdu.

Muzeum Liptowskiej Dediny © Kajman


Docieramy do Pribyliny. Tutaj znajduje się skansen, do którego podczas budowy zapory przeniesiono ciekawe obiekty z zalanych przez Liptowską Marę wiosek.
Zaczyna się mocno chmurzyć i chwilami pada deszcz. Elę nachodzą wątpliwości czy ma sens w takich warunkach jechać dalej. Po krótkiej dyskusji postanawiamy się nie poddawać:)

Jedziemy dalej © Kajman


Trasa jest nam dobrze znana. W zeszłym roku jechaliśmy nią do doliny Cichej.
Robi się jakoś tak majestatycznie. Normalnie widoki są piękne, Krywań niestety dzisiaj postanowił się przed nami schować w chmurach.

Zaczyna padać mocno © Kajman


Na wysokości 1000 m n.p.m. wjeżdżamy w chmury. Zaczyna się ciekawie:)

W chmurach © Kajman


Po chwili deszcz ustaje. Jazda w kurtce jest trudna, człowiek zaczyna się pocić. Podział z Elą mamy taki, że ja wiozę jedzenie, a ona ubrania. Ściągam kurtkę przeciw deszczową i wkładam ją do sakw Eli.

Ponad chmurami © Kajman


W pewnym momencie zatrzymuję się i robię fotkę. Ela ma dzisiaj nieprawdopodobną siłę i zasuwa pod górę tak szybko, że trudno mi za nią nadążyć.
Chowam aparat, Ela zniknęła za zakrętem i wtedy zaczyna się kolejna ulewa. Moja kurtka przeciwdeszczowa odjechała wraz z Elą.
Staram się ją dogonić ale nie mam szans. Deszcz przestaje padać i widzę zadowoloną Elę czekającą na mnie.
Jestem wściekły i całkowicie mokry. Temperatura jest około 11 stopni.

Widoczek © Kajman


Trzeba będzie wymyślić jakąś zemstę!!! Myślę sobie, że zgubię ją w drodze powrotnej:) Zaparła się i nie dała się zgubić!!! Cóż, co się odwlecze to nie uciecze:)

Krajobraz po bitwie © Kajman


Kataklizm dotknął Słowację 19 listopada 2004 r. Halny, porównywalny z tym, który w maju 1968 r. spustoszył polską część Tatr, tylko przez jedną noc przewrócił tyle drzew, ile na Słowacji zwykle wycina się przez cały rok. Świerkowe lasy zmienił w wiatrołom.
Zniszczenia przerażają do dzisiaj:(

Tu był las © Kajman


Parę lat temu, Słowacja wystąpiła do Unii o wsparcie finansowe na usunięcie szkód. Nie dostała ani centa!!!

Pomnik © Kajman


Podczas II wojny światowej w rejonie tatrzańskim działały silne oddziały partyzanckie. Wszędzie można się natknąć na pomniki upamiętniające tamte czasy.

Pomnik nad jeziorem © Kajman


W końcu docieramy do Szczyrbskiego Plesa. Jesteśmy z siebie dumni. Robimy rundę honorową wokół jeziora.

Tablica © Kajman


Runda honorowa © Kajman


Kurtkę odzyskałem ale niewiele to pomaga. Trzepie mnie z zimna, dalej jestem przemoczony. Idziemy na obiad z myślą, że trochę się wysuszę i ogrzeję.

Hotel Kępiński © Kajman


W drodze powrotnej zastanawiałem się, która wycieczka była bardziej męcząca?
Dzisiejszy wjazd do Szczyrbskiego Plesa czy niedawny objazd Beskidu Małego?
Dystans ten sam, przewyższenia zbliżone:)
Nie wiem, dzisiaj ponad 30 kilometrów nieustającego podjazdu, wtedy góra, dół. Wiem jedno, obie wycieczki były bardzo fajne:)))

Lód na jeziorze © Kajman




  • DST 100.97km
  • Teren 18.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 419m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed siebie

Czwartek, 29 kwietnia 2010 • dodano: 29.04.2010 | Komentarze 28


magneticlife.eu because life is magnetic

Pogada zapowiadała się wyśmienicie. Rano wiedziałem jedynie, że chcę przejechać sto kilometrów Accentem. Gdzie? Tego już nie wiedziałem.
Pojechałem po prostu przed siebie:)

Za zadrowie bikestatowiczów © Kajman


Pomyślałem sobie, że może znajdę jeszcze jakiś krzyż z czaszką do kolekcji. Co prawda krzyża z czaszką nie znalazłem ale był jeden, taki duży:)
Stał na górce w Starej Wsi na środku pola. Miedzą do niego dotarłem i już na miejscu okazało się, że jest do niego dojazd drogą:(

Duży krzyż © Kajman


Podstawa krzyża © Kajman


Ze Starej Wsi pojechałem do Kaniowa. Jakież było moje zaskoczenie gdy na obrzeżach wsi zobaczyłem lotnisko:)
Samoloty pewnie były w hangarach:(

Lotnisko w Kaniowie © Kajman


Jechałem sobie terenem, tak na czuja. Omijałem kopalnię, hałdy i jakieś dziwne miejsca żeby wydostać się na jakieś normalne tereny do jazdy.

Kopalnia © Kajman


Tu zaczynają się schody © Kajman


Widok z mostka © Kajman


Tak przedzierając się przez krzaczory i różne dziwne miejsca docieram do stawów Rontok.
W pobliżu uzdrowiskowej miejscowości Goczałkowice Zdrój, tłumnie odwiedzanej przez turystów i kuracjuszy ośrodka, niedaleko ruchliwej „dwupasmówki”, znajdują się niepozorne, ale jakże interesujące dla przyrodnika i ornitologa stawy.

Stawy Rontok © Kajman


Wśród nich jest jeden, przemysłowy zbiornik, który od lat pełni rolę osadnika słonych wód kopalnianych – Rontok Wielki.
Odprowadzane są do niego wody przemysłowe kopalni „Silesia”, których nadmiar spływa do rzeki Wisły.
Zbiornik jako osadnik jest bardzo zamulony, przy niskim stanie wody ukazują się płycizny, a to wystarczy, by gromadziły się na nich liczne rzesze skrzydlatego bractwa.

Stawy Rontok © Kajman


Tablica © Kajman


Patrząc na tablicę zorientowałem się, że w pobliżu jest pałac. Jadę go zobaczyć:)
Pałac znajduje się we wsi Rudołtowice.
Istniejący pałac powstał, jak się przypuszcza, w drugiej połowie XVII w. być może w miejscu starszego obiektu zniszczonego w czasie wojny 30-letniej, która pociągnęła za sobą znaczne zniszczenia w Pszczynie i okolicach. Inne
źródła podają datę: rok 1752, kiedy to hr. Józef Zborowski na terenie wioski zbudował pałac.

Pałac od frontu © Kajman


Po 1752 roku mieszkańcami pałacu byli kolejni właściciele tutejszych dóbr rycerskich, a na początku XX w. Zarządcy księcia pszczyńskiego. Po akcji parcelacyjnej „Ślązak” obiekt znalazł się w rękach państwa. Początkowo zamierzano przeznaczyć go na cele szpitalne, ale w końcu urządzono w nim hotel dla „Junaków”, którzy pracowali przy regulacji koryta Wisły.

Pałac od drugiej strony © Kajman


Obecnie w pałacu mieści się ośrodek dla dzieci niewidomych i niedowidzących.
Jakie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłem niewidome dzieciaki jeżdżące na rowerach.
Przodem szedł opiekun i mówił "w prawo", "w lewo". Chłopak na rowerze był bardzo szczęśliwy:)

Niewidome dzieci na rowerach © Kajman


Z Rudołtowic pojechałem do Woli i dalej traktem rowerowym Wiedeń Kraków, czyli sławną drogą R4.
Postanowiłem pojechać do Oświęcimia sprawdzić czy jest skradziony niedawno napis.

Droga R4 © Kajman


Obóz Zagłady w Brzezince © Kajman


Tablica jest, złodzieje zwiali © Kajman


Dalej jadę dobrze znanymi drogami w kierunku Osieka. Tutaj odbieram telefon od Krzycha60. Jest w naszej okolicy. Umawiamy się na piwko u nas w domu.
Fajnie się gadało. Dzięki Krzysiek, że wpadłeś:)

Prawie równo dojechaliśmy © Kajman


Rower Krzyśka został naznaczony:) © Kajman




  • DST 110.34km
  • Teren 2.00km
  • Czas 06:54
  • VAVG 15.99km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 1015m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła Beskidu Małego

Sobota, 24 kwietnia 2010 • dodano: 25.04.2010 | Komentarze 20


magneticlife.eu because life is magnetic

Wycieczka do Suchej Beskidzkiej chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Bardzo się ucieszyłem kiedy zobaczyłem, że Shem wybiera się na trzy przełęcze i będzie jechał przez Suchą. Nawiązaliśmy kontakt i umówiliśmy się pod karczmą Rzym.
Ela opracowała trasę i skoro świt ruszamy.

Krzyż milenijny na Wierchu Koconia © Kajman


Założeniach Eli były takie żeby zminimalizować ilość podjazdów. Przecież jeszcze po wypadku boli ją kręgosłup. Wszystko było OK dopóki nie zaczął się podjazd na Wierch Koconia. Nachylenie wynosiło około 12 stopni.
Dalej już jest z górki.
Dojeżdżamy do Suchej mając jeszcze trochę czasu do spotkania. Czas ten bardzo aktywnie wykorzystujemy na opieprzanie ludzi szwendających się po ścieżce rowerowej. Ela nawet napisała liścik do buraka parkującego w poprzek ścieżki.
Tak to już jest jak ludzie ze wsi do miasta przyjadą. Nie ma zmiłuj:)))

Makieta zamku w Suchej Beskidzkiej © Kajman


Sucha Beskidzka w całym kraju słynie z jedynej i prawdziwej Karczmy Rzym. Znany jest też zamek, którym się miasto szczyci i na wszelkie sposoby stara się go propagować.
Dojeżdżamy do karczmy i wkrótce również wjeżdża ekipa z Krakowa. Wszyscy jesteśmy bardzo punktualni zważywszy dystans jaki musieliśmy pokonać:)

Chłopaki jadą © Kajman


Na spotkanie przyjeżdża Przemek, Mateusz i Hubert który nie jest zarejestrowany na BS.
Przy posiłku można sobie fajnie pogadać:)
Hubert widząc z jakim uczuciem mówimy o portalu obiecuje natychmiast po powrocie do Krakowa się zarejestrować. Zobaczymy czy dotrzyma słowa.
Czas na pogaduchach szybko mija ale trzeba jechać dalej. Ela przekazuje naklejki BS dla znajomych z Krakowa i chłopaki ruszają na trzy przełęcze a my przystępujemy do zwiedzania:)

Pamiątkowa fotka © Kajman


Najbardziej znana karczma w Polsce to właśnie Rzym. To tutaj Pan Twardowski walczył o duszę.
Karczma jest też centralnym punktem Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce.

Ta karczma Rzym się nazywa © Kajman


Tablica © Kajman


Tutaj pan Twardowski robił w konia diabła © Kajman


Ileż można siedzieć w karczmie, nawet jeżeli Rzym się nazywa:)
Jedziemy zwiedzić zamek.

Zamek w Suchej Beskidzkiej © Kajman


Na dziedzińcu zamku ja pilnuję rowerów a Ela szaleje z aparatem fotograficznym robiąc dziesiątki zdjęć.
Wtedy podchodzi do mnie pani z muzeum i mówi, że zamek uzyskał certyfikat "Zamek przyjazny rowerzystom" . Pani proponuje abyśmy zaparkowali nasze rumaki wewnątrz muzeum i je zwiedzili:)
Jesteśmy zaskoczeni i chętnie korzystamy z propozycji:)

Rowery w muzeum © Kajman


Jakież jest nasze zdziwienie gdy po zapłaceniu 14 zł od osoby, dostajemy bardzo miłą przewodniczkę, która oprowadza nas po zamku i trzech wystawach. Zwiedzamy wystawę malarstwa młodopolskiego malarza, rysownika i grafika – Wojciecha Weissa, galerię portretów Habsburgów i wystawę monet.

Portrety Habsburgów © Kajman


Zwiedzanie wystaw i rozmowa z przemiłą przewodniczką zajmuje nam sporo czasu. Jeszcze krótki pobyt w parku zamkowym i trzeba ruszać w góry:)

Zamek w Suchej Beskidzkiej © Kajman


Chcemy objechać Beskid Mały dookoła. Kierujemy się do Krzeszowa. Tam jest Księża Studnia, która bardzo nas rozczarowała. Cóż, nie wszystkie atrakcje warte są zwiedzenia.
Zawód w postaci studni rekompensują widoki. Jest pięknie:)))

Krzeszów z Babią Górą w tle © Kajman


Jedziemy do Mucharza. Droga cały czas prowadzi na wysokości ponad 400 m n.p.m. i jest jak sinusoida. Nie wiem ile razy drapaliśmy się na wysokość ponad 500 m ale dużo. Kąt nachylenia przy podjazdach wynosił ponad 12 stopni. Jest pięknie ale zaczynamy marzyć o bardziej płaskiej drodze.

Góra dół © Kajman


Jest co oglądać. Ruch na drodze znikomy. Przy szybkich zjazdach w otwartej przestrzeni, widokach zapierających dech, ogarnia mnie takie dziwne uczucie wolności i oderwania od realnego świata:)

Architektura drewniana ładna © Kajman


W końcu docieramy do Świnnej Poręby. Od lat budowana jest tam zapora na rzece Skawie. Ślimaczy się to nieprawdopodobnie ale jak powstanie będzie to bardzo ciekawe miejsce wypoczynkowe:)

Tablica poglądowa jak to kiedyś będzie © Kajman


Budowa zapory w Świnnej Porębie © Kajman


Zostaje nam jeszcze do zwiedzenia znajdujący się w Gorzeniu Górnym dworek Emila Zegadłowicza. W necie pisze, że dworek otacza piękny park a ja myślę, że to same chaszcze. Wszystko sprawa wrażenie zaniedbanego i podupadającego:(

Dworek Emila Zegadłowicza © Kajman


Zaczyna zapadać zmrok gdy dojeżdżamy do domu. Wycieczka dała nam popalić:)
Sto dziesięć kilometrów i suma podjazdów ponad tysiąc metrów.
Bardzo podziwiam Elę, że dała po wypadku radę.
Dzień pełen wrażeń. Dzięki Przemku, że zainspirowałeś nas do tak pięknej wycieczki:)

Dzień żegna nas pięknym zachodem © Kajman




  • DST 104.11km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 17.60km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Podjazdy 324m
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Seta z utoplcem bieruńskim

Niedziela, 18 kwietnia 2010 • dodano: 19.04.2010 | Komentarze 17


magneticlife.eu because life is magnetic

W Krakowie zarządzono prohibicję. Pomyślałem sobie, że warto by za kolegów z Krakowa walnąć setę bo oni nawet o zakupie piwa mogą tylko pomarzyć.
Setę najlepiej zrobić z kimś, tu wyboru wielkiego nie było, oczywiście z Elą.
Trzeba ją też zrobić gdzieś, tu wybór padł na utoplca bieruńskiego:)

Wizyta u utoplca bieruńskiego © Kajman


Utoplec, to nazwa regionalna a ja jako rodowity Ślązak z dziada, pradziada (urodziłem i wychowałem się w Katowicach) będę jej używał. Gdzie indziej nazywany jest utopcem lub wodnikiem.
Cała kraina od Strumienia po Zator usiana jest stawami. Zwana jest też w okolicach Bierunia żabim krajem a w okolicach Zatora doliną karpia.

Stawy © Kajman


Utoplce rodziły się z dusz topielców i poronionych płodów. Podobnie jak wodniki zamieszkiwały wszelkie zbiorniki wodne (łącznie ze studniami i rowami przydrożnymi) i topiły kąpiących się oraz przechodzące przez rzekę zwierzęta. Odpowiadały także za wylewy rzek oraz zatapianie pół i łąk. Utoplce przybierały postać wysokich, bardzo chudych ludzi o oślizgłej, zielonej skórze, z dużą głową i ciemnymi włosami. W czasie nowiu utoplce wychodziły na brzeg. Często zwabiały wówczas do siebie ludzi, bawiąc się z nimi w zagadki. Osobę próbującą oszukiwać w zagadkach natychmiast topiły.
Najsłynniejszym z nich był utoplec bieruński.

Jedziemy z wizytą © Kajman


Przy okazji postanowiliśmy dodać coś do kolekcji Szlaku Architektury Drewnianej. Na początku, to coś nam się popieprzyło. Obiekt drewniany jest w Bieruniu a my pojechaliśmy do Bojszów. Też na "B". Tam była tylko drewniana dzwonnica.

Dzwonnica w Bojszowach © Kajman


Trzeba zrobić korektę. Jedziemy do Bierunia i naprawiamy błąd. Do kościoła trafiamy akurat w trakcie pogrzebu pary prezydenckiej. Telewizor w knajpie obok nastawiony jest na cały regulator więc możemy trochę posłuchać relację.

Bieruń, Szlak Architektury Drewnianej © Kajman


Tablica © Kajman


Wnętrze © Kajman


W Bieruniu na rynku jest też pomnik bohaterów. Z imienia i nazwiska wymieniono jedynie poległych w powstaniach śląskich. Ofiary pozostałe wymieniono ogólnie.

Pomnik bohaterów © Kajman


Wczorajszy rajd po ziemi żywieckiej, mimo że krótszy dystansowo był zdecydowanie bardziej męczący. Dzisiaj to taki lajcik odpoczynkowy.
Po dotarciu w nasze góry jakoś raźniej nam się zrobiło:)

Już w górach © Kajman




  • DST 96.43km
  • Czas 05:41
  • VAVG 16.97km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 508m
  • Sprzęt Accent El Ninio
  • Aktywność Jazda na rowerze

Księstwo Oświęcimsko Zatorskie

Niedziela, 28 lutego 2010 • dodano: 28.02.2010 | Komentarze 18


magneticlife.eu because life is magnetic

Wczoraj w telewizorze straszono halnym. Rano okazuje się, że świeci słoneczko a wiaterek ledwo fuja:) Wiadomo, telewizja kłamie.
Pada pytanie gdzie jedziemy? Ma być pierwsza w tym roku setka. Ela opracowała wiele tras ale jakoś nie chcą się wgrać do GPSa. Problem:(
Przypomnieliśmy sobie, że JPbike zainteresował się architekturą drewnianą.

Gdzieś na szlaku © Kajman


W zeszłym roku miałem w planie odwiedzić kościół w Porębie Wielkiej, znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej. To nasz dzisiejszy cel. Co będzie dalej uzależniamy od pogody.
W Hecznarowicach jedziemy skrótem nie używanym w zimie. Teraz nie ma śniegu więc spoko. Niestety przed kładką leży duża warstwa śniegu w którą wpadam na dużej prędkości.
Kurcze, nie wiedziałem, że tak szybko potrafię się wypinać z SPD. Gleba była o włos:(

Przez tę rzeczkę normalnie przejeżdżają samochody. © Kajman


Pierwszy drewniany kościół mijamy w Grojcu. Kiedyś go opisywałem. Jedziemy dalej do Poręby Wielkiej. Tam jeszcze nie byłem. Kościół wybudowano w XVI wieku.

Kościół w Porębie Wielkiej © Kajman


Szlak Architektury Drewnianej © Kajman


Kapliczka w wypalonym pniu przy kościele © Kajman


Po zwiedzeniu kościoła pada pytanie co dalej? Ela Wymyśliła Palczowice. Wioska leży za Zatorem, jest tam drewniany kościół, co prawda nie znajduje się na szlaku architektury, ale jest a liczy się sztuka:) Przez Oświęcim jedziemy do Zatora:)

Most na Skawie w Zatorze © Kajman


Drogę do Zatora pokonujemy z prędkością która nawet JPbikowi by się podobała.
W ten sposób przejedziemy prawie całe Księstwo Oświęcimsko Zatorskie.
Księstwo powstało w roku 1445 a w 1456 weszło w skład Królestwa Polskiego. Co ciekawe, po rozbiorach przypadło Austrii. Cesarz Austro Węgier wśród swoich tytułów do końca używał również tytułu Księcia Zatorskiego!!!
Dojeżdżamy do Palczowic.

Kościół w Palczowicach © Kajman


Tablica © Kajman


Organy we wnętrzu kościoła w Palczowicach © Kajman


Od frontu © Kajman


Pod kościołem mamy przejechane równo 50 km. Wtedy zaczynają się schody. No może nie schody ale podjazdy i zaczyna coraz mocniej wiać.
Tak, tym razem telewizja nie kłamała. Wybieramy drogę w Kierunku Tomic. Po drodze mamy jeszcze jeden kościół w Graboszycach.

Kościół w Graboszycach © Kajman


Wnętrze Kościoła w Graboszycach © Kajman


Wiatr się nasila. Są momenty, że podmuch potrafi osadzić rower w miejscu lub próbuje zepchnąć z drogi:( Zaczyna się masakra!!!
W Nidku mijamy piąty drewniany kościół na trasie, również kiedyś przeze mnie opisywany. Dojeżdżamy do Kęt i tu jakim cudem się rozjeżdżamy. Nie wiem gdzie Ela skręciła:( Trochę jeżdżę po Kętach szukając jej. W końcu doganiam ją w Kobiernicach. Tu halny już sobie przesadza, prawie nie da się jechać. W dodatku w Accencie nie mam świateł a ciemno się zrobiło jak u Murzyna.

Widoczek na góry © Kajman


Wszystkich zaglądających serdecznie zachęcam do zajrzenia tutaj i przyłączenia się do akcji Bikestatowiczów:)



  • DST 118.84km
  • Czas 07:02
  • VAVG 16.90km/h
  • Sprzęt Kellys Aeron
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pałacu w Paszkówce

Sobota, 26 września 2009 • dodano: 26.09.2009 | Komentarze 7


magneticlife.eu because life is magnetic

Najpierw jedziemy do serwisu. Trzeba wymienić w Eli Kellysku siodełko. Celem wycieczki są pominięte podczas wycieczki do Tyńca punkty w Marcyporębie, Sosnowicach i oczywiście pałac w Paszkówce

Pałac w Paszkówce. Ciekawe skąd wiedzieli, że przyjedziemy:) © Kajman


Trzeba zacząć od tego, że jest to pierwsza wycieczka Eli na nowym Kellysku oraz jej pierwsza jazda w SPD. Prędkości nie rozwijamy zawrotnych, bo Ela musi nauczyć się wielu rzeczy na raz.

Stadko na padoku © Kajman


Docieramy do Marcyporęby, kolejnego punktu na szlaku architektury drewnianej. Ostatnio był bardzo ciekawy reportaż o nim w telewizji Silezja.

Marcyporęba © Kajman


Marcyporęba, za chwilę bedzie ślub © Kajman


Przed tym ołtarzem zapadnie sakramentalne TAK © Kajman


Hm..... Coś w tym jest.... I nie mam tu na myśli kilku bikestatowiczów:) © Kajman


Przez Marcyporębę przechodzi kilka szlaków rowerowych. Jest tam trochę podjazdów, trasa jest urozmaicona i ciekawa.

W Marcyporębie są nie tylko strzałki gdzie jechać, ale też śliczma mapka © Kajman


Eli idzie świetnie pod warunkiem, że podziwia okolicę. Pierwsza gleba była w Kętach, kiedy pewnie myślała o czarnym kocie który rano przebiegł jej drogę i o komentarzach, że jak się ma SPD to trzeba wyglebić i to najlepiej od razu:)

W drodze do Paszkówki widzimy kominy Skawiny © Kajman


Docieramy do Paszkówki. Pałac jest piękny, park, hm, taki sobie. Eli idzie coraz lepiej, na podjazdach jedzie jakby miała jakieś dopalacze:) Czyżby SPD tak działało?

Pałac w Paszkówce © Kajman


Jedziemy do Sosnowic. Tam jest chyba najmniejszy obiekt na szlaku architektury drewnianej jaki do tej pory spotkaliśmy.

Sosnowice, kolejny punkt:) © Kajman


Sosnowice, kościół z XV wieku © Kajman


Wracamy przez Brzeźnicę, Zator, Kęty. Jedzie się świetnie. Problemy zaczynają się po zapadnięciu zmroku co Ela świetnie oddała na swoim blogu. Po powrocie do domu wszystkie niezbyt przyjemne doznania Ela szybko zapomniała i już siedzi nad mapą i kombinuje gdzie pojedziemy jutro:)

Na koniec kilka widoczków, jesień chyba już wyszła z Krakowa i dotarła na wieś

Jarzębina? © Kajman


Wsi spokojna, wsi wesoła © Kajman


Podczas orki to trochę podjazdów mieli © Kajman